- Marek… - jęknęła przeciągle,
ledwie słyszalnie, gdy na krótką chwilę oderwała się od rzeczywistości.
Dobrzański doszedł chwilę po niej i lekko spocony opadł na miękki materac.
- Cóż za cudowny poranek, pani
dyrektor. Możesz codziennie budzić mnie w ten sposób, zamiast tradycyjnego i
chłodnego dzień dobry – szepnął wprost do jej ucha z zadowoleniem i rozmarzeniem
- Miałam straszny sen, wręcz
koszmar – przypomniała sobie, jak chwilę po piątej obudziła się zlana potem.
Nie mogła już zasnąć
- Opowiedz mi o tym – poprosił
kładąc się na boku i opierając głowę na ręku. I zaczęła swoją opowieść o tym,
iż przyśnił jej się wczorajszy wieczór. Przyszła do niego, ale nie otwierał. Na
podjeździe nie było samochodu, ale w domu paliło się światło. Czekała godzinę,
dwie. Postanowiła wejść do środka, otwierając drzwi kluczami, które jej
podarował. I gdy tylko znalazła się w holu dostrzegła Dobrzańskiego i Klaudię.
Tak, to z pewnością była Nowicka. Gdy tylko się o niej dowiedziała, jeszcze
tego samego dnia sprawdziła jej zdjęcie w sieci. Była jej po prostu ciekawa.
Kochali się na sofie w salonie. Oboje dostrzegli stojącą w progu Sosnowską. Na
ich twarzach pojawił się złośliwy uśmieszek. Nawet sobie nie przerywali.
Dobrzański patrząc swojej podwładnej prosto w oczy z pogardą, wykonywał kolejne
pchnięcia. Tuż przed osiągnięciem szczytu rzucił w jej stronę dwa krótkie słowa
‘nienawidzę cię’. Wybiegła z jego domu z płaczem. Marek słuchał jej monologu z uwagą. Gdy tylko
skończyła nachylił się, by wyszeptać wprost w jej usta
- To tylko głupi sen. Kocham cię
– i czule pocałował jej wargi.
- Marek, tylko ja cię bardzo
proszę, hamuj się – Ulka całą drogę nerwowo bawiła się palcami
- Kochanie, rozmawialiśmy o tym
pół wczorajszego wieczoru. Dobrze wiesz, że bardzo mi zależy na tym, by mnie
zaakceptowali. I wiem również, że wkraczam na ich terytorium.
- Z Damianem będzie mniejszy
problem. Bardziej boję się o Maję. Jest mocno do mnie przywiązana. Z tego co
wiem, do tej pory nie zaakceptowała w pełni Kaśki. Jest bardzo nieufna –
Dobrzański się roześmiał
- I wstydliwa. Zdążyłem się
zorientować. Spokojnie – położył dłoń na jej kolanie – będziemy stosować metodę
małych kroków. Z czasem się przyzwyczają – rzekł parkując pod jej blokiem.
Zestresowana wsiadła z kochankiem
do windy. Nie, nie z kochankiem. Z partnerem. Od kilkunastu godzin był jej
prawdziwym, oficjalnym partnerem i oboje dobrze o tym wiedzieli. Mieli być
razem, bez ukrywania się i kłamstw. Jednak ustalili, że w firmie wciąż będą
zachowywać dystans. Ula twierdziła, że nie wypada z uwagi na zajmowane przez
nią stanowisko i firmową podległość. Przyznał jej rację i zgodził się na jej
warunki. Żadnego publicznego okazywania sobie uczyć, jednoznacznych aluzji i
wymownych spojrzeń, przynajmniej do kolejnego posiedzenia zarządu i lepszego
ugruntowania jej pozycji w firmie.
- Mama – usłyszała głos córki,
gdy tylko otworzyła drzwi.
- Cześć kochanie – przytuliła
córkę, która nie zwracając uwagi na stojącego u progu Marka, wpadła w ramiona
matki – To jest Marek – trzymając dziewczynkę na rękach stanęła obok mężczyzny
– był u nas kilka dni temu. Pamiętasz? – mała zawstydzona skryła twarz we
włosach matki. Ula postanowiła nie naciskać. Wiedziała, że jej córka jest
bardzo wstydliwa. Minął tydzień nim oswoiła się z panią Haliną, która
przychodziła do nich codziennie – a gdzie Damian?
- Gla – odparła mała. W tym
momencie w przedpokoju pojawiła się pani Halina.
- Dzień dobry – Ulka spojrzała
najpierw na Marka, później na starszą panią i z błąkającym się na twarzy
delikatnym uśmiechem rzekła – To jest mój przyjaciel, a to niezastąpiona pani
Halinka
- Halina Kostrzewa – obrzuciła
zaciekawionym spojrzeniem najpierw Sosnowską, później bruneta i wyciągnęła w
kierunku niego dłoń
- Marek Dobrzański. Miło mi
poznać – rzekł z wrodzonym wdziękiem.
- Bardzo pani dziękuję. Mam
nadzieję, że nie umęczyły panią zbytnio – spojrzała wymownie na córkę
- Nie. Byli bardzo grzeczni.
Zwłaszcza Damian. Pozwoliłam pograć mu godzinę na komputerze. Pracę domową z
hiszpańskiego odrobił już wczoraj. Będę jeszcze potrzeba?
- Nie. Poradzimy już sobie –
sięgnęła do kieszeni płaszcza i wyjęła banknot dwustuzłotowy – Bardzo dziękuję
i do poniedziałku
- Dziękuję i do widzenia –
odpowiedzieli jej chórem i po chwili zostali w przedpokoju we trójkę.
- Jakieś specjalne życzenia jeśli
chodzi o obiad? – zwróciła się do małej blondyneczki, gdy pozbywali się swoich
płaszczy
- A może skoczymy gdzieś na
miasto? – wtrącił się Marek – moglibyśmy iść do kina i na jakąś pizze, jeśli
dzieciaki lubią
- Pizza? – spojrzała na córkę,
która kiwnęła potakująco głową i szybko czmychnęła do swojego pokoju
- Naprawdę masz ochotę na
kreskówkę? – spojrzała na chłopaka
- A dlaczego by nie? - wzruszył ramionami - Chętnie
cofnę się do lat dzieciństwa. Zaraz sprawdzę co teraz grają i o której –
uśmiechnął się i wyciągnął z kieszeni smartfona
- Cześć i dzień dobry – obok nich
pojawił się Damian – Maja cały czas powtarza pizza i pizza. O co chodzi?
- Cześć – cmoknęła w czoło syna –
Marek zaproponował kino i pizze. Dasz się namówić?
- Jasne. A jaki film?
- Powiem ci, że ja nie bardzo
orientuję się, co teraz grają w kinach… Ale może mi pomożesz? – spojrzał na
chłopca
- Pewnie. Tata ostatnio obiecywał
nam Smerfy, ale się nie udało. Wie pan, mój tata jest lekarzem i czasami nie
może się z nami spotkać, bo musi pomagać ludziom – wyjaśnił. Marek wymienił z
Ulką porozumiewawcze spojrzenia.
- To jeśli macie ochotę, możemy
iść na Smerfy. I nie mów do mnie pan. Chcę, żebyś zwracał się do mnie po
imieniu.
- Ok – wzruszył ramionami i
ruszył w kierunku pokoju.
- Jak na początek, całkiem nieźle
– uśmiechnął się spoglądając na Ulkę i ruszył za nią do salonu.
Spędzili całkiem udane
popołudnie. Maja wciąż traktowała go z ogromnym dystansem. Nie odzywała się i
nie odstępowała Uli na krok. Za to Damian chyba nawet go polubił. Opowiadał mu
o szkole i swoich ulubionych samochodach. Wszystko wskazywało na to, że będą
mieć wspólne hobby.
Posiedzenie zarządu odbyło się po
ich myśli. Aleks ostentacyjnie manifestował swoje niezadowolenie z powodu
obecności pani Sosnowskiej na stanowisku dyrektora finansowego, lecz nawet on
nie mógł zaprzeczyć, że dzięki jej pomysłom firma zaoszczędziła sporą sumę
pieniędzy. Tak samo, jak nie mógł zaprzeczyć, że firma jest w coraz lepszej
kondycji finansowej, a kontrahenci zabiegają o ich uwagę. Oczywiście nie
przeszłoby mu przez gardło, że to zasługa duetu Ula-Marek, ale akurat o tym doskonale
wiedział Krzysztof, a to dla młodego Dobrzańskiego było najważniejsze. Dzięki
zdolnej pani dyrektor i jego trafnym posunięciom firma w ostatnim kwartale
wygenerowała zyski rzędu pół miliona. Teraz nie pozostawało nic innego, jak
opracować budżet wiosennej kolekcji i znaleźć dobrą agencję, która za
stosunkowo niewielkie pieniądze dobrze rozreklamuje ich markę. To były ich
priorytety.
Spadł pierwszy tej zimy śnieg, a
oni spędzali weekend tylko we dwoje w jego domu. Piotr zabrał dzieciaki do
swojej matki, która ciężko znosiła śmierć męża. Sosnowski miał nadzieję, że
wizyta wnuków wpłynie na matkę pozytywnie i pozwoli jej choć na chwilę oderwać
się od wspomnień i cierpienia. Ulka uwielbiała chwile spędzone w jego domu.
Mogła godzinami nie wychodzić z wanny, która zajmowała honorowe miejsce w
pokoju kąpielowym lub nie ruszać się sprzed kominka, który nie dawał tylko
ciepło, ale i roztaczał romantyczną aurę w salonie. Marek kończył właśnie
przygotowywać sałatkę, gdy około godziny piętnastej rozległ się dźwięk
domofonu.
- Spodziewasz się kogoś? –
obrzuciła go pytającym spojrzeniem
- Tak. Dostawcy z Alma24. Zamiast
tracić czas w delikatesach, wole spędzić go z tobą w łóżku, a zakupy przyjadą
same – kończył siekać zioła – Otworzysz?
- W tym stroju? – spojrzała na
jego błękitną koszulę, którą miała na sobie i dresowe spodnie. Chodzenie w
górnej części jego garderoby stało się swoistego rodzaju rytuałem i
nieodłącznym elementem ich wspólnych weekendów. On twierdził, że w tych
zdecydowanie za dużych koszulach, które zapinała zwykle na wysokości piersi
wygląda cholernie seksownie. Ona uwielbiała mieć na sobie rzeczy, które
pachniały nim.
- Bez przesady. To tylko dostawca
– zaśmiał się – Ale bardzo cię proszę zapnij wszystkie guziki. Pewne cudowne
widoki są przeznaczone tylko dla mnie – puścił jej oczko i wrzucił sobie do ust
pomidorka koktajlowego. Ruszyła w kierunku drzwi pospiesznie zapinając ubranie.
Nie patrząc w monitor wcisnęła guzik odblokowujący zamek przy furtce i stanęła
w drzwiach. W jej kierunku zmierzała zaskoczona jej widokiem Helena Dobrzańska.
Ula poczuła, że robi się jej gorąco.
- Dzień dobry – wydukała. Czuła,
że jej policzki płonął. Kompletnie nie była przygotowana na tę wizytę. Wciąż
ukrywali się w pracy, więc do Krzysztofa nie dotarły żadne plotki. Swoim
rodzinom o związku postanowili powiedzieć po Nowym Roku. Tymczasem ta
niefortunna sytuacja zmusiła ich do zmiany planów.
- Dzień dobry – odpowiedziała
stosunkowo uprzejmie mierząc dyrektor finansową od góry do dołu – Jest Marek? –
chrząknęła, gdy przekroczyła próg domu syna. Koszula, którą podarowała mu na
urodziny, a która zakrywała teraz ciało kobiety jednoznacznie wskazywała, że
jej syn jest w bliższej relacji z Sosnowską. Zresztą sama jej obecność w jego
domu w weekend nie była czymś naturalnym dla znajomości szef-podwładna.
- Kochanie, co z tymi zakupami? –
obie usłyszały głos Marka. Mężczyzna zaniepokojony faktem, że w progu kuchni
nie pojawił się dostawca z firmowym wózkiem wypchanym po brzegi papierowymi
torbami, postanowił ruszyć do przedpokoju. Zatrzymał się w pół roku widząc
zaskoczoną minę matki i zmieszaną do granic możliwości Ulę. Na moment wstrzymał
powietrze i starając się nie dać po sobie znać, że jest zdenerwowany uśmiechnął
się niewyraźnie – O cześć mamo – podszedł i musnął ustami policzek Dobrzańskiej
– Co cię sprowadza?
- Chciałam ustalić co z prezentem
dla taty na gwiazdkę. Muszę wiedzieć, czy w końcu się tym zajmiesz. Tak rzadko
do nas ostatnio zaglądasz – spojrzała sugestywnie na Ulę
- Tak, tak. Już zamówiłem.
Powinni przysłać w przyszłym tygodniu. Może wejdziesz, napijesz się z nami
kawy? – posłał Uli ciepłe spojrzenie
- Nie. Ja tylko na moment. Nie
będę wam przeszkadzać – spojrzała z ukosa na brunetkę i uściskała syna – Podjedź
do domu któregoś dnia po pracy, dobrze? Musimy omówić kwestię świąt i
Sylwestra. Tata chce jechać do Angelo i Marii na Nowy Rok. Dobrze by było,
gdybyś pojechał z nami
- Porozmawiamy o tym. Przyjadę w
poniedziałek
- Czekamy – uśmiechnęła się do
niego serdecznie. Obrzuciła stojącą z boku Ulę przelotnym spojrzeniem i
rzucając w przestrzeń chłodne ‘do widzenia’ szybko opuściła willę.
‘Shit!’ szepnęła pod nosem
spuszczając głowę. Poczuła oplatające ją ramiona Dobrzańskiego.
No i się stało. Mina Marka w tej sytuacji musiała być nie do opisania. Lecz zastanawiam się dlaczego w tym momencie nie powiedział matce, że się razem z Ulą on tego samego oczekiwał wcześniej od niej samej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Jak ta Helena mnie tutaj denerwowała zawsze. Nic więcej nie pisze bo nie będę zdradzać tego co będzie dalej innym. Gosia ;-)
OdpowiedzUsuńFajna jak zawsZE
OdpowiedzUsuńCzekam na dalej
Pozdrawiam MM
Uwielbiam cały czas ;)
OdpowiedzUsuń♡♡♡ najlepsze z najlepszych :)
OdpowiedzUsuń