B

sobota, 25 stycznia 2014

'Zapomnij o mnie' V



Śmiała się w niebogłosy, gdy Marek po raz kolejny w ciągu ostatniej godziny opowiadał zabawną sytuację, której był świadkiem. Świetnie się razem bawili. Lepiej, niż na bankiecie. To była najkrótsza impreza na jakiej byli. Wymknęli się po angielsku grubo przed dwudziestą drugą. Dobrzański opuszczając salę bankietową zdążył jeszcze zawinąć butelkę białego, wytrawnego wina. Poszli na spacer, a później usiedli na jednej z ławek w hotelowym ogrodzie, nad brzegiem Manzanares. Dla mijających ich ludzi byli co najmniej zjawiskiem ciekawym. Oboje w wieczorowych strojach, nad brzegiem rzeki pili wino z butelki. Ale oni się tym nie przejmowali. Potrzebowali odreagować to przyjęcie dla bufonów i spotkanie z niejakim Colinem Barnetem.
- Nie znoszę takich bankietów – wywrócił oczami – Widziałaś tego dziadka z różową muchą, który uganiał się za wszystkimi hostessami – zaśmiał się – Albo tę królową parkietu z szalem z norek. Norki w środku lata!
- Kreatorzy mody! – oboje parsknęli śmiechem - Jakie to szczęście, że zwykle na te rauty, gale i inne cyrki chodzili twoi rodzice. Szczerze im współczuję.  
- Ja też. Szczerze mówiąc to poszedłbym gdzieś potańczyć
- Miałeś okazje – spojrzała na niego wymownie, by po chwili puścić mu oczko
- Daj spokój! Ta muzyka była stosowna co najwyżej podczas koszenia trawnika. Poza tym nie wiem, jak miałbym czuć się swobodnie i dobrze się bawić w tym czymś – wskazał na swoją marynarkę, która wisiała przewieszona przez poręcz ławki
- No oczywiście. Koszula i jeansy – spojrzała na niego z udawanym politowaniem
- I obowiązkowo trampki! – dodał natychmiast. Uśmiechnęła się pod nosem. Zamilkli. Butelka od dawna stała już pusta. Przyjrzał się uważnie jej profilowi. Wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo. Jego głos przerwał tę panującą ciszę – Przepraszam cię za tą sytuację przy wejściu.
- To nie twoja wina – rzuciła nawet na niego nie spoglądając
- Moja – obrzuciła go pytającym spojrzeniem – Gdybyś była z kimś innym, nie zachowałby się tak. Nie potraktowałby cię w ten sposób – posłał jej przepraszające spojrzenie
- Wy naprawdę się nie znacie?
- Nie.
- Więc nie do końca rozumiem, czym ten atak na nas był spowodowany.
- Najwyraźniej zazdrością. To zwykły paparazzi, który nigdy nie zajmie mojego miejsca. To człowiek, który z fotografią nie ma wiele wspólnego, a jego życie to wystawanie pod domem celebrytów i robienie zdjęć, jak wyrzucają śmieci – przez dłuższą chwilę patrzyła mu prosto w oczy. Chciała z nich coś wyczytać. Wciąż był dla niej zagadką.
- Kim pan jest panie Dobrzański? – zapytała niejednoznacznie. Zastanawiał się, czy tyczy się to jego zawodowej drogi, czy życia prywatnego. Wygodniejsza była dla niego odpowiedź na pierwsze pytanie
- Człowiekiem, któremu bardzo wielu zazdrości sukcesu – tonął w jej błękitnym spojrzeniu. O niczym innym w tej chwili marzył, jak poznać smak jej ust. Spojrzał na jej wargi pokryte bladoczerwoną szminką. Założył opadający kosmyk włosów za jej ucho delikatnie przy tym muskając palcami skórę policzka. Widział, że przeszedł ją dreszcz. Zbliżył się nieznacznie. Nie odsunęła się. Uznał to za przyzwolenie. Dosyć niepewnie musnął jej wargi. Nie chciał jej spłoszyć. Odwzajemniła pieszczotę. Odsunęła się lekko po krótkiej chwili. Nie była zła. Uśmiechała się delikatnie.
- Mimo, że impreza okazała się porażką, to ten wieczór był bardzo udany – powiedziała cicho i wstała kierując się w stronę hotelu – dobranoc- szepnęła. Momentalnie znalazł się tuż za nią i drażniąc ustami płatek jej ucha odparł
- Masz rację. Był bardzo udany. I nie chcę by się jeszcze kończył – spojrzała wprost w jego oczy. Dostrzegła w jego oczach charakterystyczny błysk. Jego wzrok był pełen zachwytu i pożądania.
Postanowiła wyłączyć rozum i żyć chwilą. Kiedyś zbyt wiele kalkulowała, patrzyła na wszystko z perspektywy ‘co będzie za miesiąc, dwa, rok’ i koniec końców nienajlepiej na tym wychodziła. ‘Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana’- przemknęło jej przez głowę. A ona chciała chociaż przez chwilę poczuć się wyjątkowo. Chciała poczuć się atrakcyjna, zdobywana. Chciała poczuć się tak, jak czuje się kobieta, na której skupiona jest cała uwaga mężczyzny. I to mężczyzny nie byle jakiego. Chciała znów znaleźć się w innej czasoprzestrzeni, a ten stan mogła osiągnąć jedynie w ramionach wyjątkowego faceta.

Wdzierające się przez niezasłonięte okna promienia słońca zbudziły go ze snu. Rozejrzał się po hotelowym pokoju. ‘A więc to nie sen’ pomyślał, gdy zorientował się, że jest w jej apartamencie. Ale jej nie było obok. Usłyszał szum wody dochodzący zza niedomkniętych drzwi łazienki. Naciągnął na biodra bokserki i ruszył w tamtym kierunku. Stanął w drzwiach opierając się o futrynę. Stała tuż przed nim, odwrócona tyłem do drzwi, wpatrzona w swoje odbicie w lustrze. Nie zauważyła go. Była tuż obok niego ciałem, duchem gdzieś bardzo daleko. Podszedł do niej i dopiero, gdy poczuła dłonie na swoich biodrach i zarost na policzku ocknęła się. Przytulił się do jej pleców i z uśmiechem na ustach wpatrywał się w ich odbicie. Ona nie była taka zadowolona. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Będziesz żałować? – spoważniał. Spuściła wzrok. – Już żałujesz – szepnął. Widziała zawód malujący się na jego twarzy. Odsunął się lekko. Nie wiedział, jak się zachować w tej sytuacji.
- Nie. Nie żałuję – uśmiechnęła się blado i odwróciła do niego przodem. Szybko musnęła jego usta i wyszła z łazienki – Muszę się pospieszyć. Za kwadrans jem śniadanie z dyrektorem finansowym tej firmy z Węgier – nim zdążył zareagować usłyszał, jak zamykają się za nią drzwi.

Oszukała go. Do umówionego spotkania miała jeszcze trzy kwadranse. Mogła spokojnie pozwolić sobie na spacer. Chciała wszystko przemyśleć. Wczoraj dała się ponieść chwili. I musiała przyznać, że było cudownie. Pieścił ją w sposób wyrafinowany, jak na wytrawnego kochanka przystało. Wpatrywał się w jej oczy z uwielbieniem. Z żadnym mężczyzną do tej pory nie czuła się tak, jak z nim. Ale dziś do głosu doszedł rozum. Nie wiedziała co dalej. Znała taki typ mężczyzn. Z drugiej jednak strony wiedziała, że nie ma wiele do stracenia i ważne jest nawet kilka szczęśliwych chwil. Nie była już najmłodsza. Była w kilku związkach, z których każdy kolejny okazywał się gorszy od poprzedniego. W końcu przestała sobie robić nadzieje, że znajdzie księcia z bajki i zbuduje normalny związek. Miała świadomość, że Marek nie jest na zawsze. Nawet przez chwilę tak o nim nie pomyślała. Wiedziała, że będzie traktował ich relację w kategoriach krótkiego i płomiennego romansu. Postanowiła też podchodzić do ich zażyłości w ten sposób. ‘Będę żyć tym co tu i teraz, a później się zobaczy’.
Wracała do pokoju zadowolona. Udało jej się namówić przedstawiciela węgierskiej firmy na współpracę. Wieczorem miała jeszcze jeść kolację z vice prezes Lisą Kowalsky, która reprezentowała całkiem spory dom mody w Kanadzie. Jeśli i z nią uda jej się podpisać kontrakt Dobrzański Fashion ma zapewnioną przyszłość przez najbliższy rok. Liczyła również na to, że być może po jutrzejszym pokazie jakaś firma sama się do nich zgłosi z ofertą. Pshemko się postarał i z pewnością ich kreacje przyciągnął uwagę nie tylko prasy i krytyków, ale i konkurencji.
Koło południa zapukał do jej apartamentu. Po wczorajszym eleganckim stroju nie było już śladu. Jego ulubiona błękitna, kraciasta koszula i beżowe szorty dodawały mu chłopięcego uroku. Gdy tylko drzwi się uchyliły nie czekając na zaproszenie wszedł do środka z bukietem róż w dłoniach.
- Mam wrażenie, że mnie unikasz – przyjrzał się jej badawczo
- Nieprawda. Godzinę temu wróciłam ze spotkania. Musiałam posegregować dokumenty i zrobić notatki – wyjaśniła spokojnie
- Chyba powinniśmy porozmawiać – zaczął dość niepewnie
- Udało mi się dogadać z Węgrami. To będzie całkiem korzystny kontrakt dla DF – chciała go sprowokować, czy zbić z tropu? Sama nie wiedziała. Czekała na jego ruch.
- Ale nie o pracy. Dobrze wiesz, że firma mało mnie interesuje, a wszystko co postanowisz popieram w stu procentach – westchnął – Chciałem porozmawiać o nas – wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo - o ile w ogóle istnieje coś takiego jak my – dodał nieśmiało. Milczała patrząc mu prosto w oczy - Chciałem ci podziękować za wczorajszy wieczór i cudowną noc. I jednocześnie przeprosić. Mam nadzieję, że… - nie pozwoliła mu dokończyć wchodząc w słowo
- Nie zrobiłeś nic, czego bym nie chciała – zapewniła go - Było wspaniale – uśmiechnęła się delikatnie. Zachłannie wpił się w jej usta.
- A co będzie dalej? Oboje wiemy, że to nie była jednorazowa chwila zapomnienia
- Dajmy sobie czas – odparła – Niech wszystko toczy się swoim rytmem. Proszę cię jedynie o zbytnie nie podkreślanie naszej zażyłości. Nie chcę, żeby w firmie pojawiły się plotki – pokiwał głową ze zrozumieniem i obdarzył ją uroczym uśmiechem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz