B

wtorek, 19 listopada 2019

'Zabawka' III


Składał mokre pocałunki na szyi kochanki i wzdłuż jej kręgosłupa, ugniatając dłonią pośladki, okryte bordową koronką. Jego dłonie bezbłędnie wodziły po jej ciele, doskonale znając każdy zakamarek. Pchnął ją na łóżko i zwinnie pozbywając się bokserek, zawisł nad nią. Rozkoszował się jej smakiem, zapachem. Dziś niegdzie się nie spieszyli. Mogli delektować się tym zbliżeniem, upajać się bliskością. Przyciągnęła go bliżej siebie, zatracając się w namiętnym pocałunku, ale on nie zamierzał zbyt długo skupiać się na jej ustach. Koniuszkiem języka zaczął drażnić sterczące sutki, a prawa dłoń sunęła po wewnętrznej części uda, by zatrzymać się na tym najbardziej intymnym i wrażliwym na dotyk miejscu. Jej ciche pojękiwania i przeciągłe westchnienia powodowały, że pieścił ją z jeszcze większym zaangażowaniem. Wbiła paznokcie w jego plecy, chcąc przyciągnąć go jeszcze bliżej. Uwielbiał doprowadzać kobiety do szaleństwa, uwielbiał, gdy błagały go o więcej. Ku jej wyraźnemu rozczarowaniu, odsunął się na chwilę, w poszukiwaniu spodni, które wylądowały w okolicach łóżka.

- Gotowa? – zapytał, naciągając gumkę

- Na ciebie zawsze – jej odpowiedź wywołała triumfalny uśmiech na jego twarzy. Nie pozwoliła mu dominować. Sprytnie znalazła się nad nim i objęła jego biodra udami, nadając tempo ich zbliżeniu. W ostatnich tygodniach wyraźnie się zmieniła. Z cichej, zawstydzonej nagością dziewczynki, zamieniła się w pewną siebie kobietę, która w sypialni stawała się wyrafinowaną kochanką. Dobrali się idealnie, a ich romans kwitł w najlepsze już kilka miesięcy. Sama nie wiedziała, czy bardziej woli te subtelne, bardziej romantyczne zbliżenia w zaciszu jej mieszkania, czy seks mocny, intensywny, bardzo często pozbawiony gry wstępnej, który dość regularnie uprawili po pracy w jego gabinecie. Uzależniła się od Dobrzańskiego i wszystko wskazywało na to, że on od niej również. Zsunęła się z bruneta, gdy mięśnie podbrzusza przestały wreszcie rytmicznie zaciskać się na jego penisie. Ułożyła głowę w zagłębieniu jego szyi, oddychając ciężko i wciąż przeżywając ten orgazm.

- Jesteś cudowna – wychrypiał, przygarniając ją do siebie.



Chwyciła z biurka plik dokumentów i spojrzała na niego, wyraźnie się nad czymś zastanawiając

- Wpadniesz wieczorem? – lekko przygryzła wargę. Spotykali się od kilku miesięcy, a ona wciąż w firmowych murach, była tym faktem lekko zakłopotana. Uśmiechnął się pod nosem

- Bardzo chętnie, ale obiecałem rodzicom, że przyjadę na kolację – pokiwała głową w geście zrozumienia, ale doskonale widział, że jest zawiedziona - Matka suszy mi głowę od tygodnia – wywrócił oczami. Odwróciła się na pięcie i już miała naciskać klamkę, gdy usłyszała jego głos – Albo wiesz co – podrapał się w tył głowy, podchodząc do niej kilka kroków – Coś mnie chyba rozbiera. Jakaś urocza szatynka – rzekł tym swoim uwodzicielskim głosem, od którego wciąż miękły jej kolana – To znaczy – chrząknął – grypa jakaś – roześmiała się – Dzień czy dwa nie powinno im już zrobić różnicy. Tajskie, czy indyjskie?

- Tajskie

- Załatwione. Będę koło siódmej – szepnął wprost do jej ucha, uprzednio sprawdzając czy nikt nie przechodzi akurat korytarzem

- Będę gotowa – powiedziała niemal bezgłośnie. Wyczytał to zdanie z ruchu jej warg. I aż gwałtowniej wciągnął powietrze

- Idź już, bo nie ręczę za siebie – w obcisłej, granatowej spódnicy wyglądała dziś wyjątkowo zachęcająco. Opuściła jego gabinet z rozmarzonym uśmiechem, pełnym satysfakcji. Nigdy nie przypuszczała, że właśni w taki sposób będzie na nią reagować panicz Dobrzański. Zawsze jej się wydawało, że ten facet jest dla niej nieosiągalny. Pierwszą osobą, która spotkała w sekretariacie była Izabela. Przyglądała jej się z uwagą, wyraźnie marszcząc brwi.

- O Iza – starała się brzmieć naturalnie – potrzebujesz czegoś?

- Pshemko przysłał mnie po umowy dla modeli z kolekcji dziecięcej – obserwowała Cieplakównę ze zmartwieniem – Ponoć chce się pozbyć dwójki dzieciaków

- Już ci daję. Gdzieś tu je miałam – chciała jak najszybciej znaleźć odpowiednią teczkę i pozbyć się koleżanki – Trzymaj.

- Dzięki. Masz teraz chwilę? Pójdziemy na kawę?

- Wiesz co, nie bardzo. Muszę to skończyć – wskazała na dokumenty, które wyniosła z gabinetu prezesa

- Pan Przemysław pojechał do Książęcej na obiad. Mam wolną chwilę. Dawno nie gadałyśmy. Szybka kawa, kwadransik – Ula zrozumiała, że nie pozbędzie się krawcowej – No nie daj się prosić



- Łączy cię coś z Markiem? – upijając łyk kawy nie spuszczała z niej wzroku

- No coś ty – zaśmiała się, próbując brzmieć wiarygodnie. Całą swoją uwagę skupiła na poprzecznej rysie, która szpeciła drewniany blat stolika

- Ulka – westchnęła wyraźnie niezadowolona. Reakcja koleżanki była jasna – Przecież ja widzę, co się dzieje.

- Przyjaźnimy się – wzruszyła ramionami

- Przyjaźnicie się – powtórzyła z kpiną – Tak, Marek bardzo lubi przyjaźnić się z kobietami – spojrzała na Cieplakównę wymownie - Miałam nadzieję, że jesteś mądrzejsza i będziesz na niego uważać – wymownie milczała – Jesteście ostrożni, ale ja domyślam się od kilku tygodni. Widzę, jak na niego patrzysz, z jaką rozmarzoną miną wychodzisz za każdym razem z jego gabinetu, że zaczęłaś ubierać się bardziej kobieco - wyliczała

- Jestem już dużą dziewczynką i wiem co robię – ta rozmowa przestawała jej się podobać. Nie zamierzała słuchać teraz kazania, jak to dała się uwieść i omotać szefowi.

- Naprawdę? – pokręciła głową z powątpiewaniem – Wycofaj się z tego. Później będzie ci coraz trudniej. Doskonale wiesz, jak żył

 - Zmienił się – zauważyła słusznie. Była pewna, że sypia tylko z nią. Spędzali ze sobą naprawdę sporo czasu. Zauważyłaby gdyby miał inną kochankę. Wyczułaby fałsz. Zresztą miała nadzieję, że go zadowala, że nie musi on szukać wrażeń w ramionach innych kobiet - Jesteś kolejną zabawką w jego rękach – skuliła się w sobie. Zabolało.

- Nieprawda – zaprotestowała gwałtownie – Dobrze nam razem – tymi słowami otwarcie przyznała się do ich zażyłości.

- W łóżku - spojrzała na koleżankę wymownie – A poza nim? – spojrzała na nią z wyższością - Traktuje cię poważnie? Będę teraz brutalna, ale – westchnęła. Ulka spuściła głowę. Sama nie była pewna, czy jest gotowa na kolejny cios, który za chwilę otrzyma – Jesteś kolejną kochanką, której zadaniem jest spełniać jego potrzeby, seksualne fantazje. On nie szuka kobiety. On potrzebuje kochanki. Ile to trwa? Dwa miesiące, trzy?

- Prawie pięć – szepnęła, zdając sobie sprawę, że krawcowa może mieć sporo racji

- Pięć – pokręciła głową z wyraźnym niedowierzaniem, ale i rezygnacją - Zabrał cię kiedyś do knajpy, na spacer, gdziekolwiek? Pokazał się kiedyś z tobą publicznie? Czy spotykacie się tylko w biurze, ewentualnie w jego sypialni? – zaśmiała się w duchu z własnej głupoty. Choć nie powiedziała tego głośno, to Iza miała rację. Dobrzański kochał się z nią w gabinecie albo od niedawna w jej mieszkaniu. Chociaż zwrot ‘kochał się’ był zupełnie nie na miejscu. Uprawiał z nią seks – Przedstawił cię rodzicom? Przebąkiwał chociaż coś na te temat? Ulka, on cię nie traktuje poważnie. Otrząśnij się i nie pozwalaj się sobą bawić – Gajda zdecydowała się pogładzić ją po ramieniu. Zerwała się z miejsca i szybkim krokiem opuściła bufet.

piątek, 15 listopada 2019

'Zabawka' II


- Chyba powinnam już iść – pospiesznie zaczęła zbierać dokumenty – Skończę to jutro – za wszelką cenę starała się skupić uwagę na pliku zadrukowanych kartek.  Przyglądał się jej poczynaniom z nutą rozbawienia i zaciekawienia.

- Uciekasz? – zaśmiał się, chociaż jej reakcja wprawiła go w szczere zdumienie – Chyba się mnie nie boisz? – przyglądał się jej bacznie z tajemniczym uśmiechem

- Gdybym się ciebie bała nigdy bym nie została z tobą sam na sam w pustym biurze o tej godzinie – odparła zachowując rezon. Jej umysł pracował na najwyższych obrotach, a serce walczyło z rozumem.

- Więc w czym problem? – splótł ręce na wysokości torsu i siadając na kancie biurka przyjrzał jej się badawczo. Ten jego spokój i pewność siebie niesamowicie ją peszyły. Za wszelką cenę próbowała jednak zachować pozorne opanowanie.

- W tym, że przekraczasz granice, jaka powinna być między szefem o podwładną – zerknęła na niego przelotnie

- Już dawno ją przekroczyliśmy – zauważył triumfalnie – Szef nie powinien przyjaźnić się ze swoją asystentką. I nie powinien z nią chodzić na nieformalne lunche. Ani nie powinien rozmawiać o rodzinie, mieszkaniu, planach na przyszłość

- Aha – pokiwała teatralnie głową – Czyli w twoim mniemaniu pójście na lunch i do łóżka to jest to samo. Doprawdy interesujące – rzekła z nutą kpiny

- Z tego co wiem jesteś wolna. Ja też. Nikomu się krzywda nie dzieje. Czy nie uważasz, że taki biurowy romans może być niezwykle ekscytujący? – nie odpowiedziała, więc kontynuował - Wiem, że ci się podobam – powtórzył z wyraźną satysfakcją

- Cóż za skromność – mruknęła pod nosem

- Ty mnie pociągasz od dawna – stwierdził, bezczelnie patrząc jej w oczy. Nie wytrzymała tego spojrzenia. Spuściła wzrok – Każdego dnia, resztkami sił hamuje się, by nie spróbować smaku twoich ust – podniósł się i podszedł do niej. Osaczał ją niczym lew swoją ofiarę – Mam ochotę cię pocałować – jego głos zamienił się w szept. Miała świadomość, że przegrywa, że jej silna wola właśnie topnieje. Nawet jeśli teraz ucieknie, to Dobrzański i tak ją dopadnie. Jeśli nie dziś, to przy najbliższej okazji. Ewidentnie był typem faceta, który zawsze dostaje to, czego chce. A teraz nad wyraz jasno komunikował, że chce jej – Mam ochotę pieścić twoje ciało – jego ciepły oddech drażnił skórę tuż pod uchem. Odurzał ją zapachem perfum – Mam ochotę się w tobie zanurzyć – jego dłoń zaczęła sunąć po udzie, by zatrzymać się na pośladku – i sprawić, że będziesz jęczała z rozkoszy i prosiła o jeszcze – czubkiem języka drażnił poduszeczkę jej ucha. A ona nie potrafiła ruszyć się z miejsca. Nie potrafiła, czy nie chciała? Słuchała jego głosu z półprzymkniętymi powiekami i zastanawiała się kiedy wreszcie ją pocałuje. Czekała na ten moment, a jednocześnie wiedziała, że szybko tego pożałuje.  



- Dzień dobry – od progu było widać, że młody Dobrzański jest w wyśmienitym nastroju – świetna bluzka – z uznaniem spojrzał na Violettę, która przeglądała właśnie promocyjne oferty znanej sieciówki – Ula, wejdziesz do mnie na moment? – otworzył drzwi i czekał, aż ruszy przodem. Czuła się niepewnie po tym, co wydarzyło się wczorajszego wieczora. Osaczył ją, zniewolił swoim zapachem, urokiem, całym sobą. Zniewolił i zdominował. Uległa mu. Miał rację. Podobał się jej. Pragnęła znaleźć się w jego ramionach odkąd go zobaczyła pierwszy raz. Niemniej tak krótka chwila rozkoszy, jaką jej dał, sprawiła, że miała do siebie żal. Dała się uwikłać z zwykły, biurowy romans, jak z taniej, brazylijskiej telenoweli. Przespała się z własnym szefem niczym małolata pragnąca załatwić sobie lepszą premię. Niechętnie podniosła się z miejsca i zniknęła we wnętrzu jego gabinetu. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły gwałtownie pociągnął ją w kąt pokoju. Było to jedyne miejsce, gdzie nie docierał wścibski wzrok przechadzających się korytarzem firmowych plotkarzy. Przyparł ją do półki z książkami i bezceremonialnie zaatakował jej usta. Pocałunek był krótki, za to pełen pasji i żaru.

- Chciałem się przywitać – oświadczył z rozbrajającym uśmiechem, nim zdążyła jeszcze wyrównać oddech. Usiadł i rozpakowując aktówkę zapytał – Skończymy dziś po pracy ten projekt? – czyżby spojrzał na nią z wyraźnym rozmarzeniem? Pewnie jej się zdawało. Chrząknęła cicho i stając przed jego biurkiem niczym uczennica w gabinecie dyrektora

- Już prawie kończę – spojrzał na nią zdumiony - Zrobię jeszcze dwa wykresy i przed jedenastą będziesz go miał na mailu – pokręcił głową z dezaprobatą

- Znów mi uciekasz? – spuściła wzrok – Miałem nadzieję na słodką powtórkę – cmoknął wymownie

- Muszę dziś wyjść z biura punktualnie. Obiecałam bratu, że pójdę z nim na zakupy – pokiwał głową ze zrozumieniem

- No niech ci będzie – westchnął niepocieszony – Mam nadzieję, że do jutra stęsknisz się za mną równie mocno, jak ja za tobą. Miłego dnia Ula – rzucił pewny siebie i skupił się na przeglądaniu maili. Posłusznie opuściła jego biuro. Wciąż miała moralnego kaca. I wiedziała, że będzie go miała, dopóki będzie trwała w tym biurowym romansie. Chciała go urwać, rzucić mu na biurko papierami i raz na zawsze zamknąć ten rozdział. Chciała, a jednocześnie nie potrafiła. Coś ją do niego ciągnęło.