B

czwartek, 12 stycznia 2017

'Wbrew całemu światu' XI



Czar prysł. Romantyczny weekend tylko we dwoje zamienił się w wieczór pełen znaków zapytania, refleksji i rozterek Uli. Niezapowiedziana wizyta pani Dobrzańskiej oboje wprowadziła w nie najlepszy nastrój. Ulka zdawała sobie sprawę, że to pierwsze spotkanie nie mogło już wypaść gorzej. I tak była na przegranej pozycji, ale dzisiejsza wizyta matki jej partnera spowodowała, że prawdę mówiąc nie wyobrażała sobie kolejnego spotkania. Co gorsza Helena często pojawiała się w firmie i Ula miała świadomość, że ich przypadkowe spotkanie na korytarzu będzie cholernie trudne. Marek również był zamyślony podczas obiadu. Trochę obawiał się poniedziałkowej wizyty w domu. Wiedział, że pierwsze spotkanie Uli z jego rodzicami powinno wyglądać zupełnie inaczej i on ich na to spotkanie powinien przygotować. Doskonale znał tę minę rodzicielki. Nie była zachwycona. Zresztą miała prawo. Rodzice nawet nie przypuszczali, że jest w nowym związku. Ba, nie wiedzieli nawet, że na dobre rozstał się z Nowicką. Nie tłumaczył się im i nie informował ich. Zresztą Uli zależało na dyskrecji, więc przez kilka miesięcy zręcznie omijał temat swojego życia osobistego. Na jego przygnębienie wpływał jeszcze widok zamyślonej Uli, która nie odezwała się słowem od blisko godziny. Wiedział, że się tym zadręcza. Siedziała zamyślona na sofie. Nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w wesoło tańczące iskry, które swoim blaskiem obejmowały kolejne kawałki dębiny. Nawet nie zauważyła, że dosiadł się obok. Powróciła na ziemię, gdy poczuła jego usta na swojej szyi i palce zręcznie odpinające kolejne guziki koszuli.
- Proszę cię - odsunęła się i poprawiając zapięcie bawełnianego materiału, szczelnie otuliła się polarowym kocem – Nie mam ochoty – nawet na niego nie spojrzała
- Widzę, że wizyta mojej matki skutecznie wygasiła płomień namiętności – westchnął i podkulając lewą nogę usiadł bokiem wpatrując się w jej twarz intensywnie – Zamierzasz cały weekend analizować tę nieszczęsną sytuację? Głupio wyszło, ale trudno – wzruszył ramionami
- Trudno? – spojrzała na niego nieprzyjemnie zaskoczona – Właśnie dzisiaj przekreśliłam swoją szansę na to, że twoja matka kiedykolwiek mnie polubi, a ty mówisz trudno? – zirytowała się. Skoro już zdecydowała się na poważny związek chciała, by chociaż ich najbliżsi zaakceptowali to i nie robili im trudności lub ostentacyjnie ich ignorowali
- Nie przesadzaj. Jeszcze nie wiesz, jaki będzie miała stosunek do naszego związku. Miała prawo być dzisiaj zaskoczona, ale to nie oznacza, że cię nie polubi. Jesteś cudowną, uroczą kobietą. Sama wiesz, że mój ojciec wręcz cię wielbi
- Służbowo – wtrąciła                                         
- Owszem, służbowo, ale prywatnie też cię polubi. Masz w sobie całą tonę wdzięku. Jesteś piękną, inteligentną kobietą, a ja jestem z tobą szczęśliwy. Gdy moi rodzice będą mieli okazje poznać cię na gruncie prywatnym z pewnością podbijesz ich serca. Nie ma co martwić się na zapas. Porozmawiam z nimi w poniedziałek, może umówimy się na wspólny obiad w przyszły weekend. Dzieciaki będą z nami.
- I tego się właśnie obawiam – westchnęła, a on nie bardzo rozumiejąc zmarszczył brwi – Zdaje się, że twoi rodzice nie wiedzą, że bierzesz mnie w pakiecie z dwójką stosunkowo małych dzieci
- Damian jest grzecznym, inteligentnym i wygadanym chłopcem. Maja jest nieśmiała, ale urocza. Sądzę, że twoje dzieci nie będą stanowiły jakiegoś ogromnego problemu. Gdy moi rodzice zaakceptują nasz związek, zaakceptują i dzieciaki. Może nie są specjalnie wylewni w okazywaniu uczuć, ale starają się być w porządku. Daj im szansę – poprosił. Te wypowiedziane przed chwilą słowa miały pocieszyć ją, ale także jego. Chciał w nie wierzyć – A przynajmniej nie zamartwiaj się na zapas – czule musnął jej czoło – A teraz – spojrzał na nią wymownie – korzystając z tego, że twoich dzieci nie ma w pobliżu i nie muszę się pilnować… Chodź ze mną do łóżka! – nakazał i nie czekając na jej reakcję porwał ją w ramiona i zaniósł na górę.

- Masz jakieś plany w związku ze świętami i Nowym Rokiem? – zapytał bawiąc się kosmykiem jej włosów. Musiał przyznać, że uwielbiał te ich nocne rozmowy. Leżąc koło siebie w zmiętej pościeli i poświacie księżyca lub nocnej lampki mogli gadać godzinami. O wszystkim. Od planów na przyszłość, przez sprawy firmowe, na ich marzeniach skończywszy. Z żadną ze swoich dotychczasowych partnerek nie rozmawiał tak dużo, bo chyba żadna nie była na rozmowy o życiu intelektualnie przygotowana. Jego jakoś nie porywały dyskusje o najmodniejszym kolorze paznokci i nowej linii perfum, które kosztowały kilkaset euro, a które ów wybranka próbowała na nim wymusić.
- Na Wigilię i pierwszy dzień jadę z dzieciakami do rodziców pod Łódź. Drugiego dnia rano zabiera je stamtąd Piotr i zawozi na kilka dni do Krakowa. Trzydziestego przywiezie je moja przyjaciółka, która przyjeżdża do Warszawy na tydzień z mężem i synem. Mamy spędzić razem Sylwestra. Wybacz kochanie, że nie uwzględniłam cię w planach świątecznych, ale sam rozumiesz… - westchnęła – dopiero przy okazji świąt powiem o tobie rodzicom, a i dzieciaki chyba nie znają cię jeszcze na tyle, byś mógł jechać z nami i spać ze mną w pokoju – pokiwał głową ze zrozumieniem. Chciał spędzić z nią te święta, jednak z drugiej strony taka sytuacja była mu na rękę. Jego matka z pewnością nie chciałaby przyjąć do wiadomości, że nie będzie go na Wigilii, bo jedzie do rodziny swojej kobiety – Jednak jeśli tylko masz ochotę, będzie mi bardzo miło jeśli zechcesz spędzić z nami Sylwestra. Zresztą moja przyjaciółka i tak chce cię poznać. Jesteś obowiązkowym punktem jej wizyty w Warszawie – zaśmiała się, na co spojrzał na nią z miłością. Uwielbiał jej śmiech – Dzieci do siebie do domu zabierze pani Halina. Staśka, syna Marty, również. Już jestem z nią umówiona. To nie będzie nic specjalnego, zwykła domówka. Oprócz Marty i Roberta będzie jeszcze Agnieszka z Hubertem. Moja koleżanka jeszcze z czasów studiów. Trafiłyśmy na siebie przypadkiem po zebraniu w szkole Damiana. Jej Wojtek chodzi do piątej klasy. Ty jesteś pewnie przyzwyczajony do hucznych imprez w jakimś klubie. Ja chyba jestem już na to za stara – rzekła spuszczając wzrok
- Z przyjemnością spędzę ten wieczór z tobą i poznam twoich znajomych – musnął czubkiem nosa jej policzek
- Marta jest twoją wielką fanką. Od początku bardzo nam kibicuje – uśmiechnął się pod nosem
- Coś czuję, że Martę będę darzyć szczególną sympatią – przytulił ją do siebie.

- Jesteście wreszcie – odetchnęła z ulgą, gdy dzieciaki wbiegły do mieszkania – Mieliście być godzinę temu. Martwiłam się, a na dodatek twoja komórka nie odpowiada – zgromiła byłego męża wzrokiem
- Jest ślisko – odparł obojętnym tonem pomagając córce zdjąć zimowe botki w kolorze amarantowym
- Dlatego tym bardziej się martwiłam – rzuciła i spojrzała na dzieci - W kuchni czeka na was kolacja. Tylko umyjcie najpierw ręce – pogłaskała syna po krótkich włosach – Bardzo cię proszę nie wyłączaj telefonu, gdy wieziesz moje dzieci autem! Nawet nie miałam pojęcia, gdzie jesteście! – rzuciła oskarżycielsko
- Rozładował mi się chwilę po tym, jak wyjechaliśmy z Lublina. Przepraszam – westchnął. Naprawdę nie chciał kłócić się z żoną – Powinniśmy byli wyjechać wcześniej. Miałaś prawo się denerwować. Obiecuję, że to ostatni raz.
- Mam nadzieję – spojrzała na niego uważnie – Może napijesz się kawy przed dalszą drogą. No chyba, że bardzo się spieszysz
- Nie, nie spieszę. Nikt nie mnie nie czeka – zaśmiał się gorzko i ruszyła za nią w kierunku salonu
- A Katarzyna? – zapytała z przekąsem
- Rozstaliśmy się – chrząknął - Stwierdziła, że nie mam dla niej czasu, bo albo zajmuję się dziećmi albo matką. Nie moja wina, że zmarł mi ojciec, a mama znosi to fatalnie. Chciała na święta lecieć na Bali, ale się nie zgodziłem, więc się spakowała i wróciła do siebie.
- Przykro mi – powiedziała z udawanym współczuciem. Mimo, iż złość i żal już dawno jej przeszły, to wciąż gdzieś z tyłu głowy miała, iż nią nikt się nie przejął. Nikt się nie zastanawiał, jak ona się czuje, gdy mąż wybrał inną i zostawił ją z dziećmi.  Szczerze mówiąc miała w nosie czy jej były ma kogoś, czy nie – Chociaż z drugiej strony trochę przesadza. Od blisko trzech miesięcy dzieci zabierasz raz na trzy tygodnie lub nawet raz na miesiąc. Chyba zdawała sobie sprawę, że wskakuje do łóżka facetowi, który ma dwójkę małych dzieci i zobowiązania w stosunku do nich – rozpad związku byłego męża w tej sytuacji był jej bardzo na rękę. Nie, nie chodziło już nawet o to, że Piotr będzie teraz mógł częściej zabierać dzieci, a ona będzie miała czas wyłącznie dla Marka. Po prostu miała dość tłumaczenia byłego męża, gdy po raz kolejny przekładał spotkanie. Dzieciaki niejednokrotnie były mocno zawiedzione i rozczarowane, zwłaszcza Maja, która była mała i nie wszystko jeszcze rozumiała. Poza tym Katarzyna nawet nie starała się nawiązać z nimi dobrej i bliskiej relacji. Może na początku chciała, ale bardzo szybko jej przeszło. Tak zwykle bywa z drugimi żonami, partnerkami, które nie palą się do obowiązków i wychowywania nie swoich dzieci. Dla niej liczył się portfel Piotra i fakt, że przez jego łóżko mogła załatwić sobie korzystny staż w najlepszym krakowskim szpitalu.

4 komentarze:

  1. Uwielbiam to opowiadanie. Pochlaniam kazda czesc jednym tchem. Teraz to sie porobilo! Czyzby eks zechcial powrocic z podkulonym ogonem do Uli? Bardzo mi to odpowiada, ze nocie pojawiaja sie regularnie i o jednej porze. Jest to dla mnie znak wielkiego szacunku do Twoich czytelnikow, za ktory Ci Amicus bardzo dziekuje. Pozdrowienia. Al.ka

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nawet nie wiem co pisac
    Jak zawsze świetne
    Pozdrawiam MM

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne ale to wiadomo od dawna!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem jak ty to robisz że masz takie genialne pomysły na opowiadania, do tego potrafisz to tak opisać że chce się to czytać i czeka się na więcej. G ;-)

    OdpowiedzUsuń