B

wtorek, 10 stycznia 2017

'Wbrew całemu światu' X



- Marek… - jęknęła przeciągle, ledwie słyszalnie, gdy na krótką chwilę oderwała się od rzeczywistości. Dobrzański doszedł chwilę po niej i lekko spocony opadł na miękki materac.
- Cóż za cudowny poranek, pani dyrektor. Możesz codziennie budzić mnie w ten sposób, zamiast tradycyjnego i chłodnego dzień dobry – szepnął wprost do jej ucha z zadowoleniem i rozmarzeniem
- Miałam straszny sen, wręcz koszmar – przypomniała sobie, jak chwilę po piątej obudziła się zlana potem. Nie mogła już zasnąć
- Opowiedz mi o tym – poprosił kładąc się na boku i opierając głowę na ręku. I zaczęła swoją opowieść o tym, iż przyśnił jej się wczorajszy wieczór. Przyszła do niego, ale nie otwierał. Na podjeździe nie było samochodu, ale w domu paliło się światło. Czekała godzinę, dwie. Postanowiła wejść do środka, otwierając drzwi kluczami, które jej podarował. I gdy tylko znalazła się w holu dostrzegła Dobrzańskiego i Klaudię. Tak, to z pewnością była Nowicka. Gdy tylko się o niej dowiedziała, jeszcze tego samego dnia sprawdziła jej zdjęcie w sieci. Była jej po prostu ciekawa. Kochali się na sofie w salonie. Oboje dostrzegli stojącą w progu Sosnowską. Na ich twarzach pojawił się złośliwy uśmieszek. Nawet sobie nie przerywali. Dobrzański patrząc swojej podwładnej prosto w oczy z pogardą, wykonywał kolejne pchnięcia. Tuż przed osiągnięciem szczytu rzucił w jej stronę dwa krótkie słowa ‘nienawidzę cię’. Wybiegła z jego domu z płaczem.  Marek słuchał jej monologu z uwagą. Gdy tylko skończyła nachylił się, by wyszeptać wprost w jej usta
- To tylko głupi sen. Kocham cię – i czule pocałował jej wargi.

- Marek, tylko ja cię bardzo proszę, hamuj się – Ulka całą drogę nerwowo bawiła się palcami
- Kochanie, rozmawialiśmy o tym pół wczorajszego wieczoru. Dobrze wiesz, że bardzo mi zależy na tym, by mnie zaakceptowali. I wiem również, że wkraczam na ich terytorium.
- Z Damianem będzie mniejszy problem. Bardziej boję się o Maję. Jest mocno do mnie przywiązana. Z tego co wiem, do tej pory nie zaakceptowała w pełni Kaśki. Jest bardzo nieufna – Dobrzański się roześmiał
- I wstydliwa. Zdążyłem się zorientować. Spokojnie – położył dłoń na jej kolanie – będziemy stosować metodę małych kroków. Z czasem się przyzwyczają – rzekł parkując pod jej blokiem.
Zestresowana wsiadła z kochankiem do windy. Nie, nie z kochankiem. Z partnerem. Od kilkunastu godzin był jej prawdziwym, oficjalnym partnerem i oboje dobrze o tym wiedzieli. Mieli być razem, bez ukrywania się i kłamstw. Jednak ustalili, że w firmie wciąż będą zachowywać dystans. Ula twierdziła, że nie wypada z uwagi na zajmowane przez nią stanowisko i firmową podległość. Przyznał jej rację i zgodził się na jej warunki. Żadnego publicznego okazywania sobie uczyć, jednoznacznych aluzji i wymownych spojrzeń, przynajmniej do kolejnego posiedzenia zarządu i lepszego ugruntowania jej pozycji w firmie.
- Mama – usłyszała głos córki, gdy tylko otworzyła drzwi.
- Cześć kochanie – przytuliła córkę, która nie zwracając uwagi na stojącego u progu Marka, wpadła w ramiona matki – To jest Marek – trzymając dziewczynkę na rękach stanęła obok mężczyzny – był u nas kilka dni temu. Pamiętasz? – mała zawstydzona skryła twarz we włosach matki. Ula postanowiła nie naciskać. Wiedziała, że jej córka jest bardzo wstydliwa. Minął tydzień nim oswoiła się z panią Haliną, która przychodziła do nich codziennie – a gdzie Damian?
- Gla – odparła mała. W tym momencie w przedpokoju pojawiła się pani Halina. 
- Dzień dobry – Ulka spojrzała najpierw na Marka, później na starszą panią i z błąkającym się na twarzy delikatnym uśmiechem rzekła – To jest mój przyjaciel, a to niezastąpiona pani Halinka
- Halina Kostrzewa – obrzuciła zaciekawionym spojrzeniem najpierw Sosnowską, później bruneta i wyciągnęła w kierunku niego dłoń
- Marek Dobrzański. Miło mi poznać – rzekł z wrodzonym wdziękiem.
- Bardzo pani dziękuję. Mam nadzieję, że nie umęczyły panią zbytnio – spojrzała wymownie na córkę
- Nie. Byli bardzo grzeczni. Zwłaszcza Damian. Pozwoliłam pograć mu godzinę na komputerze. Pracę domową z hiszpańskiego odrobił już wczoraj. Będę jeszcze potrzeba?
- Nie. Poradzimy już sobie – sięgnęła do kieszeni płaszcza i wyjęła banknot dwustuzłotowy – Bardzo dziękuję i do poniedziałku
- Dziękuję i do widzenia – odpowiedzieli jej chórem i po chwili zostali w przedpokoju we trójkę.
- Jakieś specjalne życzenia jeśli chodzi o obiad? – zwróciła się do małej blondyneczki, gdy pozbywali się swoich płaszczy
- A może skoczymy gdzieś na miasto? – wtrącił się Marek – moglibyśmy iść do kina i na jakąś pizze, jeśli dzieciaki lubią
- Pizza? – spojrzała na córkę, która kiwnęła potakująco głową i szybko czmychnęła do swojego pokoju
- Naprawdę masz ochotę na kreskówkę? – spojrzała na chłopaka
- A dlaczego by nie? - wzruszył ramionami - Chętnie cofnę się do lat dzieciństwa. Zaraz sprawdzę co teraz grają i o której – uśmiechnął się i wyciągnął z kieszeni smartfona
- Cześć i dzień dobry – obok nich pojawił się Damian – Maja cały czas powtarza pizza i pizza. O co chodzi?
- Cześć – cmoknęła w czoło syna – Marek zaproponował kino i pizze. Dasz się namówić?
- Jasne. A jaki film?
- Powiem ci, że ja nie bardzo orientuję się, co teraz grają w kinach… Ale może mi pomożesz? – spojrzał na chłopca
- Pewnie. Tata ostatnio obiecywał nam Smerfy, ale się nie udało. Wie pan, mój tata jest lekarzem i czasami nie może się z nami spotkać, bo musi pomagać ludziom – wyjaśnił. Marek wymienił z Ulką porozumiewawcze spojrzenia.
- To jeśli macie ochotę, możemy iść na Smerfy. I nie mów do mnie pan. Chcę, żebyś zwracał się do mnie po imieniu.
- Ok – wzruszył ramionami i ruszył w kierunku pokoju.
- Jak na początek, całkiem nieźle – uśmiechnął się spoglądając na Ulkę i ruszył za nią do salonu.
Spędzili całkiem udane popołudnie. Maja wciąż traktowała go z ogromnym dystansem. Nie odzywała się i nie odstępowała Uli na krok. Za to Damian chyba nawet go polubił. Opowiadał mu o szkole i swoich ulubionych samochodach. Wszystko wskazywało na to, że będą mieć wspólne hobby.

Posiedzenie zarządu odbyło się po ich myśli. Aleks ostentacyjnie manifestował swoje niezadowolenie z powodu obecności pani Sosnowskiej na stanowisku dyrektora finansowego, lecz nawet on nie mógł zaprzeczyć, że dzięki jej pomysłom firma zaoszczędziła sporą sumę pieniędzy. Tak samo, jak nie mógł zaprzeczyć, że firma jest w coraz lepszej kondycji finansowej, a kontrahenci zabiegają o ich uwagę. Oczywiście nie przeszłoby mu przez gardło, że to zasługa duetu Ula-Marek, ale akurat o tym doskonale wiedział Krzysztof, a to dla młodego Dobrzańskiego było najważniejsze. Dzięki zdolnej pani dyrektor i jego trafnym posunięciom firma w ostatnim kwartale wygenerowała zyski rzędu pół miliona. Teraz nie pozostawało nic innego, jak opracować budżet wiosennej kolekcji i znaleźć dobrą agencję, która za stosunkowo niewielkie pieniądze dobrze rozreklamuje ich markę. To były ich priorytety.

Spadł pierwszy tej zimy śnieg, a oni spędzali weekend tylko we dwoje w jego domu. Piotr zabrał dzieciaki do swojej matki, która ciężko znosiła śmierć męża. Sosnowski miał nadzieję, że wizyta wnuków wpłynie na matkę pozytywnie i pozwoli jej choć na chwilę oderwać się od wspomnień i cierpienia. Ulka uwielbiała chwile spędzone w jego domu. Mogła godzinami nie wychodzić z wanny, która zajmowała honorowe miejsce w pokoju kąpielowym lub nie ruszać się sprzed kominka, który nie dawał tylko ciepło, ale i roztaczał romantyczną aurę w salonie. Marek kończył właśnie przygotowywać sałatkę, gdy około godziny piętnastej rozległ się dźwięk domofonu.
- Spodziewasz się kogoś? – obrzuciła go pytającym spojrzeniem
- Tak. Dostawcy z Alma24. Zamiast tracić czas w delikatesach, wole spędzić go z tobą w łóżku, a zakupy przyjadą same – kończył siekać zioła – Otworzysz?
- W tym stroju? – spojrzała na jego błękitną koszulę, którą miała na sobie i dresowe spodnie. Chodzenie w górnej części jego garderoby stało się swoistego rodzaju rytuałem i nieodłącznym elementem ich wspólnych weekendów. On twierdził, że w tych zdecydowanie za dużych koszulach, które zapinała zwykle na wysokości piersi wygląda cholernie seksownie. Ona uwielbiała mieć na sobie rzeczy, które pachniały nim.
- Bez przesady. To tylko dostawca – zaśmiał się – Ale bardzo cię proszę zapnij wszystkie guziki. Pewne cudowne widoki są przeznaczone tylko dla mnie – puścił jej oczko i wrzucił sobie do ust pomidorka koktajlowego. Ruszyła w kierunku drzwi pospiesznie zapinając ubranie. Nie patrząc w monitor wcisnęła guzik odblokowujący zamek przy furtce i stanęła w drzwiach. W jej kierunku zmierzała zaskoczona jej widokiem Helena Dobrzańska. Ula poczuła, że robi się jej gorąco.
- Dzień dobry – wydukała. Czuła, że jej policzki płonął. Kompletnie nie była przygotowana na tę wizytę. Wciąż ukrywali się w pracy, więc do Krzysztofa nie dotarły żadne plotki. Swoim rodzinom o związku postanowili powiedzieć po Nowym Roku. Tymczasem ta niefortunna sytuacja zmusiła ich do zmiany planów.
- Dzień dobry – odpowiedziała stosunkowo uprzejmie mierząc dyrektor finansową od góry do dołu – Jest Marek? – chrząknęła, gdy przekroczyła próg domu syna. Koszula, którą podarowała mu na urodziny, a która zakrywała teraz ciało kobiety jednoznacznie wskazywała, że jej syn jest w bliższej relacji z Sosnowską. Zresztą sama jej obecność w jego domu w weekend nie była czymś naturalnym dla znajomości szef-podwładna.
- Kochanie, co z tymi zakupami? – obie usłyszały głos Marka. Mężczyzna zaniepokojony faktem, że w progu kuchni nie pojawił się dostawca z firmowym wózkiem wypchanym po brzegi papierowymi torbami, postanowił ruszyć do przedpokoju. Zatrzymał się w pół roku widząc zaskoczoną minę matki i zmieszaną do granic możliwości Ulę. Na moment wstrzymał powietrze i starając się nie dać po sobie znać, że jest zdenerwowany uśmiechnął się niewyraźnie – O cześć mamo – podszedł i musnął ustami policzek Dobrzańskiej – Co cię sprowadza?
- Chciałam ustalić co z prezentem dla taty na gwiazdkę. Muszę wiedzieć, czy w końcu się tym zajmiesz. Tak rzadko do nas ostatnio zaglądasz – spojrzała sugestywnie na Ulę
- Tak, tak. Już zamówiłem. Powinni przysłać w przyszłym tygodniu. Może wejdziesz, napijesz się z nami kawy? – posłał Uli ciepłe spojrzenie
- Nie. Ja tylko na moment. Nie będę wam przeszkadzać – spojrzała z ukosa na brunetkę i uściskała syna – Podjedź do domu któregoś dnia po pracy, dobrze? Musimy omówić kwestię świąt i Sylwestra. Tata chce jechać do Angelo i Marii na Nowy Rok. Dobrze by było, gdybyś pojechał z nami
- Porozmawiamy o tym. Przyjadę w poniedziałek
- Czekamy – uśmiechnęła się do niego serdecznie. Obrzuciła stojącą z boku Ulę przelotnym spojrzeniem i rzucając w przestrzeń chłodne ‘do widzenia’ szybko opuściła willę.
‘Shit!’ szepnęła pod nosem spuszczając głowę. Poczuła oplatające ją ramiona Dobrzańskiego.

5 komentarzy:

  1. No i się stało. Mina Marka w tej sytuacji musiała być nie do opisania. Lecz zastanawiam się dlaczego w tym momencie nie powiedział matce, że się razem z Ulą on tego samego oczekiwał wcześniej od niej samej.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ta Helena mnie tutaj denerwowała zawsze. Nic więcej nie pisze bo nie będę zdradzać tego co będzie dalej innym. Gosia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajna jak zawsZE
    Czekam na dalej
    Pozdrawiam MM

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam cały czas ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ♡♡♡ najlepsze z najlepszych :)

    OdpowiedzUsuń