B

piątek, 23 lutego 2018

'Umowa' XXVII


Chodził po firmie niczym chmura gradowa. Sebastian po kilku dniach jego humorów próbował go nakłonić by został w domu i nie wprowadzał nerwowej atmosfery w biurze. Swoim pochmurnym obliczem, spojrzeniem ciskającym piorunami i złośliwymi odzywkami wpływał źle na zespół i klientów. Jednak on usilnie przychodził, chcąc choć na kilka godzin wyrwać się z pustego domu i zająć myśli czymś innym niż Ulka, jej wyjazd i zbliżający się rozwód. Jeszcze na domiar złego znów przyjechała babka i codziennie wydzwaniała z zaproszeniem na herbatkę. Raz nawet je przyjął, by wyjść po dwóch kwadransach. Babka z wypadku zrobiła rodzinną tragedię, niemal jakby pijany kierowca zabił jej córkę. Ten śmiertelny wypadek okazał się tematem numer jeden w jej licznych rozmowach z niemieckimi przyjaciółkami. I choć zamożne seniorki nie znały szczegółów zdarzenia, zupełnie im to nie przeszkadzało, by prowadzić wielogodzinne dyskusje. Na domiar złego Brzeska wciąż ciosała kołki na głowie Marka, że jest naprawdę kiepskim partnerem, bo w takich chwilach miejsce męża jest obok żony. Nie musiała tego mówić. On to wiedział, ale to przecież Ula zdecydowała, ona go tam nie chciała.

Irytację Marka potęgował fakt, że wyjazd Ulki się przeciągał. Gdy rozmawiali tuż po jej wylocie, miała zostać w Kanadzie trzy tygodnie i wrócić by sfinalizować transakcję zakupu mieszkania.

- Jak to zostajesz jeszcze trzy tygodnie? – wyraźnie się wzburzył – Przecież miałaś już bilet na środę! - przypomniał

- Udało mi się przebukować na ostatni dzień kwietnia – wyjaśniła spokojnie. Wybitnie nie miała ochoty na kłótnię

- W czwartek miałaś podpisywać umowę – zauważył przytomnie. Miał nadzieję, że kupno mieszkania ściągnie ją z powrotem do kraju

- Odwołałam. Spokojnie, gdy wrócę nie będę ci siedziała na głowie – dałby sobie rękę uciąć, że w tym momencie wywróciła oczami - Wynajmę coś na szybko. Zdaję sobie sprawę, że przez ten czas mogą zajść zmiany w twoim życiu i możesz potrzebować swobody

- O czym ty mówisz? Jakiej swobody? – zapytał z mieszaniną irytacji i zrezygnowania. Czy jej się naprawdę wydawało, że pod jej nieobecność sprowadza na Sadybę tabuny kochanek? – To nie o to chodzi – westchnął i chciał kontynuować, ale weszła mu w słowo

- Trudno, jak Zimiński znajdzie innego kupca przez te kilka tygodni, to poszukam czegoś innego.

- Przecież ty tu masz firmę

- W dupie mam firmę – zaczynał ją wyprowadzać z równowagi tą głupią gadką – Kochałeś kiedyś kogoś? – to pytanie retoryczne zabrzmiało, jak oskarżenie - Mój brat jest w kompletnej rozsypce. Ledwie dwa tygodnie temu pochował narzeczoną i teraz co? Mam go tu zostawić samego? Serio?

- Może powinnaś przywieźć go do Polski? – próbował nieco łagodzić - Zmiana otoczenia dobrze by mu zrobiła. Spędziłby trochę czasu w rodzinnym domu, może szybciej odzyskałby równowagę

- Myślałam o tym – westchnęła ciężko – Nawet zaczęłam ten temat, ale Jasiek nawet nie chce o tym słyszeć. Codziennie chodzi na jej grób. A poza tym w gruncie rzeczy powrót do kraju przekreśliłby długie miesiące jego wysiłku. Staram się go namówić, by chociaż spróbował podejść do egzaminów. Ma jeszcze pięć tygodni. Mam nadzieję, że do tego czasu się trochę pozbiera.

- Jasne – mruknął, wyraźnie niezadowolony z faktu, że jej wcześniejszy powrót będzie niemożliwy.

- A wracając do firmy to całkiem dobrze funkcjonuje pod moją nieobecność. Zresztą wszystkiego pilnuję na bieżąco. Renata trzyma rękę na pulsie. Julia też jest solidna.

- Tylko, że Renata pracuje dla ciebie niecałe pół roku – zauważył – A Julia ledwie kwartał, nie wspominając o tym, że przyjęłaś ją bez doświadczenia. My zaczynamy mieć zaległości w papierach

- A więc to o to chodzi – westchnęła, zdając sobie sprawę, że ta troska bynajmniej nie jest o jej firmę, ale o jego interesy

- Nie – przyznał szczerze – My sobie poradzimy. Po prostu się martwię, czy będziesz miała do czego wracać. Czy twoja wieloletnia praca i wyrobiona marka na rynku, nie zostanie zaprzepaszczona w jednej chwili. Martwię się, czy one ze wszystkim sobie poradzą. Czy są na czas, czy ogarniają. Sprawdzały się, gdy byłaś na miejscu i miały kontrolę. Teraz nie możesz mieć gwarancji, jak to wygląda

- Może masz rację. A mógłbyś któregoś dnia tam podjechać i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku? – zapytała nieśmiało. Rzadko zaglądał do jej biura, wszystkim zajmowała się zawsze sama.

- Oczywiście! – rzekł z wyraźnym entuzjazmem - Zawsze możesz na mnie liczyć – zapewnił

- Dzięki.



W jedno z kwietniowych, sobotnich popołudni nieoczekiwanie w jego drzwiach stanęła Brzeska.

- Witaj babciu – rzekł wyraźnie zaskoczony i wpuścił staruszkę do środka. Nawet nie próbował ukrywać, że ta niespodziewana wizyta choć w minimalnym stopniu sprawia mu radość – Nie dzwoniłaś, że przyjedziesz – nie zabrzmiało to zbyt sympatycznie, ale kompletnie się tym nie przejmował.

- Bo znalazłbyś wykręt, prawda? – spojrzała na niego wymownie – Pojawiłoby się piętnaście powodów, dla których nie będzie cię w domu. Doskonale wiem, że nie jesteś tak zajęty, tylko po prostu unikasz wizyt w domu. Herbaty bym się napiła. Najlepiej zielonej – rozsiadła się wygodnie na sofie i z zainteresowaniem rozejrzała się po wnętrzu

- Jestem zajęty. Mam dużo pracy. W firmie mam harmider, więc czasami potrzebuję posiedzieć pół dnia sam w domu, żeby odpocząć – mruknął i zniknął w kuchni. Tę krótką chwilę poświęcił nie tylko na przygotowanie napoju, co przede wszystkim na próbę analizy, o co może chodzić babce i po co złożyła mu wizytę. Postawił filiżankę i usiadł naprzeciwko, szykując się na przesłuchanie.

- Co się dzieje między tobą a Ulą? – świdrowała go wzrokiem niczym średniowieczna czarownica

- A co ma się dziać? – wzruszył ramionami – Przecież wiesz, że pojechała do brata

- I jej wizyta zdecydowanie za długo się przeciąga. Pokłóciliście się? – nie, to nie brzmiało w kategoriach pytania. Zdecydowanie to było stwierdzenie.

- Nie – zaśmiał się pod nosem – Janek jest w kiepskim stanie psychicznym. To była jego pierwsza dziewczyna, pod koniec przyszłego roku mieli brać ślub. Nie mają tam żadnej rodziny. Chłopak ma depresję. Ula boi się go zostawić samego. A nie może go przywieźć do Polski, bo ma tam pewne zobowiązania - wyjaśnił

- To dlaczego nie poleciałeś z nią? – zapytała oskarżycielsko. To było trafne pytanie. I o ile na samym początku nie chciała by z nią leciał, co przecież mógł jechać do niej na kilka dni. Wiele razy się nad tym zastanawiał, żeby wsiąść w samolot i po niespełna dziesięciu godzinach ją zobaczyć. Spędziliby razem trzy, cztery dni i wyjaśnili wszystko między sobą. Powstrzymywało go przeczucie, że z pewnością nie byłaby zachwycona. To nie był ten czas i miejsce. Załamany Cieplak i oni rozmawiający o uczuciach.

- Tłumaczyłem ci już, że mam tutaj firmę. Zatrudniam ludzi, za których jestem odpowiedzialny. Po drugie doglądam też firmy Ulki. Uznaliśmy, że najlepiej będzie, jak ona poleci, a ja zostanę w Warszawie. Zresztą za kilka dni będzie wreszcie w domu – ta myśl wywołała lekki uśmiech na jego twarzy. Cieszył się z jej powrotu, tęsknił. I martwił się tylko o jedno, co czuje jego żona.

- I zastanie starego męża w kapciach – obrzuciła go krytycznym spojrzeniem – Strasznie się zapuściłeś – babka uwielbiała być bezpośrednia w kwestii dowalania mu. Fakt, że w powyciąganym dresie nie wyglądał zbyt atrakcyjnie. Do tego lekko przydługie włosy zaczesane do tyłu dodawały mu kilku lat. Ale to nie oznaczało, że taki niechlujny jest na co dzień. W stroju domowym miał się czuć przede wszystkim komfortowo. Poza tym nie miał się komu podobać – Przytyłeś – staruszka sugestywnie spojrzała na jego niewielką oponkę rysującą się pod koszulką. W ostatnim czasie rzeczywiście na siłownię było mu nie po drodze. A i wypady z Mateuszem na basen przestały być regularne, bo chłopak zajęty był randkowaniem z dwoma dziewczynami jednocześnie i musiał się nieźle nagimnastykować, by jedna nie dowiedziała się o drugiej. Dobrzański w ostatnich tygodniach rzeczywiście przestał się dopinać w niektórych spodniach, a powodem tego był nie tylko brak sportu i spalanych kalorii, ale również niezbyt zdrowa dieta. Nie chciało mu się gotować, więc żywił się w popularnych fast foodach – I mógłbyś się wreszcie ogolić

- Ula akurat lubi mój zarost – spojrzał na nią poirytowany. Z pewnością uwagi babki nie wypływały na poprawę jego samopoczucia i wzrost ego.  Nie po raz pierwszy.

- Tyle, że do tej pory nosiłeś dwudniowy, który może i dodawał ci trochę uroku. A teraz masz mało estetyczną brodę, która o zgrozo jest w połowie siwa.  Już dawno ci mówiłam, że się postarzałeś – gwałtownie wypuścił powietrze. Czy jej naprawdę frajdę sprawiało dokuczanie mu? – Masz cudowną  żonę

-Wiem – wtrącił

- I dobrze byłoby, żebyś przyzwoicie wyglądał. Mężczyzna nie powinien być wymuskany, ale musi być zadbany. A ty masz pewne zaległości w tej kwestii – postanowił się nie odzywać, mając nadzieję, że babka zakończy tę dyskusję. Nie chciał się z nią pokłócić i wystawić za drzwi, więc milczenie było najlepszym rozwiązaniem – Ula jest wyjątkowa i dokonałeś naprawdę trafnego wyboru. Chyba pierwszy raz w życiu – podkreśliła dobitnie – Te twoje wcześniejsze partnerki – rzekła z przekąsem, kręcąc głową z wyraźną niechęcią – Ula ich nie przypomina w najmniejszym stopniu. Obie z Heleną byłyśmy zaskoczone. I muszę ci się przyznać, że na początku nie wierzyłam w to wasze małżeństwo. Sądziłam, że gdy tylko otrzymasz pieniądze rozstaniecie się, a ty wrócisz do dawnego życia – to wszystko, co usłyszał, zaskoczyło go. Nigdy nie rozmawiał z babką w ten sposób. Generalnie w ogóle mało ze sobą rozmawiali. Nigdy przedtem nie usłyszał od niej czegoś takiego. To był ten moment, gdy powinien jej powiedzieć, że rozwód będzie za dwa tygodnie, że papiery leżą już w sądzie. Ale nie zrobił tego. Uparcie milczał wpatrując się w jej bladą twarz, pokrytą licznymi zmarszczkami. To był również ten moment, w którym i on powinien się zdobyć na szczerość. Powinien się przyznać, że małżeństwo z Ulą było jego genialnym planem, a wybór kandydatki bardzo przemyślaną decyzją. Szczerość za szczerość. Może to powinna być taka ‘godzina prawdy’? Może Ula miała rację i Genowefa Brzeska nie była taka zła? Może udałoby im się stworzyć jeszcze fajną relację wnuk-babka? Zamiast opowieści o strategii na zdobycie upragnionych pieniędzy i informacji o zbliżającym się rozwodzie, z jego ust padło tylko krótkie stwierdzenie

- Zmieniłem się

wtorek, 13 lutego 2018

'Umowa' XXVI



Minęły święta, wrócili z Międzyzdrojów, a ona wciąż nie wiedziała, o co tak naprawdę chodzi Dobrzańskiemu i czego się po nim spodziewać. Podczas tamtej kolacji nie padła z jego ust żadna deklaracja o rozwodzie, ale również nie powiedział nic, co wskazywałoby na chęć utrzymania małżeństwa. Przez tyle miesięcy nawet się nie zająknął, że jest dla niego ważna, że mu na niej zależy. Po długich rozmyślaniach doszła do wniosku, że zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami zapewne złożył dokumenty w sądzie, a ją po prostu poinformuje o terminie rozprawy. Nie było sensu o tym dyskutować, skoro takie były pierwotne ustalenia, pieniądze wpłynęły, a między nimi nic się nie zmieniło. Była tylko umowa i seks między dwojgiem singli.



- Mogę skorzystać z twojego komputera? – krzyknął w jej kierunku z salonu -  Muszę dokończyć maila, a moja bateria padła – dodał, gdy pojawiła się w drzwiach oddzielających kuchnię i pokój dzienny -  Ładowarkę zostawiłem w firmie – skrzywił się



- Jasne. Jest włączony – mruknęła i ponownie zniknęła, by skończyć przygotowywać sałatkę na kolację. Otworzył stronę przeglądarki,  która była zrzucona na pasek i pierwsze co zobaczył, to ogłoszenie na portalu nieruchomości. Sześćdziesięciopięciometrowe mieszkanie na ulicy Bobrowieckiej, na czwartym piętrze, wykończone w wysokim standardzie. Eleganckie, jasne, przestrzenne, bardzo w stylu Uli. Wpatrywał się w ofertę wyraźnie zaskoczony faktem, że rozpoczęła poszukiwania. Ważny służbowy mail zszedł na dalszy plan, a do niego zaczęło docierać, że najprawdopodobniej za kilka tygodni nastąpi jej wyprowadzka. Gdy po kwadransie pojawiła się obok niego, niosąc miskę z sałatką i dwa talerze, obrzucił ją pytającym spojrzeniem.



- Nie wiedziałem że szukasz mieszkania – przyglądał jej się badawczo, a z jego twarzy nie potrafiła nic wyczytać. Kompletnie zapomniała o tym, że na karcie przeglądarki zostawiła ofertę, która bardzo jej się spodobała. Chcąc nie chcąc ten przypadek, kompletny zbieg okoliczności sprawił, że mieli szansę rozpocząć temat, który od kilku dni zaprzątał jej myśli. To był ten moment, gdyby musieli porozmawiać.



- Owszem, zaczęłam szukać mieszkania – oznajmiła. Stwierdziła, że nie będzie czekała, aż Dobrzański oświadczy, że rozwód za dwa tygodnie. Szybka wyprowadzka była w tym momencie najlepszym rozwiązaniem, chociaż kompletnie nie zamierzała podejmować pochopnej decyzji o zakupie mieszkania. To nie była nowa para butów za kilkaset złotych, którą w razie czego można oddać koleżance lub sprzedać na serwisie akcyjnym za połowę ceny. To była decyzja na długie lata i w głębi serca żałowała, że za poszukiwania nieruchomości wzięła się dopiero teraz. Oda dawna powinna mieć upatrzone kilka ofert. Dodatkowo miała dziwne poczucie, że to ona w kwestii wyprowadzki musi zrobić pierwszy krok. Że tak będzie łatwiej, że tak będzie lepiej dla jej samopoczucia, że będzie miała wrażenie, że to ona wciąż kontroluje sytuację i ona dyktuję warunki. Nie było sensu czekać na coś, co nigdy nie nastąpi. Orzeczenie rozwodu było kwestią czasu to ona chciała być tą, która pierwsza się wyprowadza. To ona chciała być tą, która pierwsza odchodzi - Pieniądze wpłynęły, rozwód niebawem – wyjaśniała spokojnym tonem - w końcu i tak przestaniemy razem mieszkać. Zresztą uznałam, że dla sprawy rozwodowej lepiej będzie, gdy zamieszkam osobno. Trochę dziwnie będzie mówić w sądzie, że wciąż mieszkamy razem, ale chcemy się rozwieść. Zresztą myślę, że twoja rodzina lepiej to zniesie, gdy powiesz, że się wyprowadziłam i że się rozwodzimy. Będą w mniejszym szoku – tłumaczyła, a on słuchał każdego jej słowa z wielką uwagą. Zaśmiała się pod nosem - Zresztą rozstanie po siedmiu miesiącach i tak będzie dla nich zaskoczeniem.



- Ale naprawdę nie ma sensu, żebyś szukała mieszkania na siłę, na szybko. Po co lokować pieniądze w coś, co nie jest warte uwagi



- Dopiero się rozglądam, ale w końcu muszę się na coś zdecydować. Miałeś rację, że powinnam wreszcie kupić coś swojego, a nie wynajmować do czterdziestki.



- Zgadza się i wciąż tak uważam, że wynajmowanie to na dłuższą metę strata pieniędzy. Niekiedy czynsz jest większy od raty kredytu. Ale chęć posiadania własnego kąta to nie powód, byś decydowała się teraz pochopnie. To nie jest kupno nowego odkurzacza. Tu trzeba dobrze się zastanowić nad dzielnicą, kwestiami dojazdu, sąsiedztwa. Kupisz teraz na szybko, a za rok mieszkanie straci połowę na wartości, bo dwieście metrów dalej będzie szła obwodnica, ale pobudują ci centrum handlowe. Tak samo, jak pakowanie pieniędzy w wielką płytę jest kompletnie irracjonalne. Szczerze współczuję ludziom, którzy mieszkają w czymś takim.



- Dam sobie radę – tymi krótkimi słowami chciała dać mu do zrozumienia, że rozmowę uważa za zakończoną. On naprawdę sądził, że jest nieodpowiedzialna i nie potrafi rozsądnie wybrać oferty? Darowała sobie złośliwą uwagę na ten temat.



- Na taką decyzję potrzeba miesięcy – oświadczył. Czyżby próbował ją zniechęcić?



- Nic mi nie mówiłeś, a chciałabym wiedzieć, czy złożyłeś już pozew – zręcznie zmieniła temat. Chciała się wreszcie dowiedzieć, na czym stoi.



- Nie – mruknął i wydawał się być kompletnie zaskoczony pytaniem. Wodził rozbieganym wzrokiem po jej sylwetce, próbując zebrać myśli.



- A… - chciała coś dodać, ale zupełnie tego nie zauważył, kontynuując



- W święta kancelarie nie pracują – pośpiesznie wyjaśnił, wyraźnie się spinając - Poza tym, mecenas Molędzki wyjechał na kilka dni



- Jasne – posłała mu niewyraźny uśmiech - Po prostu pytam, bo tak jak mówiłam, chcę jechać do Jaśka



- Oczywiście, pamiętam. Myślę, że wszystko przebiegnie zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami – chrząknął i jak gdyby nic, wlepił wzrok w ekran komputera. Próbował zebrać myśli i wysłać wreszcie tego maila.







- Uuuu – zaczął od progu Olszański, szczerząc się – widzę, że pan właściciel nie w humorku



- A ty widzę, coraz rzadziej tu zaglądasz. Niebawem w ogóle przestaniesz wpadać i całą firmę będę miał na głowie – huknął



- O co ci chodzi, co? – obruszył się i siadając naprzeciw kumpla wlepił w niego wzrok



- O to, że ciebie tu non stop nie ma



- Każdy ma prawo do urlopu – bronił się



- Tylko jak ciebie nie ma, to ja muszę za ciebie harować i nie mam czasu na swoje życie i swoje sprawy



- Przepraszam bardzo, a kto był w firmie przed świętami, jak pojechaliście sobie z Ulką nad morze? Święty Mikołaj? Zresztą nie przesadzaj, że tak harujesz, wszystko robi ekipa, ty co najwyżej doglądasz. Poza tym doskonale wiesz, że przygotowuję się do ślubu – tłumaczył blondyn, starając się nieco wyciszyć głos, a tym samym nieco ostudzić emocje w pomieszczeniu



- Super – prychnął – A ja się właśnie rozwodzę.



- Tu cię boli – Sebastian się roześmiał, ale szybko spoważniał widząc piorunujące spojrzenie bruneta – Dostałeś kasę, umowa się skończyła, no taki był plan. Ja ci przypominam, że jeszcze pod koniec ubiegłego roku czekałeś na ten rozwód z utęsknieniem



- Ale małżeństwo mi się spodobało – oświadczył i zaczął nerwowo krążyć po pomieszczeniu. Olszański uśmiechnął się pod nosem



- Wydaje mi się, że tu nie chodzi o małżeństwo, a o Ulę. Spodobał ci się związek z nią. Ona ci się podoba – stwierdził wyraźnie z siebie zadowolony.



- Daj spokój – syknął



- A co, nie jest tak? – spojrzał na kumpla prowokująco – Miałeś rację, że jest bardzo atrakcyjna. Odkąd zaczęliście ten wasz związek zmieniła trochę styl i wgląda naprawdę fajnie. Do tego jest inteligentna, czuć między wami chemię. Te wasze zagrywki słowne i docinki są naprawdę zabawne. W łóżku chyba też jest fajnie, bo inaczej wciąż musiałbym cię kryć i dawać ci alibi. Ja wiem, że do tej pory gustowałeś w trochę innym typie, ale wszystko wskazuje na to, że to właśnie Ulka jest kobietą dla ciebie



- W ubiegłym tygodniu mój prawnik złożył w sądzie papiery. Ona zaczęła szukać mieszkania. I co ja mam tak nagle teraz iść i powiedzieć jej, że co? Że mi na niej zależy? Żeby ze mną została?



- A nie chcesz?



- A ona mi oczywiście uwierzy – zaśmiał się z nutą szyderstwa – Facet, który aranżuje ślub, by oskubać starą z kasy nagle się zakochuje i żyje z żoną długo i szczęśliwie. Ja pieprze, normalnie ‘Moda na sukces’ albo ‘Dynastia’



- Rób jak uważasz – wzruszył ramionami – Tylko żebyś tego rozwodu później nie żałował.



- Muszę to przemyśleć – wypił duszkiem pół szklanki wody











- Dokąd się wybierasz? - zapytał zaskoczony, gdy po przyjściu do domu powitała go walizka w przedpokoju. Przecież jeszcze nie kupiła mieszkania. Właściciel miał przyjechać do Warszawy dopiero za trzy tygodnie na podpisanie umowy.  



- Lecę do Jaśka – oznajmiła, nie zwracając na niego uwagi.



- Jak to do Jaśka? - szczerze się zdziwił, widząc jak pośpiesznie się pakuje - Przecież miałaś lecieć dopiero po rozwodzie – stwierdził, przypominając sobie, że za osiem tygodni ich drogi miały definitywnie się rozejść - Nie rozumiem – stanął w bojowej pozie na środku sypialni, z rękami splecionymi na klatce piersiowej i wlepił w nią spojrzenie pełne irytacji i zagubienia - Uciekasz przede mną? – spytał z pretensją



- Czy Ty wszystko musisz odnosić do siebie? - zdenerwowała się - Nie jesteś pępkiem świata! Próbuję ci to uświadomić od roku, ale widzę że moje wysiłki idą na marne – machnęła ręką i wróciła do pakowania kosmetyków, które chwilę wcześniej rozrzuciła na łóżku



- Po prostu jestem zaskoczony. Miałaś lecieć za trzy miesiące, a nie teraz – stwierdził z pretensją - Nic nie wspominałaś



- Lecę teraz, bo brat mnie potrzebuje! – syknęła zdenerwowana - Wczoraj w wypadku samochodowym zginęła jego narzeczona



- Nie miałem pojęcia – bąknął – To może powinienem pojechać z tobą - głośno się zastanawiał



- Słucham? - zapytała zaskoczona - Bardzo mi przykro, ale to nie czas i okazja na wycieczki krajoznawcze. To sprawa rodzinna – zamaszystym ruchem zamknęła kuferek z kosmetykami. Pospiesznie zaczęła rozgadać się po sypialni, starając się o niczym nie zapomnieć.



- No przecież jesteśmy rodziną – oświadczył, czym wprawił ją w osłupienie



- Naprawdę? - szczerze się zdziwiła, patrząc mu prosto w oczy - Nie wydaje mi się. Jesteśmy kochankami i partnerami biznesowymi. Zresztą przestaniemy nimi być za osiem tygodni – spuścił głowę - Spokojnie, nie martw się. Wrócę wcześniej - dodała z lekkim żalem, błędnie odczytując jego zachowanie – Muszę już iść



- Odwiozę cię na lotnisko – zadeklarował



- Nie ma takiej potrzeby, dzięki. Nie wiedziałam, o której wrócisz. Zamówiłam już taksówkę. Będzie za pięć minut.



- Uważaj na siebie – pocałował ją w skroń, a w jego głosie pobrzmiewała troska. Na pożegnanie krótko musnął jej usta.



- Ty też. Do zobaczenia Marku

wtorek, 6 lutego 2018

'Umowa' XXV

Przepraszam Was za moje przedłużające się milczenie. Kolejny rozdział wstawię do końca tygodnia, żeby Wam nieco zrekompensować dotychczasowe oczekiwanie :)
I wyprzedzając Wasze dzisiejsze 'reklamacje' zaznaczam, że XXVI wyszedł dużo dłuższy ;)



‘Zabieram Cię dziś na kolację. Bądź gotowa na 19’ takiego sms’a otrzymała kwadrans po dziesiątej. Nie miała pojęcia, o co mu chodzi. W dniu wczorajszym nic nie wspominał o ewentualnym wyjściu, gdy minęli się rano również. Był początek tygodnia. Rzadko kiedy wychodzili w takie dni na miasto. Najczęściej do teatru, knajpy czy na spotkanie ze znajomymi wybierali się w czwartki lub niedziele. Pospiesznie wybrała jego numer, chcąc się dowiedzieć, co znów wymyślił. Miała nadzieję, że ta kolacja nie jest neutralnym gruntem do przedstawienia jej pomysłu na zbliżającą się Wielkanoc na Malediwach. Nie to, żeby Boże Narodzenie jej się nie podobało. Wyjazd do górskiego kurortu był strzałem w dziesiątkę. Miło spędzili czas z dala od swoich rodzin i dodatkowo nauczyła się jeździć na nartach, co jeszcze do niedawna wydawało jej się kompletną abstrakcją. Wróciła zadowolona, pełna energii i…. ze złamaną ręką. Ten uraz był tylko i włącznie winą jej głupoty i tego, że na dwóch deskach poczuła się zbyt pewnie i przeszarżowała.

Dobrzański niestety szybko odrzucił połączenie. Zastanawiała się, czy to celowa zagrywka z jego strony, gdy otrzymała kolejną wiadomość. ‘Przepraszam, ale jestem na mega nudnym spotkaniu z klientem. Nie mogę rozmawiać’. ‘A nie możemy tego wyjścia przełożyć na weekend?’ odesłała odpowiedź. Wybitnie nie miała dziś ochoty na wyjście. Była przemęczona intensywnym okresem w pracy, a na dodatek miała wrażenie, że wpływ na jej samopoczucie ma jeszcze przesilenie wiosenne. ‘Nawet nie próbuj się wykręcać. Idziemy dzisiaj. Miłego dnia ;)’ Dała sobie spokój, stwierdzając, że i tak z nim nie wygra. Zresztą ta kolacja była dobrym pretekstem, żeby wrócić do domu o przyzwoitej porze i nie wyrabiać kolejnych nadgodzin.

Gdy wróciła do domu, on już czekał wystrojony, a w salonie unosił się zapach jego intensywnych perfum.

- Powiesz mi z jakiej okazji to wyjście? – rzekła na przywitanie. Uśmiechnął się szeroko.

- A już myślałem, że cię będę musiał siłą wyciągnąć z biura – zerknął na wiszący za nią zegar, wskazujący kwadrans po szóstej - Niespodzianka – wyszczerzył się. Westchnęła teatralnie i opadła ciężko na fotel.

- Wiesz, że nienawidzę niespodzianek.

- Zaufaj mi. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie – ewidentnie był w wyśmienitym humorze – A teraz przebierz się. Najlepiej w tę bordową sukienkę z rozcięciem na plecach, w której wyglądasz cholernie seksownie. Taksówka będzie za czterdzieści minut – oświadczył i jak gdyby nigdy nic wrócił do przeglądania motoryzacyjnego czasopisma. Postanowiła zrezygnować ze złośliwego komentarza pod jego adresem, ale zamierzała ubrać się dla siebie, a nie seksownie dla niego. Wybrała granatowy kostium z żakietem z atłasowymi klapami i spódnicą przed kolano. Niechętnie udała się na górę, zastanawiając się, co spowodowało, że jej mąż jest w tak szampańskim nastroju. I od butelki szampana zaczęli ten wspólny wieczór, w przytulnej restauracji na obrzeżach miasta, która słynęła z kuchni francuskiej. Celowo zaczął rozmowę od zbliżającej się wielkiej gali, nad którą agencja pracowała od początku roku, odciągając w czasie moment wyjawienia się prawdziwego powodu ich dzisiejszego wyjścia. Później jakoś tak zupełnie naturalnie rozmowa zeszła na temat spektaklu, który widzieli dwa tygodnie wcześniej. Dobrzański w duchu musiał przyznać, że jego żona była pierwszą kobietą z którą potrafił prowadzić tak długą i interesującą dyskusję na przeróżne tematy.

- Swoją drogą całkiem przypadkiem trafiłem wczoraj w sieci na ofertę pobytu świątecznego w hotelu w Kołobrzegu

- Aaaaa – zaśmiała się pod nosem, gratulując sobie, że świetnie odczytała jego intencje – Tak myślałam, że o to ci chodzi. Ale mogliśmy o tym porozmawiać w domu

- Ale ja cię nie zaprosiłem tutaj, żeby namawiać na wyjazd – był wyraźnie rozbawiony

- To z jakiego powodu? – wydawała się szczerze zaskoczona – Bo tak naprawdę siedzimy tu już dwie godziny i ja nie bardzo wiem, o co chodzi

- Mamy dziś powód do świętowania – zmarszczyła brwi. Z pewnością nie byli parą, która ma obchodzić rocznicę poznania, czy pierwszej randki. Fakt, celebrowali lutowe Walentynki, ale wyłącznie w sferze cielesnej, a nie emocjonalnej. Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni popielatej marynarki niewielką kartkę i podsunął w jej kierunku. W dłoni trzymała potwierdzenie przelewu na jej konto. Kompletnie zapomniała, że marzec miał być miesiącem, kiedy to nastąpi ostateczne wypełnienie warunków umowy, a tym samym ich małżeństwo będzie mogło dobiec końca – Z samego rana skontaktował się ze mną pełnomocnik babki. Zgodnie z zapisami umowy pieniądze trafiły na moje konto. Wytrzymałaś ze mną pół roku – cień uśmiechu przemknął przez jego twarz – Twoja obiecana część. Przelew zleciłem dopiero popołudniu, więc wpłynie zapewne dopiero jutro rano. Stąd ta dzisiejsza kolacja. Uznałem, że te znaczące sumy na naszych kontach to dobry powód do świętowania – podniósł do góry kieliszek z szampanem w ramach toastu. Gdy upili po łyku ciągnął dalej. Przysłuchiwała mu się z zainteresowaniem, czekają, kiedy padną informacje o rozwodzie – Trochę się dziwię, że zostało to załatwione  pominięciem babki. Sądziłem, że będzie robiła z tego wielkie halo, że przyjedzie. Zadzwoniłem do niej z podziękowaniami. Okazało się, że zmarła jej przyjaciółka, bo oczywiście bilet już miała zabukowany – zaśmiał się nerwowo – I poniekąd dobrze, że trafiłem wczoraj na tę ofertę wielkanocną. Dobrze by było, gdybyśmy wyjechali. Ona oczywiście przyjedzie, bo będzie miała pretekst i z pewnością przez cały pobyt będzie oczekiwała dowodów wdzięczności. Wolałbym nam tego oszczędzić. Mama wspominała jakiś czas temu, że babka jedzie do sanatorium, chyba tydzień po świętach, dopytam jeszcze kiedy dokładnie. Dobrze by było, żebyśmy na ten czas wyjechali.

- Masz rację, że w tej sytuacji będzie to najlepsze rozwiązanie

- A tak w ogóle to chciałbym ci podziękować za te pół roku – intensywnie zastanawiała się do czego zmierza i myślała o tym, czy czeka na informację o rozwodzie, czy wręcz przeciwnie – Całkiem dobrze udało nam się to małżeństwo, mimo trudnych początków.

- A to prawda – przyznała z uśmiechem, przypominając sobie ich burzliwe początki – Punkt dla mnie, bo minimalnie udało mi się zmienić twoje podejście do życia

- A przede wszystkim do kobiet i związków – dokończył za nią – Dziękuję. Wypijmy za te pół roku – stuknął kieliszkiem o jej szkło

- Trochę dłużej, licząc narzeczeństwo i okres przed

- Masz rację – pokiwał głową – Cieszę się, że to właśnie ty i że się zgodziłaś. Kołobrzeg, czy chciałabyś pojechać gdzieś indziej? – ku jej rozczarowaniu nagle zmienił temat. Zdecydowanie wolałaby wiedzieć na czym stoi. A w zasadzie, co on sądzi o ich relacji. Dawno temu zgodziła się wyjść spoza zwykłej umowy. Mieli jasny układ, ale czy na pewno? Czy z jej strony wciąż nie ma uczuć? W pewnym momencie przestała słuchać tego, co mówi Marek o swoich ulubionych miejscach nad polskim morzem. Skupiony był na opowieści o pierwszych bałtyckich wakacjach z rodzicami w malutkiej miejscowości, która teraz była jednym z głównych kurortów. Ona pochłonięta była swoimi myślami. Zastanawiała się, co zrobi, gdy dostanie papiery rozwodowe. Przecież taki ma być finał ich umowy. Czy poczuje ulgę, że ten spektakl pod tytułem ‘małżeństwo’ dobiega wreszcie do końca, czy będzie zawiedziona, rozczarowana, odtrącona? Czy będzie potrafiła się wyprowadzić, ale wciąż z nim pracować? Na początku wszystko wydawało się proste, teraz miała mętlik w głowie.

 - Wracamy? – jego głos wyrwał ją z zamyślenia – Mam ochotę wypić z tobą jeszcze butelkę wina w łóżku – uwodził ją spojrzeniem

- Nie wiesz, czy ja mam ochotę – prowokująco spojrzała mu prosto w oczy

- Przekonam cię, że masz – wyszczerzył się i poprosił kelnera o rachunek. Tej nocy kochali się długo i namiętnie, mieszając szybkie i mocne dążenie do orgazmu z delikatnymi pieszczotami.