B

czwartek, 23 lutego 2017

'Coś się kończy...' I



Dwóch przyjaciół siedziało w jednym z warszawskich pubów przy butelce szkockiej.
- I co zamierzasz zrobić? – dopytywał blondyn
- Z pewnością nie pozwolę robić z siebie w dalszym ciągu idioty – uzupełnił szklankę
- Rozwód?
- No nie widzę innego wyjścia – mruknął upijając łyk – Póki co nie mogę dać po sobie znać, że wiem, aż nie będę miał strategii działania. Od dawna nie było między nami najlepiej, ale sądziłem, że każda para po kilku latach małżeństwa przechodzi kryzys. Przychodzi zmęczenie, znudzenie… - przyjaciel pokiwał głową w geście zrozumienia. Sam był żonaty od pięciu lat. Mieli z Vilolettą wiele dobrych i gorszych chwil, ale obojgu zależało na związku. Starali się, pracowali nad jak najlepszymi relacjami - Ale nie mogę pojąć, jak mogłem nic nie zauważyć przez tyle czasu… - bawił się swoją obrączką – Przecież to się działo pod moim nosem – pokręcił głową w geście niedowierzania – Kurwa, ja sam ich poznałem - prychnął
- Jesteś pewny swojej decyzji? – upewniał się. Wiedział, że brunet ożenił się z miłości. Czego nie można było w stu procentach powiedzieć o jego wybrance.
- Nie chcę i nie potrafię dłużej z nią być. Widocznie to nie była ta kobieta – westchnął – Patrząc na to z perspektywy czasu, to chyba nigdy mnie nie kochała. Chodziło o pieniądze, pozycję, nazwisko. Trzeba to zakończyć jak najszybciej. Od poniedziałku zacznę szukać prawnika – oświadczył pewnym głosem
- Fakt, zawsze była interesowna – brunet smętnie pokiwał głową - A co powiesz na to, by na koniec pograć trochę niewiernej żonie na nerwach? – uśmiechnął się chytrze. Nigdy nie przepadał za wybranką przyjaciela
- Co masz na myśli? – zmarszczył brwi, wpatrując się w kumpla wyczekująco
- Trzeba przyznać, że zawsze była o ciebie chorobliwe zazdrosna, węsząc zdradę na każdym kroku – przyjaciel skinieniem głowy przyznał mu rację – Nic jej tak nie wyprowadzi z równowagi, jak piękna pani mecenas, która będzie cię reprezentować – blondyn spojrzał na niego wymownie
- Masz kogoś takiego? – zaciekawił się
- No ja na szczęście się jeszcze nie rozwodziłem – zaśmiał się
- I obyś nie musiał – wtrącił
- Ale Łukasz Jaworski w ubiegłym roku rozstał się z żoną i wspominał, że Beata była nieźle wkurzona, gdy w sądzie pojawił się w towarzystwie zjawiskowej pani mecenas, która wywalczyła dla niego wszystko, co chciał – posłał kumplowi cwaniacki uśmiech
- Załatw mi na nią namiar – poprosił. Przez długie miesiące ukochana żona przyprawiała mu rogi. I tak potrzebował prawnika. A niby dlaczego tym prawnikiem nie mogłaby być piękna kobieta? Ta mała złośliwość i tak była niczym w porównaniu ze zdradą, której się dopuściła.

- Dzień dobry – uśmiechnął się do blondynki siedzącej za dużym biurkiem – Marek Dobrzański. Byłem umówiony z panią mecenas Cieplak
- Naturalnie. Będę prosiła jednak o chwilę cierpliwości. Spotkanie nieco się przeciąga – uśmiechnęła się przepraszająco – Może kawy?
- Nie dziękuję – odparł uprzejmie i zajął miejsce na skórzanej sofie. Dla zabicia czasu zaczął przeglądać maile na smartfonie. Niespełna kwadrans później po drugiej stronie korytarza otworzyły się drzwi i usłyszał dwa kobiece głosy.
- Pani Mario, proszę być dobrej myśli. Przygotujemy stosowne pisma i prześlemy do sądu. Moja asystentka poinformuje panią, gdy tylko otrzymamy termin rozprawy – jego oczom ukazały się dwie kobiety. Niska blondynka po pięćdziesiątce i druga znacznie młodsza i atrakcyjniejsza. Ołówkowa spódnica w pepitkę i czarne szpilki podkreślały jej długie i zgrabne nogi. Powiódł wzrokiem wyżej napotykając wąską talię i kształty biust okryte białą, jedwabną bluzką koszulową. Kasztanowe włosy upięte w kok i atrakcyjny profil. Nie mógł w pełny przyjrzeć się jej twarzy, gdyż stała bokiem, ale już teraz wiedział, że Sebastian miał rację. Pani mecenas była piękną kobietą. Na kobiecym pięknie znał się jak mało kto. Od lat pracował w domu mody, skupiającym rzesze prześlicznych modelek – Jesteśmy w kontakcie. Gdyby pojawiły się jakieś nowe okoliczności to oczywiście zapraszam. I proszę się nie dać sprowokować, bo może to zostać wykorzystane przeciwko nam. Miłego dnia – kobiety pożegnały się uściskiem dłoni i wtedy młodsza z kobiet skupiła na nim swoją uwagę. Teraz już wiedział, że prawniczka bije na głowę wszystkie dotychczasowe twarze kolekcji domu mody Febo&Dobrzański. Była prześliczna. Blado różowa szminka delikatnie podkreślała pełne usta, ale jej największym atutem były oczy. Nigdy nie widział tak błękitnych tęczówek – Jak sądzę pan do mnie – uśmiechnęła się, wyciągając do niego dłoń – Urszula Cieplak
- Marek Dobrzański – wstał, podając jej rękę
- Zapraszam – gestem dłoni wskazała na gabinet
- Ja za panią – podążył jej śladem do przestronnego pomieszczenia, pośrodku którego stało duże biurko częściowo zajęte przez laptopa i kilkanaście teczek z dokumentami. Zajęła miejsce na skórzanym fotelu i na czystej kartce w notatniku napisała jego imię i nazwisko
- W czym mogę pomóc? – uśmiechnęła się uprzejmie
- Polecił mi panią mój kolega, którego rozwodziła pani w ubiegłym roku. Ja dokładnie z tym samym problemem
- Rozumiem, że chodzi  o rozwód z podziałem majątku – kiwnął potakująco głową – Jaka jest przyczyna rozpadu małżeństwa?
- Zdrada. A precyzyjniej mówiąc romans mojej żony
- Od jak dawna są państwo małżeństwem? – przyglądała mu się, raz po raz notując kolejne informacje
- Cztery i pół roku
- Dzieci?
- Nie. Żona nie chciała.
- Czy jest pan pewien, że żona ma romans? – dopytywała - Może po prostu przechodzicie kryzys, a pan odniósł mylne wrażenie, że między wami pojawił się ktoś trzeci.
- Kilka tygodni temu, zupełnie przypadkiem, zobaczyłem żonę na mieście w dość dwuznacznej sytuacji z innym mężczyzną. Miała być w tym czasie we Włoszech. Wynająłem detektywa. Tydzień temu dał mi to – wyjął w wewnętrznej kiszeni marynarki kopertę z trzema fotografiami.  Przejrzała je pobieżnie, kiwając głową ze zrozumieniem. Zdjęcia nie pozostawiały złudzeń.
- Może jest jeszcze szansa na to, że się porozumiecie. Może potrzebujecie terapii? – przyjrzała mu się badawczo
- Nie układało nam się od dawna, zaczęliśmy się od siebie oddalać. Początkowo chciałem coś zrobić, naprawić naszą relację, ale żona nie wyrażała zainteresowania. Jak sądzę miała już inne plany. Wiadomość o zdradzie uświadomiła mnie w przekonaniu, że ten związek nigdy nie miał racji bytu. Podejrzewam, że zdradza mnie od ośmiu, dziewięciu miesięcy. Przynajmniej wtedy poznałem ją z mężczyzną ze zdjęcia. To Piotr Sosnowski. Lekarz, który po zawale leczył mojego ojca. Nie widzę szansy na to, by nasz związek uratować.
- Rozumiem. W przypadku zdrady małżeńskiej sugerowałabym rozważyć orzekanie o winie. W przypadku tych zdjęć będzie to stosunkowo łatwe do udowodnienia. I z pewnością korzystne w przypadku kwestii majątkowych
- To znaczy? – zaciekawił się
- O ile obciążenie winą za rozpad małżeństwa jednej ze stron nie wpływa na nierówny podział majątku, o tyle ma to istotny wpływ jeśli chodzi o świadczenia alimentacyjne. Nie znam państwa sytuacji materialnej w chwili obecnej, ale w przypadku obniżenia się standardu życia mógłby pan wnosić o alimenty, które żona musiałaby płacić na pana rzecz. Chodzi o dużą dysproporcję w dochodach.
- Nie, nie – zaśmiał się pod nosem – Tutaj o takiej sytuacji nie będzie mowy. Jestem współwłaścicielem domu mody. I to ja zarabiam zdecydowanie więcej.
- W takiej sytuacji orzekając o winie żony wyeliminuje pan płacenie alimentów, o które  może wnosić z uwagi na pogorszenie się jej sytuacji materialnej.
- A to z pewnością – pokiwał głową – Zawsze ceniła wygodne i wystawne życie przy minimum wysiłku. Także o orzekanie o winie jest tutaj najrozsądniejszym wyjściem.
- Natomiast bez względu na to, czy zdecyduje się pan wnosić o orzekanie o winie, czy też nie, powinien pan się skupić na kwestii podziału majątku. Sugerowałabym zająć się tym od razu, a nie dokładać tej kwestii na później, bo to zwykle rodzi więcej problemów. W przypadku sporych dysproporcji w dochodach, o których pan wspomniał, zupełnie inny jest pański wkład w majątek wspólny. I tutaj, o ile nie istnieje szereg okoliczności, może pan wnioskować o nierówny podział majątku. Powinien pan na tę kwestię zwrócić szczególną uwagę formułują wniosek. Odpowiednie wzory są dostępne w Internecie. Ja również służę swoją pomocą, konsultacją, ewentualną korektą.
- W zasadzie to powinienem od tego zacząć… - chrząknął, jakby lekko zakłopotany – że ja nie przyszedłem tutaj po samą poradę. Chciałabym, żeby to właśnie pani reprezentowała mnie w sądzie.
- Dobrze – uśmiechnęła się delikatnie – W takim razie podpiszemy pełnomocnictwo do reprezentowania pana w sądzie i będę mogła załatwiać wszelkie kwestie formalne. Od razu podpiszemy umowę. I tutaj muszę uprzedzić, że moje honorarium to dziesięć tysięcy – kiwnął głową, przyjmując jej warunki - W tej kwocie mieszczą się wszystkie pisma i reprezentowanie pana przed sądem bez względu na to, ile tych spraw będzie. Koszty związane z podziałem majątku uzależnione będą od tego, czy uda nam się porozumieć z pańską małżonką, czy konieczny będzie podział sądowny. Jeżeli będziemy zmuszeni do podziału sądownego moje honorarium uzależnione będzie o wysokości państwa majątku. Ale o tym następnym razem.
- Oczywiście. Zgadzam się na wszystko – chwyciła w dłoń telefon proszę sekretarkę o przygotowanie umowy i pełnomocnictwa
- Umówimy się na kolejne spotkanie i wtedy ustalimy strategię działania, a ja zajmę się przygotowywaniem wniosków. Proszę o dostarczenie aktu ślubu i zaświadczenia o zarobkach. Proszę również się zastanowić, kogo będziemy mogli powołać na świadka, kto może mieć informacje na temat romansu pańskiej żony. Przyjaciele, sąsiedzi, rodzina. Oczywiście wykorzystamy te zdjęcia. Proszę również o oszacowanie państwa majątku. Najlepiej proszę sporządzić listę – zaczęła przeglądać kalendarz -  Proponuję spotkać  się w przyszłym tygodniu w środę lub czwartek – młoda blondynka cichym pukaniem oznajmiła swoje przyjście i podała adwokat kilka kartek – Jakie godziny panu odpowiadają?
- Obojętnie. Dostosuję się pani kalendarza
- To proponuję w środę o czternastej.
- Oczywiście, będę – zapisał termin spotkania w kalendarzu smartfona
- Tutaj umowa. Jeśli nie ma pan żadnych uwag, proszę o parafkę na każdej stronie i podpis – dokumenty przejrzał pobieżnie i podpisał zgodnie z wytycznymi
- Jeden egzemplarz dla pana, drugi dla mnie – podzieliła kartki – Czy informował pan już małżonkę o chęci wniesienia o rozwód?
- Nie. Jeszcze z nią nie rozmawiałem. Wolałem najpierw znaleźć odpowiedniego adwokata – uśmiechnął się szeroko, prezentując dołeczki w pełnej krasie
- No tak – odpowiedziała mu również promiennym uśmiechem – Widzimy się w takim razie w środę. Bardzo proszę pamiętać o tych wszystkich rzeczach, o których rozmawialiśmy, żebyśmy mogli zacząć działać.
- Jasne. Dziękuję bardzo pani mecenas – wstali niemal równocześnie
- I ja dziękuję – wyciągnęła dłoń w jego kierunku, którą uścisnął – Do zobaczenia
- Do zobaczenia – ukłonił się i opuścił jej gabinet.

piątek, 17 lutego 2017

'Zakazany owoc' XII ost.



Wesoło gawędząc wsiedli do windy.
- Ja się zgodziłam, ale wiesz, że nie ma nic za darmo
- Tego się właśnie obawiałem – westchnął teatralnie - Słucham
- Przynajmniej raz w tygodniu śniadanie do łóżka, w każdy piątek pączki z mojej ulubionej cukierni – zaczęła wyliczać, idąc korytarzem w stronę odpowiednich drzwi - no i oczywiście wyrzucasz śmieci.
- Wszystko oprócz tych śmieci z największą przyjemnością – oboje się roześmiali. Dopiero teraz dostrzeli, że przygląda im się wprawiony w osłupienie Szymczyk. Przerzucał swój wzrok z przyjaciółki na Dobrzańskiego, który ciągnął dwie niewielkich rozmiarów walizki.
- Cześć – odezwała się wreszcie. Brunet wyciągnął do chłopaka dłoń, a ten uścisnął ją automatycznie, jakby wciąż przebywając w innym świecie – Co ty tutaj robisz? – chrząknęła, wyciągając z torebki klucze. To pytanie sprowadziło Macieja na ziemię.
- Od wczoraj nie mogę się do ciebie dodzwonić. Wspominałaś, że wracasz dzisiaj – wymownie spojrzał na walizki, które stały obok Dobrzańskiego – Przyjechałem godzinę temu i czekam. Martwiłem się 
- Wejdź - gestem dłoni zaprosiła go do środka
- Nie sądziłem, że wy razem…. – urwał najwyraźniej nie bardzo wiedząc, jak dokończyć
- Przepraszam, że tyle tygodni cię oszukiwałam, ale nikt nie wiedział. Długo się ukrywaliśmy
- Ale już nie musimy – splótł palce ich dłoni - Rozwodzę się z Pauliną
- To stąd ta umowa dla nas – Dobrzański pokiwał głową
- Chciałem was zabezpieczyć. Może chcecie porozmawiać? – spojrzał na dwójkę przyjaciół – Mogę was zostawić samych
- Daj spokój. Upewniłem się, że Ula wróciła cała i zdrowa, mogę wracać do domu – zaczął się zbierać do wyjścia
- Zostań. Napijemy się kawy. Opowiesz mi co z tymi ubraniami od Kaszuby
- Wszystko w porządku. Zdzwonimy się jutro. Dziś pewnie jesteście zmęczeni po podróży. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa – przytulił ją i podał rękę brunetowi – Trzymajcie się

- Narzeczonego to ci można pogratulować – rzekł od progu, stawiając pod ścianą swoją teczkę i rozwiązując krawat – Bez mieszkania, bez pracy, z nieuregulowaną sytuacją osobistą.
- Czyli rodzice nie zareagowali najlepiej – mruknęła pod nosem, bardziej do siebie, ale usłyszał. Nerwowo przemierzał salon w tę i z powrotem
- Bingo. A wiesz, co w tym wszystkim jest najlepsze? – zaśmiał się nerwowo - Że Paulina stanęła po mojej stronie. Próbowała im to wszystko jakoś wytłumaczyć, ale oni w ogóle nie chcieli słuchać. Zwłaszcza ojciec. Stwierdził, że mnie wydziedzicza i woli przekazać swój majątek na cele charytatywne niż dla syna, który kompromituje go w środowisku. Przecież rozwód rok po ślubie to skandal wśród warszawskiej śmietanki. A brak wnuka z prawowitego łoża to już w ogóle hańba – kręcił głową, wyraźnie rozgoryczony – Zerwanie zaręczyn przed ślubem też miało być haniebne. No trzeba przyznać, że moim rodzicom syn się kompletnie nie udał – odrzucił marynarkę i zamaszystymi ruchami zaczął podwijać rękawy błękitnej koszuli - Taka dobra rodzina, a tu skandal goni skandal. Ze mnie to taka zakała rodziny. Im by się na syna przydał ktoś taki, jak Aleks. Wyciszony, z ponurą facjatą, stary kawaler. Bezdzietny, za to z uroczym psem. Ideał. Starzy kawalerowie ze zwierzątkami zwykle zachodzą daleko. Zamieszkałby w firmie i od rana do nocy knuł, jak powiększyć rodzinne imperium – zaśmiał się ze swojej wizji, by szybko spoważnieć - Matka się  nawet nie odezwała. Patrzyła tylko na mnie współczującym wzrokiem i kompletnie poddała się woli ojca – westchnął ciężko. Już miała się odezwać, ale dostrzegła, że będzie kontynuował - Podałem się do dymisji. Nie było sensu tego ciągnąć. Zresztą i tak by mnie odwołali na najbliższym posiedzeniu zarządu. O ile Paula by mnie poparła, to Aleks tym razem z dziką satysfakcją sprzeciwiłby się siostrze. Trudno, znajdę jakąś pracę. Może wrócę do reklamy. A żeby zakończyć ten dzień równie optymistycznym akcentem kwadrans temu dzwonił do mnie prawnik. Warszawski sąd jest zawalony robotą i o ile dobrze pójdzie, co sprawa odbędzie się najwcześniej za sześć miesięcy. Pół roku – podkreślił dobitnie – przecież to jest skandal. To jest do cholery sprawa rozwodowa, a nie operacja na kolano.
- Mnie się nigdzie nie spieszy – skupił na niej swój rozbiegany dotąd wzrok – Zamierzam się przy tobie zestarzeć. Pół roku nie robi mi już różnicy.
- Dobrze, że chociaż ty tak do tego podchodzisz.
- I też powinieneś. Nakręcanie się nic tu nie pomoże. Są sprawy, których nie przeskoczymy. Chodź tu do mnie – usiadł obok, by po chwili w pozycji półleżącej ułożyć głowę na jej brzuchu – Wszystko się powoli ułoży.
- Muszę coś wymyślić. Może jakiś biznes. Zaraz za mną poleci Sebastian. Aleks go nie toleruje. A oni mają kredyt na dom. Może we dwóch coś rozkręcimy.
- Jest jeszcze PRO-S
- O nie! – podniósł się gwałtownie – To jest wasza firma. Twoja i Maćka. I jedyne, co jeszcze zrobię to umówię cię na dwa spotkania. A ja muszę sam zarobić na rodzinę
- Jaki ty jesteś staromodny – zaśmiała się, mierzwiąc mu włosy


- Przepraszam bardzo, ty chcesz założyć dom mody? – dopytywała z niedowierzaniem – I co zamierzasz konkurować z Febo&Dobrzański? Na złość chcesz im zrobić?
- Ale spokojnie, nie powinnaś się teraz denerwować – chciał położyć rękę na jej zaokrąglonym brzuchu, ale się odsunęła – Nie chcę nikomu robić na złość. To nie moja wina, że Aleks w pół roku rozwalił firmę.
- Ale to nie jest agencja PR’owa tylko duże przedsiębiorstwo. Dopiero co założyliście z Sebastianem agencję, która ledwo zaczyna na siebie zarabiać. Jednego jeszcze w pełni nie zacząłeś, a chcesz ładować pieniądze w coś nowego.  
- To tak naprawdę nie jest mój pomysł tylko Pshemko. Nie potrafi dogadać się z Aleksem. Z ojcem zresztą też. Sam do mnie zadzwonił.
- To niech sobie sam założy dom mody – rzekła stanowczo – Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz? Ja już pomijam kwestie finansowe. Mamy PRO-S, agencję, dziecko w drodze i teraz jeszcze zaczniemy otwierać dom mody. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że sama organizacja potrwa kilka miesięcy. Nie ogarniemy tego logistycznie, a ja zostanę ze wszystkim sama. Ty będziesz od rana do nocy siedział w domu mody, agencja będzie na głowie Seby, a naszym dzieckiem może się zajmie Pshemko – prychnęła - Nie tak się umawialiśmy!
- Wiem – westchnął – wiem. Po prostu nie chcę go zostawiać na lodzie. Kwestie finansowe w dużej mierze wziąłby na siebie. Chciałby zostać wspólnikiem.
- Świetnie. I będzie szukał biura, kupował sprzęt, rekrutował pracowników, jeździł po szwalniach?
- No nie
- Właśnie. Szuka kogoś, kto będzie myślał za niego. Kogoś, kto stworzy mu warunku do tego, by mógł w spokoju projektować. I to nie ty zostawiasz go na lodzie, a Aleks i twój ojciec. Sam byłeś kilka miesięcy temu na lodzie i musieliście z Sebastianem sobie poradzić i zorganizować życie na nowo. Teraz nie możesz wziąć na siebie takiej odpowiedzialności. Bo ta firma powstanie kosztem naszej rodziny i ja się na to nie piszę. Lubię Pshemko i naprawdę mu współczuję, że nie może porozumieć się z Aleksem, ale to jest za duże przedsięwzięcie.
- Już dobrze, nie złość się – posadził ją sobie na kolanach – Porozmawiam z nim.
- Ja się nie złoszczę. Po prostu z niepokojem zaczynam obserwować, że z wiekiem stajesz się pracoholikiem. Jeszcze dwa lata temu cię wołami nie można było zaciągnąć do pracy, a teraz chcesz się stać w jednym czasie, mężem, ojcem i przedsiębiorcą roku.
- Przede wszystkim mężem i ojcem – złożył pocałunek na jej szyi - to są dwie wyczekane role
- A co zrobić z Pshemko pomyślimy na spokojnie. Jutro jak przyjdzie twoja mama podpytam, jak to jest z tymi fundacjami. Może nasz mistrz mógłby założyć swoją, promującą młodych projektantów.  Coś na zasadzie ułatwienia im startu. Albo jakąś szkołę, w której mógłby być mentorem. Uczyłby projektowania, kroju. Z pewnością to będą dużo mniejsze logistycznie wyzwania niż dom mody.
- Mam genialną narzeczoną – uśmiechnął się szeroko
- A ja mam narzeczonego, który ma dobre serce, ale za to jest w gorącej wodzie kąpany. Oby nasza córka była mniej narwana – pocałowała jego usta 
- Oby - przyznał - Jestem cholernym szczęściarzem - szepnął wprost do ucha, zahaczając czubkiem języka o jego poduszeczkę
- No nie da się ukryć - roześmiała się radośnie, przytulając się do niego.

piątek, 10 lutego 2017

'Zakazany owoc' XI



Jej ciało okryte jedynie bordową, koronkową koszulką i czarnymi stringami pobudzało jego zmysły. Podeszła do niego niczym kotka, prowokacyjnie patrząc mu w oczy. Szturchnęła go w tors wskazującym palcem, sprawiając, że położył się na miękkim materacu. Usiadła na nim okrakiem i złączyła ich usta w mokrym pocałunku. Był jej całkowicie poddany. Dłońmi zaczął wodzić po jej pośladkach, ugniatać je. Kołysząc lekko biodrami na wysokości jego krocza pobudzała go, prowokowała. Przygryzając lekko dolną wargę skupiła się na guzikach jego białej koszuli. Całowała jego usta, brodę, by przez mostek schodzić z pocałunkami niżej. Gdy sięgnęła do jego paska, gwałtownie zamienił ich miejscami. Uwięził jej dłonie w mocnym uścisku, tuż nad głową i ściągnął jej majtki, odrzucając je za siebie. Wpatrywał się w jej oczy z rządzą w oczach, wodząc dłonią po jej udach, by ostatecznie zatrzymać się na dłuższą chwilę w najintymniejszym miejscu. Drażnił ją, powodując, że wilgotniała coraz bardziej. Nie przestając pieszczot ponownie złączył ich usta. Zmieniał intensywność ich pocałunków. Delikatnie kąsał jej wargi, by po chwili niemal brutalnie wdzierać się do jej ust językiem. Pojękiwała cicho, wypychając biodra do góry, na jeszcze intensywniejsze spotkanie z jego dłonią. Wreszcie uwolnił jej ręce, by pozbyć się ostatniego skrawka materiału. Ta koszulka, którą w ubiegłym tygodniu kupił w sklepie z ekskluzywną bielizną była ostatnią przeszkodą, by mógł bez skrępowania pieścić jej piersi. Były idealne, jakby stworzone właśnie dla niego. Perfekcyjnie leżały w jego dłoniach. Całował je zachłannie, drażnił językiem sutki, a ona z odrzuconą do tyłu głową rozkoszowała się tym. Jedną dłonią przyciskała go do siebie mocniej, a drugą masowała skórę jego głowy, przeczesując kosmyki czarnych włosów. Z piersi przeniósł swoje usta na płaski brzuch by zakończyć swoją wędrówkę na płatkach kobiecości. Doskonale wiedział, jak ją pieścić, by dać jej jak najwięcej przyjemności. Znał jej ciało doskonale. Rozszerzała nogi, by ułatwić mu dostęp. Gdy penetrował ją językiem słyszał jedynie jej krótki, urywany oddech i pomruki przyjemności.
- Proszę cię – jęknęła. Uśmiechnął się z satysfakcją – Nie chcę kończyć bez ciebie – wyszeptała, ciągnąc jego głowę w górę. Pozbył się spodni, a gdy chciał ściągnąć bokserki, powstrzymała go – Zostaw to mnie – poprosiła zmysłowym głosem. Znów nad nim górowała. Ponownie całowała tors, masując męskość przez bawełniany materiał z nazwiskiem znanego projektanta. Gdy uwolniła jego przyrodzenie i objęła je ustami powodując, że stało się jeszcze twardsze, miał wrażenie, że przenosi się do innego wymiaru.

Unosiła się i opadała. Trzymając ją mocno za biodra, pomagał nadawać tempo. Niespodziewanie zmienił pozycję. Ułożył ją na boku, położył się za nią i ponownie znalazł się w jej środku. Przytulił się do jej pleców, raz po raz składając pocałunki na karku, ramieniu, policzku. Oboje uwielbiali takie pozycje, które zapewniały im maksimum bliskości. Poruszał rytmicznie biodrami, szepcząc wprost do ucha wyznania miłości.

Spała ufnie wtulona w jego ciało. Przeżyta kilka chwil wcześniej rozkosz, ciepło jej skóry i zapach powodował, że czuł się absolutnie zrelaksowany. Mógłby w tym łóżku przeleżeć z nią do końca świata. Wiedział, że to niemożliwe. Ale miał świadomość, że z nią przy boku pokona każde przeszkody, a szare dni będą nabierać barw. Z pewnością nie będzie jak w bajce. Prawdziwe życie to nie romans, słodki, intensywny, pozbawiony trosk. Od dawna wiedział, iż żeby czuć wewnętrzny spokój tylko z nią może kroczyć przez życie. Teraz miał na to szansę. Pamięcią wrócił do wydarzeń z minionego weekendu.
Zastał swoją żonę sączącą czerwone wino w salonie.
- Cześć – uśmiechnął się niewyraźnie – Wcześniej wróciłaś – zauważył przytomnie. Kilka dni temu umawiali się inaczej. Miał ją przecież odebrać jutro z lotniska.
- Chciałam ci zrobić niespodziankę. I widzę, że mi się udało – rzekła, przyglądając mu się uważnie – Wracasz z siłowni? – wymownie spojrzała na niewielką, sportową torbę, którą trzymał w ręku. I on powiódł wzrokiem w tamtym kierunku, przypatrując się przez chwilę jasnemu logo znanej, sportowej marki.
- Tak. Sebastian pojechał z Violettą do jej rodziców i jakoś tak nudziłem się. Kilka kilometrów na bieżni skutecznie zabija czas – odstawił torbę obok fotela i nalewając sobie drinka usiadł naprzeciw brunetki – Jak się czuje ciotka Maria?
- Lepiej. Za dwa dni ma wrócić do domu. Przyjechali moi kuzyni z Florencji, Weronika i Pablo. Pamiętasz, byli na naszym ślubie – pokiwał głową. Chętnie wymazałby ten dzień ze swojego życia. Ta uroczystość tak wiele skomplikowała w jego życiu - Mają wszystkiego dopilnować, więc mogłam wrócić do domu wcześniej – rzekła z delikatnym uśmiechem. Śmiały się usta, ale nie oczy.
- Cieszę się. Lubię jej sposób bycia i poczucie humoru – mruknął i dopijając whisky wstał z zajmowanego miejsca – Pozwolisz, że wezmę prysznic. Trochę się wypociłem.
- Doprawdy? – zapytała z nutą kpiny. Gdy zmierzał w kierunku korytarza usłyszał za plecami – To powiesz mi, gdzie byłeś tak naprawdę? – zatrzymał się w pół kroku zaskoczony jej pytaniem. Sądził, że kupiła tę bajeczkę o siłowni. Prawdę mówiąc wchodząc do domu nie miał dobrego wytłumaczenia swojego powrotu w niedzielny wieczór. Paulina sama podsunęła mu ten pomysł, a on pociągnął go dalej. Odwrócił się i spojrzał na nią. Przyglądała mu się wyczekująco. Widząc, że mąż nie kwapi się do wyjaśnień westchnęła i dodała – Marek, ja wylądowałam na Okęciu o dwudziestej drugiej… wczoraj – pokiwał głową ze zrozumieniem. Miał świadomość, że ona już wie. Teraz był najlepszy moment. Co prawda planował przeprowadzić tę rozmowę dopiero za jakieś trzy tygodnie, ale skoro tak się złożyło… Nie było sensu teraz wciskać jej bajki o zepsutym samochodzie i noclegu w przydrożnym motelu, albo porwaniu przez kosmitów, by za kilkanaście dni zakomunikować jej, że odchodzi. Nadszedł moment, w którym musiał wszystko wyprostować – Kto to jest? – dopytywała nad wyraz spokojnym tonem
- Byłem u Uli – powiedział jej prosto w oczy. Przypatrywała mu się, kręcąc głową z niedowierzaniem
- Przecież mówiłeś, że to zakończyłeś – w jej głosie dało się słyszeć pretensję – Pamiętasz naszą rozmowę po ślubie? – pokiwał głową – Wydawało mi się, że oboje byliśmy wtedy ze sobą szczerzy
- Bo tak w istocie było. Nie miałem z Ulą kontaktu przez rok – ponownie zajął miejsce w fotelu – I bynajmniej nie dlatego, że nie chciałem. To ona się ode mnie odcięła. A później spotkaliśmy się i wszystko wróciło ze zdwojoną siłą – postanowił być z nią brutalnie szczery – Jeśli dwoje ludzi się kocha, to….
- Przestań! – nie pozwoliła mu dokończyć. Złapała się za głowę, oddychając ciężko – Daruj sobie szczegóły – dodała nalewając sobie kolejny kieliszek wina, który wypiła niemal duszkiem
- Przepraszam – rzekł szczerze – To moja wina, nie powinienem był w ogóle godzić się na ten ślub i nie powinienem był cię tyle miesięcy oszukiwać – uległ przez szantaż, ale mógł spróbować znaleźć inne wyjście. Uległ, krzywdząc Ulę, a później również Paulinę, która bardzo starała się naprawić ich relację - Dostrzegam to, jak bardzo się zmieniłaś. Naprawdę to doceniam – prychnęła pod nosem - Może w innych okolicznościach…. – urwał nie chcąc wbijać jej kolejnej szpili. Wiadomość o jego romansie przyjęła wyjątkowo spokojnie i był jej za to wdzięczny. Najrozsądniejszym wyjściem było wzięcie całej winy na siebie – Zasługujesz na kogoś, kto będzie kochał cię prawdziwie, całym sobą. Przepraszam, że nigdy nie potrafiłem być dla ciebie dobrym partnerem – dłuższą chwilę siedziała bez słowa, jakby przetrawiając jego słowa
- Ja też cię przepraszam – te słowa wprawiły go w ogromne osłupienie – Dążyłam do tego ślubu za wszelką cenę, kompletnie nie licząc się z twoimi uczuciami. Nie chciałam słuchać, sądząc, że to kolejna przygoda na twoim koncie. Myślałam, że szybko się zaczęła i równie szybko się skończy… Nie przebierałam w środkach chcąc zatrzymać cię przy sobie – westchnęła - I nie powinnam w nasze sprawy mieszać twoich rodziców. Nasze małżeństwo bardziej przypominało przyjaźń niż prawdziwy związek. Próbowałam się oszukiwać, że tak nie jest – dodała z nutą goryczy – Nie będę robiła trudności z rozwodem
- Dziękuję – wtrącił
- Ale nie każ mi życzyć wam szczęścia - szepnęła i nie czekając na jego reakcję zaczęła zbierać się do wyjścia – Przenocuję u Aleksa
- Daj spokój – wstał z zajmowanego miejsca, próbując ją zatrzymać - Prześpię się w gościnnym, a od jutra zacznę się pakować. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć – zapewnił. Przytuliła się do niego bez słowa. Był pozytywnie zaskoczony tą rozmową. Niepotrzebnie tak długo się jej obawiał. Udało mu się odzyskać Ulę, spłacić prawie wszystkie kredyty i rozstać się z Paulą w stosunkowo przyjaznej atmosferze. Był przekonany, że jeszcze rok temu z pewnością by się to nie udało. Nie obyłoby się bez awantury i rzucania talerzami. Ona się zmieniła. On również.

- O czym myślisz? – przerwała tę ciszę, panującą w hotelowym pokoju. Obserwowała go od kilkunastu minut. Leżał z ręką pod głową, wpatrując się w sufit. Jego twarz była spokojna i zrelaksowana. Skierował na nią swój wzrok
- O tobie i o tym, jakim jestem cholernym szczęściarzem – przekręcił się na bok i pogładził ją kciukiem po policzku – Mam u swojego boku cudowną, mądrą, dobrą i piękną kobietę, na którą kompletnie nie zasługuję. Przepraszam, że tak długo zwlekałem – celowo co chwila zahaczał palcem o jej wargi – I dziękuję, że byłaś taka cierpliwa i wyrozumiała.
- Będę się smażyć w piekle – zaśmiała się pod nosem – Zaręczyłam się z żonatym  facetem – z wielkim zachwytem przyglądała się złotemu pierścionkowi, który zdobił jej palec – Jak zareagowała Paulina? – zapytała z lekkim zakłopotaniem
- Nadspodziewanie dobrze. Chyba nawet mogę powiedzieć, że rozstaliśmy się w przyjaźni. Rodzice jeszcze nie wiedzą, ale ich zdanie kompletnie mnie nie obchodzi – wzruszył ramionami – Już nie – dodał zdecydowanie - Wiesz, że chwilowo jestem bezdomny i będę musiał się do ciebie wprowadzić – zrobił śmieszną minę
- Z przyjemnością przyjmę cię pod swój dach – cmoknęła jego usta
- Chciałbym cię prosić, żebyś odstawiła tabletki – mówiąc to wpatrywał się w jej oczy – Chciałbym mieć z tobą dziecko. Chciałbym stworzyć rodzinę – rozpromieniła się
- Muszę ci się do czegoś przyznać – szepnęła lekko zmieszana – Już dawno miałam zamiar przestać brać pigułki. Szczerze mówiąc na początku naszego romansu. Bardzo chciałam być matką i tylko ty możesz być ojcem mojego dziecka.
- Dlaczego z tego zrezygnowałaś? – dopytywał zaciekawiony
- Bo stwierdziłam, że to będzie nieuczciwe. Chciałam, żebyś sam dojrzał do tej decyzji. Nie potrafiłam zatrzymać cię przy sobie ciążą
- Nie musiałem do niej dojrzewać. Nigdy nie chodziło o Paulinę. Ona nawet przez chwilę nie była dla ciebie konkurencją – zapewnił składając pocałunek na wewnętrznej stronie jej dłoni – Chodziło o firmę i kredyty. Nie mogłem pozwolić, byśmy zostali na lodzie z komornikiem na karku. Mój ojciec nie dał mi przestrzeni na żaden manewr. Musiałem poczekać na odpowiedni moment. 
- Domyśliłam się
- Skoro przeprowadzamy kolejną rozmowę na sto procent, to ja też ci muszę o czymś powiedzieć. Nie dlatego, że boję się, iż kiedyś dowiesz się o tym przypadkiem, że to wypłynie. Po prostu chcę być w stosunku do ciebie szczery i chcę odzyskać wewnętrzny spokój – przyglądała mu się uważnie, podświadomie bojąc się, co może za chwilę usłyszeć – Ja w przeciwieństwie do ciebie nie byłem uczciwy. Przynajmniej nie od początku. Zacząłem się z tobą spotykać z obawy, że razem z Maćkiem przejmiecie firmę – wyznał skruszonym głosem
- Chcesz mi powiedzieć, że udawałeś… - zmarszczyła brwi próbując ułożyć sobie te rewelacje w głowie
- Na początku tak – przyznał i z przestrachem spojrzał w jej smutne oczy. Widział, że ją to zabolało.
- Od kiedy jesteś ze mną tak naprawdę? – wyszeptała – Chcę to wiedzieć – rzekła zdecydowanie – Jak się pierwszy raz kochaliśmy, to czułeś coś, czy perfekcyjnie odgrywałeś swoją rolę? – zapytała, a w kącikach oczu dostrzegł gromadzące się łzy
- To, że cię kocham zrozumiałem nad Wisłą. A w SPA po raz pierwszy uprawiałem seks z miłości. Nie z chęci zaspokojenia pierwotnych potrzeb, ale dlatego, że naprawdę cię pragnąłem. Przepraszam – wyciągnął dłoń, by pogłaskać jej twarz. Ku jego ogromnej uldze nie odsunęła się, ale też nie odwdzięczyła się pieszczotą. Przez dłuższą chwilę przyglądała mu się bez słowa, z nieodgadnionym wyrazem twarzy, jakby przyswajając rewelacje, które chwilę wcześniej usłyszała.
- Ważniejsza od przeszłości jest przyszłość – szepnęła, wtulając się w niego ufnie. Poczuł ulgę.