B

niedziela, 15 lipca 2018

'Zmieniłeś się' III ost.


- Doprawdy – prychnęła pod nosem, kręcąc głową. Zadawała sobie pytanie, po co była jej ta rozmowa. Przecież mogła udać, że go nie widzi.

- Oczywiście – podkreślił dobitnie – Jesteś miłością mojego życia – to wyznanie zabolało. Skoro ją kocha, kochał, dlaczego tak bardzo ją zranił – Gdybym tylko wiedział, że będę miał w życiu tyle szczęścia, że tak dobrze pójdzie mi w biznesie - westchnął - Gdybym tylko wiedział, że będę dla ciebie odpowiednim partnerem, to…

- Byłeś odpowiednim partnerem – przerwała mu ostro - i wydaje mi się, że nigdy nie dałam ci powodu, byś myślał inaczej – spojrzała mu prosto w oczy.

- Ty nie, ale twój ojciec tak. I miał rację.

- A od kiedy ty zacząłeś przejmować się tym, co mówi mój ojciec? Jego krytyczne uwagi zawsze puszczałeś mimo uszu. Doskonale wiedziałeś, jaki on jest.

- Dojrzałem i zrozumiałem, że on ma rację. Dziewczyna z dobrego domu i mechanik, który połowę swojego życia spędza w brudnym kombinezonie, wymazany smarami i olejem. W tamtym momencie to się nie mogło udać. Pracując w warsztacie nigdy nie zapewniłbym ci życia na takim poziomie, na jaki zasługiwałaś i do jakiego byłaś przyzwyczajona

- Tylko, że ja nigdy tego od ciebie nie oczekiwałam – wyraźnie się zdenerwowała. Najwidoczniej przez tyle lat ich związku nic nie rozumiał. I zawsze patrzył na nią przez pryzmat pieniędzy. Jako młodej dziewczynie wydawało się, że on nie ma z tym problemu, że nie ma kompleksów. Widocznie się myliła – Chciałam żebyś mnie kochał, a nie kupił mi willę z basenem.

- Zawsze byśmy wzbudzali sensację i ludzie by gadali, że popełniłaś mezalians

- Nigdy nie zwracałam uwagi na to, co ludzie mówią i sądzą na mój temat. Zresztą sądziłam, że ty też – dodała z żalem

- Pani prezes wraz z mężem, pracownikiem lokalnego serwisu – kontynuował, jakby nie zwracając uwagi na to, co przed chwilą powiedziała

- Nie jestem prezesem – spojrzał na nią zaskoczony

- Przecież ojciec od początku szykował dla ciebie to stanowisko. Nakłonił się nawet do studiów.

- I przez krótką chwilę, również dzięki tobie, wydawało mi się, że będzie to dla mnie dobre rozwiązanie. A później również dzięki tobie, dzięki temu że mnie zostawiłeś – zdecydowanie zabrzmiało to gorzko – zrozumiałam, że najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą. Rzuciłam zarządzenie, a w następnym roku zaczęłam architekturę.

- Cieszę się, że się spełniasz – uśmiechnął się blado – i żałuję, że nie dałem sobie szansy.

- Mam rozumieć, że gdybyś wiedział, że dziesięć lat później będziesz zamożniejszy, niż byłeś wtedy, to byś mnie nie zostawił? – w tym pytaniu ewidentnie była drwina.

- Wtedy byłem biedakiem, którego nie było stać na bukiet róż, dlatego zbierał polne kwiaty

- A ja byłam i jestem dziewczyną, która woli polne kwiaty dane od serca, niż najdroższy bukiet z kwiaciarni, który nie niesie ze sobą żadnych emocji – oboje na chwilę zamilkli, pogrążając się w myślach. Odchrząknęła i postanowiła nieco zmienić temat.

- To czym się teraz zajmujesz? – zapytała, udając, że nie widziała tych wzmianek na jego temat w kolorowych magazynach.

- Razem z kumplem serwisujemy i sprzedajemy samochody – pokiwała głową ze zrozumieniem – W tym pierwszym warsztacie poznałem Łukasza. Jest kilka lat starszy, pracował już w dwóch miejscach, chciał iść na swoje. Miał trochę gotówki, ja wziąłem kredyt i założyliśmy firmę. Miał bzika na punkcie Fordów, zwłaszcza starych modeli – opowiadał z pasją, którą pamiętała z młodości - Zaczął u nas serwisować auto taki jeden wpływowy facet, właściciel Mustanga z lat siedemdziesiątych. Dzięki jego pomocy staliśmy się oficjalnym serwisem Forda. Dużo klientów, dużo pracy, coraz lepsze obroty. Aż w końcu zaryzykowaliśmy i obok serwisu postawiliśmy salon.

- Dobrze, że robisz w życiu to, co cię kręci i na czym się znasz – oboje doskonale czuli, że ta rozmowa robi się coraz bardziej sztuczna i naciągana

- Ty też. Twój narzeczony też jest architektem? – zapytał znienacka

- Jest lekarzem – ta informacja wyraźnie go zaskoczyła - Chirurgiem dziecięcym. Poznaliśmy się dzięki fundacji na rzecz chorych dzieci z mało zamożnych rodzin, którą założyłam.

- Czekasz tutaj na niego? Będę miał okazję go poznać? – to pytanie ewidentnie było nie na miejscu. Podobnie jak pomysł, by spotkał się jej ex z przyszłym mężem.

- Jest na misji w Afryce. Wraca za tydzień.

- Bardzo szlachetnie – zabrzmiało to trochę złośliwie. Popatrzyła na niego z wyraźnym rozczarowaniem. Dzisiejszy Marek Dobrzański nie byłby w stanie do takich poświęceń. Nie byłby w stanie zrezygnować z eleganckich ciuchów i ekskluzywnych wnętrz na rzecz pomocy ubogim dzieciom w wiosce, w której nie było elektryczności.

- Widzisz tę kobietę? – wskazała na panią Marię, która wciąż prosiła warszawiaków o datki. Kiwnął głową – Minąłeś ją zupełnie obojętnie, nie zwracając na nią najmniejszej uwagi – Zmieniłeś się. Zmieniły cię kwoty wpływające na twoje konto. Pieniądze wyłączają empatię. Kiedyś byłeś chłopakiem, który był gotów oddać potrzebującym ostatnią koszulę – spuścił głowę, słuchając jej słów z pewnym rodzajem zażenowania. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ma rację – Pamiętasz, jak spotkaliśmy w któreś wakacje staruszkę sprzedającą kwiatki pod marketem w Grodzisku? Odprowadzałeś mnie, bo miałam nocować u Róży. Mówiła, że nie starcza jej na jedzenie i dorabia sprzedając kwiatki z ogrodu. Jako pierwszy oddałeś jej wszystkie pieniądze, jakie miałeś w kieszeni, a ja poszłam twoim śladem. A później nie miałeś na bilet i wracałeś do domu na piechotę, siedem kilometrów. To ty nauczyłeś mnie pochylać się nad losem innych i dzielić się tym, co mamy. Dzieliłeś się wszystkim, choć wtedy nie miałeś wiele. A teraz jesteś skupiony na sobie, nie dostrzegając innych. Tamten Marek Dobrzański był naprawdę cudownym chłopakiem, który rozkochał mnie w sobie swoim dobrym sercem i podejściem do życia. Szkoda, że go już nie ma. Mam jednak nadzieję, że jesteś i będziesz szczęśliwy w świecie, w którym żyjesz i że będziesz się otaczał życzliwymi ludźmi i bezinteresownymi przyjaciółmi. Trzymaj się Marku – wstając, na krótką chwilę przykryła jego dłoń swoją i nie czekając na jego reakcję, wyszła z kawiarni. Idąc ulicą Bracką przez myśl przemknęło jej zdanie: ‘nie wszystkie bajki dobrze się kończą’. Mimo wszystko poczuła ulgę. Wreszcie uda jej się zamknąć tamten rozdział i skupić się na przyszłości.