B

piątek, 27 maja 2016

'Droga do kobiecego serca' V

- Widzę, że wkręciłaś się w te randki – rzekła Pati obserwując poczynania koleżanki, która szykowała się na spotkanie z Dobrzańskim
- Sama kazałaś mi wyjść z domu, więc korzystam – wzruszyła ramionami – Póki co jest miło, umiarkowanie działa mi na nerwy, więc ciągnę to dalej.
- No i fajnie – sama zaczęła nakładać cienie na powieki – Nie możesz do emerytury żyć jak zakonnica – szatynka postanowiła puścić tę uwagę mimo uszu
- Też gdzieś wychodzisz?
- Sebastian zabiera mnie do kina
- Ty przynajmniej wiesz, co cię czeka – mruknęła. W ubiegłym tygodniu Dobrzański nie raczył jej zdradzić dokąd zamierza ją zabrać. W ciągu tygodnia raz wysłał jej sms’a z pytaniem jak jej mija dzień. No i dziś przed południem dostała krótką wiadomość, że przyjdzie po nią o dziewiętnastej trzydzieści
- Ja to ci zazdroszczę. Też bym chciała być tak zaskakiwana – rzekła z nutą rozmarzenia - Szkoda, że Seba nie bierze przykładu z przyjaciela. Niemniej ten brak kreatywności zamierza mi wynagrodzić w przyszłym tygodniu. Jedziemy na weekend do SPA
- Nie tracicie czasu – prychnęła z nutą kpiny wywracając oczami
- Z życia trzeba korzystać. I tobie też bym to radziła. Zamierzasz trzymać Marka na dystans całe dziesięć tygodni?
- Zejdź ze mnie – pokazała jej język – Ktoś puka, zdaje się, że twój książę – Patrycja błyskawicznie ruszyła w kierunku drzwi – Baw się dobrze – zawołała za nią
- Ty też  

Stał pośrodku przedpokoju, obrzucając ją zachwyconym spojrzeniem. Dziś postawiła na szare cygaretki, bluzkę w kolorze brudnego różu z lejącego materiału i dekoltem w kształcie litery v oraz czarne czółenka na niewysokim obcasie. Podał jej bukiet. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Poczytałem trochę o znaczeniu kwiatów i uznałem, że na tym etapie, niezapominajki będą najwłaściwsze – rzekł, gdy zniknęła w kuchni w poszukiwaniu wazonu – Wiesz, co oznaczają?
- Chcesz, żebym o tobie nie zapomniała – ograniczyła się tylko do tego stwierdzenia.
- To też. Ale jest też drugie znaczenie. Sprawdź w Internecie – posłał jej swój zniewalający uśmiech. Nie musiała sprawdzać. Doskonale wiedziała, że podarowanie tych kwiatów to jasny sygnał, że chce się czegoś więcej, że chce się stworzyć związek.
- Możemy wychodzić – odparła zakładając czarny, krótki sweterek – Chociaż może bezpieczniej byłoby zostać w domu. Nie wiem, co ci znów strzeliło do głowy. Od razu mówię, na bungee się nie piszę. Nie pożegnałam się jeszcze z rodziną – zaśmiał się
- Spokojnie. Już ci mówiłem, że dziś będzie klasycznie. I na ziemi. Znaczy nie do końca – tłumaczył już na klatce – niemniej zdecydowanie na dole. Obiecuję, że bungee nie przewiduję, aczkolwiek mam jeszcze w zanadrzu coś na wysokościach – puścił jej oczko
- Zaczynam się ciebie bać – rzekła żartobliwym tonem
- Zupełnie niepotrzebnie. Dziś zabieram cię nad Wisłę – otworzył jej drzwi auta
- Widzę, że masz wzloty i upadki swojej kreatywności – wysiliła się na nutę kpiny
- Zapewniam, że nie będziesz żałować

- Bardzo lubię Warszawę nocą i mam nadzieję, że tobie również się spodoba. Zwłaszcza z pespektywy Wisły – rzekł prowadząc ją w stronę statku, na który co chwilę wchodziło nowe pary. Gdy tylko wysiadła z auta chwycił ją za rękę i nie wpuścił do tej pory. Nie protestowała. Marek sprytnie poprowadził ją w stronę wolnej ławki na dziobie. Najwidoczniej inni współpasażerowie nie dostrzegli jedynego siedzenia z przodu statku, a oni dzięki temu odgrodzili się od reszty ludzi. Tym samym ta podróż przybrała na intymności.
- Nie wiedziałam, że są nocne rejsy – zapatrzyła się na pięknie oświetlony Zamek Królewski
- Stosunkowo od niedawna. Do tej pory pływali tylko w ciągu dnia. Ale dobrze, że idziemy za przykładem choćby Berlina. W dobrą stronę się to rozwija. Nie mogę się doczekać, kiedy dokończą remont bulwaru w stronę Czerniakowa. Lubię po nim spacerować – statek ruszył, a z głośników popłynęła nastrojowa muzyka. W duchu musiała przyznać, że tym razem perfekcyjnie trafił w jej gust. Ta randka była wyjątkowo romantyczna, a ona lubiła takie klimaty. Niemniej zamiast się skupiać na mijanych widokach, postanowiła niby to od niechcenia pociągnąć tę rozmowę, nieco go przy tym prowokując
- Wszystkie dziewczyny wyrywasz na Wisłę nocą? – spojrzała mu w oczy prowokacyjnie
- Nie – odparł zdecydowanie, tonąc w jej dwóch błękitach – Jesteś pierwszą, którą tu zabrałem – urwał na chwilę, jakby próbując zebrać myśli – Prawdę mówiąc jesteś pierwszą, którą zabrałem na prawdziwą randkę, dla której się staram, choć nie zawsze mi to wychodzi, vide stadnina koni – oboje lekko się zaśmiali – I nie mówię tego po to, by jakkolwiek zyskać w twoich oczach. Raczej nie można zyskać w oczach dziewczyny stwierdzeniem, że pierwszy raz zabiegam o uwagę kobiety, bo do tej pory to kobiety zabiegały o moją uwagę – chrząknął. Miała wrażenie, że jest lekko zakłopotany swoim stwierdzeniem. Był teraz tak inny, od tego pewnego siebie Casanovy, którego poznała w klubie. Zastanawiała się, która z jego masek jest tą prawdziwszą.  
- I cię rozpuściły - dodała
- Może tak – westchnął – Dzięki nim, uznałem, że jestem taki super, że nie muszę się starać, że wszystko powinienem mieć podane na tacy, że wszyscy muszą spełniać każdą moją zachciankę. I nagle stanęłaś na mojej drodze ty i zrozumiałem, że mój dotychczasowy obraz świata to jakaś nierealna wizja. Że to tej pory byłem jakby obok prawdziwego życia. A prawdziwe życie jest jednak bardziej pociągające, od tego z pozoru idealnego. Bo fajnie jest się dla kogoś starać, widzieć radość w twoich oczach i czuć wszystkie emocje, a nie tylko te wybrane – słuchała go uważnie - Może mój dotychczasowy obraz świata to poniekąd wina dzieciństwa. Rodzice starali się spełniać moje kaprysy. Chciałem nowy samochód, za dwa dni bawiłem się już nim w salonie. Chciałem huśtawkę w ogrodzie, ojciec zatrudnił fachowca, który w kilka godzin ją zbudował w pakiecie ze zjeżdżalnią.
- Idealne dzieciństwo?
- Z pozoru. Gadżetami chcieli wynagrodzić mi swoją nieobecność. Przez długie lata żyłem w przekonaniu, że wszystko można kupić.
- Teraz już wiesz, że nie wszystko? – przyjrzała mu się uważnie
- Pieniądze ułatwiają życie, pomagają spełniać marzenia, ale nie wszystkie… Nie można kupić dwóch rzeczy, chyba najważniejszych… Czasu i miłości
- Jesteś jedynakiem?
- Tak. Jedynakiem, którego okres dzieciństwa przypadł na czas budowania firmy. Zamiast z rodzicami spędzałem czas z opiekunką. Najpierw miałem wszystko, czego zapragnąłem, oprócz ich uwagi, a gdy dorastałem uznali, że jestem za bardzo roszczeniowy, rozpuszczony i należy ustawić mnie do pionu. Zaczęli mieć wobec mnie wymagania, którym nie potrafiłem sprostać. Będąc już w liceum i na studiach, po każdej kłótni z nimi przyjeżdżałem właśnie nad Wisłę. Tylko tutaj potrafiłem zebrać myśli, jakoś się wyciszyć. W pewnym momencie przestałem być dla nich wystarczająco dobry. Miano ich ulubionego syna przypadło mojemu przyrodniemu bratu – obrzuciła go pytającym spojrzeniem. Dopiero co wspominał, że jest jedynakiem – Rodzice wraz z przyjaciółmi założyli firmę modową. Febo mięli dwójkę dzieci. Starszego ode mnie o dwa lata Aleksa i dwa lata młodszą Paulinę. Wracając ze szwalni zginęli w wypadku. Zostawili dwójkę małych dzieci. W testamencie zapisali, by w razie ich śmierci, rodzeństwem Febo zajęli się moi rodzice. Miałem dziesięć lat, gdy w domu pojawiła się ich dwójka. Gdy byłem w liceum ojciec pierwszy raz powiedział mi, że Aleks jest ode mnie lepszy. Lepiej się uczył, był zdolniejszy, otaczał się fajniejszymi znajomymi. Cały czas czułem się porównywany i gorszy. Aż wreszcie w moim życiu zaczęły pojawiać się kobiety, dla których byłem atrakcyjny. Byłem bogaty i przystojny, czyli miałem wszystko to, czego ode mnie oczekiwały. Nie musiałem się starać i to było dla mnie wygodne. Znów było tak, jak w dzieciństwie, pozornie idealnie. Bo niby otaczałem się  pięknymi kobietami, ale wciąż mi czegoś brakowało.
- Czego? – szepnęła. Wiedziała, że wbrew pozorom te wyznania sporo go kosztują. Prawdę mówiąc, nie spodziewała się, że zdobędzie się na taką rozmowę tak szybko.
- Prawdziwych uczuć. Mam prawie trzydzieści lat i tak naprawdę nigdy nie byłem w normalnym związku – już miała powiedzieć, że ona również, ale postanowiła mu nie przerywać – Nigdy nie byłem zakochany. Jakoś do tej pory kobiety, które stawały na mojej drodze nie wywoływały we mnie innych uczuć, oprócz pożądania – już miała zapytać, jakie uczucia w nim wywołuje, ale zrezygnowała w ostatniej chwili bojąc się, jaki ta rozmowa może przybrać kształt i jakie słowa mogą paść z jego ust. Szybko zmieniła temat.
- Nie sądziłam, że w piątkowe wieczory tak wielu ludzi siedzi na plaży – wskazała na kilkanaście palących się nad brzegiem ognisk wokół których siedziały spore grupki osób.
- Jeśli chcesz my również będziemy mogli sobie takie ognisko zorganizować po rejsie. Przezornie wrzuciłem do bagażnika koc
- Może następnym razem. Zaczyna się robić chłodno – objęła się ramionami
- Zimno ci – bardziej stwierdził, niż zapytał i pospiesznie ściągnął marynarkę, narzucając na jej ramiona
- Zmarzniesz – krytycznie spojrzała na jego cienką, błękitną koszulę
- To się do mnie przytul. Będzie mi cieplej – prowokacyjnie spojrzał jej w oczy i wyciągnął w jej kierunku rękę. Przysunęła się bliżej i położyła głową na jego barku. Objął ją ramieniem.
- Piękna jest Warszawa nocą – szepnęła. Uśmiechnął się pod nosem i oboje wsłuchali się w nastrojową,  francuską piosenkę o miłości, sączącą się z głośników.

poniedziałek, 23 maja 2016

'Droga do kobiecego serca' IV

Zadzwonił do niej w środowe popołudnie z pytaniem, czy ma jakieś plany na sobotę. Zaproponował, że przyjedzie po nią o piętnastej. Ku jej zaskoczeniu polecił by wzięła ze sobą sportowe spodnie i buty na płaskiej podeszwie. Próbowała dopytywać, co planuje, gdzie chce ją zabrać, ale zasłaniał się niespodzianką.

- Przyznam, że to dość oryginalne zabierać ze sobą na randkę leginsy i trampki – rzekła na przywitanie, gdy tylko wsiadła do jego samochodu
- Ja też się cieszę, że cię widzę – rzekł z uśmiechem i odpalił auto
- To dowiem się, dokąd mnie zabierasz? – splotła ręce na piersiach
- Jesteś straszne niecierpliwa wiesz?
- Po prostu obawiam się, że zaraz usłyszę, że zaplanowałeś nam jogging na Polach Mokotowskich – rzekła z nutą kpiny
- Pudło – roześmiał się – Ale dzięki za podpowiedź. Nie będę się musiał zmuszać do wysiłku intelektualnego przed następną randką – puścił jej oczko i skierował się na wylotówkę z Warszawy
- Zaczyna się robić ciekawie – z zaciekawieniem obserwowała widoki za szybą - Prawie obcy facet wiezie mnie gdzieś w las. Dobrze, że powiedziałam Patrycji, że jadę z tobą. Jak nie wrócę do jutra mam nadzieję, że wezwie policję – starała się brzmieć poważnie
- Nie do końca taki obcy – mruknął - Ok, wygrałaś! Jedziemy do stadniny koni – rzekł wyraźnie z siebie zadowolony
- Nieee? – jęknęła – No ty chyba żartujesz!
- A wyglądam?
- Mowy nie ma! Ja się nie zgadzam! – zaczęła gorliwie protestować
- A jeździłaś kiedyś konno?
- Nie i nie zamierzam
- Ja też nie. Dlatego pomyślałem, że fajnie będzie coś zrobić razem pierwszy raz.
- To trzeba mnie było zabrać na lodowisko. W życiu nie miałam łyżew na nogach, a upadek przynajmniej byłby z mniejszej wysokości.
- Ja za to świetnie jeżdżę, więc chętnie cię nauczę. A teraz dajmy szansę koniom. Może ci się spodoba. Może oprócz cotygodniowych randek będziemy się spotykać w stadninie w każdą niedzielę, hmm? – jego entuzjazm ją nieco przerażał. Ona nie wyobrażała sobie, że ma wsiąść na konia. Nie miała pojęcia jak to zwierzę na nią zareaguje.
- Coraz bardziej żałuję, że się zgodziłam na te dziesięć randek – wywróciła oczami z miną naburmuszonej pięciolatki
- A mnie się coraz bardziej podoba – uśmiechnął się, skręcając do stadniny położonej tuż przy granicy miasta. Niechętnie wysiadła z auta i rozejrzała się bez entuzjazmu. Dobrzański w tym czasie wyciągał ich torby z tylnego siedzenia.
- Oooo – usłyszeli za sobą męski głos – Witam panie Marku – podszedł do nich uśmiechnięty blondyn koło czterdziestki – Jednak pan przyjechał
- Przyjaciółka dała się namówić – uścisnął dłoń mężczyzny – Pan Artur Jodłowiec, właściciel stadniny – przedstawił mężczyznę
- Ula Cieplak – z niewyraźną miną wyciągnęła do niego rękę
- Zapraszam państwa najpierw tutaj – wskazał na nowoczesny budynek – Koniecznie musicie zmienić te jeansy na wygodniejsze spodnie. Znajdziecie tam też toczki i rękawiczki. Proponuję też kamizelki ochronne do jazdy, ale to wedle uznania. Upadków nie przewidujemy – uśmiechnął się serdecznie – A później zapraszam do stajni. Obejrzycie konie. Zajmie się dzisiaj wami Darek.
- Dziękujemy – odparł wyraźnie podekscytowany Marek. Cieplak nie podzielała jego entuzjazmu – Naprawdę nie będzie tak źle – szepnął jej do ucha i pociągnął za rękę w stronę budynku. Po kwadransie byli już gotowi – Nawet do twarzy ci w tym nakryciu głowy
Młody instruktor już na nich czekał. Ula widząc przystojnego, dobrze zbudowanego szatyna od razu się ożywiła, upatrując w tej lekcji okazji do odegrania się na Marku za ten szalony pomysł. Już podczas spaceru po stajni zadawała pytania i udawała wielkie zainteresowanie słowami Darka. Marek był ewidentnie niezadowolony. Dla niej wybrano karą klacz o imieniu Diana, Markowi przypadł gniady Avatar. Instruktor zapewniał, że wybrał dla nich najspokojniejsze konie. Chwilę poopowiadał im o zwierzętach, o tym, jak należy o nie dbać.
- No dobra – uśmiechnął się do Uli – darujemy wam dzisiaj czesanie i całą tę otoczkę związaną z przygotowaniem konia do jazdy. Nasze praktykantki Ania z Hanią już się tym zajęły, więc macie dzisiaj taryfę ulgową. Niemniej skoro nie popracowaliście i się jeszcze nie zmęczyliście, to teraz kwadrans na małe rozciąganie – pokazał im kilka ćwiczeń, by po kilkunastu minutach zaprowadzić wreszcie na plac, na którym mieli po raz pierwszy wsiąść na konia. Oczywiście Darek nie omieszkał zaoferować Uli pomocy przy wsiadaniu. Tłumacząc, jak mają wkładać stopę w strzemię oraz jaką pozycję przybrać w siodle Marek miał wrażenie, że mężczyzna go ignoruje, a całą swoją uwagę skupia na dziewczynie, której najwyraźniej się to podobało. Był na siebie wściekły, że zabrał ją tutaj. Gdy oboje znaleźli się już w siodle dołączyła do nich druga instruktorka, która prowadziła Avatara. Ulą osobiście zajmował się Darek. Marka powoli zaczynał trafiać szlag. Typowo męska zazdrość, gdy na horyzoncie pojawiła się potencjalna konkurencja. Modlił się w duchu, by ta lekcja jak najszybciej się skończyła.

- Widzę, że ci się podobało – rzekł, gdy zmierzali już w stronę Warszawy
- Przyznaję, miałeś rację. To nie jest takie straszne. Może nawet zapiszę się na kilka lekcji
- Do Darka? – zapytał z nutą kpiny, mocniej zaciskając ręce na kierownicy
- Czemu nie? To świetny instruktor – drażniła go. Podczas jazdy doskonale wiedziała tę jego zaciętą minę i baczne spojrzenie.
- I przystojny facet
- To prawda – przyznała
- Który ewidentnie na ciebie leciał – burknął. Uśmiechnęła się pod nosem
- Nie zauważyłam – wzruszyła ramionami
- Jasne - prychnął
- Słuchaj, o co ci chodzi? – miała z niego niezły ubaw - Najpierw upierasz się przy koniach, zaciągasz mnie tam niemal na siłę, a teraz rzucasz jakieś aluzje i robisz wyrzuty
- Bo mi się kompletnie ten typ nie podobał. Wyrywał mi dziewczynę kompletnie nie zwracając na mnie uwagi!
- Nie jestem twoją dziewczyną – zaznaczyła
- Ale chciałbym, żebyś nią była – rzekł zdecydowanie, patrząc jej przez moment prosto w oczy
- Chyba jeszcze za wcześnie na takie deklaracje – pokiwał głową na znak zrozumienia – A prawdę mówiąc kompletnie mi się nie podobało. Zarówno Darek, jak i konie. Chciałam ci nieco utrzeć nosa, że mnie tam zawiozłeś. Nie funduj mi więcej takich atrakcji. Takie sporty to nie dla mnie.
- Nie będę – wyraźnie odetchnął i po raz pierwszy się uśmiechnął, odkąd wyjechali ze stadniny – Na przyszły tydzień mam zaplanowane coś bardziej klimatycznego. Oby tylko nie padało
- No mam nadzieję, ze jakoś mi to wynagrodzisz, bo za tę randkę masz dużego minusa. W ogólnym bilansie wychodzisz na zero, więc jest słabo, panie Dobrzański – rzekła z poważną miną, by po chwili oboje wybuchli śmiechem.

środa, 18 maja 2016

'Droga do kobiecego serca' III

- Wychodzisz gdzieś? – Patrycja nie kryła swego zdziwienia. Jej przyjaciółka piątkowe wieczory zwykle spędzała przed telewizorem lub z nosem w kolejnej, pasjonującej powieści. Tymczasem dochodziła dziewiętnasta trzydzieści, a ona stała przed lustrem, malując usta błyszczykiem
- Umówiłam się – wzruszyła ramionami
- Z Markiem – bardziej stwierdziła, niż zapytała – Widzisz, mówiłam, że Seba ma super kumpla. Powinnaś mi podziękować, że załatwiłam ci takiego przystojniaka
- Chyba powinnam ci podziękować za to, że nie mogę się  od niego uwolnić. Doczepił się i nie daje za wygraną
- To dobrze, jak facetowi zależy i się stara
- Może tak – mruknęła bez entuzjazmu
- Czyli rozumiem, że mam nie wszczynać alarmu, gdy nie wrócisz na noc – wyszczerzyła się do odbicia Uli w lustrze. Przyjaciółka tylko wywróciła oczami
- Umówiłam się z nim do kina, a nie na małe bzykanko
- Nie, no jasne – podniosła ręce w obronnym geście – Taaki facet zaprasza cię na randkę, a ty zamierzasz dać mu buziaka na dobranoc i iść grzecznie spać. Nie mam do ciebie zdrowia – udała załamanie
- Nie no oczywiście, powinnam od razu wskoczyć mu do łóżka, a w ogóle to być wdzięczną, że w ogóle chce, żebym rozłożyła przed nim nogi
- Ja mam nadzieję, że jednak się tam znajdziesz przed emeryturą – rzekła z nutą kpiny
- A co tam u Sebastiana? – udała zaciekawienie, chcąc się odgryźć – Jakoś od kilku dni się nie widujecie. Trafiona, zatopiona?
- Wyjechał do rodziców – pokazała jej język – Babcia mu zmarła – Cieplak chciała coś odpowiedzieć, ale zapiszczała jej komórka sygnalizująca nadejście sms’a.
- Marek czeka na dole – chwyciła torebkę
- Baw się dobrze!

Gdy tylko zeszła na dół zobaczyła go po drugiej stronie ulicy. Stał oparty o maskę sportowego samochodu i obracał w dłoni bukiecik konwalii.
- Cześć – stanęła przed nim, wyrywając go tym samym z zamyślenia
- Cześć – posłał jej swój zniewalający uśmiech i wcale się z tym nie kryjąc zmierzył od stóp do głów – Pięknie wyglądasz. Proszę – podał jej kwiaty – stwierdziłem, że będą mniej pretensjonalne niż róże. Zresztą na nie przyjdzie jeszcze czas
- O ile wytrzymasz ze mną więcej, niż jedno spotkanie. Usłyszałam kiedyś, że jestem nudna
- Próbujesz mnie zniechęcić – zauważył ze śmiechem – Ale ja się tak łatwo nie poddaję – puścił jej oczko i otworzył drzwi auta – Poza tym idiotą był ten, który stwierdził, że jesteś nudna. Spędziłem już z tobą trochę czasu i jesteś fascynująca – dodał zanim wsiadła do środka. Zaśmiała się radośnie
- Ale ci się bajera włączyła – stwierdziła, gdy znalazł się za kierownicą
- Robię co mogę – wyszczerzył się
- Zaraz polecisz ze tekstem mała, nie bolę cię nogi? Bo całą nocą biegałaś w moich snach – zmieniła głos, by choć trochę przypominać mężczyznę. Parsknął śmiechem
- Nie, to jest słabe – pokręcił głową, gdy nieco się uspokoił – Zapytałbym cię, czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia, bo jeśli nie to muszę przejść jeszcze raz – tym razem to ona się roześmiała – ale wiem, że to by nie przeszło, bo pierwsze wrażenie zrobiłem nienajlepsze
- Załóżmy czysto hipotetycznie, że zyskujesz przy bliższym poznaniu – przyjrzała mu się uważnie. W głębi duszy musiała przyznać, że był wybitnie przystojnym facetem. Dlatego też czuła się trochę speszona, gdy pojawili się w kinie, a Marek przyciągał wzrok wszystkich zgromadzonych kobiet. Starała się nie zwracać na to uwagi, zwłaszcza, że on zdawał się tego nie widzieć i skupiony był na niej.
Na szczęście wybrał kino studyjne. Choć nie przyznała mu się do tego, nie znosiła multipleksów, co gorsza w centrach handlowych. Wolała mniejsze kina, z bardziej intymną atmosferą. Zresztą do kin studyjnych przychodziła trochę inna widownia. Bardziej dojrzała, a nie bandy gimnazjalistów, które zamiast na filmie skupiały się na siorbaniu coli, chrupaniu naciosami i przemieszczeniu się w trakcie filmu z jednej sali do drugiej, tak by obejrzeć jak najwięcej filmów i pozostać niezauważonymi przez obsługę.

- Może wstąpimy jeszcze na lampkę wina? – zapytał, gdy opuścili budynek kina – Na placu Zbawiciela jest fajne miejsce
- Hipsterskie knajpy i kawiarnie dla lemingów?
- Nie tylko. Nie mam zamiaru zabrać cię do super modnego lokalu, bo zdążyłem zauważyć, że to kompletnie nie twoja bajka. Jest jedno fajne miejsce z pysznym winem, które mam nadzieję ci się spodoba. A te super modne, dla celebrytów, są dokładnie do drugiej stronie placu. To jak, zgoda?
- No niech ci będzie – delikatny uśmiech zagościł na jej twarzy i ruszyli wolnym krokiem. Mimo, że piątkowy wieczór był wyjątkowo ciepły, a plac Zbawiciela oblegany przez amatorów życia nocnego w Warszawie, znaleźli wolny stolik przed lokalem wybranym przez Marka i zamówili deskę przystawek składającą się z szynki Prosciutto, zielonych oliwek, suszonych pomidorów i kaparów, kilku rodzajów sera i winogron, a do tego karafkę białego wina
- Karafka nam wystarczy – tłumaczył – wypiję tylko kieliszek, bo chcę cię odwieźć do domu, a i w ciebie nie zamierzam wlewać dużo, żeby cię nie upić. Zresztą gdybym cię próbował upić na randce, to nie najlepiej by to o mnie świadczyło.
- Doceniam to, zwłaszcza, że mam dość słabą głowę
- Staram się zaprezentować jak najlepiej. W końcu to pierwsza randka
- W pierwszych randkach chyba nie chodzi o to, żeby się zaprezentować jak najlepiej, tylko żeby być po prostu sobą. Wraz z kolejnymi jest wtedy mniejsze rozczarowanie. Bo najgorzej, gdy z księcia na białym koniu po pierwszym razie, na trzecim spotkaniu pojawia się giermek.
- To prawda. I w tobie właśnie najlepsze jest to, że nikogo nie udajesz
- A ty udajesz? – przyjrzała mu się z zaciekawieniem
- Wiem, że przy tobie nie muszę – odparł tonąc w jej oczach. I nie wiadomo dokąd zaprowadziłaby ich ta rozmowa, gdyby przy ich stoliku nie pojawiła się kelnerka z zamówieniem
- Nie sądziłam, że jesteś miłośnikiem polskich komedii romantycznych – zaśmiała się upijając łyk wina
- Bo do końca nie jestem – zrobił śmieszną minę krzywiąc się nieznacznie – Trochę słabo by to wyglądało, gdybym cię zabrał na dramat wojenny albo horror. Bardzo lubię polskie produkcje, ale te z treścią. Chociaż trzeba przyznać, że akurat ten film był całkiem niezły
- I dość śmieszny, jak na polskie realia
- Fakt – przyznał jej rację i przez chwilę przyglądał jej się z cwaniackim uśmiechem - Jestem uratowany. Film na szczęście nie okazał się kompletną klapą, bo jeszcze byś się ze mną nie chciała umówić na przyszły piątek
- Powodzenia randki tylko w kilkunastu procentach zależy od filmu. Reszta to towarzystwo – stwierdziła przegryzając na pół winogrono. Marek z uwagą obserwował jej malinowe usta
- To jak wypadam? - przeniósł wzrok na jej błękitne tęczówki
- Póki co na plus – odparła po dłuższej chwili milczenia
- Bhawo ja! – naśladował ton prezydent Warszawy. Roześmiała się serdecznie

poniedziałek, 16 maja 2016

'Droga do kobiecego serca' II

W sobotni poranek wracała właśnie ze sklepu, gdy dostrzegła, że ktoś siedzi na schodach, na wprost drzwi jej mieszkania. Tym kimś, był nie kto inny, jak Marek Dobrzański. W jeansach i szarej koszuli, z bukietem kwiatów oczekiwał jej powrotu. Gdy tylko ją dostrzegł zerwał się na równe nogi. Naprawdę nie miała ochoty teraz z nim rozmawiać. W ogóle nie miała ochoty z  nim rozmawiać.
- Cześć – rzekł jakby nieco niepewnie
- Co ty tutaj robisz? – zapytała mało przyjemnym tonem
- Przyszedłem cię przeprosić – wyciągnął w jej kierunku kwiaty, ale ich nie przyjęła. Odstawiła tylko siatkę z zakupami na wycieraczkę i w bojowej pozie splotła ręce na wysokości piersi.
- Skąd wiesz, gdzie mieszkam? Pracujesz w policji albo wywiadzie? – tą złośliwą uwagą chciała zyskać nad nim przewagę i dodać sobie pewności
- Nie – pokręcił głową. Naprawdę wyglądał na zakłopotanego – Pracuję w domu mody. Z samego rana zadzwoniłem do Sebastiana i wybłagałem wasz adres od Patrycji – kiwnęła na znak zrozumienia. Tak myślała, że nieobecność przyjaciółki jest wynikiem nocy spędzonej z Olszańskim. Pod tym kątem z Patrycją były przeciwieństwami.
- Aha i wpadłeś z nadzieją, że rano dam się przelecieć – prychnęła – Przykro mi, pomyliłeś adres. Ale żeby nie było szkoda twojej fatygi, to na czwartym piętrze, pod siedemnastką jest taka chętna trzydziestolatka. O ile nie ma w łóżku nowego gacha to może cię przyjmie – gorzko zaśmiał się pod nosem i spuścił głowę biorąc głęboki oddech
- Będziemy rozmawiać na korytarzu, czy wpuścisz mnie do środka? – zapytał lekko poirytowany. Przyszedł się kajać, a ona traktowała go, jak intruza.
- Ale ja już skończyłam z tobą rozmowę – sięgnęła do kieszeni po klucze
- Wiem, że zachowałem się, jak ostatni palant – zatrzymał ją w progu – Chcę to naprawić - fakt faktem, była to dla niego sytuacja nowa, a ona w ogóle mu nie pomagała
- Ale ja kompletnie tego od ciebie nie oczekuję. Udanych podbojów dzisiejszego wieczora ci życzę. Może będziesz miał więcej szczęścia – zamknęła mu drzwi przed nosem. Zostawił kwiaty na wycieraczce i zbiegł schodami na dół.

- No i zawaliłem stary – skończył opowiadać przyjacielowi przebieg poprzedniego wieczoru i dzisiejszego poranka i wypuścił głośno powietrze – Obraziła się, że potraktowałem ją, jak pierwszą lepszą. Nawet kwiatów nie przyjęła. Kompletnie mnie olała. Ale pojadę tam jeszcze raz w poniedziałek. Może da się zaprosić na kawę.
- Ale daj sobie spokój. Odpuść ją. Nie ta, to inna. Tego kwiatu jest pół światu – machnął ręką Olszański
- Czuję, że nie mogę sobie odpuścić – rzekł zdecydowany
- Co ty się tak na nią napaliłeś? – dziwił się
- Nie sądziłem, że takie dziewczyny w ogóle istnieją
- Aaaa, czyli jeśli nie zwraca na ciebie uwagi i kazała ci spadać na szczaw to stanowi ciekawszą zdobycz i większe wyzwanie - zaśmiał się pod nosem
- Nie. Coś mnie do niej ciągnie. Fascynuje mnie. Wszystkie zawsze ślinią się na mój widok i po piętnastu minutach znajomości włażą do łóżka, a ona jest tego kompletnym przeciwieństwem. Sądziłem, że takie bywają zakompleksionymi, pryszczatymi singielkami. Wiesz, takie w za dużych spódnicach, które należą do kółka różańcowego. A ona jest śliczna, inteligentna  i inna niż wszystkie.
- Czyli efekt świeżości  - zaśmiał się pod nosem 
- Ma mnie za kompletnego łajdaka. Zamierzam jej udowodnić, że się myli - przyjaciel ze śmiechem kręcił głową 
- Oj stary, włączyła ci się opcja 'wyzwanie'
- Nazywaj to sobie jak chcesz – wzruszył ramionami- Ważny jest efekt finalny

Zgodnie z zapowiedzią pojawił się na Bemowie w poniedziałek, ale nie zastał Uli. Spędzała czas w kawiarni z przyjaciółkami, czyli ‘kółkiem rozwódek i starych panien’, jak zwykła je nazywać Patrycja. W domu była tylko Tumska, która chętnie podzieliła się z nim adresem banku, w którym Ulka pracowała, a także informacją, o której koleżanka kończy pracę. We wtorek chwilę przed osiemnastą pojawił się przed odpowiednią placówką z bukietem kwiatów. Ula wydawała się szczerze zaskoczona jego widokiem, ale postanowiła nie uciekać. Zresztą nie chciała robić sensacji na oczach koleżanek i niechętnie do niego podeszła.
- Skąd wiedziałeś, gdzie pracuję? – znów ta obronna poza
- Mam swoje źródło informacji
- No tak, czyli moja przyjaciółeczka ma za długi język – mruknęła zrezygnowana – Czego chcesz? – nawet się nie siliła na przyjazny ton
- Żebyś mi wybaczyła – tym razem przyjęła kompozycję róż i tulipanów
- Ok, nie ma o czym mówić, bo inaczej nie dasz mi spokoju – wywróciła oczami, czym szczerze go rozbawiła
- Nie dam ci spokoju, dopóki nie dasz się zaprosić na kawę – spojrzał na nią maślanymi oczami
- Przyjąłeś sobie za punkt honoru zaciągnąć mnie do łóżka?
- Nie mówię o łóżku, tylko o kawie. Chcę cię lepiej poznać, zaintrygowałaś mnie – przyznał szczerze
- Zaintrygowałam cię, bo dałam ci kosza? Żadna do tej pory  nie odmówiła i wszystkie dały się naciągnąć na te maślane oczy, czułe słówka i urocze dołeczki?
- Mam urocze dołeczki? – prowokował ją z uśmiechem
- Ok, pójdziemy na kawę, ale później dasz mi spokój – westchnęła zrezygnowana
- A tego to już ci obiecać nie mogę – spojrzał na nią triumfalnie – Zapraszam – wskazał na swój sportowy samochód
- Tu niedaleko jest całkiem fajna kafejka
- Mam swoją ulubioną niedaleko Łazienek. No nie daj się prosić. To tylko kawa. I obiecuję, że nie będę już taki nachalny
- No nich ci będzie – wsiadła do środka i pozwoliła, by zamknął za nią drzwi.  

Całkiem dobrze im się rozmawiało. Dopytywał o jej pracę, opowiadał o swojej. Jak się okazało był dyrektorem promocji w rodzinnej firmie. Był ciekawym rozmówcą i dobrym słuchaczem. Podczas tej godziny, którą spędzili w kawiarni poprawił nieco swój wizerunek w jej oczach. Zanim poprosił o rachunek, upierał się przy tym, by zgodziła się zjeść z nim któregoś dnia kolację.
- Dlaczego jesteś taki uparty? To jakiś zakład? Skoro od razu nie dałam się zaciągnąć do łóżka, to dałeś sobie dodatkowy tydzień?
- Co ty ciągle z tym łóżkiem? Będziesz mi to wypominać do śmierci? Nie pomyślałaś, że po prostu jesteś atrakcyjną kobietą, która mi się podoba? – splótł palce dłoni i oparł na nich brodę, przyglądając jej się badawczo
- Nie wyglądasz na faceta, którego kręcą te niedostępne. Raczej na takiego, co przychodzi i od razu bierze swoje, jakby ci się to należało – zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową
- W ogóle mnie nie znasz, więc będziesz miała okazję poznać. Poza tym ja nigdy nie znałem takiego typu kobiet, jak ty. Rzeczywiście byłem przyzwyczajony do takich, których namawiać nie trzeba. Nie sądziłem, że inne w ogóle istnieją. Jesteś miłą odmianą
- I spodobała ci się ta niedostępność – doszukał się w jej głosie nuty kpiny, ale postanowił to zignorować
- Najatrakcyjniejsza kobieta dla mężczyzny to ta trudna do zdobycia. Ta, która na pierwszy rzut oka w ogóle nie jest tobą zainteresowana.
- Aha, czyli stanowię dla ciebie wyzwanie
- Ująłbym to oględniej. Jesteś kobietą, która od pierwszej chwili mnie zauroczyła, a później bardzo zafascynowała. I dlatego zamierzam kontynuować tę znajomość. I nie wmówisz mi, że ty nie masz na to ochoty i że cię się nie podobam - spojrzał na nią prowokująco
- Jesteś bardzo pewny siebie. Za bardzo
- A ty niepotrzebnie uciekasz przed czymś, co może okazać się najlepsze w twoim życiu
- Ach tak? Ciekawe. Zapomniałam jeszcze dodać, że bardzo jesteś skromny. Wydaje mi się, że powodzenie u płci przeciwnej za bardzo cię rozpuściło i sam nie wiesz do końca, czego w kobiecie szukasz. Bo fajne są te uległe, przy których nie musisz się starać, a teraz zamierzasz bawić się w łowcę, bo wreszcie stanęła na twojej drodze dziewczyna, która nie wzdycha na twój widok, rozpaczliwie szukając drzwi twojej sypialni.
- A może właśnie odkrywam to, czego szukam – odparł pewnie – Co powiesz na dziesięć randek?
- Bierzemy udział w jakimś reality show? Gdzie są ukryte kamery? – zaczęła się ostentacyjnie rozglądać
- Oj daj spokój. Dziesięć spotkań. Ja będę miał okazję cię lepiej poznać, może nawet rozkochać w sobie – rzekł z tajemniczym uśmiechem - A ty będziesz miała okazję przekonać się jaki jestem naprawdę i że nie jestem do końca takim zepsutym palantem, za jakiego mnie masz. Nic nie tracisz. Dziesięć spotkań, dziesięć tygodni. W piątek albo w sobotę. I obiecuję, że przez te dwa i pół miesiąca nie będę dążył do seksu. Możemy się umówić, że nawet cię nie pocałuję, jeśli to ty nie wyjdziesz z inicjatywą
- Jasne. I mam uwierzyć, że przez prawie trzy miesiące będziesz żył w celibacie i będziesz spotykał się tylko ze mną
- Będę. Bo nie wiem dlaczego, ale bardzo mi na naszej znajomości zależy. To co, zgoda? – wyciągnął w jej kierunku dłoń, którą uścisnęła z pewnym zawahaniem
- No niech ci będzie – wywróciła oczami, a on posłał jej triumfalny uśmieszek.
- To zaczynamy w piątek klasycznie, od kina.
- Widzę, że wspiąłeś się na wyżyny kreatywności – zaśmiała się lekceważąco
- Ja się powoli rozkręcam – zaznaczył - Poza tym to będzie dobra okazja, żebyś się ze mną oswoiła. Później będzie ciekawiej, obiecuje.

sobota, 14 maja 2016

'Droga do kobiecego serca' I

Ula Cieplak leżała wygodnie rozłożona na sofie i czytała najnowszą powieść swojego ulubionego autora. Jej przyjaciółka, a zarazem współlokatorka Patrycja szykowała się właśnie do wyjścia na wieczorną imprezę

- No chodź – namawiała – Będzie fajnie. Zabawimy się, potańczymy

- Nie mam nastroju – mruknęła przekręcając stronę

- A kiedy będziesz mieć? Na emeryturze? – kpiła – Ulka, masz dwadzieścia sześć lat, czas wreszcie wyjść z domu!

- Wychodzę. Przecież nie siedzę tutaj zamknięta – prychnęła poirytowana

- Taaaaa, do pracy, do Rysiowa i dwa razy w tygodniu po zakupy do pobliskich delikatesów – wyliczała na palcach jednej ręki – A no i raz w miesiącu na kawę z tymi wszystkimi rozwódkami z twojego banku, które dawno już są po czterdziestce. No rzeczywiście, masz rację, nie mam się czego czepiać – z zapałem zaczęła tuszować rzęsy – Dziewczyno, życie ci przecieka przez palce! Wyszłabyś, zabawiła się, może byś wreszcie kogoś poznała

- Ale klub to kompletnie nie moja bajka. Poza tym kogo ja tam mogę spotkać? Kolesia na jedną noc? Dzięki, postoję. Takie znajomości mnie kompletnie nie interesują

- A tych chcesz od razu takiego do ślubu – zaśmiała się lekceważąco

- Nie, ale takiego, który będzie dobrze rokował i będę mogła liczyć na kilkanaście spotkań. Nie szukam takiego, który zaciągnie mnie do łóżku, zrobi papa i za tydzień będę go widziała z nową zdobyczą.

- Nie wszyscy faceci są tacy

- Ale większość jest - stwierdziła butnie

- Dobra, większość, ale nie wszyscy – zgodziła się dla załagodzenia sytuacji – No nie daj się prosić. Chodź tam ze mną. Będzie mi raźniej – przekonywała – Mam nadzieję, że spotkam Sebastiana

- Aha i mam robić za przyzwoitkę?

- Przyzwoitka nie jest mi do niczego potrzebna – wywróciła oczami

- Poza tym napalasz się na faceta, którego widziałaś tam do tej pory dwa razy

- I świetnie się bawiłam w jego towarzystwie, dlatego zamierzam kontynuować tę znajomość. A ty z pewnością nie będziesz się nudzić, może będzie z kolegą. Raz był z takim jednym przystojnym brunetem, spodobałby ci się.

- Świetnie – bąknęła zirytowana, a jednocześnie znudzona tą dyskusją. Rzuciła książkę na stolik i niechętnie wstała z sofy – Ale ostrzegam, pierwszy i ostatni raz

- Jesteś kochana – posłała jej powietrznego buziaka i biegiem ruszyła w stronę szafy – Znajdę ci jakąś szałową sukienkę

- Oby taką, która więcej zakrywa niż odkrywa – mruknęła pod nosem


Ula do środka weszła zdegustowana. Głośna muzyka, kolorowe światła i obmacujące się na korytarzu pary to kompletnie nie były jej klimaty. Od zawsze wolała małe knajpki, z nastrojową muzyką, niż tętniące życiem modne kluby. Postanowiła, że wypije jednego drinka, zatańczy chwilę z Pati i szybko wróci do domu. ‘Jak ona chce, niech sobie zostaje nawet do rana’. Zamówiły przy barze po kolorowym drinku, a Patrycja zaczęła poszukiwania obiektu swoich zainteresowań.

- O jest – wskazała na jedną z loży po prawej stronie. Ula spojrzała w tamtym kierunku dostrzegając pucołowatego blondyna – I masz szczęście, bo jest z tym kolegą

- Daj mi spokój. Ja naprawdę nie przyszłam tutaj szukać na siłę towarzystwa – pokręciła głową z lekką rezygnacją. Panowie najwyraźniej również je dostrzegli, bo ruszyli w ich kierunku.

- Cześć Patrycja. Fajnie, że jesteś – cmoknął policzek blondynki – Miałem nadzieję, że cię tu dzisiaj spotkam

- Ja też się cieszę. Poznajcie moją przyjaciółkę Ulę Cieplak – wskazała na swoją towarzyszkę

- Sebastian Olszański – uścisnął wyciągniętą dłoń Cieplakówny

- A ja jestem Marek. Marek Dobrzański – brunet uśmiechnął się, ukazując w pełnej krasie dwa urocze dołeczki

- To co, idziemy na parkiet? – zapytał Sebastian i już po chwili wirowali z Pati pośród innych par

- Nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałem – Dobrzański usiadł na barowym krześle

- Prawdę mówiąc jestem tu pierwszy raz – przyznała lekko zakłopotana. Wyraźnie widziała, że brunet jest nią oczarowany. Faktem było, że panna Cieplak była bardzo atrakcyjną dziewczyną – Nie moje klimaty, nie moja muzyka, nie moje towarzystwo

- Może jednak nie będzie tak źle. Zatańczymy? – wyciągnął dłoń, którą niezbyt entuzjastycznie ścisnęła. Nie chodziło o to, że Dobrzański nie był w jej guście. Był, miała słabość do brunetów zwłaszcza o tak hipnotyzującym spojrzeniu i uroczym uśmiechu. Mniej od zawsze uważała, że w takim miejscu jak klub nie można spotkać porządnego faceta. A takiego właśnie szukała. Wbrew pozorom z Markiem bawiła się fantastycznie. Była nim pozytywnie zaskoczona. Dobrzański okazał się świetnym tancerzem, ale również zabawnym facetem. Patrycja już dawno zniknęła jej z pola widzenia, ale specjalnie się tym nie przejmowała. Dość szybko przyznała Pati rację, że wieczorne wyjście to miłe urozmaicenie nudnych, letnich wieczorów. Porzuciła również plan szybkiego powrotu do domu. Bawiła się świetnie, a na dodatek był piątek. Nie musiała jutro wcześnie wstawać do pracy. Postanowiła ten wieczór wykorzystać do maksimum. Kilkanaście minut po pierwszej miała dość. Miała wrażenie, że stopy jej zaraz odpadną, a buty na niezbyt wysokim obcasie okazały się porażką. Dobrzański początkowo wyglądał na niepocieszonego, ale szybko zaproponował, że wyjdzie z nią i dotrzyma jej towarzystwa w oczekiwaniu na taksówkę.

- Nawet nie przypuszczałam, że będę się tak dobrze bawić – uśmiechnęła się do niego, gdy byli już na zewnątrz – To chyba twoja zasługa – roześmiał się serdecznie

- Dzięki. Polecam się na przyszłość. Ja z tobą również dobrze się bawiłem i bardzo się cieszę, że cię poznałem – spojrzał jej w oczy i nim się zorientowała, krótko musnął jej usta swoimi wargami – Masz piękne oczy

- Dziękuję – szepnęła lekko speszona i zdezorientowana i nerwowo zaczęła rozglądać się za taksówką. Auto wreszcie podjechało pod klub i już miała wsiadać, gdy tuż koło ucha usłyszała pytanie, które kompletnie wyprowadziło ją z równowagi

- To może pojedziemy do mnie? – musnął wargami poduszeczkę jej ucha i z rozmarzonym wyrazem twarzy oczekiwał na jej reakcję. Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Z całej siły strzeliła go w twarz i szybko wskoczyła do eleganckiego samochodu. Zostawiła wyraźnie zaskoczonego Dobrzańskiego na środku parkingu, a sama skuliła się na tylnym siedzeniu. ‘Znów się pomyliłam. A już myślałam, że trafiłam wreszcie na fajnego faceta. Tak dobrze się zapowiadało. Wszyscy są tacy sami i chodzi im tylko o jedno’ słona kropla spłynęła po jej policzku.

czwartek, 12 maja 2016

Miniaturka XXXII 'Winda'

Pakował w pokrowce ostatnie garnitury, gdy rozdzwoniła się jego komórka. Sięgnął po nią niechętnie obrzucając krytycznym spojrzeniem niemal pustą garderobę.
- Halo – rzekł mało przyjemnym tonem
- Cześć stary, co robisz? – usłyszał wesoły głos przyjaciela
- Pakuję się – westchnął
- A będziesz dziś w firmie? - dopytywał
- Nie. Na pewno nie. Zostały mi jeszcze wszystkie kosmetyki, buty, gadżety. Ledwie poradziłem sobie z szafą.
- Bo twoja dziewczyna jest w firmie
- Jaka dziewczyna? – wywrócił oczami na wspomnienie Klaudii, Domi, Pati. Kompletnie go nie interesowało, czy któraś z modelek go poszukuje
- Ula – odparł krótko Sebastian
- Ula jest w firmie? – dopytywał bojąc się czy to przypadkiem nie jego problemy ze słuchem
- No i stary… - nie zdążył dokończyć, bo Dobrzański nagle się rozłączył. Chwycił w dłoń marynarkę i kluczyki do samochodu i wybiegł z domu.
Jak burza wpadł do budynku Febo&Dobrzański ignorując Władka, który wyjąkał ‘dzień dobry prezesie’. Miał szczęście, bo winda znajdowała się akurat na parterze. Wsiadł do niej dusząc przycisk z cyfrą pięć, jakby to miało przyspieszyć jej pracę. I gdy wysiadał z niej na odpowiednim piętrze wpadł na…. Ulę. Przepiękną, zjawiskową Ulę Cieplak, która swoją urodą mogła przyćmić każdą modelkę w tej firmie.
- Ula? – wyszeptał z zachwytem. Wpatrywał się w nią niczym wół w polakierowane wrota, jakby to powiedziała jego była sekretarka.
- Cześć Marek – ona najwyraźniej nie była zadowolona z tego spotkania – Wysiadasz? – zapytała widząc, że Dobrzański zatrzymał się w pół kroku wpatrując się w nią jak idiota
- Pogadamy chwilę? – stanął wreszcie obok niej a widna odjechała na inne piętro - Pięknie wyglądasz
- Nie będziemy chyba na środku korytarza rozmawiać o moim wyglądzie – odparła ostrzej, niż zamierzała
- Masz rację, nie będziemy – westchnął – Nie odezwałaś się po naszej ostatniej rozmowie.
- Jutro podpisuję ugodę z Aleksem – szybko zmieniła temat – Spłacicie kredyty, zwrócę weksle, wszystko wróci do normy
- Dobrze wiesz, że sprawy firmy  w tej chwili najmniej mnie interesują – rzekł wpatrując się w jej oczy - Porozmawiajmy o nas
- Nie można rozmawiać o czymś, czego nie ma. Wybacz, trochę się spieszę. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku
- Bez ciebie nie jest w porządku – usłyszała za plecami, gdy wciskała guzik przywołujący windę. Zaśmiała się pod nosem kpiąco
- Tak źle to chyba nie jest. Słyszałam, że radzisz sobie całkiem nieźle. Wracasz do dawnych nawyków
- Jakich nawyków? – zmarszczył brwi nie widząc, o co jej chodzi
- Nie ważne. Twoje życie, twoja sprawa. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy – rzuciła na odchodne i weszła do windy
- Wiesz, że bez ciebie nie jestem. Ula – zawołał mając nadzieję, że uda im się jeszcze porozmawiać, ale ona nie zatrzymała zamykających się drzwi windy. W ostatnich chwili wsadził między je dłoń i gdy tylko się rozsunęły wszedł do środka.
- Wychodzisz? – znów kpina – Dopiero przyszedłeś
- Jeśli myślisz, że pozwolę ci teraz uciec, to się grubo mylisz – nie zważając na Dobrzańskiego wcisnęła przycisk parteru. Winda ruszyła – Nie odbierasz moich telefonów, nie odpisujesz na smsy, unikasz, uciekasz. Długo jeszcze zamierasz chować głowę w piasek? – dopytywał poirytowany jej zachowaniem
- Ja nie chowam głowy w piasek. Po prostu nie mam ochoty na rozmowy z tobą
- To będziesz musiała znaleźć tę ochotę – i nie czekając na jej reakcję podskoczył dwa razy, uderzając z całej siły stopami o podłogę.
- Marek? Co ty robisz? – krzyczała przerażona, gdy metalowa puszka zaczęła się trząść, aż w końcu stanęła
- Próbuję nam stworzyć warunki do rozmowy, żebyś mi nie uciekła – rzekł zadowolony z siebie, że sposób, o którym przeczytał kiedyś w sieci naprawdę działa. Najwyraźniej włączył się hamulec bezpieczeństwa i zostali tu uwięzieni na kilkadziesiąt minut
- Ty zwariowałeś – kręciła głową z niedowierzaniem – Uwolnij nas stąd!
- Sami nas ściągną za jakiś czas. To teraz sobie wszystko wyjaśnimy, od początku do końca. O jakich nawykach mówiłaś?
- Nie zamierzam się wtrącać w twoje życie – machnęła ręką
- Ale ja bardzo chcę, żebyś się wtrącała… więc – ponaglał ją – Ula, mam dość niedomówień między nami – przez chwilę mierzyli się wzrokiem, aż wreszcie postanowiła wyłożyć karty na stół.
- Podobno odnowiłeś swoją znajomość z Klaudią – w bojowej pozie splotła ręce na piersiach, odrzucając torebkę na podłogę
- Słucham? – nawet nie próbował ukrywać swojego zaskoczenia – Klaudia to od dawna zamknięty rozdział. Kto ci naopowiadał takich głupot?
- Dziewczyny cię widziały, jak się z nią obściskiwałeś w gabinecie – spojrzała na niego triumfalnie
- Co? – kręcił głową z niedowierzaniem – To jakiś absurd! Owszem, odwiedziła mnie ostatnio, rozmawialiśmy, ale z całą pewnością nasze zachowanie nie wykraczało poza czysto koleżeńskie. Zresztą to Klaudii jako pierwszej przyznałem się, że ciebie kocham
- Proszę cię, przestań! – naskoczyła na niego. Nie takiej reakcji się spodziewał
- Dlaczego? Czego się boisz? Że jak to usłyszysz raz, drugi, to wreszcie w to uwierzysz? Że wreszcie dasz mi szansę? Myślisz, że jak się będziesz ode mnie odcinać, ignorować, to minie? Sama mówiłaś, że jak się kogoś kocha, to nie można tak po prostu przestać
- Przestań wyciągać coś, co mówiłam zupełnie w innym kontekście!
- W innym? Przecież wtedy chodziło o mnie! Bo już wtedy mnie kochałaś. Mylę się? – spojrzał na nią prowokująco. Spuściła wzrok – Dlaczego nie pozwalasz mi wyjaśnić? Dlaczego nie chcesz dać mi jeszcze jednej szansy? Popełniłem błąd, to prawda. Ta intryga była najgorszym pomysłem na jaki wpadłem z Sebastianem, ale nie potrafię cofnąć czasu. Odwołałem dla ciebie ślub
- A nie Paulina go odwołała? – weszła mu w zdanie atakującym tonem
- Boi się upokorzenia, dlatego wszystkim opowiada te głupoty. Nie przywiązywałem do tego wagi, bo dla mnie najważniejsze było to, że wreszcie stałem się wolny. Wolny dla ciebie – podkreślił, tonąc w jej oczach - Kocham cię do cholery. Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła?
- Pocałuj mnie – po długiej chwili milczenia szepnęła niepewnie, jakby wstydząc się tego, że rozum przegrał z sercem. Nie czekał dłużej, tylko przyciągnął ją do siebie i czule musnął jej wargi. Ten pocałunek z sekundy na sekundę stawał się bardziej namiętny, pełen miłości i tęsknoty
- Kocham cię – wyznał, opierając swoje czoło o jej – I bardzo się bałem, że nie uda mi się ciebie odzyskać
- Ja też cię kocham – wreszcie się do tego przyznała. Przytulił ją do siebie
- Tak bardzo za tobą tęskniłem – szepnął wprost do jej ucha, gdy poczuli, że winda ruszyła

sobota, 7 maja 2016

'Przeszłość' XII ost.

Od tamtej wizyty w jego mieszkaniu skutecznie go unikała. Odcięła się kompletnie, jakby brak spotkań i rozmów miał pomóc im obojgu. Nie odbierała jego telefonów. Zazwyczaj nie było jej w domu, gdy przyjeżdżał po Kubę lub siedziała w zamknięta w sypialni. Szanował jej decyzję i nie próbował się narzucać. Zosia taktownie nie zadawała pytań. Pochłonięta przygotowaniami do sierpniowej wizyty Wiliama obserwowała tylko strapioną minę ojca i matkę, która reagowała nerwowo na każde wspomnienie o ojcu. Nie widział jej trzy tygodnie i powoli zaczynał wariować z tęsknoty. Zastanawiał się, czy mimo wszystko ona ma podobnie. Od ich ostatniego spotkania słabo sypiał. Kładł się zwykle nad ranem na kilka godzin. Całe noce przesiadywał na parapecie, wpatrzony w stronę bloku, w którym mieszkała. Łudził się, że wreszcie ją ujrzy, gdy kierowana tęsknotą będzie do niego szła.

Nie możesz pogodzić się z tym, że tak zdecydowanie cię przekreśliła. Choć kocha, jasno pokazała, że nie chce mieć z tobą nic wspólnego. A ty wciąż kochasz i tęsknisz. I coraz mocniej sobie uświadamiasz, że błędy z przeszłości kompletnie przekreśliły twoje plany na przyszłość. Nic już nie będzie takie, jak chciałeś. Przyszłość nie będzie taka, jak przeszłość, bo będzie bez niej. I nikt nie będzie w stanie wypełnić tej pustki. Zresztą nawet nie zamierzasz szukać tej, która mogłaby spróbować. Wiesz, że nikogo nie będziesz w stanie pokochać tak bardzo, jak ją. Szkoda, że tak wiele złego zrobiłeś nim sobie to uświadomiłeś. Może gdybyś szybciej poszedł po rozum do głowy? Nie, to raczej nie o to chodzi. Chodzi o to, że ją zawiodłeś, że wplątałeś w wasze życie tą trzecią. To cię ostatecznie przekreśliło w jej oczach. To dlatego nie potrafi ci teraz zaufać, choć by chciała. Wiesz o tym, że próbowała, że walczyła ze sobą. Przegrała tę walkę i było jej z tym równie ciężko, jak tobie. Ona naprawdę chciała ci wybaczyć i dać jeszcze jedną szansę. Czy wybaczyła? Chyba tak. Gdyby cię nienawidziła, nie pozwoliłaby ci się zbliżyć. Czy chciała ci dać jeszcze jedną szansę? Tak, zdecydowanie tak. Widziałeś tę wewnętrzną walkę, gdy przyszła wtedy do ciebie. Wycofała się, bo wciąż nie była pewna swojego miejsca w twoim życiu. A przecież była najważniejsza. Ona. Tylko ona. Uciekła, odcięła się. Próbujesz się z tym pogodzić, ale nie potrafisz, nie chcesz. Ile razy w nocy nawiedzały cię sny waszej wspólnej starości, gdy trzymając się za ręce spacerujecie z waszą wnuczką. Chcesz, żeby tak wyglądała twoja przyszłość, żebyście przeżyli razem jeszcze wiele wspólnych, szczęśliwych lat. Marzysz, żeby zabrać ją w marcu z okazji urodzin na urlop na Zanzibar. Tylko ty, ona, biały piasek i błękitna woda. Przecież tak bardzo lubiła tropiki. Chcesz spełniać jej marzenia. Chcesz ją uszczęśliwiać i każdego dnia dziękować jej, że pozwoliła ci wrócić. Ale chyba nie będziesz miał szansy. No chyba, że wbrew temu czego chciała, co ci powiedziała, ty się nie poddasz i dalej będziesz walczył. Może gdy zobaczy, że nie odpuścisz tak łatwo, że wciąż ci zależy zmięknie i da ci jeszcze jedną szansę, ostatnią. Może wtedy zaryzykuje, może wtedy stopnieje strach. Musisz spróbować. Musisz działać teraz.

Niewiele myśląc na bokserki i podkoszulek wciągnął dres. Czuł, że musi walczyć od razu. Co z tego, że zegar wskazywał kilka minut po pierwszej. Na prawdę, na uczucia nie ma zbyt późnej godziny. Pospiesznie zamknął drzwi i biegiem ruszył w stronę jej bloku. Nie zwracał uwagi na padający deszcz. Jedyny plus, że świadkiem tej rozmowy nie będą dzieci. Zosia kilka dni temu wyjechała z Wiliamem do Gdańska, a Kuba od tygodnia był na obozie piłkarskim. Wiedział, że muszą załatwić to sami, bez świadków. Nie zważając na środek nocy, na śpiących sąsiadów rozpaczliwie walił do jej drzwi. Otworzyła po kilku minutach. Wydawała się być lekko przestraszona tym nocnym rumorem i zaskoczona jego wizytą.
- Co ty tutaj robisz?
- Kocham cię – rzekł w progu – I nie chcę bez ciebie żyć
- Ja też cię kocham – szepnęła ze łzami w oczach i mocno przytuliła go do siebie – Jesteś cały przemoczony – szepnęła odsuwając go na odległość ramion – Przeziębisz się - przeczesywała jego mokre, szpakowate włosy
- To nic – mruknął wciąż nie wiedząc, czy tę jej reakcję może traktować w kategoriach zwycięstwa. Niby powiedziała wreszcie na głos, co czuje, ale to nie oznaczało, że pozwoli mu wrócić.
- Rozbieraj się. Dam ci suchy ręcznik – chciała odejść w kierunku łazienki, ale złapał ją mocno za rękę. Spojrzała na niego zaskoczona
- Pozwolisz mi zostać na zawsze? – przyjrzał jej się z nadzieją. Delikatnie skinęła głową
- Nie chcę się już bać – szepnęła i ponownie znalazła się w jego ramionach. Usta odnalazły usta, a ręcznik nie był już potrzebny. Wziął ją na ręce i nie przestając całować ruszył na górę w kierunku sypialni. Niczym drogocenny skarb położył ją na łóżku rozwiązując pasek szlafroka i ściągając z siebie mokrą bluzę i spodnie. Oczekiwała na niego w napięciu z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Jesteś kobietą mojego życia – szepnął, nim ponownie wpił się w jej wargi. Stopniowo ją rozpalał. Doskonale wiedział, jakie pieszczoty dają jej największą rozkosz. I gdy wreszcie połączył ich poczuł, jak każdą komórkę ciała wypełnia szczęście. Leżał na niej, niemal przygniatając ją swoim ciałem do materaca. Ciasno spleceni czuli się każdym centymetrem ciała. Z nogami skrzyżowanymi na jego plecach ciężko oddychała wprost w jego kark. Poruszał się rytmicznie, zanurzając się w niej do końca. I wreszcie poczuła totalnie spełnienie. Przerwał dając jej chwilę wytchnienia, a całą swoją uwagę skupił na jej pełnych wargach. Znów przyciągnęła do bliżej siebie, dając znak, że jest gotowa na dalszą podróż. Kilka mocnych pchnięć i wystrzelił w jej wnętrzu.

Dochodziła trzecia trzydzieści, gdy z kubkami herbaty siedzieli po dwóch stronach parapetu, stykając się stopami. Znów było tak, jak kiedyś. Ona zapatrzona w dal, on skupiony na jej twarzy.
- Nie wybaczę ci kolejnej zdrady – szepnęła cicho, nie patrząc na niego. I w tym momencie zrozumiał, że mimo tego, że zdecydowała się znów z nim być, to wciąż, gdzieś na dnie, tkwi w niej strach. Jego zadaniem było go minimalizować, nie dawać powodów do zazdrości i domysłów. Nie mógł zawieść jej zaufania, które kawałek po kawałku będzie odbudowywał. Wiedział, że traci się je w jednej chwili, a zdobywa latami.
- Nie będzie kolejnej, bo chcę tylko ciebie – dotknął dłonią jej policzka i sprawił, że wreszcie na niego spojrzała – Nauczyłaś mnie wyciągać wnioski z błędów. Wiem, że to zaufanie jest na kredyt. Tym bardziej ci dziękuję, że podjęłaś to ryzyko. Zrobię wszystko, żebyś nigdy nie żałowała tego, że dałaś nam drugą szansę.
- Trzecią – szepnęła przypominając sobie i jemu o początkach ich znajomości.
- Masz rację, trzecią. Do trzech razy sztuka – musnął ustami czubek jej nosa - Postaram się każdego dnia udowadniać ci, że jestem wart twojej miłości.I postaram się zrobić wszystko, żebyś przestała się bać.
- Przytul mnie – poprosiła. Zamknął ją w swoich ramionach. Znów jest dobrze. Znów jest tak, jak kiedyś. Przyszłość będzie taka, jak przeszłość, bo znów mam ją przy sobie  pomyślał, gdy na tym zimnym parapecie tulił ją do swojego torsu.

poniedziałek, 2 maja 2016

'Przeszłość' XI

Przed przyjazdem córki na wakacje zdążył jeszcze wynająć mieszkanie. Miał już dość nocowania w hotelu. Znalazł przytulną kawalerkę w bliskiej odległości mieszkania Uli. Tłumaczył, że chce być blisko, że Kuba będzie mógł do niego wpadać w drodze ze szkoły.
Leżeli przytuleni na sofie w jego mieszkaniu. Chwilę wcześniej Ula z zaciekawieniem rozglądała się po tym pokoju połączonym z aneksem kuchennym. Zsunął ze stóp pantofle i przekręcił się na bok, by mieć lepszy widok na twarz żony.
- Cieszę się, że czujesz się już lepiej. Bałem się, że to jakaś infekcja – czule pogładził jej policzek, schodząc palcami na szyję
- To chyba przez tą pogodę. Raz muszę chodzić w prochowcu, a po dwóch dniach przychodzą tropikalne upały. Źle znoszę taką huśtawkę. Pocałuj mnie – mnie musiała go dwa razy prosić. Powoli, wręcz leniwie zaczął muskać jej wargi, by stopniowo pogłębiać pocałunek – Dobrze mi z tobą
- To pozwól mi wrócić na stałe – spuściła wzrok i szybko zmieniła temat
- Rozmawiałeś z rodzicami? Będą?
- Tak – westchnął – Będą. Kilka dni temu rozmawiałem też z Sebastianem. Wpadną z chłopakami.
- No to dobrze. Wczoraj do mnie dzwonili z tej knajpki potwierdzić ostateczną liczbę gości. Myślę, że Zosia się ucieszy. Pojedziemy po nią razem na lotnisko?
- Pewnie – ucieszył się, że to zaproponowała – Już się nie mogę doczekać. I muszę wreszcie się dowiedzieć co to z William – zaśmiał się – I powiem im o rozwodzie z Sandrą. Rodzicie już wiedzą. Mama nie kryła swojego zadowolenia – spojrzał na nią z miłością – Jesteś jej ulubioną synową. Przebiłaś nawet Paulinę
- Chciałam cię prosić – chrząknęła jakby lekko zakłopotana - żebyś się pilnował podczas tej kolacji. Póki co nie chcę, żeby ktokolwiek o nas wiedział. I mam nadzieję, że nie powiedziałeś rodzicom?
- Nie, spokojnie. Będzie tak, jak zechcesz.
- Dziękuję – złożyła krótki pocałunek na jego szorstkim policzku
- I mam nadzieję, że Sandra cię już nie nachodzi
- Nie. Wtedy pod Klifem widziałyśmy się po raz ostatni
- Całe szczęście. Nie chcę, żeby cię nękała. Wystarczy, że ja będę miał z nią krzyż pański – uniósł oczy do góry i pokręcił z rezygnacją głową
- O czym ty mówisz?
- Nie ważne. To są moje problemy i muszę sobie poradzić z nimi sam, żebym mógł na ciebie czekać z czystym kontem
- Chce orzeczenia o winie, a powodem rozpadu waszego małżeństwa jestem ja, prawda?
- Po prostu chce mnie oskubać z kasy. No trudno, za kryzys wieku średniego trzeba płacić – mruknął i wtulił się w nią

Jesteś coraz bliżej celu. Coraz bliżej połączenia przeszłości z przyszłością. Doskonale wiesz, że ona się boi, że się asekuruje. To, że nie powiedziała ci jeszcze ‘kocham cię’ nie jest efektem tego, że nie jest pewna, co do ciebie czuje. Po prostu boi się, że te słowa będą wiążące, że później nie będzie się mogła wycofać, a ona jeszcze nie wie, czy chce ponownie chodzić w ten związek. Boi się ponownie ci zaufać. Boi się, że ponownie ją zawiedziesz, zdradzisz i zostawisz. Ale ty dobrze wiesz, że drugi raz nie popełniłbyś tego błędu. Nie potrafiłbyś od niej odejść. Wreszcie się przekonałeś, że twoje miejsce jest tylko przy niej, że ona jest całym twoim światem. Z każdym dniem żałujesz coraz bardziej, że byłeś taki głupi. Teraz już wiesz, że twój romans z Sandrą, a później małżeństwo było największym błędem twojego życia. Co za ironia, że twoja druga żona była tak bardzo podobna do byłej narzeczonej, kobiety od której uciekłeś. Dobrze, że wreszcie zrozumiałeś, że to nie jest kobieta, z którą potrafisz być szczęśliwy. Szkoda, że tak późno przekonałeś się, jaka jest naprawdę. Byłeś naprawdę zaślepiony, że kupowałeś każdy kit, który ci wciskała, że pozwoliłeś sobą manipulować. Żałujesz, że w czasie próby nie walczyłeś o swoje małżeństwo. Przecież Ula była tego warta. Wasza przeszłość była tego warta. Spędziliście przecież wiele wspólnych, ociekających szczęściem lat. Macie cudowne dzieci, z których jesteś dumny. Jak dobrze, że teraz wreszcie nikt ci nie będzie robił wyrzutów o kontakty z dziećmi. Znów będziesz mógł być ojcem na cały etat. Już i tak nie nadrobisz tego, co straciłeś. Zosia jest już kobietą, ale Kuba wciąż był nastolatkiem, który potrzebował kontaktu z ojcem. Postanowiłeś całą uwagę skupić teraz na żonie i synu. Po raz kolejny przekonujesz się, że twoja żona jest prawdziwym aniołem. Mimo tego, że ją zraniłeś, że nie ma się co oszukiwać, złamałeś jej serce, ona wciąż cię kocha. Bo kocha. Nie potrafi i chyba nie chce tego ukryć. Teraz musisz zrobić wszystko, by ponownie ci zaufała, by uwierzyła, że nigdy już jej nie zostawisz, że już zawsze będziesz obok, że będziesz jej wierny. I będziesz na nią czekał tyle, ile zechce.

Usiedli przy jednym ze stolików ustawionych w ogrodzie, nieco oddaleni od bawiącego się towarzystwa.
- Cieszę się, że wreszcie przyjechałaś na dłużej – pogładził ją po ramieniu – Masz jakieś plany na wakacje? Może jakaś wycieczka? Co by ci sprawiło radość? Ja wiem, że już pytałem, ale ostatnio nie miałaś sprecyzowanych planów.
- Najbliższe dwa, trzy tygodnie chciałaby spędzić w Warszawie. Później będę chciała wrócić na dwa tygodnie do Londynu – Dobrzański zmarszczył brwi
- Czyżby z powodu Williama? – Zosia wydawała się lekko zaskoczona – Mama coś wspominała. Ale bez szczegółów, dlatego pytam ciebie. To jakiś porządny chłopak? Mam się o co martwić?
- Nie, raczej nie. William to mój chłopak. Nie chciałam ci mówić przez skypa bo nie wiedziałam, jak zareagujesz. Porządny facet, który wie, czego w życiu chce. Jestem z nim szczęśliwa. Bardzo się o mnie troszczy
- To może zamiast jechać do niego do Londynu zaprosisz go do Polski? Chętnie bym go poznał. Mama z pewnością też. A ty pokazałabyś mu kawałek swojej ojczyzny. Moglibyście jechać do Krakowa, Trójmiasta. W czasie roku akademickiego nie będziecie mieć szans na takie wycieczki. Ja chętnie pokryję koszty.
- Dzięki tatusiu – przytuliła się do niego – Jesteś najlepszy – cmoknęła jego policzek – Porozmawiam z Williamem. Myślę, że będzie zachwycony. I dziękuję za to przyjęcie. Mama wspominała, że to twój pomysł
- Ale jej organizacja – zaznaczył
- I dziękuję, że przyszedłeś sam, bez Sandry
- Rozstaliśmy się. Złożyłem już pozew o rozwód – spojrzał na córkę – Widzę, że jesteś zaskoczona
- Bo wydawało mi się, że ona tak łatwo nie odpuści – rzekła szczerze – Ale cieszę się – posłała ojcu szeroki uśmiech – Nigdy za nią nie przepadałam i dziwiłam się, jak ty z nią wytrzymujesz. I dzięki, że nigdy ani mnie, ani Kuby nie zmuszałeś do kontaktów z nią
- Daj spokój. Ten związek to mój największy błąd. Żałuję, że rozbiłem naszą rodzinę
- Odpowiesz mi szczerze na jedno pytanie? – zapytała z nutą niepewności
- No jasne
- Czy twój rozwód z Sandrą ma coś wspólnego z tym, że cały dzisiejszy wieczór wodzisz tęsknym wzrokiem za mamą? – zaskoczony był jej spostrzegawczością. Dostrzegła to, co bardzo starał się ukryć
- Poniekąd. Tak naprawdę zrozumiałem, że mój związek z Sandrą nie ma sensu i nie ma co tego ciągnąć. Co nie oznacza, że mama do mnie wróci. Bardzo bym chciał wszystko naprawić, ale nie wiem, czy to jeszcze możliwe. Czasami mam nadzieję, że tak, ale czasami dociera do mnie, że zbyt wiele złego się wydarzyło.
- Chciałabym, żeby mama znów była szczęśliwa. A chyba tylko z tobą potrafi być. Bo przecież gdyby potrafiła żyć bez ciebie, już dawno znalazłaby sobie jakiegoś faceta. Trzy lata to kupa czasu. A ona na dobrą sprawę nawet nie zaczęła szukać
- Obyś miała rację córeczko – objął ją ramieniem i przytulił do swego boku – Za przyszłość – uniósł w górę swój kieliszek.
- Za przyszłość. Moją na Oxfordzie i waszą wspólną – stuknęła swoim kieliszkiem w jego szkło.
 

Pojawiła się w jego kawalerce w jeden z lipcowych wieczorów. Zaskoczyła go swoją wizytą, ale ucieszył się widząc ją w progu. Zaprosił do środka, zaproponował herbatę lub wino, ale odmówiła. Widział, że jest spięta. Przysiadła na brzegu sofy i nerwowo bawiła się palcami
- Przepraszam cię Marek, ale ja chyba nie dam rady. Dobrze wychodzi nam przyjaźń, jest nam fajnie w łóżku, ale ja chyba nie potrafię do ciebie wrócić w stu procentach – słuchał jej w napięciu – O ile serce jest pewne, to nie potrafię sobie poradzić z rozumem. Boję się i nie potrafię tego strachu przezwyciężyć. I coraz mocniej uświadamiam sobie, że nie poradzę sobie z tym ani za tydzień, ani za miesiąc, ani za rok. Ja cały czas będę się bała. A nie można ciągle żyć w strachu. Każdy twój służbowy wyjazd będzie napawał mnie strachem. Każda głupia kłótnia będzie potęgować rozterki, czy aby nie pójdziesz na skróty, czy nie będziesz szukał czegoś innego, gdzie będzie łatwiej. Marek – widział, jak jej było ciężko. Miała to wymalowane na twarzy – chciałabym, ale chyba nie potrafię.
- Błagam cię – klęknął u jej stóp – dajmy sobie więcej czasu
- Nie wiem, czy to ma sens – pokręciła głową – Czy cokolwiek da
- Proszę cię, nie odgradzaj się ode mnie
- To się nie uda. Przykro mi – nie czekając na jego reakcję, szybko wyszła z mieszkania