B

niedziela, 23 października 2016

'Zakazany owoc' V



Całowała go łapczywie, siedząc mu na kolanach i ocierając się o jego krocze. Mimo, że uległ jej bez reszty i teraz już nawet nie potrafiłby się wycofać, wciąż go prowokowała. Sukienka zatrzymała się na jej biodrach, a jego oczom ukazała się granatowa koronka stanika. Jego dłonie, niecierpliwie zdawały się błądzić po jej talii, udach i pośladkach. Nie błądziły. Przypominały sobie jej ciało, najwrażliwsze zakamarki. Próbowały odtworzyć tę drogę, którą podążały już kilka razy. Gwałtownie rozpiął biustonosz i odrzucił go gdzieś za sofę. Zachłannie przyssał się do jej sutka. Od kilku minut miał erekcję. Niby zupełnie przypadkiem, a jednak celowo poprawił się na kanapie, wypychając biodra do góry. Chciał, żeby poczuła, jak na niego działa. Nie odrywając ust od jej piesi spojrzał w górę. Przygryzała lekko wargę, posyłając mu spojrzenie pełne żaru. Jej dłoń z karku przeniosła się na rozporek. Przez materiał garniturowych spodni zaczęła masaż jego męskości. A gdy wreszcie zsunęła się z jego kolan, a całą swoją uwagę skupiła na pasku, który szybko ustąpił i bokserkach, wciągnął gwałtownie powietrze.

Tym razem kochali się wolno. Tym razem to on nadawał im rytm. Wykonywał wolne, wręcz leniwe pchnięcia. Chciał maksymalnie przedłużyć ten stosunek. Po tym namiętnym maratonie na sofie, gdy zachłannie i szybko chciała doprowadzić się do spełnienia, bez słowa przenieśli się do sypialni, by kontynuować tę miłosną podróż. Przygniatał ją swoim ciałem, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. Rozkoszowała się tą  chwilą z zamkniętymi oczami. Otwierała je od czasu do czasu, wpatrywała się w niego tymi błękitami, z nienaturalnie poszerzonymi źrenicami. Raz po raz unosiła do góry głowę, łącząc ich usta w krótkich pocałunkach. Co chwila stymulował ją kciukiem, w miejscu ich zespolenia, potęgując jej doznania i wywołując ciche jęki. Wykonując ostatnie mocne pchnięcia zastygł w bezruchu, zalewając jej wnętrze gorącym nasieniem. Położył się na niej ciężko dysząc w jej szyję. Odwróciła głowę w jego stronę i pocałowała go czule. Leżeli tuż obok siebie, niemal stykając się nosami i wpatrywali w swoje oczy. Wyszedł z niej dopiero, gdy penis zupełnie zwiotczał. Przeturlał się na drugą stronę łóżka i ułożył wygodnie, podkładając jedną rękę pod głowę. Przytuliła się do jego boku, on objął ją ramieniem. Leżeli w ciszy. Rozkoszowali się swoją bliskością, ciepłem, przeżywali to, co miało miejsce chwilę wcześniej. W takich momentach słowa są zbędne.

Wpatrywał się w sufit i próbował zebrać myśli. Gdy byli zespoleni w jedność, czuł wszechogarniające szczęście. Oboje tego chcieli, chociaż oboje doskonale wiedzieli, że nie powinni. Wszystko wskazywało na dobrze ukartowany plan. Chciała go skusić i nawet specjalnie nie musiała się starać. Kompletnie stracił przy niej głowę. A to, że uległ bez reszty, dawało jej dziką satysfakcję. Widział to w jej oczach. Zmieniła się. Zewnętrznie, a przede wszystkim wewnętrznie. To, jak go uwodziła, jak prowadziła z nim tę erotyczną grę, to, jak się z nim kochała… Kompletnie nie przypominała tej dziewczyny, którą znał rok temu.
- Nie powinniśmy byli – szepnął, dając jej do zrozumienia, że ma poczucie winy – Jesteś dla mnie zakazanym owocem – odsunęła się nieco i spojrzała na jego twarz. Wydawał się strapiony.
- Ty dla mnie też – rzekła z nutą goryczy, dotykając palcem jego obrączki – Wiem, że wybrałeś Paulinę i chcesz być jej wierny. Powinnam to uszanować, ale… bardzo za tobą tęskniłam – rzekła, czule głaszcząc jego tors
- Doskonale wiesz, że nie chodzi o Paulę, a o ciebie – lekko się obruszył - Zresztą, wcale jej nie wybrałem. Gdybym mógł wybierać, już dawno byłbym twoim mężem – stwierdził poważnie, patrząc jej w oczy – Po prostu nie miałem innego wyjścia.
- Wiem. Miałam w Londynie wiele czasu na rozmyślania
- Boję się – mruknął - Boję się, że po raz kolejny cię zranię
- Nie musisz mnie cały czas chronić – obrysowała kontur jego warg. Musnął ustami jej palec.
- A powinienem – spojrzał jej w oczy – W końcu jesteśmy odpowiedzialni za to, co oswoimy.
- Już ci mówiłam, że jestem dorosła. Wiem na co się decyduję - zapewniła
- Zasługujesz na wszystko, co najlepsze.
- Nie mówmy o tym, na co zasługuję. Pomówmy o tym, czego chcę. A chcę ciebie – seksownie przygryzła wargę
- Ale ja nie mogę być w pełni twój – rzekł z nutą goryczy
- To chociaż bywaj mój – przyglądał jej się przenikliwie
- Naprawdę chcesz się ukrywać? Wystarczą ci spotkania od czasu do czasu?
- Lepsze to, niż nic – kompletnie jej nie poznawał. Gdzie podziała się ta prostolinijna dziewczyna z Rysiowa? Jasno dawała mu do zrozumienia, że godzi się na rolę kochanki tylko po to, by móc go miewać.
- Maciek mówił, że w twoim życiu jest ktoś… - chciał delikatnie wybadać grunt. Odkąd dowiedział się kilka tygodni temu, ten temat nie dawał mu spokoju.
- Maciuś nie jest na bieżąco. Nie zdaję mu regularnie relacji z tego z kim się spotykam. Ale rzeczywiście ktoś był – powiedziała zdecydowanie – Chciał być. Ja też chciałam. Ale ilekroć was porównywałam, wypadał nad wyraz blado – uśmiechnął się pod nosem. Po raz pierwszy, odkąd zaczęli rozmawiać.
- Kto to? – chciał, by brzmiało to, jakby pytał mimochodem. Uśmiechnęła się
- Jesteś zazdrosny?
- Nie mam prawa – rzekł z nutą goryczy. Tym krótkim zdaniem po raz kolejny przypomniał i sobie i jej, że w domu czeka na niego żona – Czysta ciekawość
- Przedstawiciel dewelopera. Kupowałam od niego mieszkanie. Jedyny plus tej znajomości to miejsce garażowe za darmo. Zdążyliśmy podpisać dokumenty, zanim do mnie dotarło, że nic z tego nie będzie – zaśmiała się pod nosem.
- Czym się teraz zajmujesz? – miał tyle pytań. Chciał się dowiedzieć wszystkiego, co działo się z nią przez ostatni rok.
- Tłumaczę z angielskiego i niemieckiego.
- Porzuciłaś cyferki? – był wyraźnie zdziwiony – Byłaś w tym świetna – odgarnął z jej czoła kosmyk włosów
- Rozliczam PRO-S. A praca tłumacza daje mi więcej luzu. Po Londynie chciałam trochę odpocząć. – pokiwał głową ze zrozumieniem. Zawsze podziwiał jej zaradność. Piękna, inteligentna, urocza. Była ideałem. Jego ideałem. Przysunął się, całując jej wargi. Znów zapragnął poczuć ich smak.
- Kocham cię – wreszcie to od niego usłyszała.
Nachylił się nad nią z łobuzerskim uśmiechem. Czubkiem języka zaczął wodzić po jej wargach. Chciała go objąć, ale szybko unieruchomił jej ręce w mocnym uścisku. Teraz to on z nią igrał, prowokował. Dotknął wargami brodawki. Delikatnie ją przygryzał, a kobieta znów zaczęła oddychać krótkim, urywanym oddechem, czując kolejną falę podniecenia. Wystarczyła ta drobna pieszczota, a ona pojękiwała bez skrępowania, poddając się rozkoszy. Niestety dalsza zabawa została brutalnie przerwana przez jego dzwoniąca w salonie komórkę. Wzdychając ciężko odsunął się od niej i ruszył w poszukiwaniu swoich spodni. Odebrał wracając do sypialni z ubraniami w ręku. Z nieskłamaną przyjemnością przyglądał się nagiej Uli, która uważnie go obserwowała z tajemniczym uśmiechem.
- Tak Aniu?.... A Aleks nie może się z nim spotkać?…. – skrzywił się - Rozmowy mi się przeciągnęły i miałem zamiar już nie wracać…. – nabrał powietrza do płuc i gwałtownie je wypuścił - No tak, zapomniałem. Dobrze, będę za pół godziny. Przeproś go i zaproponuj kawę – rozłączył się i spojrzał na nią przepraszająco – Muszę jechać – niechętnie zaczął się ubierać.
- Szkoda, ale rozumiem – okryła się kołdrą. Nie doszukał się w jej głosie żalu ani pretensji. Uśmiechnął się ciepło.  
- Zadzwonię jutro – obiecał zapinając guziki koszuli i nachylił się, by pocałować ją tego popołudnia po raz ostatni – Pa kochanie – pospiesznie wyszedł z jej mieszkania.

sobota, 22 października 2016

Witajcie ponownie! :)

Witajcie na nowym blogu! :) 


Dziś, 22.10.2016, oficjalnie zamykam starego bloga (będzie jeszcze 'dostępny' przez miesiąc) i otwieram tę nową przestrzeń. To poniekąd czas podsumowań. Wiele miesięcy ze mną, a w zasadzie za nami, bo jesteście ważną częścią tamtego bloga. Mam nadzieję, że będziecie również stale obecni tutaj. 

Stary blog to nieco ponad milion dwadzieścia tysięcy wyświetleń, 238 postów, 20 krótszych i dłuższych opowiadań, 36 miniaturek. Tutaj będą kolejne! ;) 

Ten blog nie jest jeszcze w takim kształcie, w jakim bym chciała. To poniekąd wersja robocza. Jak widzicie wielu elementów jeszcze nie ma. Będę je dodawać w wolnych chwilach. Dziś rozpoczynam, bo obiecałam wrzucić nowy rozdział 'Zakazanego..' już w nowym miejscu. Zapraszam zatem jutro przed południem! :)

Przeniesienie bloga pozwoliło uporządkować wcześniejsze opowiadania. Wreszcie są po kolei, o co zawsze ze mną 'walczyliście'. ;) Uprzedzając Wasze pytanie - tak, nie ma 'Wbrew'. Wróci po Nowym Roku!  

Dzięki za te wspólne miesiące i lata, kilka tysięcy komentarzy (z całą pewnością zostawię sobie na pamiątkę!) i dobrą energię!!! :)

poniedziałek, 17 października 2016

'Zakazany owoc' IV

Westchnął ciężko, obracając na palcu złotą obrączkę. Za trzy tygodnie minie rok odkąd został mężem Pauliny Febo-Dobrzańskiej. Nie mógł powiedzieć o sobie ‘szczęśliwy mąż’. Nie był szczęśliwy, odkąd na własne życzenie pozbył się z życia Uli, swojej jedynej miłości. Bo żaden człowiek nie potrafi być w pełni szczęśliwy bez miłości. Miał świadomość, że przegrał swoje życie. Że nie zawalczył w odpowiednim momencie, że zbyt łatwo się poddał, podporządkował. Przez pierwsze tygodnie próbował jeszcze walczyć, manifestować swoje niezadowolenie, swoją rozpacz i gniew. A później po prostu pogodził się z obecnym stanem rzeczy.

Największym plusem jego małżeństwa było to, że firma prosperowała świetnie. Podźwignęli się i wyszli na prostą. Nieobecność Uli sprawiła, że zarządzanie przedsiębiorstwem musiał wziąć na siebie i pracy poświęcał się bez reszty. Przychodził pierwszy, wychodził ostatni. Na każdym etapie trzymał rękę na plusie. Miał również trochę szczęścia, że Febo nie zorientował się, iż część wyników jest sfałszowana. Musiał nawet przyznać, że Aleks od momentu ślubu siostry nieco odpuścił. Najwyraźniej jej szczęście było dla niego ważniejsze, niż pogrążenie szwagra. Nie można było powiedzieć, że Dobrzański i Febo żyli w pełnej harmonii i wielkiej przyjaźni, ale tolerowali się wzajemnie, a Włoch przestał rzucać Markowi kłody pod nogi. Wspólnie pracowali na sukces marki. Młody Dobrzański przestał się migać od pracy i zrzucać wszystkiego na podwładnych. Stał się odpowiedzialny za firmę i zatrudnionych w niej ludzi, co w pewnym momencie zyskało uznanie seniora. ‘Jesteś świetnym prezesem, lepszym ode mnie’ usłyszał z ust ojca po ostatnim, kwartalnym zebraniu zarządu. Bynajmniej brunet nie pracował by zyskać pochwałę ze strony założyciela firmy. Po prostu nie chciał zaprzepaścić pracy Uli, jej pomysłów, a nade wszystko starał się, żeby przedsiębiorstwo przynosiło zyski, by miał z czego spłacać zobowiązania wobec firmy PRO-S.

Od ponad jedenastu miesięcy nie miał kontaktu z Ulą. Tęsknił. Tak cholernie tęsknił. Starał się szanować jej prośbę, choć nie było to łatwe. Wiedział, że jego telefony i kolejne wizyty w Rysiowie będą ją jeszcze bardziej ranić. Że jej serce będzie krwawić, gdy zobaczy na jego palcu obrączkę. Postanowiła wyrzucić go ze swojego życia i nie miał prawa mieć o to do niej żalu. Przecież to on wybrał, on zdecydował za nich. Zresztą jemu też nie byłoby łatwo stanąć z nią twarzą w twarz. Nie potrafiłby spojrzeć jej w oczy po tym, jak przekreślił ich wspólną przyszłość, po tym, jak ją skrzywdził. Nie potrafiłby przed nią stanąć wiedząc, że nie ma prawa jej dotknąć, pocałować. Była dla niego zakazanym owocem. Bynajmniej, nie dlatego, że postanowił być wierny Paulinie. Przez lata narzeczeństwa nie był jej wierny. Po ślubie rzeczywiście skończył z przypadkowym seksem, ale nie robił tego z uwagi na Paulę, ale właśnie na Ulę. Cieplak była dla niego zakazanym owocem, bo wiedział, że gdy będzie próbował się do niej zbliżyć, będzie ją ranił. Wiele razy miał ochotę wsiąść w samochód i jechać do Rysiowa tylko po to, by zobaczyć ją z daleka, jak wraca ze sklepu, spaceru, wizyty u Szymczyków. Raz się złamał. Pojechał tam trzy tygodnie po ślubie. Stał w oddali, obserwując okno w jej pokoju. Mimo dość późnej pory światło było zgaszone. Przypadkowo natrafił wtedy na wracającego z imprezy Jaśka. Dowiedział się do niego, że Ula wyjechała z Warszawy. Nie wiedział dokąd, nie wiedział po co. Przypuszczał, że był to dobrze przemyślany ruch z jej strony, by kompletnie się od niego odciąć. Od niego i od wspomnień. Zresztą powinien był się domyślić, że wyjechała. Od Zbyszka wiedział, że nie zgłosiła się do niego w sprawie pracy. Wszelkie sprawy związane z PRO-S załatwiał w jej imieniu Maciek. Początkowo wyjątkowo mu niechętny, z czasem zaczął traktować go z uprzejmą obojętnością. A na pytania, co u niej, zamiast klasycznego ‘a co cię to obchodzi?’, zaczął odpowiadać krótkimi zdaniami. ‘Radzi sobie’, ‘zmieniła się’, ‘poznała kogoś’. Ten ostatni komunikat, sprzed trzech tygodni nie dawał mu spokoju. Aż go nosiło, odkąd dowiedział się, że w jej życiu pojawił się inny mężczyzna. Czyż nie był hipokrytą? Na niego w domu czekała żona, a ona miała wciąż być sama i cierpieć po niespełnionej miłości i zawiedzionych nadziejach, w zaciszu pokoju? Przecież chciał, żeby była szczęśliwa. Zasługiwała na to, jak mało kto. Nie mógł doczekać się kolejnego spotkania z Szymczykiem. Być może uda mu się dowiedzieć czegoś więcej o tym facecie. Czy jest z nim szczęśliwa? Czy jest dla niej dobry? Czy to jakiś porządny gość? Ostatnim razem nie zapytał, bo Maciej kompletnie go zaskoczył, a krótkie zdanie, które wypowiedział, spowodowało, że nie potrafił zebrać myśli. Zdobył się jedynie na krótkie ‘fajnie!’. Ależ z niego kretyn!

Jak mu się układało z Febo? Na to pytanie odpowiedź brzmiała ‘to zależy kiedy’. Tuż przed ślubem próbował jeszcze walczyć i chwytać się ostatniej deski ratunku. Ostatnim wyjściem, które miało szansę zyskać aprobatę ze strony rodziców i pokazać, że Febo nie chodzi o niego, ale o firmę i pieniądze była intercyza. Zażądał jej spisania. Włoszka początkowo bardzo niechętna, ostatecznie zgodziła się, wytrącając mu z ręki ostatni argument. W dniu ślubu wyglądał jakby właśnie zmierzał na swój pogrzeb. Roześmiana brunetka, niczym królowa angielska pozdrawiała swoich znajomych zgromadzonych przed świątynią i on, przygaszony, nawet nie próbował udawać, że się cieszy. Jedyną osobą, która rozumiała nastrój pana młodego, był jego świadek. Olszański patrząc na kumpla kręcił tylko głową z powątpiewaniem. Nie udało mu się przekonać go, że źle robi. Pan młody zdecydowaną część wesela spędził w towarzystwie swojego przyjaciela i kolejnych butelek alkoholu. Upicie się było dla niego najlepszym wyjściem. Nie miał zamiaru kochać się z żoną w przygotowanym na noc poślubną apartamencie. Wlewał w siebie kolejne porcje alkoholu, które miały wyciszyć wyrzuty sumienia i wewnętrzny głos, który mówił, że popełnił największy błąd w swoim życiu. O północy, gdy podano tort starał się trzymać fason, choć był już nieźle wstawiony. Starał się jednak uniknąć kolejnego ciosania mu kołków przez rodziców.  Po pierwszej ledwo trzymał się już na nogach i nie informując żony, przy pomocy Sebastiana udał się do apartamentu, w którym kilka minut później smacznie spał. Oczywiście Paulina kolejnego dnia nie omieszkała robić mu z tego powodu wyrzutów. Grzmiała, że spił się na własnym weselu, jak świnia. Doskonale pamiętał, co jej wtedy powiedział ‘Wybacz, nasz ślub to nie jest dla mnie powód do świętowania’. Przez kolejny miesiąc starał się traktować ją jak powietrze. Sypiał na kanapie, milczał lub odpowiadał półsłówkami, ewidentnie ją ignorował. Początkowo reagowała furią, później się uspokoiła, jakby godząc się z faktem, że jego zachowanie jest karą dla niej. Próbowała nawet kilkakrotnie wyciągnąć rękę do zgody. ‘Marek, twoje zachowanie nie ma sensu. Porozmawiajmy. Wierzę, że między nami może się jeszcze poukładać’. Miała rację. Doszedł do wniosku, że takie życie jest bez sensu, że muszą się jakoś dogadać. W końcu byli na siebie skazani. Odpuścił. Wtedy po raz przegadali razem całą noc. Przeprosiła go, że tuż przed ślubem wplątała do ich relacji Dobrzańskich. On przepraszał, że nie potrafił być dobrym narzeczonym. Stopniowo wypracowali poprawne relacje. Nie było to zdecydowanie sielankowe małżeństwo, ociekające miłością i szczęściem, ale dogadywali się całkiem dobrze. Paula wyciszyła się, gdy Cieplak zniknęła jej z pola widzenia. Wyciszyła się, gdy Marek zaczął więcej pracować i przestał zdradzać. Na początku wciąż trzymała rękę na pulsie, sprawdzała każdy jego krok, okazując zazdrość, ale gdy przestała go przyłapywać na kłamstwach, odpuściła. Przestała wychuchać i robić awantury bez powodu. Po kilku miesiącach nawet zaczęła go słuchać i nie wymagała stuprocentowego podporządkowania. Być może uspokoiła się, bo zrozumiała, że Marek jest i będzie jej i nie musi już czuć zagrożenia. Czasami nawet miał wrażenie, że pozbyła się tego włoskiego pierwiastka swojego charakteru. Ewidentnie się starała by ich relacje były dobre. Starała się być dobrą żoną, a on starał się być przyzwoitym mężem. Próbował utwierdzić się w przekonaniu, że stosunkowo dobre małżeństwo można zbudować na wzajemnym szacunku i przyjaźni. I tak im mijały kolejne miesiące związku.

W konferencyjnej prowadził właśnie negocjacje z Norwegami, gdy w kieszeni spodni poczuł wibracje telefonu. Posyłając biznesowym partnerom przepraszający uśmiech zerknął na wyświetlacz, by sprawdzić, kto dzwoni. Miał wrażenie, że wyobraźnia płata mu figla, gdy na ekranie pojawiła się tak dobrze mu znana kombinacja cyfr. Mimo tego, że Paula dla oczyszczenia atmosfery i tak zwanego ‘nowego początku’ poprosiła go, by skasował numer Cieplak, on doskonale znał go na pamięć. Przeprosił kontrahentów i niczym strzała wyskoczył z sali i zamknął się w gabinecie.
- Ula? – odebrał wciąż niedowierzając, że do niego dzwoni
- Cześć – z głośnika wydobył się jej głos, za którym tęsknił ostatni rok – Nie przeszkadzam?
- No coś ty – uśmiechnął się – Miło cię słyszeć – chciał powiedzieć coś jeszcze, ale padło kolejne pytanie
- Jesteś w firmie? Możesz się wyrwać na godzinę? Chciałabym porozmawiać – miał wrażenie, że ma omamy słuchowe. Czyżby ona prawdę proponowała mu spotkanie? Czy to możliwe, że po tak długim czasie wreszcie ją zobaczy?
- Jasne. Mogę wyjść w każdej chwili. Kiedy ci pasuje?
- Za trzy kwadranse? – spojrzał na zegarek, za piętnaście minut miała wybić trzynasta – Otworzyli nową kawiarnię na Żoliborzu. Wyślę ci dokładny adres sms’em
- Ok. To do zobaczenia – odparł radośnie.
Miał kwadrans, by dobić targu z Norwegami. Nie chciał się spóźnić. Nie chciał, by na niego czekała. Szybko zakończył spotkanie i pożegnał nowych kontrahentów.
- Aniu, wypadło mi ważne spotkanie na mieście – czarująco uśmiechnął się do brunetki - Nie będzie ze dwie godziny. Przełóż proszę Rybskiego na jutro, albo kiedy tam mu będzie pasować – w locie pakował teczkę – A jak przyjdzie Madejski, to przeproś go i powiedz, że zadzwonię do niego jutro. Dzięki – puścił jej oczko i podekscytowany ruszył w kierunku wyjścia.

Stukając opuszkami palców o blat stolika  niecierpliwie jej wyczekiwał. Był przyjemnie podekscytowany, że wreszcie ją zobaczy, a jednocześnie zdenerwowany. Nie wiedział, po co chce się spotkać i dlaczego odezwała się właśnie teraz, po tylu miesiącach. Co powinien jej powiedzieć? Nie miał nawet pojęcia, jak się powinien z nią przywitać. Wpatrzony w drewniany blat rozmyślał intensywnie, nie zwracając uwagi, że stanęła przed nim.
- Witaj – odezwała się, wyrywając go tym samym z zamyślenia. Stała przed nim z delikatnym uśmiechem, obserwując jego reakcję. Był zdumiony. Gdyby nie głos i te przepiękne, błękitne oczy nie poznałby jej. Kompletnie nie przypominała Uli, w której się zakochał. Była zjawiskowa. Modnie podcięte włosy o bardziej wyrazistym kolorze, brak okularów, aparatu i seksowna sukienka podkreślająca jej figurę. Przez chwile siedział jakby przyspawany do krzesła, z szeroko otwartymi oczami. Dopiero jej cichy śmiech pozwolił mu odzyskać rezon.
- Ula – wyszeptał jej imię zachwycony. Zerwał się z miejsca. Nie zastanawiając się nad stosownością swojego zachowania, musnął ustami jej policzek. Nie wyglądała na złą. Pomógł jej usiąść i zajął miejsce naprzeciw, wpatrując się w nią, jak urzeczony – Ślicznie wyglądasz. Teraz rozumiem, co miał na myśli Maciek, mówiąc, że się zmieniłaś – delikatnie uśmiechnął się pod nosem – Nie przypuszczałem, że jeszcze kiedykolwiek do mnie zadzwonisz, że się spotkamy, że będziemy pić razem kawę
- Życie potrafi zaskakiwać – odparła filozoficznie i rozejrzała się po wnętrzu, które o tej porze zwykle było wypełnione amatorami kawy i szybkich lunchy – Straszny tu gwar. Chodź – wstała i kiwnęła głową na wyjście – Znajdziemy sobie lepsze miejsce, żeby spokojnie porozmawiać – wyszli z nowoczesnej kawiarni i ruszyli słoneczną ulicą, mijając witryny kolejnych sklepów. Wreszcie zatrzymała się przed drzwiami prowadzącymi do klatki schodowej nowoczesnego bloku i wyciągnęła pęk kluczy
- Mieszkasz tu? – był wyraźnie zaskoczony. Kiwnęła potakująco głową. Już po chwili znaleźli się na trzecim piętrze w przestronnym, nowocześnie urządzonym wnętrzu. Marek rozglądał się zaciekawiony – Wynajmujesz? – Rozsiadł się na sofie w salonie połączonym z kuchnią
- Kawa?
- Chętnie
- Kupiłam na kredyt – odparła, przygotowując dla nich kofeinowy napój – Przez dziesięć miesięcy pracowałam w Londynie. Z zysków, które przynosiło PRO-S i części londyńskiej pensji zaczęłam grać na giełdzie. Miałam szczęście i zarobiłam trochę gotówki, która poszła na wkład własny – postawiła na szklanym stoliku dwie filiżanki i usiadła obok - Co u ciebie? – przyglądała mu się z nieskłamaną przyjemnością. Od ich ostatniego spotkania trochę przytył, a na jego skroniach czarne włosy mieszały się z siwymi. Westchnął ciężko i na krótką chwilę spuścił wzrok. Niby co jej miał powiedzieć? Że jest szczęśliwym mężem, że super układa mu się z Pauliną? Przecież to byłoby ewidentnie kłamstwo. Miał jej powiedzieć prawdę? Że wciąż ją kocha, że tęskni za nią, że śni mu się niemal każdej nocy… Że na firmowym laptopie ma plik chroniony hasłem, żeby Paulina nie znalazła, a w nim kilkanaście jej zdjęć… Przecież to nic nie zmieni. Po co rozdrapywać rany.
- W porządku. Firma ma się świetnie – zręcznie zmienił temat – Dzięki temu możemy regularnie spłacać zobowiązania wobec ciebie
- Wiem. Maciej przekazuje mi wszystko na bieżąco – uśmiechnęła się delikatnie - A jak ci się układa z Pauliną? – sugestywnie spojrzała na jego obrączkę. I jego wzrok powędrował w tamtym kierunku.
- Chciałaś się spotkać ze mną, żeby rozmawiać o moim małżeństwie? – zapytał z nutą zdziwienia
- Tak – odparła, pewnie patrząc mu w oczy. Miał wrażenie, że siedzi przed nim zupełnie inna kobieta niż ta, którą znał rok temu – Nie potrafię przestać cię kochać
- Ula – westchnął, zamykając na chwilę oczy – Proszę cię. Nie brnijmy w to – pokręcił głową z lekką rezygnacją
- Próbowałam o tobie zapomnieć. Próbowałam ułożyć sobie życie z kimś innym, ale nie potrafię – dotknęła dłonią jego policzka. Znów zamknął oczy, by jak najlepiej zapamiętać ten dotyk. Rozkoszował się nim – Kochasz mnie jeszcze? – dopytywała
- Moje uczucia tu nic nie zmieniają – szepnął unikając jej błękitnych tęczówek, które patrzyły na niego z miłością – Nie mogę się z nią rozwieźć
- Wiem – gwałtownie podniósł na nią wzrok, zaskoczony tymi słowami – Ale jeśli nie mogę cię mieć na stałe, chcę cię miewać chociaż na chwilę – stwierdziła i krótko musnęła jego usta. W jego głowie w tempie błyskawicy przelatywały myśli. Kompletnie nie wiedział, co o tym wszystkim sądzić. Zmieniła się. Nie tylko zewnętrznie, przede wszystkim wewnętrznie. Tą zmianą był kompletnie zaskoczony. Odsunął się i pokręcił przecząco głową
- Nie, nie – zabrał jej dłoń ze swojego policzka – Nie zasługujesz na to, żeby być tą drugą. Będziesz tylko cierpiała – resztkami sił powstrzymywał się, żeby znów nie posmakować jej ust.
- Nie będę – szepnęła, opierając swoje czoło o jego i dowodząc dłonią, po jego karku – Jestem już dużą dziewczynką i wiem, co robię – po raz drugi tego dnia musnęła jego usta.
- Przestań – mruknął, ale nie potrafił się od niej odsunąć – Nie prowokuj mnie – wyszeptał – Za chwilę nie będę potrafił się powstrzymać
- Bo ja wcale nie chcę, żebyś się powstrzymywał – nim się spostrzegł, siedziała już na jego kolanach. Dłonie mimowolnie zaczęły wodzić po jej plecach, pośladach, a on oddychał coraz ciężej. Coraz bardziej jej pragnął, a jednocześnie coraz bardziej próbował się powstrzymać. Czuł ją każdą komórką swojego ciała. Ciała, którego coraz jaśniej zaczynało komunikować, że jej pragnie. Wszystkie hamulce puściły. Gwałtownie wpił się w jej usta.
- Uwiodłaś mnie – wymruczał wprost w jej usta, rozsuwając zamek w jej sukience. Uśmiechnęła się do niego, wyraźnie zadowolona z siebie.

środa, 12 października 2016

'Zakazany owoc' III

Był w kropce. Naprawdę nie wiedział, jak postąpić.  Z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia. A nawet jeśli miałoby się pojawić jakieś światełko w tunelu, to z pewnością byłby to pociąg. Rodzice nie dali mu pola manewru. Nie pozostawili wyboru. Zadecydowali, a on miał się dostosować. Jak zwykle. Paula dopięła swego. To nawet nie chodziło o wybór pomiędzy Ulą a firmą. A przynajmniej nie do końca. Chodziło o coś więcej. A najgorsze było to, że był z tym wszystkim sam. Nie miał się nawet kogo poradzić. Od kilku miesięcy to Ula była powierniczką jego problemów, rozterek, nieocenionym doradcą. Sebastian? Z pewnością by nie zrozumiał. Olszańskiemu w głowie by się nie mieściło, jak Marek, koneser kobiecego piękna zakochał się w firmowej Brzyduli. Jego przyjaciel był zbyt powierzchowny. Dla niego liczyła się buzia. Dla Marka przestała się liczyć, gdy zaczął bliżej poznawać Cieplakównę. Trudno, potrzebował się wygadać. Wystukał na ekranie numer przyjaciela.

- Zaraz, zaraz – Olszański dopijał już trzeciego drinka. Podczas pierwszych dwóch próbował pojąć, jak jego kumpel mógł się zakochać w firmowej pokrace – Kochasz Cieplak, a żenisz się z Febo?
- Czy ty nie słyszałeś, co przed chwilą powiedziałem? – zdenerwował się brunet – Rodzice nie pozostawili mi wyboru. Paula ich nakręciła. Zrobiła z siebie ofiarę, a ze mnie drania, który bawi się jej uczuciami, a sam nie jest do nich zdolny. A moi rodzice wszystko łyknęli. Oni mi się nie pozwolą wycofać z tego ślubu – pokręcił głową z rezygnacją
- Stary, muszę powiedzieć, że to historia niczym z taniego romansidła. Miłość wystawiona na próbę. Albo ukochana kobieta, albo majątek – zaczął gestykulować, jakby opowiadał bajkę
- Ciebie to bawi?! Fuck you! – wyraźnie wściekły zaczął zbierać się do wyjścia, ale przyjaciel chwycił go za ramię
- Poczekaj. Sorry! Po prostu staram się to jakoś objąć rozumem i nie bardzo mi wychodzi. Ale rozumiem cię. Mnie też ciężko byłoby zrezygnować z dostatniego życia
- Paula już mi obiecała, że puści mnie z torbami i tu akurat jej wierzę – mruknął – Ale tu nawet nie o to chodzi. Przede wszystkim chodzi o Ulę i te pieprzone kredyty.
- No tak – pokiwał głową – Słysząc te twoje dzisiejsze rewelacje kompletnie zapomniałem, że wy zaczęliście się spotykać dla kredytów
- A gdyby Ulka się o tym dowiedziała, nie chciałaby mnie znać – rzekł gorzko
- Przecież nie musisz jej uświadamiać. Wiesz o tym ty, wiem o tym ja. Obiecuję nie puścić pary z gęby – mówiąc to skierował swój wzrok na dzwoniący telefon przyjaciela, na którym pojawiło się imię Cieplakówny.
- Miałem się do niej odezwać. Nie wiem, co mam jej powiedzieć – wzruszył ramionami. Wystukał krótką wiadomość ‘Przepraszam, jestem z Sebą na drinku. Przyjadę do Ciebie jutro’ – Nie wiem, czy potrafiłbym ją cały czas oszukiwać – westchnął – To znaczy nie wiem, czy byłbym w stanie udawać, że zainteresowałem się nią tak po prostu. Ona mi od początku wierzyła, a ja ją oszukałem i wykorzystałem. Mam poczucie winy. I będę miał jeszcze większe poczucie winy, gdy powiem jej, że ślub się odbędzie
- Co? – Olszański nie krył zdziwienia. Nie sądził, że jego kumpel ulegnie Febo
- A jakie ja mam wyjście, co? – spojrzał na blondyna poirytowany – Dobrzańscy i Febo przeciwko mnie i Uli. Przypominam ci, że ona wzięła osiemset pięćdziesiąt tysięcy kredytu dla firmy. Jeśli odwołam ślub, to wyrzucą mnie z firmy. Zostanę bez środków do życia, domu, oszczędności. Miesięczna rata wynosi dwadzieścia tysięcy. Sądzisz, że Aleks będzie ochoczo spłacał te zobowiązania? Szczerze wątpię. Przekona ojca, że wyprowadzaliśmy z Ulą pieniądze workami, a on oczywiście mu uwierzy, bo ja przecież zawsze go tylko zawodzę. Ja będę miał związane ręce i puste konto. Już słyszę ten dźwięk, jak komornik puka do drzwi domu w Rysiowie.
- Ale przecież Ulka ma weksle na udziały
- No i to jest kolejny problem. Gdy mnie wyrzucą z firmy rodzice zażądają zwrotu udziałów. Ojciec dostanie zawału gdy się dowie, że firma jest w obcych rękach. Mało tego, gdy mnie nie będzie na stanowisku prezesa, Aleks zacznie węszyć. Gwarantuje ci, że w tydzień się zorientuje jaka jest sytuacja firmy i że Ulka sfałszowała raport. A za to jest prokurator. Nie mogę stracić kontroli nad firmą, bo oboje z Ulą będziemy mieć duże kłopoty. Trudno – rzekł z goryczą – Naważyłem piwa, to teraz sam będę musiał je wypić. Mogłem iść prostą drogą, mogłem nie kłamać, nie udawać, że jestem tak genialnym prezesem tej firmy, niczym Biedroń prezydentem Słupska – prychnął – Najgorsza jest świadomość, że ją zawiodę i skrzywdzę.

Z nietęgą miną jechał do Rysiowa. Nie wiedział, co ma jej powiedzieć, jak wytłumaczyć. Zresztą co tu jest do tłumaczenia? ‘Zakochałaś się w kompletnym palancie’. Długo siedział w aucie przed bramą Cieplaków. Wreszcie zadzwonił do drzwi. Kilka sekund później pojawiła się w nich Ula. Uśmiechnęła się na jego widok, a jednocześnie jej oczy były smutne. Przyglądała mu się pytająco. Czyżby coś przeczuwała?
- Wejdź – chciała przepuścić go w drzwiach, ale nie ruszył się z miejsca
- Przejdźmy się, co? – jego głos był lekko zachrypnięty. A w niej rósł niepokój. Po jego wczorajszym, dość chłodnym sms’ie zaczęła zdawać sobie sprawę, że coś jest nie tak.
- Stało się coś? – zapytała, idąc z nim ramię w ramię brukowaną uliczką
- Ula – jęknął i zamknął na chwilę oczy próbując zebrać myśli. Zatrzymali się oboje. On ze spuszczoną głową i ona z wlepionym w niego wzrokiem, pełnym niepewności – Ula, muszę ożenić się z Pauliną – wydusił to wreszcie z siebie, a ona czuła, jakby uchodziło z niej powietrze – Rodzice nie pozostawili mi wyboru. Paula nakręciła ich przeciwko mnie. Przepraszam – szepnął, obserwując jak w jej oczach gromadzą się łzy. Ból w jej oczach był nie do zniesienia.
- Przecież jej nie kochasz – rzekła cicho
- To prawda. Kocham ciebie. Nie kłamałem. Ale nie mogę wycofać się z tego ślubu.
- Zrozumieją. Pogodzą się z tym – panicznie zaczęła szukać argumentów
- Nie. Nie zrozumieją. Ojciec nie zrozumie. Poza tym nie zrozumie kredytów i sfałszowanego raportu. Muszę być odpowiedzialny za firmę, ale przede wszystkim za ciebie, bo cię kocham. Tylko tak mogę cię chronić – chciał ją przytulić, ale odsunęła się – Będziesz musiała odejść z firmy. Rozmawiałem już z moim kolegą, który prowadzi sieć salonów fryzjerskich. Zajmiesz się jego finansami – płakała. Już nie próbowała hamować słonych kropli – Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał ożenić się w sobotę z tobą – wreszcie pozwoliła się przytulić. Stała bezbronna, załamana, zapłakana – Tak bardzo cię przepraszam, że nie potrafię znaleźć innego wyjścia – muskał ustami jej czoło i skroń
- Zdajesz sobie sprawę, że to nasze ostatnie spotkanie? – wyszeptała, odsuwając się od niego
- Ula – chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliła mu
- Nie dzwoń do mnie, nie pisz, nie przyjeżdżaj – mówiła przez łzy. On także płakał. Nie wstydził się łez. Nie można wstydzić się łez, gdy traci się miłość życia. Zbliżyła się kilka centymetrów i pocałowała go krótko. Biegiem ruszyła w stronę domu
- Kocham cię! – krzyknął za nią. Miał świadomość, że to wyznanie nic już nie zmieni. 

niedziela, 9 października 2016

'Zakazany owoc' II

Nie miał pojęcia, co wymyśli Paulina. Była bardzo pewna siebie mówiąc, że ślub się odbędzie. Spojrzał na zegarek. Minęła dwudziesta pierwsza. Już dawno powinien się do niej odezwać. Z pewnością się martwi. Niewiele myśląc chwycił marynarkę i wyszedł z domu. Pół godziny później wysłał jej sms’a. ‘Stoję pod twoim domem. Wyjdziesz do mnie?’. Na jej reakcję nie musiał długo czekać. Po kilku minutach zmierzała do niego z niepewną miną. Nie widziała, jakie informacje ma jej do przekazania. On też nie tryskał optymizmem.
- Martwiłam się – rzekła, gdy tylko wyszła na ulicę. Przyciągnął ją do siebie. Wtuliła się w niego ufnie.
- Wiem, przepraszam – wyszeptał w jej włosy – Trochę mi się zeszło z Paulą, a później nie miałem do tego głowy. Wiem, że czekałaś na wiadomość – musnął ustami jej czoło
- Jak zareagowała? – szepnęła, odsuwając się nieco, by spojrzeć mu w oczy
- Nie chce przyjąć tego do wiadomości, ale w końcu będzie musiała – westchnął, bawiąc się jej dłonią – Najlepiej będzie, jeśli weźmiesz kilka dni urlopu. Nie chcę, by robiła ci wyrzuty na firmowym korytarzu – rzekł z troską
- Dobrze. Wyślę jutro mailem wniosek o tydzień urlopu – kiwnął głową – Prawdę mówiąc nie do końca potrafiłam uwierzyć w to, że będziesz zdolny zrezygnować z niej dla mnie – szepnęła, jakby wstydząc się wypowiadanych słów. Zmarszczył brwi i podniósł jej podbródek, by na niego spojrzała
- Przecież powiedziałem ci, że cię kocham. Nic się w tej kwestii nie zmieniło
- Przepraszam – czule pogładziła jego szorstki policzek
- Zarezerwowałem hotel na Maderze. Od piątku na tydzień.
- Chcesz spędzić ze mną swoją podróż poślubną? – uśmiechnęła się do niego szeroko. Odpowiedział jej tym samym
- Tylko z tobą – musnął jej usta – Chciałbym, żebyśmy mieli już to wszystko za sobą – znów ją przytulił – Boże, jaką mam ochotę cię teraz porwać i zaszyć się w jakimś hoteliku pod miastem
- To czemu tego nie zrobisz? – wciąż wtulona spojrzała mu w oczy. Zaskoczyła go
- Bo nie chcę złapać ujemnych punktów u twojego ojca – czule pogładził jej policzek - To inteligentny facet. Zorientuje się, że wywożę cię w środku nocy nie po to, by pisać raport.
- Daj mi pięć minut – wyswobodziła się z jego ramion, puszczając oczko
- Ale dokąd ty idziesz? – zapytał z uśmiechem.
- Po torebkę. Powiedzmy, że w firmie było włamanie i musimy sprawdzić co zginęło. I coś czuję, że będziemy sprawdzać do rana – zrobiła minę niewiniątka. Roześmiał się szczerze. Była gotowa okłamać ojca tylko po to, by spędzić z nim kilka godzin.
- Przecież ty nigdy nie kłamiesz – zawołał za nią, gdy przekraczała furtkę
- Ojcowie nie lubią widzieć takich rzeczy o swoich córkach – pokazała mu język i pobiegła w stronę domu. Pokręcił głową ze śmiechem.

Kwadrans przed dziesiątą wszedł do sekretariatu ziewając przeciągle.
- Witaj prezesie – Kubasińska zerwała się z miejsca – Mareczku, czy ja bym mogła wyskoczyć na pół godzinki? Pomidory mi się skończyły – zrobiła minę cierpiętnicy
- Dobrze, ale najpierw zrób mi mocnej kawy. Muszę się obudzić – uśmiechnął się i już miał otwierać drzwi, gdy usłyszał głos swojej sekretarki
- Rodzice na ciebie czekają – wskazała na gabinet. Skrzywił się. Wszystko wskazywało na to, że kawa już nie będzie musiała mu podnosić ciśnienia. Najwyraźniej Febo zdążyła się już poskarżyć. Wziął głęboki oddech i wszedł do środka
- Dzień dobry – wysilił się na uśmiech. Dobrzańscy siedzieli na sofie, przyglądając mu się uważnie
- Zdaje się, że pracę zaczynasz od dziewiątej – odezwał się Krzysztof – Jako prezes powinieneś dawać przykład. Czekamy na ciebie już pół godziny – popukał palcem w zegarek
- Przepraszam – odstawił teczkę i przysiadł na krawędzi biurka – Zwykle bywam wcześniej. To wyjątkowa sytuacja
- Związana zapewne z twoją nocną absencją w domu – Dobrzańska zmierzyła go od góry do dołu. Postanowił zignorować tę uwagę. Choć doskonale wiedział, jaki jest powód ich wizyty, postanowił zgrywać idiotę
- Co was do mnie sprowadza? – zanim zdążyli odpowiedzieć w progu z filiżanką kawy pojawiła się Violetta – Dzięki – uśmiechnął się do sekretarki – Może też się czegoś napijecie? – spojrzał na rodziców
- Dziękujemy. Czekając na ciebie zdążyliśmy wypić już herbatę
- Możesz iść do tego sklepu – nieobecność w sekretariacie blondynki była mu na rękę. Pozbywał się największej plotkary w firmie, która z pewnością nie omieszkałaby podsłuchiwać
- Z samego rana była u nas Paulinka. Jest załamana. Co ty wyprawiasz?! – naskoczyła na niego matka – Wikłasz się w jakąś przygodę tydzień przed ślubem? Czyś ty na głowę upadł? Kiedy ty wreszcie dorośniesz? – zapytała z pretensją
- Właśnie dorastam – mruknął pod nosem – Ślubu nie będzie – rzekł głośniej, spoglądając na rodziców z obawą
- Słucham? – senior zmarszczył brwi
- Ślubu nie będzie – powtórzył pewniejszym głosem
- Zamierzasz przekreślić swój długoletni związek z powodu jakiegoś kaprysu?
- Mamo, to nie jest kaprys – zerwał się z miejsca – Ja… - nie dane mu było dokończyć. W słowo weszła mu Helena
- Paulinka wybaczyła ci tyle zdrad. Cierpliwie czekała, aż zmądrzejesz… A ty tak spokojnie, na tydzień przed ślubem komunikujesz nam, że ślubu nie będzie. Opamiętaj się!
- Nie tak cię z mamą wychowaliśmy. Nie dajesz mi powodów do dumy.
- Z pewnością Aleks byłby idealnym synem. Takim, z którego moglibyście być dumni – rzekł gorzko – Zawsze był ode mnie lepszy. Zawsze docenialiście go bardziej. Zawsze ty doceniałeś go bardziej – spojrzał na ojca z żalem
- To twoja opinia. Zresztą niezgodna z prawdą – rzekł senior – Ale sam musisz przyznać, że nie mam powodów do dumy, skoro mój syn zamierza porzucić wspaniałą kobietę na kilka dni przed ślubem, upokarzając ją przed rodziną, znajomymi.
- Nie kocham jej - oświadczył
- I zdałeś sobie z tego sprawę na tydzień przed ślubem? – Helena kręciła głową z powątpiewaniem
- Oświadczyłeś się, zadeklarowałeś. Trzeba ponosić odpowiedzialność swoich czynów i dotrzymywać danego słowa – ojciec wyraźnie się zdenerwował - Nie zmuszaj nas do radykalnych krokówwycelował w niego swoją laską
- Co masz na myśli? – splótł ręce na torsie i spojrzał wyczekująco
- Jeśli nie zachowasz się odpowiednio, będziemy z mamą zmuszeni odebrać ci udziały firmy, będziesz pozbawiony głosu w zarządzie i dywidend – nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Czy rodzice naprawdę byliby do tego zdolni? - Stanowisko prezesa obejmie Aleks. Wydziedziczymy cię. Trudno jest mieć syna, za którego trzeba się wstydzić przed rodziną i środowiskiem.
- Rozumiem, że szczęście Pauliny jest ważniejsze niż moje – bardziej stwierdził niż zapytał, z wyczuwalnym żalem
- Właśnie staramy się zadbać o twoje szczęście i twoją przyszłość, bo ty w ostatnich dniach najwyraźniej straciłeś głowę – Helena starała się zachować spokój - Nie krzywdź kobiety, która trwa u twego boku tyle lat dla efektu świeżości – spuścił głowę. Dalsza dyskusja z rodzicami nie miała sensu. Oni ewidentnie wybrali Paulinę.
- Zastanów się, czy warto odwoływać ślub – odparł Dobrzański, wstając z sofy – A Paulinie na przeprosiny radziłbym ci kupić duży bukiet kwiatów. To i tak niewiele w porównaniu z tym, jak bardzo ją skrzywdziłeś – wyszli bez pożegnania. Był załamany. Nie spodziewał się takiego afrontu ze strony rodziców. Oni w zasadzie nie pozostawili mu wyboru. Bez mrugnięcia okiem postawili go pod ścianą. Nie obchodziło ich jego szczęście, jego uczucia. Nigdy nie byli po jego stronie. Ojciec zawsze wybierał Aleksa. Teraz wybrali Paulinę.

Wparował do jej gabinetu jak burza. Niewzruszona przeglądała kolejne strony katalogu
- Jesteś z siebie zadowolona? – naskoczył na nią od progu – Musiałaś w nasze sprawy mieszać rodziców?
- Miałam nadzieję, że może oni przywołają cię do porządku – wzruszyła ramionami z kamienną twarzą
- Nie mam pięciu lat! – huknął
- A zachowujesz się, jakbyś miał – spojrzała na niego z wyższością
- Nastawiasz ich przeciwko mnie tylko po to, by doprowadzić do tego cholernego ślubu? – spytał oskarżycielsko
- Próbuję ci uświadomić co cię czeka, jeśli podejmiesz irracjonalną decyzję. Zakomunikowałam im tylko, co zamierzasz. To była ich decyzja i ich pomysł. Ja mogę cię tylko zapewnić, że zrobię wszystko, by dom należał do mnie – oświadczyła – Oboje wiemy, że w większości urządziliśmy go za moje pieniądze
 - Ty go urządziłaś – zaznaczył. On w kwestii wnętrza miał niewiele do powiedzenia
- Słuszna uwaga – poprawiła usta czerwoną szminką  - Ja go urządziłam. A za wszelkie krzywdy należy mi się mała rekompensata i zapewnienie odrobiny bezpieczeństwa. Będziesz nikim. Skończycie z Brzydulą pod mostem. I szybko skończy się miłość. Chyba, że zrobicie sobie gromadkę dzieci i będziecie żyć z pięćset plus – zaśmiała się szyderczo – Beze mnie jesteś zerem! – wyszedł trzaskając drzwiami

środa, 5 października 2016

'Zakazany owoc' I

Leżał na hotelowym łóżku i obserwował ją. Pogrążona we śnie wyglądała, jak anioł. Od godziny zastanawiał się, co powinien zrobić i wciąż nie wiedział. Starał się wybrać najlepsze wyjście, ale to wcale nie było takie łatwe. Nie było dobrego wyjścia. Nie mógł wybrać drogi, dzięki której nikt nie będzie cierpiał. Czekało go arcytrudne zadanie.

Nie kłamał mówiąc jej dzisiejszego wieczoru, że ją kocha. Kochał. Po raz pierwszy naprawdę, całym sobą. Do tej pory żył w przekonaniu, że miłość to jakaś bujda, coś wyimaginowanego, o czym lubią opowiadać ludzie z głową w chmurach. Aż wreszcie na jego drodze stanęła ta niepozorna dziewczyna i stało się. Uchodziła za brzydulę, a dla niego była nieskończenie piękna. Przede wszystkim piękna wewnętrznie. Tak różna od tych kobiet, które znał do tej pory. Te, które znał wcześniej, uchodziły za piękności, wzbudzały zachwyt każdego mężczyzny, ale jakoś żadna nie potrafiła rozkochać go w sobie. Jej się to udało. Nawet nie musiała bardzo się starać. Po prostu była sobą. I ta nieopisana radość w jej oczach, gdy wyznawał jej miłość, była wprost nieprawdopodobna. Będąc z nią odkrywał w sobie ogromne pokłady czułości, o jakie nigdy by się nie podejrzewał.

Obiecał jej, że po zarządzie nie zobaczy już Pauliny, że się jej pozbędzie ze swojego życia. Wiedział, że to nie będzie proste zadanie, ale musiał dotrzymać słowa. Przecież jej to obiecał. Nie mógł jej zawieść. Wierzyła mu i cierpliwie czekała. Czekała, z pokorą obserwując każdego dnia jego i Paulinę. Musiał poczekać do zarządu, by zyskać głos Pauli. A później wreszcie zakończy coś, co od początku nie miało sensu. Przecież do ślubu zostało dwanaście dni. Nie mógł ożenić się z Febo, gdy kocha inną kobietę.

- Jeszcze tylko dwa dni. Po zarządzie z nią porozmawiam – mówił szeptem wpatrując się w jej błękitne oczy – A później wyjedziemy na kilka dni odpocząć od tego wszystkiego – czule musnął jej usta – Może Portugalia? Co ty na to? Lizbona?

- Wszystko jedno – wzruszyła ramionami – Może być nawet domek w Serocku, bylebym tylko nie musiała się dłużej tobą dzielić – to krótkie zdanie uświadomiło mu, jak bardzo musi cierpieć, gdy odwozi ją do Rysiowa, a sam wraca do noc do Pauliny

- Nie będziesz musiała. Będę tylko twój. Jestem tylko twój – poprawił się – Bardzo cię kocham – mówił szczerze, muskając ustami czubek jej nosa – Wiem, Madera! – gwałtownie zerwał się z miejsca i siadając za biurkiem uruchomił wyszukiwarkę – Tylko ty, ja, biały piasek, błękitne niebo i szum morza – roztaczał przed nią wizję wspólnego wyjazdu – Hotel tuż przy plaży z dużym łóżkiem i tak przez siedem dni. Hmmm?

- Jesteś niemożliwy – pokręciła głową, śmiejąc się pod nosem

- Jestem zakochany – odparł poważnym tonem



Mieli szczęście. Ula przedstawiła podrasowany raport, a zarząd jednogłośnie go przyjął. Marek utrzymał stanowisko prezesa. Senior Dobrzański może nie był w pełni usatysfakcjonowany wynikami, ale rozumiał ogólnoświatową tendencję. Życzył synowi powodzenia w wypracowywaniu lepszych wyników. Opuszczając konferencyjną usłyszał za sobą głos narzeczonej

- Marco, przypominam ci, że o piętnastej mamy ostatnie spotkanie z organizatorką ślubu. Trzeba ostatecznie zaakceptować rozmieszczenie kwiatów w katedrze i restauracji.

- Pamiętam – westchnął

- Już dzisiaj się nie wykręcisz przygotowaniami do zarządu – rzekła słodkim głosikiem, pstrykając go palcem w nos na środku korytarza

- Nie zamierzam – chrząknął – Ale najpierw chciałbym z tobą porozmawiać. Masz jeszcze coś ważnego?

- Nie, chciałam jechać już do domu

- Świetnie. W takim razie będę za godzinę – uśmiechnął się niewyraźnie i nie całując jej na pożegnanie udał się w kierunku gabinetu Cieplak.



- Uratowałaś mnie, dziękuję – krótko musnął jej usta

- Daj spokój. Nie było innego wyjścia. Czasem trzeba wybrać mniejsze zło – westchnęła. Wciąż niezbyt komfortowo czuła się z kłamstwem, którego się dopuściła – Miałeś rację mówiąc, że twój ojciec nie zrozumie tych złych wyników, że nie będzie wyrozumiały. Dotarło to do mnie, gdy razem z Aleksem wzięli mnie w krzyżowy ogień pytań, dopytując o każdą złotówkę.

- Pewnie gdyby na moim miejscu był Aleks wyniki byłyby dużo lepsze – mruknął, siadając na białej sofie – I ojciec może byłby wreszcie dumny. Wiesz, czasem się zastanawiam, czy to właśnie nie Febo powinien być jego synem. Ja wciąż nie jestem wystarczająco dobry

- Przestań tak mówić – wtrąciła się ostro – Jesteś bardzo dobrym prezesem, a przede wszystkim dobrym człowiekiem – czule pogładziła jego kark – Jesteś najcudowniejszym mężczyzną, jakiego znam – cmoknęła jego policzek. Uśmiechnął się, by po chwili przybrać poważny wyraz twarzy

- Gdybyś wiedziała wszystko…. – mruknął pod nosem – Gdybyś wiedziała o mnie wszystko, twoje zdanie byłoby zgoła inne – dodał z goryczą

- Przeszłość nie ma znaczenia. Liczy się przyszłość

- A propos naszej wspólnej przyszłości, to za chwilę jadę do domu. Muszę wyjaśnić tę sprawę z Pauliną. Nie chciałem robić tego w firmie, żeby nie wzbudzać sensacji. Lepiej żeby rzucała talerzami domu, a nie na firmowym korytarzu – zaśmiał się ponuro

- Wiem, że to nie będzie dla ciebie łatwe. Dla niej zresztą też – szepnęła

- To jest niesamowite, że ty zawsze myślisz o wszystkich, a na końcu o sobie – przyjrzał jej się z uznaniem – Jesteś aniołem. Moim prywatnym aniołem – musnął jej wargi, by rozpocząć pocałunek pełen miłości i pożądania

- Powodzenia – usłyszał, gdy był już przy drzwiach

- Zadzwonię wieczorem

- Jak to odwołać ślub? – Paulina zmarszczyła brwi – Chciałeś powiedzieć przełożyć – uśmiechnęła się do niego sztucznie i nie pozwalając sobie przerwać kontynuowała – Szczerze mówiąc nie rozumiem dlaczego. Sytuacja w firmie jest stabilna, Krzysztof czuje się dobrze, więc nie rozumiem

- Paulina – westchnął zbierając w sobie całe pokłady odwagi – Nie mówię o przełożeniu uroczystości. Chcę ją odwołać

- Chyba sobie żartujesz! – zerwała się z miejsca i nerwowo zaczęła krążyć po salonie – Znowu masz romans! Kto tym razem?

- To nie jest tak, jak myślisz – pokręcił głową – Porozmawiajmy spokojnie

- Masz rację, porozmawiajmy spokojnie – wzięła głęboki oddech – Z kim spędziłeś ostatni weekend? – to przedłużające się milczenie doprowadzało ją do furii, ale starała się trzymać nerwy na wodzy – Więc?

- Z Ulą – odpowiedział wreszcie, patrząc jej prosto w oczy. Wybuchła drwiącym śmiechem

- Chcesz mi powiedzieć, że przespałeś się z Cieplak? – spuścił głowę – Nawet Brzyduli nie przepuściłeś!? – krzyknęła – Brzydkie są lepsze w łóżku?

- Proszę cię, hamuj się!

- To ty się hamuj! – wycedziła przez zęby – Upokorzyłeś mnie na tydzień przed ślubem! Myślisz, że zawsze będę ci wybaczać? – świdrowała go wzrokiem

- Nie, wcale tak nie myślę. Posłuchaj… - zaczął, ale weszła mu w słowo

- Dobrze – zamknęła na krótką chwilę oczy by się uspokoić – Wiem, że chcesz mnie przeprosić

- Tak – pokiwał głową – Masz rację. Chcę ciebie bardzo przeprosić.

- Z uwagi na dobro naszego związku jestem ci w stanie wybaczyć. Rozumiem, że czujesz się winny i dlatego chcesz odwołać ślub – miał zamiar się wtrącić, ale gestem dłoni dała mu znak, by pozwolił jej skończyć – Rzeczywiście twój romans bardzo mnie zranił, ale wierzę, że wyciągnąłeś wnioski i zrozumiałeś, co jest dla ciebie ważne

- To prawda, wiem co jest dla mnie ważne

- Właśnie. Dlatego ci wybaczam i postaram się zapomnieć o tym przykrym incydencie

- Paula, ty nic nie rozumiesz – pokręcił głową – Chcę odwołać ślub, bo to nie był zwykły romans – Febo wlepiła w niego wściekłe spojrzenie – Tu chodzi o coś więcej…. Kocham ją – wreszcie powiedział to głośni i wyraźnie. Poczuł ulgę

- Kochasz ją? – prychnęła – Kpisz sobie ze mnie? Chcesz mi powiedzieć, że kochasz Cieplak? – zaśmiała się szyderczo – Przecież to jest niedorzeczne! Boisz się ślubu, zobowiązań i wymyślasz jakieś głupoty!

- Nic sobie nie wymyślam – i jego ta rozmowa zaczęła wyprowadzać z równowagi

- Nie bądź śmieszny! Nie zamierzam przekreślać swoich planów i marzeń z powodu twojej przygody z tą pokraką! – wycedziła przez zęby

- Paula! – nie mógł słuchać, jak Włoszka obraża jego słodką dziewczynkę, jak zwykł nazywać ją w myślach – Ślubu nie będzie!

- Ślub się odbędzie, czy ci się to podoba czy nie! Gwarantuje ci, że za tydzień będziesz już moim mężem! – szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi

- Paula! – zawołał za nią, ale w odpowiedzi usłyszał tylko trzask drzwi wejściowych