- Kupujesz dom?
- Tak, właśnie się przymierzam.
Mam dość tej klitki na Siennej. Rozglądam się już od kilku tygodni, ale jak
dotąd nie było nic interesującego. I wczoraj właśnie trafiłem na dwa domy. Umówiłem
się dzisiaj z pośrednikiem na oglądanie tego – podał jej zdjęcie – W sumie cena
jest bardzo atrakcyjna, nie ma na co czekać – mówił pełen entuzjazmu
- Fajnie – odparła, starając się,
by zabrzmiało to jak najbardziej obojętnie
- A może – przerwał na chwilę
analizując, czy za chwilę go nie opieprzy… Postanowił zaryzykować – A może
pojechałabyś ze mną i pomogła mi podjąć decyzję. Nie ukrywam, że chciałbym
usłyszeć czyjeś zdanie. Seba odpada, bo przydałoby się kobiece oko. Moja mama
pojechała z ojcem do Szwajcarii i tylko ty mi zostałaś – delikatnie się
uśmiechnął. Zaskoczyła ją jego prośba, ale przecież czemu miałaby mu nie pomóc.
W końcu są przyjaciółmi.
- Jasne. Czemu nie. O której?
- Umówiłem się na osiemnastą. To
nie jest daleko i nawet w czasie popołudniowego szczytu nie powinniśmy jechać
dłużej, jak czterdzieści minut.
- No to jesteśmy umówieni. Od
siedemnastej jestem do twojej dyspozycji.
- Dzięki – uśmiechnął się
Dojechali kilkanaście minut przed
czasem. Cicha, spokojna okolica wywarła na nich pozytywne wrażenie. Przy
wykostkowanej ulicy Wiolinowej usytuowanych było jak dotąd osiem budynków. Resztę
terenu stanowiły puste działki, a jakieś pięćset metrów dalej rozpoczynał się
las. Wszystkie domy wydawały się nowe, ale co ważne, nie nowoczesne. Zatrzymali
się pod posesją numer sześć. Przez solidne ogrodzenie można było dostrzec
rozłożysty dom z poddaszem, otoczony ogromnym ogrodem pośród sosnowych drzew.
Mimo, że byli wcześniej, przedstawiciel agencji nieruchomości już czekał.
- O witam panie Marku. Dzień
dobry pani. Zapraszam – powiedział przystojny blondyn około trzydziestki – Tak,
jak było podane w ogłoszeniu, dom jest do kupienia od zaraz – rozpoczął swój
monolog, prowadząc ich w stronę drzwi wejściowych – Właściciel pobudował go
trzy lata temu, ale z przyczyn osobistych zmuszony był wyemigrować do Francji. Budynek
jest w świetnym stanie, tak naprawdę nawet nie trzeba malować. Duży salon z
kominkiem, przestronna kuchnia otwarta na jadalnię – oprowadzał ich po
kolejnych pomieszczeniach – gabinet i łazienka. Obok garażu jest też niewielka
spiżarnia i suszarnia. Garaż oczywiście dwustanowiskowy, bardzo przestronny, pokaże
państwu później. Na górze duża sypialnia z osobną łazienką i wyjściem na taras
od strony ogrodu, cztery mniejsze sypialnie i łazienka. Dość duże pomieszczenie
odchodzące od korytarza za schodami zostało zaaranżowane na kącik zabaw dla
dzieci. Ogród bardzo przestronny, z niewielkim oczkiem wodnym i ogromnym
tarasem. Tak do końca nie został jeszcze zaadoptowany, więc mogą go państwo
urządzić według własnej wizji. Sąsiedzi naprawdę bardzo mili. Młode rodziny w
większości z małymi dziećmi. Państwo macie już dzieci? – zapytał. Zaskoczył
ich. Marek widząc zmieszanie Uli szybko odpowiedział
- Jeszcze nie
- Wszystko przed państwem –
uśmiechnął się przyjaźnie - Jadąc pewnie państwo widzieli, że na rogu jest
niewielki sklepik, trzy ulice dalej znajduje się szkoła podstawowa, nieco dalej
gimnazjum z basenem. Przy sąsiadującej ulicy mieści się prywatny żłobek i
przedszkole. Z mojej strony to tyle. Zostawię państwa samych, byście mogli raz
jeszcze na spokojnie przejść się po domu i podyskutować. Jakbym był potrzebny,
będę na tarasie – uśmiechnął się serdecznie i przez ogromne, przeszkolone drzwi
wyszedł na zewnątrz.
Oboje byli pod wrażeniem. Gdy
agent oprowadzał ich po budynku, bardzo uważnie ją obserwował. Wszystkie jej
reakcje, uśmiechy, spojrzenia.
- I co o tym sądzisz? – spytał
stojąc na środku salonu
- Dom jest świetny, okolica też
bardzo interesująca…. Zastanawiam się tylko po co ci taki duży budynek
- Nie chcę się non stop
przeprowadzać. To dom na lata, a ja nie ukrywam, że chciałbym w końcu założyć
rodzinę – spojrzała w jego oczy. Czyżby dostrzegł w nich smutek?
- Jasne - rzuciła jakby od niechcenia - Przyznam, że nigdy nie
posądzałam cię o chęć posiadania czwórki dzieci – czyżby w jej głosie można było dosłyszeć się złośliwości... Tak, chyba tak.
-
Bez przesady – roześmiał się - Myślałem
o dwójce – dodał po chwili. Tak, teraz
widział to na pewno. Nawet nie próbowała ukryć tego smutku, żalu,
zawodu.
Poczuł satysfakcję. – Wiesz, to jest chyba to miejsce, którego szukałem.
Przeproszę
cię na chwilę, ustalę szczegóły z agentem – rzucił i ruszył w kierunku
wyjścia.
Umówił się na podpisanie umowy, uzgodnili wysokość pierwszego przelewu.
Wychodziło na to, że za trzy dni otrzyma klucze do nowego domu. Wszedł z
powrotem do środka, ale nie zastał jej ani w salonie, ani w kuchni.
Dębowymi
schodami udał się na górę. Stała na tarasie przynależnym do sypialni,
wpatrzona
w dal. Słońce właśnie chowało się za koronami rozłorzystych sosen. Wiele
by oddał, by poznać jej myśli, by wiedzieć o czym teraz marzy.
Może o tym, żeby taki widok i zapach świeżo koszonej trawy witał ją
codziennie rano po przebudzeniu? On
właśnie by tego chciał.
- Ula – szepnął stojąc kilka
kroków za nią – możemy już iść – nie odpowiedziała. W ciszy ruszyła w stronę
jego samochodu. Całą drogę milczała, była jakby nieobecna. Bacznie ją
obserwował i cieszył się w duchu. Wychodziło na jego.
Wrócił na Sienną. Przypomniał
sobie wydarzenia sprzed kilku dni. Zaproponowała mu przyjaźń. Chyba nic
gorszego nie mogło go już spotkać. W sumie mogło. Mogła go jeszcze zaprosić na
swój ślub. I z pewnością nie uczestniczyłby w nim w charakterze pana młodego.
Ale ostatnio znów zaczęli się dogadywać. Problemy w firmie nieco ich zbliżyły.
Znów pijali razem kawę, śmiali się, żartowali i zostawali po godzinach. Było
dobrze, jak jeszcze nigdy od ich rozstania. Przestała na niego reagować
alergicznie. I jeszcze kilka dni temu powiedziała mu, że Piotr nie jest jej
chłopakiem. Z jednej strony wiedział, że musi działać. Takie zawieszenie i
bierność z jego strony mogła spowodować, że doktorek poczuje się zbyt pewnie i
zgarnie mu ją sprzed nosa. Z drugiej jednak strony nie mógł być zbyt nachalny.
Skrzywdził ją i wiedział, że nie będzie nic między nimi, dopóki ona znów mu nie
zaufa. A na to się jeszcze nie zanosiło. Takie rzeczy można wyczuć.
Kocha ją. Kocha ją całym sobą.
Ula to jego pierwsza, prawdziwa miłość. To, co powiedział wtedy Sebastianowi to
prawda. Nie będzie żadnej innej, będzie tylko Ula. Jeśli nie ona, będzie sam.
Będzie sam, bo już nigdy nie pokocha żadnej kobiety tak bardzo. Ona zajęła całe
jego serce. Nie ma tam już nawet milimetra do zagospodarowania dla innej
kobiety. Miał plan i realizował go małymi krokami.
Od
wyjazdu do Józefowa minęły już
dwa tygodnie. Załatwił wszystkie formalności i był już pełnoprawnym
właścicielem podwarszawskiej willi. Udało mu się też kupić kilka
niezbędnych do
normalnego funkcjonowania mebli i ściągnąć swoje rzeczy z Siennej. Nie
kupował
zbyt wiele. Nie chciał narzucać swojej koncepcji urządzenia domu.
Wierzył, że już niedługo będzie u jego boku ona i sama zadecyduje, jak
ma wyglądać ich miejsce na Ziemi. Ostatnie trzy
noce spędził już tam, w swoich własnych, czterech ścianach. Kolejny krok
za
nim.
Wkroczył do gabinetu prezesa z
samego rana. Przez ostatnie dwa tygodnie zachowywała się dziwnie. Chodziła
smutna, zamyślona, nieobecna. Rzadziej widywał ją z Piotrem. Czyżby wreszcie
zrozumiała? Miał taką nadzieję. Zastał ją wpatrzoną w plik dokumentów.
- Cześć – rzucił od progu
- Hej – uśmiechnęła się blado
- Przyszedłem się pożegnać i dać
ci to – podał kartkę papieru z prośbą o tygodniowy urlop. Usiedli na kanapie.
- Wyjeżdżasz na upragnione
wakacje?
- Nie. Wakacje sobie odpuściłem. Lecę
do rodziców. Jak wiesz ojciec jest na badaniach w Szwajcarii. Okazało się, że zakwalifikowali
go do operacji. Nie chcę, by mama była sama. Odkąd Aleks wyjechał z Pauliną
jest spokój, więc nie będziesz narażona na podstępne ataki.
- Oczywiście. Pozdrów w takim
razie rodziców – niewyraźny uśmiech przyozdobił jej twarz
- Dzięki – znów miał ochotę
stchórzyć. Wyjść z jej gabinetu, wyjechać do Szwajcarii i zapomnieć o swoim
planie. Ale jeśli teraz się nie zdecyduje, to być może później już nie będzie
okazji. Zawsze może wrócić po tygodniu, a ona i Piotr będą parą. To, że teraz
nie jest jej chłopakiem, nie znaczy, że nim nie będzie. To piękna, mądra
kobieta, która całe życie nie będzie sama. A przecież on czuje, że jeszcze nie
wszystko stracone. Musi się odważyć i wreszcie jej powiedzieć, musi wykonać ten
krok, by później nie żałować – Mam coś dla ciebie – powiedział i sięgnął ręką
do swojej teczki. Spojrzała na niego zaskoczona, gdy położył na szklanym stoliku
zielone pudełeczko wielkości paczki papierosów.
- Co to jest? – swój wzrok nerwowo
przerzucała z kartonika na jego twarz
- Otwórz – poprosił i w napięciu
oczekiwał jej reakcji. Zdjęła wieczko i chwyciła w dłoń klucz, do którego
doczepiony był pilot do bramy i mała karteczka nosząca tytuł ‘alarm’ z datą jej
urodzenia. Jak zahipnotyzowana przyglądała się przedmiotom na swojej dłoni, by
po chwili obrzucić go pytającym spojrzeniem – Klucze do mojego serca już masz –
powiedział czułym i spokojnym głosem – teraz chciałbym ci dać klucze do domu,
który mam nadzieję, okaże się kiedyś naszym wspólnym.
- Ale Marek – chciała coś
powiedzieć, ale nie dał jej szans
-
Proszę cię, nie przerywaj mi –
poprosił zdecydowanie – Kocham cię i nic na to nie poradzę. Wiem, że ty
też mnie
kochasz – znów chciała coś powiedzieć, był szybszy – nie zaprzeczaj.
Ula, to
się czuje – uśmiechnął się łagodnie – Ale wiem też, że bardzo mocno cię
skrzywdziłem. Żałuję tego każdego dnia, ale czasu nie da się cofnąć.
Teraz mogę
jedynie czekać na dzień, kiedy będziesz w stanie mi wybaczyć. Wiem, że
nigdy
nie zdecydujesz się być ze mną, dopóki nie nadejdzie przebaczenie. Ja
wierzę,
że taki dzień kiedyś nastąpi. Wierzę, że nie zapomnisz, ale znów mi
zaufasz,
a wtedy będę mógł zacząć budować nasze szczęście – ciągnął wpatrując się
w jej
błękitne tęczówki. Słuchała jego słów jak zahipnotyzowana – Dlatego
dałem ci te
klucze. Ten dom kupiłem z myślą o tobie. Mogę go dzielić tylko z tobą.
Tam
nigdy, tak jak w moim sercu, nie pojawi się już inna kobieta – samotna
łza
spłynęła po jej policzku. Pośpiesznie ją starła, a on kontynuował - Ja
nie chcę stawiać cię pod ścianą. Nie patrz na to w ten sposób. Ja po
prostu chcę, żebyś wiedziała - westchnął - Wierzę, że
kiedyś staniesz w tych drzwiach. Gdy już będziesz gotowa, po prostu
przyjdź. Ja
będę czekał – chwycił jej dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek. Nie
była w
stanie nic powiedzieć. Wszystko działo się jakby obok niej. Wstał z
kanapy i
ruszył w kierunku drzwi.
- A co jeśli… - wydusiła z
trudem. Odwrócił się w jej stronę i po raz kolejny wbił w nią swój wzrok.
Doskonale wiedział o co chce zapytać.
- Przyjmę do wiadomości i
odpuszczę, chociaż nigdy się z tym nie pogodzę – odparł i opuścił jej gabinet.
Została sama ściskając w ręku
malutki klucz. Przez jej głowę przelatywała gonitwa myśli.
Przed ogrodzeniem z tabliczką ‘Wiolinowa
6’ zatrzymała się taksówka. Kierowca wysiadł i wyciągnął z bagażnika dość sporą
walizkę. Za kurs i pomoc z bagażem otrzymał suty napiwek. Samochód odjechał, a
on powolnym krokiem ruszył w kierunku drzwi. W myślach gratulował sobie pomysłu
zostawienia samochodu w garażu. Te popołudniowe korki z Okęcia doprowadzały go
do szewskiej pasji. A na dodatek był tak potwornie zmęczony. Niby lot był
bardzo krótki, ale przez tą pogodę czuł, jakby wracał ze Stanów, a nie ze
Szwajcarii. Całe szczęście, że z ojcem było coraz lepiej. Przekręcił klucz i
pchnął drzwi. Tuż za nimi zatrzymał się przy niewielkim okienku alarmu.
Zdziwiony stwierdził, że jest wyłączony. Czyżby zapomniał załączyć? –
przebiegło mu przez głowę. Postanowił się nad tym teraz nie zastanawiać.
Ciągnąc za sobą walizkę ruszył w stronę schodów i ze zdziwieniem stwierdził, że
inna walizka stoi tuż obok nich. Nim zdążył się zastanowić o co chodzi i
połączyć fakty usłyszał za swoimi plecami ciche chrząknięcie. Jak na komendę
odwrócił się i u wyjścia z salonu dostrzegł ją. Stała wpatrując się w niego, z
delikatnym uśmiechem. Jego oczy były w tej chwili wielkości pięciozłotówki, na
co zareagowała cichym śmiechem. Nic nie powiedział. Podszedł do niej i
najzwyczajniej w świecie przytulił. Zatonęła w jego ramionach. Chłonął jej
zapach, ciepło. Wszystko to, za czym tęsknił w ostatnich miesiącach. Był
szczęśliwy. Dziś spełniło się jego największe marzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz