Śmiała się w niebogłosy, gdy
Marek po raz kolejny w ciągu ostatniej godziny opowiadał zabawną sytuację,
której był świadkiem. Świetnie się razem bawili. Lepiej, niż na bankiecie. To
była najkrótsza impreza na jakiej byli. Wymknęli się po angielsku grubo przed dwudziestą
drugą. Dobrzański opuszczając salę bankietową zdążył jeszcze zawinąć butelkę
białego, wytrawnego wina. Poszli na spacer, a później usiedli na jednej z ławek
w hotelowym ogrodzie, nad brzegiem Manzanares. Dla mijających ich ludzi byli co
najmniej zjawiskiem ciekawym. Oboje w wieczorowych strojach, nad brzegiem rzeki
pili wino z butelki. Ale oni się tym nie przejmowali. Potrzebowali odreagować
to przyjęcie dla bufonów i spotkanie z niejakim Colinem Barnetem.
- Nie znoszę takich bankietów –
wywrócił oczami – Widziałaś tego dziadka z różową muchą, który uganiał się za
wszystkimi hostessami – zaśmiał się – Albo tę królową parkietu z szalem z
norek. Norki w środku lata!
- Kreatorzy mody! – oboje parsknęli
śmiechem - Jakie to szczęście, że zwykle na te rauty, gale i inne cyrki
chodzili twoi rodzice. Szczerze im współczuję.
- Ja też. Szczerze mówiąc to
poszedłbym gdzieś potańczyć
- Miałeś okazje – spojrzała na
niego wymownie, by po chwili puścić mu oczko
- Daj spokój! Ta muzyka była
stosowna co najwyżej podczas koszenia trawnika. Poza tym nie wiem, jak miałbym
czuć się swobodnie i dobrze się bawić w tym czymś – wskazał na swoją marynarkę,
która wisiała przewieszona przez poręcz ławki
- No oczywiście. Koszula i jeansy
– spojrzała na niego z udawanym politowaniem
- I obowiązkowo trampki! – dodał natychmiast.
Uśmiechnęła się pod nosem. Zamilkli. Butelka od dawna stała już pusta.
Przyjrzał się uważnie jej profilowi. Wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo. Jego
głos przerwał tę panującą ciszę – Przepraszam cię za tą sytuację przy wejściu.
- To nie twoja wina – rzuciła nawet
na niego nie spoglądając
- Moja – obrzuciła go pytającym
spojrzeniem – Gdybyś była z kimś innym, nie zachowałby się tak. Nie
potraktowałby cię w ten sposób – posłał jej przepraszające spojrzenie
- Wy naprawdę się nie znacie?
- Nie.
- Więc nie do końca rozumiem, czym
ten atak na nas był spowodowany.
- Najwyraźniej zazdrością. To
zwykły paparazzi, który nigdy nie zajmie mojego miejsca. To człowiek, który z
fotografią nie ma wiele wspólnego, a jego życie to wystawanie pod domem
celebrytów i robienie zdjęć, jak wyrzucają śmieci – przez dłuższą chwilę patrzyła
mu prosto w oczy. Chciała z nich coś wyczytać. Wciąż był dla niej zagadką.
- Kim pan jest panie Dobrzański? –
zapytała niejednoznacznie. Zastanawiał się, czy tyczy się to jego zawodowej
drogi, czy życia prywatnego. Wygodniejsza była dla niego odpowiedź na pierwsze
pytanie
- Człowiekiem, któremu bardzo
wielu zazdrości sukcesu – tonął w jej błękitnym spojrzeniu. O niczym innym w
tej chwili marzył, jak poznać smak jej ust. Spojrzał na jej wargi pokryte
bladoczerwoną szminką. Założył opadający kosmyk włosów za jej ucho delikatnie
przy tym muskając palcami skórę policzka. Widział, że przeszedł ją dreszcz. Zbliżył
się nieznacznie. Nie odsunęła się. Uznał to za przyzwolenie. Dosyć niepewnie
musnął jej wargi. Nie chciał jej spłoszyć. Odwzajemniła pieszczotę. Odsunęła
się lekko po krótkiej chwili. Nie była zła. Uśmiechała się delikatnie.
- Mimo, że impreza okazała się
porażką, to ten wieczór był bardzo udany – powiedziała cicho i wstała kierując
się w stronę hotelu – dobranoc- szepnęła. Momentalnie znalazł się tuż za nią i
drażniąc ustami płatek jej ucha odparł
- Masz rację. Był bardzo udany. I
nie chcę by się jeszcze kończył – spojrzała wprost w jego oczy. Dostrzegła w
jego oczach charakterystyczny błysk. Jego wzrok był pełen zachwytu i pożądania.
Postanowiła wyłączyć rozum i żyć
chwilą. Kiedyś zbyt wiele kalkulowała, patrzyła na wszystko z perspektywy ‘co
będzie za miesiąc, dwa, rok’ i koniec końców nienajlepiej na tym wychodziła. ‘Kto
nie ryzykuje, ten nie pije szampana’- przemknęło jej przez głowę. A ona chciała
chociaż przez chwilę poczuć się wyjątkowo. Chciała poczuć się atrakcyjna,
zdobywana. Chciała poczuć się tak, jak czuje się kobieta, na której skupiona
jest cała uwaga mężczyzny. I to mężczyzny nie byle jakiego. Chciała znów
znaleźć się w innej czasoprzestrzeni, a ten stan mogła osiągnąć jedynie w
ramionach wyjątkowego faceta.
Wdzierające się przez
niezasłonięte okna promienia słońca zbudziły go ze snu. Rozejrzał się po
hotelowym pokoju. ‘A więc to nie sen’ pomyślał, gdy zorientował się, że jest w
jej apartamencie. Ale jej nie było obok. Usłyszał szum wody dochodzący zza
niedomkniętych drzwi łazienki. Naciągnął na biodra bokserki i ruszył w tamtym
kierunku. Stanął w drzwiach opierając się o futrynę. Stała tuż przed nim, odwrócona
tyłem do drzwi, wpatrzona w swoje odbicie w lustrze. Nie zauważyła go. Była tuż
obok niego ciałem, duchem gdzieś bardzo daleko. Podszedł do niej i dopiero, gdy
poczuła dłonie na swoich biodrach i zarost na policzku ocknęła się. Przytulił
się do jej pleców i z uśmiechem na ustach wpatrywał się w ich odbicie. Ona nie
była taka zadowolona. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Będziesz żałować? – spoważniał.
Spuściła wzrok. – Już żałujesz – szepnął. Widziała zawód malujący się na jego
twarzy. Odsunął się lekko. Nie wiedział, jak się zachować w tej sytuacji.
- Nie. Nie żałuję – uśmiechnęła się
blado i odwróciła do niego przodem. Szybko musnęła jego usta i wyszła z
łazienki – Muszę się pospieszyć. Za kwadrans jem śniadanie z dyrektorem finansowym
tej firmy z Węgier – nim zdążył zareagować usłyszał, jak zamykają się za nią
drzwi.
Oszukała go. Do umówionego
spotkania miała jeszcze trzy kwadranse. Mogła spokojnie pozwolić sobie na
spacer. Chciała wszystko przemyśleć. Wczoraj dała się ponieść chwili. I musiała
przyznać, że było cudownie. Pieścił ją w sposób wyrafinowany, jak na wytrawnego
kochanka przystało. Wpatrywał się w jej oczy z uwielbieniem. Z żadnym mężczyzną
do tej pory nie czuła się tak, jak z nim. Ale dziś do głosu doszedł rozum. Nie
wiedziała co dalej. Znała taki typ mężczyzn. Z drugiej jednak strony wiedziała,
że nie ma wiele do stracenia i ważne jest nawet kilka szczęśliwych chwil. Nie
była już najmłodsza. Była w kilku związkach, z których każdy kolejny okazywał
się gorszy od poprzedniego. W końcu przestała sobie robić nadzieje, że znajdzie
księcia z bajki i zbuduje normalny związek. Miała świadomość, że Marek nie jest
na zawsze. Nawet przez chwilę tak o nim nie pomyślała. Wiedziała, że będzie
traktował ich relację w kategoriach krótkiego i płomiennego romansu.
Postanowiła też podchodzić do ich zażyłości w ten sposób. ‘Będę żyć tym co tu i
teraz, a później się zobaczy’.
Wracała do pokoju zadowolona.
Udało jej się namówić przedstawiciela węgierskiej firmy na współpracę. Wieczorem
miała jeszcze jeść kolację z vice prezes Lisą Kowalsky, która reprezentowała całkiem
spory dom mody w Kanadzie. Jeśli i z nią uda jej się podpisać kontrakt
Dobrzański Fashion ma zapewnioną przyszłość przez najbliższy rok. Liczyła
również na to, że być może po jutrzejszym pokazie jakaś firma sama się do nich
zgłosi z ofertą. Pshemko się postarał i z pewnością ich kreacje przyciągnął
uwagę nie tylko prasy i krytyków, ale i konkurencji.
Koło południa zapukał do jej
apartamentu. Po wczorajszym eleganckim stroju nie było już śladu. Jego ulubiona
błękitna, kraciasta koszula i beżowe szorty dodawały mu chłopięcego uroku. Gdy
tylko drzwi się uchyliły nie czekając na zaproszenie wszedł do środka z
bukietem róż w dłoniach.
- Mam wrażenie, że mnie unikasz –
przyjrzał się jej badawczo
- Nieprawda. Godzinę temu
wróciłam ze spotkania. Musiałam posegregować dokumenty i zrobić notatki – wyjaśniła spokojnie
- Chyba powinniśmy porozmawiać –
zaczął dość niepewnie
- Udało mi się dogadać z Węgrami.
To będzie całkiem korzystny kontrakt dla DF – chciała go sprowokować, czy zbić
z tropu? Sama nie wiedziała. Czekała na jego ruch.
- Ale nie o pracy. Dobrze wiesz,
że firma mało mnie interesuje, a wszystko co postanowisz popieram w stu
procentach – westchnął – Chciałem porozmawiać o nas – wyraźnie zaakcentował
ostatnie słowo - o ile w ogóle istnieje coś takiego jak my – dodał nieśmiało. Milczała
patrząc mu prosto w oczy - Chciałem ci podziękować za wczorajszy wieczór i
cudowną noc. I jednocześnie przeprosić. Mam nadzieję, że… - nie pozwoliła mu
dokończyć wchodząc w słowo
- Nie zrobiłeś nic, czego bym nie
chciała – zapewniła go - Było wspaniale – uśmiechnęła się delikatnie.
Zachłannie wpił się w jej usta.
- A co będzie dalej? Oboje wiemy,
że to nie była jednorazowa chwila zapomnienia
- Dajmy sobie czas – odparła –
Niech wszystko toczy się swoim rytmem. Proszę cię jedynie o zbytnie
nie podkreślanie naszej zażyłości. Nie chcę, żeby w firmie pojawiły się plotki –
pokiwał głową ze zrozumieniem i obdarzył ją uroczym uśmiechem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz