B

niedziela, 12 stycznia 2014

'Miłość za oceanem' III ost.

Wreszcie mógł swobodnie przy niej przesiadywać. Wciąż jej nie wybudzili, ale to mu nie przeszkadzało. Personel medyczny zapewniał go, że nie ma potrzebny, by spędzał całe dnie w szpitalu, gdy ona nawet nie jest tego świadoma. Miał w nosie ich uwagi. Po prostu chciał przy niej być i trzymać ją za rękę. Sosnowski w ciągu ostatnich dwóch dni pojawił się pod jej salą jeszcze kilka razy, ale najwyraźniej nie miał odwagi wejść do środka. Pod lewym okiem miał pokaźnego siniaka.
Podali jej wreszcie środki farmakologiczne, które miały wyprowadzić ją ze śpiączki. Kazali czekać. Dobrzański zaczął się niepokoić. Minęły już cztery godziny i nie było żadnych efektów, żadnej reakcji ze strony jej organizmu. Lekarze go uspokajali i tłumaczyli, że pośpiech w przypadku takiej sytuacji jest niewskazany. Musiał uzbroić się w cierpliwość. Tej nocy nie pojechał do hotelu nawet na kwadrans. Wciąż przy niej był. Nad ranem zaczęła odzyskiwać świadomość. Marek spał z głową opartą o materac. Poruszyła dłonią. Prezes momentalnie się ocknął i w pełnym skupieniu obserwował jej twarz. Mruknęła coś i z trudem przełknęła. Powoli zaczęła otwierać oczy. Minęła chwila, gdy oswoiła się ze światłem stojącej nieopodal lampki. Odnalazła wzrokiem siedzącego przed nią mężczyznę.
- Marek?- wyszeptała cicho. Prezes uśmiechnął się szeroko, wyraźnie wzruszony. Teraz mógł sam przed sobą przyznać, jaką poczuł ulgę, gdy usłyszał swoje imię. Bardzo się bał, że się nie wybudzi. Bardzo się bał, że może mieć problemy z pamięcią.
- Dzień dobry. Obudziłaś się wreszcie. Bardzo długo czekałem na ten moment – rzekł i złożył czuły pocałunek na wnętrzu jej dłoni
- Co ty tu robisz i co się stało? – zapytała po chwili, próbując sobie ułożyć wszystko w głowie.
- O tym porozmawiamy później. Pójdę po lekarza – posłał jej ciepły uśmiech i skierował się do wyjścia. Prezes przyprowadził dwóch medyków, którzy od razu zaczęli ją badać. Został na korytarzu, nie chciał przeszkadzać. Odpowiadała na pytania chirurga i neurologa. Widział wyraźną ulgę na jej twarzy, gdy okazało się, że ma czucie w nogach, a rany dobrze się goją. Lekarze wyraźnie zadowoleni z siebie wyszli na korytarz rzucając tylko krótkie ‘będzie dobrze’.
- Lekarze mówią, że wszystko będzie dobrze – uśmiechnął się
- Tak. Ale jeszcze trochę tu zostanę. Co ty tu właściwie robisz? – zapytała, gdy usiadł na krześle tuż obok jej łóżka
- Do twojego ojca zadzwonili z konsulatu z informacją o wypadku. Niewiele wiedzieli. Trzeba było zadzwonić do szpitala – wyjaśniał spokojnie – Pech chciał, że nie było komu zadzwonić. Maciek gdzieś pojechał, Jasiek też – westchnął – chociaż to tak naprawdę moje szczęście. Gdyby nie ten zbieg okoliczności o niczym bym się nie dowiedział – zamilkł na chwilę – W każdym razie twój ojciec przyszedł do firmy i poprosił mnie o pomoc. Ula, ja musiałem przylecieć – dodał po krótkiej chwili
- Wróciłeś jednak do firmy?
- Wróciłem kilka dni po twoim wylocie. Nigdy nie zamierzałem opuszczać jej na stałe
- Myślałam, że zostaniesz z Pauliną we Włoszech na zawsze
- To był tylko krótki, przyjacielski urlop.
- Ona twierdziła coś innego – łza zakręciła się jej w oku
- Kłamała – powiedział szybko - Od dawna wiedziała, że kocham tylko ciebie – posłała mu zaskoczone spojrzenie – Chyba musiałem przylecieć aż za ocean, by powiedzieć ci to wreszcie prosto w oczy – westchnął – ale trochę się spóźniłem – milczała. Spuścił głowę i czekał na jej reakcję. A ona nie nadchodziła. Spojrzał na nią po chwili. Wzrok miała wlepiony w sufit. Intensywnie nad czymś myślała. Próbowała ułożyć sobie w głowie słowa, które chwilę wcześniej padły z jego ust. Niechętnie podniósł się z krzesła – Pójdę zadzwonić do twojego taty. Bardzo się o ciebie martwi – gdy naciskał klamkę zatrzymał go jej głos
- Dlaczego uważasz, że się spóźniłeś?
- Przecież się zaręczyliście – powiedział z bólem patrząc jej w oczy i pospiesznie opuścił jej pokój.
Zanim Dobrzański wrócił pod jej salę znów podjechał Sosnowski. Przypatrywał się jej przez szybę. Posłał jej niepewny uśmiech, ale nie zdecydował się wjechać do środka. Cieszył się, że odzyskała przytomność, ale nie miał pewności, czy chce go teraz widzieć. Po chwili obok niego pojawił się prezes. Wyminął kardiologa i wszedł do środka, lecz gdy tylko przekroczył próg usłyszał
- Mógłbyś poprosić Piotra – nieco zaskoczony kiwnął głową i posłusznie się wycofał.
- Chce z tobą rozmawiać – rzucił do blondyna i usiadł na krześle po drugiej stronie korytarza. Przetarł dłonią zmęczoną twarz. Wiedział, że powinien jechać do hotelu. Przespać się kilka godzin, odświeżyć i ogolić. Zrobił wszystko, co mógł. Był przy niej, pilnował, by nic złego się nie stało. Odzyskała przytomność, czuła się całkiem dobrze, rokowania były jak najlepsze. Powiedział jej wreszcie prawdę o swoich uczuciach. Nic więcej zrobić już nie mógł. Sama poprosiła do siebie Piotra. W końcu był jej narzeczonym. Opuścił budynek szpitala.
Wypoczęty wrócił późnym popołudniem. Znali się tak długo, a ją wciąż zaskakiwał jego wygląd w wytartych jeansach i sportowej koszuli. Tak naprawdę nie widział, po co przyjechał. Nie chciał się narzucać.
- Jesteś wreszcie. Bałam się, że już nie przyjdziesz – niepewnie usiadł obok jej łóżka
- Musiałem odpocząć, zmienić koszulę, zjeść coś. Poza tym był z tobą Piotr. Nie chciałem przeszkadzać – westchnął. Unikał jej wzroku – Wiem, że nie powinienem się wtrącać, nie mam prawa… ale gdy dowiedziałem się o wypadku musiałem przylecieć. Musiałem sprawdzić, czy z tego wyjdziesz
- Cieszę się, że jesteś – wtrąciła, ale on jakby tego nie słyszał
- Rozmawiałem z twoim ojcem. On bardzo przeżywa ten wypadek. Nie może sobie darować, że pozwolił ci tu przyjechać. Uważa, że mimo wszystko powinien był zatrzymać cię w Polsce. Dopytywał, czy zostajesz tu do końca stażu Piotra, czy jednak wrócisz do kraju. Powiedziałem mu, że gdy będziesz już gotowa na rozmowę z nim o tym, co się wydarzyło, zadzwonisz do niego.
- Zadzwonię jutro – kiwnął głową – Marek…- zaczęła, ale nie dał jej dokończyć
- Tak naprawdę przyszedłem się pożegnać – uniosła brwi w geście zdziwienia – Jutro w nocy wracam do Polski. Czujesz się coraz lepiej, masz tu świetną opiekę, mam nadzieję, że Piotr dopilnuje, byś się nie przemęczała po wyjściu ze szpitala – jego monolog przerwało pukanie do drzwi. Spojrzeli w tamtym kierunku. Do środka wszedł ciemnoskóry mundurowy.
- Dzień dobry pani Urszulo. Sierżant Cox. Chciałbym zadać pani kilka pytań
- Oczywiście
- To ja poczekam na korytarzu – Dobrzański podniósł się z zajmowanego miejsca, ale poczuł jej dłoń na swojej. Obrzucił ją zdziwionym spojrzeniem.
- Zostań proszę – szepnęła – Będę się czuła pewniej – splotła ich palce. Uśmiechnął się delikatnie i ponownie usiadł. Nie puścił jej dłoni. Chciał choć przez krótką chwilę delektować się jej ciepłem. Tak bardzo tęsknił za tym dotykiem.
- Proszę mi opowiedzieć, co pamięta pani w związku z wypadkiem
- Wracaliśmy z Piotrem z wycieczki. Piotr pożyczył samochód od kolegi ze szpitala. W tunelu nagle inne auto zmieniając pas zajechało nam drogę. Później pamiętam już tylko huk.
- Volvo?
- Tak, chyba tak. Czarne. Kombi. Mijaliśmy ten samochód już wcześniej. Jego kierowca zachowywał się dziwnie. Jechał nerwowo, zmieniał pasy bez kierunkowskazu.
- Kierowca był pod wpływem narkotyków – wyjaśnił policjant – Jak udało nam się ustalić godzinę później ten sam kierowca wylądował na drzewie. Nie żyje – Ula spojrzała na Marka przerażona – Dziękuję, to wszystko. Szybkiego powrotu do zdrowia – opuścił pomieszczenie. Marek zerwał się z miejsca i podążył za nim rzucając tylko ‘zaraz wracam’.
- Proszę chwilę zaczekać – krzyknął za mężczyzna – czyli to nie Piotr Sosnowski był głównym sprawcą wypadku?
- Śledztwo wykazało, że gdyby jechał nieco wolniej, być może udałoby im się wyminąć, a pan Sosnowski uniknąłby zderzenia ze ścianą i barierkami. Jednak główną przyczyną zdarzenia było zachowanie kierowcy Volvo.
- Co w takim razie z Piotrem?
- Dostanie mandat, kilkadziesiąt godzin prac społecznych. Zatrzymamy mu także prawo jazdy na pewien czas. Nie był pijany, więc nie ma podstaw do zabrania dokumentu na stałe.
- Rozumiem. Dziękuję – podał mu dłoń i wrócił do Uli.
- Czyli jutro wyjeżdżasz? – zapytała go od progu
- Tak. Tak chyba będzie najlepiej. Nie powinienem wtrącać się w wasze życie – powiedział cicho. Nie patrzył na nią. Wzrok miał wlepiony gdzieś pomiędzy kółkami jej szpitalnego łóżka
- A możesz się wstrzymać z tym wylotem jeszcze tydzień? – gwałtownie podniósł głowę i spojrzał na nią marszcząc brwi. Nie bardzo wiedział, co ma na myśli – Nie wiem, jak długo będą mnie tu jeszcze trzymać. Chciałabym wrócić do Polski. Z tobą – posłała mu nieco tajemniczy uśmiech i chwyciła jego dłoń, którą od kilku minut bawił się jej błękitną pościelą, w swoją. Splótł ich palce w intymnym geście, a kciukiem zaczął gładzić wewnętrzną stronę jej dłoni.
- Przyznam, że nie bardzo rozumiem – szepnął – to znaczy nie wiem, czy moja interpretacja pokrywa się z rzeczywistością…. Yyy, czy to, czego bym chciał, ma szansę się ziścić – mówił nerwowo, nieco nieskładnie. Rozbroił ją. Zaśmiała się pod nosem.
- Usiądź tu – wskazała miejsce na łóżku, tuż obok siebie – powiem ci coś na ucho – był nieco zdezorientowany jej zachowaniem i prośbami. Gdy tylko się nachylił delikatnie musnęła jego usta. Nie zastanawiał się nad niczym. Wyłączył rozum i już po chwili ten niewinny całus przerodził się w namiętny pocałunek pełen pasji i tęsknoty – Kocham cię – szepnęła wprost w jego usta. Na jego twarzy malowała się cała paleta uczuć. Od ulgi, tęsknoty, szczęścia, na miłości kończąc.
- Pięknie – zaśmiał się – całuję się z zaręczoną kobietą – wiedział, że może sobie pozwolić na taki komentarz, bo już wygrał. Ona wciąż go kocha, a doktorek nie będzie w stanie tego zmienić.
- Nie jestem zaręczona – pokiwała przecząco głową
- Jak to? Przecież Piotr mówił, że tamtego popołudnia, gdy zdarzył się ten wypadek… - urwał na chwilę. Zaczął się zastanawiać, czy Sosnowski z premedytacją go oszukał.
- To prawda, oświadczył mi się wtedy. Ale ja nie powiedziałam ani tak, ani nie. Potrzebowałam więcej czasu. Wciąż nie mogłam o tobie zapomnieć, nie potrafiłam przestać cię kochać…. A z drugiej strony bardzo chciałam pokochać Piotra, bo myślałam, że dla nas nie ma już szans, skoro wróciłeś do Pauliny. Chciałam przed podjęciem ostatecznej decyzji wszystko bardzo dokładnie przemyśleć. Zastanowić się, czy przyjaźń i wzajemne zaufanie wystarczą, by stworzyć w miarę zgodne, trwałe małżeństwo. Chciałam zyskać na czasie, by na spokojnie zadać sobie pytanie, czy będę w stanie żyć bez miłości – słuchał jej w milczeniu, chłonąc jak gąbka każde jej słowo – Ten wypadek być może był po to, żebym to zrozumiała. Gdy cię tu zobaczyłam, zdałam sobie sprawę, że Piotr nigdy mi ciebie nie zastąpi, mimo, że bardzo się starał. Zrozumiał. Jestem mu bardzo wdzięczna, że potrafiliśmy rozstać się w przyjaźni – złożył na jej ustach najbardziej czuły pocałunek na jaki było go teraz stać.
- Kocham panią, pani prezes 
 Twarze obojga promieniały szczęściem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz