B

wtorek, 28 maja 2013

Co by było gdyby... IV

Załatwił jej te targi. Poprosił Iwonę o umieszczenie FD na liście wystawców, odkręcił zamieszanie wywołane przez Paulinę, zapewniał Karasińską, że kolekcja FD będzie strzałem w dziesiątkę. Zaskoczył go jej kolejny telefon. Chciała się spotkać w celu obgadania kilku spraw. Sądził, że chodzi o pokaz. Okazało się, że Iwonie wcale nie chodzi o pracę. Jej chodziło o niego, a on najzwyczajniej w świecie nie był zainteresowany. Gdyby spotkali się pół roku wcześniej z pewnością by to wykorzystał, ale nie teraz. Doskonale pamiętał jej minę, gdy powiedział jej, że nie może liczyć na randkę. Doskonale pamiętał jej minę, gdy zirytowały go jej słowa, że nie ma ochoty nic ustalać z Ulą. Doskonale pamiętał jej minę, gdy pytała dlaczego mu tak zależy i że wie na pewno, że wcale nie chodzi o firmę. Obraziła się. Sądził jednak, że z targów już się nie wycofa, a on jasno stawiając sytuację będzie miał wreszcie spokój. Bardzo się mylił.
Przed oczami wciąż stała jej Iwona. Po raz setny tego dnia przypomniała sobie ich wczorajszą rozmowę. Przyszła do niej niemal od progu z awanturą, że nic jest nie ustalone, a Marek nie wykazuje zainteresowania. Słyszała żal w jej głosie. I ni stąd niż zowąd zaczęła jej opowiadać, że była kiedyś z Dobrzańskim blisko, bardzo blisko, że zawsze źle na tym wychodziła i po raz kolejny dała się oszukać. Karasińska z wielkim bólem opowiadała jej, jak to Marek robił wszystko, by zaciągnąć ją do łóżka, załatwić wejście na targi. W głowie wciąż dudniło jej ostatnie zdanie ‘Na Marka proszę uważać, on jest bezwzględny gdy czegoś chce’.
Wkroczył do jej gabinetu dzierżąc w ręku jakąś kartkę, jak się późnie okazało bankowe pełnomocnictwo. Ten jego radosny uśmiech na twarzy irytował ją. ‘Taki jesteś z siebie zadowolony?’ pomyślała. W głowie jej się nie mieściło jak mógł po raz kolejny okazać się takim cynkiem. Bezczelnie jeszcze zauważył, że nie jest dzisiaj w humorze. Jak miała być po wczorajszych rewelacjach od Karasińskiej. Chciała go jak najszybciej spławić, ale on, najwyraźniej pod pretekstem bankowego pełnomocnictwa, liczył na kawę lub chociaż rozmowę. Z grzeczności zaproponowała mu żeby usiadł. Naprawdę nie miała ochoty z nim teraz rozmawiać. Jedyne co chciała zrobić, to go opieprzyć i wywalić z gabinetu. Zaczął temat firmy, kolekcji, aż w końcu wspomniał o Iwonie.
- Ustaliłyście wszystko odnośnie targów?
- Tak
- Nie robiła żadnych trudności? – zapytał z lekkim uśmiechem. ‘Gdyby robiła z pewnością chętnie byś się nią zajął…’ pomyślała
- A czemu tak myślisz? – zapytała z zainteresowaniem
- To nietypowa osoba. Miałem z nią trochę problemów – odparł szczerze
- A mnie się zdaje, że to ona miała więcej problemów z tobą – intensywnie wpatrywała się w jego oczy
- Nie rozumiem – zmarszczył brwi
- Gdybym wiedziała jakim kosztem załatwisz te targi, to naprawdę wolałabym ich nie mieć – powiedziała poważnie. Przypatrywał jej się zdumiony. Jej ton nie wróżył nic dobrego. Kompletnie nie rozumiał o co jej chodzi.
- Jakim kosztem? – dopytywał
- Ja myślałam, że po tym wszystkim ty coś zrozumiałeś, ale ty nic się nie zmieniłeś – mówiła z żalem. Pośpiesznie analizował jej słowa i starał się złożyć to wszystko w całość.
- Poczekaj, bo ja nie nadążam. Możesz powiedzieć wprost o co chodzi?
- Bez sensu, zostawmy to – chciała zakończyć rozmowę, która i tak do niczego nie prowadziła. Już dawno powinna się pogodzić z faktem, że on się nie zmieni. Jak ktoś całe życie gonił króliczka, to w jednej ta zabawa mu się nie znudzi.
- Nie, nie, nie – widziała, że jest zdenerwowany, ale nie dawał za wygraną – zaczęłaś, to proszę skończ. Wyjaśnijmy to od początku do końca. Co zrobiłem nie tak? – przecież starał się, wszystko co robił, robił dla niej. Targi owszem, miały być szansą dla firmy, ale najbardziej na świecie chciał, żeby to jej się udało, żeby odnosiła sukcesy.
- To jest sprawa między tobą a Iwoną
- Ale nie ma żadnych spraw między mną a Iwoną! – zirytował się -Jeśli ona o coś mnie oskarża, to – weszła mu w słowo
- Wykorzystałeś ją załatwiając targi! – powiedziała z pretensją.
- Co? – nie krył swojego zdumienia – Wykorzystałem ją, tak ci powiedziała? – jak ona śmiała nagadać Uli takich głupot.
- Ona jest w tobie zakochana, nie powinieneś jej nic obiecywać – to śmieszne, że ona, Ula Cieplak go wychowuje, po tym wszystkim, co sama z nim przeszła.
- Ale ja jej niczego nie obiecywałem! – podniósł głos. Widziała, że jest wściekły.
- Taaak? – zapytała - Kwiaty, prezenty, liściki – zaczęła wyliczać
- Nie, absolutnie nie!
- Jasne – westchnęła ciężko
- Nie wierzysz mi…. – odparł zrezygnowany – Dobrze, w taki  razie ja dzwonię do niej to wyjaśnić. Jeśli mnie o coś oskarża, to powinna najpierw mnie o tym poinformować.
- Marek, przestań! Ona mi to powiedziała w zaufaniu
- Aha, i dlatego ja nie mam prawa się bronić… - powiedział z żalem. Wszystko zaczęło mu się układać w jedną całość – Spotkałem się z nią dwa razy. Owszem, raz kupiłem jej kwiaty w podziękowaniu za te targi. Teraz wiem, że dla niej kwiaty to za mało – zaczął nerwowo krążyć po gabinecie – Powiedziała ci, że ją wykorzystałem, a moim zdaniem problem tkwi w tym, że właśnie jej nie wykorzystałem – spojrzał jej prosto w oczy
- O czym ty mówisz? – nie rozumiała, co chce jej przez to powiedzieć. Przecież Iwona mówiła co innego
- O tym, że z nią nie spałem! – powiedział zdecydowanie, przeszywająco wpatrując się w jej oczy.
- Ona twierdzi co innego. A ja znam cię już ponad rok i wybacz, ale jestem skłonna jej uwierzyć. Znam twoje sposoby – spojrzał ze smutkiem w jej oczy.
- No tak. Jasne - westchnął - A nie słyszałaś o tym, że ludzie się zmieniają? – to pytanie retoryczne nie zrobiło na niej większego znaczenia – Przyznaję, że jej nie doceniałem – gorzko zaśmiał się pod nosem – Zorientowała się, że mi na tobie zależy i postanowiła namieszać ci w głowie, opowiadając brednie
- Marek, daj spokój – odparła lekceważąco i chciała wrócić do swoich wcześniejszych zajęć
- Ty naprawdę myślisz, że mogłem się z nią przespać, tylko po to, by załatwić firmie targi? – zapytał, ale nawet nie czekał na odpowiedź – Od naszego rozstania nie spałem z żadną kobietą – przyznał, wpatrując się w jej chabrowe oczy. Zapanowała cisza. Ona nie wiedziała, co ma powiedzieć. On bał się zrobić kolejny krok. Raz kozie śmierć. Miał dość, był już zmęczony – Czy ty naprawdę tego nie widzisz? – zapytał z wyraźną pretensją w głosie
- Czego? – zapytała z nutą irytacji. Od samego początku, od jego pojawienia się w gabinecie, wiedziała, że ta rozmowa nie przyniesie nic dobrego, że tylko jeszcze bardziej się zdenerwuje
- Że cię kocham – powiedział wprost. Wreszcie to powiedział. Poczuł ulgę. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji – Poprosiłem ją o to miejsce nie dla firmy, ale dla ciebie. Wszystko co robię w ostatnich tygodniach, robię dla ciebie – samotna łza spłynęła po jej policzku – Ale najwyraźniej to na nic – odparł zrezygnowany – Nigdy nie będę w stanie odzyskać twojej miłości – spojrzał na nią wzrokiem pełnym bólu i cierpienia. Znów zapanowała krępująca cisza. Dobrzański nie wiedział co mógłby jeszcze powiedzieć. Czekał na jej reakcję, ale ona nie następowała. Siedziała wpatrując się w niego intensywnie, w myślach pośpiesznie analizując to, co przed chwilą usłyszała. Wpatrywała się w jego smutne oczy i widziała w nich szczerość – Pójdę już – powiedział w końcu, podniósł się z kanapy i ruszył w kierunku drzwi. Kładąc rękę na gałce, za plecami usłyszał jej cichy, spokojny głos
- Można ponownie odzyskać coś, co się straciło. Ty mojej miłości nie straciłeś nawet na ułamek sekundy – zamarł. Czyżby się przesłyszał? Odwrócił się i wbił w nią swoje spojrzenie. Jej oczy umówiły wszystko. Wyrażały to najsilniejsze uczucie, jakim go darzyła i ogromne pokłady tęsknoty. Już się nie bała przyznać przed nim, a przede wszystkim przed sobą, że nigdy nie wyleczyła się z Markoholizmu. Nigdy się nie wyleczyła i nie ma zamiaru się już leczyć. W jej przypadku była to choroba nieuleczalna i bardzo ją to cieszyło. To młody Dobrzański był jej powodem, a jednocześnie jedynym lekarstwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz