B

czwartek, 5 grudnia 2019

'Zabawka' IV

Zamknęła drzwi łazienki i po prostu się rozpłakała. Iza miała rację. Była naiwną idiotką, sądząc, że może być dla Marka kimś więcej, niż kochanką. Wszystko układało się w całość. Zaślepiona miłością i pożądaniem nie dostrzegała oczywistych kwestii. Dobrzański miał z nią wygodny układ. Niczego od niego nie wymagała, nawet nie musiał się starać, za to miał ją na każde skinienie. Była niczym dziewczyna na telefon, która gdy tylko naszła go ochota, potrafiła go zadowolić. Na własne życzenie pozwoliła się sprowadzić do roli prostytutki. Chociaż nie wynagradzał jej dodatkową premią za łóżkowe poczynania, to właśnie tak się czuła. Krawcowa miała rację, nic dla niego nie znaczyła. Wypierała fakty, usprawiedliwiała go. Uprawiali seks w biurze. Po pracy, kilka razy dała się namówić na intymne zbliżenie w czasie lunchu, gdy korytarze na trzy kwadranse pustoszały. Odkąd przeniosła się do Warszawy spotykali się również u niej. Marek chętnie wpadał wieczorami i zazwyczaj wracał do siebie. Zwykle brakiem entuzjazmu reagował na jej propozycję, by został do rana. Tłumaczył się brakiem czystej koszuli i plotkami, które się pojawią, gdy rano przyjadą do biura razem. Nagle zaczął dbać o dobrą reputację i poszanowanie wśród załogi. Nigdy nie zapraszał jej do siebie. W jego mieszkaniu przez te pięć miesięcy była raptem trzykrotnie i to wyłącznie przejazdem, gdy w drodze z firmy do jej mieszkania albo na służbowy lunch z kontrahentem, Marek wpadał po dokumenty. Najwyraźniej dom był jego azylem, do którego ona nie miała wstępu. Ocierając mokre policzki zaśmiała się pod nosem gorzko. Na własne życzenie dała się sprowadzić do roli panienki rozkładającej nogi przez prezesem Dobrzańskim, która była mu jeszcze wdzięczna za te kilka cudownych orgazmów. Niczym się nie różniła od jego poprzednich kochanek. Ale przecież się zmienił. Sypiał z nią. Tylko z nią. Przestał skakać z kwiatka na kwiatek. Może wreszcie się ustatkuje? Może wreszcie znalazł to, czego szukał? Westchnęła ciężko, zdając sobie sprawę, że znów włączył jej się tryb usprawiedliwiana. Był dla niej zbyt ważny, by ot tak, przekreślić go grubą kreską. Postanowiła go obserwować, sprawdzać i dopiero wtedy wyciągnąć wnioski. Od dziś w ich relacji będzie kierować się rozumem, a nie sercem. Przynajmniej taki miała plan.

Niby wszystko było tak, jak zawsze. Zjedli razem, omawiając najważniejsze sprawy przed zbliżającym się pokazem, a później poszli do łóżka. Po wyjściu z biura miała ochotę odwołać ich spotkanie. Wykręcić się atakiem migreny, pilną wizytą w domu rodzinnym, bólem zęba. W pewnym momencie chciała go nawet olać. Zgasić światło w mieszkaniu i po prostu mu nie otworzyć, a następnego dnia wcisnąć mu jakąś przekonującą bajeczkę. Z jednej strony miała ochotę go unikać, a z drugiej nie potrafiła zrezygnować z tego spotkania. W końcu odwołał obiad z rodzicami żeby się z nią spotkać. Poza tym stwierdziła, że ignorując go i radykalnie izolując, nie będzie miała okazji sprawdzić jego intencji. 


Oddychając ciężko opadł na poduszkę obok i przez długie minuty przyglądał się uważnie.

- Coś się stało? – odezwał się wreszcie, podpierając głowę na ramieniu

- Nie, dlaczego? – postanowiła udawać zaskoczenie

- Coś się zmieniło – stwierdził – Jesteś dziś jakaś inna

- Co? – zaśmiała się lekceważąco – Jestem zmęczona. Miałam ciężki dzień. Siedziałam długo nad tym przedpokazowym zestawieniem, a jeszcze Iza zaczęła mnie zamęczać opowieściami o humorach Pshemko. Już nawet ona z nim nie wytrzymuje – wywróciła oczami – Idę pod prysznic. Dołączysz?

- Nie – oznajmił szukając swoich bokserek – Będę się zbierał. O ósmej jem śniadanie z tą babką od targów. Zatrzasnę za sobą drzwi. Widzimy się jutro w pracy – cmoknął szybko jej usta i ruszył w stronę salonu w poszukiwaniu swojej koszuli

- Czyli jak zwykle – mruknęła pod nosem. Chyba nawet nie była zawiedziona. Spodziewała się tego. W sumie to by się zdziwiła, gdyby dziś został.



Kolekcja po raz kolejny okazała się sukcesem, a ich ciężka praca nie poszła na marne. Bankiet po pokazie trwał w najlepsze. Wyglądała przepięknie. Turkusowa suknia podkreślała jej kształty, a buty na wysokim obcasie wysmuklały nogi. Dziewczyny od makijażu, odpowiedzialne za wygląd modelek, umalowały ją delikatnie, podkreślając jej nieziemskie oczy, a jednocześnie nie tworząc wyzywającego make-upu. Chciała dziś wyglądać wyjątkowo. Dla siebie, ale i dla Marka. Chciała, żeby był nią oczarowany. Zwłaszcza dziś, gdy wkoło było tyle pięknych kobiet, od których seksapil bił na kilometr. Dostrzegła Dobrzańskiego, który wyraźnie uradowany i dumny rozmawiał z rodzicami. Postanowiła podejść i przywitać się z seniorami.

- Jest i ona – wyszczerzył się, przyglądając się jej z wyraźnym zachwytem

- Dobry wieczór – ukłoniła się grzecznie. Czyżby był zadowolony, że podeszła? Czyżby zamierzał wyjawić rodzicom, że to właśnie z nią próbuje stworzyć związek od kilku miesięcy?

- Dobry wieczór – z wyraźną sympatią odparł Krzysztof, całując ją w rękę. Junior z pewnością tonę wdzięku odziedziczył właśnie po ojcu – Marek nie może się pani nachwalić. Jestem bardzo dumny z syna – brunet był wyraźnie wzruszony słowami ojca. Bardzo zależało mu na jego akceptacji – Ale doceniam również pani wysiłek.

- Gdyby nie Ula, nigdy nie udałoby się wszystkiego tak świetnie zorganizować – przycisnął jej dłoń do ust – Dziękuję ci – szepnął niemal do jej ucha, zachowując jednak stosowny dystans – Nigdy nie mógłbym sobie wymarzyć lepszej asystentki – tym krótkim zdaniem zadał jej cios prosto w serce. Z pewnością nie mógł sobie wyobrazić lepszej podwładnej. Nie dość, że wzorowo wypełniała swoje obowiązki, to jeszcze umilała mu czas po i w czasie pracy. Można powiedzieć, że wyrabiała sto pięćdziesiąt procent normy.

- Zatrudnienie pani w firmie było naszą najlepszą decyzją.

- Widzimy również, że ma pani dobry wypływ na Marka. Bardzo skupił się na pracy, skoncentrował na realizacji celów i wypełnieniu planu rocznego – wtrąciła Helena

- Moja prawa ręka – uśmiechnął się szeroko. Jej wcale do śmiechu nie było. Skupiała się tylko na tym, by się przy nich nie rozpłakać i zachować kamienną twarz – A czasami mam wrażenie, że nawet głowa – zaśmiał się

- Przepraszamy was, pójdziemy pogratulować Pshemko

- Pięknie wyglądasz – szepnął tym swoim zmysłowym głosem, od którego zazwyczaj miękły jej kolana, gdy tylko rodzice oddalili się na bezpieczną odległość – Wymkniemy się, świętować sukces? Mam ochotę wypić z tobą butelkę szampana w nieco bardziej kameralnej atmosferze

- A to chyba nie jest w zakresie obowiązków asystentki – odparła hardo i ku jego wyraźnemu zdumieniu szybko oddaliła się w kierunku wyjścia. Musiała jak najszybciej opuścić ten budynek, zaszyć się w domu i spróbować przełknąć tę gorzką pigułkę prawdy.

wtorek, 19 listopada 2019

'Zabawka' III


Składał mokre pocałunki na szyi kochanki i wzdłuż jej kręgosłupa, ugniatając dłonią pośladki, okryte bordową koronką. Jego dłonie bezbłędnie wodziły po jej ciele, doskonale znając każdy zakamarek. Pchnął ją na łóżko i zwinnie pozbywając się bokserek, zawisł nad nią. Rozkoszował się jej smakiem, zapachem. Dziś niegdzie się nie spieszyli. Mogli delektować się tym zbliżeniem, upajać się bliskością. Przyciągnęła go bliżej siebie, zatracając się w namiętnym pocałunku, ale on nie zamierzał zbyt długo skupiać się na jej ustach. Koniuszkiem języka zaczął drażnić sterczące sutki, a prawa dłoń sunęła po wewnętrznej części uda, by zatrzymać się na tym najbardziej intymnym i wrażliwym na dotyk miejscu. Jej ciche pojękiwania i przeciągłe westchnienia powodowały, że pieścił ją z jeszcze większym zaangażowaniem. Wbiła paznokcie w jego plecy, chcąc przyciągnąć go jeszcze bliżej. Uwielbiał doprowadzać kobiety do szaleństwa, uwielbiał, gdy błagały go o więcej. Ku jej wyraźnemu rozczarowaniu, odsunął się na chwilę, w poszukiwaniu spodni, które wylądowały w okolicach łóżka.

- Gotowa? – zapytał, naciągając gumkę

- Na ciebie zawsze – jej odpowiedź wywołała triumfalny uśmiech na jego twarzy. Nie pozwoliła mu dominować. Sprytnie znalazła się nad nim i objęła jego biodra udami, nadając tempo ich zbliżeniu. W ostatnich tygodniach wyraźnie się zmieniła. Z cichej, zawstydzonej nagością dziewczynki, zamieniła się w pewną siebie kobietę, która w sypialni stawała się wyrafinowaną kochanką. Dobrali się idealnie, a ich romans kwitł w najlepsze już kilka miesięcy. Sama nie wiedziała, czy bardziej woli te subtelne, bardziej romantyczne zbliżenia w zaciszu jej mieszkania, czy seks mocny, intensywny, bardzo często pozbawiony gry wstępnej, który dość regularnie uprawili po pracy w jego gabinecie. Uzależniła się od Dobrzańskiego i wszystko wskazywało na to, że on od niej również. Zsunęła się z bruneta, gdy mięśnie podbrzusza przestały wreszcie rytmicznie zaciskać się na jego penisie. Ułożyła głowę w zagłębieniu jego szyi, oddychając ciężko i wciąż przeżywając ten orgazm.

- Jesteś cudowna – wychrypiał, przygarniając ją do siebie.



Chwyciła z biurka plik dokumentów i spojrzała na niego, wyraźnie się nad czymś zastanawiając

- Wpadniesz wieczorem? – lekko przygryzła wargę. Spotykali się od kilku miesięcy, a ona wciąż w firmowych murach, była tym faktem lekko zakłopotana. Uśmiechnął się pod nosem

- Bardzo chętnie, ale obiecałem rodzicom, że przyjadę na kolację – pokiwała głową w geście zrozumienia, ale doskonale widział, że jest zawiedziona - Matka suszy mi głowę od tygodnia – wywrócił oczami. Odwróciła się na pięcie i już miała naciskać klamkę, gdy usłyszała jego głos – Albo wiesz co – podrapał się w tył głowy, podchodząc do niej kilka kroków – Coś mnie chyba rozbiera. Jakaś urocza szatynka – rzekł tym swoim uwodzicielskim głosem, od którego wciąż miękły jej kolana – To znaczy – chrząknął – grypa jakaś – roześmiała się – Dzień czy dwa nie powinno im już zrobić różnicy. Tajskie, czy indyjskie?

- Tajskie

- Załatwione. Będę koło siódmej – szepnął wprost do jej ucha, uprzednio sprawdzając czy nikt nie przechodzi akurat korytarzem

- Będę gotowa – powiedziała niemal bezgłośnie. Wyczytał to zdanie z ruchu jej warg. I aż gwałtowniej wciągnął powietrze

- Idź już, bo nie ręczę za siebie – w obcisłej, granatowej spódnicy wyglądała dziś wyjątkowo zachęcająco. Opuściła jego gabinet z rozmarzonym uśmiechem, pełnym satysfakcji. Nigdy nie przypuszczała, że właśni w taki sposób będzie na nią reagować panicz Dobrzański. Zawsze jej się wydawało, że ten facet jest dla niej nieosiągalny. Pierwszą osobą, która spotkała w sekretariacie była Izabela. Przyglądała jej się z uwagą, wyraźnie marszcząc brwi.

- O Iza – starała się brzmieć naturalnie – potrzebujesz czegoś?

- Pshemko przysłał mnie po umowy dla modeli z kolekcji dziecięcej – obserwowała Cieplakównę ze zmartwieniem – Ponoć chce się pozbyć dwójki dzieciaków

- Już ci daję. Gdzieś tu je miałam – chciała jak najszybciej znaleźć odpowiednią teczkę i pozbyć się koleżanki – Trzymaj.

- Dzięki. Masz teraz chwilę? Pójdziemy na kawę?

- Wiesz co, nie bardzo. Muszę to skończyć – wskazała na dokumenty, które wyniosła z gabinetu prezesa

- Pan Przemysław pojechał do Książęcej na obiad. Mam wolną chwilę. Dawno nie gadałyśmy. Szybka kawa, kwadransik – Ula zrozumiała, że nie pozbędzie się krawcowej – No nie daj się prosić



- Łączy cię coś z Markiem? – upijając łyk kawy nie spuszczała z niej wzroku

- No coś ty – zaśmiała się, próbując brzmieć wiarygodnie. Całą swoją uwagę skupiła na poprzecznej rysie, która szpeciła drewniany blat stolika

- Ulka – westchnęła wyraźnie niezadowolona. Reakcja koleżanki była jasna – Przecież ja widzę, co się dzieje.

- Przyjaźnimy się – wzruszyła ramionami

- Przyjaźnicie się – powtórzyła z kpiną – Tak, Marek bardzo lubi przyjaźnić się z kobietami – spojrzała na Cieplakównę wymownie - Miałam nadzieję, że jesteś mądrzejsza i będziesz na niego uważać – wymownie milczała – Jesteście ostrożni, ale ja domyślam się od kilku tygodni. Widzę, jak na niego patrzysz, z jaką rozmarzoną miną wychodzisz za każdym razem z jego gabinetu, że zaczęłaś ubierać się bardziej kobieco - wyliczała

- Jestem już dużą dziewczynką i wiem co robię – ta rozmowa przestawała jej się podobać. Nie zamierzała słuchać teraz kazania, jak to dała się uwieść i omotać szefowi.

- Naprawdę? – pokręciła głową z powątpiewaniem – Wycofaj się z tego. Później będzie ci coraz trudniej. Doskonale wiesz, jak żył

 - Zmienił się – zauważyła słusznie. Była pewna, że sypia tylko z nią. Spędzali ze sobą naprawdę sporo czasu. Zauważyłaby gdyby miał inną kochankę. Wyczułaby fałsz. Zresztą miała nadzieję, że go zadowala, że nie musi on szukać wrażeń w ramionach innych kobiet - Jesteś kolejną zabawką w jego rękach – skuliła się w sobie. Zabolało.

- Nieprawda – zaprotestowała gwałtownie – Dobrze nam razem – tymi słowami otwarcie przyznała się do ich zażyłości.

- W łóżku - spojrzała na koleżankę wymownie – A poza nim? – spojrzała na nią z wyższością - Traktuje cię poważnie? Będę teraz brutalna, ale – westchnęła. Ulka spuściła głowę. Sama nie była pewna, czy jest gotowa na kolejny cios, który za chwilę otrzyma – Jesteś kolejną kochanką, której zadaniem jest spełniać jego potrzeby, seksualne fantazje. On nie szuka kobiety. On potrzebuje kochanki. Ile to trwa? Dwa miesiące, trzy?

- Prawie pięć – szepnęła, zdając sobie sprawę, że krawcowa może mieć sporo racji

- Pięć – pokręciła głową z wyraźnym niedowierzaniem, ale i rezygnacją - Zabrał cię kiedyś do knajpy, na spacer, gdziekolwiek? Pokazał się kiedyś z tobą publicznie? Czy spotykacie się tylko w biurze, ewentualnie w jego sypialni? – zaśmiała się w duchu z własnej głupoty. Choć nie powiedziała tego głośno, to Iza miała rację. Dobrzański kochał się z nią w gabinecie albo od niedawna w jej mieszkaniu. Chociaż zwrot ‘kochał się’ był zupełnie nie na miejscu. Uprawiał z nią seks – Przedstawił cię rodzicom? Przebąkiwał chociaż coś na te temat? Ulka, on cię nie traktuje poważnie. Otrząśnij się i nie pozwalaj się sobą bawić – Gajda zdecydowała się pogładzić ją po ramieniu. Zerwała się z miejsca i szybkim krokiem opuściła bufet.

piątek, 15 listopada 2019

'Zabawka' II


- Chyba powinnam już iść – pospiesznie zaczęła zbierać dokumenty – Skończę to jutro – za wszelką cenę starała się skupić uwagę na pliku zadrukowanych kartek.  Przyglądał się jej poczynaniom z nutą rozbawienia i zaciekawienia.

- Uciekasz? – zaśmiał się, chociaż jej reakcja wprawiła go w szczere zdumienie – Chyba się mnie nie boisz? – przyglądał się jej bacznie z tajemniczym uśmiechem

- Gdybym się ciebie bała nigdy bym nie została z tobą sam na sam w pustym biurze o tej godzinie – odparła zachowując rezon. Jej umysł pracował na najwyższych obrotach, a serce walczyło z rozumem.

- Więc w czym problem? – splótł ręce na wysokości torsu i siadając na kancie biurka przyjrzał jej się badawczo. Ten jego spokój i pewność siebie niesamowicie ją peszyły. Za wszelką cenę próbowała jednak zachować pozorne opanowanie.

- W tym, że przekraczasz granice, jaka powinna być między szefem o podwładną – zerknęła na niego przelotnie

- Już dawno ją przekroczyliśmy – zauważył triumfalnie – Szef nie powinien przyjaźnić się ze swoją asystentką. I nie powinien z nią chodzić na nieformalne lunche. Ani nie powinien rozmawiać o rodzinie, mieszkaniu, planach na przyszłość

- Aha – pokiwała teatralnie głową – Czyli w twoim mniemaniu pójście na lunch i do łóżka to jest to samo. Doprawdy interesujące – rzekła z nutą kpiny

- Z tego co wiem jesteś wolna. Ja też. Nikomu się krzywda nie dzieje. Czy nie uważasz, że taki biurowy romans może być niezwykle ekscytujący? – nie odpowiedziała, więc kontynuował - Wiem, że ci się podobam – powtórzył z wyraźną satysfakcją

- Cóż za skromność – mruknęła pod nosem

- Ty mnie pociągasz od dawna – stwierdził, bezczelnie patrząc jej w oczy. Nie wytrzymała tego spojrzenia. Spuściła wzrok – Każdego dnia, resztkami sił hamuje się, by nie spróbować smaku twoich ust – podniósł się i podszedł do niej. Osaczał ją niczym lew swoją ofiarę – Mam ochotę cię pocałować – jego głos zamienił się w szept. Miała świadomość, że przegrywa, że jej silna wola właśnie topnieje. Nawet jeśli teraz ucieknie, to Dobrzański i tak ją dopadnie. Jeśli nie dziś, to przy najbliższej okazji. Ewidentnie był typem faceta, który zawsze dostaje to, czego chce. A teraz nad wyraz jasno komunikował, że chce jej – Mam ochotę pieścić twoje ciało – jego ciepły oddech drażnił skórę tuż pod uchem. Odurzał ją zapachem perfum – Mam ochotę się w tobie zanurzyć – jego dłoń zaczęła sunąć po udzie, by zatrzymać się na pośladku – i sprawić, że będziesz jęczała z rozkoszy i prosiła o jeszcze – czubkiem języka drażnił poduszeczkę jej ucha. A ona nie potrafiła ruszyć się z miejsca. Nie potrafiła, czy nie chciała? Słuchała jego głosu z półprzymkniętymi powiekami i zastanawiała się kiedy wreszcie ją pocałuje. Czekała na ten moment, a jednocześnie wiedziała, że szybko tego pożałuje.  



- Dzień dobry – od progu było widać, że młody Dobrzański jest w wyśmienitym nastroju – świetna bluzka – z uznaniem spojrzał na Violettę, która przeglądała właśnie promocyjne oferty znanej sieciówki – Ula, wejdziesz do mnie na moment? – otworzył drzwi i czekał, aż ruszy przodem. Czuła się niepewnie po tym, co wydarzyło się wczorajszego wieczora. Osaczył ją, zniewolił swoim zapachem, urokiem, całym sobą. Zniewolił i zdominował. Uległa mu. Miał rację. Podobał się jej. Pragnęła znaleźć się w jego ramionach odkąd go zobaczyła pierwszy raz. Niemniej tak krótka chwila rozkoszy, jaką jej dał, sprawiła, że miała do siebie żal. Dała się uwikłać z zwykły, biurowy romans, jak z taniej, brazylijskiej telenoweli. Przespała się z własnym szefem niczym małolata pragnąca załatwić sobie lepszą premię. Niechętnie podniosła się z miejsca i zniknęła we wnętrzu jego gabinetu. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły gwałtownie pociągnął ją w kąt pokoju. Było to jedyne miejsce, gdzie nie docierał wścibski wzrok przechadzających się korytarzem firmowych plotkarzy. Przyparł ją do półki z książkami i bezceremonialnie zaatakował jej usta. Pocałunek był krótki, za to pełen pasji i żaru.

- Chciałem się przywitać – oświadczył z rozbrajającym uśmiechem, nim zdążyła jeszcze wyrównać oddech. Usiadł i rozpakowując aktówkę zapytał – Skończymy dziś po pracy ten projekt? – czyżby spojrzał na nią z wyraźnym rozmarzeniem? Pewnie jej się zdawało. Chrząknęła cicho i stając przed jego biurkiem niczym uczennica w gabinecie dyrektora

- Już prawie kończę – spojrzał na nią zdumiony - Zrobię jeszcze dwa wykresy i przed jedenastą będziesz go miał na mailu – pokręcił głową z dezaprobatą

- Znów mi uciekasz? – spuściła wzrok – Miałem nadzieję na słodką powtórkę – cmoknął wymownie

- Muszę dziś wyjść z biura punktualnie. Obiecałam bratu, że pójdę z nim na zakupy – pokiwał głową ze zrozumieniem

- No niech ci będzie – westchnął niepocieszony – Mam nadzieję, że do jutra stęsknisz się za mną równie mocno, jak ja za tobą. Miłego dnia Ula – rzucił pewny siebie i skupił się na przeglądaniu maili. Posłusznie opuściła jego biuro. Wciąż miała moralnego kaca. I wiedziała, że będzie go miała, dopóki będzie trwała w tym biurowym romansie. Chciała go urwać, rzucić mu na biurko papierami i raz na zawsze zamknąć ten rozdział. Chciała, a jednocześnie nie potrafiła. Coś ją do niego ciągnęło.

środa, 23 października 2019

'Zabawka' I


Praca w Febo&Dobrzański była swoistego rodzaju spełnieniem jej marzeń. Uznana firma, umowa o pracę, stałe wynagrodzenie wraz z premią kwartalną i możliwość awansu. Tuż po studiach rozpoczęła staż w banku. Mimo tego, iż radziła sobie świetnie a bezpośredni przełożeni byli z niej zadowoleni, jak zwykle zwyciężyły znajomości. Etat czekał na Tamarę, która z bankowością miała niewiele wspólnego, za to była kuzynką jednego z dyrektorów. Chcąc zarabiać była zmuszona zatrudnić się w osiedlowym spożywczaku. Przez półtora roku zajmowała się najpierw wykładaniem towaru, a później pracą na kasie. To była praca ewidentnie poniżej jej kwalifikacji. Skończyła studia z wyróżnieniem, ale musiała schować ambicje do kieszeni i zająć się układaniem kartonów z mlekiem pod czujnym okiem właścicielki. Pani Małgorzata była osobą niezwykle apodyktyczną i wywyższającą się. Na każdym kroku oczekiwała wdzięczności, że zatrudniła właśnie ją,  a nie jedną spośród dziesięciu Ukrainek, które czekały na jej miejsce. Poczuła ulgę i satysfakcję, gdy wreszcie mogła złożyć wypowiedzenie i oświadczyć, że nigdy już nie wróci.


W firmie Febo&Dobrzański zatrudniła się dzięki koleżance z sąsiedztwa. Izabela była krawcową i prawą ręką Pshemko, głównego projektanta. To ona podpowiedziała jej, by złożyła swoje CV, bo za dwa miesiące na emeryturę miała odchodzić jedna z księgowych. Na pierwszy miesiąc zatrudnili jako dziewczynę do roznoszenia poczty, by poznała firmę i ludzi, po tym czasie miała wdrażać się, by zastąpić panią Halinę. W księgowości radziła sobie świetnie. Była skrupulatna, terminowa, miała porządek w papierach. Główny księgowy Adam Turek był z niej bardzo zadowolony, podobnie jak dyrektor finansowy Aleksander Febo. Praca w tej firmie modowej dawała jej nie tylko satysfakcję ale i korzyści finansowe. W ciągu sześciu miesięcy pracy zdążyła nawet odłożyć kilka tysięcy. Chciała się wreszcie usamodzielnić. Wreszcie pojawiło się światełko w tunelu, że przed dwudziestymi ósmymi urodzinami wreszcie uda jej się wyprowadzić z rodzinnego domu. Lubiła swoją pracę i lubiła ludzi, których tam poznała. Zaprzyjaźniła się z kilkoma dziewczynami, które wraz z Izą od lat tworzyły zgrany team. Lubiła tę firmę również ze względu na Marka Dobrzańskiego. Syn właścicieli, jeden z dyrektorów od pierwszego dnia wzbudził jej zainteresowanie. Przystojny, dowcipny, inteligentny. Był jej ideałem, który miał tylko jedną wadę. Marek Dobrzański był kobieciarzem. W ciągu pół roku pracy słyszała co najmniej o jego czterech romansach. Koneser szybkich samochodów, drogich zegarków i pięknych kobiet. Piotruś Pan, który w wieku trzydziestu czterech lat kompletnie nie myślał o stabilizacji.


Młody Dobrzański nieco spoważniał i zmienił priorytety, gdy jego ojciec przeszedł zawał. Krzysztof Dobrzański był zmuszony zrezygnować z pracy, a fotel prezesa przekazać synowi. Chcąc spełnić oczekiwania ojca i sprostać pokładanym w nim nadziejom skupił się na pracy, odkładając na bok zabawę i hulaszczy tryb życia. Pierwszą jego decyzją było zaproponowanie Uli stanowiska asystentki. Doskonale wiedział, że pracowała w firmie krótko, ale zarówno ojciec, jak i Aleks mieli o niej jak najlepsze zdanie i samo to było najlepszą rekomendacją. Po raz pierwszy postawił na kompetencje i zaangażowanie, a nie długie nogi i głęboki dekolt. Ula Cieplak była dziewczyną ładną, ale skromną. Mini spódniczka i wysokie szpilki to nie był jej styl. Właśnie taka asystentka była mu potrzebna. Prawa ręka, która będzie go wspierać i inspirować. Pierwsze tygodnie dla obojga były trudne. Musieli się wdrożyć w nowy obszar, zorientować w sytuacji. Nieoceniona okazała się pomoc pani Krysi, dotychczasowej sekretarki Krzysztofa, która była w firmie od momentu jej powstania. Szybko okazało się, że Ula z Markiem tworzą bardzo zgrany i skuteczny duet.



- Przedstawiłem ojcu wyniki ostatniego kwartału. Był bardzo zadowolony – Marek wrócił właśnie z lunchu z seniorem i od progu było widać na jego twarzy satysfakcję

- Mogę powiedzieć, a nie mówiłam? – zaśmiała się

- Możesz – przyznał z uśmiechem – To również twój sukces

- Liczę na premię – wyszczerzyła swoje białe zęby

- Premia będzie, jak dopniemy kontakt z Gimo Fashion. Konsultowałem to z ojcem. Jest dobrej myśli. Musimy tylko opracować dobry projekt, który ich przekona. Spieszysz się dzisiaj? – pokręciła głową – Super. Zostaniemy godzinkę, dwie i powinniśmy skończyć. Wolę mieć weekend wolny niż ślęczeć nad papierami

- No niech ci będzie. Sobotę muszę mieć wolną. Oglądam dwa mieszkania

- No brawo. Wreszcie przestaniesz dojeżdżać. Szczerze cię podziwiam. Półtorej godziny w komunikacji. Ja bym chyba oszalał – wywrócił oczami, na co parsknęła śmiechem

- To, że zamieszkam w Warszawie wcale nie oznacza, że przestanę tracić życie w autobusach. Jedna z tych kawalerek jest na Białołęce

- Niech cię bozia ma w opiece – idąc w kierunku gabinetu pokręcił głową z niedowierzaniem – Białołęka. Dobrze, że nie Ursus – szczelnie zamknął za sobą drzwi.



Sięgała właśnie po segregator z budżetem, gdy poczuła dłoń Marka na swojej. Spojrzała na niego zaskoczona i jakby lekko zakłopotana. Do dobrych kilku minut czuła na sobie jego przenikliwy wzrok, ale udawała, że tylko jej się zdaje. Wielokrotnie jej się tak przyglądał, ale nigdy nie wykonywał żadnego gestu, aż do dzisiaj. Firma była pusta, korytarze ciemne, a gabinet prezesa oświetlała jedynie lampa ustawiona w kącie.

- Znajdź mi kosztorys tkanin za poprzedni kwartał – wyswobodziła swoją dłoń i za wszelką cenę starała się, by jej głos brzmiał normalnie, pewnie

- Jakich tkanin? – chrząknął, starając się odzyskać rezon

- Tych, które zamawiał Pshemko, a później zajmiesz się dodatkami. Z tego co pamiętam na same nici wydaliśmy o dziesięć procent więcej niż zakładała pierwotna wersja – miała wrażenie, że kompletne jej nie słucha. Obszedł biurko i nim zdążyła się zorientować poczuła jego wargi na szyi, a dłonie na biodrach. Momentalnie się spięła i odsunęła dwa kroki. Dobrzański wydawał się szczerze zdziwiony

- Co ty robisz? – wydukała. Uśmiechnął się cwaniacko

- Przecież wiem, że ci się podobam – ta jego bezczelna pewność siebie zwykle dodawała mu uroku. Teraz totalnie ją onieśmielała.

niedziela, 15 września 2019

Powrót...

Witajcie,

długo mnie tu nie było. Zdecydowanie dłużej niż planowałam. Ale wiele się w moim życiu działo i wciąż dzieje, aż w pewnym momencie moje zdrowie, mój organizm pokazali mi czerwoną kartkę. Muszę trochę zwolnić, a to wiąże się z niecą większą ilością wolnego czasu. Chcę do Was wrócić, chcę wrócić na bloga. Całkiem świadomie mogę powiedzieć, że wracam w październiku. Z pewnością nie w takim wymiarze w jakim i Wy i ja byśmy sobie życzyli. Z pewnością nie będą to publikacje regularne, z dokładnością co do godziny, jak było to kiedyś. Ale myślę, że do końca roku uda mi się opublikować jedno opowiadanie i być może zacząć kolejne.

Dziękuję Wam za cierpliwość, za wszelkie sygnały na blogu i na skrzynce mailowej, że wciąż chcecie mnie czytać i czekacie na kolejne perypetie Uli i Marka.

Trzymajcie się ciepło! :)
Amicus

niedziela, 3 marca 2019

Informacja

Drodzy,

przepraszam za moje przeciągające się milczenie. Bardzo mi miło, że część z Was wciąż tu zagląda i czeka na mój powrót. Dziękuje Wam za wszystkie pozytywne sygnały. Cieszę się, że wracacie do tego miejsca z sentymentem i ten blog wciąż jest dla Was ważny.
Zycie weryfikuje nasze plany. W moim zyciu wiele się dzieje. Zbyt wiele. Niestety na bloga brakuje czasu i sił. Bardzo chcę wrócić do Was i do pisania. Za chwilę padnie kilkanaście pytań - kiedy? Trudno mi powiedzieć. Nie będę składać żadnych deklaracji, bo moje zamierzenia, to co chcę, kompletnie nie idzie w parze z tym, co się dzieje.
Wiem, że 'miłość' wprowadziła Was w błąd i dała nadzieję na mój szybki powrót. Ta notka pojawiła się automatycznie. Była zaplanowana z wyprzedzeniem, dodana do publikacji na przyszłość. Przestałam to kontrolować.
Jeszcze raz Was bardzo przepraszam za moją długą nieobecność. Dziękuję za niezliczone pokłady Waszej cierpliwości i proszę Was jeszcze o chwilę...
Do 'zobaczenia' tutaj na blogu niebawem :)