B

piątek, 30 października 2015

'W chmurach' V

W koprodukcji z K.!  


Prowadząc córkę za rękę wolnym krokiem zmierzał w kierunku umówionego miejsca w parku. Czekała już na nich lekko podekscytowana, ale i niepewna, czy ta mała dziewczynka ją zaakceptuje. Póki co ustalili, że przy dziecku nie będą okazywać sobie czułości, a Marysia miała ją poznać jako znajomą taty. W porównaniu ze zdjęciem dziewczynka była nieco wyższa i jeszcze bardziej podobna do ojca.
- Kochanie – nachylił się w stronę córki – to jest właśnie pani Ula, o której ci opowiadałem – z nieukrywanym zachwytem spojrzał na Cieplak – A to Marysia
- Miło mi ciebie poznać – wyciągnęła w jej kierunku dłoń, ale ta nie wykonała nawet najmniejszego gestu
- Przywitaj się – upomniał ją i dopiero wówczas siedmiolatka uścisnęła dłoń i bąknęła niewyraźne ‘dzień dobry’. Mina Ulki nieco zrzedła, gdyż spodziewała się większego entuzjazmu, ale postanowiła tak szybko się nie poddawać.  Wyciągnęła z torebki pudełko Ptasiego Mleczka i podała dziewczynce
- Tata wspominał, że lubisz waniliowe – mała brunetka nawet nie zainteresowała się kolorowym pudełkiem
- Babcia nie pozwala mi jeść tyle słodyczy. Mówi, że cukier jest niezdrowy – odparła i jak gdyby nigdy nic wyminęła dwójkę dorosłych, siadając na ławce i kreśląc czubkiem buta dziwne wzory na piaszczystej alejce. Dobrzański westchnął wymownie i spojrzał na Ulę przepraszająco.
- Jak audyt? – zapytał chcąc dać córce chwilę na oswojenie się z obecnością Cieplak
- Dobrze – usiadła po drugiej stronie ławki, on zajął miejsce pośrodku obu dam – Przebiegł szybko i sprawnie. Raport ma być na początku przyszłego tygodnia, ale generalnie wszystko wypadło dobrze bez większych zastrzeżeń.
- Cieszę się – posłał jej czułe spojrzenie by po chwili odwrócić głowę w stronę swojej córki – Marysia najlepiej z całej klasy radziła sobie dzisiaj na zajęciach z rytmiki. Wychowawczyni zachęca by zapisać ją na zajęcia taneczne, bo ponoć ma do tego dryg – opowiadał
- Lubisz tańczyć? – zagadnęła Ula, ale spotkała się z milczącą odpowiedzią. Spuściła głowę w geście kapitulacji zdając sobie sprawę, że zachowanie dziecka nie wynika z nieśmiałości, a czystej ignorancji. Dobrzański miał ochotę ją przytulić, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że to tylko pogorszyłoby sytuację.
- Tatusiu – odezwała się wreszcie mała – czy możemy już iść do domu? – wlepiła w niego wyczekujące spojrzenie
- Ale dopiero przyszliśmy – zauważył przytomnie i przerzucał swój wzrok z Marysi na Ulę. Ta pierwsze nieustępliwie oczekiwała twierdzącej odpowiedzi. Ta druga ze smutną miną dała mu znać, że lepiej będzie nie przedłużać tego spotkania na siłę – No dobrze – chrząknął wstając – Zadzwonię wieczorem – szepnął w stronę Cieplak i ruszył z córką w stronę auta. Gdy odeszli kilka kroków rozpoczął rozmowę
- Dlaczego byłaś taka niemiła dla pani Uli? – mała jedynie wzruszyła ramionami – Ze mną też nie będziesz rozmawiać? Kochanie, tak nie można.
- Nie lubię jej – bąknęła pod nosem
- Ale nawet nie miałaś okazji jej poznać – westchnął - Nie dałaś jej szansy. Bardzo lubię panią Ulę i chciałbym, żebyście się poznały i polubiły
- Ale ja nie chcę – fuknęła i wyprzedzając ojca biegiem ruszyła w stronę auta.

Wieczorem Ula nie była zbyt rozmowna. Szybko zakończyła konwersację wykręcając się bólem głowy i prezentacją, którą musi dokończyć. Umówili się na lunch następnego dnia. Gdy pojawiła się w ich ulubionej knajpce zachowywała dystans, była wyraźnie zamyślona.
- Uważam, że powinniśmy zakończyć naszą znajomość – oznajmiła po skończonym posiłku. Spojrzał na nią przerażony. Przez jego głowę w ułamku sekundy przeleciało tysiące myśli. Czyżby powodem jej decyzji było wczorajsze spotkanie, czy może jest coś, o czym nie wie?
- Dlaczego? – ledwie wydusił z siebie
- Tak będzie lepiej – nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Wszystko, co mówiła, mówiła wbrew sobie
- Dla ciebie, czy dla mnie? – dociekał
- Dla Marysi. Wyraźnie dała znak, że mnie nie akceptuje i zanosi się na to, że szybko ten stan się nie zmieni.
- Rozmawialiśmy o tym wczoraj. Tłumaczyłem ci, że być może popełniłem błąd, że zbyt krótko z nią rozmawiałem, nie wyjaśniłem jej wszystkiego, nie przygotowałem odpowiednio. Daj jej trochę czasu
- Tak będzie lepiej – po raz kolejny powtórzyła słowa, które doprowadzały go do furii – To dziewczynka, która w swoim krótkim życiu wiele przeszła. Ja nie mogę od tak wkraczać do jej życia i burzyć poczucia bezpieczeństwa. A moją obecność w waszym życiu odebrała właśnie jako zagrożenie.
- Oswoi się – przekonywał
- A jeśli nie? – wreszcie obrzuciła go spojrzeniem pełnym bólu i żalu – Będziemy w to brnąć dalej, aż w końcu po miesiącu, dwóch wykrzyczy, że nie chce mnie w waszym życiu, że mnie nienawidzi, że odebrałam jej ojca. Nie chcę tego - pokręciła głową
- Proszę cię, nie zostawiaj mnie – splótł palce ich dłoni w mocnym uścisku. Pogładziła kciukiem jego dłoń.
- Jesteś dla mnie bardzo ważny, ale jestem już dużą dziewczynką i wiem, że są rzeczy ważniejsze. Nie mogę i nie potrafię ciągnąć tego dalej. Powinniśmy przestać się kontaktować – rzuciła i zrywając się z miejsca po prostu uciekła z lokalu. Nawet nie próbował ukrywać, że miał łzy w  oczach.

- Powiesz mi, co się dzieje? – zagadnęła go matka, gdy w niedzielne popołudnie sączyli kawę w ogrodzie – Twoje zachowanie zaczyna mnie niepokoić. W ubiegłym tygodniu przyjechałeś po Marię pełen euforii, a dziś gdy tylko przekroczyliście próg naszego domu mam wrażenie, że zaczynasz popadać w stany depresyjne. Takie zmiany zachowania o sto osiemdziesiąt stopni nie są normalne – zmarszczyła brwi
- Poznałem kobietę – odezwał się po dłuższej chwili milczenia – Piękną, mądrą, wspaniałą – lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy - Spotkaliśmy się w samolocie lecącym do Amsterdamu. Przy niej po raz pierwszy poczułem, że mogę być jeszcze szczęśliwy. Uznałem, że znamy się wystarczająco długo, żeby przedstawić ją Marysi. Zorganizowałem spotkanie w parku trzy dni temu i kaplica. Marysia nawet nie chciała jej poznać. Od pierwszej sekundy dało się wyczuć jej niechęć. Wyraźnie dała znać, że jej nie zaakceptuje.
- A tobie na tej kobiecie bardzo zależy, prawda? – pokiwał głową ze smutną miną
- Ula następnego dnia oznajmiła mi, że dla dobra dziecka wycofuje się z tej relacji. Nie mogę jej zmusić. Nie mogę zmusić ich obu do tego, by się polubiły.
- Wiem, że córka jest dla ciebie ważna, ale nie możesz rezygnować ze swojego życia – spojrzała na niego poważnie – Jesteś jeszcze młody, zamierzasz być do końca życia sam? Całe życie przed tobą i musisz to jakoś poukładać. Musisz przekonać je obie, że każda z nich jest dla ciebie ważna w trochę inny sposób. Marysia nigdy nie zastąpi ci Uli, Ula nigdy nie zastąpi Marysi. Ona w końcu dorośnie, wyprowadzi się z domu, a ty zostaniesz sam. Pomyśl o tym
- Co mam zrobić, skoro ona nawet nie chce słyszeć o kolejnym spotkaniu? – westchnął zrezygnowany
- Nie odpuszczaj. Dobro dziecka to jedno, a pozwalanie sobie wejść na głowę to drugie. Musisz z nią porozmawiać. Przekonać, że jest dla ciebie ważna, ale Ula również odgrywa w twoim życiu ważną rolę i bardzo chcesz, żeby się dogadały. Musisz stosować metodę małych kroków – pogłaskała go po plecach – Może niezbędne będzie zasięgnięcie rady psychologa. Na to potrzeba czasu, ale wierzę, że prędzej czy później wszystko się ułoży, one się dogadają, a ty będziesz wreszcie w pełni szczęśliwy – uśmiechnęła się pokrzepiająco – Zresztą Marysia dorasta, Paulina kompletnie przestała się nią interesować, będzie potrzebowała w domu wzorca, z którego będzie mogła czerpać. Głowa do góry!


Jeszcze tego samego dnia zostawił córkę pod opieką rodziców i z piskiem opon ruszył w kierunku jej osiedla. Gdy tylko otworzyła mu drzwi porwał ją w ramiona
- Nie odpuszczę, bo cię kocham - rzekł tonąc w jej błękitnym spojrzeniu i zaniósł wprost do sypialni - Wszystko się ułoży - szepnął zanim gwałtownie wpił się w jej usta

sobota, 24 października 2015

'W chmurach' IV

W koprodukcji z K.!



- Siema stary – do gabinetu prezesa Dobrzańskiego wparował Sebastian Olszański
- Cześć – rzucił wciąż jeszcze lekko zamyślony
- Tak sobie z Violką wymyśliliśmy, że zrobimy w sobotę grilla. Wpadłbyś z Manią. Pobawiłaby się z chłopakami. Chcę jeszcze zadzwonić do Zduńczyków. Ten ich Marcel chyba już wyzdrowiał.
- Sorry, ale nie tym razem. Marysia idzie w sobotę na urodziny koleżanki i nocuje u moich rodziców – wyjaśnił
- No to wbijaj sam. Wypijemy po jakimś piwku przy szaszłyku. Będziesz się mógł u nas przekimać, a rano pojedziesz do rodziców – prezes słysząc tę propozycję chrząknął i poprawił się na swoim skórzanym fotelu
- Ja też nie mogę – kadrowy zmarszczył brwi i spojrzał na przyjaciela lekko zdezorientowanym wzrokiem – Mam randkę – rzucił z nieodgadnionym wyrazem twarzy
- Poważnie? – podekscytował się blondyn – To czemu się nie chwalisz? No wreszcie zaczynasz żyć! Już myślałem, że będziesz samotnym tatuśkiem do uzyskania przez Mańkę pełnoletniości
- Daj spokój! – burknął obruszony
- Kim ona jest? – zaciekawił się
- Poznaliśmy się na konferencji w Amsterdamie. Pracuje w banku – postanowił nie zagłębiać się w szczegóły
- Znacie się ponad miesiąc, a ja słyszę o niej dopiero teraz? – zapytał oburzony – No fajny z ciebie przyjaciel!
- Nie chciałem zapeszać – wzruszył ramionami - Nie miałem pojęcia, czy w ogóle będzie chciała ze mną rozmawiać. Samotny ojciec to nie jest to, o czym marzą kobiety
- A jednak! Ten twój urok osobisty – rzekł z udawaną zazdrością wznosząc wzrok ku górze – Ale zaraz, zaraz…. W tobie nie ma za grosz entuzjazmu. Stary, za dwadzieścia parę godzin idziesz na kolację z, jak sądzę, interesującą kobietą. Helloł? – rozłożył ręce w zabawnym geście
- Problem w tym, że to ma być  kolacja ze śniadaniem – mruknął. Olszański na te słowa aż klasnął w dłonie
- No nieźle, nieźle – cmoknął – I gdzie to radosne podniecenie?
- Nie wiem, czy będę w stanie… - chrząknął
- Stanąć na wysokości zadania? – wszedł mu w słowo z trudem hamując śmiech
- Ją zadowolić – dokończył – Miałem dość długą przerwę – rzekł smętnie
- Stary – Olszański poderwał się z sofy i stanął obok kumpla – z tym jest jak z jazdą na rowerze. Tego się nie zapomina – poklepał go po ramieniu – Powodzenia – puścił mu oczko i wyszedł

- Tatusiu, ta czy ta? – mała brunetka przykładała do siebie sukienki w kolorze zieleni i fioletu
- A która ci się bardziej podoba? – zapytał
- To ty jesteś prezesem domu mody – zauważyła, szczerząc  się do niego. Roześmiał się, kręcąc głową
- Zdecydowanie zielona
- Tak myślałam – odłożyła ubrania na sofę – Przyjedziesz rano do dziadków? Pani Grażynka obiecała zrobić na śniadanie omlet i hawajskie tosty
- Chyba nie dam rady – skrzywił się i pospiesznie próbował znaleźć wymówkę. Słysząc te słowa dziewczynka wyraźnie posmutniała. Nie lubił oszukiwać córki, zresztą sam jej powtarzał, że zawsze należy mówić prawdę, ale nie miał wyjścia – Wiesz, umówiłem się z panią Ulą na jogging rano. Pamiętasz? Wspominałem ci o niej kiedyś.
- Szkoda – westchnęła niepocieszona – Teraz w każdą niedzielę będziecie razem biegać? – zmarszczyła brwi przyglądając mu się w napięciu
- Nie – zadeklarował – To wyjątkowa sytuacja. Ale obiecuję, że przyjadę przed obiadem. Pójdziemy nad staw nakarmić kaczki, zgoda? – Marysia niechętnie kiwnęła głową i zabierając sukienki ruszyła na górę

Zatrzymał auto pod blokiem z numerem piętnastym i wziął głęboki oddech. Wpatrując się we wsteczne lusterko poprawił sobie kołnierzyk czerwono-granatowej, kraciastej koszuli i wysiadł z auta. Dzierżąc w dłoniach bukiet kwiatów i butelkę wina zadarł głowę do góry odszukując okna na czwartym piętrze. Pierwszy raz od bardzo dawna czuł, że dłonie mu się pocą. Gdyby wtedy kochali się, tak spontanicznie, z pewnością czułby się teraz pewniej. A tak zachowuje się, jak licealista, który zmierza na rozbieraną randkę. Zaśmiał się w duchu i upewnił, czy w razie czego, dwie prezerwatywy wciąż znajdują się w kieszeni jego jeansowych spodni. Otworzyła mu ubrana w obcisłą, granatową sukienkę przed kolano z dekoltem w kształcie litery V i powitała promiennym uśmiechem. Na jej widok jego twarz momentalnie pojaśniała. Wręczył jej kwiaty i złożył na jej ustach krótki, acz gorący pocałunek.
- Ślicznie wyglądasz – obrzucił ją zachwyconym spojrzeniem i zaciągnął się mieszaniną jej perfum i zapachów dochodzących z kuchni – Pachnie obłędnie
- I równie dobrze smakuje – rzuciła bez nuty skromności – Daj mi jeszcze dziesięć minut – położyła dłoń na jego torsie i spojrzała prosto w oczy. Dostrzegł w nich podekscytowanie i obietnicę – Otwórz w tym czasie wino – wyszeptała niemal wprost w jego usta i z bukietem kwiatów zniknęła w kuchni. Ruszył w stronę salonu, na środku którego znajdował się stolik nakryty dla dwóch osób. Pomieszczenie oświetlało kilkanaście świec rozstawionych od parapetu przez komodę na stoliku tv kończąc. Chwycił leżący na stole korkociąg, otworzył wino i oczekiwał jej przyjścia, raz po raz poprawiając granatową marynarkę i kołnierzyk koszuli. Po kilku minutach wreszcie do niego dołączyła niosąc dwa półmiski. Nie kłamała. Kolacja rzeczywiście była przepyszna. Cały wieczór dyskutowali, śmiali się, ale widziała, że jest spięty. Trochę ją to bawiło, ale starała się nie dać tego po sobie poznać. Miała nadzieję na dokończenie środowego wieczoru, jednak nie w jej stylu było zaciągnięcie faceta do łóżka. Wręcz po tamtym wieczorze uznała, że się wygłupiła, stwierdzając, że ‘muszą poczekać do soboty’. Owszem, na wszelki wypadek zmieniła w sypialni pościel, a nawet kupiła paczkę prezerwatyw, które spokojnie spoczywały w nocnej szafce, ale czekała na jego ruch.  Miał wrażenie, że każdym spojrzeniem, gestem uwodzi go cały wieczór. A on bardzo chciał dać się uwieść. Od dawna nie czuł się tak przy żadnej kobiecie. Oboje czekali na to, co nieuniknione.
- Zatańczymy? – zapytał dopijając resztkę wina
- Chętnie – odparła i podała mu swoją dłoń. Zaczęli kołysać się w takt spokojnej muzyki, sączącej się z głośników. Raz po raz zerkała na niego spod wpółprzymkniętych powiek, gdy jego ciepły oddech owiewał jej ucho, szyję. Uśmiechał się delikatnie, przyciągając ją do siebie jeszcze bliżej. Wreszcie zdecydował się na kolejny krok. Zaczął składać krótkie pocałunki na jej odkrytym ramieniu, szyi by przez policzek i brodę wreszcie trafić do ust. Ich języki złączyły się w namiętnym tańcu. Nic już nie było w stanie ich powstrzymać. Chwycił ją na ręce i ruszył w kierunku sypialni.
- Zapal lampkę – wychrypiał między pocałunkami – Chcę cię widzieć – szepnął, odszukując dłonią suwak w jej sukience. By spełnić jego prośbę, odwróciła się tyłem i w tym samym momencie, gdy pstryknęła włącznik, granatowy materiał opadł w dół z charakterystycznym świstem. Napawał się widokiem jej gładkiej skóry i piersi utulonych granatowo-szarą koronką. Nie chcąc tracić czasu zaczęła dobierać się do drobnych guziczków jego koszuli, który jeden po drugim ustępowały, odsłaniając jego lekko owłosiony tors. A gdy koszula dołączyła do jej sukienki, przygryzając lekko wargę i uśmiechając się tajemniczo, zaczęła szamotaninę ze sprzączką jego spodni. Pomógł jej wyciągając pasek ze szlufek, a jej zgrabne palce szybko rozpięły rozporek. Ściągnął spodnie, rzucając je w kąt i naparł na nią, by położyła się na pistacjowej narzucie okrywającej pościel. Całując każdy skrawek jej ciała rozpoczęli wyrafinowaną grę wstępną. Nie spieszyli się. Chcieli to zbliżenie maksymalnie wydłużyć. Napawali się wzajemną bliskością i nagością. Gdy przywarł ustami do jej sutka jęknęła przeciągle, jednocześnie kreśląc paznokciami na jego plecach finezyjne wzory. Gdy ona była już wystarczająco rozpalona, a jego bokserki stały się wyraźnie przyciasne, odszukał obok łóżka swoje spodnie i zakładając zabezpieczenie wszedł w nią zdecydowanym ruchem. Wchodził płytko, by po chwili zanurzać się aż po same jądra. Leniwie pchnięcia przeplatał z szybkimi i mocnymi. Wiła się pod nim, jak w ukropie. Oparł się na przedramionach na wysokości jej głowy i co chwila miażdżył jaj wargi pocałunkami. Szalała z rozkoszy, jaką jej dawał. Doszła pierwsza, oznajmiając to światu, z trudem hamowanym krzykiem. Jej zaciskające się mięśnie na penisie spowodowały, że po kilku mocnych pchnięciach jęknął gardłowo i dysząc ciężko padł obok niej. Gdy oboje wyrównali oddechy złożył na jej ustach czuły pocałunek. Ułożyła głowę na jego klatce piersiowej i opuszkami palców gładziła brzuch. On wodził dłonią po jej aksamitnej skórze od placów, aż po pośladki
- Byłaś wspaniała – szepnął z zamkniętymi oczami
- Ty też – czuł, że się uśmiecha – Dawno nie było mi tak dobrze. Prawdę mówiąc, chyba nigdy
- Przyznam, że trochę się bałem tego naszego pierwszego razu – rzekł szczerze. Wiedział, że może sobie pozwolić na szczerość. Zaśmiała się radośnie
- Widziałam, jaki byłeś spięty
- Od dawna nie byłem z kobietą. Tak naprawdę od odejścia żony – musnęła wargami tors i ułożyła głowę na jego ramieniu tak, by móc tonąć w tym szarym spojrzeniu – Może to wydać się dziwne, ale należę bardziej do tych romantycznych, co nie chodzą do łóżka na pierwszej randce. Nie traktuję seksu jako sportu. Uprawiam go dla przyjemności, ale musi się on wiązać z jakimś uczuciem, a nie być jedynie formą rozładowania napięcia.
- Bardzo mnie to cieszy, panie Dobrzański – czule pogładziła jego policzek, by po chwili skierować dłoń w dolne partie jego ciała
- Jeszcze raz? – zapytał z szelmowskim uśmiechem, gdy złożyła na jego piersi kolejny pocałunek
- Podobasz mi się, ale czasem zadajesz głupie pytania – roześmiał się i naparł na nią

Przeciągnęła się i leniwie otworzyła oczy. Wpatrywał się w nią z uśmiechem leżąc na pościeli w rozpiętej koszuli i bokserkach.
- Dzień dobry – rzekł z wyraźnym rozmarzeniem i nachylił się, by ją pocałować – Pozwoliłem sobie porządzić się w twojej kuchni i przygotowałem śniadanie – sięgnął po tace stojącą na nocnej szafce
- Dawno nikt mi nie podał śniadania do łóżka – spojrzała mu prosto w oczy i okrywając się kołdrą podciągnęła się do pozycji siedzącej
- W miarę możliwości postaram się podawać ci je jak najczęściej – w jego ustach brzmiało to, jak obietnica wielu wspólnych poranków. Zajadając się grzankami nie spuszczał z niej wzroku. Napawał się jej widokiem uśmiechając się delikatnie. Był szczęśliwy. Pierwszy raz od bardzo dawna – Chciałbym, żebyś poznała moją córkę – rzekł poważnym tonem. Odstawiła pustą filiżankę i przyjrzała mu się uważnie
- Czekałam, aż to zaproponujesz – rzekła wyraźnie zadowolona z tej propozycji – Zapewne szybko ją polubię, jeśli jest choć w połowie tak urocza, jak tatuś – przygryzła wargę i czule gładząc jego kark przyciągnęła go do siebie, łącząc ich usta w pocałunku pełnym pasji
- Nie prowokuj mnie – szepnął gardłowym głosem – Miałem tylko dwie
- Zajrzyj do nocnej szafki – ruchem głowy wskazała na mahoniowy mebel. Odsunął szufladę i wyjął pełną paczkę. Pokręcił głową z niedowierzaniem, śmiejąc się jednocześnie
- Uwiodłaś mnie – rzekł z udawaną pretensją, ściągając jednocześnie koszulę
- I nie żałuję – przyciągnęła go do siebie. Zatracili się po raz kolejny.

wtorek, 13 października 2015

'W chmurach' III

W koprodukcji z K.!

Po całodziennym zwiedzaniu Amsterdamu zjedli wspólnie kolację, a po niej Ula dała się namówić na butelkę wina w hotelowym barze. Odprowadził ją pod pokój chwilę przed północą
- O której lecisz? - zapytała, gdy stanęli pod odpowiednimi drzwiami
- O trzynastej
- No to jutro się już nie zobaczymy - zmarszczył brwi - Ja mam samolot o ósmej piętnaście - wyjaśniła
- Szkoda, że nie wracamy razem - westchnął
- Szkoda. Chciałam ci podziękować. Dzięki tobie spędziłam dwa naprawdę udane dni
- I vice versa - uśmiechnął się - Mogę do ciebie zadzwonić po powrocie do kraju. Może poszlibyśmy na jakąś kawę, albo lunch? W końcu pracujemy niemal po sąsiedzku
- Chętnie. Dobranoc Marku - posłała mu ciepły uśmiech
- Dobranoc - odpowiedział i krótko musnął ustami jej policzek

Całą drogę do Polski myślała o nim. Przez te dwa dni zrobił na niej ogromne wrażenie. Był przystojny, zabawny, inteligentny. I co ważne, wydawało się, że jest mocno skoncentrowany na rodzinie, córce, a nie przygodnych znajomościach. Jednym słowem był świetnym materiałem na idealnego partnera. Zastanawiała się, czy tylko tak powiedział, czy rzeczywiście się do niej odezwie. Wyglądało na to, że podobała mu się. W końcu przez ostatnie dwa dni nie odstępował jej na krok. Może będzie chciał kontynuować tę znajomość. Jeśli zadzwoni, umówi się z nim, jeśli nie, trudno. Postanowiła, że sama nie wykona pierwszego kroku. Nie może się narzucać mężczyźnie, który w gruncie rzeczy na rodzinę i poukładane życie. 

Nie mógł przestać o niej myśleć. Dawno nie spotkał tak wyjątkowej kobiety. Utkwiła w jego głowie na dobre. Nie chciał być nachalny, nie chciał jej osaczać, ale pod koniec tygodnia postanowił zadzwonić z propozycją kawy. Zgodziła się od razu. Z uśmiechem na ustach pognał na to spotkanie. Miło spędzili tę godzinną przerwę, aż nie chciało mu się wracać do biura. Umówili się na poniedziałek, na lunch. Później był kolejny i kolejny, kino, spacer, piknik. Gdy pewnego, sierpniowego wieczoru odwiózł ją do domu, na pożegnanie zamiast w policzek, musnęła jego usta. Od dawna miała na to ochotę. Nie potrzebował drugiej zachęty. Łapczywie zaatakował jej usta, niemal nie pozwalając złapać tchu. Minęło kilka minut nim wreszcie się od niego oderwała i opuściła czarne Volvo.

Jechali właśnie w stronę teatru, gdy postanowił zapytać o coś, co od dawna krążyło po jego głowie
- Jeśli nie chcesz, nie musisz odpowiadać - chrząknął - Ale chciałem zapytać, dlaczego rozstałaś się z Czarkiem? - obrzuciła go krótkim spojrzeniem i skupiła wzrok na mijanych wystawach sklepowych
- Układając sobie życie ze mną, jednocześnie zapłodnił koleżankę z pracy - szepnęła cicho - O ciąży dowiedziałam się od niej.  I jestem jej bardzo wdzięczna. Gdyby nie jej wizyta w moim banku, do tej pory próbowałby zataić przede mną, że zostanie ojcem.
- Przepraszam, nie chciałem przywoływać przykrych wspomnień
- Daj spokój - wzruszyła ramionami - Było minęło. Idę dalej i staram się patrzeć w przyszłość - spojrzała mu prosto w oczy - Aczkolwiek szkoda mi zmarnowanych pięciu lat. Dobra - machnęła ręką - Nie mówmy o tym. To o czym ta sztuka?
- Angielska farsa. Podobno rewelacyjna. Znajomi byli w ubiegłym miesiącu - dodał gazu wyprzedzając dostawczy samochód - A po spektaklu zapraszam cię na kolację w ramach rekompensaty za jutrzejszy lunch - spojrzała na niego pytająco. Ich wspólne posiłki w trakcie pracy stały się niemal tradycją. Od trzech tygodni jadali ze sobą regularnie - Nie dam rady się jutro wyrwać, bo muszę wcześniej wyjść. Obiecałem Marysi, że pojedziemy jutro za zakupy. Jej przyjaciółka ma w sobotę urodziny.
- Jasne. Rozumiem - posłała mu spojrzenie pełne ciepła - Czy to oznacza, że tatuś ma wolne kilka godzin w sobotę?
- Od południa, do niedzieli. Ksenia, przyjaciółka Marysi - wyjaśnił - mieszka w sąsiedztwie moich rodziców. Mała zostaje u nich na noc
- W takim razie zapraszam pana, panie Dobrzański na kolację. Przygotuję moją popisową pieczeń w sobie z czarnego bzu
- Błagam cię - roześmiał się - Nie opowiadaj mi o jedzeniu. Cały spektakl będzie mi burczeć w brzuchu
- Ale jest naprawdę pyszna - droczyła się z nim - Po prostu rozpływa się... - nie dał jej dokończyć. Wpił się w jej usta na środku parkingu - Marek....bo...się spóźnimy - mówiła między pocałunkami

Już w drodze powrotnej dało się wyczuć pewnego rodzaju napięcie, które się między nimi zrodziło. Miłosne napięcie. Zerkali na siebie ukradkiem, uśmiechając się pod nosem. Gdy czarne Volvo zatrzymało się pod właściwym blokiem na Saskiej Kępie, jego właściciel wysiadł pierwszy, otwierając drzwi swojej towarzyszce
- Odprowadzę cię na górę - zadeklarował, chwytając jej dłoń. Już w windzie nie potrafił się opanować przed namiętnymi pocałunkami. Całe szczęście, że nie dosiadł się do nich żaden z sąsiadów. Wpadli do jej mieszkania całując się łapczywie. Miażdżył jej usta swoimi wargami. Szybko pozbył się marynarki i rzucił w kąt przedpokoju. Porwał ją na ręce i nie przerywając pocałunku, ruszył w stronę sypialni. Nie chciała tego odwlekać. Pragnęła go od dawna. Niemal od samego początku oboje wiedzieli, że ich wspólny, miłosny taniec jest tylko kwestią czasu. Rozpoczęła walkę z guzikami jego liliowej koszuli. Mała czarna opadła na ziemię. Została w samej bieliźnie. Wciągnął głośno powietrze, napawając się jej widokiem. Uśmiechnęła się z satysfakcją i znów do niego przylgnęła. Błądził ustami po jej szyi, dekolcie, brzuchu.
- Masz gumkę? - zapytała, gdy sięgnął dłonią do jej koronkowych majtek
- Co? - mruknął, kompletnie nie przywiązując wagi do postawionego pytania. Miał teraz ciekawsze rzeczy do roboty, niż pogaduszki
- Pytam, czy masz prezerwatywę? - próbowała zachować jasność umysłu, mimo, iż czuła jego gorący oddech na swoich nagich piersiach. Jego dłoń zawisła przy guzikach garniturowych spodni. Próbując skupić myśli spojrzał jej prosto w oczy
- Nie bierzesz tabletek? - przecząco pokiwała głową - Niech to szlag! - odsunął się do niej i siadając na skraju łóżka walnął dłonią w miękki materac. Wypuścił głośno powietrze i spojrzał na nią skruszony - Sorry, jestem nieprzygotowany
- W takim razie musimy poczekać do soboty - krótko musnęła jego usta i w okolicach łóżka próbowała znaleźć swój stanik - A teraz jedź do córki. Pewnie na ciebie czeka - spuścił głowę i przeczesał dłonią włosy

środa, 7 października 2015

'W chmurach' II

W koprodukcji z K.! 




W świetnie skrojonym, czarnym garniturze i śliwkowej muszce stał na hotelowym korytarzu pod drzwiami numer trzysta pięć. Nie kazała długo na siebie czekać. Dopasowana, z odkrytymi plecami suknia w kolorze rubinowym świetnie podkreślała wszystkie jej atuty. Obrzucił ją zachwyconym spojrzeniem.
- Pięknie wyglądasz – szepnął podając jej ramię
- Ty też niczego sobie – roześmiała się. Po popołudniowym stresie związanym z wystąpieniem nie było już śladu. Była w świetnym humorze – Chodź, idziemy posyłać sztuczne uśmieszki i odbywać kurtuazyjne rozmowy
- Może nie będzie tak źle – rzekł sprowadzając ją ostrożnie ze schodów – I gratuluję. Świetnie ci poszło. Muszę przyznać, że twoje wystąpienie było najciekawsze.
- Przestań. Nogi miałam, jak z waty, a ręce mi się tak trzęsły, że w pierwszej chwili nie mogłam rozczytać liter na kartce – zaśmiała się
- Kompletnie nie było tego po tobie widać. Pełen profesjonalizm.

Rzeczywiście na bankiecie nie było tak źle. Zwykle nie znosiła tego typu imprez. Do tej pory na różnego rodzaju konferencjach, a co za tym idzie również bankietach, towarzyszyła szefowi trzykrotnie i zazwyczaj szybko z nich uciekała do pokoju, tłumacząc się zmęczeniem i bólem głowy. Dziś w towarzystwie Dobrzańskiego bawiła się znakomicie, a czas mijał im jak z bicza strzelił. Marek był świetnym partnerem nie tylko na parkiecie, ale również elokwentnym towarzyszem rozmów, który co ważne potrafił  uważnie słuchać. Był zabawny i szarmancki. Był idealny. I choć nie wiedziała nic o jego życiu prywatnym, to musiała przyznać, że poznała wreszcie naprawdę interesującego faceta. Co prawda nie zauważyła na jego dłoni obrączki, w żadnej rozmowie nie wspomniał słowem o żonie, ale nie oznaczało to, że nie jest w szczęśliwym związku. Postanowiła więc, dla swojego dobra, traktować ich znajomość jako zwykłe koleżeństwo, by nie robić sobie znów złudnych nadziei. Na kilkanaście minut przed pierwszą, jako jedni z ostatnich opuścili bankiet. Mieli szczęście, że nocowali w tym samym miejscu, w którym odbywały się obrady i bankiet. Część gości niecierpliwie oczekiwała w holu na taksówki, które miały ich rozwieźć po innych hotelach. Odprowadził ją pod drzwi pokoju i dziękując za udany wieczór złożył pocałunek na jej dłoni. Z uśmiechem na ustach pożegnała go, życząc dobrej nocy.

Nie spotkali się w hotelowej restauracji na śniadaniu. Dobrzański wyjątkowo długo konsumował swoją jajecznicę, ale najwyraźniej musieli się minąć, a Ula jadała dość wcześnie. Zauważył ją godzinę później w sali konferencyjnej. Dyskutowała z jakimś siwiejącym panem o latynoskiej urodzie. Skinął głową na powitanie i zajął miejsce o przedostatnim rzędzie. Ku jego radości po chwili do niego dołączyła tłumacząc, że dziś nie musi się udzielać w dyskusji i tyły sali będą idealne. Prelegenci mówili wyjątkowo znudzonym głosem, a i zaplanowane na ostatni dzień tematy nie były porywające. Marek zaproponował zamianę kongresu na spacer. Zgodziła się bez namysłu. Niespełna dwie godziny od rozpoczęcia obrad wymknęli się bocznym wyjściem. Gdy spotkali się kwadrans później przy wyjściu, musiała przyznać, że Dobrzański w mniej formalnym stroju wygląda jeszcze bardziej interesująco. Wesoło gawędząc ruszyli przed siebie uliczkami Amsterdamu.
- Świetnie mi się z tobą rozmawia – przyznała – Mam wrażenie, że znamy się od lat, a nie od dwudziestu czterech godzin
- I vis a vis, jakby to powiedziała moja sekretarka – spojrzała na niego, jak na kosmitę – To dość specyficzna osoba. Jest mało kompetentna i niezwykle rozbrajająca. Jej powiedzonka stały się już w naszej firmie kultowe. I nie zwolniłem jej do tej pory tylko dlatego, że jest narzeczoną mojego przyjaciela - wyjaśnił
- Wiesz, to zabawne, ale wiem sporo o twojej pracy, odbytych podróżach, a nawet o poglądach politycznych, ale nie wiem nic o tobie – spojrzała wprost w jego oczy, gdy stali pośrodku jednego z mostów, których w centrum były dziesiątki
- Ja o tobie też – odbił piłeczkę – Masz kogoś? – roześmiała się
- Szybko przechodzisz do konkretów – ale widząc jego wyczekujące spojrzenie dodała – Nie. Od roku jestem sama. A ty? W twoim życiu jest ktoś?
- Tak – rzekł krótko. Musiała przyznać, że w głębi duszy czuła się zawiedziona. Starała się nie dać tego po sobie poznać, ale żałowała, że tak, jak ona nie jest samotny. Może coś by z tego wyszło? Podobał się jej. Ale przecież to naturalne, że taki facet nie jest sam i nie bywa samotny. Facet, który od dwóch dni jej nie odstępuje, okazuje się mieć szczęśliwie ułożone życie. Zawsze tak trafiała, jak kulą w płot. Całe szczęście, że już wczoraj postanowiła utrzymywać ich relację na stopie koleżeńskiej. Pewnie gdyby wczoraj chciała, przespałby się z nią bez mrugnięcia okiem, a rano zakomunikował jej, że jest w związku i ta przygoda nic dla niego nie znaczyła. Znała takich, jak on. Takich, którzy podczas delegacji szukali przygód, by ostatecznie z uśmiechem na ustach wrócić na łono rodzinne. Od początku powinna wyczuć, że coś jest z nim nie tak. Był zbyt idealny. A przecież ideały nie istnieją. Sięgnął do kieszeni po portfel i wyciągnął niewielką fotografię – To jest Marysia. Zdecydowanie kobieta mojego życia – na zdjęciu ujrzała dziewczynkę, na oko sześcioletnią, o dużych piwnych oczach i ciemnych włosach. W układzie ust i spojrzeniu doszukała się nawet podobieństwa do ojca. Bez słowa oddała mu zdjęcie. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć – Nie zapytasz o jej matkę? – po krótkiej chwili milczenia spojrzała mu prosto w oczy
- Nie wiem, czy mam prawo drążyć i zadawać bardzo osobiste pytania…
- Zapytać zawsze można. Jeśli bym nie chciał, po prostu bym nie odpowiedział. Ale nie mam nic do ukrycia. Chodź, usiądziemy tu - chwycił ją za rękę. Nie wyrwała się. Pozwoliła się zaprowadzić do niewielkiej kafejki przy brzegu jednego z kanałów. Gdy złożyli zamówienie rozpoczął swoją opowieść - Prawie od trzech lat sam wychowuję córkę. Moja żona odeszła ode mnie, gdy Marysia skończyła cztery lata – skarciła się w myślach za wcześniejsze przypuszczenia. Zanim zdążyła go dobrze poznać, już wrzuciła do worka ‘żonaty lowelas’. Poczuła się głupio, że tak go oceniła - Od pewnego czasu czułem, że coś jest nie tak, ale mnie zbywała. Dwa dni po urodzinach naszej córki zakomunikowała mi, że odchodzi. Moja była żona jest w połowie Włoszką. Często wyjeżdżała sama do Mediolanu, podobno odwiedzić rodzinę. Podczas jednego z takich wyjazdów poznała przystojnego i bogatego Lorenzo. Stwierdziła, że się zakochała – zaśmiał się gorzko pod nosem – Powiedziałem jej, że się nie zgadzam na rozwód, że nie chcę stracić kontaktu z córką, gdy ją wywiezie do Włoch. Paulina wtedy postanowiła, że dziecko zostanie ze mną, a ona będzie ją odwiedzać i dwa razy w roku zabierać do siebie na miesięczne wakacje – Ula słuchała tej opowieści z szeroko otwartymi oczami – Zabrała ją raz, na samym początku. Sama była ze dwa razy w Polsce. Niby przyjeżdżała do Marysi, ale tak naprawdę raz była na sprawie rozwodowej, drugi raz regulowała wszystkie swoje zobowiązania, które miała w Polsce. Była współwłaścicielką firmy, której jestem prezesem. Zrzekła się udziałów na rzecz brata. Przestała przyjeżdżać, tłumacząc się licznymi obowiązkami na miejscu. Przestała Marysię zabierać twierdząc, że Lorenzo nie lubi dzieci – pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie mogła pojąć jak kobieta może zrezygnować z własnego dziecka na rzecz mężczyzny. Przecież gdyby jej nowy partner kochał ją naprawdę, akceptowałby jej córeczkę. Pewnie nie musiałby skakać z radości na wieść o przyjeździe Marysi, ale powinien przynajmniej tolerować jej obecność w ich życiu – Ona wciąż za matką bardzo tęskni. Czasami jeszcze zdarza jej się zapytać, czy mama kiedyś do nas wróci. Staram się jej wytłumaczyć, że jesteśmy po rozwodzie, że mama ma nowe życie we Włoszech, ale to przecież tylko mała dziewczynka, która jeszcze wszystkiego nie rozumie. Postawiła sobie koło łóżka zdjęcie Pauliny i codziennie wieczorem opowiada, jak minął jej dzień – nerwowo zagryzł wargę – A Paula jedyne co robi, to dwa razy w roku, na gwiazdkę i urodziny, przysyła małej prezenty. Jakby te drogie gadżety miały jej wynagrodzić nieobecność matki. Nigdy mnie nawet nie poprosiła, żebym wysłał jej aktualne zdjęcie córki. Czy tak postępującą kobietę w ogóle można nazwać matką? – miała nadzieję, że to pytanie retoryczne, jednak gdy napotkała jego wzrok zrozumiała, że czeka na jej reakcję. Odchrząknęła
- Ja nigdy nie potrafiłabym z własnej woli zrezygnować z kontaktów z dzieckiem. Co innego rozstanie z mężem, gdy się nie dogadujemy i zdecydowane odcięcie kontaktów, a co innego więź z córką. Najwyraźniej nigdy nie była zbyt silna, skoro zostawiała z tobą małe dziecko i sama wyjeżdżała do rodziny.
- Pewnie masz rację. Być może to mój błąd. To ja chciałem dziecka – bezradnie wzruszył ramionami
- I jesteś zapewne super tatą – uśmiechnęła się do niego, chcąc nieco rozluźnić atmosferę, która zgęstniała przez tą dramatyczną opowieść
- Staram się – obrzucił ją ciepłym spojrzeniem – Cieszę się, że ci o tym powiedziałem – wyjął z portfela banknot i zostawiając go na stoliku, podał jej rękę – Chodź. Amsterdam czeka – ruszyli w dalszą drogę

poniedziałek, 5 października 2015

'W chmurach' I

W koprodukcji z K.! 



Trzydziestopięcioletni brunet w eleganckim garniturze wolnym krokiem przesuwał się do przodu wraz z tłumem nieznanych, rozgadanych ludzi. Jak on nie znosił latać klasą ekonomiczną. Ciasno, duszno i na dodatek to ohydne żarcie. Całe szczęście, że lot do Amsterdamu nie był długi. Jeśli miałby kiedykolwiek lecieć do Stanów takim dziadowskim Airbusem, chyba by wyskoczył w trakcie rejsu. Dotarł wreszcie do właściwego rzędu i umieścił w luku torbę z laptopem i marynarkę. Poluzował krawat i zajął swoje miejsce. Przy oknie dostrzegł starszą panią, która przyglądała mu się uważnie. Posłał jej sztuczny, wymuszony uśmiech i dość niecierpliwie oczekiwał, aż wszyscy pasażerowie zajmą swoje miejsce, a samolot wreszcie oderwie się od pasa startowego. Kolejni ludzie przeciskali się przez wąskie przejście, sadowiąc się w niewygodnych fotelach. Znudzony zaczął studiować kolorową kartkę umieszczoną przed jego fotelem, zawierającą instrukcję bezpieczeństwa, którą prawdę mówiąc znał już na pamięć.
- Dziesięć C – usłyszał nad sobą. Najwidoczniej pojawiła się ich ostatnia towarzyszka w rzędzie. Podniósł głowę do góry i ujrzał prześliczną brunetkę, o niezwykle intensywnych, niebieskich oczach
- Dzień dobry – przywitała się ze współpasażerami, posyłając mężczyźnie i starszej pani uroczy uśmiech
- Dzień.. dobry – zaciął się z wrażenia, karcąc się za to w myślach. Przecież na co dzień miał do czynienia z piękniejszymi kobietami. W końcu był prezesem domu mody – To ja może pomogę – wskazał na małą walizeczkę, którą trzymała w ręku. Gwałtownie wstając o mały włos nie walnął się w głowę o panel z wentylatorkami i światłem. Stając tuż nad nią wrzucił do luku jej bagaż i miał okazję zaciągnąć się zapachem jej jaśminowych perfum. Zanim usiadł ponownie, zdążył zarejestrować, że jest od niego o głowę niższa.
- Bardzo dziękuję – zajęła swoje miejsce – Lecę do Amsterdamu tylko na dwa dni, a okazało się, że wszystko jest mi potrzebne. Z małego bagażu zrobiła się całkiem ciężka walizka – zaśmiała się
- Proszę się nie martwić, ja też lecę na dwa i niestety swoją walizkę musiałem nadać, bo tutaj by się nie zmieściła – odparł. Samolot zaczął kołować odrywając się po chwili od pasa stołecznego lotniska. Gdy osiągnęli już odpowiedni pułap, a sygnalizator oznajmił, że można rozpiąć pasy, wstała wyciągając plik kartek z przepastnej torebki. Z zaciekawieniem rzucił okiem i twierdził, że lecą do Holandii w tym samym celu
- Leci pani na konferencję Banku ING?
- Tak
- Ja również. Marek Dobrzański – skinął głową i uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów i te nieziemskie dołeczki w policzkach. W głębi duszy musiała przyznać, że jej dzisiejszy towarzysz podróży był jej uosobieniem ideału mężczyzny.
- Ula Cieplak – wyciągnęła w jego kierunku dłoń, którą z czcią ucałował – Słuchacz, czy prelegent?
- Słuchacz.
- Z którego jesteś oddziału? – dociekała
- Nie jestem pracownikiem banku, a przedsiębiorcą. Jestem prezesem domu mody Febo&Dobrzański. Planuję dosyć duże inwestycje, które wiążą się z kredytem i chcę poznać prognozy banku i lepiej zrozumieć światowe tendencje. Oddział, który obsługuje moją firmę zaproponował mi udział w konferencji. Szkoda było nie skorzystać. A ty pracujesz dla Holendrów?
- Tak. Jestem asystentką prezesa warszawskiej centrali – spojrzał na nią z uznaniem - I niestety prezes jest na zwolnieniu, złamał w ubiegłym tygodniu nogę i rękę i wrobił mnie w tę konferencję. Miał przyjechać sam. W efekcie mnie czeka małe show. Nie znoszę występować publicznie – wywróciła oczami – Jedyny plus, że sama pisałam tę prezentację, więc wiem, co w niej jest
- Z pewnością świetnie dasz sobie radę – uśmiechnął się pocieszająco. Starsza pani kompletnie nie zwracała na nich uwagi. Niczym najlepszą powieść, chłonęła kolejne przepisy kulinarne zamieszczone w tygodniku ‘Idealna kura domowa’. Materiały, które wyjęła cały lot spędziły na stoliku nietknięte. Te osiemdziesiąt minut lotu minęło im bardzo szybko na rozmowie.
- W którym hotelu się zatrzymujesz? – zapytał, gdy przemierzali wąski korytarz amsterdamskiego lotniska
- W Die Port van Cleve, praktycznie w samym centrum
- Ja też. Świetnie, pojedziemy razem – otworzył jej drzwi eleganckiego Volvo z napisem ‘taxi’. Podczas krótkiej podróży rozglądała się zaciekawiona.
- Byłaś już kiedyś w Holandii? – z przyjemnością przyglądał się jej profilowi
- Nie. Na wakacje zwykle wybieram śródziemnomorskie kraje, a służbowo latałam wyłącznie do Berlina i Oslo – spojrzała za szybę obserwując stary most - A ty znasz miasto?
- Nie. Ale chętnie poznam je z tobą. Może spacer wieczorem? – zaproponował z nadzieję, że nie usłyszy odmowy
- Wieczorem mój drogi, to jest bankiet – skrzywił się nieznacznie – Też bym wolała jakąś kameralną knajpkę i spacer uliczkami miasta, ale niestety. Szef mi nie wybaczy, gdy nie pozdrowię od niego kolegów z filii w innych krajach – mruknęła niezadowolona
- To może chociaż na ten bankiet pójdziemy razem? – musiała przyznać, że podobał jej się, świetnie im się rozmawiało, więc był idealnym partnerem na zbliżający się nudny wieczór
- Czemu nie – odparła wysiadając z auta pod zabytkowym budynkiem hotelu – Zaraz dam ci swój numer, to wieczorem się jakoś zdzwonimy – zameldowała się i odebrała kartę magnetyczną – Do zobaczenia za godzinę na obradach – puściła mu oczko i ruszyła z walizką w stronę windy. Uśmiechnął się do niej na pożegnanie i przekazał recepcjoniście potwierdzenie swojej rezerwacji.
Odświeżyła się i zamieniła granatową sukienkę na elegancką garsonkę w kolorze grafitowym. Pod dopasowany żakiet wrzuciła biały top. Skropiła skórę ulubionymi perfumami i chwytając w rękę teczkę z wydrukowanymi slajdami ruszyła do Sali konferencyjnej. Dobrzański już był. Snuł się po sali z jedną ręką w kieszeni, w drugiej trzymał szklankę z sokiem. Gdy tylko ją dostrzegł uśmiechnął się szeroko
- Witam moją towarzyszkę z ojczyzny – zaczął żartobliwie – Zająłem nam miejsca z tyłu, przynajmniej będzie można komentować bez zakłócania odbioru innym – puścił jej oczko
- Nic z tego – pokręciła głową - Muszę iść na początek. Przemawiam jako druga – głośno wypuściła powietrze
- W takim razie trzymam kciuki

Płynną angielszczyzną przedstawiała kolejne wyliczenia i prognozy. Musiał przyznać, że był pod wrażeniem jej przygotowania i fachowości. Wyglądała na nieco młodszą od niego, jednak najwidoczniej miała wielkie doświadczenie w swojej branży. Z wdziękiem i pełnym profesjonalizmem odpowiadała na pytania, pokazując, że jest świetnie zorientowana nie tylko w obszarze, którego prezentacja dotyczyła, ale również w sektorach pokrewnych. Musiał przyznać, że tym niespełna pięćdziesięciominutowym wystąpieniem bardzo mu zaimponowała. Przekonał się, że jest nie tylko piękna, ale i mądra, a to zwykle nie szło w parze. Był jej coraz bardziej ciekawy. Intrygowała go jeszcze bardziej, odkąd nie doszukał się na jej palcach obrączki. Wiedział, że będzie miał szanse na jeszcze lepsze poznanie jej podczas zbliżającego się bankietu. Jakie to szczęście, że zgodziła się iść razem z nim.