B

poniedziałek, 31 maja 2021

'Niebezpieczna gra' XI

- Cześć – wparował do jej gabinetu kilka minut po dziewiątej. Od wyjazdu do Paryża zaczął dość regularnie pojawiać się w firmie również w godzinach porannych. Oswoił się już z myślą, że ponownie tu pracuje i spotyka ludzi z którymi współpracował kilka lat temu.

- Cześć – odpowiedziała, jednocześnie wyciągając w jego kierunku karteczkę z napisem ‘tu jest podsłuch’. Jego oczy przypominały wielkością monetę pięciozłotową – To jest dla ciebie do przejrzenia – wcisnęła mu w rękę pokaźnej wielkości teczkę – A za piętnaście minut widzimy się u Pshemko. Prosił żebyśmy przyszli – spojrzała na niego wymownie.

- Ok – wydukał wciąż będąc w szoku i posłusznie wyszedł.

Dzisiejszy poranek tylko utwierdził ją w przekonaniu, że Mikołaj zamontował w jej gabinecie mikrofon. Dwukrotnie wcześniej łapała się na tym, że coś jest nie tak. Raz podjechał po nią pod firmę dokładnie o godzinie siedemnastej mimo, że się nie umawiali. Nie mógł wiedzieć, że wyjdzie wcześniej. Zwykle opuszczała biuro po osiemnastej, a dwa razy w tygodniu wychodziła nawet koło dwudziestej. Podczas porannej rozmowy telefonicznej wspomniała jednak ojcu, że wyjdzie o piątej by pojechać do galerii po prezent dla brata. To pojawienie się Mikołaja uznała za totalny przypadek w sumie nawet go o to nie zapytała. Ale teraz wszystko zaczynało się składać w całość. Drugi raz, który dał jej do myślenia to rozmowa z Maćkiem. Mąż dwa dni później nieoczekiwanie poruszył wątek z konwersacji z Szymczykiem, stwierdzając przy okazji, że ekonomista go nie lubi. Fakt, że przyjaciel nie przepadał za Rosjaninem, ale nigdy nie dał temu bezpośredniego wyrazu, a w stosunku do Mikołaja zawsze był miły i taktowny. Jednak wtedy po raz pierwszy padło z jego ust stwierdzenie ‘wiesz, że od zawsze za nim nie przepadam’. To również uznała za przypadek, choć zaświeciła jej się lampeczka, że coś jest nie tak i od tej pory była bardzo uważna. A dziś przy śniadaniu Rosjanin zapytał o której skończy spotkanie z kontrahentem z Niemiec by mogli razem zjeść lunch przed jego wylotem do Moskwy. Robiła wszystko, by nie dać po sobie poznać, że wie. A po tym pytaniu miała pewność niemal na dziewięćdziesiąt dziewięć procent. Nie wspominała Mikołajowi o spotkaniu z Schulzem. Tak naprawdę o tym, że będą się widzieć i rozmawiać o ewentualnej współpracy wiedział tylko Marek i Ania. I z całą pewnością żadne z nich nie powiedziało o tym Rybakowowi. Zastanawiała się co skłoniło Mikołaja do takiego kroku. Zazdrość? Rzeczywiście zaczął być bardziej dociekliwy odkąd rozpoczęła współpracę z Dobrzańskim. Zaczął ją kontrolować w obawie o łączącą ich relację? Przecież nigdy nie dała mu powodu by myślał, że ją i Marka łączy coś więcej poza układem biznesowym. Analizowała kiedy mikrofon mógł pojawić się w jej biurze, gdzie mógł być ukryty i kto go podrzucił. Mikołaj odpadał. Nie wychodził nigdzie gdy ona była w domu. Najpewniej musiał zlecić to Siergiejowi. Zastanawiała się, jak powinna postąpić. Zrobić mężowi awanturę, czy czekać i obserwować? Na początek postanowiła odwołać wspólny lunch, wykręcając się pracą. Rybakow miał samolot popołudniu, więc było jasne, że spotkają się dopiero za dwa tygodnie. Te kilkanaście dni było teraz zbawienne. Będzie miała czas na wyciszenie emocji i przygotowanie się na spotkanie z mężem.

 

- Jak to masz podsłuch? – na korytarzu przed pracownią Pshemko dopadł ją Dobrzański – Znalazłaś pluskwę?

- Nie, ale tak mi się wydaje. Zresztą nie szukałam. Mam niemal stuprocentową pewność, że gdzieś jest

- Ale kto? Konkurencja? – dociekał

- Nie – pokręciła głową – Mikołaj

- Mąż cię podsłuchuje? No chyba żartujesz – zaśmiał się

- Nie jest mi do śmiechu – spojrzeniem przywołała go do porządku. Rzeczywiście od rana była w podłym nastroju. Ta cała sytuacja źle na nią wpływała. Od zawsze kierowała się w życiu dużą wiarą w drugiego człowieka – Ten cały Władek… Pracował jeszcze dla ciebie. Znasz go dobrze?

- Mój ojciec go zatrudniał

- Można mu ufać? Nie jest przekupny?

- Spokój i lojalność to jego dwie główne cechy – zapewnił ją

- Porozmawiasz z nim? Ja muszę iść uprzedzić Maćka. Wybadaj go, czy nikt z otoczenia mojego męża nie oferował mu interesu życia. Niech się zastanowi, czy do któregoś ze zmienników nie ma zaufania i czy miałby kogoś znajomego w zastępstwie.

- Dobra. A co z gabinetem? Przeszukamy go?

- Jak znajdziemy i wyrzucimy to od razu się zorientuje, prawda? – Dobrzański kiwnął tylko głową – Zostanę tam jeszcze ze dwa dni. Muszę się tylko pilnować z kim i o czym tam rozmawiam. Później przeniosę się gdzieś indziej.

 

- Urszulo, nieszczęście! – nie zdążyła nawet rozpakować torebki, gdy do jej gabinetu niczym błyskawica wbiegł projektant – O Bogowie, wróg na każdym kroku! Nim się człowiek zorientuje, nóż w plecy. Złodzieje, oszuści, szubrawcy

- Stop! Pshemko, powiedz mi na spokojnie co się stało – próbowała nieco wyciszyć jego emocje – Usiądź. Wody?

- Nie chcę wody! Chcę policji! Okradziono mnie! Mój geniusz został zdeptany – zaczął skakać niczym trzylatek w sklepie z zabawkami, próbujący wymusić na matce kupno najdroższego zestawu klocków

- Ja w dalszym ciągu nie wiem o co chodzi i myślę, że łatwiej będzie tobie pomóc, jeśli będę wiedziała krok po kroku co się wydarzyło

- To jest Pshemko nie Antonio – wyciągnął w jej kierunku wydruk ze strony internetowej konkurencyjnej firmy podtykając jej pod sam nos. Odebrała kartkę i przyjrzała jej się uważanie. Pod zapowiedzią nowej kolekcji domu mody Schot&Scott widniały dwa projekty sukien.

- To są twoje projekty? – dociekała, próbując poukładać sobie, co siwowłosy chce jej przekazać

- Ten nie, ten tak – wskazał poszczególne sukienki – Tylko tu jest burgund, a moja była purpura antyczna

- Ale jesteś pewny? Może to coś podobnego? Może mieliście podobne inspiracje

- Słucham?! – aż poczerwieniał ze złości – Urszula mi nie wierzy! O Dio, nawet Urszula przeciwko mnie! Koniec świata! Odchodzę, zwalniam się, jadę do samotni.

- Poczekaj, przepraszam – próbowała posadzić go na sofie – porozmawiajmy

- Nie widzę sensu dalszej współpracy jeśli Urszula mi nie wierzy.

- Ależ wierzę. Ja się po prostu do końca nie znam. Czasem na kartce projekty są do siebie podobne, a finalnie wychodzą dwie zupełnie różne kreacje. Wierzę ci, że ktoś przywłaszczył sobie twój projekt. Plagiat – bardziej stwierdziła niż zapytała – Zadzwonię zaraz do Marka. On ma jakiegoś dobrego mecenasa od praw autorskich. Pozwiemy ich. Jeszcze cię będą przepraszać. Wyślemy to – wskazała na kartkę – Wyślemy twój projekt z pismem z kancelarii i – nie zdążyła do kończyć, bo projektant wszedł jej w słowo

- Ale nie ma mojego projektu. Zniknął – był na granicy histerii

- Jak to zniknął?

- Jak tylko mój asystent mi to pokazał to zaczęliśmy szukać mojego rysunku. Nie ma

- Może się gdzieś zawieruszył. Na pewno się znajdzie

- Ktoś go z mojej pracowni ukradł! Żeby tworzyć trzeba mieć porządek. Nigdy nic dobrego nie wynika z chaosu. Wszystkie projekty do realizacji leżą w jednym miejscu. Na półce pod oknem. Nie ma – te dwa słowa niemal przeliterował – Cztery razy szukaliśmy. Mój najlepszy projekt. Moje dzieło. Sens mojego życia – niewiele brakowało, a rwał by włosy z głowy

- Pshemko, spokojnie. Zaraz będzie tutaj Marek i ustalimy plan działania. A teraz idź do pracowni. Zaraz przywiozą ci gorącą czekoladę. Niedługo do ciebie przyjdę, dobrze? Spokojnie – pogładziła go po plecach i odprowadzając do drzwi wzięła głęboki oddech.

- Aniu – poprosiła asystentkę – Zadzwoń proszę do Marka, niech jak najszybciej przyjedzie. Zamów dla Pshemko gorącą czekoladę. Dużo. Z dostawą na już. I zadzwoń proszę do chłopaków z technicznego i IT. Niech przyjdą za godzinę. Przygotuję wszystkie rzeczy do przeniesienia. Na kilka dni przeniosę się do tego pokoju  vis a vis pracowni Pshemko. Muszę mieć go na oku – wydając polecenia Banaszek jednocześnie wysłała sms’a do Władka ‘Zapraszam na górę. Proszę sprawdzić mój gabinet’

wtorek, 18 maja 2021

'Niebezpieczna gra' X

Wszystko było ustalone. W poniedziałkowe popołudnie grupa kilkunastu osób spotyka się na lotnisku Chopina, skąd leci do Francji. Targi miały się rozpocząć dopiero w środę, ale Ula zdecydowała, że wyruszą wcześniej by się trochę zorientować na miejscu i mieć czas na akcje ratunkowe w razie nieprzewidzianych wypadków. Mistrz cały tydzień do znudzenia opowiadał jej sytuację sprzed dziesięciu lat w Mediolanie, gdy modelki dotarły do Włoch, a ich kreacje wylądowały na lotnisku w Oslo. Udało się odzyskać stroje w ostatniej chwili, a wyjazd okazał się sukcesem tylko dzięki temu, że firma Febo&Dobrzański miała prezentować swoje stroje ostatniego dnia pobytu. Pani prezes wolała więc tym razem dmuchać na zimne.

Pracowali do późna, przygotowując niezbędne dokumenty przed wylotem. Ula początkowo miała pewne opory przed zatrzymywaniem Marka w firmie po godzinach, zwłaszcza w piątkowe popołudnie. Jednak on gorliwie ją zapewniał, że i tak nie miał na wieczór żadnych planów i tym bardziej nie może jej zostawić samej, gdy nie ma Ani. Pech chciał, że Banaszek z samego rana skręciła nogę na schodach i piątkowe przedpołudnie spędziła w poradni ortopedycznej, ostatecznie lądując w domu z dwutygodniowym zwolnieniem lekarskim.

- Podpisz jeszcze to – podsunął jej pod nos kartkę, którą bez czytania opatrzyła swoim podpisem - Nawet nie zerknęłaś – rzekł, gdy oddała mu dokument, wciąż skupiona na kolorowym prospekcie, który od kilku minut intensywnie studiowała

- Mam do ciebie zaufanie – oświadczyła, obrzucając go przelotnym spojrzeniem

- Chowam to do czarnej teczki. Tam masz komplet dokumentów dla organizatorów. Oni są bardzo skrupulatni jeśli chodzi o papierologię. Pamiętaj o tym

- Ok, dzięki. Ale przecież będziesz tam ze mną cały czas – zauważyła, przyglądając mu się uważnie

- Będę – zapewnił tonąc w jej błękitnym spojrzeniu

- Lubię, gdy jesteś. Czuję się wtedy bezpiecznie – uśmiechnęła się do niego, a on niewiele myśląc musnął ustami jej wargi.

- Przepraszam  - chrząknął, spoglądając na nią niepewnie. Zdał sobie sprawę, że przekroczył granicę, której nie powinien był.

- Ale ja się nie gniewam – rzekła z delikatnym uśmiechem i chciała coś jeszcze dodać, ale rozdzwoniła się jej komórka. Rozpoczęła rozmowę z ojcem, a on nie chcąc przeszkadzać pożegnał się niemal bezgłośnie i wyszedł.

 

 

- Lecę z wami do Paryża – zakomunikował jej w niedzielę podczas śniadania – niech ta twoja asystentka zarezerwuje dla mnie bilet

- Od kiedy zacząłeś interesować się modą? – rzuciła dopijając resztki herbaty

- Od kiedy moja żona weszła do tej branży – posłał jej ciepły uśmiech

- Kochanie, czy ty mnie zaczynasz pilnować? – obrzuciła go uważnym spojrzeniem

- A mam powód? – oparł głowę na dłoni, przyglądając się jej wyczekująco

- Mam się obrazić za to pytanie? – spoważniała, marszcząc brwi. Roześmiał się.

- Przecież się z tobą droczę. Tak poważnie to i tak miałem lecieć tylko miesiąc później. Chcę się spotkać z Miszą. Próbuje mnie namówić na jakiś nowy biznes. Miał rozkręcać nową firmę z bratem, ale ten się rozwodzi i póki co nie bardzo ma czym inwestować – zaśmiał się pod nosem - Szuka wspólnika

- Niedługo będziesz miał firmy rozsiane po całej Europie – mruknęła, przeglądając kalendarz z listą spotkań, które miała odbyć jeszcze przed wylotem

- Bez przesady. Dobrze mieć kilka źródeł dochodu, gdyby coś poszło nie tak. Poza tym Misza bardziej potrzebuje inwestora niż kogoś, kto będzie pilnował tego na miejscu. Kwestie organizacyjne w dużej mierze bierze na siebie.

- Dobrze, polecimy razem. Tylko od razu zapowiadam, że nie dam się namówić na żadne wspólne kolacje. Ja tam jadę na targi, a nie na spotkania towarzyskie z twoimi znajomymi.

- Zgoda

 

- Mogę? – zapytała, gdy we wtorkowy wieczór zeszła do hotelowej restauracji i dostrzegła Marka siedzącego przy jednym ze stolików w towarzystwie Pshemko

- Ależ oczywiście, zapraszamy – odparł Mistrz, Dobrzański bez słowa zerwał się by podsunąć jej krzesło – czekoladkę polecam – wskazał na swoją filiżankę – Mają tutaj boską. Idealną na moje nerwy

- Już ci to powtarzałem piętnastokrotnie, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, a twoje kreacje zrobią furorę.

- Wiem, wiem, ale to trochę jak z koncertem znanego zespołu. Wychodzą na scenę tysięczny raz, ale trema jest

- Odrobina emocji jest mobilizująca, ale co za dużo to nie zdrowo – wtrąciła

- A gdzie twój mąż? – zapytał w obawie, że Rosjanin za chwilę do nich dołączy. Od momentu pojawienia się na lotnisku czuł się obserwowany. Nikołaj traktował go z uprzejmością ale i wyczuwalnym dystansem.

- Pojechał na kolację z znajomymi

- A Urszula nie lubi jego znajomych – oświadczył projektant robiąc przy tym śmieszną minę.

- Nie – roześmiała się – Są całkiem sympatyczni, choć prawdę mówiąc słabo ich znam. To bardziej miała być kolacja biznesowa. A w takich wybitnie nie lubię uczestniczyć. Poza tym ja tu przyjechałam w swojej sprawie i niekoniecznie mam ochotę angażować się w interesy mojego męża. Zamówiliście już? – zręcznie zmieniła temat, bo była przekonana, że Pshemko będzie drążył temat

- Ja tylko czekoladkę. Nie jadam po osiemnastej. Ale wy się posilcie, żebyście byli pełni energii przed jutrzejszym debiutem. Zresztą ja już uciekam. Zostawiam cię Marku w najlepszych rękach, a ja idę pomedytować. Wyciszę się to będę lepiej spał. A jak będę dobrze spał, to będę jutro w dobrym humorze. Miłego wieczoru – i tyle go widzieli. Złożyli zamówienie i w oczekiwaniu na dania Dobrzański rozpoczął temat, który siedział mu w głowie od piątkowego wieczoru

- Przepraszam za tamto w piątek. Nie powinienem był

- Żałujesz czy masz po prostu wyrzuty sumienia, że pocałowałeś zamężną kobietę? – oparła podbródek na dłoni i przyjrzała mu się wyczekująco. W jej oczach widział, że nie jest zła. Może nawet była lekko rozbawiona

- Nigdy nie żałuję, gdy całuję piękną kobietę. Długo jesteście razem?

- Od studiów. Mikołaj ma matkę z Polski. Poznaliśmy się na SGH. Oboje studiowaliśmy zarządzanie, jest rok starszy. Poznaliśmy się tak naprawdę, jak ja byłam na trzecim a on na czwartym roku. To był bardzo trudny dla mnie czas. Zmarła moja mama, ojciec mocno podupadł na zdrowiu. Miałam w Mikołaju duże wsparcie i tak od przyjaźni przeszliśmy do związku.

- Wyjechałaś za nim do Rosji – stwierdził

- Nie od razu. Najpierw miałam takie poczucie, że nie mogę zostawić ojca samego, ale już po kilku miesiącach dotarło do nas, że związek na odległość nie przetrwa.

- Teraz też częściowo żyjecie na odległość

- Teraz to jesteśmy już parę lat po ślubie. To trochę inaczej niż młody, niesformalizowany związek. Poza tym mnie zaczęło brakować Polski i ojciec wymaga coraz więcej uwagi. On ma tam biznesy. Tak musieliśmy poukładać nasze życie, żeby pogodzić nasze obowiązki. Po kilku latach życie na odległość ma też swoje plusy

- Jakie? – zaciekawił się

- Można od siebie odpocząć

 

Zarówno kreacje Pshemko, jak i powrót ‘Dobrzański Fashion’ na rynek wzbudziło duże zainteresowanie publiczności i mediów. Wszyscy mówili o firmie, a projekty mistrza zbierały same pozytywne recenzje. Ula i boku Marka poznawała najważniejsze osoby w Europie z branży fashion.  Pani prezes była naprawdę dumna, a Nikołaj kiwał tylko głową z uznaniem, czytając następnego dnia przy śniadaniu recenzje, które zaczęły pojawiać się w sieci.