B

środa, 1 lutego 2017

'Wbrew całemu światu' XXI



Niedzielne popołudnie mijało im leniwie. Oczekiwali na powrót dzieci. Odkąd po feryjnym wyjeździe Ula przeprowadziła z Piotrem poważną rozmowę zaczął bardziej się starać i przykładać wagę do obietnic składanych dzieciom. Zastanawiała się wielokrotnie, czy to efekt jej stanowczego tonu i jasnych argumentów, czy po prostu byłemu mężowi włączyła się konkurencja i chce być lepszy w oczach dzieci od Marka, który podbił ich serca. Przeglądał gazetę, ona z głową na jego kolanach czytała książkę. W pewnej chwili Dobrzański odłożył magazyn na bok i całą swoją uwagę skupił na niej, czule gładząc prawą dłonią jej płaski jeszcze brzuch. Czuła na sobie jego wzrok. Podniosła lekko głowę i napotkała wpatrzone w nią oczy ukochanego.
- Porównujesz mnie z nim czasem? – zapytał ni stąd ni zowąd. Zmarszczyła brwi nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi.
- Z kim? – obrzuciła go pytającym spojrzeniem odkładając książkę.
- Z Piotrem
- Nie masz powodów do kompleksów – roześmiała się serdecznie i chciała wrócić do lektury, jednak on ciągnął temat dalej
- Nie mam kompleksów. Po prostu chcę wiedzieć – wzruszył ramionami niby to obojętnym tonem, nie przestając zataczać dłonią kółek.  
- Odpowiadając na twoje pytanie mogę postawić swoje. A ty porównujesz mnie ze swoimi wcześniejszymi kobietami?
- Nie – odparł szybko
- Jasne – rzekła głosem pełnym ironii
– Z żadną nigdy nie byłem na serio, z żadną nie mieszkałem.
– Chodziło mi raczej o seks. Wiem, że przede mną było ich wiele i jakoś mi się wierzyć nie chce, że nas nie porównujesz, że nie zastanawiasz się, z którą było ci najlepiej. Więc bardzo cię proszę nie kłam – lekko się zirytowała. Wiedziała, że to, co przed chwilą powiedział, to kłamstwo. Zabrała głowę z jego kolan i przeniosła się na drugą stronę sofy skupiając swój wzrok na linijkach tekstu.
- Czyli jednak – westchnął. Sam się zastanawiał, po co rozpoczął ten temat. Ilekroć miał spotkać Sosnowskiego myślał o tym, czy Ula ich zestawia, czy szuka w nim jakiejś cechy byłego męża. To napawało go jakimś dziwnym niepokojem.
- O co ci chodzi? – zapytała ostrzej niż zamierzała
- O to, że zostałaś jego żoną, a moją nie chcesz. Najwidoczniej masz jakiś powód – spojrzał na nią wymownie
- Mam – popatrzyła mu prosto w oczy – Boję się, że się wszystko popsuje. Zwykle jest tak, że gdy mówi się sakramentalne ‘tak’ obie strony są tak pewne swego, że przestaje im zależeć. Zaczynają się sprzeczki, kłótnie i ciche dni. Ja już to przechodziłam i nie chcę tak. Ślub nie jest dla mnie ważny.
- A dla mnie jest – odparł
- Moim zdaniem ważniejsze jest to, co się czuje – spojrzała na niego butnie – Zresztą nie zapominaj, że ja brałam już ślub i nie mam rozwodu kościelnego, więc o słynnym ‘ja Marek biorę sobie ciebie’ i tak dalej, możesz zapomnieć
- Jestem niewierzący, więc ślub kościelny jest dla mnie bez wartości. Jednak chciałbym nasz związek sformalizować. Czy to takie dziwne, że chcę żeby moja kobieta i moje dziecko nosili moje nazwisko? – zirytował się
- Nie zapominaj, że mam dwójkę małych dzieci i choćby ze względu na nie, nie mogę zmienić nazwiska. Nie dość, że ich ojciec jest po drugiej stronie kraju, to jeszcze matka wykonuje jakieś prawne akrobacje. To rodzi niepotrzebne pytanie wśród dzieci w ich szkole, znajomych, chcę im tego zaoszczędzić – wyjaśniała dość emocjonalnie – Nie ich wina, że rodzice się rozwiedli
- Możesz mieć nazwisko dwuczłonowe. Nie wymagam od ciebie, żebyś wykreśliła Piotra ze swojego życia – zaczynał być bezsilny. A ta bezsilność wywoływała złość – Zresztą ty chyba nie chcesz go wykreślić – westchnął
- Czy ja ci każę wykreślić z życia Klaudię i twoje wcześniejsze kobiety? Przyjmuję to, że przez twoje łóżko przewinęło się ich wiele i patrzę w przyszłość, a nie w przeszłość – usiadła odrzucając książkę na stolik kawowy – Lubisz sobie dodawać pewne sytuacje, lubisz je koloryzować. Patrzysz na świat w taki sposób, jak chcesz go widzieć, a nie jaki jest w rzeczywistości. Dobrze wiesz, że Piotr od dawna dla mnie nie istnieje, choć oczywiście nie pozbędę się go z życia, bo jest ojcem moich dzieci – rzekła ostro – Przestań cały czas obawiać się o swoje miejsce w moim życiu, bo mam powoli serdecznie dość – nie ukrywał, że takiego wybuchu się nie spodziewał – Za kilka miesięcy urodzę twoje dziecko, to chyba najlepszy dowód na to, że traktuję cię poważnie! – gwałtownie wstała i szybkim krokiem wyszła do łazienki, trzaskając głośno jej drzwiami. Splótł dłonie na karku i siedział przez chwilę ze spuszczoną głową. Nie powinien był jej denerwować. Nie powinien był zaczynać tej bezsensownej dyskusji. Wymuszanie na niej deklaracji o ślubie to nie najlepsza metoda. Powinien to załatwić inaczej. Powtarzał sobie w myślach, że Ula ma rację, że jego obawy są przecież bez sensu. Ona z nim jest, kocha go, dzieciaki go zaakceptowały. Podszedł do drzwi łazienki i cicho zapukał. Odpowiedziała mu cisza. Nacisnął klamkę i wsunął się do środka. Stała przed lustrem z rękoma partymi o umywalkę. Stanął za nią i spojrzał na jej odbicie w lustrze.
- Przepraszam – szepnął – Nie powinien był zaczynać tej dyskusji
- Ja też przepraszam – ku jego ogromnemu zaskoczeniu wtuliła się w jego tors – Dość wybuchowo zareagowałam. Chyba zaczyna mi się huśtawka hormonalna – szczelnie zamknął ją w swoich ramionach, by po krótkiej chwili zacząć składać pocałunki na jej szyi
- Seks na zgodę? – zapytał z figlarnym uśmiechem, na co ona rozbawiona szturchnęła go lekko w ramię
- Za chwilę przyjadą dzieci – szybko musnęła jego usta i ciągnąc za rękę ruszyła w stronę salonu

Od samego rana chodziła podenerwowana. To był ważny dzień nie tylko ze względu na firmę, ale również z uwagi na ich relacje. Po raz pierwszy mieli pojawić się razem na ważnej, oficjalnej gali. Co prawda w firmie od kilkunastu tygodni huczało o ich związku, ale przemknięcie z nim przez korytarz firmowy, a wspólne pojawienie się na pokazie to jednak różnica. Marek starał się ją uspokajać. Widział, jak bardzo przeżywa pokaz. Jak bardzo chce by firma odniosła sukces, ale również by oni uniknęli zbiorowego potępienia, uszczypliwych komentarzy i krzywdzących plotek. Swoją pewnością i szczerym uśmiechem chciał dodać jej otuchy. Miał świadomość, że nie powinna się denerwować z uwagi na swój odmienny stan. On wchodząc do sali, pośrodku której został zbudowany wybieg dla modelek, wydawał się szczęśliwy i zrelaksowany. Trzymając ją za rękę zmierzał dumnym krokiem w kierunku wyznaczonych dla nich miejsc, nie zwracając większej uwagi na ciekawskie spojrzenia zaproszonych gości. Posadził Ulę koło swojego ojca i usiadł po jej prawej stronie ciasno splatając ich dłonie. Sosnowska niepewnie spojrzała w lewo. Helena Dobrzańska siedząca koło męża zdawała się ich nie zauważać i ostentacyjnie rozmawiała z Pauliną. Pokaz przebiegł dokładnie tak, jak zaplanowali. Kolekcja została entuzjastycznie przyjęta, a Pshemko z udawaną skromnością przyjmował gratulacje, udzielał wywiadów. Był w swoim żywiole.  Odetchnęła z ulgą. Premiera kolekcji zaliczała się do tych najbardziej udanych. Resztę wieczoru spędziła w towarzystwie Marka i najbliższych znajomych z firmy. Dobrzański nie odstępował jej na krok.

- Czy ty musisz tak ostentacyjnie obnosić się z tym waszym – na chwilę zawiesiła głos – związkiem? – zapytała Helena Dobrzańska wparowując z samego rana do gabinetu syna. Westchnął i wstając zapiął guzik marynarki. Przysiadł na kancie biurka i uważnie przyjrzał się matce
- O co ci chodzi?
- O to wasze obściskiwanie się na wczorajszym bankiecie – rzekła z pretensją i wygodnie rozsiadła się na jasnej sofie, by po chwili kontynuować nieco łagodniejszym tonem – Marek, w twoim życiu wszystko może się szybko zmienić, ale plotki pozostaną – zmarszczył brwi – Wy się rozstaniecie za jakiś czas, ale ludzie będą pamiętać. Takie historie ciągną się za człowiekiem latami – zerwał się nerwowo i zaczął przemierzać gabinet w tą i z powrotem
- Ale o czym ty mówisz? – spytał ostro – Jakie ‘rozstaniecie się’? - zakreślił w powietrzu cudzysłów – Nie będzie żadnego rozstania. Mam nadzieję, że w końcu to do ciebie dotrze, że ja z niej nie zrezygnuję. Bardzo bym chciał, byś zaakceptowała mój wybór.
- Mareczku – westchnęła, chcąc ciągnąć dalej, ale dwa krótkie słowa, które wypowiedział spowodowały, że na chwilę odebrało jej mowę
- Będę ojcem – rzekł dumnie, uśmiechając się delikatnie pod nosem i obserwując twarz matki. Najpierw pojawił się totalny szok, który po chwili zastąpił niezbyt szczery uśmiech
- Nie pozostaje mi nic innego, jak pogratulować – podeszła do niego i cmoknęła w policzek, szybko kierując się do wyjścia – Pójdę już. Umówiłam się z ojcem na zakupy.  Przy okazji przekażę mu tę nowinę – ostatnie słowo wypowiedziała z lekkim przekąsem – Miłego dnia, synku.

Zamiast do windy szybkim krokiem skierowała się do gabinetu dyrektora finansowego
- Jesteś z siebie zadowolona? – zapytała od progu. Ula zaskoczona jej wizytą ma moment zapomniała o oddychaniu. Wiedziała, że szykuje się kolejne starcie z potencjalną teściową. Przez myśl przemknęły jej słowa Marty ‘Mamuśkę miej w czterech literach’.
- Nie bardzo rozumiem, o czym pani mówi – powoli odłożyła na bok trzymane dokumenty i w nerwowym geście splotła dłonie na biurku
- Chcesz go zatrzymać przy sobie dzieckiem? Sądziłam, że jesteś zbyt poważna i dojrzała na wpadki i klasyczne łapanie chłopaka na ciążę – rzekła z pretensją stojąc nad dębowym biurkiem
- To nie była wpadka, tylko zaplanowana ciąża – starała się zachować spokój. Wiedziała, że tylko zimna krew może ją teraz uratować.
- Cieszę się, że chociaż uczciwie się do tego planu przyznajesz – rzuciła z ironią
- Przyznaję się do tego, że bardzo chciałam spełnić marzenie Marka. Bardzo chciał mieć ze mną dziecko, a ja mu to dziecko postanowiłam dać. Mały człowiek to piękne ukoronowanie miłości – rzekła pewnym siebie głosem
- Jesteś bezczelna – prychnęła – Wybacz, ale nie będę ci gratulować – spojrzała na Sosnowską z pogardą i ruszyła w kierunku wyjścia, lecz zatrzymały ją słowa Uli.
- Pani Heleno – wstała i podeszła w stronę Dobrzańskiej kilka kroków – Ja naprawdę nie chcę prowadzić z panią wojny. Za kilka miesięcy urodzę pani wnuka lub wnuczkę. Fajnie byłoby, gdyby pani do zaakceptowała – starasz kobieta nawet nie raczyła się odwrócić i obdarzyć jej spojrzeniem – Dla Marka – dodała po chwili Sosnowska. Helena wyszła bez słowa.

Wracali samochodem Marka do domu. Postanowiła, że tym razem nie będzie ukrywać, że Helena złożyła jej wizytę. Miała niemal pewność, że Marka również odwiedziła. Był dziś wyjątkowo milczący i zamyślony
- Była u mnie twoja matka – obrzucił ją zaniepokojonym spojrzeniem – Nie jest zachwycona faktem, że będzie babcią – westchnęła – Znaczy… może i by była, gdybym to nie ja miała zostać matką twojego dziecka
- Przepraszam cię za nią. Postaram się, żeby cię więcej nie nachodziła. Nie zasłużyłaś sobie na takie traktowanie. Jesteś dla mnie najważniejsza – chwycił jej dłoń i pocałował jej wnętrze
Odetchnęła. Postawa Marka ją nieco uspokoiła. Była również dumna z siebie. Wiedziała, że dzisiaj jej spokój i stanowczość bardzo pomogły jej przetrwać to starcie. Liczyła się z tym, że Helena będzie miała do niej pretensje.

Na szczęście dzieciaki zareagowały całkiem dobrze. Uśmiechnęła się do swoich myśli przypominając sobie dzisiejsze popołudnie. Najpierw ich pierwsze USG. Dobrzański był podekscytowany i wzruszony, gdy po raz pierwszy zobaczyli swoje dziecko na monitorze. Lekarka ich uspokoiła, że wszystko przebiega prawidłowo. Mieli powitać nowego członka rodziny w listopadzie. Po powrocie postanowili powiedzieć dzieciakom. Maja na słowa Marka, że ‘jeszcze przed Wigilią będziecie mieć brata albo siostrę, bo w brzuszku mamy rośnie małe dziecko’, zapiszczała radośnie, natomiast Damian przyjął tę nowiną z nieco większym dystansem. Stwierdził, że będzie fajnie, gdy będzie miał brata, bo jak określił ‘druga dziewczyna to słaby pomysł. Znów nie będzie chciała grać w wyścigi’. Roześmieli się z Markiem radośnie.

3 komentarze:

  1. Helena w tym opowiadaniu biła wszystkie rekordy podłości. Wredna baba jakich mało. Ania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Helena niezadowolona, ale to dało się przewidzieć. Jestem ciekawa jak na ciążę byłej żony zareaguje Piotr. Chociaż podejrzewam, że nie będzie szczęśliwy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle świetny rozdział. A Helena złośliwością i podłością przechodzi w tym opowiadaniu samą siebie.Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń