B

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

'Przygoda' I

Drodzy, kolejny rozdział tej historii ukaże się na przełomie października i listopada. Ilość obowiązków i sytuacja zmuszają mnie do zrobienia sobie kolejnej, dłuższej przerwy. 


Wyszedł na ganek słysząc rumor i głosy. Z ogromnym niezadowoleniem stwierdził, że w sąsiednim domku pojawili się lokatorzy. A w zasadzie lokatorka w towarzystwie kierownika ośrodka, który ją przyprowadził. Przeklął pod nosem. Czy naprawdę spośród kilkudziesięciu takich ośrodków w promieniu dziesięciu kilometrów musiała wybrać właśnie to miejsce? I czy ten półgłówek po pięćdziesiątce, śliniący się na widok każdej dwudziesto i trzydziestolatki w bikini, musiał zameldować ją właśnie w tym domku? Przecież takich ruder na działce stało prawie trzydzieści, a zajętych była jedna trzecia. Nie po to przyjechałem na to zadupie, koczuję tyle dni w tej podziurawionej przez korniki, zatęchłej chałupie, żeby teraz słuchać nadawania przez telefon dwadzieścia cztery na dobę. Oprócz namolnych komarów i rechotu żab miał trochę spokoju. A teraz zaczną się telefony do przyjaciółeczek i relacjonowanie każdego kroku. Doskonale to znał, choć kompletnie nie rozumiał. Wielogodzinne opowieści, czy na śniadanie zjadła owsiankę, czy kanapkę z szynką, czy powinna założyć kostium kąpielowy, czy jednak szorty, iść popływać, a może jednak na spacer, a w ogóle to powinna się przefarbować na rudo albo chociaż pomalować paznokcie na jakiś zdecydowany kolor, a nie mdłe pastele. Jak nic od tego trajkotania dostanie migreny, a po trzech dniach albo dostanie zawału, albo wywiozą go w kaftanie, podając mu uprzednio tabletki, po których świat będzie widział na różowo. Jeszcze jej nie widział, a już go irytowała. Wziął głęboki oddech. Może nie będzie tak źle, może nie będzie zbyt męcząca. Postanowił ją ignorować i dać godzinę na rozpakowanie, zagospodarowanie w nowym miejscu i poinformowanie rodziny i przyjaciół, jak tu swojsko, miło i blisko natury. A jak będzie go wyprowadzać z równowagi swoim zachowaniem, to powie jej, co o niej myśli. Albo się dostosuje, albo będzie musiała się przenieść do innego domku, albo najlepiej do innego ośrodka. W końcu byłem tutaj pierwszy i mam większe prawa, choćby przez zasiedzenie. Krótka awantura, która pomoże mu odzyskać ciszę i spokój, jak miał przed jej przyjazdem. Kierownik ośrodka wrócił do swoich obowiązków, a kobieta nawet na chwilę nie pojawiła się na zewnątrz. Ze środka słyszał tylko strzępki rozmowy telefonicznej. Machnął ręką i wrócił na swoją niezbyt wygodną wersalkę. Przynajmniej na tym rupieciu, nie docierały do niego fragmenty rozmowy telefonicznej. Kwadrans później jego drzemkę przerwała muzyka. Z sąsiedniego domku zaczęła płynąć liryczna opowieść o złamanym sercu. Tak, to było zdecydowanie to, czego teraz potrzebował. W lesie się słucha śpiewu ptaków, a nie zawodzenia jakiejś małolaty, którą chłopak zostawił w czasach gimnazjalnych. Dość tych żartów! Dziarskim krokiem ruszył w kierunku drewnianej chatki. Zapukał energicznie, a kilka sekund później stanęła przed nim atrakcyjna dziewczyna, na pierwszy rzut oka koło trzydziestki.

- W czym mogę pomóc? – zapytała uprzejmie, przyglądając mu się zaciekawiona.

- Byłaby pani łaskawa wyłączyć te smęty – nie, nie zabrzmiało to jak pytanie, ani jak prośba. Ton ewidentnie wskazywał na polecenie. Dał jej zadanie do wykonania i miał nadzieję, że spełni je bez zbędnych komentarzy

- Mnie się podoba – ewidentnie sprawa, z którą przyszedł jej się nie spodobała. Na wysokości kształtnych piersi, skrywanych pod błękitnym topem, zaplotła ręce w bojowej pozie – A jak pan nie lubi muzyki, to może pan nie słuchać

- Nie da się, skoro rozkręciła pani głośniki na maxa. Razem z panią słucha tego pół ośrodka

- Ale nikt oprócz pana nie zgłasza zastrzeżeń więc chyba im się podoba – spojrzała na niego z wymalowaną w oczach kpiną – Poza tym za chwilę mogę sprawdzić moc tych głośników i przekona się pan, że do maksymalnej głośności jeszcze daleko. Więc proszę nie przesadzać

- Nie po to przyjeżdża się do ośrodka w środku lasu, żeby słuchać radia – najeżył się – Takiej muzyki to się słucha w domu, albo w knajpie nad Wisłą, a nie tutaj. Tutaj ludzie przyjeżdżają odpocząć, pobyć blisko natury, posłuchać śpiewu ptaków, świerszczy.

- Każdy wypoczywa, jak mu wygodnie. Jak chce pan być blisko natury, to proszę sobie rozbić namiot pośrodku boru – po jej minie wnioskował, że ta wymiana zdań ewidentnie sprawia jej frajdę. Podobnie jak wyprowadzanie go z równowagi.

- Odpoczynek jednej osoby nie może zakłócać spokoju drugiej. Takie są zasady. A ja potrzebuję spokoju

- To może trzeba było jechać do sanatorium, a nie do domków nad jeziorem – uśmiechnęła się złośliwie i zamknęła mu drzwi przed nosem. Prychnął wściekły i dziarskim krokiem ruszył w kierunku swojego domku. Co za wredne babsko! Że też musiała przyjechać akurat teraz i akurat tutaj. We świstem wypuścił powietrze z płuc. Pępek świata. Czy one wszystkie myślą tylko o sobie? I co? I mam się z nią teraz użerać kolejne dni? Będzie mi robić na złość? Potrzebuję spokoju! Potrzebuję zebrać myśli, a nie słuchać tego zawodzenia. Szczelnie pozamykał okiennice i drzwi, zaszywając się w środku. Miał nadzieję, że sąsiadka szybko zmęczy się pobytem na tym zadupiu i wyjedzie. To nie był kurort na miarę Mikołajek, czy choćby Giżycka. Warunki lokalowe też nie przypominały pensjonatu prowadzonego przez urocze małżeństwo z Pisza. Było dużo komarów, robactwa, wilgoci, marne śniadania i miejscami brak zasięgu. A najlepiej żeby zaczęło lać. Dlaczego to lato jest zupełnie bezdeszczowe? Jak dach tej rudery zacząłby przeciekać, to raz dwa spakowałaby się i wróciła tam, skąd przyjechała.