- Siema prezesie. Wpadłem ze
świątecznymi życzeniami i małym prezentem – w wigilijny poranek do gabinetu
Marka wkroczył rozweselony Olszański i nie czekając na zaproszenie rozsiadł się w
fotelu, kładąc nogi na szklanym stoliku. Dobrzański spiorunował go wzrokiem
- To służy do stawiania filiżanek
z kawą, a nie nóg – odparł i ruszył w kierunku sofy – i nazywa się stolik, a
nie podnóżek
- Dobra, już dobra – usiadł
normalnie – straszny się z ciebie sztywniak ostatnio zrobił. Trzeba cię
rozerwać i od tego masz mnie – brunet spojrzał na kolegę z zainteresowaniem –
Nie przyszła góra do Mahometa, to Mahomet przyszedł do góry – mówiąc to
wyciągnął z kieszeni cztery niewielkie koperty w kolorze śliwkowym –
Zaproszenia na Sylwestra do Exclusive Club. Open bar, najlepszy DJ w mieście.
Ja idę z Violką, ty zaprosisz sobie jakąś ponętną modeleczkę, z którą będziesz
obchodził Nowy Rok w swojej sypialni. Co ty na to? – był pobudzony wizją
sylwestrowej nocy, jak trzylatek, któremu mama kupiła ulubione lody. Prezes
wysłuchiwał tych rewelacji ze stoickim spokojem.
- Dzięki, ale nie skorzystam –
już chciał wstać, ale zatrzymał go głos kolegi
- Wiesz co, ty to jednak świnia
jesteś. Ogarnąłem ci miejscówki w najbardziej obleganym klubie, który Sylwestra
wyprzedał już w listopadzie, a ty mnie olewasz. Co, załatwiłeś sobie coś
lepszego? – zirytował się – Fajnie, że pomyślałeś o kumplu. Naprawdę dzięki –
ostentacyjnie schował koperty do kieszeni i ponownie położył nogi na stole
- Spędzam Sylwestra z moją
kobietą i jej przyjaciółmi na domówce – wyjaśnił.
- Ooo proszę – ożywił się – No co
się nie chwalisz nową zdobyczą? Znam?
- Bo to nie jest myśliwskie
trofeum, żeby się nią chwalić w mało elegancki sposób – odparł szybko – Nie
zdobycz, a kobieta, z którą chcę spędzić resztę życia – wypowiadając te słowa
uśmiechnął się lekko pod nosem
- No stary – zaśmiał się –
Dobrzański zakochany. Tego jeszcze nie grali. Tylko mi nie mów, że wyrwałeś tę
dziennikarkę, która tu ostatnio była z tego pisma ‘Moda i styl’. Czekaj, jak
jej tam było – pstrykał palcami intensywnie próbując sobie przypomnieć imię
dziewczyny – Agnieszka Raszyńska? No chyba jakoś tak. W każdym razie wpatrzona
była w ciebie, jak ciele w malowane okna, jakby to powiedziała Violka
- Ula Sosnowska – odparł poważnie,
z uwaga obserwując twarz kolegi – Tylko nikomu ani słowa. Nie chcemy na razie
plotek - Sebastian najpierw spojrzał na niego z niedowierzaniem, by po krótkiej
chwili wybuchnąć śmiechem
- Dobre – próbował się uspokoić –
Naprawdę dobre – Marek spojrzał na niego z powątpiewaniem
- Ale ja nie żartuję – oznajmił,
a kadrowiec w sekundę spoważniał.
- Przerzuciłeś się na mamuśki? –
odparł z kpiną – Że niby starsza ma większe doświadczenie w łóżku?
- Nigdy więcej tak o niej nie
mów! – wysyczał przez zaciśnięte zęby – Wiesz co? Sądziłem, że jesteś moim
przyjacielem. Ale ty po prostu jesteś głupi. Zejdź mi z oczu – warknął i wrócił
za biurko.
Leżała na łóżku hotelowego pokoju
otulona jedynie cienkim materiałem satynowej koszulki. Zza ciężkich,
mahoniowych drzwi dobiegał szum wody. Wystrój pokoju, jak i całego hotelu
trochę ją przytłaczał. Marek uwielbiał otaczać się luksusem, ona nie
przepadała. Zawsze bardziej ceniła sobie atmosferę i towarzystwo, niż bogactwo.
Szczerze mówiąc z nim u boku mogłaby spędzić kilka dni w pensjonaciku w
Jachrance, a nie największym kompleksie hotelowym w Wiśle. Ale on zaplanował
ich wyjazd w najdrobniejszych szczegółach i nie chciała odbierać mu frajdy.
Była bardzo zaskoczona, gdy dwa dni temu wszedł do jej mieszkania i zamiast
porwać ją do sypialni nakazał się spakować. Sądziła, że chce ją zabrać na te
kilka dni do siebie, jednak on bezceremonialnie zakomunikował jej, że zabiera
ją na narty. Protestowała, próbowała przekonać go, że nie umie jeździć i chyba
jest za stara na naukę. Obrał sobie za punkt honoru, by włożyła narty na nogi.
I dziś musiała przyznać, że był całkiem niezłym nauczycielem. Sam perfekcyjnie
szusował po stoku, a i ona przejechała sama kilka metrów. Nie obyło się
oczywiście bez upadków, poobijanej tylnej części ciała, ale podczas tej nauki
mieli świetną zabawę i dużo śmiechu. Dzieciaki
spędzały czas u ojca, a ona u boku Dobrzańskiego wreszcie mogła się
oderwać od trosk, które zostawiła w Warszawie. A trochę ich było. Nie dość, że
Helena ewidentnie jej nie akceptowała i miała pewność, że będzie robiła
wszystko, by rozbić ich związek, to jeszcze jej rodzice nie tryskali
entuzjazmem. To prawda, cieszyli się, że wreszcie sobie kogoś znalazła, że nie
jest sama, że jest szczęśliwa, ale jej ojciec twierdził, że ‘młody chłopak’,
jak określił Marka nie nadaje się na ojca dla jej dzieci. ‘Może go tak ocenili,
bo nie wiedzieli, jak świetnie potrafi dogadać się z dzieciakami?’ pytała samą
siebie. Całe szczęście nie przekreślili go ostatecznie i poprosili by następnym
razem przywiozła go do Łodzi. Chcieli osobiście poznać mężczyznę, którego
telefon wywoływał szeroki uśmiech na twarzy ich córki. Mieli nadzieję, że Marek
okaże się przyzwoitym i odpowiednim partnerem dla ich córki, a nie gówniarzem,
który wykorzysta i porzuci, a Ulka zostanie po raz kolejny ze złamanym sercem.
Magda bardzo martwiła się o córkę zwłaszcza po wydarzeniach z Wigilii, których
mimochodem była świadkiem, ale w głębi duszy chciała, by Ula była w końcu
szczęśliwa. Nie powiedziała Markowi całej prawdy. Wiedziała, że jej rodzice do
pełnej akceptacji potrzebują po prostu trochę więcej czasu.
Bezszelestnie wsunął się pod
kołdrę. Przytulił się do jej pleców i zostawił mokry ślad na skórze jej szyi.
Rozkoszował się zapachem jej perfum, jej ciepłem. Zamruczała z zadowolenia, a
on w tej samej chwili przekręcił ją na plecy i zawisł nad nią. Szybko pozbył
się jej koszulki. Leżała przed nim naga, najpiękniejsza kobieta na ziemi.
Brutalnie wpił się w jej usta by po chwili zejść z pocałunkami niżej i niżej.
Gdy jego usta znalazły się w okolicach jej kobiecości jęknęła przeciągle. Odsunął
się kilka milimetrów chcąc spojrzeć na jej twarz, jednak ręką przyciągnęła do
bliżej siebie
- Błagam, nie przestawaj –
uśmiechnął się pod nosem z satysfakcją.
- Myślisz, że dzieciaki mnie już
zaakceptowały? – zagadnął w drodze do Warszawy
- Jako mojego przyjaciela, osobę,
która jest obecna w naszym życiu i często pojawia się w domu, to z pewnością.
Sam widziałeś, jak Maja przełamała się przed Wigilią. A Damian już od dawna ma
do ciebie pozytywny stosunek. Wzbudził wśród kolegów podziw twoim samochodem –
oboje zaśmiali się – A czemu pytasz?
- Od początku stycznia chciałbym
zacząć uczyć go grać w tenisa. Mam zaprzyjaźnioną halę po drugiej stronie Wisły,
nie powinno być problemu z dogodnymi godzinami wynajęcia kortu.
- Będzie zachwycony. Dziękuję –
na moment położyła swoją dłoń na jego, którą trzymał na drążku skrzyni biegów
- Nie masz za co. To dla mnie
przyjemność. Ciebie nauczyłem jeździć na nartach, jego nauczę grać w tenisa.
Muszę jeszcze znaleźć sposób na małą. Chciałbym, żeby dzieciaki zaakceptowały
mnie jako twojego partnera. Zależy mi na tym bardzo. Chciałbym, żebyśmy razem
zamieszkali – obrzucił ją krótkim spojrzeniem i przymierzył się do wyprzedzenia
starego Passata.
- Ja nie wiem, czy to nie jest
trochę za szybko – z jednej strony bardzo cieszyła ją ta propozycja. Z drugiej
obawiała się reakcji dzieci. W gruncie rzeczy Marek od niedawna na poważnie
gościł w ich życiu.
- Ja nie mówię jutro. Ale może za
dwa, trzy tygodnie. Chciałbym cię mieć na co dzień koło siebie. Dom jest duży.
Dzieciom się chyba podoba, wydawało się, że dobrze się tam czują. Ja wiem, że
to z jednej strony duża zmiana w ich życiu, ale z drugiej nie możemy jej
odkładać w nieskończoność – tłumaczył
- Wiem – przyznała i zamyśliła
się na chwilę – Ale chyba łatwiej im będzie zaakceptować nową sytuację, gdy ty
wprowadzisz się do nas. Przynajmniej na razie nie musiałyby zmieniać domu,
otoczenia. Czułyby się bezpieczniej
- Skoro tak mówisz, to nie ma
problemu – lekko odetchnął
- Porozmawiam z dziećmi któregoś
dnia. Zapytam jak one to widzą, zwłaszcza Damian.
- Ok. Ja też z nim zagadam. Może
po tenisie. Cieszę się, że nie powiedziałaś stanowczego ‘nie’ – spojrzał na nią
kątem oka, wciąż starając się skupić na drodze
- Chciałabym zasypiać wtulona w
ciebie każdego dnia – szepnęła. Przycisnął do ust jej dłoń. W tym momencie
rozdzwoniła się jej komórka
- No co tam? Tylko mi nie mów, że
już dojeżdżacie. My będziemy dopiero za jakieś półtorej godziny…… Aha. No
jasne, rozumiem….. Dobrze, nie ma problemu. Zadzwonię przed wieczorem do
Damiana…. Trzymajcie się i do jutra – zakończyła rozmowę i spojrzała na
Dobrzańskiego – Marta. Jej mąż niestety musiał zostać dłużej w pracy i
nie przyjadą dzisiaj. Nie chcą jechać z dzieciakami po nocy. Jutro wyjadą z
samego rana i koło południa będą w Warszawie – wyjaśniła.
- Mama, mama – dzieciaki tuż za
progiem wpadły w jej ramiona, zostawiając na jej policzkach słodkie całusy
- Nareszcie. Strasznie się za
wami stęskniłam – przytuliła oboje – Zresztą nie tylko ja. Przywitajcie się z
Markiem – Dobrzański kucnął koło nich.
- Cześć przyszły mistrzu rakiety
– przybił piątkę z Damianem – witaj księżniczko – spojrzał z uśmiechem na Maję.
Określenie mianem ‘księżniczki’ najwyraźniej tak bardzo spodobało się małej, że
zdecydowała się cmoknąć Dobrzańskiego w policzek.
- Witaj panie Stasiu – Ulka w tym
czasie witała się z chłopcem, który nieśmiało wbiegł za dzieciakami na górę –
dasz cioci buziaka? – pięciolatek przytulił się do Sosnowskiej i zaczął ściągać
kurtkę
- Nareszcie do ciebie dotarłam
kochana – w drzwiach pojawiła się niewysoka, szczupła blondynka, a tuż za nią
wszedł postawny blondyn w okularach. Oboje lekko po trzydziestce. Kobiety padły
sobie w ramiona tuląc się serdecznie.
- Bardzo mi ciebie brakowało –
uśmiechnęła się brunetka i podchodząc do męża przyjaciółki przywitała się z nim
cmoknięciem w policzek – Miło cię widzieć Robert – spojrzała na blondynkę,
która od samego początku zachwyconym spojrzeniem przyglądała się stojącemu z
boku Dobrzańskiemu – Poznajcie mojego Marka – powiedziała z uśmiechem, lekko
przygryzając dolną wargę. Dobrzański uścisnął dłonie obojga
- Cieszę się, że mogę cię
wreszcie poznać. Ula dużo mi o tobie opowiadała – Lewandowska uśmiechnęła się
do partnera przyjaciółki
- Naprawdę? – udał zdziwienie
spoglądając na swoją kobietę – Mnie o tobie też – zaprezentował w pełnej krasie
swoje dołeczki
- Rozbierajcie się i zapraszam do
salonu. Z pewnością chętnie napijecie się kawy
- Ja jak najbardziej – odparł Lewandowski
ściągając puchową kurtkę – Zatrzymywaliśmy się na krótko, bo Marta chciała jak
najszybciej dojechać, by mieć więcej czasu na plotki – puścił do żony oko.
Dzieciaki w pokoju Damiana grały
w Chińczyka, a oni w tym czasie siedząc w salonie pili aromatyczny, czarny
napój, dyskutując o minionych dniach i zbliżającej się zabawie.
- Najwidoczniej nie wiedziałeś,
że kobieta, którą sobie wybrałeś kompletnie nie umie jeździć na nartach –
śmiała się Marta słysząc o przygodach Uli na stoku
- To nie ja ją wybrałem –
zaprotestował Dobrzański patrząc z żarem na brunetkę – To ona wybrała mnie –
niejednokrotnie jednym zdaniem potrafił sprawić, że ciepło rozlewało się w
okolicach jej serca – poza tym pod koniec pobytu szło jej całkiem nieźle
- Owszem – przyznała – Raz, a
może dwa zjechałam kawałek sama nie zaliczając upadku. Uważam to za duży sukces
– powiedziała z dumą – Poza tym Marek jest świetnym nauczycielem – poklepała go
po udzie
- W Wiśle jest kilka przyzwoitych
stoków, dla początkujących jak najbardziej odpowiednich, jednak ja tam wolę
Alpy – rzekł Robert odstawiając pustą filiżankę
- Który region? – zaciekawił się
- To wy tu sobie pogadajcie, w
międzyczasie nadmuchacie balony, a my przygotujemy sałatkę. Za godzinę powinien
przyjechać catering – rzekła Sosnowska ciągnąc za sobą przyjaciółkę
- I oczywiście przy okazji nas
obgadacie – Lewandowski ostrzegawczo pokiwał palcem
- No w końcu po to tu
przyjechałam – zaśmiała się Marta i zniknęła w kuchni
- Niezły ten twój prezesik –
szepnęła krojąc zielonego ogórka – I w rzeczywistości wygląda młodziej, niż na
zdjęciu
- Weź mnie nie dobijaj – z
rezygnacją odparła Ulka
- Mamusia odpuściła?
- Nie miałam przyjemności się z
nią spotkać ponownie, ale chyba tylko dlatego, że od świąt firma jest
zamknięta, a ona wyjechała z mężem na Sylwestra do Włoch. Obawiam się, że to
tylko cisza przed burzą. Nie wiem co z tym spotkaniem po Nowym Roku. Czy będzie
do niego dążyć, czy nie
- Na moje oko będzie i będzie
grała przed syneczkiem troskliwą mamusię. Będzie dla ciebie miła, ale będzie
starała się wbić ci szpilę, a jemu na każdym kroku będzie starała się
udowadniać, że się dla niego nie nadajesz
- Tego się właśnie boję
- Olej ją! – krzyknęła nieco zbyt
głośno, na co Ulka popukała się w czoło – sorry – szepnęła konspiracyjnym
szeptem – Facet jest w ciebie wpatrzony jak w obrazek. Matka niewiele zdziała –
Sosnowska uśmiechnęła się pod nosem
- No jest, jest – szepnęła z
satysfakcją – Nawet teraz, gdy byliśmy w Wiśle jedna z kelnerek dosyć nachalnie
się mu narzucała. Raz nawet nie zwracając uwagi na mnie i fakt, że ja to widzę,
zostawiła mu na odwrocie paragonu swój numer telefonu.
- A on? – zainteresowała się
- On kompletnie nie zwracał na
nią uwagi. Gdy patrzył na mnie miał wrażenie, że jesteśmy sami w tej
restauracji. A ten nieszczęsny rachunek zgniótł i rzucił na brudny talerz. Mam
do niego pełne zaufanie – przyznała
- Ideał – szepnęła jej do ucha
Marta – I pomyśleć, żeby nie ja odpuściłabyś go sobie
- Jestem ci za to cholernie
wdzięczna – przyznała przytulając przyjaciółkę
Dzieci zabrała pani Halina, a oni
bawili się w najlepsze. Wygłupiali się, tańczyli i podjadali smakowite
przekąski. Marek świetnie dogadywał się z Robertem. Obaj byli zapalonymi
narciarzami i miłośnikami szybkich samochodów. Dobrzański niemal cały wieczór
nie odstępował Uli na krok. Wreszcie dzieci nie było w pobliżu, więc mógł sobie
pozwolić na bardzo intymne gesty nie zwracając uwagi na nikogo. Wirował z nią w
tańcu szepcząc czułe słówka. Raptem dwa razy zatańczył z Martą, od Agnieszki
trzymał się z daleka. Wydawała mu się nieszczera. I miał rację.
Kobiety właśnie przygotowywały
grzane wino plotkując przy tym zaciekle, gdy w kuchni pojawiła się Agnieszka.
Ni to specjalnie, ni to przypadkiem zaczęła kurtuazyjną rozmowę, by w pewnej
chwili wypalić
- Niezłe cicho z tego twojego
Marka, chociaż z drugiej strony kobieta w naszym wieku powinna mieć normalnego,
statecznego partnera, a nie chłopca. W sumie to on rysował w zeszytach
szlaczki, gdy ty pisałaś maturę – rzekła ze złośliwym uśmieszkiem
- A ty zamiast oceniać cudze
związki lepiej skup się na własnym. Twój małżonek cały wieczór wysyła sms’y. Wątpię
by pisał do kolegi. Chyba cię powoli wymienia na nowszy model – odgryzła jej
się Lewandowska. Agnieszka w tempie błyskawicy opuściła kuchnię – Nie przejmuj
się jej głupią gadaniną. Jest po prostu zazdrosna – popatrzyła pocieszająco na
Sosnowską – Spójrz na tego jej Huberta. Wyrobiony mięsień piwny, łysiejący, aż
dziwne, że dobiega dopiero czterdziestki, a ona o takim, jak Dobrzański może
tylko pomarzyć
- Masz rację – przeczesała
palcami włosy – Muszę być bardziej odporna na takie komentarze zwłaszcza, jak
zaczniemy się wszędzie razem pokazywać
- Oczywiście zazdrosnych i
zawistnych będzie co niemiara. Faceta masz jak marzenie, a sfrustrowane
mężatki, singielki i rozwódki widząc, jak szczęście u was kwitnie będą wytykać
ci różnicę wieku, to że poleciałaś na jego kasę, albo złapałaś go na dziecko.
Już sobie wyobrażam tę gadaninę, gdyby okazało się, że jesteś w ciąży –
machnęła ręką
- Już myślałam, że jestem –
bąknęła pod nosem, ale Lewandowska nie zawracając na to uwagi ciągnęła dalej
- Nie trzeba się tym przejmować.
Tak, jak ci mówiłam, rób swoje. Ciesz się Markiem i waszym związkiem. Jesteś tego warta, żeby zaznać wreszcie odrobiny szczęścia – pogładziła ją po plecach
i tropnęła się – zaraz, zaraz… co ty powiedziałaś? – zmarszczyła brwi wlepiając
swój wzrok w Sosnowską – Jesteś w ciąży? – zapytała głośniej niż zamierzała
- Ciszej – wysyczała przez
zaciśnięte zęby – Nie jestem, ale w Wigilię i pierwszy dzień świąt myślałam, że
zwariuję. Męczyły mnie takie mdłości – pokręciła głową – i czułam się tak dziwnie,
jak wtedy, gdy miała się pojawić mała. Rodzice nic nie mówili, ale wiem, że
mama obserwując mnie domyślała się. W pierwszy dzień świąt objechałam chyba ze
trzy stacje benzynowe w poszukiwaniu testu – ciągnęła dalej, a Lewandowska
słuchała z uwagą – Okazało się, że to fałszywy alarm. Najwidoczniej się czymś
podtrułam
- Powiedziałaś Markowi, że być
może zostanie ojcem?
- Zwariowałaś? – zapytała z nutą
pretensji i niedowierzania, że przyjaciółka w ogóle mogła zadać takie pytanie.
Notka jeszcze bardziej wciągająca od poprzedniej, choć szczerze mówiąc, nie jestem zaskoczona przedstawionym tu obrotem sprawy. Przy takiej fali pożądania i takiej częstotliwości namiętnych spontanicznych zbliżeń, ciąża nie powinna Sosnowskiej tak bardzo dziwić. Po cichu liczę, że Ula pomimo wszystko podświadomie wzięła sobie do serca słowa niedoszłej teściowej, która stwierdziła, że Marek zasługuje na dziecko. Swoje dziecko. :D A testy zawsze mogą się mylić. :) Jak sprawę dalej poprowadziła Amicus, wiedzą tylko nieliczni... Mi pozostaje uzbroić się w cierpliwość i czekać na cd. Pozdrawiam ciepło. Al.ka
OdpowiedzUsuńJest sporo osób które wiedzą co będzie dalej bo Amicus miała i ma nadal mnóstwo czytelników. Ale można sobie odświeżyć pamięć, ja często wracam do opowiadań nie tylko Amicus ale także innych dziewczyn. Gosia ;-)
OdpowiedzUsuńGosiu, masz rację. Biorąc pod uwagę liczbę wejść na stronę i ilość komentarzy pod niektórymi notkami, moje stwierdzenie "nieliczni" brzmi tutaj wyjątkowo nie na miejscu. :) Al.ka
UsuńTu po przeniesieniu i tak nie ma komentarzy pod większą częścią opowiadań. Na starym blogu to jest dopiero komentarzy pod opowiadaniami. ;-)
UsuńŚwietne opowiadanie czytam z zapartym tchem i mimo, że części pojawiają się często po przeczytaniu jednej chciałoby się jak najszybciej wiedzieć co będzie dalej. Wspaniały pomysł. Gratuluję.
OdpowiedzUsuńNowe czytelniczki i tak mają szczęście bo Amicus dodaje teraz tak często bo to stara historia. My to dopiero czekałyśmy na to co będzie dalej. Amicus nie pisze tego żeby cię krytykować bo wiem że potrzeba czasu żeby powstały takie arcydzieła. Gosia ��
Usuń♡♡♡ niezmiennie kocham tą historię
OdpowiedzUsuń