Byli razem od kilku tygodni. Ten
wyjazd do SPA wszystko zmienił. Czuła się przy nim tak cudownie, wyjątkowo.
Tylko on potrafił dać jej tak wiele szczęścia i rozkoszy. Nigdy nie zapomni ich
pierwszego, wspólnego poranka. Nawet teraz, gdy wracała pamięcią do ich pobytu,
na skórze czuła dotyk jego dłoni błądzących po jej ciele. Pamięta tą
namiętność, szaleństwo, nieziemską rozkosz. Sex z nim był wyjątkowym przeżyciem.
Tylko on potrafił ją tak rozpalić, tak uszczęśliwić. Od powrotu z
podpoznańskiego hotelu tak wyjątkowo w jego ramionach czuła się jeszcze
dwukrotnie. Raz w jego gabinecie i raz w hotelu, tym samym, do którego niegdyś zabrał
ją w urodziny. To były ich chwile. Tylko ich. Bez firmy, Pauliny i zbliżającego
się ślubu. Wciąż zapewniał ją, że rozstanie się z Febo, że odwoła zaplanowaną
uroczystość, że będą razem. Ale czeka na odpowiedni moment. Wciąż czeka. Żaden
nie był odpowiedni mimo, że było ich już wiele. Nawet wtedy, gdy po ich
powrocie Paulina sądziła, że ma romans z Anią. Zrobiła mu awanturę, a on zamiast to
przerwać, zapewnił ją, że to tylko jej wymysły, że nie ma sobie nic do
zarzucenia. Wciąż tłumaczył się zarządem, że musi czekać, że musi tą rozmowę
odłożyć, że na pewno powie jej po spotkaniu udziałowców. Zarząd odbył się kilka
dni temu, a on wciąż nie mógł znaleźć odpowiedniego momentu. Cały czas się
wykręcał, że a to Pauliny nie było, a to przeszli rodzice, przyjęcie u Aleksa,
miała zły nastrój, gdy wrócił już spała. Znajdował tysiące wymówek. A ona nie
potrafiła być dłużej tą drugą. Nie potrafiła być dłużej kochanką. Była z nim
szczęśliwa. Nie, słowo była jest nieodpowiednie. Bywała z nim szczęśliwa.
Bywała szczęśliwa wtedy, gdy był tylko jej. Ale to były krótkie chwile. Z nią
był godzinę, dwie, góra trzy, pozostały czas spędzał z narzeczoną. Jej to nie
wystarczało. Ukradkowe spojrzenia, namiętne pocałunki w gabinecie i chwile
uniesienia, które jej prezentował raz na jakiś czas, to za mało. Już nie chce
tak żyć. Albo będzie miała wszystko, albo nic. Od dwóch dni, gdy podjęła
decyzję, że albo będzie tylko jej, albo to koniec, uważnie go obserwowała,
analizowała jego zachowanie. On wciąż usilnie starał się jej wmówić, że nie
było odpowiedniego momentu, że jeszcze nie teraz. Starała się myśleć racjonalnie,
nie poddawać się emocjom. I gdy myślała o tym wszystkim tak na chłodno, dochodziła
do jednego wniosku. Bolało ją, ale wiedziała, że nie ma innego wyjścia. On nie
potrafi podjąć decyzji… Chociaż tak naprawdę była pewna, że ją podjął, ale nie
potrafi tego rozwiązać. Ona ułatwi mu zadanie. Zrobi to za niego. To właśnie
ona w tym ich układzie musi podjąć męską decyzję.
Cicho zapukała do jego gabinetu.
Zaprosił ją do środka. Chciał ją pocałować. Odsunęła się. Podała mu białą
kartkę, na której wydrukowane było kilka linijek tekstu. Spojrzał na nią
zaskoczony i wrzucił wzrokiem na papier. Zamarł.
- Żartujesz? – szybko zamrugał
oczami, nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
- Nie. Bieżące sprawy przekazałam
już Adamowi – widząc, że chce coś powiedzieć, dodała szybko – I proszę cię, nie
próbuj mnie przekonywać do zmiany decyzji.
Opadł ciężko na sofę, w dłoni
dzierżąc jej rezygnację.
- Powiedz mi dlaczego?
- Tak będzie lepiej – stała przed
nim smutno wpatrując się w jego oczy. Miała ochotę się rozpłakać. Ta decyzja
dużo ją kosztowała. Nie mogła się już wycofać. Teraz musi zachować spokój.
Wewnętrzną tragedię będzie mogła przeżywać, gdy już opuści siedzibę firmy –
Marek, ja nie jestem taka głupia. Ja wiem, że ty nie odwołasz tego ślubu.
- Ula – westchnął, nie dała mu
dokończyć.
- Proszę cię, daj spokój. Ja
doskonale wiem, że ty się z tego nie wycofasz. I doskonale wiem, że brakuje ci
odwagi by mi o tym powiedzieć – zmieszał się - Postanowiłam cię wyręczyć. Nie
potrafię być dłużej twoją kochanką i nigdy nie zgodzę się, by być kochanką
żonatego faceta. Nie mogę i nie chcę dłużej być tą drugą – w jej słowach pełno
było bólu. Wpatrywał się w nią tępym spojrzeniem i miał wrażenie, że to
wszystko dzieje się jakby obok niego – Do ślubu został tydzień – przypomniała i
jemu i sobie, bo chyba oboje w ostatnich dniach o tym zapomnieli – Znikam z
firmy i z twojego życia. Nie dzwoń, nie pisz, nie przyjeżdżaj. To koniec –
ostatnie słowo wyszeptała, powstrzymując napływające do uczy łzy i pośpiesznie
opuściła jego gabinet.
Siedział niemal przyspawany do
sofy. Nie mógł się ruszyć, pobiec za nią. Nie mógł zrobić nic. A może nie
chciał? Pustka, kompletna pustka. Był tchórzem, pieprzonym tchórzem.
Zabrała swoje rzeczy i pożegnała
się z dziewczynami. Nie bardzo chciała je zagłębiać w powody swojego odejścia.
Tłumaczyła, że jest zmęczona, że Maciek ma dużo pracy w PRO-S, że musi go
odciążyć. Uwierzyły wszystkie oprócz Alicji. Ona wiedziała jako jedyna.
Obiecała przyjechać wieczorem by mogła się wygadać, by ktoś ją pocieszył.
Wyszła z firmy trzymając pod pachą niewielki kartonik. Właśnie skończył się
pewien rozdział jej życia. Właśnie skończyła się jej miłość. Teraz było jej
ciężko, sama nie była do końca przekonana, czy dobrze zrobiła, ale w głębi
duszy wiedziała, że za kilka lat pogratuluje sobie tej decyzji. Teraz musi być
silna. W głowie wciąż dudniły jej słowa Alicji ‘to minie’. Wierzyła, chciała w
to wierzyć. W końcu nie może tej ślepej miłości rozpamiętywać przez całe życie.
Ale czy będzie potrafiła zapomnieć o tych oczach w kolorze górskiego lodowca, które
wpatrywały się w nią z taką czułością?
Józef o nic nie pytał. Wiedział,
że odeszła z pracy, widział, że to przeżywa. Podejrzewał jakie były powody tego
odejścia, ale postanowił nie męczyć jej dzisiaj rozmową. Przyjechała Alicja,
zaprosili Maćka. Siedzieli razem przy kolacji, za wszelką cenę starając się
odciągnąć jej uwagę o firmy Febo&Dobrzański. Było całkiem miło. Beatka
właśnie rozprawiała o swoich przedszkolnych perypetiach, gdy rozległ się
dzwonek do drzwi. Jasiek niechętnie poszedł otworzyć. Pierwsza myśl wszystkich
Cieplaków była taka, iż to Dąbrowska. Zawsze wpadała w najmniej odpowiednim
momencie. Zawsze wpadała, gdy widziała samochód Milewskiej pod bramą. Ale tym
razem nie była to upierdliwa sąsiadka. Jasiek wrócił po chwili do pokoju
gościnnego i patrząc na Ulę powiedział ‘do ciebie’. Domownicy i goście spojrzeli
pytająco po sobie. Ona już wiedziała, kto czeka w przedpokoju. Niechętnie się
podniosła i ruszyła w tamtym kierunku. Przecież go prosiła. Dlaczego nie może uszanować
jej decyzji? Gdy tylko pojawiła się w progu dzielącym salon i przedpokój
znalazł się tuż przy niej. Nim przyszła słyszał gwar, widział zaparkowany przed
ich posesją samochód Alicji. Nie obchodziło go to, że dom jest pełen ludzi. W
tym momencie dla niego istniała tylko ona.
To jej odejście było impulsem do działania. Czuł się jakby dostał
obuchem w łeb i wiedział, że jeśli nie chce jej stracić musi zachować się jak
mężczyzna. Wiedział czego chce. Chce być z nią i musi działać.
Stanęli twarzą w twarz. Spojrzała
na niego smutnymi oczami. Chciała coś powiedzieć, ale był szybszy. Chwycił jej
twarz w swoje dłonie, kciukami delikatnie masował jej policzki i patrząc
głęboko w oczy powiedział
- Kocham cię – po jej policzku
spłynęła łza. – Zerwałem z Pauliną, odwołałem ślub i
wyprowadziłem się z domu. Jesteś dla mnie wszystkim. Bądź ze mną – poprosił i
oparł swoje czoło o jej.
W pokoju obok zaległa cisza. Nie
widzieli ich, ale doskonale słyszeli to, co powiedział. W napięciu oczekiwali
rozwoju wydarzeń.
Przygarnęła go do siebie i mocno
się w niego wtuliła. Tylko w jego ramionach była bezpieczna, tylko w jego
ramionach czuła się szczęśliwa.
- Ja też cię kocham – wyszeptała tak,
by tylko on usłyszał. Oboje zaczęli śmiać.
Zebrani w pokoju obok spojrzeli
po sobie a na twarzach wszystkich gościły szerokie uśmiechy. Chcieli jej
szczęścia. Będą trzymać za nich kciuki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz