Z końcem stycznia rozpoczynały
się w województwie mazowieckim ferie zimowe. Dzieci na tydzień miał zabrać
Piotr i razem z nimi spędzić czas u swojej matki. Cieszyły się na tę
perspektywę. Nie widziały ojca od Gwiazdki. Miał zobaczyć się z nimi w połowie
miesiąc, gdy miał przyjechać do Warszawy na dwudniową konferencję. Sympozjum
ostatecznie przeniesiono do Łodzi, skąd pochodziła większość lekarzy. Sosnowski
stwierdził, że nie ma sensu zabierać dzieci na weekend, skoro w niedalekiej
perspektywie spędzą z nim całe siedem dni. Znów były zawiedzione, a Ula musiała
tłumaczyć byłego męża. Postanowiła, że gdy Sosnowski przywiezie dzieci będzie
musiała z nim poważnie porozmawiać. Oni na czas nieobecności dzieci postanowili
przenieść się do domu Dobrzańskiego. Ula od kilku dni snuła plany
wielogodzinnych kąpieli w jego wielkiej wannie. Śmiał się wtedy i zapewniał, że
on również nie może się doczekać.
Siedział właśnie w salonie
uzupełniając kalendarz spotkań na najbliższy tydzień. Tuż obok niego Maja w
wielkim skupieniu kolorowała zieloną kredką choinkę. Była to jedna z ostatnich
kartek w jej ‘świątecznych kolorowankach’, które dostała od cioci Marty. Marek
z rozczuleniem zerkał na małą, która z wielką precyzją kreśliła kolejne linie.
To spokojne piątkowe popołudnie przerwał dzwonek do drzwi
- Czyżby mama czegoś zapomniała?
– puścił dziewczynce oko i ruszył w kierunku przedpokoju. Ku jego zaskoczeniu po
drugiej stronie nie stała jego ukochana, a jej były mąż. Sosnowski wydawał się
równie zaskoczony widokiem bruneta – Proszę – gestem dłoni zaprosił gościa do
środka i dyskretnie spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę szesnastą.
Kardiolog miał przyjechać po dzieci dopiero za dwie godziny
- Dzień dobry – rzekł lekarz,
nawet nie fatygując się, by wyciągnąć do Dobrzańskiego rękę
- Maja, tata przyjechał – zawołał
w kierunku salonu i już po chwili córka wpadła w ramiona ojca
- Cześć kochanie – biorąc
dziewczynkę na ręce ruszył w kierunku salonu nawet nie zwracając uwagi na Marka
– Gdzie Damian? – zapytał córkę
- Nie ma – rozłożyła ręce w
charakterystycznym geście i szybko wyswobadzając się z uścisku siedzącego na
sofie ojca wróciła do swoich zajęć.
- Damian w piątki ma hiszpański.
Ula po niego pojechała. Będą za jakieś pół godziny – wyjaśnił stojący w progu
pokoju brunet
- Poczekam jeśli pan pozwoli –
spojrzał na chłopaka z wyższością
- Naturalnie. Może kawy? –
zaproponował. Sosnowski zmierzył go niezbyt przyjaznym wzorkiem. ‘Najwyraźniej
ten gówniarz zadomowił się tu na dobre’.
- Chętnie – uśmiechnął się
nieszczerze
- Maja, chcesz soku? –
dziewczynka kiwnęła głową i szybko poderwała się z miejsca
- Pójdę z tobą – chwytając
Dobrzańskiego za rękę wyszła z nim do kuchni by po chwili wrócić trzymając w
dłoni szklankę z sokiem marchwiowo-pomarańczowym. Prezes postawił na niskim,
kawowym stoliku białą filiżankę wypełnioną ciemną, parującą cieczą. Podsunął w
kierunku lekarza cukiernicę i usiadł na fotelu naprzeciw. Atmosfera nie była
zbyt przyjemna. Panowie uważnie mierzyli się wzrokiem w kompletnej ciszy. Marek
zastanawiał się jaki mógłby podjąć temat, by rozpocząć kurtuazyjną konwersację.
Z pewnego rodzaju opresji wybawił go Piotr, który ignorując go zwrócił się do
córki
- Opowiesz mi, co dziś robiłaś? –
pogłaskał małą po głowie
- Bawiłam się z Malkiem. Pani
Halinka jest chola i nie mogła psyjść – wyjaśniła pospiesznie i chwytając
błękitną kredkę i temperówkę w kształcie żółwia bezceremonialnie usadowiła się
na kolanach partnera matki
- Zatempelujesz mi? – spojrzała
na niego swoimi wielkimi oczami. W Sosnowskim się zagotowało, że to nie jego
poprosiła o pomoc.
- No pewnie – uśmiechnął się i
zerknął na skonsternowanego Piotra – Jak ci idzie?
- Jus końce – spojrzała wesoło na Marka i chwytając w
dłoń zatemperowaną kredkę wróciła na swoje miejsce, poświęcając całą uwagę
wykonywanej czynności. Znów zapadła niezręczna cisza. Po chwili usłyszeli
otwierane drzwi i szmery dochodzące z przedpokoju. Najwyraźniej Damian nieco wcześniej
skończył dziś lekcje. W głębi duszy Dobrzański odetchnął. Jeszcze chwila i by
nie wytrzymał tej ciążącej ciszy i nieprzychylnego wzroku Sosnowskiego.
- Jesteśmy – krzyknęła Ula z
przedpokoju
- Tata! – ucieszył się Damian
witając się z ojcem – Miałeś być dopiero za dwie godziny – zauważył całkiem
słusznie. Mama mu przecież mówiła, że ojciec zapowiedział się na osiemnastą
- Wcześniej wyszedłem ze
szpitala. Obiecałem babci, że zdążymy dojechać na kolację
- Cześć – przywitała się z mężem
cmoknięciem w policzek
- Witaj. Pięknie wyglądasz -
kompletnie ignorując bruneta obrzucił byłą żoną zachwyconym spojrzeniem. Na ten
komplement zareagowała szerokim uśmiechem
- Dziękuję. Miłość mi służy –
mówiąc to spojrzała na swojego partnera. Piotr najwyraźniej nie spodziewając
się takiej odpowiedzi chrząknął nerwowo
- Dzieciaki już spakowane?
- Tak. Walizki czekają w ich
pokojach
- No to ubierajcie się – zwrócił
się do dzieci – Wyruszamy
- Poczekaj – odezwał się
Damian wybiegając z salonu, by po chwili
wrócić ze złotym trofeum - Chciałem ci pokazać puchar, który zdobyłem razem z
Markiem. Na tym turnieju, o którym ci mówiłem zajęliśmy pierwsze miejsce w grze
w darta – chwalił się. Sosnowski taki zachwycony osiągnięciami nie był.
Dobrzański stał w boku lekko zakłopotany. Miał świadomość, że Piotr będzie miał
do Uli pretensje o jego relacje z dziećmi. Choć z drugiej strony to nie jego
wina, że dzieciaki szukały namiastki ojca właśnie w nim.
- Bardzo ładny – burknął i
spiorunował Marka wzrokiem czytając tabliczkę ‘Turniej ‘Ojciec i Syn’’ –
Zakładaj buty. Nie chcemy, żeby babcia czekała, prawda?
Po chwili dzieciaki żegnając się
z każdym z nich wylewnie ruszyły za ojcem w stronę jego samochodu.
- Przepraszam cię za niego –
rzekła Ula wtulając się w jego ramiona
- Daj spokój. Chyba zaczyna
rozmieć, co stracił. Wyjątkową kobietę i fantastyczne dzieciaki. Bardzo się
cieszę, że był głupcem – wyszeptał w jej włosy – Ja już spakowałem kilka
najważniejszych rzeczy. Resztę mam tam. Sporo ciuchów i kosmetyków jeszcze
zostało. Tobie daję godzinę i ruszamy do mnie – szybko musnęła jego usta i
ruszyła w kierunku sypialni.
- Rzeczywiście najlepszy seks jest
z tym, z kim dobrze nam i bez seksu – przytulił swój spocony policzek do jej
brzucha. Zaśmiała się wplatając palce w jego wilgotne włosy.
- Jejku, jakie ty miewasz
filozoficzne przemyślenia – spojrzał na nią z udawanym mordem w oczach
- Nabijasz się ze mnie? – odsunął
się lekko – popamiętasz mnie – rzekł groźnie i zaczął ją łaskotać. Śmiała się w
niebogłosy.
- Poddaje się! – łzy ciekły po
jej policzkach – Cofam. Cofam to, co powiedziałam. To wcale nie było
filozoficzne
- Na pewno? – zmarszczył brwi
zaprzestając tortur
- Kocham pana, panie Dobrzański –
czule pocałowała jego policzek pokryty jednodniowym zarostem
- Boże, jak mi się nie chce iść
jutro do firmy. Najchętniej zamknąłbym się tutaj z tobą na ten tydzień i kochał
do upadłego.
- Stajesz się chyba seksoholikiem
– zauważyła rozbawiona
- Nie, po prostu nie mam ochoty
na starcie z Aleksem na posiedzeniu zarządu - spoważniał
- Może nie będzie tak źle...
- Będzie gorzej – podparł się na
łokciu i spojrzał w jej oczy, wodząc opuszkami palców po jej nagich piersiach –
Jakoś ostatnio często zaszywa się w gabinecie, nie straszy pracowników swoją
obecnością w bufecie i na korytarzach. A jego wyciszenie świadczy tylko o tym,
że coś szykuje
- Nie martw się na zapas. Ludzie
się zmieniają – splotła ich palce i zaczęła bawić się jego dłonią
- Ludzie tak, ale nie Aleks. I
tak się dziwię, że jeszcze nas nie zaatakował. Plotki o naszym związku z pewnością
do niego dotarły, bo od miesiąca jesteśmy numerem jeden. Nie wiem, czy wiesz,
ale krążą dwie wersje w zależności od piętra. Seba mi powiedział – odparł lekko
rozbawiony idiotyzmem tej sytuacji – Ty uwiodłaś mnie, żebym cię nie zwolnił
mimo tego, że nie radzisz sobie na stanowisku – z niedowierzaniem, ale i
rezygnacją pokręciła głową – I druga, ja uwiodłem ciebie, żebyś tuszowała moje
nietrafione decyzje i próbowała ukryć astronomiczne długi, w jakie firmę
wciągnąłem. Sobie będzie Aleksio używał – westchnął
- Przestańmy rozmawiać o firmie –
zarządziła czując, że atmosfera robi się coraz mniej przyjemna. Nie było sensu
przenosić problemów z pracy do domu.
- Masz rację. Może po zarządzie,
jak dzieciaki wrócą wyjedziemy gdzieś na trzy, cztery dni. Znalazłem fajny
hotel niedaleko Kielc, żeby nie jechać przez pół Polski. Rzut beretem jest
stok, górka dla dzieciaków, będą mogli zjeżdżać na sankach. W środku basen,
sala zabaw, SPA. Co ty na to?
- Z tobą i dzieciakami mogę
jechać nawet do Pcimia Dolnego
- Wystarczy pod Kielce –
roześmiał się i szczelnie okrył ich kołdrą, tuląc ją do snu.
Skończyła swoją prezentację i
opuściła konferencyjną posyłając Markowi pocieszający uśmiech. Stojąc na
korytarzu widziała, że atmosfera w środku jest gorąca.
- Ja mam pewne wątpliwości co do
rzetelności przedstawionego raportu patrząc na twoją zażyłość z panią dyrektor
– pogardliwie rzucił plik dokumentów na stół
- Zapewniam cię, że Ula jest
profesjonalistką. Ale proszę, jeśli chcesz, możemy zarządzić zewnętrzny audyt.
Już to proponowałem ojcu. Nie mamy z Ulą nic do ukrycia – odparł stanowczo
- Raport raportem, ale uważam, że
na tych twoich miłosnych podbojach coraz bardziej cierpi wizerunek firmy.
Chciałeś dać się wykazać kochance?
- Partnerce – wysyczał przez
zaciśnięte zęby, co wywołało złośliwy uśmieszek Aleksa.
- Na jedne z najważniejszych negocjacji w
ostatnim kwartale pojechała osoba, która w firmie pracuje od niedawna, nie
wspominając już, że nie ma związku ani z nazwiskiem Febo, ani Dobrzański.
Pomijając oczywiście fakt, że z tobą sypia. To trochę komiczne wysyłać obcą
osobę do poważnych kontrahentów.
- Aleks, proszę cię daj spokój –
upomniała go Paulina, która nigdy nie wtrącała się w słowne przepychanki Marka
i jej brata. Dobrzański obrzucił ją wdzięcznym spojrzeniem. Najwyraźniej i ona miała
dość tej szopki.
- Paulinka ma rację. Aleks,
wydaje mi się, że przesadzasz. Nie możemy mieć zastrzeżeń do pracy pani
Sosnowskiej. Raport jest rzetelny. Firma jest w świetnej kondycji.
- Ja się chce tylko dowiedzieć,
co takiego robił prezes, że nie było go w Budapeszcie, kiedy tam być powinien!
– podkreślił ostatnie słowo
- Licz się ze słowami. I trochę
szacunku do kobiety. To po pierwsze – warknął – Po drugie wypadły mi ważne
sprawy osobiste. Interes firmy nie ucierpiał na mojej nieobecności. Ula
przywiozła dokładnie takie warunki i podpisane umowy, jakie zakładaliśmy.
- O następnej twojej absencji
bardzo cię proszę poinformuj mnie wcześniej. Pojadę i osobiście wszystkiego
dopilnuję
- Wydaje mi się – westchnął
teatralnie – że nie będzie takiej potrzeby. Jako prezes ja podejmuję decyzję,
kto ma jechać w moim imieniu i zapewniam cię, że nigdy nie będziesz to ty.
Dziękuję wszystkim. Posiedzenie uważam za zakończone.
- Pamiętaj, że wyjątkowo uważnie
będę przyglądał się pracy twojej i pani Sosnowskiej- rzekł na odchodne Włoch
- Śmiało. Nie krępuj się – teraz
to on uśmiechnął się złośliwie i przepuszczając w drzwiach Paulę ruszył w
kierunku gabinetu dyrektora finansowego.
Siedziała na kanapie przeglądając
dokumenty, gdy wparował do środka jak strzała zatrzaskując drzwi.
- Daję słowo, że go kiedyś uduszę
– krzyknął rzucając dokumenty na jej biurko
- Chodź tu do mnie – poprosiła i
przesunęła się nieco robiąc mu miejsce. Gdy tylko znalazł się obok mocno go
przytuliła. Miała nadzieję, że jej bliskość i znak, że jest, że go wspiera spowoduje,
że nieco wyciszy te negatywne emocje.
Maja rozwaliła system. Bardzo dobrze tak Piotrowi. Jak się nie interesował dzieckiem, to niech teraz się nie dziwi, że mała woli Marka, a nie jego. Tatuś raz na miesiąc to szczyt bezczelności.
OdpowiedzUsuńNiezmiennie jestem zachwycona tą historią. Pozdrawiam, Hana
Pcim Dolny ?...błagam Cię,brzuch mnie boli...gdzie to jest?
OdpowiedzUsuńTakkk...kochana sepleniąca Majcia dała tatuśkowi popalić..
A Aleksiu,nie założył przypadkiem podsłuchów kochankom ?
Ciekawe jak ziejący jadem,nazwałby swoją kobietę,
w obecności Uli i Marka ? Podejrzewam,że były mężuś odwali numer
bo dzieci za długo będą u babci...
Czekam na cd.Pozdrawiam..