Leżeli przytuleni wśród
kobaltowej, zmiętej pościeli. Gładził kciukiem jej nagie ramię. Oboje mieli
przymknięte oczy. Napawali się swoim ciepłem, zapachem, obecnością.
- Dobrze mi z tobą – szepnęła, by
nie mącić tej spokojnej chwili. Uśmiechnął się pod nosem, ale nic nie
odpowiedział. Jemu też było z nią dobrze. Nawet bardzo. Złożył krótki pocałunek
na czubku jej głowy. Od kilku minut intensywnie się nad czyś zastanawiał. W
końcu postanowił się odezwać. Ubiegła go – Wprowadź się do mnie – wziął głęboki
oddech i jakby ignorując jej propozycję rzekł
- Gdy byłem w RPA dzwoniła do
mnie matka – poruszyła się nieco nerwowo i odsunęła od niego nieznacznie, by
móc bez przeszkód patrzeć w jego oczy – ojciec czuje się coraz lepiej –
wstrzymała na chwilę oddech - W przyszłym tygodniu wracają do Polski.
Kiwnęła jedynie głową. Nie
potrafiła się cieszyć z tej informacji. Oczywiście, życzyła Krzysztofowi jak
najlepiej, ale wiedziała, że jego pełen powrót do zdrowia najprawdopodobniej
będzie wiązał się ze zniknięciem Marka z firmy. Odsunęła się od niego i wlepiła
wzrok w bliżej nieokreślony punkt na swoim białym suficie. Chciał coś
powiedzieć, dodać, ale nie bardzo wiedział, co chciałby jej przekazać w kilku
krótkich słowach. Zwinęła się w kłębek na skraju łóżka. Wiedziała, że tej nocy
już nie zaśnie. Wszystkie jej myśli będzie zajmował przystojny brunet, z którym
dzieliła teraz łóżko. Przysunął się do niej i przytulając do jej pleców szepnął
- Ula, zależy mi na tobie
Całą noc rozmyślała o ich
przedziwnej relacji. Jeszcze nigdy nie była w tak pokręconym związku. O ile w
ogóle można było to nazwać związkiem. Gdyby ktoś jeszcze dwa, trzy tygodnie
temu zapytał co ich naprawdę łączy bez zastanowienia odparłaby, że seks. Ale z
czasem wszystko zaczęło się stopniowo zmieniać. Coraz bardziej jej na nim
zależało. Początkowa przygoda zaczęła się przeradzać w uczucie. Wtedy, gdy
zdecydowała się iść z nim do łóżka nie myślała o przyszłości. Po tamtej nocy
wiedziała, że to tylko przelotny romans. Chciała tak do tego podchodzić,
wiedziała, że tak będzie łatwiej. Ale z każdym dniem Dobrzański odgrywał coraz
ważniejszą rolę w jej życiu. Zastanawiała się czy Marek potrafi być w
prawdziwym związku. Nigdy nie sobą nie rozmawiali o przeszłości. O przyszłości
także.
Marek tej nocy też miał problemy
ze snem. Zmrużył oczy raptem na godzinę, by jeszcze przed północą obudzić się i
rozmyślać. Sam nie wiedział, co o tym wszystkim sądzić. Zależało mu na tej
perfekcjonistycznej pani dyrektor. I wiedział, że jej też na nim zależy.
Inaczej nie zaproponowałaby wspólnego mieszkania i nie miała by mu za złe, że
wyjeżdża do pracy z jej urodziny. Nie powiedziała mu tego wprost, ale czuł to.
Po raz kolejny wyrzucał sobie, że zachował się idiotycznie. Zaproponowała mu,
żeby się do niej wprowadził, a on wyskoczył z tekstem o powrocie rodziców. Nie
ma co, wybrał najodpowiedniejszy moment. Z drugiej strony odkładanie tego w
nieskończoność i tak nie miało sensu. Dobrzańscy mieli wrócić lada dzień, a na
niego czekały intratne propozycje. Czy był gotowy na trwały i stały związek?
Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Żył z dnia na dzień. Nie snuł planów na
przyszłość. Nie wiedział, gdzie będzie za miesiąc, rok, dwa. Tak naprawdę słowo
‘przyszłość’ tyczyło się wyłącznie jego kariery zawodowej. Wiele razy zastanawiał
się, co jeszcze uda mu się osiągnąć, z kim współpracować, jaką nagrodę dostać.
Życie prywatne toczyło się własnym rytmem i w zasadzie zależne było od
przypadku. Pamiętał doskonale swoją wypowiedź sprzed kilku lat, gdy jeden z francuskich
pismaków dopytywał się o jego związki. ‘Nie lubię zobowiązań i chyba nie jestem
stworzony do stałych związków’. Ale czy aby na pewno wciąż tak było?
Było tak zwyczajnie. Tak, jakby
tamtego wieczora zupełnie nie było, jakby z obu stron nie padły te konkretne
słowa. Grali przed sobą, udawali. Żyli dniem dzisiejszym, wykorzystując go do
końca. Wszystko toczyło się swoim rytmem do momentu powrotu Dobrzańskich. Ku ogromnemu
szczęściu Heleny, Krzysztof wrócił w świetnej formie. Ktoś, kto nie usłyszał
kilka miesięcy temu tych tragicznych wieści, nawet nie mógł mieć pojęcia, że
ten sympatyczny, siwy mężczyzna otarł się o śmierć. Senior tryskał energią i
dobrym humorem. Prosto z lotniska przyjechał z żoną do firmy. Nie mógł sobie
odpuścić tej wizyty. Został powitany przez załogę kwiatami i gromkimi brawami.
Miał pewność, że wszyscy dobrze mu życzą i czekają na jego powrót. Marek
przywitał się z matką wylewnie. Z ojcem uścisnął sobie przelotnie dłoń. Prezes
po wymienieniu uprzejmości z kilkoma pracownikami zaprosił syna wraz z panią
dyrektor do sali konferencyjnej. Ula na samym wstępie podała mu kilkustronicowy
raport przedstawiający aktualny stan finansów firmy. Krzysztof przejrzał go
pobieżnie i nawet bez zbędnego wczytywania widział, że dom mody ma się
świetnie.
- Chciałem wam bardzo
podziękować. Widzę, że wyniki firmy są lepsze niż przed moją nieobecnością.
Czytałem recenzje kolekcji z Fashion Week. Świetnie się spisaliście.
- To Ula się świetnie spisała.
Wyniki firmy to wyłącznie zasługa jej ciężkiej pracy – odezwał się milczący
dotąd Marek, który spoglądał na ojca z dużym dystansem
- Bardzo dziękuję pani Urszulo –
pocałował jej dłoń – zatrudnienie pani w tej firmie było moją najlepszą
decyzją. Najwyraźniej sprawdza się pani świetnie nie tylko w roli specjalisty od
finansów, ale także lidera załogi i prezesa firmy. Rozmawiałem z Pshemko kilka
dni temu przez telefon i wypowiadał się o pani w samych superlatywach, a to nie
zdarza mu się często – posłał jej serdeczny uśmiech – Tobie synu też dziękuję.
Dziękuję, że przyjechałeś i stanąłeś na czele firmy, która nosi nasze nazwisko –
chciał kontynuować, ale Marek mu przerwał
- Możemy darować sobie tę
akademię? – zapytał nieco zirytowany
- Oczywiście – rzekł obrzucając
syna karcącym spojrzeniem – Mam jednak nadzieję, że te kilka miesięcy, które tu
spędziłeś nie poszły na marne. Poznałeś strukturę firmy, jak sądzę pani Ula
wprowadziła cię w – po raz kolejny junior wszedł mu w słowo
- Do czego zmierzasz? – splótł ręce
na torsie i przyjrzał się ojcu z zainteresowaniem.
- Ja nie wrócę już na długo.
Bardzo brakowało mi firmy, ale dłużej jak pół roku nie dam rady pracować na
takich obrotach. Skoro się już wprowadziłeś, to nie widzę przeszkód, abyś
przejął po mnie stery – Marek zaśmiał się szyderczo
- Ty wciąż nic nie rozumiesz –
pokiwał głową w pobłażliwym geście i wyszedł z konferencyjnej trzaskając
drzwiami.
- Przepraszam, że była pani tego
świadkiem – Krzysztof zwrócił się do siedzącej po drugiej stronie stołu Uli
- Nie się nie stało. Pójdę już –
posłała mu niepewny uśmiech i pospiesznie opuściła pomieszczenie.
Prosto z konferencyjnej udała się
do gabinetu Marka, ale nie było go tam. Dowiedziała się od Ani, że wyszedł
chwilę wcześniej. Chwyciła za komórkę i wybrała jego numer. Odebrał niemal
natychmiast, ale nie pozwolił jej dojść do głosu. Rzucił krótkie ‘proszę cię,
nie teraz. Przyjadę wieczorem’ i najzwyczajniej w świecie się rozłączył. Miała
złe przeczucia. Do końca dnia nie potrafiła skupić się na pracy. Pojechała do
domu pół godziny wcześniej. Nigdy jej się to nie zdarzało. Zwykle wychodziła
jako ostatnia. On już czekał. Siedział na schodach nieopodal jej drzwi.
- Musimy porozmawiać – rzucił,
nim zdążyła otworzyć górny zamek. Teraz miała pewność, co za chwilę usłyszy.
Ten niepokój, który odczuwała od południa, za chwilę stanie się uzasadniony.
Weszli do środka i od razu skierowali się do salonu. Usiadł na sofie, ona
stanęła przed drzwiami balkonowymi wpatrzona w panoramę miasta
- Nie pojawię się już w firmie.
Mam nadzieję, że to rozumiesz
- Staram się – szepnęła cicho
- W przyszłym tygodniu wracam do
Paryża. Intensywnie pracowałaś przez ostatnie miesiące, myślę że ojciec nie
będzie robił trudności i da ci kilka tygodni urlopu. W lipcu lecę na dwa
miesiące do Japonii. Może do tego czasu pojedziemy na jakiś egzotyczny urlop,
co ty na to? – zapytał, a ona miała ochotę krzyczeć. Najpierw mówi jej o tym,
że wyjeżdża na stałe z Polski, by po chwili jak gdyby nigdy nic zaproponować
jej urlop.
- Rok akademicki się jeszcze nie
skończył – rzuciła od niechcenia
- A no tak, zapomniałem –
zamyślił się na chwilę. Podszedł do niej i stanął tuż za nią – No to może
przyjedziesz do mnie na weekend, a na urlop pojedziemy później. W końcu
Warszawę i Paryż dzielą raptem dwie godziny podróży – pokiwała głową i gwałtownie
się odwróciła stając z nim twarzą w twarz
- Ty naprawdę myślisz, że to się
uda? – spojrzał na nią pytająco, najwyraźniej nie bardzo wiedząc o co jej
chodzi – związek na odległość…
- To jedź ze mną do Francji –
zaśmiała się ironicznie
- Jasne – pokręciła głową z
niedowierzaniem – Ja zapomniałam, że rozmawiam z artystą. Artystą, który żyje w
swoim własnym świecie. Dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Mam jechać na
drugi koniec Europy, bo masz taki kaprys. W ogóle nie liczysz się z tym, że ja
mam tu pracę, swoich studentów, rodzinę i przyjaciół. Dwa miesiące w Japonii,
pół roku na drugim końcu świata – pokiwała przecząco głową – ekonomistka i
artysta. Dwa zupełnie odrębne światy.
- Może warto spróbować choćby dla
kilku miesięcy – rzucił, ale po chwili pożałował tych słów. Miał świadomość,
jak to zabrzmiało
- Mam przekreślić całe swoje
dotychczasowe życie dla kilku miesięcy? No tak, przecież ty nie jesteś
stworzony do stałych związków – odeszła kilka kroków i otwierając drzwi balkonowe
wyszła na taras. Marek miał świadomość, że czytała tamten wywiad sprzed kilku
lat.
- Posłuchaj…- zaczął, ale nie
pozwoliła mu dokończyć
- Decydując się na ten dziwny
układ miałam świadomość, że to dla ciebie tylko przygoda. Byłeś moją piękną
przygodą Marku Dobrzański, ale każda przygoda ma to do siebie, że kiedyś się
kończy – widział w jej oczach ból. Nawet nie próbowała go ukryć.
- Po co kończyć coś, co jeszcze
może trwać? – zapytał i przybliżył swoje wargi do jej ust. Pozwoliła mu na
krótki pocałunek i opierając swoje czoło o jego szepnęła niemal wprost w jego
usta
- Zapomnij o mnie – szybkim krokiem
weszła do mieszkania zatrzaskując się w łazience. Jasno dała mu do zrozumienia,
że powinien już pójść. Nie chciała, by widział jej łzy.
- Masz rację, tak będzie lepiej.
Prościej – szepnął do siebie i opuścił jej mieszkanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz