B

piątek, 30 grudnia 2016

'Wbrew całemu światu' V



Z kieliszkami po brzegi wypełnionymi szampanem siedzieli w dużym jacuzzi, które stało na honorowym miejscu w pokoju kąpielowym, przylegającym do jego sypialni. Oparta plecami o tors kochanka rozkoszowała się jego ciepłem i próbowała ukoić zmysły po przeżytej niedawno rozkoszy. Pomieszczenie wypełniały dźwięki wydawana przez bąbelki wody. Było idealnie. Dobrzański dłonią zanurzoną pod wodą raz po raz zahaczał o brzuch swojej partnerki. Bliskość jej ciała sprawiała, że czuł się spokojny i zrelaksowany. W pewnym momencie przysunął się jeszcze bliżej i opierając policzek pokryty lekkim zarostem o jej skroń wyszeptał słowa, których kompletnie się nie spodziewała. Zwłaszcza w tym momencie.
- Opowiesz mi coś o swoim życiu… małżeństwie – w jednej chwili jej umysł zaczął pracować na najwyższych obrotach. W relacji, która de facto ich łączyła, nie ma miejsca na tego typu rozmowy. Jego dłoń z płaskiego brzucha przeniosła się na lewą pierś. Kciuk zaczął drażnić jej sutek.
- Co chcesz wiedzieć? – zapytała, nie bardzo wiedząc od czego zacząć i czy oczekuje od niej ogólnikowej odpowiedzi, czy chce znać szczegóły.
- Tyle, ile zechcesz mi powiedzieć – odparł cicho – Chcę cię po prostu lepiej poznać – zahaczył nosem o jej ucho
- Moi rodzice mieszkają w niewielkiej miejscowości pod Łodzią. Mieszka tam również mój brat z narzeczoną. Jest w twoim wieku – chrząknęła lekko. W przeciwieństwie do niego wciąż miała problem z dzielącą ich różnicą wieku - Wyjechałam na studia do Krakowa. Tuż przed magisterką poznałam Piotra. Po niespełna dwóch latach wzięliśmy ślub. Jest lekarzem. Później przeszedł na świat Damian. Po trzech latach zaszłam w ciążę z Mają. Dwa lata temu się rozstaliśmy. Od roku jestem rozwódką.
- A mogę zapytać dlaczego się rozstaliście? – szepnął jej do ucha, nie zaprzestając muskać opuszkami palców jej skóry
- Wymienił mnie na nowszy model – powiedziała gorzko. Mimo, iż nie kochała już męża, ta sytuacja wciąż sprawiała jej ból
- Przepraszam, nie powinienem był pytać – zauważył jej zmianę nastroju.
- Daj spokój. To przeszłość - złożyła krótki pocałunek na jego barku.
- Jesteś cudowną kobietą iii – zamyślił się na chwilę zastanawiając się, czy może sobie pozwolić na takie wyznanie – cieszę się, że przez głupotę twojego męża mogę cię mieć teraz w swojej wannie – uśmiechnęła się, mocniej wtulając w jego ramiona
- A ty – zaczęła dość niepewnie – dlaczego jesteś sam?
- W tym momencie jestem z tobą – odparł w swoim stylu i czubkiem języka zahaczył o jej małżowinę uszną
- Wiesz, że nie o ty pytam – dodała ze śmiechem, gdy jego dłoń pod powierzchnią piany sunęła w górę po wewnętrznej stronie jej uda
- Bo moje dotychczasowe kobiety nie były dla mnie odpowiednie
- A dlaczego zdecydowałeś się na romans ze mną? – uznała, że nie będzie lepszego momentu na zadanie dręczącego ją pytania
- Feromony moja droga, feromony… Podświadomie wiedziałem, że będziemy świetnie do siebie pasować. I pasujemy – gwałtownie wciągnął ją za sobą pod wodę.

Wyjechał na czterodniowe negocjacje do Rzymu. Niewielka włoska firma chciała podjąć z nimi współpracę. Z pewnością nie miał być to silny zastrzyk gotówki, ale otwierały się przed nimi nowe rynki. Była to atrakcyjna propozycja i zgodnie stwierdzili, że warto spróbować. Chciał, żeby mu towarzyszyła. Pragnął połączyć biznes ze słodkim sam na sam. Odmówiła. Tłumaczyła się gorącym okresem w firmie i koniecznością pilnowania Aleksa, który jak się wydawało zaczął coś knuć. Wyciszenie i pozorna uprzejmość ze strony Febo zwiastowało kłopoty. Zdążyła się już o tym przekonać. Nie pojechała również ze względu na Maję. Mała ostatnio pokasływała i Ula była święcie przekonana, że jej chorowitek niebawem rozłoży się na dobre. Poważna infekcja była tylko kwestią czasu. Początki zimy jej córka zwykle spędzała w łóżku z wysoką gorączką. Nie chciała zostawiać pani Haliny z chorym dzieckiem. A i ona nie mogłaby spokojnie oddawać się Dobrzańskiemu wiedząc, że jej córka zmaga się z wysoką gorączką. Zostały im gorące sms’y i wieczorne rozmowy. Brakowało jej go. Zastanawiała się co ten chłopak z nią robi. Wystarczyło, że spojrzał na nią w ten jakże charakterystyczny dla siebie sposób, a ona już czuła przyjemny dreszcz na plecach i nie potrafiła zebrać myśli.

Nerwowo spojrzała na zegarek. Wskazywał dwudziestą trzecią czterdzieści. Samolot linii Alitalia trzydzieści minut temu powinien wylądować na płycie warszawskiego Okęcia. Prosiła, by do niej zadzwonił zaraz po przylocie, jednak komórka milczała. Dzieciaki już dawno spały, a ona z telefonem i laptopem siedziała w swojej sypialni i czekała na wiadomość od niego. Milczał. Kilka minut przed północą sprawdziła w sieci numer jego lotu. Okazało się, że samolot wylądował planowo. Jego smartfon wciąż był wyłączony. Mogła jedynie posłuchać tego wesołego głosu nagranego na skrzynkę. Czekała, aż oddzwoni. Zasnęła.
Wbiegła do siedziby FD notując ponad godzinne spóźnienie. Zwykle jej się to nie zdarzało, ale wieczorne oczekiwanie i poranne marudzenie Mai, która z powodu bólu gardła stanowczo domagała się owsianki skutkowało późniejszym opuszczeniem mieszkania.  Jak na złość korki tego dnia były większe. Całą drogę nerwowo spoglądała na zegarek. Z tyłu głowy pojawiało się, iż o dziesiątej trzydzieści ma spotkanie z ważnym kontrahentem. Na domiar złego w połowie drogi zorientowała się, że jej komórka jest rozładowana. Najwidoczniej wczorajsze kilkunastokrotne próby dobicia się do Dobrzańskiego zużyły całą energię jej baterii. Pospiesznie wsiadła do windy, ale zamiast nacisnąć przycisk z liczbą trzy, wybrała pięć. Musiała sprawdzić, czy jest, czy wrócił cały i zdrowy. Sama przed sobą musiała przyznać, że od kilkunastu godzin towarzyszył jej strach. Strach o niego. Ale oprócz strachu chodziło tu jeszcze o niczym niepohamowaną potrzebę zobaczenia go.
- Cześć – rzuciła od progu do Violetty i znacząco spojrzała na drzwi jego gabinetu. Kubasińska kiwnęła głową potakująco, dając jej znak, że ma zielone światło. Zapukała krótko i nerwowym ruchem otworzyła drzwi, szczelnie je zamykając.
- Dlaczego nie dałeś znaku życia!? – z pretensją zaczęła do progu, starając się tłumić głos, by nie słyszało ich pół korytarza – masz świadomość, jak bardzo się o ciebie bałam! – natychmiast wstał i podszedł do kobiety, ciągnąc ją za rękę w kąt pokoju. Skrawek ściany obok regału na książki był jednym miejscem, gdzie mogli się skryć przed wścibskimi spojrzeniami pracowników. Nic nie mówiąc gwałtownie pocałował ją w usta. Odwzajemniła te czułe pieszczoty. Przyparł ją do ściany ciężarem swojego ciała i już chciał kontynuować ten szaleńczy taniec warg, gdy odsunęła go lekko, kładąc dłonie na jego torsie - Dlaczego nie zadzwoniłeś? Pół nocy czekałam na twój telefon – spytała dysząc ciężko. Spojrzała mu w oczy z żalem
- Przepraszam – szepnął czule muskając wargami skórę jej twarzy – przepraszam – powtórzył – przed wylotem zapomniałem naładować telefon. Zanim dojechałem do domu i podłączyłem go do sieci dochodziła pierwsza. Byłem przekonany, że już śpisz. Nie chciałem budzić ciebie i dzieci – wyjaśnił. Z uwagą obrysowywał kciukiem kontur jej warg – Próbowałem dodzwonić się do ciebie od rana – zaśmiała się lekko
- Mnie też padła komórka. Wydzwaniałam do ciebie pół nocy i moja bateria nie wytrzymała. Rano zaspałam i nie zwróciłam na to uwagi – szybko musnęła jego usta – Jak było na negocjacjach? – dociekała
- Nudno, samotnie – zaczął wyliczać – Cholernie żałuję, że ze mną nie pojechałaś – stwierdził i niemal brutalnie wpił się w jej usta. Nim się zorientowała pozbył się swojej marynarki, która wylądowała gdzieś koło ich stóp. Sięgnął dłonią do jej żakietu, jednak powstrzymała go w ostatniej chwili – Tak bardzo cię pragnę – szepnął do jej ucha, licząc na to, że zdecyduje się na szybki numerek. Był gotowy kochać się z nią teraz, tutaj, opierając ją o skrawek muru, pomiędzy książkami, a ścianą z verticalami. Jej gabinet był zdecydowanie lepszym miejscem na chwile zapomnienia, ale nie chciał czekać. Podwinął ręką jej spódnicę, ale odsunęła go zdecydowanym ruchem
- Za pięć minut mam spotkanie z Krzemińskim – powiedziała z zawodem, spoglądając na niego przepraszająco i pocałowała go po raz ostatni – Wpadnij do mnie za godzinę – nie zabrzmiało to, jak prośba. Była to obietnica. Odprowadził ją do drzwi wzrokiem pełnym pożądania i z błogim uśmiechem usiadł ponownie za biurkiem. ‘Co ta kobieta ze mną robi?’ pytał sam siebie w myślach.

wtorek, 27 grudnia 2016

'Wbrew całemu światu' IV



Nie miała nawet czasu na lunch. Dwa dni temu wrócili z Mediolanu, a jej biurko wciąż uginało się od stosu dokumentów. Rezygnowała z wszelkiego rodzaju przerw by nie tracić czasu. Zaległości było sporo, a jej bardzo zależało na punktualnym opuszczaniu biura. Około piętnastej do jej gabinetu wkroczył Marek. W jednej dłoni dzierżył plik dokumentów, w drugiej sałatkę z bufetu.
- Domyślam się, że dzisiaj również nie miałaś czasu na lunch – spojrzał na nią z troską i postawił naprzeciw niej plastikową miseczkę po brzegi wypełnioną kolorowymi warzywami. Pokręciła przecząco głową – Jedz – zachęcił – Muszę o ciebie dbać – ta czułość i troska ze strony mężczyzny była dla niej czymś nienaturalnym, a jednocześnie tak rozczulającym i miłym. Piotr nawet na początku ich związku nie zachowywał się w ten sposób. Nie troszczył się o nią, nie dbał, nie nadskakiwał. ‘Związku? Jakiego związku! To zwykły romans, a nie związek! Poza tym w ogóle nie powinnam porównywać Piotra i Marka. To dwie zupełnie odrębne historie!’
- Dziękuję – szepnęła, na co on czule musnął jej usta. Prosiła o dyskrecję, jednak w zaciszu jej gabinetu mogli się czuć swobodnie.
- Spotkamy się wieczorem? – zapytał, bezceremonialnie siadając na kancie jej biurka
- Nie mogę – westchnęła – Mam wywiadówkę u syna – powiedziała zgodnie z prawdą. Liczyła się z tym, że ten romans długo nie potrwa. On był wolny, swobodny, chciałby mieć ją na wyłączność. Ona była matką odpowiedzialną za dwójkę małych dzieci, które również potrzebowały jej czasu i uwagi. Tego typu relacje są bardzo trudne i z góry skazane na niepowodzenie.  
- Rozumiem – kciukiem pogładził ją po policzku, niby przypadkiem zahaczając o dolną wargę -  A jutro? – zaczesał jej niesforny kosmyk włosów za ucho
- Dobrze wiesz, że przez wyjazd do Mediolanu nie było mnie kilka dni w domu. Nie mogę pozwolić, by dzieciaki wychowywała opiekunka. Bardzo mi pomaga, ale to ja jestem ich matką. Może gdyby w Warszawie mieszkał mój były mielibyśmy łatwiej –  zabrał dłoń i spuścił wzrok. Nie ukrywał, że liczył na wieczór tylko we dwoje – Ale – zaczęła z delikatnym uśmiechem pod nosem, uważnie go obserwując  – Pojutrze zabiera je ojciec  – momentalnie się ożywił – Jeśli tylko chcesz możemy spędzić cały weekend razem – zachłannie wpił się w jej usta, na co zareagowała śmiechem. Jego spontaniczne reakcje niejednokrotnie ją zaskakiwały i bawiły.
- Porywam cię w piątek wieczorem do siebie i nie wypuszczę z łóżka przez czterdzieści osiem godzin – spojrzał na nią sugestywnie
- To groźba? – zaśmiała się
- Nie – zaprzeczył stanowczo – Obietnica – szepnął zmysłowym głosem i kąsając ją lekko w szyję wyszedł z gabinetu. Mimo, iż opuścił już pomieszczenie, jej twarz wciąż przyozdabiał uśmiech. Dzięki niemu śmiała się coraz częściej. Ten przystojny brunet z uroczymi chochlikami w oczach wprowadził do jej życia wiele radości, a dzięki niemu świat znów zaczął nabierać barw. Marta miała rację. Po rozwodzenie przestała wierzyć w siebie. Piotr potraktował ją jak niechciany przedmiot w swoim życiu, który po kilku latach można oddać na złom. Straciła pewność siebie. W swoich oczach przestała być atrakcyjna, mimo tego, iż zawsze bardzo dbała o siebie. Nawet tuż po urodzeniu dzieci. A teraz spotkała ją znajomość, która co prawda nie będzie trwała wiecznie, ale która przywróciła jej wiarę w siebie i pozwoliła zrozumieć, że wciąż potrafi być atrakcyjna dla mężczyzn. Również dla młodszych mężczyzn. Nie szukała znajomości, a jednak znalazła. Jasno określiła swoje oczekiwania i sprecyzowała warunki. Podstawą była dyskrecja. Nie chciała plotek w pracy, nie chciała sensacji wśród znajomych, których kilkoro zyskała już w Warszawie, choćby za sprawą podstawówki syna. Od tej relacji oczekiwała przyjemności. Chciała w ramionach Marka choć na chwilę oderwać się od swojego szarego życia. Chciała dzięki niemu poczuć się atrakcyjna i pożądana i tak właśnie się czuła.

- Cześć – w drzwiach jej mieszkania stanął Piotr, z którym przywitała się cmoknięciem w policzek
- Cześć. Wejdź – gestem dłoni zaprosiła go do środka – Dzieciaki są prawie gotowe. Maja od rana nie mogła się ciebie doczekać. Damian pakuje jeszcze książki. Ma pracę domową z plastyki. Musi namalować jesień. Proszę żebyś tego dopilnował
- Oczywiście – odparł, choć miała wrażenie, że nie bardzo wie na co się zgadza i co powiedziała chwilę wcześniej. Odkąd przyszedł nawet na moment nie oderwał od niej wzroku. Delikatny makijaż, idealnie upięte włosy i bordowa sukienka tuż przed kolano świetnie podkreślały jej urodę. Prawda była taka, że już od dwóch godzin szykowała się na weekend z Dobrzańskim – Mogę ci zadać osobiste pytanie? – zaczął i nie czekając na jej reakcję powiedział – Masz kogoś? – obrzuciła go lekko zaskoczonym spojrzeniem
- A skąd takie pytanie?
- Kwitniesz, promieniejesz. Oczy ci się śmieją – uśmiechnęła się lekko pod nosem i chcąc uniknąć jasnej odpowiedzi na pytanie krzyknęła
- Dzieciaki, tata już na was czeka.

Ta niezobowiązująca relacja zaczęła sprawiać jej coraz więcej frajdy. Chwilę przed dziewiętnastą wybrała numer kochanka, informując go, że jest już gotowa. Dwa kwadranse później parkował pod blokiem, by zabrać ją wreszcie do siebie. Swoje czarne Audi zaparkował na podjeździe dużego, nowoczesnego domu usytuowanego na przedmieściach Warszawy.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba – rzucił, otwierając przed nią dębowe drzwi – Będziesz tu teraz spędzać dużo czasu – nie zdążyła się nawet rozejrzeć po przestronnym holu, bo gdy tylko odstawił w kąt jej czarną walizeczkę, od razu zaatakował jej usta zachłannym pocałunkiem – Nie mogłem się już doczekać – szepnął wprost do jej ucha i musnął wargami jego poduszeczkę. Przyciągnęła go bliżej siebie, wplatając drobne palce w jego kruczoczarne włosy. Ich gorące powitanie przerwał dźwięk domofonu. Odsunęła się od niego gwałtownie i obrzuciła lekko spanikowanym spojrzeniem. Nie wyobrażała sobie, że ktokolwiek z jego rodziny lub znajomych zastanie ją w tym domu o tak późnej porze.
- Spokojnie – odparł ciepło – Kompletnie zapomniałem o kurierze. Chciałem cię zabrać na kolację, ale skoro mamy się ukrywać, kolacja musiała przyjechać do nas. Za minutę wracam – i po raz ostatni muskając jej wargi wyszedł przed dom.

W jeden z listopadowych wieczorów w jej sypialni rozległ się dźwięk komórki. Spojrzała na wyświetlacz i uśmiechnęła się szeroko.
- Hej – odebrała radośnie
- Co słychać w raju? – zagadnęła przyjaciółka
- W raju chyba może być tylko bosko. I jest – odparła z lekkim rozmarzeniem. Ich romans trwał w najlepsze od ponad dwóch miesięcy – Kiedy wreszcie przyjedziesz do nas? Dzieciaki wciąż się o ciebie dopytują.
- Najszybciej między świętami, a Nowym Rokiem. Nie bardzo mogę wziąć urlop. A poza tym wiesz dobrze, że Stasiek nie lubi, gdy wyjeżdżam na długo. Mój syn jest najwyraźniej ode mnie uzależniony
- Czekamy tutaj na ciebie. Mam ci dużo do opowiedzenia
- No ja myślę! – zaśmiała się serdecznie – Zapewne nie poznam go osobiście, ale chętnie posłucham całonocnej opowieści o nim przy lampce Rieslinga. Muszę przyznać, że ilekroć wygooglam sobie jego zdjęcie, sama mam grzeszne myśli – zaśmiały się w tym samym momencie – Widzisz, jak dobrze jest słuchać rad cioci Marty?
- Widzę – przyznała Ulka – Ta relacja to póki co najlepsza przygoda w moim życiu

sobota, 24 grudnia 2016

'Wbrew całemu światu' III



Zaczęła się budzić, chociaż wciąż była zmęczona. Poprzedni dzień był bardzo stresujący, a i noc dość intensywna. Z trudem rozchyliła ciężkie powieki i półprzytomnym wzrokiem rozejrzała się wokół. Po drugiej stronie łóżka leżał prezes Dobrzański. Nagi. Hotelowa, cienka kołdra ledwie zakrywała jego biodra. Rozczochrane włosy i wyraźnie odznaczający się ciemny zarost powodowały, że w tej chwili wyglądał, jak nastolatek. Nie bardzo wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Sama przed sobą musiała przyznać, że wczorajsza noc była najlepszą w jej życiu. Jeszcze żaden mężczyzna nie dał jej tyle rozkoszy. Mimo, iż znali się krótko Marek perfekcyjnie potrafił odczytać jej potrzeby, błyskawicznie poznał mapę jej ciała. Rozbudził nie tylko jej ciało, ale i zakamarki duszy. Przez te godziny, podczas których co chwilę inicjował kolejne zbliżenia, znów poczuła się pełnowartościową kobietą. Pożądaną. Atrakcyjną kobietą, która zwróciła uwagę akurat tego mężczyzny. Przy Piotrze nigdy nie czuła się, jak milion dolarów. Marek sprawił to w kilka chwil. Ale obok wspomnień nieziemskiej rozkoszy pojawiały się wyrzuty sumienia i stwierdzenie ‘to nie powinno się wydarzyć’. Leniwie sięgnęła po leżący na szafce nocnej zegarek na skórzanym pasku, który dostała od Marty na trzydzieste piąte urodziny. ‘Szósta trzydzieści’ powiedziała w myślach i ponownie obrzuciła wzrokiem Dobrzańskiego. Spał w najlepsze. Wstała jak najciszej i narzucając na siebie jego koszulę na palcach wyszła na balkon, chwytając po drodze w dłoń komórkę. Nie zważając na wczesną porę wybrała dziewięciocyfrowy numer.
- Czy ty masz pojęcie, która jest godzina? – usłyszała po drugiej stronie zaspany głos przyjaciółki
- Spałam z nim – powiedziała krótko i rzeczowo, darując sobie wstęp i przeprosiny
- Z kim? Z Piotrem? – przyjaciółka momentalnie się rozbudziła, a jej umysł zaczął pracować na najwyższych obrotach
- Zwariowałaś? – w głosie Uli pretensja mieszała się z rozbawieniem – Z Markiem
- I jak było? – zaciekawiła się przyjaciółka
- Bosko – odparła lekko rozmarzona, by szybko wrócić na ziemię – Zresztą to jest w ogóle nieistotne w tej chwili. To nie powinno było się wydarzyć! – wysyczała przez zaciśnięte zęby
- A to niby dlaczego? Jesteś wolna, on także. Ja nie wiedzę problemu
- A ja owszem. Po pierwsze to mój szef, po drugie prawie w ogóle się nie znamy, nie wspominając już o dzielącej nas – zaczęła, ale przyjaciółka weszła jej w słowo
- Wal to – obie się roześmiały – nie robisz nic złego. Nie uwiodłaś go. Sam dążył do tej znajomości. Korzystaj z okazji. Życie nie kończy się na Piotrze – miała świadomość, że czyny Piotra zachwiały pewnością siebie pani Sosnowskiej, a nowy partner może przywrócić jej wiarę we własne możliwości – A taki romans choćby trwał kilka tygodni potrafi być bardzo ekscytujący – Ula uśmiechnęła się pod nosem
- Tylko, że ja się boję, co będzie później. Teraz jest świetna zabawa, ale za tydzień lub miesiąc mu się znudzę i nie wiem, czy będziemy potrafili razem pracować. Dobrze wiesz, że nie mogę sobie pozwolić na częstą zmianę pracy.
- To po prostu ustal z nim na początku zasady, których się będziecie trzymać – nie mogąc się doczekać na jakąkolwiek reakcję ze strony Sosnowskiej ciągnęła dalej – Ulka, na boga, przestań wszystko ciągle analizować! Jesteś kobietą po przejściach, kobietą, której mąż okazał się skończonym palantem. Pozwól sobie na odrobinę luzu. Każdy potrzebuje odrobiny czułości, bliskości. Nie rezygnuj z tego z powodów jakiś idiotycznych konwenansów. Ja nie każę ci wychodzić na za niego za mąż. Ale skoro sama powiedziałaś, że było ci z nim bosko, to nie wycofuj się z tego tak szybko. Nikogo nie krzywdzisz.
- Może masz rację – starała się przekonać samą sobie
- Mam. Baw się dobrze – rzuciła z wyraźną aluzją i szybko się rozłączyła. Wciągnęła głośno powietrze i spojrzała na budzące się u jej stóp miasto. Tydzień temu do głowy by jej nie przyszło, że finał ich wyjazdu do Włoch będzie właśnie taki. Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy na wspomnienie minionej nocy. Na palcach wróciła do środka i bezszelestnie wślizgnęła się pod kołdrę. Przyjrzała się twarzy kochanka. Niecierpliwie czekała na jego pobudkę. Chciała wiedzieć jaki ma stosunek do ich znajomości, jak wyobraża sobie przyszłość i czy przystanie na jej warunki. Zmęczenie spowodowało, że przysnęła. Poczuła delikatny pocałunek na swoich ustach. Zastanawiała się, czy to sen, czy jawa. Otworzyła oczy i ujrzała rozpromienioną twarz prezesa. W jego oczach tańczyły wesołe ogniki.
- Dzień dobry – szepnął uwodzicielskim głosem i nie czekając na odpowiedź ponownie złączył ich usta. Tym razem w bardziej intensywnym i namiętnym pocałunku. Biorąc sobie do serca rady przyjaciółki i kierując się cytatem z jednej ze swoich ulubionych książek ‘trwaj chwilo, jesteś piękna’, przyciągnęła go bliżej siebie.
Dobrzański odrzucił gdzieś obok łóżka zużytą prezerwatywę i kładąc się obok Ulki przyciągnął ją do siebie
- Jakie to szczęście, że miałem je w portfelu – szepnął bardziej do siebie – sądziłem, że w dzisiejszych czasach wszystkie kobiety biorą tabletki – spojrzał na nią
- Półtora roku temu rozstałam się z mężem. Od tej pory nie byłam z żadnym mężczyzną. Nie było potrzeby truć się pigułkami – odparła szczerze, a on musnął ustami jej czoło
- Cudownie jest zacząć dzień od dobrego seksu – uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki – Mówiłem ci, że będzie nam w łóżku nieziemsko
- Mówiłeś – czule pogładziła jego tors – Czy my przypadkiem nie spóźnimy się na żadne spotkanie? – zapytała przytomnie
- Wszystkie najważniejsze kwestie załatwiliśmy wczoraj. Resztę możemy sobie odpuścić. Szczegóły dogramy mailowo z Warszawy – uśmiechnął się figlarnie. Zamyśliła się na chwilę i zbierając w sobie wszelkie pokłady odwagi zaczęła
- Nie chcę, żeby zabrzmiało to w kategoriach wymuszania deklaracji, bo tych nie oczekuję…. – zmarszczył brwi i spojrzał na nią uważnie – Ale co teraz będzie? Jak wyobrażasz sobie naszą relację? – zatonęła w jego oczach
- Wczorajszej nocy zaczęło się coś pięknego. Nie chcę na razie myśleć o dalekiej przyszłości. Za to mam plan na najbliższe dwadzieścia cztery godziny.
- Rozumiem, że proponujesz mi romans – stwierdziła bezpośrednio
- Gorący, namiętny, intensywny – każde słowo oddzielał pocałunkiem składanym na jej szyi
- Mam jeden warunek – odsunął się kilka centymetrów i spojrzał wyczekująco
- Absolutna dyskrecja. Nie chcę by ktoś w firmie się zorientował
- Jeśli tego właśnie chcesz – wzruszył ramionami – W porządku. A terazz.. – celowo przeciągnął ostatnie słowo - nie zamierzam wypuścić cię dziś z łóżka - spojrzał na nią wymownie, na co roześmiała się serdecznie.
- Przypominam ci, że wykorzystaliśmy ostatnią. Poza tym nie jestem pewna, czy sprostam twoim oczekiwaniom kondycyjnie – urwała na chwilę - Mam już swoje lata – zaczęła ten niedający jej spokoju temat. Roześmiał się na całe gardło i próbując się nieco uspokoić rzucił
- No tak, emerytura za pasem
- To nie jest powód do śmiechu – jej poważny ton automatycznie przywrócił go do porządku – Mam świadomość, że jestem od ciebie starsza jedenaście lat
- Dziesięć – spojrzała na niego lekko zaskoczona – Jesteś z listopada. Ja ze stycznia. De facto dziesięć. Sprawdziłem, gdy po raz pierwszy spotkałem cię na korytarzu naszej firmy.
- Dziesięć lat to bardzo dużo. Jesteś młodym chłopakiem, który… - zaczęła, ale przerwał jej krótkim muśnięciem warg
- Skarbie – powiedział to w taki sposób, że przyjemne ciepło rozlało się w jej środku – jesteś cudowną kobietą, która przyciąga uwagę mężczyzn. Ta głupia różnica wieku zupełnie mi nie przeszkadza i nie chcę, byś przywiązywała do niej wagę. A teraz, skoro odzyskałem już swoją koszulę pójdę na chwilę do siebie się ogolić i skoczę na dół. Dwie przecznice od hotelu widziałem aptekę, a może wcześniej trafię na jakiś sklep. A ty w tym czasie zamów nam jakieś pożywne śniadanie. Musimy mieć energię – narzucił na siebie koszulę, którą dwie godziny wcześniej pożyczyła od niego Ula i naciągając na biodra bokserki w ślad za którymi poszły spodnie, szybko opuścił jej hotelowy pokój.  

środa, 21 grudnia 2016

'Wbrew całemu światu' II



- Kontrakt z Duńczykami, który udało się nam podpisać kilkanaście dni temu przyniesie w skali roku zysk na poziomie czterystu tysięcy – przedstawiała kolejne dane – Jedną drugą pozyskanych środków należałoby zainwestować w unowocześnienie szwalni w Pszczynie, co w efekcie zwiększyłoby jej efektywność o piętnaście procent. Inwestycja zwróciłaby się w ciągu czterech, maksymalnie sześciu miesięcy. Sytuacja firmy jest stosunkowo dobra, jednak wprowadzenie drobnych oszczędności znacząco wpłynęłoby na podniesienie zysków. Ja przez te kilka tygodni obecności u państwa zdążyłam się już zapoznać ze wszystkim i dostrzegam kilka obszarów, gdzie można by okroić wydatki. Nie będą to oszczędności duże, bardzo dotkliwe i odczuwalne na co dzień, jednak zatrzymanie w budżecie stu tysięcy raz na kwartał z pewnością zwiększy możliwości inwestycyjne firmy. Od powrotu z Danii pracujemy z Markiem nad planem – przystojny brunet uśmiechnął się pod nosem. Lubił, jak mówiła do niego po imieniu. Przypomniał sobie, jak podczas tego wyjazdu dosyć podstępnie nakłonił ją, by przeszli na ty. Początkowo trzymała wyraźny dystans - który obejmie obszary, gdzie będziemy zmniejszać wydatki. Jestem przekonana, że na kolejnym posiedzeniu zarządu będziemy mogli przedstawić już państwu szczegóły. Dziękuję bardzo – zakończyła swój monolog.
- Bardzo dziękujemy – odezwał się młody Dobrzański posyłając jej uroczy uśmiech – Są jakieś pytania? – obrzucił wzrokiem ojca, który pokręcił przecząco głową. Na Paulinę nawet nie spojrzał, gdyż nigdy nie wtrącała się w sprawy finansów, dopóki nikt nie ograniczał jej funduszy reprezentacyjnych. Na końcu spojrzał na Aleksa, który uśmiechnął się chytrze
- Ja mam pytanie – teatralnie chrząknął – jak zamierza pani przekonać do oszczędności Pshemko? Pani jest z nami od niedawna i zapewne pani nie wie, że jakiekolwiek okrajanie budżetu mistrza wywoła jego furię i odejście z firmy. Pani kilkusettysięczne oszczędności pozbawią nas głównego projektanta – spojrzał na nią z wyższością. Dobrzański już chciał się odezwać, lecz ubiegła go Ula
- Nie przypominam sobie, bym wspominała o cięciach w budżecie Pshemko. Jest wiele innych obszarów i jak wspomniałam szczegóły przedstawimy z Markiem na kolejnym zarządzie
- Więc nie rozumiem, na czym chce pani zaoszczędzić aż tyle – dociekał wyraźnie ją prowokując. Przez te kilka tygodni zdążyła się już zorientować, że obaj panowie nie pałają do siebie miłością. Z firmowych plotek dowiedziała się, że Aleks nie mógł znieść, że w wyniku konkursu fotel prezesa przypadł Markowi. Miał również żal, że młody Dobrzański postanowił dobrać sobie zaufany zespół i pozbawił Febo fotela dyrektora finansowego
- Na przykład na wydatkach socjalnych i kilku niekorzystnych umowach, które firma zawarła - wyjaśniła
- Doprawdy? – zaśmiał się ironicznie
- Owszem braciszku – z przekąsem zaczął brunet - Po szczegółowym przeanalizowaniu umów doszliśmy do wniosku, iż podpisałeś mało intratny kontrakt choćby na najem bufetu, więc teraz bardzo cię proszę skończ. Jeśli nie ma pytań proponuję dziesięciominutową przerwę przed głosowaniem i moją prezentacją – wściekły Włoch jako pierwszy opuścił konferencyjną. Kończyła zbierać papiery, gdy usłyszała tuż przy uchu - Twój poprzednik powinien się uczyć, jak należy przygotowywać się do posiedzenia zarządu.  Byłaś rewelacyjna – jego ciepły oddech miło drażnił skórę.
- Dzięki – uśmiechnęła się lekko i ruszyła w stronę swojego gabinetu. Była z siebie zadowolona. W ciągu ostatnich dwóch tygodni odwaliła kawał dobrej roboty. Te zawodowe sukcesy były jej potrzebne. Dzięki nim zaczęła mocniej wierzyć w siebie i uświadamiać sobie, że jej życie nie skończyło się w momencie rozwodu. O siedemnastej zebrała swoje rzeczy i skierowała się do wyjścia. Natknęła się na prezesa w recepcji. Miała wrażenie, że czekał na nią. Podszedł do niej i bez zbędnych wstępów zapytał wprost
- Dasz się zaprosić na kolację? – przeszywał ją wzrokiem.
- Wybacz, ale… - nie pozwolił jej dokończyć
- Ok. Następnym razem – jego pewność siebie niekiedy ją peszyła
- Marek – westchnęła. Chciała mu wytłumaczyć, że to nie ma sensu, ale najwyraźniej nie chciał słuchać.
- Jestem cierpliwy, acz konsekwentnie dążę do celu – szepnął wprost do jej ucha i oddalił się kilka kroków – miłego wieczoru – krzyknął nawet się nie odwracając. Z powątpiewaniem pokręciła głową i wsiadła do windy. Całą drogę powrotną analizowała zachowanie Dobrzańskiego. Prawda była taka, że poznali się dopiero podczas wyjazdu do Danii. Okazał się sympatycznym i zabawnym facetem. Te kilkadziesiąt godzin, które spędziła w jego towarzystwie nie były stracone. Dobili targu z duńską siecią, a przy tym miło spędzili czas. Do dziś pamięta zapach jego perfum, który odurzył ją, gdy podczas wieczornego spaceru narzucił jej na ramiona swoją marynarkę. Z restauracji w której prowadzili negocjacje do hotelu koniecznie chciała wracać piechotą. Uwielbiała podziwiać miasto nocą. Jednak było trochę chłodno. W mig zorientował się, że drży i bez zastanowienia okrył ją swoją marynarką. Miał w sobie coś z dżentelmena z dawnych lat i musiała przyznać, że trochę się to gryzło z jego wizerunkiem. Bardzo dobrze się dogadywali. Razem pracowało im się świetnie. Już podczas tego wyjazdu posyłał jej urocze uśmiechy i lekko przeciągłe spojrzenia. Ona zdecydowanie starała się trzymać dystans. Romans nie wchodził w grę. Wiedziała, że zwykle seks z szefem nie kończy się najlepiej. Byłaby zabawką w jego rękach, a na to nie mogła sobie pozwolić. Potrzebowała pracy i stabilizacji. Poza tym ich relacja i tak nie miałaby przyszłości. Jedna upojna noc, a ona chodziłaby później z moralnym kacem. Podobał jej się, owszem. Przystojny brunet z jednodniowym zarostem i uroczymi dołeczkami w policzkach, o szarym spojrzeniu. Chyba nie było kobiety, która nie zwróciłaby na niego uwagi. Co nie zmieniało faktu, że takie relacje nie kończą się szczęśliwie. Nie miała już dwudziestu lat by wdawać się w gorące romanse, które trwają zwykle od tygodnia do trzech. Na szczęście Dobrzański odpuścił. Wciąż lekko z nią flirtował, ale dostosował się do jej zasad i nie zmniejszał dystansu.  

Dwa tygodnie po zarządzie polecieli na dwa dni do Mediolanu. Musieli ustalić ostatnie szczegóły obecności marki ‘Febo&Dobrzański’ podczas targów mody. Cały dzień spotkań wykończył ją. Opadła ciężko na krzesło w hotelowej restauracji.
- Mówiłem, że konsekwentnie dążę do celu – powiedział z lekkim błyskiem w oku – Nie chciałaś dać się zaprosić na kolację, a teraz siedzisz tutaj ze mną
- Nie wyobrażaj sobie za wiele – od razu starała się sprowadzić go na ziemię
- Gdzieżbym śmiał – zaśmiał się pod nosem – Niemniej pięknie wyglądasz, kiedy się złościsz – znów włączył uwodzenie jej wzrokiem. Musiała przyznać, że oczy i uśmiech to jego dwa największe atuty i najwyraźniej doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Świetnie bawiła się w jego towarzystwie. Nie przypuszczała, że potrafi być taki dowcipny. Trzy lampki wina i potężna dawka endorfin spowodowała, że zmęczenie gdzieś uleciało. Straciła przy nim poczucie czasu. Trzy godziny były dla niej kwadransem. Restauracja powoli pustoszała. I oni ruszyli w stronę wind, które miały wwieźć ich na piąte piętro. Zatrzymał się tuż obok niej przed pokojem trzysta osiem, który zajmowała. Stał tak blisko, że czuła jego oddech na swoim policzku. Podniosła wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Jego oczy płonęły pożądaniem. Nim się spostrzegła całował ją namiętnie. W pierwszej chwili się poddała, jednak bardzo szybko przyszło opamiętanie. Przerwała ten taniec warg i języków mocnym uderzeniem w policzek. Odsunął się kilka centymetrów bezczelnie wpatrując się w jej oczy. Z jednej strony poczuła się głupio. Mogła go po prostu odepchnąć. Z drugiej wzbierała w niej wściekłość. ‘Co on sobie wyobraża!?’. Nabrała powietrza do płuc i głośno je wypuściła nieco się uspokajając.
- Przepraszam – szepnęła nieco zawstydzona – Nie powinnam była – z czułością pogładziła jego lekko zaczerwieniony policzek – Marek, imponuje mi twoje zainteresowanie, ale… - zamknął jej usta kolejnym pocałunkiem. Tym razem delikatnym, subtelnym. Przyciągnął ją bliżej, kładąc ręce na jej biodrach.
- Doskonale wiesz, że w łóżku byłoby nam cudownie – szepnął do jej ucha, przytulając swój policzek do jej. W tym samym momencie jego biodro znalazło się pomiędzy jej. Splótł ich nogi w dziwnym układzie i wyciągnął jej z ręki kartę magnetyczną – Kochaj się ze mną – poprosił niemal bezgłośnie, wpatrując się w jej oczy . Nie czekając na jej odpowiedź otworzył drzwi i unosząc ją lekko za pośladki do góry, wniósł do środka.