B

środa, 4 marca 2020

'Zabawka' VII


Kilkudniowy pobyt u rodziny nie przyniósł żadnej decyzji. Wciąż się zastanawiała, czy ma wystarczająco dużo siły, by spróbować. Czy będzie w stanie udźwignąć ten ból i rozczarowanie, gdy okaże się, że ich związek nie ma przyszłości, gdy zrozumie, że Dobrzański nie potrafi się zaangażować tak, jakby tego oczekiwała. Analizowała, czy Marek rzeczywiście chce i będzie potrafił stworzyć prawdziwą, głęboką relację. Wciąż nie miała pewności, czy brunet mówił szczerze, czy to kolejna zagrywka z jego strony. Serce pragnęło dać mu jeszcze jedną szansę. Rozum podpowiadał, że prędzej, czy później będę tego żałowała. Kochała go, to prawda. Ale jednocześnie nie wiedziała, czy będzie potrafiła sobie poradzić z tym jednostronnym uczuciem. Czy będzie potrafiła z nim być wiedząc, że on jej nie kocha? Przecież nie miała gwarancji, że prędzej, czy później usłyszy od niego wyznanie miłość. A co, jeśli po roku, dwóch on stwierdzi, że poznał i pokochał kogoś innego? Czy będzie w stanie to znieść? Czy przyjmie z pokorą jego brak miłości, gdy obdarzy uczuciem inną kobietę? Czy pogodzi się z tym, że ona nie potrafiła rozkochać go w sobie?
Rozum przekonał serce co do jednego, nie może podejmować pochopnych decyzji. Na wszystko przyjdzie czas. Póki co postanowiła wrócić do pracy, jednocześnie trzymając Marka na dystans.

Był wyraźnie zaskoczony, gdy stanęła w progu jego gabinetu.
- Witaj Ula, cieszę się, że przyszłaś – zerwał się na równe nogi i ruszył w jej kierunku. Chciał pocałować ją w policzek na powitanie, ale odsunęła się krok w tył, dając wyraźny znak, żeby tego nie robił. Ciepło jego policzka, zapach, wargi muskające jej skórę… Nie była na to gotowa – Myślałaś o naszej ostatniej rozmowie? – chrząknął cicho, najwidoczniej nie wiedząc czym jest spowodowana jej dzisiejsza wizyta. Wszystko wskazywało na to, że jej pojawienie się w firmie nie było związane z daniem mu szansy.
- Przyszłam w sprawach zawodowych. Chciałabym wrócić do pracy – oznajmiła siadając na fotelu – Jeśli nie na poprzednie stanowisko, to na jakieś inne – miała dość poszukiwania nowej pracy. Poza tym zostawiła tu kilkoro przyjaciół… A poza doszła do wniosku, że wspólna praca pozwoli jej obserwować Dobrzańskiego i podjąć decyzję.
- Doskonale wiesz, że nikogo nie zatrudniłem. Ciężko jest ciebie zastąpić – wypowiedział te słowa, patrząc jej prosto w oczy. Wytrzymała to spojrzenie – Cieszę się, że do nas wracasz. Będę miał cię bliżej siebie
- Chcę żeby sytuacja między nami była jasna i klarowna. To, że wracam do firmy, nie oznacza, że wrócimy do starego układu
- Naturalnie. Mówiłem ci już, że nie chodzi mi o powrót do układu.
- Będą nas łączyły relacje wyłącznie służbowe i chciałabym, abyś potrafił zachować stosowny dystans
- Mam rozumieć, że nie dasz mi szansy? – przyjrzał jej się uważnie - Chcę ciebie, a nie niezobowiązującego seksu po pracy
- Nie podjęłam jeszcze decyzji i bardzo cię proszę, żebyś to uszanował – zbierała się do wyjścia – A poza tym, to wciąż za dużo mówisz o tym, czego ty chcesz, a za mało skupiasz się na tym, czego ja chcę. Będę jutro o dziewiątej

Ich współpraca układała się wzorcowo. Od ponad miesiąca trzymała go na dystans. Szanował jej prośbę i nie naciskał, choć niejednokrotnie łapała go na tym, że wodził za nią tęsknym wzrokiem. W środowy ranek usłyszała dzwonek. Zdziwiła się, bo nikt jej zwykle nie odwiedzał o siódmej trzydzieści. Naciągnęła na ramiona szlafrok i otworzyła drzwi. Po drugiej stronie stał Dobrzański z dużym bukietem kwiatów i kartonowym pudłem.
- Co ty tu robisz? – była ewidentnie zaskoczona, ale i lekko poirytowana. Posłał jej swój zniewalający uśmiech i nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka, stawiając karton na szafce na buty.
- Chciałem być pierwszy – wzruszył ramionami – Wszystkiego najlepszego – dopiero teraz zdała sobie sprawę, że rzeczywiście dziś przypadają jej urodziny – Bądź zdrowa, szczęśliwa i spełniona – nim się spostrzegła jego ciepłe wargi czule musnęły skórę policzka, a ona mimowolnie zaciągnęła się zapachem jego perfum. Powróciły wspomnienia, a ona znów zapragnęła znaleźć się w jego ramionach, zatracić się w pocałunkach, poczuć go blisko, najbliżej. Wykorzystał to chwilowe zamyślenie i delikatnie musnął jej wargi, jakby sprawdzając na ile może sobie pozwolić. Brak reakcji z jej strony ośmielił go. Odsunęła się gwałtownie przyglądając mu się uważnie
- Przepraszam. Nie potrafiłem się powstrzymać – podał jej kwiaty i zdjął wieczko kartonu – Przywiozłem tort. Zjemy po kawałku? – próbował szybko zmienić temat, by nie zdążyła go opierzyć.
- Zrób kawy i wstaw kwiaty do wody. Idę się ubrać – zniknęła za drzwiami sypialni.

- Zgodzisz się wyjechać ze mną na Mazury? Zrobiłem rezerwację na przyszły weekend – spojrzał na nią niepewnie. W pierwszej chwili ewidentnie się spięła, by po chwili spojrzeć na niego z ironią
- W podzięce za kwiaty i ciasto mam rozłożyć przed tobą nogi? – zaśmiał się pod nosem
- Zarezerwowałem dwa pokoje. Trzymasz mnie na dystans, ok. Nie zamierzam zaciągnąć cię do sypialni siłą. Chciałem, żebyśmy spędzili trochę czasu razem. Kazałaś mi czekać, w porządku, ale… Nie zamierzam czekać bezczynnie. Nigdy nigdzie razem nie byliśmy. Czas to zmienić
- Nich ci będzie – uśmiechnął się wyraźnie z siebie zadowolony
- A masz jakieś plany na piątkowy wieczór? 
- Zarezerwowałeś apartament w Krakowie? – mimowolnie czubkiem języka oblizała górną wargę. Zdała sobie z tego sprawę, gdy brunet gwałtownie wciągnął powietrze i poluzował krawat. Chyba sądził, że celowo go prowokuje. Zaśmiała się w duchu z satysfakcją i postanowiła pograć mu na nerwach
- Nie – chrząknął, odzyskując rezon – Rodzice będą obchodzić trzydziestą piątą rocznicę ślubu. Organizują małe przyjęcie – przygryzła dolną wargę, przysłuchując się uważnie tym tłumaczeniom – Pomyślałem, że może zechcesz mi towarzyszyć i … - nie dokończył, bo rozdzwoniła się jego komórka. Odebrał niechętnie – No co tam Aniu? Cholera, zapomniałem. Będziemy z Ulą za pół godziny – telefon recepcjonistki i ją sprawdził do rzeczywistości. Zegar wskazywał kwadrans po dziewiątej. Zaczęła zbierać się do wyjścia.