B

sobota, 11 stycznia 2020

'Zabawka' V

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. Bądźcie szczęśliwi, zdrowi i spełnieni! :) 

Dzień po pokazie firma była zamknięta. Wszyscy odpoczywali po intensywnych przygotowaniach do premiery i nocnym bankiecie. Była z tego bardzo zadowolona. Bezsenna noc spowodowana intensywnymi przemyśleniami sprawiła, że byłaby nieprzytomna, a wory pod oczami z pewnością przestraszyłby nawet ochroniarza Władka. Ponadto ominęła ją konieczność spotkania z Markiem. Dzwonił, raz. Zignorowała to połączenie i wyciszyła telefon na wypadek, gdyby próbował skontaktować się z nią ponownie. Kolejnego dnia punktualnie o dziewiątej pojawiła się w firmie. Te kilkadziesiąt godzin od pokazu pozwoliło jej nabrać pozornego dystansu. Postanowiła, że nie będzie uciekać jak dziecko i odwlekać ich spotkania twarzą w twarz, symulując grypę żołądkową i załatwiając sobie kilkudniowe L4. Zresztą ta konfrontacja prędzej czy później była nieunikniona. Koniec końców stwierdziła, że im szybciej, tym lepiej. Sprawa musiała jak najszybciej zostać postawiona jasno.

Dobrzański pojawił się chwilę przed dziesiątą i pierwsze co zrobił, to zaprosił ją do gabinetu.
- Spływają pierwsze zamówienia – zaczęła od progu – Recenzje są bardzo pozytywne. Już widać, że będzie sukces. Do odbierania maili i robienia zestawień zamówień wyznaczyłam Basię – odstawił teczkę i przyglądał się jej ze splecionymi na torsie rękami  - Na biurku masz kilka papierków do podpisania na już. Resztę przyniosę ci po przerwie lunchowej – pokiwał głową, choć tak naprawdę nie przywiązywał najmniejszej wagi do tego, co mówiła.
- Dzwoniłem wczoraj do ciebie
- Wszyscy mieliśmy dzień wolny. Odpoczywałam – wzruszyła ramionami. W myślach gratulowała sobie. Szło jej całkiem nieźle. Dystans i spokój. Wdech i wydech.
- Oświecisz mnie, o co ci chodzi? – przyjrzał jej się uważnie – Od kilku dni trzymasz mnie na dystans. Czymś cię uraziłem? Ktoś ci coś nagadał? – pokręciła głową zaprzeczając jego przypuszczeniom – Więc o co chodzi?
- A nie pomyślałeś o tym, że przestała podobać mi się rola, do której mnie sprowadziłeś? – prezes Dobrzański po tych słowach był autentycznie zdziwiony – A teraz wybacz, ale za kilka minut mam spotkanie z Turkiem w sprawie rozliczenia pokazu – nie czekając na jego reakcję, szybko wyszła z gabinetu.

Przez dwa kolejne dni brunet przyglądał jej się uważnie, intensywnie nad czymś dumając i zachowując należyty dystans. Ich rozmowy dotyczyły wyłącznie tematów służbowych. Nie był tym nachalnym typem, który próbował się do niej przykleić, gdy tylko zostawali sami. Z jednej strony była zadowolona. Nie wiedziała, jak długo będzie potrafiła trzymać go na dystans, gdy wciąż będzie szukał bliskości, gdy będzie ją prowokować i uwodzić. Z drugiej strony czuła się lekko zawiedziona. Gdzieś tam z tyłu głowy tliła się nadzieja, że być może coś dla niego znaczy. Oczywiście nigdy by się nie przyznała do tego głośno, ale miała cień nadziei, że gdy będzie trzymać go na odległość i manifestować swoją obojętność, on powie jej, że przez te miesiące stała się dla niego ważną kobietą, a nie jedynie obiektem jego seksualnej satysfakcji. Przez te dwa dni wrócili do początków ich znajomości. A później nastał weekend i kurier dostarczył jej piękny bukiet kwiatów z krótkim bilecikiem. ‘Przepraszam. M.’. Czyżby przepraszał za to, że przez te długie tygodnie traktował ją instrumentalnie? Przepraszał za to, że zachowywał się jak palant? Przepraszał za to, że nie potrafił obdarzyć jej jakimś cieplejszym uczuciem, niż tylko pożądanie i sympatia? Czy przepraszał tak po prostu, bo tak wypadało, bo przepraszając mógł coś ugrać? Może po prostu okazując pozorną skruchę liczył na powrót do starego układu, że znów będzie tak, jak przed pokazem. W niedzielne popołudnie zapukał do jej drzwi. Nie otworzyła. Udawała, że nie ma jej w domu. Z całą pewnością jej mieszkanie nie było odpowiednim miejscem na spotkanie, rozmowę. Była przekonana, że Dobrzański dążyłby do jak najszybszego zaciągnięcia jej do łóżka, a ona po raz kolejny naiwnie by mu uległa. Wolała spotkać się z nim na neutralnym gruncie. Najlepiej w knajpie, ewentualnie w firmie. Przede wszystkim chciała z nim porozmawiać, a nie zaliczać kolejny namiętny wieczór.

Zastał ją w sekretariacie, gdy usilnie szukała czegoś w segregatorze.
- Dostałaś kwiaty? – szepnął jej do ucha. Wzdrygnęła się przestraszona. Nie sądziła, że przyjdzie do pracy tak wcześnie
- Tak, bardzo ładne. Dziękuję – uśmiechnął się wyraźnie z siebie zadowolony
- Pogadamy u mnie? – skinął głową w kierunku gabinetu. Ruszyła przodem. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, przylgnął do jej pleców, kładąc jedną dłoń na tali, a drugą na biodrze. Aż się cała spięła – Stęskniłem się za tobą – wymruczał, kąsając ustami skórę na jej karku. Aż w niej buzowało. Odskoczyła na drugi koniec pomieszczenia. Po raz kolejny w ciągu kilku dni wprawiła go w osłupienie
- Ale stęskniłeś się za mną czy za seksem ze mną? – splotła ręce na piersiach w bojowej pozie. Uśmiechnął się pod nosem
- Jedno jest jakby z drugim związane – w charakterystycznym geście uniósł brew, wzruszając ramionami. Chyba mu się wydawało, że ten gest powinien ją rozbawić. No nie udało się. Z całą pewnością mogła stwierdzić, że pożera ją wzrokiem
- To może inaczej… - chrząknęła wymownie - Stęskniłeś się za seksem ze mną czy w ogóle za seksem? – irytacja i rozgoryczenie w niej rosło – Bo przecież tobie tak naprawdę wszystko jedno, kogo pieprzysz. Ja po prostu byłam pod ręką – dodała z goryczą i nie czekając na jego odpowiedź wyszła z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.

Po godzinie wparowała tam z powrotem, dzierżąc w ręku kartkę papieru, którą zamaszystym ruchem położyła mu na biurku. Po raz enty tego dnia wydawał się szczerze zdziwiony.
- Żartujesz sobie ze mnie? – rzekł, rzucając wzrokiem na jej wypowiedzenie
- Absolutnie – jej ton nieco złagodniał, choć dalej był chłodny i nieprzyjemny. Nie chciała wywoływać plotek swoim głośnym odejściem – Nie potrafimy już razem pracować, więc to jest najlepsze rozwiązanie
- Proszę cię, nie wygłupiaj się – wstał zza biurka. Chciał do niej podejść, ale odsunęła się dwa kroki.
- Nie wygłupiam – rzekła gorzko – Nie zamierzam być dłużej twoją zabawką
- Nie jesteś moją zabawką – oświadczył, ale udała, że tego nie słyszy.
- Mam dość. Nasza dalsza współpraca się nie uda – oświadczyła i odwróciła się w kierunku drzwi
- Ula – odwróciła się na moment, z dłonią na klamce
- Ja mówię pas. Trzymaj się – i nie czekając na jego reakcję wyszła do sekretariatu pakować resztę swoich rzeczy. Nerwowym ruchem podrapał się po głowie, klnąc pod nosem.