B

niedziela, 12 maja 2013

Co by było gdyby... II

Byli umówieni na wieczór. Kolejna noc w firmie nad zaległymi papierami. ‘Jak za starych dobrych czasów’. Miał nie przyjeżdżać, odpuścić, ale… przecież nie mógł jej tak zostawić samej. Popracują razem, ten ostatni raz, a później wyjedzie i postara się o niej zapomnieć. Było już po dwudziestej, gdy pojawił się w siedzibie FD. Prawdę mówiąc miał być godzinę temu. Już traciła nadzieję, że jednak się pojawi. Budynek był pusty. Oprócz siedzącego na dole Władka nie spotkał nikogo. W sekretariacie na piątym piętrze paliła się tylko niewielka lampka. Słabe światło dochodziło również z jej gabinetu. Drzwi były uchylone. Widział, jak siedzi pochylona nad dokumentami, zawzięcie licząc coś na kalkulatorze. Mógłby tak na nią patrzeć godzinami. Patrzeć i marzyć, by go pocałowała, przytuliła, powiedziała coś miłego. Prawda jest taka, że od tygodni reagowała na niego wręcz alergicznie. Niby w kwestiach służbowych potrafili się jakoś dogadać, ale gdy rozmowa schodziła na bardziej prywatne tematy, bądź wykonał jakiś nad wyraz śmiały gest, uruchamiały się w niej ogromne pokłady agresji.
Gdy tak długo nie pojawiał się w firmie i już praktycznie straciła nadzieję, że jednak przyjdzie, długo rozmyślała o ich relacjach. W ostatnich dniach faktycznie było fatalnie. Miała do niego żal o to, co zrobił, ale widziała, że się stara. Praktycznie nie miała mu nic do zarzucenia, a jednak cały czas robiła mu awantury. Doskonale wiedziała, że może czuć się zdezorientowany, bo tak naprawdę nawet ona nie wiedziała, o co jej chodzi. Dostrzegła go przez uchylone drzwi. Stał tuż przed jej gabinetem i intensywnie się na nią patrzył.
- Długo mi się tak przyglądasz?
- Przyszedłem chwilę temu. Byłaś tak pogrążona w tych papierach, że nie chciałem ci przeszkadzać- skłamał, wcale nie chodziło o te cholerne papiery, ale gdyby powiedział prawdę… Kolejna awantura byłaby gotowa – Podzielisz się? – podszedł bliżej biurka i wskazał na leżącą przed nią stertę
- Myślałam, że już nie przyjdziesz – powiedziała z lekkim uśmiechem. Sama przed sobą bała się przyznać, że jego obecność sprawiła jej nienaturalną radość.
- Przepraszam. Wiem, że miałem być godzinę wcześniej, ale nie dałem rady. To co, zaczynamy od kawy? – zapytał kierując się w stronę drzwi
- Kawa. Z mlekiem i trzema łyżeczkami cukru
- Przecież pamiętam- odparł w udawanym oburzeniem i puścił do niej oczko.
Gdy wrócił stawiając przed nią kubek z parującym płynem, wręczyła mu kilka teczek, tłumacząc co z nimi zrobić. Jemu przypadł projekt folderu i strategia promocji kolekcji, ona zajęła się budżetem i zestawieniami przesłanymi przez szwalnie. Chciała zaproponować, by pracował w jej gabinecie, ale ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu. Obawiała się swoich pragnień i myśli, gdy miałaby go tak blisko przez kilka następnych godzin. Ostatecznie zainstalował się na jej dawnym biurku w sekretariacie. Szło im bardzo dobrze. Tuż po północy oboje byli na finiszu. Swoją pracę w zasadzie skończyła. Chciała zobaczyć jak idzie Dobrzańskiemu i na którą wersję folderu się zdecydował. Weszła do sekretariatu i oparła się o kant biurka.
- I jak ci idzie? – zapytała z lekkim uśmiechem. Od kilku dni wierzyć jej się nie chciało, że Marek Dobrzański może pracować. Jeszcze miesiąc temu wołami nie można go było zaciągnąć do pracy. Nawet jeśli zostawili po godzinach, to głównie ona pracowała, a on jedynie kontrolował to, co mu podtykała do podpisu. Teraz pracowali ramię w ramię, a były prezes najwyraźniej chciał się wykazać, iż też coś potrafi.
- Właśnie kończę. Harmonogram promocji gotowy, wystarczy twój podpis. Proponuję pierwszą konferencję prasową zorganizować trzy dni przed targami, ale oczywiście jeśli masz inne zdanie, to możemy wprowadzić drobne poprawki. Dzień po premierze rozpoczynamy ogólnopolską akcję promocyjną we wszystkich butikach – tłumaczył usilnie wpatrując się w monitor komputera. Teraz była praca, jego uczucia musiały zejść na dalszy plan – Przejrzałem wszystkie wersje folderu. Wybrałem dwie. Osobiście jestem za wersją drugą, ale twoje zdanie jest decydujące – mówiąc to wskazał ręką na monitor. Pochyliła się nad nim wpatrując się w kolory obrazek z logiem FD. Odurzył go zapach jej perfum. Znajdowała się tak blisko. Niemal czuł bijące od niej ciepło. ‘Marek, opanuj się. Praca! Praca! Praca!’ powtarzał w myślach. Skierował swoją dłoń na myszkę, by przełączyć prezentację. Ona zrobiła to samo, ale zamiast na komputerowej myszce, jej dłoń znalazła się na jego dłoni. Ten delikatny dotyk, zarówno w jej wnętrzu, jak i w jego, wywołał ogromną falę gorąca. Oboje wpatrywali się w swoje złączone palce. Przejechała opuszkami delikatnie w górę i dół. Sama się sobie dziwiła. Zwariowała? Nie, po prostu chciała poczuć gładkość jego skóry. Odwrócił swoją dłoń tak, by ich wewnętrzne strony stykały się. Spojrzała mu w oczy lekko przerażona rozwojem sytuacji. Splótł ich palce i kciukiem pogładził wierzch jej delikatnej dłoni. Czas dla obojga stanął w miejscu. Tonęli w swoich spojrzeniach. To co się działo rozbudziło w nim nadzieję, że może jeszcze nie wszystko stracone. Ona poddała się chwili. Na moment wyłączyła myślenie. Niestety tylko na moment. Po chwili odwróciła się gwałtownie, wyrywając swoją dłoń z jego uścisku i ruszyła w stronę gabinetu. ‘Co się ze mną do cholery dzieje?’ wyrzucała sobie. Musiał działać, teraz, natychmiast! Złapał ją w ostatniej chwili i zmusił do tego by na niego spojrzała.
- Ula, nie uciekaj przede mną, bo boję się, że pewnego dnia, nie będę w stanie cię dogonić- wyszeptał powoli się do niej zbliżając. Spojrzała na niego. Ich twarze dzieliły milimetry. Postanowiła żyć chwilą. Nie liczyło się to, co będzie jutro, za miesiąc, rok. Teraz najważniejsze było to, że są tutaj razem. Niepewnie musnął jej usta. Potrzebna była chwila, by przyciągnęła go mocniej do siebie. Pogłębił pocałunek, a ona wplotła palce w jego włosy. Znów poczuła się tak wyjątkowo, gdy ją całował. Jedne co teraz czuł, to ogromna radość i szczęście. Pragnął jej jak szaleniec, ale nie chciał być natarczywy. Wiedział, że nie może jej skrzywdzić, a jeden nazbyt śmiały ruch mógłby ją wypłoszyć. Sunął dłonią po jej plecach, pośladkach i pośpiesznie analizował, czy może sobie pozwolić na kolejny krok. Ułatwiła mu zadanie. Niemal w tym samym momencie, gdy jego dłonie znajdowały się na wysokości jej pośladków, pośpiesznie zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. Był pewny, że chce tego równie mocno, jak on. Nie przestając całować, przycisnął ją jeszcze mocniej do siebie i uniósł do góry, kierując się w stronę sofy w jej gabinecie. Pozbyli się zbędnej garderoby, w międzyczasie wyciągając z szafy firmowy koc. Chciał by wszystko działo się powoli, by mógł dać jej maksymalnie dużo rozkoszy. Jej zapach, dotyk, pocałunki, rozpalały go do granic możliwości. Błagała, by skończył swoje pieszczoty i złączył wreszcie ich ciała w jedno. Kochali się nieśpiesznie, chcąc maksymalnie przedłużyć tą chwilę bliskości. Przez jej ciało przeszedł niezwykle intensywny skurcz. Po krótkiej chwili i on doszedł. To było coś niesamowitego. Jeszcze nigdy się tak nie czuła. Żaden mężczyzna nie dał jej tak wiele rozkoszy. Nawet w SPA nie sprawił, że czuła się tak jak teraz, tak bardzo wyjątkowo. Gdy tylko nieco uspokoili oddechy, złożył na jej czole nad wyraz czuły pocałunek i okrył ich ciała leżącym nieopodal kocem. Materiał ten im obojgu przypominał wiele nocy w firmie. Tyle, że zawsze okrywali siebie wzajemnie. Dziś ten kawałek wełny okrywał ich ciasno splecione, nagie ciała. Jakie to szczęście, że nigdy nie służył on mu podczas wielu przygód z modelkami. Przecież tak wiele kobiet przewinęło się przez ten gabinet. Nie potrafiłby okryć Uli tkaniną, która pamiętałaby perfumy i pot Klaudii, Domii, czy Aśki. Ten zielono-beżowy pled był tylko ich. To on był jednym świadkiem ich dzisiejszego tańca spragnionych siebie ciał. Wtuliła głowę w jego klatkę piersiową, a on objął ją ramieniem, delikatnie kreśląc palcem koła na jej nagich plecach. Milczeli. Ona w zasadzie nie bardzo wiedziała, bo mogłaby mu powiedzieć. Przymknęła powieki, by myślał, że śpi. Chciała im oszczędzić dzisiaj rozmowy. Nie chciała nic mówić, ale bała się również tego, co mogłaby usłyszeć. On bał się przerwać tą ciszę, by przez przypadek to, co się wydarzyło, nie okazało się jedynie wymysłem jego wyobraźni. Ale ona naprawdę tu była. Czuł jej zapach, ciężar jej ciała, ciepło. Czuł jej oddech na swoim torsie. Delikatnie odgarnął kosmyk włosów, który opadł na jej twarz.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi ciebie brakowało – wyszeptał po chwili. Chciał dodać coś jeszcze, ale zobaczył, że śpi. A przynajmniej tak mu się wydawało. Przytulił ją jeszcze mocnej. Nie spał, nie chciał spać. Pragnął jak najdłużej cieszyć się z tego, za ma ją tuż obok, że jest z nim. Zmęczenie zmogło go tuż nad ranem. Śnił o niej i o ich wspólnym życiu

Obudziły go promienie słońca wdzierające się do gabinetu przez nie w pełni zasłonięte żaluzjami okno. Bał się otworzyć oczy. Bał się, że to co wydarzyło się wczoraj okaże się tylko wymysłem jego wyobraźni. Snem, który chciałby żeby się spełnił. Bał się, że jej przy nim nie będzie, a on zamiast w prezesowskim gabinecie znajduje się w swojej sypialni na Siennej.
Wyobraźnia jednak nie płatała mu figla. Rzeczywiście był w firmie, był w jej gabinecie, ale…. jej tam nie było. Usiadł na sofie okryty jedynie firmowym kocem i rozejrzał się po pomieszczeniu. Był sam. O wydarzeniach minionej nocy przypominały mu jedynie ubrania, które teraz zamiast leżeć porozrzucane po podłodze, leżały starannie złożone w kostkę na fotelu obok. I pled. Pled, który pachniał nią. Ten kawałek materiału, tak jak i jego skóra wciąż nosiły zapach jej perfum. Jednak to prawda, była tu razem z nim. Kochali się. Gdzie jest teraz? Dlaczego jej przy nim nie ma? Żałuje? Może poszła do socjalnego po kawę? Uciekła? Przez jego głowę przelatywała gonitwa myśli. Postanowił jak najszybciej się ubrać i odnaleźć ją. Muszą porozmawiać teraz, natychmiast!
Była 8:20, gdy opuścił swój dawany gabinet. Całe szczęście, że była sobota. Oprócz niego, Władka i ewentualnie Uli w firmie nie było nikogo. Socjalny świecił pustkami. Bufet również. Mijał właśnie konferencyjną, gdy przez otwarte drzwi dostrzegł jej sylwetkę pochyloną nad jakimiś papierami. A jednak nie uciekła. Odetchnął. Na palcach wślizgnął się do pomieszczenia. Stanął tuż za nią, położył jej dłonie na ramionach i złożył na jej szyi krótki pocałunek. Wzdrygnęła się, ale przecież wiedziała, że to on. Nawet na końcu świata poznałaby jego zapach, dotyk dłoni.
- Tu jesteś pracusiu – szepnął jej do ucha – miałem nadzieję, że nasz wspólny poranek będzie wyglądał trochę inaczej, że obudzę się obok ciebie – szeptał, drażniąc ustami poduszeczkę jej ucha. Nie odwróciła się, więc on przekręcił jej krzesło w swoją stronę i z figlarnym uśmiechem powiedział – to może całus na dobry początek dnia. – Już zbliżał swoje usta do jej, gdy nieco się odsunęła patrząc na niego karcącym spojrzeniem
- chyba trochę za bardzo się zagalopowałeś – powiedziała wstając z zajmowanego miejsca. Obrzucił ją zaskoczonym spojrzeniem. Nie ukrywał, że był lekko zdezorientowany.
- Nie bardzo rozumiem – odparł poważnie
- Czego nie rozumiesz? – zapytała
- Myślałem, że – nie dane mu było dokończyć. Dobrze wiedziała o co mu chodzi, a ona nie mogła na to pozwolić
- Oj Marek, Marek. Ostatnio wiele się dzieje, pracujemy w ciągłym stresie potrzebna nam była chwila relaksu. Było miło, nawet bardzo, ale czas wrócić na ziemię. – aż sama się sobie dziwiła, że tak dobrze jej idzie
- Ale przecież …
- Oj nie udawaj takiego świętego. Szybkie numerki w prezesowskim gabinecie to dla ciebie chleb powszedni. Może jeszcze kiedyś to powtórzymy, ale teraz czas wracać do pracy – podała mu plik dokumentów
- Czy Ty słyszysz co ty mówisz? – Marek nie krył swojego zdenerwowania. Doskonale zdawał sobie sprawę, że gra. To nie była ta sama Ula, którą znał od miesięcy, to nie była ta sama dziewczyna, z którą wczoraj spędził noc. To nie była Ula, jego Ula. – Szybki numerek, relaks. To nie w twoim stylu.
- A skąd ty możesz wiedzieć co jest w moim stylu. – Ta gra wychodziła jej coraz gorzej i zdawała sobie z tego sprawę. Serce walczyło z rozumem, a w niej wyzwalała się agresja.
- Trochę się już znamy, dlatego myślałem, że… - przerwała mu
- Co myślałeś? Że co, że jak się z tobą przespałam, to zapomnę o tej całej twojej chorej intrydze, że skoro pozwoliłam się całować, to wybaczyłam to, jak mnie potraktowałeś, zraniłeś? Ty naprawdę sądziłeś, że po raz kolejny będę twoją zabawką?
- Nie! Nie liczyłem na to, że zapomnisz, ale miałem nadzieję, że dasz mi jeszcze jedną szansę. Przecież ta wczorajsza noc..
-Daj spokój! Przywiązujesz do tej chwili zapomnienia zbyt wielką wagę. To był zwykły, przyjacielski seks
- Co? – Marek nie krył swojego zdumienia. – Zbyt dobrze cię znam! Ty nie jesteś jedną z tych dziewczyn, które każdą noc spędzają w łóżku innego faceta. Gdybyś mnie nie kochała nie pozwoliłabyś się całować, pieścić…
- Jesteś śmieszny! – krzyknęła. Nie widziała już, czy bardziej udaje przed nim, czy przed sobą samą. – Czy ty myślisz, że po tym jak mnie potraktowałeś jak mogę cię nadal kochać?
- Kogo ty chcesz oszukać? Mnie, czy siebie? – był wściekły, że cały czas się broni przed uczuciem, które wciąż w niej jest. Był wściekły, że mimo tego, iż go kocha, za wszelką cenę stara się przekonać świat, że tak nie jest - Do tej pory udawanie obojętności wychodziło ci mistrzowsko- zadrwił- Sam ci nawet uwierzyłem i już miałem zamiar wyjechać. Dać ci spokój i więcej się nie narzucać – starał się nieco uspokoić- Ale teraz się ode mnie nie uwolnisz, bo popełniłaś błąd – kontynuował swój monolog już spokojniejszym tonem, patrząc jej w oczy - Wczoraj, tam w gabinecie, była prawdziwa Ula. Nie ta, która stoi teraz przede mną, która stara się oszukać przede wszystkim siebie. Minionej nocy u mojego boku była dawna Ula, którą pokochałem. Nie zrezygnuje z ciebie, bo za bardzo cię kocham i wiem, że ty też mnie kochasz.
- Za dużo sobie wyobrażasz- włączył się u niej mechanizm obronny
- Spójrz mi w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz, a dam ci spokój. Zrób to, a więcej nie będę ci się narzucał – powiedział, podnosząc delikatnie kciukiem jej podbródek
-Nie potrafię- powiedziała spuszczając głowę. Lekki uśmiech zagościł na jego twarzy. Wiedział, że zrobił mały krok do przodu, ale droga przed nim jest jeszcze bardzo długa.
- Wiem, że sam jestem sobie winny. Skrzywdziłem cię i wiem, że to jest niewybaczalne. Wiem, że nigdy o tym nie zapomnisz. Mimo tych złych chwil chce, żebyś dała mi jeszcze jedną szansę, a obiecuję ci, że jej nie zmarnuję. Zrobię wszystko byś była szczęśliwa, tylko pozwól się kochać.
- Marek, ja nie wiem, czy będę jeszcze potrafiła ci zaufać – zaczęła się poddawać. Świetnie zdawała sobie sprawę, że tą bitwę wygrało serce nad rozumem.
-Nie przekonasz się, dopóki nie spróbujesz.
- To nie jest takie proste. Ja z jednej strony bardzo bym chciała, ale boje się. Boje się, że znów będę cierpieć, a swój limit cierpienia już chyba wykorzystałam. Więcej nie zniosę...
- Ja poczekam, aż będziesz gotowa. Ja ciebie nie proszę, abyś od razu została moją żoną, matką moich dzieci…. Choć nie ukrywam, że marzę o tym każdej nocy. Ja proszę, być pozwoliła mi być obok, bym każdego dnia mógł robić krok w stronę naszej wspólnej przyszłości. Błagam jedynie o to, byś mnie nie odtrącała.
- Dobrze. Ale ja potrzebuję czasu i nie chcę, abyś mnie poganiał. Spróbujemy to jakoś poukładać, ale… po pokazie. Teraz firma jest najważniejsza. I proszę cię, nie naciskaj na mnie. Ja nie jestem jeszcze gotowa na normalny związek.
-Wiem. – odparł z wielką ulgą. – Poczekam ile tylko zechcesz. A…- zawahał się – mogę cię teraz chociaż przytulić?
Zatonęła w jego ramionach. Choć droga przed nimi była długa, to oboje w głębi serca czuli, że ten póki co przyjacielski uścisk jest początkiem ich wspólnego życia.

1 komentarz: