B

piątek, 31 stycznia 2014

'Zapomnij o mnie' VI

Pokaz udał się wyśmienicie. Pshemko brylował wśród blasku fleszy, zbierał pochwały krytyków. Ich kolekcja z całą pewnością była w pierwszej piątce najlepiej ocenianych. Pani dyrektor udało się nawiązać jeszcze kilka ciekawych kontaktów biznesowych. Miała nadzieję, że chociaż połowa zakończy się podpisaniem intratnych kontraktów. Z Markiem spędziła jeszcze trzy bardzo przyjemne dni. Lubiła gdy był obok. Im bliżej go poznawała, tym bardziej musiała przyznać, że był uroczym facetem. Potrafił dowartościować kobietę, a ona czuła się przy nim jak milion dolarów. Zaszywali się w jej hotelowym pokoju lub wyjeżdżali na drugi koniec miasta by tylko nikt im nie przeszkadzał. Madrycka bajka dobiegła końca. Nastał czas powrotu. Zaproponował, by prosto z lotniska pojechali do niego. Zgodziła się. Taksówka zatrzymała się pod apartamentowcem na warszawskim Powiślu. Wjechali windą na ostatnie piętro. Mieszkanie było przestronne, nowocześnie urządzone, a z ogromnego tarasu rozpościerał się widok na Wisłę i prawobrzeżną stronę Warszawy.
- Piękne masz mieszkanie – rozglądała się z zachwytem
- Nie moje. Wynajmuję. Na kilka miesięcy nie opłacało się kupować – rzucił nie zastanawiając się nad tym, że słowa, które padły spowodowały ścisk w okolicach jej serca. Czyżby zaczynało jej zależeć? Przecież jeszcze kilka dni temu powtarzała sobie, że Marek jest na chwilę. Spuściła wzrok i odwróciła się w kierunku stojaka z płytami. Zaczęła je przeglądać, by skupić myśli na czymś innym. Obok telewizora rozstawionych było kilka statuetek, a nad nimi wisiało kilkanaście zdjęć oprawionych w antyramy. Marek zniknął w kuchni w poszukiwaniu wina. Ona z uwagą zaczęła oglądać  jego prace. Znała je. Usłyszała za plecami jego głos
- Nigdy się z nimi nie rozstaję – zaśmiał się i podał lampkę czerwonego płynu. Najpierw zmarszczyła brwi by po chwili obrzucić go zaskoczonym spojrzeniem.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? – usłyszał w jej głosie nutę pretensji
- Nie chciałem, żebyś patrzyła na mnie przez pryzmat mojego dorobku… Poza tym… Czy to coś by między nami zmieniło? – odpowiedział pytaniem na pytanie
- Nie byłeś ze mną szczery
- Byłem. Nie oszukałem cię mówiąc, że jestem fotografem. Jestem - rzucił i wyszedł na taras. Podążyła za nim
- Jesteś – podkreśliła i po chwili dodała - jednym z najlepszych na świecie
- Mój ojciec tak nie uważa – wzruszył ramionami
- Ale reszta świata tak
- Bez przesady
- Dwukrotna nagroda World Press Photo nie wzięła się przez przypadek
- Te zdjęcia naprawdę były przypadkowe. Udało mi się coś uchwycić, bo akurat miałem przy sobie aparat. Na co dzień moja praca wygląda nieco inaczej
- To znaczy? – dociekała. Znała kilka jego zdjęć za które dostał nagrody. Gdzieś czytała wzmiankę „Mark – The Best One’, ale tak naprawdę nie była w temacie. Ba, do dzisiaj nie miała pojęcia, że Mark jest Polakiem.  
- Kampanie reklamowe – mówił patrząc przed siebie. Widok zachodzącego nad Wisłą słońca był niezwykle malowniczy – głównie samochody, perfumy, ostatnio okulary przeciwsłoneczne.
- To dlaczego nie chciałeś fotografować ostatniej kolekcji Pshemko?
- Już o tym rozmawialiśmy – powiedział ostrzejszym tonem niż zamierzał. Westchnął - Bo mój ojciec nigdy tego nie chciał. Dlatego robiłem zdjęcia nowych perfum Diora i sportowego modelu Jaguara niż sukienki Dobrzański Fashion – odparł z bólem – Chcesz jeszcze wina? – zapytał, by zmienić temat.
- Nie. Pójdę już – zaczęła się zbierać
- Myślałem, że zostaniesz – powiedział zaskoczony jej zachowaniem
- Muszę się rozpakować, zorganizować sobie jakieś zakupy. Od jutra czeka mnie intensywny tydzień. Obawiam się, że nie będę wychodzić z firmy. Fashion Week był bardzo udany. Zwykle jest po nim niezły kocioł – stanęła ze swoją walizką w przedpokoju
- Szkoda – westchnął – Odwiozę cię – zaproponował szukając kluczyków
- Piłeś – odparła – Do jutra – złożyła na jego ustach krótki pocałunek i wyszła
Czekając na taksówkę zdała sobie sprawę, że dzisiaj, przez niecałą godzinę, dowiedziała się o nim więcej, niż przez ostatnie półtora miesiąca. Nie tylko o jego przeszłości, ale również poniekąd podejściu do życia.

Wpadła w wir pracy. Telefony się urywały. Ona przeliczała kolejne zyski, kalkulowała kontrakty. Ania próbowała ogarnąć kalendarz spotkań w kontrahentami. Marek niewiele się wtrącał. Mimo, że orientował się już w wielu dziedzinach, to niestety wciąż było za mało, by przejął kontrolę nad firmą. Był figurantem. W pracy zachowywali dystans, chociaż drobna zmiana w ich zachowaniu nie umknęła uwadze Ani. Nie komentowała, nie wtrącała się. Wiedziała, że to nie jest jej sprawa. Ula pracowała na najwyższych obrotach. Wychodziła z firmy grubo po osiemnastej. Marek dzielnie jej towarzyszył. Starał się by po pracy spędzali jak najwięcej czasu razem. Zabierał ją na kolacje lub spacer by nieco rozprostowała kości po całym dniu za biurkiem. Ich relację można było określić mianem związku, chociaż z żadnej strony nie padły deklaracje. Nie mówili o uczuciach.
Pewnego dnia zapukał do jej gabinetu w okolicach południa.
- Jeśli chcesz mnie wyciągnąć na lunch to zapomnij – powiedziała, nim zdążył cokolwiek powiedzieć
- Lunch miał być przy okazji. Chciałem z tobą porozmawiać o najbliższym tygodniu – oderwała wzrok od monitora i przyjrzała mu się z uwagą – I tak niewiele robię, sytuacja w firmie powoli się uspokaja, świetnie sobie radzisz – zaczął wyliczać
- Przejdź do sedna – ponagliła go zaciekawiona i nieco zaniepokojona słowami, które mogą zaraz paść
- Dzwonił mój manager. Jest bardzo dobrze płatna i prestiżowa propozycja. Jutro wylatuję na tydzień do RPA – uniosła brwi w geście zaskoczenia. Lekko rozchyliła wargi, jakby chciała coś powiedzieć, ale tak naprawdę nie wiedziała co. Postawił ją przed faktem dokonanym. Poza tym nie miała nawet jak protestować. W końcu to jego życia. I jego firma. Jakby nie patrzeć to on jest jej szefem, a nie ona jego. Nie miała prawa wyrażać swojego protestu. A prywatnie… Przecież nie muszą się sobie tłumaczyć i prosić o zgodę. I tak zrobił jej grzeczność, że poinformował ją wcześniej. 
- Jasne – uśmiechnęła się niewyraźnie – Przyjęłam do wiadomości – rzuciła i wróciła do analizy tabelek i wykresów. Przyglądał jej się przez chwilę w skupieniu.  
- Jesteś zła?
- Dlaczego? – zapytała nawet na niego nie spoglądając – Po prostu mam dużo pracy. Za godzinę muszę wysłać pełne zestawiania, a nie jestem nawet w połowie – mówiąc to dała mu jasno do zrozumienia, żeby sobie poszedł.
- Spotkamy się wieczorem? – zapytał, gdy był już przy drzwiach
- Wątpię – odparła dość nieprzyjemnym tonem. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi ze złością zamknęła klapę laptopa i nalała sobie szklankę wody. ‘No to szykuje mi się samotny weekend’. Zaśmiała się gorzko. Było jej przykro.
Przyszedł do niej jeszcze raz po siedemnastej. Chciał wyciągnąć na kolacje. Tłumaczyła się zaległościami, które koniecznie musi nadrobić. Nie naciskał. Pożegnali się krótkim pocałunkiem. Nastał długo wyczekiwany przez nią weekend. Sobotę spędziła samotnie z butelką wina i dwoma dramatami na DVD. W niedzielę odwiedziła ją rodzina. Ojciec z najmłodszą siostrą i brat z dziewczyną. Chciała im przedstawić Marka. Nie jako swojego partnera, kochanka, ale po prostu jako przyjaciela. Miała nadzieję, że ten niedzielny obiad będzie dobrą okazją do wzajemnego poznania. Nie powiedziała mu wcześniej, bo do niedzieli było jeszcze kilka dni. A później miała świadomość, że rodzinny obiad w zestawieniu z ‘prestiżową propozycją’ nie ma szans. Przez ten tydzień nieobecności zadzwonił raptem trzy razy. Rozmowa jakoś się nie kleiła. Przyleciał we wtorek wieczorem. Prosto z lotniska przyjechał do jej mieszkania. Od progu zaatakował jej usta zachłannym pocałunkiem.
- Tęskniłem – szepnął i lekko na nią napierając swoje kroki od razu chciał skierować do sypialni. Odsunęła się nieznacznie hamując tym samym jego zapędy.
- Może jesteś głodny? – zapytała i ruszyła w stronę salonu. Podążył za nią. Dostrzegł duży kosz kwiatów stojący obok sofy.
- Nie, dzięki. Jadłem obiad w hotelu i całkiem  przyzwoite kanapki w samolocie – wciąż obserwował bukiet – Piękne kwiaty
- Dziękuję. Kawy, wina, wody? – obrzucił ją lekko nieprzytomnym spojrzeniem
- Wody – miała wrażenie, że nawet przez pół sekundy nie zastanowił się nad tym co wybiera – Mogę wiedzieć od kogo? – dociekał. Myśl o tym, że jego zachowanie najprawdopodobniej jest spowodowane zazdrością wywołała delikatny uśmiech na jej twarzy.
- Jesteś zazdrosny?
- Po prostu pytam. Więc? - ponaglił ją
- Bukiet urodzinowy od rodziny – wyjaśniła i zajęła się nalewaniem wody z karafki
- Miałaś urodziny – szepnął bardziej do siebie niż do niej. Poczuł się głupio. Teraz zaczynał rozumieć dlaczego potraktowała go tak chłodno, gdy powiedział jej o wyjeździe – Powinienem spędzić je z tobą. Nie miałem pojęcia… - zaczął się tłumaczyć – Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Daj spokój. Prestiżowy kontrakt przeszedłby ci koło nosa – przykleiła do twarzy uśmiech, ale słyszał ten żal w jej głosie. Podszedł do niej i zamknął ją w swoich ramionach
- Przepraszam – szepnął wprost do jej ucha i zaczął składać pocałunki na jej odsłoniętych ramionach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz