Dochodziła dziesiąta, gdy ubrany
w jeansy i szary sweter parzył sobie kawę. Agnieszka z mężem wyszli przed
pierwszą. Jemu było to zdecydowanie na rękę. Gdy zniknęli atmosfera bardzo
się rozluźniła. Marta z Robertem chwilę po trzeciej zamówili taksówkę i pojechali
do hotelu. Mieli wrócić po południu i zabrać Staśka. Ekspres cichym piknięciem
zasygnalizował, że latte jest już gotowe. Poczuł dłonie oplatającego go w
pasie. Wyswobodził się z uścisku i odsunął dwa kroki w bok opierając się o rząd
lakierowanych, kuchennych szafek w kolorze śnieżnej bieli. Ula nieco zaskoczona
chłodem bijącym od partnera szczelniej okryła swoje ciało satynowym szlafrokiem
i przyjrzała się jego twarzy. Przez chwilę mierzyli się w ciszy. Nie bardzo
wiedziała, co go ugryzło. Upił łyk napoju i oskarżycielskim tonem zapytał
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego
traktujesz mnie jak dziecko? – zdziwiły ją te słowa. Zbliżyła się do niego z
lekko figlarnym uśmiechem i chcąc położyć rękę na jego rozporku szepnęła cicho
- Z pewnością nie jak dziecko
- Przestań! – krzyknął, a ona
zamarła. Nigdy nie podnosił na nią głosu. Energicznym ruchem postawił szklankę
na blat. Szkło nie pękło, ale odrobina kawy zdobiła teraz gładką, błyszczącą
powierzchnię, tworząc finezyjny wzór wokół wysokiej szklanki. Odszedł od niej i
stanął w drugim końcu pomieszczenia nerwowo przeczesując włosy.
- O co ci chodzi? – westchnęła i
czując, że szykuje się poważna rozmowa usiadła na jednym z krzeseł
- O to, że traktujesz mnie mało
poważnie! Staram się. Naprawdę się staram. Sądziłem…miałem nadzieję, że jestem
twoim partnerem – tłumaczył nerwowo z wyczuwalnym żalem – Ale ty wcale nie
traktujesz mnie, jak partnera. Traktujesz mnie, jak smarkacza – rzucił
oskarżycielsko – Zabawkę, z którą jest ci dobrze w łóżku. Ja mam wrażenie, że z
twojej strony wciąż łączy nas wyłącznie seks – słuchała go z uwagą widząc ból i
zawód malujący się na jego twarzy.
- Marek – chciała do niego
podejść, ale znów wykonał krok w tył. Wycofała się i ponownie zajęła miejsce na
czarnym krześle – Jesteś niesprawiedliwy. Nie bardzo rozumiem…. – zaczęła, ale
nie pozwolił jej dokończyć
- Traktujesz mnie dokładnie tak
samo, jak moja matka! Ona też ma mnie za gówniarza, który myli romans z
miłością, który jeszcze nie dorósł do normalnego związku! Uważa, że mi się
tylko wydaje, że za miesiąc mi się znudzi!! Nikt się ze mną nie liczy! Dlaczego
nie powiedziałaś mi o swoich podejrzeniach odnośnie ciąży?! – zastygła. Jego
przenikliwe spojrzenie niemal ją paliło. Zrobiła wielkie oczy. Zastanawiała się
skąd wie. Spojrzał na nią i już wiedział o czym myśli. Zaśmiał się szyderczo –
Oczywiście, teraz dla ciebie najważniejsze jest skąd wiem! Usłyszałem, gdy
szedłem wczoraj do łazienki. Powiedziałaś przyjaciółce, a mnie nie! – zacisnął
pięść - Chyba powinienem być głównym zainteresowanym! – przypomniał sobie, jak
wiele kosztowało go wczoraj, by nie dać po sobie poznać, że wie. Cały wieczór
starał się robić dobrą minę. Wzięła głęboki oddech.
- Miałam do ciebie zadzwonić
między karpiem a grzybową i powiedzieć ci ‘kochanie chyba zaliczyliśmy wpadkę’?
– zdenerwowała się przypominając sobie co przeżywała w święta. Jej złe
samopoczucie, przerażenie i podejrzliwe spojrzenia matki – Z pewnością
skakałbyś z radości! – odgryzła mu się.
- A skąd wiesz, czy bym nie
skakał? – spojrzał na nią prowokująco – Wszyscy, wszyscy wiecie lepiej!
Zaczynając od mojej matki na tobie skończywszy, wszyscy wiecie lepiej co będzie
dla mnie dobre! – wzięła głęboki oddech i zaczęła już spokojniej
- Posłuchaj, nie miałam pewności.
Nie mówiłam ci, bo nie wiedziałam jak zareagujesz. Starałam się zaoszczędzić
ci… - znów jej przerwał
- Taaaak, chciałaś mnie chronić!
– ostatnie słowo aż ociekało ironią – Jakie to szlachetne! Mareczek by się
przestraszył i uciekł w siną dal! – walnął pięścią w stół. Spuściła głowę – Zapamiętaj
sobie, że mnie nie trzeba chronić przed odpowiedzialnością, konsekwencjami,
rzeczywistością i życiem! – syknął – Jestem dużym chłopcem! Nie baw się w moją
matkę, która w dzieciństwie starała się chronić mnie przed wszystkimi troskami i
tak jej zostało! Nie potrzebuję kobiety, która będzie prowadziła mnie przez
życie za rączkę – nachylił się nad nią – Potrzebuję kobiety, która traktuje
mnie jak mężczyznę, a nie chłopca z podstawówki! – szybkim krokiem ruszył w
kierunku przedpokoju i pospiesznie zaczął zakładać buty. Zarzucił kurtkę, gdy
pojawiła się obok niego
- Proszę cię, porozmawiajmy –
szepnęła płaczliwym tonem
- Muszę ochłonąć – rzucił nawet
na nią nie spoglądając i chwycił leżące na szafce kluczyki od swojego auta
- Nie jedź! Piłeś w nocy –
chwyciła go za ramię, ale wyrwał się i spojrzał na nią gniewnie
- Pani Sosnowska, mnie już nie
trzeba wychowywać – wyszedł trzaskając drzwiami.
Wróciła do kuchni i ukryła twarz
w dłoniach. Próbowała się uspokoić. Kilka słonych kropel spłynęło po jej
policzkach. Popełniła błąd, który mógł po raz kolejny przekreślić ich związek.
‘Nie powinnam była mówić wczoraj o tej potencjalnej ciąży Marcie’ wyrzucała
sobie. ‘Marek ma rację. Miał prawo wiedzieć. Powinnam była mu powiedzieć… jeśli
nie w święta, to chociaż w Wiśle’. Nerwowym ruchem przetarła dłonią policzki i
poszła do sypialni po telefon. Wybrała jego numer. Raz, drugi. Nie odbierał.
Wysłała sms’a. ‘Przepraszam’. Nie odpisał, nie oddzwonił. Wysłała jeszcze jedną
wiadomość ‘Porozmawiaj ze mną, proszę.’ Zero reakcji. Czekała, mijały kolejne
minuty, godziny, a ona cierpliwie czekała.
Nie pojechał autem. Doskonale
zdawał sobie sprawę, że wciąż we krwi ma alkohol. Wziął kluczyki, by nie musiał
wracać po południu na górę. Nie wiedział, czy będą w stanie spokojnie
rozmawiać. Zresztą nawet nie mieliby możliwości, niebawem wrócą dzieci. Miał do
niej żal, cholerny żal, że mu nie powiedziała, że nie traktowała go, jak
mężczyznę. Miał dosyć niańczenia. Teraz też miała go za nieodpowiedzialnego
dzieciaka, który wsiądzie za kółko po kilku drinkach. Starał się być jej
partnerem, starał się dawać jej poczucie bezpieczeństwa. Chciał, by miała
świadomość , że zawsze może na niego liczyć. Wiedział, że ma nie najlepsze
doświadczenia po ostatnim związku. W pewnych momentach starał się ją
usprawiedliwiać, ale ile można. Ona zupełnie nie traktowała go po partnersku.
Podejmowała decyzję sama, a jego co najwyżej informowała, o wielu sprawach w
ogóle mu nie mówiła. To, że był od niej młodszy, nie oznacza, że wciąż jest smarkaczem.
Kolejne połączenia i sms’y. Telefon brzęczał w jego kieszeni, gdy spacerował po
pobliskim parku. Wiedział, że to ona. Nie miał ochoty na jej tłumaczenia.
Powoli zaczynał wątpić, czy są w stanie stworzyć normalny związek do jakiego
dążył. Miał dwadzieścia sześć lat i to przy niej poczuł, że chce się
ustatkować, że chce prawdziwego związku, a nie krótkotrwałej relacji. Dlatego
tak bardzo chciał przekonać do siebie jej dzieci. Miał nadzieję być dla nich
przyjacielem, a nie tylko ‘fagasem mamusi’.
- Dzień dobry pani Ulu, mam
nadzieję, że nie obudziłam – gdy koło południa zadzwonił je telefon miała
nadzieję, że to Dobrzański. Po drugiej stronie usłyszała jednak panią Halinę –
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku – zaśmiała się w duchu. ‘Nowy Rok zaczął się nieprzeciętnie
dobrze. Wręcz rewelacyjnie’
- Wzajemnie – odparła niemrawo
- Dzwonię by zapytać, o której
przyprowadzić dzieciaczki. Bo może chcecie państwo jeszcze pobyć sami, albo
macie jakieś plany, to ja im mogę dać obiad i przyprowadzić przed wieczorem
- Nie ma takiej potrzeby. Jestem
w domu cały czas. Możecie przyjść nawet za pół godziny
- Mamo– zaczął od progu
Damian pospiesznie ściągając kamasze – A wiesz, że piliśmy wczoraj szampana.
Pani Halina nam kupiła – obrzuciła syna lekko nieprzytomnym wzrokiem. Za
wszelką cenę starała się skupić na jego słowach, ale nie bardzo jej wychodziło
- Proszę się nie martwić,
truskawkowy, bezalkoholowy – zaśmiała się starsza pani. Uśmiechnęła się blado
do kobiety
- Nie ma mamy? – zapytał Staś
wlepiając w Ulę swoje zielone oczy
- Przyjedzie za jakąś godzinę.
Idźcie się pobawić do pokoju Damiana. Możecie pograć na komputerze. Dostał od
taty jakąś nową, wyścigi.
- A gdzie Marek? Obiecał, że
sklei ze mną nowy model samolotu – syn zadał to pytanie, na które wolała teraz
nie odpowiadać.
- Musiał szybko jechać do domu.
Skleicie, jak przyjdzie następnym razem. Albo możesz spróbować zrobić to sam.
Stasiek pewnie chętnie ci pomoże
- Sam to nie dam rady – mruknął
naburmuszony – Tata też nie miał czasu
- Pani Urszulo, wszystko w
porządku? – zapytała stojąca po drugiej stronie przedpokoju Kostrzewa
- Tak, dziękuję – starała się
brzmieć przekonująco – Po prostu jestem trochę zmęczona. Krótko spałam, goście
wyszli późno – wyciągnęła kilka banknotów i podała kobiecie – Bardzo dziękuję.
Jutro sama odwiozę Maję do przedszkola. Proszę by pani ją tylko odebrała. Być
może moi przyjaciele podwiozą popołudniu Stasia, ale to jeszcze dam pani znać.
- Oczywiście. Do widzenia.
- Udanego popołudnia - uśmiechnęła się niewyraźnie
Jak zawsze świetna część. Czekam na dalsze
OdpowiedzUsuńPozdrawiam MM
Nieoczekiwany obrót sprawy! Takiego zachowania Mareczka się nie spodziewałam. Mimo to, rozumiem go doskonale. Ma prawo być urażony. Super część. Amicus znów mnie zaskoczyła. Pozdrawiam. Al.ka
OdpowiedzUsuńA cóż to za skracanie rozdziałów? Pamiętaj czuwam, więc nic się nie ukryje! Nawet nie próbuj ;).
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy ten stanowczy, męski, dojrzały Mareczek ciągle działa! Zdecydowanie. No i te emocje, nad nimi już się zachwycałam ale wciąż robią wrażenie! Pozdrawiam :).
<3 wkurzony Marek jest świetny
OdpowiedzUsuńNajlepszy!
OdpowiedzUsuń