B

wtorek, 19 stycznia 2016

'Teatrzyk' VII

Gdy wracał ze spotkania z kontrahentem z Danii ujrzał ją po drugiej stronie ulicy. Roześmiana wracała ze spaceru z Dawidem. Uśmiechnął się pod nosem z lekkim pobłażaniem i postanowił zaczekać na nią w apartamencie. Dość długo nie wracała, więc przypuszczał, że para postanowiła zahaczyć jeszcze o hotelowy bar albo kawiarnię. Wróciła godzinę później w wyśmienitym nastroju.
- Chyba źle wybrałaś – tymi słowami przywitał ją w progu. Uśmiechnęła się złośliwie. ‘Czyżby włączyła ci się konkurencja?’
- Chodzi ci o Dawida? – udała zdziwienie – Nie sadzę, świetnie bawię się w jego towarzystwie, czego nie można powiedzieć o tobie. Dostrzega mnie zawsze, a nie tylko wtedy, gdy czegoś potrzebuje. On nie jest interesowny – rzekła z oskarżycielką nutą
- Tylko nie rób sobie wielkich nadziei. Jest gejem – oznajmił z triumfalnym uśmiechem
- Gej to najlepszy przyjaciel kobiety – zdziwił się, że ta informacja zupełnie nie zrobiła na niej wrażenia - Przynajmniej jego intencje od początku do końca są szczere. Rozmawia z tobą, spędza czas, bo cię lubi, a nie dlatego, że chce cię przelecieć
- Masz chłopaka? – zaciekawił się podwijając rękawy białej koszuli
- A to chyba nie jest twoja sprawa – rzuciła w kąt buty i na boso podeszła do stolika, nalewając sobie szklankę wody
- Czyli nie masz – stwierdził pod nosem – Zresztą głupie pytanie, bo gdybyś miała, to z pewnością nie pozwoliłby ci jechać z obcym facetem do Włoch – rozsiadł się na sofie ze szklaneczką whisky
- A ty książkę o mnie piszesz? – obruszyła się
- Nie, tylko zastanawiam się, dlaczego jesteś sama. Rozumiem, że on ciebie zostawił, skoro jesteś teraz taka cięta na facetów. Dureń – dodał po chwili
- Nikt mnie nie zostawił, bo nikogo nie było – spojrzał na nią zdumiony
- Chcesz mi powiedzieć, że nigdy nie byłaś w związku? – zmarszczył brwi
- A to takie dziwne? – jej brwi powędrowały w górę - Nie, nie byłam.
- Ale – chciał coś dodać, ale weszła mu w słowo
- Pierwszy raz widzisz dziewicę, bo masz oczy, jak papież, który słyszy słowo antykoncepcja? – chrząknął zmieszany swoim ostentacyjnym zdumieniem
- Dziwię się, że taka piękna dziewczyna, co prawda z wrednym charakterem, ale to sprawa drugorzędna – machnął ręką - żyje, jakby miała zamiar wstąpić do zakonu – upił kolejny łyk bacznie jej się przyglądając
- No oczywiście, że się dziwisz, bo teraz prawie każda dziewczyna rozkłada przed facetem nogi, w nadziei, że okaże się księciem z bajki, a to tylko stajenny.
- Rozumiem, że ty zamierzasz do emerytury czekać na swojego księcia – zakpił – Szkoda, że Dawid się nie nadaje - prychnął
- Odczep się od tego Dawida! Nie, nie zamierzam czekać na księcia. Może być i stajenny, ale taki, który będzie mnie kochał. Bo ja czekam na miłość. Bo miłość jest najważniejsza – prowokacyjnie spojrzała mu w oczy
- Nieprawda – pokręcił głową - Miłość to bujda. Jest przereklamowana. Taki ideał, którego się pragnie, a którego nigdy się nie osiąga
- Aaaa, rozumiem, że mówisz to z własnego doświadczenia. No jeżeli dla ciebie wzorem idealnego związku jest twoja relacja z Klaudią, to ja gratuluję! – lekceważąco zaśmiała się pod nosem
- Co masz do mojej relacji z Klaudią? – rzekł prowokując ją do dalszej dyskusji
- Nic – wzruszyła ramionami - Jesteście siebie warci. I ty i ona. Ona jest z tobą dla kasy i kontaktów. Ty z nią dla seksu i tego, że ładnie razem wyglądacie na ściankach. A no i jeszcze dlatego, że już wypada się ożenić.
- Co złego widzisz w ściankach? – szczerze się zdziwił
- Nic. Tylko to takie puste. Ale każdy robi to, co lubi. Ja tam bym nie chciała, żeby o moim życiu czytało pół Polski. Pasujecie do siebie idealnie. Trafił swój na swego – czyżby nuta pogardy? - Wróżę wam świetlaną przyszłość. Pusty związek na bazie pozorów.  Udajecie, że wam na sobie zależy, udajecie, że się kochacie, udajecie, że jesteście ze sobą szczęśliwi – wyliczała krążąc po pokoju
- A ty jesteś ekonomistką, czy psychologiem? Przypominam ci, że zabrałem cię tutaj, żebyś mi pomogła a nie zaserwowała głęboką analizę psychologiczną z pakietem porad! – wysyczał. Nie znosił, gdy ktoś go ocenia, a co gorsza, gdy ma rację. Chwycił swoją marynarkę i bez słowa wyszedł z pokoju. Ciszę przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Sprawdziła telefon i otworzyła wirtualną kopertę, pod którą widniało imię jej przyjaciółki. ‘Ale jesteś małpa! Nawet nie dajesz mi znaku życia, a mnie tu skręca z ciekawości! No chyba, że pan Dobrzański skupił na sobie całą Twoją uwagę, więc ci wybaczę… :D’. Odpisała jej krótko ‘Faceci są interesowni. Przystojni faceci są jeszcze bardziej interesowni’. Po chwili przyszła odpowiedź ‘Widzę, że tam u Was iskrzy. Z wypiekami na twarzy czekam na relację z wybuchu tego pożaru'. Czytając te dwa zdania zdążyła przekląć pod nosem i wywrócić oczami. Postanowiła darować sobie dalszą wymianę wiadomości. Jej przyjaciółka w kwestii Dobrzańskiego była nieobiektywna. Nie miała pojęcia, jaki potrafi być beznadziejny.

Nie było już go dobrych kilka godzin. Zbliżała się pora kolacji, a ona postanowiła na niego nie czekać i nie umartwiać się jego nieobecnością, jak stęskniona żona. ‘Jest już dużym chłopcem. Wie, co robi’. Przypadek lub nie, sprawił, że przed wejściem do restauracji spotkała Dawida. Ucieszyła się na jego widok i dziękowała mu, że dotrzyma jej towarzystwa podczas tego posiłku. Na pytanie o Marka, odpowiedziała, że poszedł na spotkanie z kontrahentem, które się przeciąga. Śmiała się głośno, gdy przystojny PR’owiec sypał anegdotami, jak z rękawa, a siedząca w pobliżu Klaudia z Fabio przyglądała się im z zaciekawieniem i uśmiechem pełnym satysfakcji. Najwyraźniej podobało jej się, że Cieplak zamiast z Markiem, świetnie bawiła się z blondynem. Gdy wyszła na moment do toalety natknęła się w korytarzu na wracającego ze spaceru Marka. Z dłońmi wciśniętymi w kieszenie spodni i strapionym wyrazem twarzy zmierzał w kierunku schodów.
- Czyżby kłopoty w raju? – zapytała ze złośliwym uśmieszkiem
- O co ci chodzi? – obrzucił ją nieodgadnionym spojrzeniem i niecierpliwie przestępował z nogi, na nogę. Jeszcze wczoraj skakałby z radości, że spotkali się przypadkowo. Dziś miał ochotę jak najszybciej skończyć tę konwersację.
- Twoja kochanka świetnie się bawi w towarzystwie tego gogusia, którego tutaj ze sobą przywlokłeś
- Zajmij się lepiej swoim Fabio – wycedził i zniecierpliwiony przywołał windę
Gdy znalazł się w apartamencie pospiesznie pozbył się ubrania i skierował do łazienki. Marzył o gorącym prysznicu. Chciał jak najszybciej zasnąć, by przestać choć na chwilę myśleć o swoim życiu. Wbrew pozorom, ta wczorajsza i dzisiejsza wymiana zdań z Ulą dużo mu uświadomiła. Ta pyskata dziewczyna na wiele spraw otworzyła mu oczy.

sobota, 16 stycznia 2016

'Teatrzyk' VI

W długiej sukni w kolorze czerwonego wina prezentowała się zjawiskowo. Do tego idealnie dobrane dodatki i wieczorowy makijaż. Marek ubrany w czarny smoking już na nią czekał. U jego boku miała reprezentować na dzisiejszym pokazie firmę. Tak, piątkowy wieczór miał być w Mediolanie dniem firmy Febo&Dobrzański. Wraz z prezesem witała przybyłych gości, wśród których znalazła się również była twarz firmy z partnerem. Marek przywitał ją cmokając w policzek, niechętnie wyciągnął rękę w stronę Fabio. Panie natomiast wymieniły się tylko sztucznymi uśmiechami, Włoch uścisnął wyciągniętą rękę Cieplak. Pokaz przebiegł zgodnie z planem, kolekcja została przyjęta bardzo entuzjastycznie, a Pshemko z udawaną skromnością kłaniał się na scenie, wśród gromkich braw. Przez następne czterdzieści minut Dobrzański wraz z Mistrzem udzielali wywiadów zagranicznym mediom modowym. Uli towarzystwa dotrzymywał Dawid, dyrektor PR, niewiele od niej starszy, roześmiany blondyn. Pili razem wino, dyskutując na przeróżne tematy i zajadając się przygotowanymi przekąskami. Dawid był ciekawym rozmówcą i dobrym słuchaczem, a jak się okazało również świetnym tancerzem. Marek wciąż szczerzył się do kamery, gdy blondyn wyciągnął ją na parkiet. Wirowała, czując się zupełnie beztrosko. Wtem usłyszała ‘odbijany’ i wylądowała w ramionach Dobrzańskiego. Przycisnął ją mocno do siebie, jakby pragnąc zaznaczyć stan posiadania. ‘Typowy samiec’ przemknęło jej przez myśl. Dobrzański wpatrywał się w jej oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przez dość długą chwilę mierzyli się spojrzeniami. Aż wreszcie ją pocałował. Całował czule, niespiesznie, jakby delektując się tą chwilą. Zawładną jej ciałem i umysłem. Nie wiedziała, czy zrobił to, bo Klaudia była w pobliżu, czy z innych pobudek i w tym momencie naprawdę nie chciała się nad tym zastanawiać. Na moment kompletnie straciła głowę. ‘Ślicznie dzisiaj wyglądasz’ szepnął wprost do jej ucha, gdy wreszcie oderwał się od jej czerwonych warg. Nie wiedziała, czy przytuleni tańczyli kilka minut, czy kilkanaście. Aż nagle przyszło zmęczenie i potrzebowała chwili oddechu. Zaprowadził ją w stronę baru zamawiając dwa kieliszki szampana. Dołączył do nich rozradowany Pshemko.
- Ach, jak ja jestem szczęśliwy! Naprawdę nie spodziewałem się takiego gorącego przyjęcia. Ale najważniejsze, że Pshemko znów pokazał klasę, że nikt o Pshemko nie zapomni! I niech się wstydzą te wszystkie pismaki, które wróżyły mi koniec, że jest nic nie potrafię, że nie mam świeżego spojrzenia, że nie potrafię wyznaczać trendów. I co? Ha! - aż podskoczył - Victoria! Ale dość o mnie, bo ja jestem z natury skromnym człowiekiem. Urszula wygląda dzisiaj zjawiskowo! Naprawdę, ta kreacja prezentuje się na Urszuli idealnie, jakby wprost była stworzona dla Urszuli. Ma Urszula świetny gust!
- To Marek wybierał - była wyraźnie speszona tymi zachwytami
- Marek ma świetny gust! I nie chodzi mi tylko o kreację - wymownie spojrzał na prezesa, który uśmiechnął się z satysfakcją 
- Przepraszam was na moment. Muszę pokręcić się wśród gości, żeby nie czuli się zaniedbani – posłał im przepraszający uśmiech – Zaraz wracam – szepnął w stronę Uli. Zniknął pośród tłumu.
- Urszula z Markiem pięknie razem wyglądają. Para jak z obrazka. Pasujecie do siebie idealnie! Dobrzańscy wiedzą, co dobre. Krzysztof, ojciec Marka też wybrał wyjątkową kobietę. Urszula oczywiście zna Krzysztofa i Helenę - przyjrzał jej się badawczo. Chrząknęła
- Nie miałam jeszcze okazji - uśmiechnęła się niewyraźnie
- Wszystko przed Urszulą. Marek pewnie chciał się nacieszyć swoim szczęściem, trochę ukryć go dla siebie, tak zwykle bywa na początku. Ale widzę, jak się tobą szczyci, widzę, jak na ciebie patrzy. Pokazał się tutaj z tobą, więc kwestią czasu jest, jak przedstawi Urszulę rodzicom - wyrokował - Urszula rozkochała w sobie Marka! 'Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz'. Posłała projektantowi wymuszony uśmiech. Na szczęście Mistrz został poproszony o jeszcze jeden wywiad i mogła wreszcie odetchnąć.
Przedłużająca się nieobecność Marka zaczęła ją niepokoić. Wspinając się na palce powiodła wzrokiem po sali i dostrzegła go po drugiej stronie. Tańczył z Klaudią.
- Cieplak wykonała zadanie, Cieplak może odejść – mruknęła do siebie pod nosem. Zamówiła kolejny kieliszek alkoholu. Mimo wszystko postanowiła się tego wieczoru dobrze bawić. Nieocenione okazało się towarzystwo Dawida, który bardzo szybko do niej dołączyć. Najpierw przy barze, a później znów na parkiecie. Pośród tłumu nie próbowała już odszukać Marka. I on jej nie szukał. Gdy chwilę po północy, na lekkim rauszu, wróciła do ich apartamentu jego jeszcze nie było. Zasnęła w ubraniu.

- Widzę, że świetnie się wczoraj bawiłaś – rzucił z nutą kpiny, gdy w pogniecionych ubraniach i potarganych włosach znalazła się w saloniku w poszukiwaniu butelki wody. Dobrzański wypoczęty, po prysznicu i przebrany w jeansy i koszulę w kratę pił sok owocowy. Odgarnęła dłonią grzywkę i stanęła w walecznej pozie
- Ty chyba też – wycelowała w niego palcem – Bo jak wróciłam, to cię jeszcze nie było
- Oho, zaczynają się teksty zazdrosnej żony po pięciu latach pożycia – zironizował. Kompletnie nie potrafiła go rozgryźć i nawet nie próbowała
- Nie. Rób sobie co chcesz – machnęła ręką - Tylko jak się na coś umawiasz, to dotrzymuj słowa – rzekła z żalem - Poszłam tam z tobą, a później poczułam się, jak zbędny przedmiot. Tak się po prostu nie robi – lekko się skrzywił
- Faktycznie, trochę głupio wyszło – przyznał – Przepraszam
- Głupio wyszło, gdy wepchniesz się w kolejkę przed kobietę w ciąży albo honorowym krwiodawcą.  Po raz kolejny mnie poniżyłeś. Jestem niepotrzebnym przedmiotem, który sobie używasz, gdy masz taki kaprys, a później wyrzucasz, gdy ci się już nie przyda. A ja też mam jakieś uczucia – mruknęła i chwytając butelkę wody ruszyła w stronę łazienki. Nie odzywał się już, bo wiedział, że ma sporo racji. Jej rola od początku była jasno określona, jednak zachowywał się w stosunku do niej mało taktownie.

Gdy schodziła na śniadanie, zobaczyła, że Dobrzański rozmawia z Klaudią w holu. Pewnym krokiem ruszyła w ich kierunku
- Tu jesteś kochanie – podeszła do nich wpijając się w jego usta. Był kompletnie zaskoczony, ale odwzajemnił pocałunek – Wszędzie ciebie szukam. Zamek w walizce mi się zaciął, pomożesz mi? – zapytała przesłodkim głosikiem
- Jasne – wydukał zdezorientowany. Ostentacyjnie chwyciła się go pod ramię i nie pozwalając pożegnać się z Klaudią zaciągnęła na górę, zajmując jakąś bezsensowną rozmową. Już w połowie schodów odzyskał rezon i zatrzymał się obrzucając ją złowrogim spojrzeniem
- Co to miało być? – syknął
- Sam mówiłeś, że odrobina zazdrości wyjdzie tylko na dobre – zrobiła minę niewiniątka
- Miałaś mi pomóc ją odzyskać, a nie przeszkadzać – wyartykułował
- Sam nie wiesz, czego chcesz – wzruszyła ramionami i poszła przed siebie. Miał rację, chciała przeszkodzić. Chciała zrobić mu na złość i pokazać swoją wyższość nad Klaudią. Udało się jedno i drugie, punkt dla niej.  

- Wychodzisz gdzieś? – zapytał zdziwiony, gdy tuż po śniadaniu zaczęła wyraźnie przygotowywać się do wyjścia
- Ten wyjazd miał być dla mnie pracą, ale i przyjemnością. Nie zamierzam całymi dniami siedzieć w hotelu. Zgodnie z twoją sugestią chcę trochę zwiedzić miasto. Nigdy jeszcze nie byłam we Włoszech – wyjaśniła wrzucając do niewielkiej torebki błyszczyk i telefon.
- To chodź, oprowadzę cię – zadeklarował chcąc nieco załagodzić sytuację – Spotkanie mam dopiero o czternastej, więc jest jeszcze trochę czasu – zaskoczyła ją ta propozycja, ale postanowiła skorzystać. Może podczas tego spaceru dowie się czegoś ciekawego. W głębi duszy musiała przyznać, że intrygowała ją ta jego niejednoznaczność. Potrafił być bezczelnym chamem, by po chwili zmienić się w milutkiego dżentelmena. Poza tym skłamałaby, gdyby powiedziała, że kompletnie nie interesuje jej ta pokręcona relacja Dobrzański-Nowicka. Gdy tylko wyszli z pokoju chwycił ją za rękę. Obrzuciła go gniewnym spojrzeniem – No co? Pshemko po śniadaniu też się miał wybrać na spacer. Nie wiadomo na kogo trafimy – wąskimi uliczkami prowadził ją w kierunku Katedry Mediolańskiej opowiadając o mijanych budynkach i znanej sobie historii miasta.
- Skąd tak dobrze znasz to miejsce? – zapytała, będąc pod wrażeniem, jak dobrym jest przewodnikiem
- W dzieciństwie często przyjeżdżałem tu z rodzicami na wakacje. Mieszkali tu ich przyjaciele, rodzina Febo, która w końcu przeniosła się do Warszawy i tam razem otworzyli dom mody. Poza tym w ubiegłym roku mieszkała tu Klaudia. Dość często ją odwiedzałem. W tym roku podpisała kontrakt w Paryżu
- To wy byliście razem na odległość? – zdziwiła się. Spojrzał na nią zaskoczony jej reakcją
- A co w tym dziwnego? Ona miała swoje życie, ja swoje. Spotykaliśmy się wtedy, gdy się za sobą – chrząknął wymownie - stęskniliśmy. Chyba tak jest najlepiej. Nie ograniczaliśmy się, nie przytłaczaliśmy swoją obecnością. Układ idealny.
- No właśnie. Układ, a nie prawdziwy związek – mruknęła
- O co ci chodzi? – naskoczył na nią
- O nic. Po prostu jak się z kimś jest, to chcesz z tą osobą spędzać każdą chwilę, tęsknisz, gdy nie widzisz jej dłużej niż kilka godzin, zastanawiasz się, czy będąc daleko jest szczęśliwa, czy czuje się dobrze – przysłuchiwał się jej ze zmarszczonymi brwiami – Kochasz ją? – kompletnie zaskoczyła go tym pytaniem. Milczał dłuższą chwilę
- Jeszcze wczoraj powiedziałbym ci, że tak
- A teraz?
- A teraz nie wiem. Bo ja chyba tak naprawdę nie wiem, czym jest miłość – szepnął zamyślony – Chyba jej się oświadczę. Co o tym myślisz? – zapytał obrzucając jej twarz wciąż lekko nieobecnym wzrokiem
- Kobieta cię zostawiła, teraz ostentacyjnie obściskuje się na twoich oczach z innym, a ty zamierzasz się jej oświadczyć? – zapytała będąc wciąż w głębokim szoku. ‘Pierwszy raz spotykam faceta, który praktycznie w jednym zdaniu stwierdził, że chyba nie kocha kobiety, której zamierza się oświadczyć. Albo ja jestem nienormalna, albo z nimi jest coś nie halo’ – Powiesz mi, dlaczego cię zostawiła? – wlepiła w niego swoje przenikliwe spojrzenie. Chwile milczał nim rozpoczął swoją opowieść
- Klaudia uznała, że nie jest dla mnie ważna, że mi na niej nie zależy, że się nie stęskniłem – odparł, przysiadając na betonowych schodach i przeczesał dłonią włosy – Nie widzieliśmy się prawie dwa miesiące. Ja miałem gorący okres w firmie, ona kalendarz wypełniony sesjami. Zbliżały się jej urodziny. Umówiliśmy się, że spędzimy ten weekend razem. Mieliśmy lecieć na dwa dni do Barcelony. Już byłem spakowany, prawie w drodze na lotnisko, gdy zadzwoniła mama, że ojciec trafił do szpitala. Od lat choruje na serce – wyjaśnił – Zamiast w Barcelonie wylądowałem na oddziale kardiologii. Zadzwoniłem do niej, ale nie chciała słuchać wyjaśnień. Ponoć ją zwiodłem i szukałem tylko wykrętu. Poleciała sama, oznajmiając mi, że to koniec. Ja naprawdę chciałem tam z nią jechać – westchnął
- Dlaczego z nią byłeś, skoro nie jesteś pewny, czy ją kochasz? – zapytała siadając obok
- Łączą nas wspólne plany i wspólna przeszłość. Jesteśmy razem prawie cztery lata. Co prawda ostatnie trzy na odległość, ale zwykle czas rozłąki nadrabialiśmy intensywnie w łóżku.
- Aha, i twoim zdaniem wspólne plany i przeszłość są najważniejsze
- Mam już trzydzieści pięć lat. To już powoli ten moment, kiedy wypada mieć żonę. Planowałem się z nią ożenić za rok, może półtora. Teraz się zastanawiam, czy tego nie przyspieszyć.
- A może to wcale nie jest ta kobieta? – zapytała zasiewając w jego umyśle ziarno niepewności
- Dobrze nam razem w łóżku, względnie się dogadujemy, kiedy jesteśmy razem. Każdą małą sprzeczkę potrafię załagodzić złotą bransoletką lub kolczykami. Czego chcieć więcej? – wzruszył ramionami
- Może miłości?
- Nie wierzę w miłość. Te wszystkie motyle w brzuchu to jakaś tania opera mydlana – prychnął – Skoro do tej pory żadnej nie pokochałem, a z Klaudią wytrzymałem najdłużej… - zastanawiał się, jakby chcąc na siłę utwierdzić się w przekonaniu, że dobrze robi
- Zostawiła cię, znalazła sobie kochanka, a ty wciąż chcesz z nią być? – dziwiła się. Miała na końcu języka pytanie, czy mężczyźni naprawdę lubią używane modele, ale darowała sobie. Otworzył się przed nią, nie chciała tej rozmowy zepsuć jakąś złośliwą uwagą. Pierwszy raz rozmawiali ze sobą tak szczerze.
- Po co niszczyć coś, do stosunkowo dobrze funkcjonuje od lat? Ten pocieszyciel to jej próba odegrania się na mnie, ukarania za to, że wtedy nie przyjechałem do niej. To nic poważnego, widzę to
- Wiesz, gdzie wtedy było jej miejsce? U twojego boku, na szpitalnym korytarzu. Powinna rzucić wszystko i przyjechać do ciebie, bo jej wtedy potrzebowałeś. I dziwię się, że chcesz być z kobietą, która nie widzi nic więcej, poza czubkiem własnego nosa – rzuciła i nie zwracając na niego uwagi ruszyła wolnym krokiem przed siebie. Tą rozmową dała mu dużo do myślenia. Wrócili do hotelu oddzielnie.

wtorek, 12 stycznia 2016

'Teatrzyk' V

Po powrocie ze śniadania zajęła się czytaniem książki. Całe szczęście, że zabrała dwie dość obszerne lektury, bo inaczej zanudziłaby się tu, jak mops. On posiedział chwilę na sofie z tabletem, by później skupić się na pliku dokumentów, które przywiózł ze sobą. Chwilę przed dwunastą zadeklarował, że wychodzi na spotkanie do hotelowej kawiarni. Wydał jej również polecenie, żeby przygotowała się na wieczór, bo będą jeść kolację z jego trzema kontrahentami. Lektura szybko ją znudziła i postanowiła przejść się i zwiedzić najbliższą okolicę. Wychodząc z budynku minęła ogródek hotelowej kawiarni. Przy jednym ze stolików dostrzegła Marka w towarzystwie Klaudii. Poczuła w środku dziwne ukłucie. Na pewno nie była to zazdrość. Bardziej żal, że ją oszukał. ‘Przecież doskonale wiem, po co tu przyjechaliśmy. Po co mnie oszukuje? Jaki ma w tym cel?’ Gdy wróciła po dwóch godzinach wyciągnięty na sofie czytał włoskie wydanie gazety ekonomicznej.
- Jak się udało spotkanie? – zapytała z pozoru od niechcenia
- Dziękuję, bardzo udane – mruknął nawet na nią nie spoglądając – Ubierz się jakoś seksownie. Od tej kolacji wiele zależy.

Nie zamierzała ubierać tych skąpych sukienek, które dla niej przywiózł. Wybrała małą czarną ze swojej walizki. Krótka, do połowy uda, zabudowana z przodu, za to z obiecującym rozcięciem na plecach, sięgającym od szyi aż do pasa. Dobrzański spojrzał na nią z uznaniem, kiwając głową z aprobatą, że akceptuje jej wybór.
Gdy podjechali taksówką do śródziemnomorskiej, eleganckiej restauracji w centrum Mediolanu, jego towarzysze już czekali. Trzech mężczyzn w eleganckich garniturach - dwóch Włochów i Rosjanin. Czuła się skrępowana, widząc trzy pary wlepionych w nią oczu. Wszyscy trzej witając się z nią mieli niemal na twarzy wypisane, że gdyby mogli najchętniej rozebraliby ją na środku tego lokalu. Posłała nawet Dobrzańskiemu błagalne spojrzenie, ale udał, że go nie widzi. Co gorsza zamiast zatrzymać ją przy sobie, specjalnie posadził ją pomiędzy Pablo i Saszą. Odetchnęła z ulgą, gdy po krótkiej kurtuazyjnej konwersacji w języku angielskim, w której niezbyt chętnie brała udział, panowie skupili się na interesach. Niestety wszystkie kwestie ustalili podczas przystawki i dania głównego. Gdy nadszedł czas na deser atmosfera wyraźnie się rozluźniła, a uwaga mężczyzn znów skupiła na niej. Sasza w dość nachalny sposób jej się narzucał, opowiadając jakieś durne historyjki opierając się jedną ręką o jej krzesło i od czasu do czasu niby przypadkiem zahaczając wskazującym palcem o jej szyję i nagie plecy. Początkowo to ignorowała i z wymuszonym uśmiechem prowadziła z nim konwersację, ale gdy jego dłoń pod osłoną obrusa znalazła się na jej łydce, i zaczęła sunąć w górę nie wytrzymała i jak oparzona zerwała się z miejsca. Przeprosiła towarzystwo i oznajmiła, że musi przypudrować nosek. Nim odeszła zdążyła jeszcze posłać Dobrzańskiemu wściekłe spojrzenie. Spuścił wzrok, jakby przyznając się do winy. Na szczęście jej męki nie trwały długo. Po powrocie z ulgą stwierdziła, że na stoliku nie pojawiła się nowa butelka alkoholu, a Marek poprosił obsługę o przygotowanie rachunku. Niezbyt miło pożegnała jego towarzyszy i zniecierpliwiona oczekiwała na zamówioną taksówkę, gdy on regulował należność. Przez całą drogę nie odezwała się do niego słowem. Prawie się trzęsła ze zdenerwowania. Doskonale wiedział, że wybuchnie, gdy zamknął się za nimi drzwi apartamentu
- Wykorzystałeś mnie! – krzyknęła od samego progu i strzeliła go w pysk. Wiedział, że mu się należało - Nie dość, że początkowo czułam się jak kwiatek do kożucha, to później ten oblech zaczął się do mnie ostentacyjnie przystawiać i dobierać! A ty nie reagowałeś! – wrzasnęła z ogromnym żalem i rozczarowaniem. Unikał jej spojrzenia. Nie miał się nawet jak bronić. We wszystkim miała rację. Wiedział, że zachował się jak ostatni sukinsyn, ale te kontrakty naprawdę były wiele warte - Na to się nie umawialiśmy! – syknęła – Miałam udawać przed Klaudią, ale nie robić za dziewczynę do towarzystwa! Za kogo ty mnie masz? – pokręciła głową z rezygnacją. Nawe nie próbowała ukryć, że miała łzy w oczach - Pozwoliłbyś, żeby tak obmacywali Klaudię?
- Przepraszam – szepnął cicho ze spuszczoną głową
- W dupie mam twoje przeprosiny! – prychnęła - Doskonale wiedziałeś w jakim charakterze mnie tam zabierasz. Potraktowałeś mnie, jak tanią dziwkę, która nie zasługuje na odrobinę szacunku! Nikt nigdy mnie tak nie upokorzył – starła słoną kroplę, która spłynęła po jej policzku. Widząc jej łzy poczuł się jak ostatni palant – Nawet nie chce mi się na ciebie patrzeć, więc bądź łaskaw spać dzisiaj na kanapie – wchodząc do łazienki trzasnęła drzwiami. Pokornie zabrał swoją poduszkę i ulokował ją na sofie. Miał wyrzuty sumienia, że tak ją potraktował, i że nie reagował w czasie kolacji, gdy posyłała mu błagalne spojrzenia. Miała być jego tajną bronią. Piękna, inteligentna, która miała oczarować jego towarzyszy. A później to wszystko wymknęło się spod kontroli. Jak mało która dziewczyna zasługiwała na szacunek.

Po przebudzeniu na miejscu jego poduszki leżał duży bukiet białych róż. Przyglądała się kwiatom beznamiętnym wzrokiem. Po kilku minutach usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Pojawił się w progu.
- Przyniosłem ci śniadanie, bo pewnie nie będziesz miała ochoty zejść na dół – położył tacę na pościeli i przysiadł na skraju łóżka – Chciałem cię jeszcze raz bardzo przeprosić. Zachowałem się, jak ostatni dupek.
- Chciałabym, żebyś zarezerwował mi bilet do Polski – rzekła zachrypniętym głosem – Oddam ci pieniądze, które mi dałeś. Za podróż ci nie zwrócę, bo mnie po prostu na to nie stać – usiadła, podkulając nogi
- Proszę cię zostań – przykrył jej dłoń swoją – Obiecuję, że taka sytuacja już nigdy się nie powtórzy. Mam jeszcze jedno spotkanie, ale pójdę na nie sam. Będziesz mi towarzyszyć tylko podczas spotkań z ludźmi z FD i Klaudią. Proszę cię – przez chwilę przyglądała mu się bez słowa, smutnym wzrokiem – Nawet nie zwiedziłaś jeszcze Mediolanu – zachęcał
- Ok – westchnęła - ale dzisiaj chcę zostać w łóżku
- Dobrze. Zamówimy sobie obiad do pokoju – wszedł na łóżko, siadając obok niej i opierając się o wezgłowie – Może obejrzymy jakiś film?
- A ty nie masz żadnych spotkań? – zaciekawiła się upijając łyk kawy
- Dziś nie – odparł kradnąc jej małe gronko winogron 
- A Klaudia?
- Klaudia nie zając, nie ucieknie – uśmiechnął się do niej
Spędzili całkiem udane kilka godzin. Dla rozluźnienia atmosfery wybrał angielską komedię, o której później długo rozmawiali. Dobrzański okazał się całkiem zabawnym i inteligentnym towarzyszem dyskusji. Złość powoli jej przechodziła i choć w głębi duszy wciąż czuła się skrzywdzona, to postanowiła już nigdy nie wracać do tego incydentu.

W drodze na śniadanie dopadł ich Pshemko, który nawet nie pytając o pozwolenie, dosiadł się. Pałaszując swój jogurt ze świeżymi kawałkami truskawek i bananów rozwodził się nad pokazem, który miał się odbyć wieczorem. Marek starał się go uspokajać, że wszystko przebiegnie zgodnie z planem, a on po raz kolejny będzie święcił triumfy. Trochę to wyciszyło skołatane nerwy Mistrza, który nade wszystko ubolewał, że Włosi nie potrafią przyrządzić dla niego odpowiedniej gorącej czekolady ze szczyptą chilli, co źle wpływało na jego samopoczucie i pracę. Ula tymczasem przysłuchiwała się rozmowom prowadzonym przy sąsiednim stoliku, który zajmowały modelki FD i Klaudia. Blondynka celowo postanowiła się dosiąść do koleżanek. Miała nadzieję, że gdy prezes ze swoją lubą opuszczą już jadalnię uda jej się dopytać modelki o brunetkę i jej relację z Dobrzańskim. Tymczasem paplała bez ładu i składu o głupotach, a Ula słysząc tę denną konwersację sąsiadek tylko wywracała oczami. Blondynka przechwalała się, jaka to jest rozchwytywana we Francji, jak to wszystkie domy mody chcą z nią współpracować. Na pytanie o partnera szczebiotała, że Fabio jest strasznym śpiochem i wypoczywa po ich gorącej nocy. Ula z trudem powstrzymywała się od parsknięcia śmiechem i w głębi serca cieszyła się, że Marek, zajęty uspokajaniem Pshemko, tego nie słyszał. Jeszcze by się biedak zakrztusił sokiem grejpfrutowym, który właśnie dopijał. Nowicka ignorując pytania koleżanek o najnowsze trendy w manicure, swoim piskliwym głosikiem kontynuowała zachwyty nad nowym kochankiem i jego koneksjami. Ula darowała sobie dalsze podsłuchiwanie tej żenującej konwersacji. Utwierdziła się tylko w przekonaniu, że jej pierwsze wrażenie było jak najbardziej słuszne. Klaudia nie była głupią blondynką. Klaudia idealnie odzwierciedlała stereotypową modelkę, która jest pusta, głupiutka i interesowna. Coraz bardziej dziwiła się, że Marek wybrał właśnie ją. Nowicka nie reprezentowała sobą nic więcej oprócz seksownego ciała, a przecież sam podkreślał, że lubi inteligentne kobiety. Blondynka z pewnością do takich nie należała. Postanowiła zapytać go o to, w windzie.
- Powiedziałeś mi na początku znajomości, że lubisz inteligentne kobiety
- Bo to prawda – odparł nie bardzo wiedząc do czego zmierza
- To dziwię się, dlaczego wybrałeś Klaudię – skupił na niej swój wzrok – Przysłuchiwałam się jej rozmowie podczas śniadania – zaśmiała się pod nosem – Jej IQ jest na poziomie małpy – widziała, jak się w nim zagotowało
- Nie płacę ci za to, żebyś ją obrażała, ale za to, żebyś pomogła mi ją odzyskać – syknął przez zaciśnięte zęby i pierwszy wyszedł z windy

niedziela, 10 stycznia 2016

'Teatrzyk' IV

Przejrzała się w lustrze i stwierdziła, że efekt jest imponujący. Sukienka leżała idealnie. Tuż przed kolano, z dekoltem w kształcie litery V i subtelnym rozcięciem na plecach. Musiała przyznać, że Marek ma świetny gust, chociaż miała ochotę zgłosić zastrzeżenia widząc w walizce dwie bardzo skąpe sukienki. Postanowiła jednak nie robić draki i nie dyskutować na zapas. ‘Może wcale nie będę musiała ich zakładać. Przecież nie pójdę w takiej mini na bal zamykający całą tę maskaradę’. Dobrała do tego czarne szpilki, o których Marek również pomyślał, założyła na nadgarstek skromną srebrną bransoletkę, którą dostała od rodziców na osiemnaste urodziny i wykonała delikatny makijaż. Zdziwiła się, gdy w walizce, którą jej wręczył znalazła nawet kosmetyczkę wyładowaną po brzegi szminkami w różnych kolorach, pudrami, cieniami i podkładami. Ona zabrała ze sobą jedynie dwa lakiery do paznokci, czarny tusz do rzęs i bezbarwny błyszczyk. Jednak już na miejscu zdała sobie sprawę, że sama ze sobą będzie się źle czuła pośród tych wszystkich wyfiokowanych kobiet. Musiała o siebie zadbać.
- Ślicznie wyglądasz – skomplementował ją, gdy tylko wyszła z łazienki. Już na nią czekał w czarnym garniturze, białej koszuli i krawacie w kolorze jej sukienki – Panie przodem – przepuścił ją w drzwiach i splótł ich dłonie w mocnym uścisku. Gdy zjechali na partner przed salą, w której miała odbywać się kolacja powitalna panował tłok i gwar. Widziała, że próbował w tłumie wyszukać swoją eks, ale postanowiła się nie wtrącać. Jej zdaniem obrał złą taktykę, ale to było jego życie i jego związek. Ona miała odegrać w nim tylko epizodyczną rolę. Przedstawił ją kilku osobom, które mijali. Jakie to szczęście, że biegle znała angielski. Przynajmniej nie musiała się kompromitować i jedynie głupkowato uśmiechać nie rozumiejąc słowa. Dostrzegła kilka zachwyconych męskich spojrzeń i damskie, pełne zazdrości i zawiści. Rzeczywiście u boku Marka prezentowała się zjawiskowo. I wtem wyrosła przed nimi atrakcyjna blondynka uwieszona na ramieniu śniadego i dobrze zbudowanego bruneta.
- Witaj Marco – rzekła przesłodkim głosem i obrzuciła Ulę spojrzeniem pełnym pogardy
- Klaudia? – perfekcyjnie odegrał zaskoczenie – Nie sądziłem, że też tutaj będziesz. Byłem przekonany, że w związku ze zmianami w życiu prywatnym – spojrzał na Włocha z wyraźną niechęcią – będziesz wypoczywać w jakimś egzotyczny kraju, a nie męczyć się tutaj
- Doskonale wiesz, że uwielbiam takie imprezy. Nie mogę wypaść z obiegu, a to najważniejszy event modowy w tej części Europy.
- Ooo, przepraszam za mój brak kultury. Nie przedstawiłem was sobie. Kochanie, poznaj proszę Klaudię Nowicką, twarz kolekcji Febo&Dobrzański dwa tysiące jedenaście i dwanaście. A to Ula Cieplak – mocniej przycisnął ją do swego boku. Ula wyciągnęła rękę, którą modelka niechętnie uścisnęła krzywiąc się w czymś, na kształt uśmiechu. Ula za to promieniała. Nowicka w rewanżu przedstawiła im Fabia, który wydawał się być znudzony tą krótką konwersacją w języku, którego kompletnie nie znał – Wybaczcie, Pshemko czeka – posłał im szeroki uśmiech i przepuszczając Ulę przodem ruszył w stronę właściwego stolika
- Szybko się pocieszyłeś – usłyszał za sobą głos Klaudii. Przystanął na moment i uśmiechając się półgębkiem rzucił
- Nie szybciej, niż ty.
Wbrew wcześniejszym obawom cały wieczór doskonale się bawiła. Zarówno w towarzystwie Dobrzańskiego, który nadmiernie jej nadskakiwał wiedząc, że jest bacznie obserwowany przez blondynkę z sąsiedniego stolika, jak i jego współpracowników. Świetnie odnalazła się wśród pracowników Febo&Dobrzański. Pshemko spoglądał na nią z wyraźną sympatią, a widząc ją w tej śliwkowej sukience przebąkiwał nawet, że Ula będzie jego muzą przy tworzeniu nowej kolekcji. Marek czuł wyraźną dumę, że dobrze wybrał i zdecydował się na zatrudnienie Ulki do tego przedstawienia. Po części oficjalnej kolacji dj zaczął puszczać nieco głośniej muzykę zachęcając do tańca. Marek niezwłocznie wyciągnął ją na parkiet. Kładąc dłonie zdecydowanie niżej, niż powinien przyciągnął ją do siebie.
- Zerknij, czy nam się przygląda – wyszeptał do jej ucha, przy okazji muskając wargami jej szyję. Mruknęła potwierdzając jego przypuszczenia. Dłużej nie zwlekł. Najpierw krótko cmoknął jej usta, dając wyraźny sygnał, by przygotowała się na ciąg dalszy. Po chwili złączył ich wargi w namiętnym pocałunku, wplatając dłonie w jej idealnie ułożone włosy. Dobrze, że trzymał ją w ramionach, bo aż zakręciło jej się w głowie. Jeszcze nikt, nigdy jej tak nie całował. Przestali poruszać się w takt muzyki. Stali pośrodku parkietu całując się żarliwie, przyciągając uwagę zebranych gości. Gdy oderwał się od niej, oddychała ciężko i rozbieganym wzrokiem powiodła po sali. Ciężko jej było skupić myśli na tym, co działo się w koło. Pociągnął ją za rękę w stronę wyjścia. Klaudia odprowadziła ich do drzwi spojrzeniem ciskającym piorunami.

Gdy zamknęły się drzwi od ich apartamentu ściągnął marynarkę i poluzował krawat.
- Zaliczyliśmy bardzo udany debiut – uśmiechnął się szeroko – Wychodząc widziałem minę Klaudii. Była wściekła – zaśmiał się po nosem – Niemniej chyba będziemy musieli poćwiczyć, bo słabo się angażujesz w te pocałunki.
- Chciałbyś. Nic nie będę z tobą ćwiczyć – prychnęła – Podobno w pokoju miałam być nietykalna – zauważyła
- Swoją drogą widziałaś tego jej Fabio? – rzekł z wyraźną niechęcią, szukając w braku ulubionych trunków – Skąd ona go wytrzasnęła? – nalał sobie szklaneczkę – Chcesz?
- Nie, dziękuję, mam słabą głowę. Dzisiejsze wino do kolacji mi wystarczy – mruknęła ściągając szpilki i bransoletkę
- Na kilometr widać, że to jakiś figurant – pokręcił głową - Między nimi nie ma chemii. Wytrzasnęła go pewnie, tak, ja ciebie, żeby mi zrobić na złość. Zawsze chciała, żebym był o nią zazdrosny – Ula naprawdę nie miała ochoty na roztrząsanie sprawy ich związku i przystojnego Włocha, który pojawił się u boku blondynki. Stwierdziła, że lepiej dla niej, jeśli nie będzie się mieszać. Odegra swoją rolę, weźmie pieniądze i zniknie, a oni niech się kiszą we własnym sosie. ‘Co to za poroniony pomysł, żeby przed sobą grać, by wzbudzać zazdrość. Czy na tym polega miłość?’
- Pozwolisz, że pójdę pierwsza pod prysznic – zręcznie zmieniła temat – Jestem wykończona po podróży - kiwnął potakująco głową. Po dwudziestu minutach wyszła z łazienki w nieco za dużej, flanelowej piżamie w różowe słonie. Długo zastanawiała się w domu, co zabrać i padło na to. Nie miała nic bardziej aseksualnego. Marek widząc ją, parsknął śmiechem
- Ile ty masz lat, żeby spać w czymś takim? Pięć?
- Ja się nie wtrącam, w czym ty będziesz spał – odgryzła się
- A to cieszę się, bo ja lubię spać nago – obrzucił ją wzrokiem pełnym rozbawienia i prowokacji. Zapowietrzyła się na krótką chwilę i oblała się szkarłatnym rumieńcem, ale nie straciła rezonu  
- Czyli jednak wybierasz kanapę? – uśmiechnęła się do niego złośliwie
- Już się tak nie denerwuj, bo złość piękności szkodzi – wciąż śmiał się pod nosem – Jak dobrze poszukam, to może znajdę jakiś t-shirt i bokserki.
- I ani mi się waż zbliżać się do mnie w nocy! – pogroziła palcem i wsunęła się pod kołdrę.

Zeszli razem na śniadanie. Na sali, oprócz Klaudii i Fabio nie dostrzegli nikogo znajomego, więc zajęli dwuosobowy stolik tuż przy oknie.
- Zrobić ci kawę? – zapytał spoglądając w kierunku ekspresu
- Poproszę. Z mlekiem bez cukru – rzekła i ruszyła w stronę lady z sałatkami owocowymi i słodkimi wypiekami. Po chwili tuż obok niej znalazła się Klaudia
- Sądzisz, że przez jego łóżko załatwisz sobie wstęp na wybieg? – syknęła. Ula roześmiała się ostentacyjnie. Ta blond piękność od samego początku wybitnie działała jej na nerwy
- Widzisz, problem w tym, że ja nie jestem modelką – udała zasmucenie i ignorując Nowicką zaczęła wybierać sobie najbardziej czerwone kawałki arbuza, by po chwili na jej talerzyku wylądowały dwa kawałki ciasta czekoladowego i babeczka z kremową czapą  
- Chyba powinnaś przystopować. Marek lubi zgrabne kobiety, a ty przy takiej diecie niebawem nie zmieścisz się w drzwi.
- Dzięki za troskę, ale jestem jeszcze bardzo młoda – wyraźnie zaakcentowała przedostatnie słowo – i mam dobrą przemianę materii. A co do zgrabnych kobiet, to masz rację. Dlatego wymienił cię na nowszy model – puściła jej oczko i wróciła do stolika, z którego Marek z nutą niepokoju je obserwował
- Co mówiła? – dopytywał, gdy tylko zajęła swoje miejsce
- Wymieniałyśmy uwagi na temat wyższości włoskich owoców nad tymi importowanymi do Polski – posłała mu szeroki uśmiech i poderwała się z miejsca, by nie drążył tematu – Przyniosę sobie jeszcze jajecznicę.

niedziela, 3 stycznia 2016

'Teatrzyk' III

- Opowiadaj jak było – Kaśka napadła na nią od samego progu
- A czemu ty nie jesteś w pracy? – zdziwiła się. Jej koleżanka od kilku tygodni pracowała w księgarni
- Oj tam – machnęła ręką - zamieniłam się z Sylwią. Nawet jej pasowało, bo jutro chciała jechać do mamy. I co?
- Ty jesteś walnięta! – wywróciła oczami - Nie poszłaś do roboty, żeby posłuchać o moim spotkaniu z Dobrzańskim? – popukała się palcem w czoło – I nic. Możesz się przestać podniecać. Dzieci z tego nie będzie. Kawał z niego chama. Nowobogacki panisko, żadna rewelacja. Coraz bardziej zaczynam żałować, że się zgodziłam. Ale trudno, wreszcie rzucę tę robotę. Już wole znosić jego przez tydzień, niż Renatę przez kolejne dwa miesiące. Zresztą Konrad, ten nasz barista wspominał, że Renatka chce wprowadzić nowe zmiany i mamy się dzielić napiwkami z kuchnią.
- Ty jesteś do niego uprzedzona – mruknęła blondynka
- Nie jestem uprzedzona, tylko obiektywna, a to generalnie zmienia postać rzeczy. Idę się zdrzemnąć, kiepsko spałam dzisiaj w nocy. Nie budź mnie przed szóstą – i zniknęła za drzwiami swojego pokoju.

Z niewielką, czarną walizeczkę oczekiwała na niego przed blokiem. Całe szczęście, że Kaśka pożyczyła jej tę walizkę. Nie będzie musiała po raz kolejny wysłuchiwać, jak to nie stać jej nie tylko na pralnię, ale i na porządny bagaż. Wreszcie najnowszy model BMW w nieokreślonym kolorze, jakiego jeszcze nigdy nie widziała, zajechał pod jej klatkę schodową. Była pewna, że to on. Takie auta nieczęsto pojawiały się w tych okolicach. ‘No tak, pewnie wyścigówka na specjalnie zamówienie. Tacy, jak on nie mogą jeździć pospolitym czarnym, a nie daj boże białym, czy granatowym. Takimi jeździ tylko plebs’.
- Mam nadzieję, że nie czekałaś zbyt długo – rzekł uprzejmym tonem, wysiadając z samochodu – Straszne dziś korki. Obyśmy się nie spóżnili na lotnisko. Cześć – niespodziewanie musnął jej usta – Zapraszam – odbierając walizkę otworzył jej drzwi od strony pasażera. Nim wsiadła, spojrzała jeszcze w górę, na okna w trzecim piętrze. Była przekonana, że jej wścibska przyjaciółka ich obserwowała. Wrzucił jej bagaż do auta i po chwili znalazł się za kierownicą
- Co to miało być? – spojrzała na niego lekko poirytowana. Uśmiechnął się, ale nie doszukała się w tym grymasie nieszczerości, czy kpiny.
- Mała próba przed pierwszym aktem – wyjaśnił – Zapnij pasy – odpalił i ruszył w kierunku Okęcia.
Nie zdążyli odjechać daleko, gdy jej komórka zasygnalizowała przyjście sms’a. ‘No, no. Nieźle się zaczyna. Baw się dobrze!!!’ – odczytała wiadomość i cisnęła urządzeniem do torebki.
- Jak ci minął poranek? – zapytał po chwili. Obrzuciła go zaskoczonym spojrzeniem
- To teraz będziemy rozmawiać o tym, co zjadłam na śniadanie, albo o pogodzie? – syknęła
- Chciałem trochę rozładować atmosferę. Jesteś strasznie spięta – stwierdził – Nie martw się, nie będzie tak źle.
- Obawiam się, że będzie gorzej, niż mi się wydaje – mruknęła i zaciekawieniem przyglądała się mijanym budynkom. Miał coraz więcej wątpliwości, czy właśnie ta dziewczyna podoła temu zadaniu i bezbłędnie odegra swoją rolę.
- Swoją drogą mogłaś założyć bluzkę z większym dekoltem – mruknął, zatrzymując samochód przed sygnalizacją świetlną.
- A co, lubisz styl dziwkarski? – splotła ręce na piersiach i spojrzała na niego prowokująco. Zaśmiał się pod nosem. Te ich utarczki słowne zaczynały go coraz bardziej bawić.
- Nie, ale lubię kobiety świadome swojej urody.
- Czy mam to traktować jak komplement? – teraz to on doszukał się w jej głosie nuty kpiny
- Po prostu nie rozumiem, dlaczego taka śliczna dziewczyna stara się to ukryć, zamiast eksponować – nie udało jej się ukryć zaskoczenia jego słowami. Chyba po raz pierwszy powiedział jej coś miłego. – I nie chodziło mi o różowy top i skąpą mini, ale o bardziej kobiecie ubrania, niż jeansy i t-shirt z wycięciem w łódkę.
Płynnym ruchem zaparkował na zarezerwowanym wcześniej miejscu, tuż przy wejściu do terminala i wyskakując z samochodu szybko otworzył jej drzwi. Musiała przyznać, że te drobne gesty trochę kłóciły się z jego momentami bezczelnym sposobem bycia. Wyjął jej walizkę, dwie jednakowe, średniej wielkości i trzy pokrowce z ubraniami.
- Nie spodziewałam się, że na tydzień zapakujesz pół domu – rzuciła złośliwie. Obrzucił ją spojrzeniem pełnym zaskoczenia, ale i rozbawienia.
- Moja jest tylko jedna. Ta druga jest dla ciebie. Obiecałem ci przecież uzupełnienie garderoby – wyjaśnił – Rozmarzone spojrzenie, szeroki uśmiech i idziemy – poinstruował i podając jej rączkę jednej z walizek ruszył przodem
Podszedł do oczekującej przy jednej z ławek grupki i przytulając Ulę do swego boku dokonał zręcznej prezentacji. Zgromadzeni, na czele ze specyficznym projektantem, przyglądali jej się zaciekawieni. Gdy ruszyli do odprawy, a Marek na moment gdzieś się oddalił, przydreptał do Pshemko, obrzucając przenikliwym spojrzeniem.
- Czy osoba Urszula jest modelką? – zwrócił się w charakterystyczny dla siebie sposób. Pierwszy raz miała do czynienia z tak dziwacznym człowiekiem.
- Nie – roześmiała się – spokojnie, to nie moja bajka. Jeszcze studiuję, ekonomię i zarządzanie.
- Szkoda, wielka szkoda – teatralnie się zasmucił – Zaprawdę powiadam, że osoba ma warunki, żeby zostać modelką
- To bardzo miłe, ale wystarczy, że mój partner zajmuje się modą. Jak widać łączenie życia prywatnego i pracy marnie się kończy – celowo nawiązała jego poprzedniego związku prezesa.
- Czego od ciebie chciał? – gdy tylko projektant nieznacznie się oddalił, usłyszała za sobą szept Dobrzańskiego
- Sadził, że jestem modelką. A jak się dowiedział, że jednak nie, to sugerował, że powinnam nią zostać – rzekła przesuwając się w kolejce. Celowo Marek stanął na końcu, by móc wybrać miejsca w samolocie oddalone od pracowników Febo&Dobrzański. Nie zamierzał być podsłuchiwany przez cały lot
- Widzisz – rzekł z nutą triumfu – on też uważa, że masz co eksponować
- Niw uważasz, że gdybym była modelką twoja eks wydrapałaby mi oczy? – jego prawy kącik ust powędrował w górę i przygarniając ją do siebie, krótko musnął w policzek
- Obroniłbym cię własną piersią – zadeklarował i wstawił ich walizki na wagę

- Śpisz na kanapie – zawyrokowała, gdy tylko znaleźli się w eleganckim i przestronnym apartamencie. Trochę ją przytłaczał ten wystrój, ale postanowiła, że nie będzie się skupiać nad tym, jak bardzo tutaj nie pasuje.  
- Chyba sobie żartujesz? – prychnął – Nie po to wynająłem najlepszy pokój w tym hotelu, żeby spać na jakimś niewygodnym rupieciu. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i jak powiedziałem, że cię nie dotknę, to znaczy, że cię nie dotknę. Jeśli chcesz to się odgrodź drutem kolczastym, albo zasiekami pod napięciem – poważnym tonem rzekł z wyraźnym rozbawieniem w oczach – Wolisz spać po prawej, czy po lewej?
- Po prawej – syknęła przez zaciśnięte zęby
- To się dobrze składa, bo ja wolę po lewej – uśmiechnął się triumfalnie – Rozpakuj się, przejrzyj garderobę, którą dla ciebie przywiozłem i przygotuj się wieczór. O dziewiętnastej zaczyna się kolacja powitalna. Założysz tę śliwkową sukienkę – wskazał na walizkę – Ja wychodzę, mam spotkanie
- Już do niej biegniesz? – rzuciła złośliwie. Uśmiechnął się pod nosem
- Nie, mam spotkanie w sprawie piątkowego pokazu. O ile ją znam, przyjedzie dopiero za kilka godzin. Lubi mieć mocne wejścia.