B

sobota, 28 stycznia 2017

'Wbrew całemu światu' XIX



Z końcem stycznia rozpoczynały się w województwie mazowieckim ferie zimowe. Dzieci na tydzień miał zabrać Piotr i razem z nimi spędzić czas u swojej matki. Cieszyły się na tę perspektywę. Nie widziały ojca od Gwiazdki. Miał zobaczyć się z nimi w połowie miesiąc, gdy miał przyjechać do Warszawy na dwudniową konferencję. Sympozjum ostatecznie przeniesiono do Łodzi, skąd pochodziła większość lekarzy. Sosnowski stwierdził, że nie ma sensu zabierać dzieci na weekend, skoro w niedalekiej perspektywie spędzą z nim całe siedem dni. Znów były zawiedzione, a Ula musiała tłumaczyć byłego męża. Postanowiła, że gdy Sosnowski przywiezie dzieci będzie musiała z nim poważnie porozmawiać. Oni na czas nieobecności dzieci postanowili przenieść się do domu Dobrzańskiego. Ula od kilku dni snuła plany wielogodzinnych kąpieli w jego wielkiej wannie. Śmiał się wtedy i zapewniał, że on również nie może się doczekać.

Siedział właśnie w salonie uzupełniając kalendarz spotkań na najbliższy tydzień. Tuż obok niego Maja w wielkim skupieniu kolorowała zieloną kredką choinkę. Była to jedna z ostatnich kartek w jej ‘świątecznych kolorowankach’, które dostała od cioci Marty. Marek z rozczuleniem zerkał na małą, która z wielką precyzją kreśliła kolejne linie. To spokojne piątkowe popołudnie przerwał dzwonek do drzwi
- Czyżby mama czegoś zapomniała? – puścił dziewczynce oko i ruszył w kierunku przedpokoju. Ku jego zaskoczeniu po drugiej stronie nie stała jego ukochana, a jej były mąż. Sosnowski wydawał się równie zaskoczony widokiem bruneta – Proszę – gestem dłoni zaprosił gościa do środka i dyskretnie spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę szesnastą. Kardiolog miał przyjechać po dzieci dopiero za dwie godziny
- Dzień dobry – rzekł lekarz, nawet nie fatygując się, by wyciągnąć do Dobrzańskiego rękę
- Maja, tata przyjechał – zawołał w kierunku salonu i już po chwili córka wpadła w ramiona ojca
- Cześć kochanie – biorąc dziewczynkę na ręce ruszył w kierunku salonu nawet nie zwracając uwagi na Marka – Gdzie Damian? – zapytał córkę
- Nie ma – rozłożyła ręce w charakterystycznym geście i szybko wyswobadzając się z uścisku siedzącego na sofie ojca wróciła do swoich zajęć.
- Damian w piątki ma hiszpański. Ula po niego pojechała. Będą za jakieś pół godziny – wyjaśnił stojący w progu pokoju brunet
- Poczekam jeśli pan pozwoli – spojrzał na chłopaka z wyższością
- Naturalnie. Może kawy? – zaproponował. Sosnowski zmierzył go niezbyt przyjaznym wzorkiem. ‘Najwyraźniej ten gówniarz zadomowił się tu na dobre’.
- Chętnie – uśmiechnął się nieszczerze
- Maja, chcesz soku? – dziewczynka kiwnęła głową i szybko poderwała się z miejsca
- Pójdę z tobą – chwytając Dobrzańskiego za rękę wyszła z nim do kuchni by po chwili wrócić trzymając w dłoni szklankę z sokiem marchwiowo-pomarańczowym. Prezes postawił na niskim, kawowym stoliku białą filiżankę wypełnioną ciemną, parującą cieczą. Podsunął w kierunku lekarza cukiernicę i usiadł na fotelu naprzeciw. Atmosfera nie była zbyt przyjemna. Panowie uważnie mierzyli się wzrokiem w kompletnej ciszy. Marek zastanawiał się jaki mógłby podjąć temat, by rozpocząć kurtuazyjną konwersację. Z pewnego rodzaju opresji wybawił go Piotr, który ignorując go zwrócił się do córki
- Opowiesz mi, co dziś robiłaś? – pogłaskał małą po głowie
- Bawiłam się z Malkiem. Pani Halinka jest chola i nie mogła psyjść – wyjaśniła pospiesznie i chwytając błękitną kredkę i temperówkę w kształcie żółwia bezceremonialnie usadowiła się na kolanach partnera matki
- Zatempelujesz mi? – spojrzała na niego swoimi wielkimi oczami. W Sosnowskim się zagotowało, że to nie jego poprosiła o pomoc. 
- No pewnie – uśmiechnął się i zerknął na skonsternowanego Piotra – Jak ci idzie?
- Jus końce  – spojrzała wesoło na Marka i chwytając w dłoń zatemperowaną kredkę wróciła na swoje miejsce, poświęcając całą uwagę wykonywanej czynności. Znów zapadła niezręczna cisza. Po chwili usłyszeli otwierane drzwi i szmery dochodzące z przedpokoju. Najwyraźniej Damian nieco wcześniej skończył dziś lekcje. W głębi duszy Dobrzański odetchnął. Jeszcze chwila i by nie wytrzymał tej ciążącej ciszy i nieprzychylnego wzroku Sosnowskiego.
- Jesteśmy – krzyknęła Ula z przedpokoju
- Tata! – ucieszył się Damian witając się z ojcem – Miałeś być dopiero za dwie godziny – zauważył całkiem słusznie. Mama mu przecież mówiła, że ojciec zapowiedział się na osiemnastą
- Wcześniej wyszedłem ze szpitala. Obiecałem babci, że zdążymy dojechać na kolację
- Cześć – przywitała się z mężem cmoknięciem w policzek
- Witaj. Pięknie wyglądasz - kompletnie ignorując bruneta obrzucił byłą żoną zachwyconym spojrzeniem. Na ten komplement zareagowała szerokim uśmiechem
- Dziękuję. Miłość mi służy – mówiąc to spojrzała na swojego partnera. Piotr najwyraźniej nie spodziewając się takiej odpowiedzi chrząknął nerwowo
- Dzieciaki już spakowane?
- Tak. Walizki czekają w ich pokojach
- No to ubierajcie się – zwrócił się do dzieci – Wyruszamy
- Poczekaj – odezwał się Damian  wybiegając z salonu, by po chwili wrócić ze złotym trofeum - Chciałem ci pokazać puchar, który zdobyłem razem z Markiem. Na tym turnieju, o którym ci mówiłem zajęliśmy pierwsze miejsce w grze w darta – chwalił się. Sosnowski taki zachwycony osiągnięciami nie był. Dobrzański stał w boku lekko zakłopotany. Miał świadomość, że Piotr będzie miał do Uli pretensje o jego relacje z dziećmi. Choć z drugiej strony to nie jego wina, że dzieciaki szukały namiastki ojca właśnie w nim.
- Bardzo ładny – burknął i spiorunował Marka wzrokiem czytając tabliczkę ‘Turniej ‘Ojciec i Syn’’ – Zakładaj buty. Nie chcemy, żeby babcia czekała, prawda?
Po chwili dzieciaki żegnając się z każdym z nich wylewnie ruszyły za ojcem w stronę jego samochodu.
- Przepraszam cię za niego – rzekła Ula wtulając się w jego ramiona  
- Daj spokój. Chyba zaczyna rozmieć, co stracił. Wyjątkową kobietę i fantastyczne dzieciaki. Bardzo się cieszę, że był głupcem – wyszeptał w jej włosy – Ja już spakowałem kilka najważniejszych rzeczy. Resztę mam tam. Sporo ciuchów i kosmetyków jeszcze zostało. Tobie daję godzinę i ruszamy do mnie – szybko musnęła jego usta i ruszyła w kierunku sypialni.

- Rzeczywiście najlepszy seks jest z tym, z kim dobrze nam i bez seksu – przytulił swój spocony policzek do jej brzucha. Zaśmiała się wplatając palce w jego wilgotne włosy.
- Jejku, jakie ty miewasz filozoficzne przemyślenia – spojrzał na nią z udawanym mordem w oczach
- Nabijasz się ze mnie? – odsunął się lekko – popamiętasz mnie – rzekł groźnie i zaczął ją łaskotać. Śmiała się w niebogłosy.
- Poddaje się! – łzy ciekły po jej policzkach – Cofam. Cofam to, co powiedziałam. To wcale nie było filozoficzne
- Na pewno? – zmarszczył brwi zaprzestając tortur
- Kocham pana, panie Dobrzański – czule pocałowała jego policzek pokryty jednodniowym zarostem
- Boże, jak mi się nie chce iść jutro do firmy. Najchętniej zamknąłbym się tutaj z tobą na ten tydzień i kochał do upadłego.
- Stajesz się chyba seksoholikiem – zauważyła rozbawiona
- Nie, po prostu nie mam ochoty na starcie z Aleksem na posiedzeniu zarządu - spoważniał
- Może nie będzie tak źle...
- Będzie gorzej – podparł się na łokciu i spojrzał w jej oczy, wodząc opuszkami palców po jej nagich piersiach – Jakoś ostatnio często zaszywa się w gabinecie, nie straszy pracowników swoją obecnością w bufecie i na korytarzach. A jego wyciszenie świadczy tylko o tym, że coś szykuje
- Nie martw się na zapas. Ludzie się zmieniają – splotła ich palce i zaczęła bawić się jego dłonią
- Ludzie tak, ale nie Aleks. I tak się dziwię, że jeszcze nas nie zaatakował. Plotki o naszym związku z pewnością do niego dotarły, bo od miesiąca jesteśmy numerem jeden. Nie wiem, czy wiesz, ale krążą dwie wersje w zależności od piętra. Seba mi powiedział – odparł lekko rozbawiony idiotyzmem tej sytuacji – Ty uwiodłaś mnie, żebym cię nie zwolnił mimo tego, że nie radzisz sobie na stanowisku – z niedowierzaniem, ale i rezygnacją pokręciła głową – I druga, ja uwiodłem ciebie, żebyś tuszowała moje nietrafione decyzje i próbowała ukryć astronomiczne długi, w jakie firmę wciągnąłem. Sobie będzie Aleksio używał – westchnął
- Przestańmy rozmawiać o firmie – zarządziła czując, że atmosfera robi się coraz mniej przyjemna. Nie było sensu przenosić problemów z pracy do domu.
- Masz rację. Może po zarządzie, jak dzieciaki wrócą wyjedziemy gdzieś na trzy, cztery dni. Znalazłem fajny hotel niedaleko Kielc, żeby nie jechać przez pół Polski. Rzut beretem jest stok, górka dla dzieciaków, będą mogli zjeżdżać na sankach. W środku basen, sala zabaw, SPA. Co ty na to?
- Z tobą i dzieciakami mogę jechać nawet do Pcimia Dolnego
- Wystarczy pod Kielce – roześmiał się i szczelnie okrył ich kołdrą, tuląc ją do snu.

Skończyła swoją prezentację i opuściła konferencyjną posyłając Markowi pocieszający uśmiech. Stojąc na korytarzu widziała, że atmosfera w środku jest gorąca.
- Ja mam pewne wątpliwości co do rzetelności przedstawionego raportu patrząc na twoją zażyłość z panią dyrektor – pogardliwie rzucił plik dokumentów na stół
- Zapewniam cię, że Ula jest profesjonalistką. Ale proszę, jeśli chcesz, możemy zarządzić zewnętrzny audyt. Już to proponowałem ojcu. Nie mamy z Ulą nic do ukrycia – odparł stanowczo
- Raport raportem, ale uważam, że na tych twoich miłosnych podbojach coraz bardziej cierpi wizerunek firmy. Chciałeś dać się wykazać kochance?
- Partnerce – wysyczał przez zaciśnięte zęby, co wywołało złośliwy uśmieszek Aleksa.
 - Na jedne z najważniejszych negocjacji w ostatnim kwartale pojechała osoba, która w firmie pracuje od niedawna, nie wspominając już, że nie ma związku ani z nazwiskiem Febo, ani Dobrzański. Pomijając oczywiście fakt, że z tobą sypia. To trochę komiczne wysyłać obcą osobę do poważnych kontrahentów. 
- Aleks, proszę cię daj spokój – upomniała go Paulina, która nigdy nie wtrącała się w słowne przepychanki Marka i jej brata. Dobrzański obrzucił ją wdzięcznym spojrzeniem. Najwyraźniej i ona miała dość tej szopki.
- Paulinka ma rację. Aleks, wydaje mi się, że przesadzasz. Nie możemy mieć zastrzeżeń do pracy pani Sosnowskiej. Raport jest rzetelny. Firma jest w świetnej kondycji.
- Ja się chce tylko dowiedzieć, co takiego robił prezes, że nie było go w Budapeszcie, kiedy tam być powinien! – podkreślił ostatnie słowo 
- Licz się ze słowami. I trochę szacunku do kobiety. To po pierwsze – warknął – Po drugie wypadły mi ważne sprawy osobiste. Interes firmy nie ucierpiał na mojej nieobecności. Ula przywiozła dokładnie takie warunki i podpisane umowy, jakie zakładaliśmy.
- O następnej twojej absencji bardzo cię proszę poinformuj mnie wcześniej. Pojadę i osobiście wszystkiego dopilnuję
- Wydaje mi się – westchnął teatralnie – że nie będzie takiej potrzeby. Jako prezes ja podejmuję decyzję, kto ma jechać w moim imieniu i zapewniam cię, że nigdy nie będziesz to ty. Dziękuję wszystkim. Posiedzenie uważam za zakończone.
- Pamiętaj, że wyjątkowo uważnie będę przyglądał się pracy twojej i pani Sosnowskiej- rzekł na odchodne Włoch
- Śmiało. Nie krępuj się – teraz to on uśmiechnął się złośliwie i przepuszczając w drzwiach Paulę ruszył w kierunku gabinetu dyrektora finansowego.
Siedziała na kanapie przeglądając dokumenty, gdy wparował do środka jak strzała zatrzaskując drzwi.
- Daję słowo, że go kiedyś uduszę – krzyknął rzucając dokumenty na jej biurko
- Chodź tu do mnie – poprosiła i przesunęła się nieco robiąc mu miejsce. Gdy tylko znalazł się obok mocno go przytuliła. Miała nadzieję, że jej bliskość i znak, że jest, że go wspiera spowoduje, że nieco wyciszy te negatywne emocje.  

2 komentarze:

  1. Maja rozwaliła system. Bardzo dobrze tak Piotrowi. Jak się nie interesował dzieckiem, to niech teraz się nie dziwi, że mała woli Marka, a nie jego. Tatuś raz na miesiąc to szczyt bezczelności.
    Niezmiennie jestem zachwycona tą historią. Pozdrawiam, Hana

    OdpowiedzUsuń
  2. Pcim Dolny ?...błagam Cię,brzuch mnie boli...gdzie to jest?
    Takkk...kochana sepleniąca Majcia dała tatuśkowi popalić..
    A Aleksiu,nie założył przypadkiem podsłuchów kochankom ?
    Ciekawe jak ziejący jadem,nazwałby swoją kobietę,
    w obecności Uli i Marka ? Podejrzewam,że były mężuś odwali numer
    bo dzieci za długo będą u babci...
    Czekam na cd.Pozdrawiam..

    OdpowiedzUsuń