- Oświadczam ci, że po raz
ostatni poszedłem na wywiadówkę do szkoły twojego syna – rzekł od progu lekko
wzburzony. Zmarszczyła brwi. Czuła się zdezorientowana. Przecież sam się
zadeklarował, że pójdzie. Początek nowego semestru wymuszał konieczność
stawiania się w szkole. Damian dwukrotnie przypominał jej o terminie.
Zapomniała. Umówiła się z organizatorem targów na negocjacje dotyczące
kosztorysu. Chciała spotkanie przełożyć, ale Marek zaproponował, że jeśli
napisze mu jakieś upoważnienie do uzyskania wiadomości o postępach w nauce
chłopca i możliwości podpisania się w dzienniku, to chętnie pójdzie za nią.
- Stało się coś? – obrzuciła go
pytającym spojrzeniem
- Pojawił się po raz kolejny
temat zielonej szkoły. Zgodnie z naszą rozmową zadeklarowałem, że Damian chce
jechać. Zresztą oni zamienili w końcu te Bieszczady na Trójmiasto. Nie ważne –
machnął ręką kierując się w stronę salonu – W każdym razie pani Jagoda,
Justyna, czy jak jej tam
- Joanna – wtrąciła
- Właśnie, Joanna – skrzywił się
– przez dwadzieścia minut przekonywała mnie bym uczestniczył w tym wyjeździe
jako opiekun – jego mimika powoli zaczynała ją bawić – Próbowałem jej ten
pomysł wyperswadować twierdząc, że nie jestem jego prawnym opiekunem. Ale to
jakbym mówił do ściany. Dopiero się ożywiła, gdy rzuciłem, że nawet nie
jesteśmy małżeństwem – tłumaczył zrezygnowany – Jeszcze w dość nietaktowny
sposób próbowała wyłudzić ode mnie numer telefonu w celu ustalenia szczegółów wyjazdu
– spojrzał na nią z grymasem, na co wybuchła śmiechem – Ciebie to przepraszam
bawi? – zapytał zirytowany. On przez blisko pół godziny próbował się uwolnić
spod ostrzału pytań i próśb nachalnej trzydziestolatki, na dodatek mało
urodziwej, a jego kobieta z tego dramatu miała niezły ubaw.
- Obiecuję ci, że od tej pory z
panią Joanną będą kontaktowała się sama – wciąż się śmiejąc wycisnęła ja jego
ustach czułego buziaka.
- Dzięki ci panie! Mam nadzieję,
że gdy Maja pójdzie do szkoły będzie miała normalną wychowawczynię.
- Wiesz – zaczęła bawiąc się
kołnierzykiem jego koszuli – Pani Joanna jest samotna. Szuka po prostu męża –
puściła mu oczko. Była dziś w fantastycznym nastroju. Dla firmy udało jej się
wynegocjować dziesięcioprocentowy upust. A i zachowanie Marka powodowało
pozytywne emocje. Nie tylko z uwagi na zabawną sytuację, którą opowiadał jej w
taki sposób, jakby spotkała go największa krzywda. Przede wszystkim cieszyła
się z tego, że jej o tym powiedział, że nie próbował zataić nachalności kobiety
w głębi duszy ciesząc się z tego, że jest bardzo atrakcyjny dla kobiet.
- Świetnie! Tylko, że ja nie
jestem zainteresowany. Moje plany małżeńskie tyczą się zupełnie innej kobiety,
która nie chce mi powiedzieć ‘tak’ – spojrzał na nią wymownie, na co ona w zabawnym geście wywróciła oczami
i cmoknęła go w policzek kierując się powolnym krokiem w stronę kuchni, Zatrzymały
ją jego słowa – Pamiętasz, co ci powiedziałem na początku naszej znajomości? –
odwróciła się i spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem - Gdy nie chciałaś
się ze mną umówić na kolację powiedziałem ci, że jestem cierpliwy, ale
konsekwentnie dążę do celu. Prędzej, czy później założę ci obrączkę na palec,
zobaczysz – pogroził jej w zabawnym geście. Bezgłośnie wypowiedziała ‘kocham
cię’ i ruszyła przygotować dzieciakom gorące kakao.
Dochodziła dwudziesta trzecia,
gdy starając się zachowywać jak najciszej, by nie obudzić dzieci, wszedł do
domu. O mieszkaniu Uli już od jakiegoś czasu myślał jako prawdziwym domu, gdzie
czekała na niego ukochana kobieta, gdzie czuł się dobrze, gdzie czuł się
spełniony i potrzebny. Lubił tu wracać. Ale dziś był padnięty i klął pod nosem,
że firma i dom są w dwóch różnych częściach miasta. Jego nieruchomość była ledwie
osiem minut drogi od Febo&Dobrzański. Od tygodnia wszyscy pracowali na
najwyższych obrotach. Pokaz wyznaczony na połowę kwietnia zbliżał się wielkimi
krokami. Z przerażeniem wykreślał kolejne cyfry w kalendarzu i zadawał sobie
sprawę, jak wiele kwestii musi jeszcze dopiąć. Ula i Sebastian starali się go
odciążać, ale to na jego barkach spoczywała odpowiedzialność i chciał
dopilnować wszystkiego sam. Również po to, by kolejnym sukcesem kolekcji i
firmy zamknąć usta Aleksowi i poniekąd ojcu. Senior nie wyrażał już swojej
dezaprobaty dla związku syna z panią dyrektor, ale widział, że uważnie śledzi
każde ich posunięcie. Ściągając w przedpokoju buty zauważył, że w salonie
świeci się lampka. Najwyraźniej Ula jeszcze nie spała. Przed dwudziestą wysłał
jej sms’a, żeby na niego nie czekała. Wyszła dziś z pracy wcześniej tłumacząc,
że musi załatwić coś na mieście. Nie dociekał, bo miał wiele innych spraw na
głowie. Chciała wrócić koło szesnastej i pomóc mu. Odmówił. Twierdził, że nie
ma sensu by ślęczeli nad papierami oboje, że powinna jechać do dzieci.
Przyznała mu rację. Doskonale zdawała sobie sprawę, że firma jest ważna, ale
pani Halina nie zastąpi jej dzieciom matki.
- Prosiłem, żebyś nie czekała –
rzekł stłumionym głosem – Powinnaś wypoczywać. Ostatnio się przepracowujesz, a
najbliższy tydzień będzie równie ciężki. Musisz się wysypiać – spojrzał na nią
z troską i zmęczony opadł na fotel. Odłożyła czytaną książkę i posłała mu
tajemniczy uśmiech.
- Mam dla ciebie prezent – wstała
i podeszła kilka kroków, by po chwili przysiąść na podłokietniku skórzanego
fotela
- Prezent? – uniósł brwi do góry
widząc niewielkie, kartonowe pudełko przewiązane czerwoną wstążką. Szybko
spojrzał na zegarek, który oprócz godziny pokazywał również datę. Siódmy
kwietnia nic mu nie mówił. Pospiesznie zaczął analizować kalendarz. Symboliczna
data początku ich związku, a w zasadzie moment rozpoczęcia ich romansu wypadała
zupełnie kiedy indziej - Zapomniałem o jakiejś naszej
rocznicy? – spojrzał na nią przepraszająco. ‘Może jakaś miesięcznica?’
zastanawiał się. Roześmiana przecząco pokręciła głową.
- Otwórz – ponagliła. Obrzucając
ją zaciekawionym spojrzeniem odwiązał kokardkę i podniósł wieczko. Jego oczom
ukazał się mały, biały przedmiot. Obserwowała go z delikatnym uśmiechem, czule gładząc po karku. Silne emocje spowodowały, że zapomniał o zmęczeniu. Drżącą ręką
wyjął kawałek plastiku i spojrzał na dwie kreski, które świadczyły o tym, że
niebawem zostanie ojcem.
- Naprawdę? – spojrzał w jej dwa
błękity. Skinieniem głowy potwierdziła. Uśmiechnął się szeroko wyraźnie
wzruszony. Jednym ruchem posadził ją sobie na kolanach i zachłannie wpił się w
jej usta – Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy – wyszeptał opierając swoje czoło o
jej – Ale to tak na pewno, na sto procent? – upewniał się. Nie chciał, by za
kilka dni okazało się, że test był felerny, że ona wcale nie jest w ciąży.
- Na pewno – spojrzała w jego
oczy, które od kilku minut śmiały się do niej – Test zrobiłam dwa dni temu. Nic
nie mówiłam, bo nie chciałam ci robić nadziei. Dziś potwierdził to lekarz.
Piąty tydzień.
- Każdego dnia dziękuję losowi,
że zaczęłaś pracę w FD, że pojawiłaś się w moim życiu i że już w nim zostaniesz
– w jego głosie było tyle czułości i miłości, że aż się wzruszyła
- Zostanę – zapewniła i musnęła
ustami czubek jego nosa – Dzień po pokazie mam USG
- Będzie już coś widać? –
zaciekawił się
- Taką małą fasolkę –
odpowiedziała. Dla niej to żadna nowość. Ta ciąża była trzecią. On będzie
się dopiero jej uczył.
- Kiedy powiemy dzieciakom?
- Może po badaniu, gdy
okaże się, że wszystko jest w porządku? – przytaknął
- Słońce, gratuluję! – Marta aż
pisnęła do słuchawki – Mareczek nosi cię na rękach? – trajkotała podekscytowana
- Nie, bo mu na to nie pozwalam. Jemu się co
prawda wydaje, że za chwilę rzucę pracę, że będę leżeć i patrzeć, jak mi rośnie
brzuch, ale ja się nie pozwolę ubezwłasnowolnić – żartowała
- Pozwól mu się cieszyć, pozwól
mu to przeżywać po swojemu. Dla ciebie to kolejna ciąża. Dla niego wielkie
wydarzenie. Debiut – rzekła już całkiem poważnym tonem
- Jest słodki i kochany –
szepnęła z uśmiechem – Był wyraźnie poruszony, gdy dałam mu w prezencie test.
Wiem, że bardzo marzył o dziecku.
- Mamuśka już wie? – zadała to
nurtujące ją pytanie
- Nie i szczerze mówiąc nie
rozmawialiśmy o tym, kiedy jej powie. Ja na szczęście nie miałam przyjemności
jej ostatnio spotkać. Rzadziej pojawia się w firmie. Rzadziej do niego dzwoni.
Wiem, że Marek nie mówi mi wszystkiego, ale widzę, że jego relacje z matką
znacznie się ochłodziły
- I całe szczęście – rzekła
butnie – Nie będzie się wtrącać jędza jedna!
- Uwielbiam cię ty moja mamuśko
chrzestna – zaśmiała się serdecznie
- Naprawdę, mogę? – zapytała mile
zaskoczona propozycją przyjaciółki
- No nikogo innego sobie nie
wyobrażam. Jakby nie patrzeć już jesteś matką chrzestną naszego związku
- Tylko patrzeć, jak zostanę
świadkową – rzekła podekscytowana
- Wyście się zmówili? – rzekła z
udawaną pretensją w głosie
- Nie rozumiem…. Już się
oświadczył? – dociekała
- Próbował. No można powiedzieć
dwa razy
- Słucham?! – niemal krzyknęła –
Ale oczywiście znając ciebie zamiast rzucić się mu na szyję i łapać go póki
możesz wycofałaś się dwa kroki
- Nie do końca – bąknęła
niepewnie
- Wiesz co, ty to jednak głupia
jesteś!
- Też cię uwielbiam. Muszę
kończyć – spojrzała na zegarek. Za chwilę musiała jechać po Damiana.
- Obiecaj mi coś – poprosiła –
Obiecaj, że jak znów zapyta, powiesz ‘tak’
- Zobaczymy, czy zapyta –
wzruszyła ramionami niby to obojętnym tonem
- Zapyta! – rzekła pewnie –
Pozdrów tego przystojniaka
- Pa
Będzie mały Mareczek, to mała Ula????? Super, że będą mieć dziecko. I mam nadzieję, że następnym razem Marek zostanie wreszcie przyjęty. :)
OdpowiedzUsuńprzekonasz się o jednym i drugim już niebawem. Pozdrawiam
UsuńJa jak czytałam po raz pierwszy to chciałam żeby był chłopiec podobny do Marka. Ale jak będzie to nie będę zdradzać innym. G
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJest dziecko to pewnie niedługo będzie ślub, bo Ula już chyba jest na to gotowa. A ja chciałbym aby to były bliźniaki, bo pewnie na czwarte dziecko Ula by się nie zgodziła a tak zostanie postawiona przed faktem dokonanym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
bliźniaki wykluczam! ;)
UsuńNajlepsza nocia pod słońcem! Czekałam na takiego newsa aż 20 części i się wreszcie doczekałam. Amicus ozłocić Cię trzeba po raz kolejny;) AlKa.
OdpowiedzUsuńśmiało! ;)
Usuń