Niedzielne popołudnie mijało im
leniwie. Oczekiwali na powrót dzieci. Odkąd po feryjnym wyjeździe Ula
przeprowadziła z Piotrem poważną rozmowę zaczął bardziej się starać i
przykładać wagę do obietnic składanych dzieciom. Zastanawiała się wielokrotnie,
czy to efekt jej stanowczego tonu i jasnych argumentów, czy po prostu byłemu
mężowi włączyła się konkurencja i chce być lepszy w oczach dzieci od Marka,
który podbił ich serca. Przeglądał gazetę, ona z głową na jego kolanach czytała
książkę. W pewnej chwili Dobrzański odłożył magazyn na bok i całą swoją uwagę
skupił na niej, czule gładząc prawą dłonią jej płaski jeszcze brzuch. Czuła na
sobie jego wzrok. Podniosła lekko głowę i napotkała wpatrzone w nią oczy
ukochanego.
- Porównujesz mnie z nim czasem?
– zapytał ni stąd ni zowąd. Zmarszczyła brwi nie bardzo wiedząc, o co mu
chodzi.
- Z kim? – obrzuciła go pytającym
spojrzeniem odkładając książkę.
- Z Piotrem
- Nie masz powodów do kompleksów
– roześmiała się serdecznie i chciała wrócić do lektury, jednak on ciągnął
temat dalej
- Nie mam kompleksów. Po prostu
chcę wiedzieć – wzruszył ramionami niby to obojętnym tonem, nie przestając
zataczać dłonią kółek.
- Odpowiadając na twoje pytanie
mogę postawić swoje. A ty porównujesz mnie ze swoimi wcześniejszymi kobietami?
- Nie – odparł szybko
- Jasne – rzekła głosem pełnym
ironii
– Z żadną nigdy nie byłem na
serio, z żadną nie mieszkałem.
– Chodziło mi raczej o seks. Wiem,
że przede mną było ich wiele i jakoś mi się wierzyć nie chce, że nas nie porównujesz,
że nie zastanawiasz się, z którą było ci najlepiej. Więc bardzo cię proszę nie
kłam – lekko się zirytowała. Wiedziała, że to, co przed chwilą powiedział, to
kłamstwo. Zabrała głowę z jego kolan i przeniosła się na drugą stronę sofy
skupiając swój wzrok na linijkach tekstu.
- Czyli jednak – westchnął. Sam
się zastanawiał, po co rozpoczął ten temat. Ilekroć miał spotkać Sosnowskiego
myślał o tym, czy Ula ich zestawia, czy szuka w nim jakiejś cechy byłego męża.
To napawało go jakimś dziwnym niepokojem.
- O co ci chodzi? – zapytała
ostrzej niż zamierzała
- O to, że zostałaś jego żoną, a
moją nie chcesz. Najwidoczniej masz jakiś powód – spojrzał na nią wymownie
- Mam – popatrzyła mu prosto w
oczy – Boję się, że się wszystko popsuje. Zwykle jest tak, że gdy mówi się
sakramentalne ‘tak’ obie strony są tak pewne swego, że przestaje im zależeć.
Zaczynają się sprzeczki, kłótnie i ciche dni. Ja już to przechodziłam i nie
chcę tak. Ślub nie jest dla mnie ważny.
- A dla mnie jest – odparł
- Moim zdaniem ważniejsze jest
to, co się czuje – spojrzała na niego butnie – Zresztą nie zapominaj, że ja
brałam już ślub i nie mam rozwodu kościelnego, więc o słynnym ‘ja Marek biorę
sobie ciebie’ i tak dalej, możesz zapomnieć
- Jestem niewierzący, więc ślub
kościelny jest dla mnie bez wartości. Jednak chciałbym nasz związek
sformalizować. Czy to takie dziwne, że chcę żeby moja kobieta i moje dziecko
nosili moje nazwisko? – zirytował się
- Nie zapominaj, że mam dwójkę małych dzieci i choćby ze względu na nie, nie mogę zmienić nazwiska.
Nie dość, że ich ojciec jest po drugiej stronie kraju, to jeszcze matka
wykonuje jakieś prawne akrobacje. To rodzi niepotrzebne pytanie wśród dzieci w
ich szkole, znajomych, chcę im tego zaoszczędzić – wyjaśniała dość emocjonalnie
– Nie ich wina, że rodzice się rozwiedli
- Możesz mieć nazwisko
dwuczłonowe. Nie wymagam od ciebie, żebyś wykreśliła Piotra ze swojego życia –
zaczynał być bezsilny. A ta bezsilność wywoływała złość – Zresztą ty chyba nie
chcesz go wykreślić – westchnął
- Czy ja ci każę wykreślić z
życia Klaudię i twoje wcześniejsze kobiety? Przyjmuję to, że przez twoje łóżko
przewinęło się ich wiele i patrzę w przyszłość, a nie w przeszłość – usiadła
odrzucając książkę na stolik kawowy – Lubisz sobie dodawać pewne sytuacje,
lubisz je koloryzować. Patrzysz na świat w taki sposób, jak chcesz go widzieć,
a nie jaki jest w rzeczywistości. Dobrze wiesz, że Piotr od dawna dla mnie nie
istnieje, choć oczywiście nie pozbędę się go z życia, bo jest ojcem moich
dzieci – rzekła ostro – Przestań cały czas obawiać się o swoje miejsce w moim
życiu, bo mam powoli serdecznie dość – nie ukrywał, że takiego wybuchu się nie
spodziewał – Za kilka miesięcy urodzę twoje dziecko, to chyba najlepszy dowód
na to, że traktuję cię poważnie! – gwałtownie wstała i szybkim krokiem wyszła
do łazienki, trzaskając głośno jej drzwiami. Splótł dłonie na karku i siedział
przez chwilę ze spuszczoną głową. Nie powinien był jej denerwować. Nie powinien
był zaczynać tej bezsensownej dyskusji. Wymuszanie na niej deklaracji o ślubie
to nie najlepsza metoda. Powinien to załatwić inaczej. Powtarzał sobie w
myślach, że Ula ma rację, że jego obawy są przecież bez sensu. Ona z nim jest,
kocha go, dzieciaki go zaakceptowały. Podszedł do drzwi łazienki i cicho
zapukał. Odpowiedziała mu cisza. Nacisnął klamkę i wsunął się do środka. Stała
przed lustrem z rękoma partymi o umywalkę. Stanął za nią i spojrzał na jej
odbicie w lustrze.
- Przepraszam – szepnął – Nie
powinien był zaczynać tej dyskusji
- Ja też przepraszam – ku jego
ogromnemu zaskoczeniu wtuliła się w jego tors – Dość wybuchowo zareagowałam.
Chyba zaczyna mi się huśtawka hormonalna – szczelnie zamknął ją w swoich
ramionach, by po krótkiej chwili zacząć składać pocałunki na jej szyi
- Seks na zgodę? – zapytał z figlarnym
uśmiechem, na co ona rozbawiona szturchnęła go lekko w ramię
- Za chwilę przyjadą dzieci –
szybko musnęła jego usta i ciągnąc za rękę ruszyła w stronę salonu
Od samego rana chodziła
podenerwowana. To był ważny dzień nie tylko ze względu na firmę, ale również z
uwagi na ich relacje. Po raz pierwszy mieli pojawić się razem na ważnej,
oficjalnej gali. Co prawda w firmie od kilkunastu tygodni huczało o ich
związku, ale przemknięcie z nim przez korytarz firmowy, a wspólne pojawienie
się na pokazie to jednak różnica. Marek starał się ją uspokajać. Widział, jak
bardzo przeżywa pokaz. Jak bardzo chce by firma odniosła sukces, ale również by
oni uniknęli zbiorowego potępienia, uszczypliwych komentarzy i krzywdzących
plotek. Swoją pewnością i szczerym uśmiechem chciał dodać jej otuchy. Miał
świadomość, że nie powinna się denerwować z uwagi na swój odmienny stan. On
wchodząc do sali, pośrodku której został zbudowany wybieg dla modelek, wydawał
się szczęśliwy i zrelaksowany. Trzymając ją za rękę zmierzał dumnym krokiem w
kierunku wyznaczonych dla nich miejsc, nie zwracając większej uwagi na
ciekawskie spojrzenia zaproszonych gości. Posadził Ulę koło swojego ojca i
usiadł po jej prawej stronie ciasno splatając ich dłonie. Sosnowska niepewnie
spojrzała w lewo. Helena Dobrzańska siedząca koło męża zdawała się ich nie
zauważać i ostentacyjnie rozmawiała z Pauliną. Pokaz przebiegł dokładnie tak,
jak zaplanowali. Kolekcja została entuzjastycznie przyjęta, a Pshemko z udawaną
skromnością przyjmował gratulacje, udzielał wywiadów. Był w swoim żywiole. Odetchnęła z ulgą. Premiera kolekcji zaliczała
się do tych najbardziej udanych. Resztę wieczoru spędziła w towarzystwie Marka
i najbliższych znajomych z firmy. Dobrzański nie odstępował jej na krok.
- Czy ty musisz tak ostentacyjnie
obnosić się z tym waszym – na chwilę zawiesiła głos – związkiem? – zapytała
Helena Dobrzańska wparowując z samego rana do gabinetu syna. Westchnął i wstając
zapiął guzik marynarki. Przysiadł na kancie biurka i uważnie przyjrzał się
matce
- O co ci chodzi?
- O to wasze obściskiwanie się na
wczorajszym bankiecie – rzekła z pretensją i wygodnie rozsiadła się na jasnej
sofie, by po chwili kontynuować nieco łagodniejszym tonem – Marek, w twoim
życiu wszystko może się szybko zmienić, ale plotki pozostaną – zmarszczył brwi
– Wy się rozstaniecie za jakiś czas, ale ludzie będą pamiętać. Takie historie
ciągną się za człowiekiem latami – zerwał się nerwowo i zaczął przemierzać
gabinet w tą i z powrotem
- Ale o czym ty mówisz? – spytał
ostro – Jakie ‘rozstaniecie się’? - zakreślił w powietrzu cudzysłów – Nie
będzie żadnego rozstania. Mam nadzieję, że w końcu to do ciebie dotrze, że ja z
niej nie zrezygnuję. Bardzo bym chciał, byś zaakceptowała mój wybór.
- Mareczku – westchnęła, chcąc
ciągnąć dalej, ale dwa krótkie słowa, które wypowiedział spowodowały, że na
chwilę odebrało jej mowę
- Będę ojcem – rzekł dumnie,
uśmiechając się delikatnie pod nosem i obserwując twarz matki. Najpierw pojawił
się totalny szok, który po chwili zastąpił niezbyt szczery uśmiech
- Nie pozostaje mi nic innego,
jak pogratulować – podeszła do niego i cmoknęła w policzek, szybko kierując się
do wyjścia – Pójdę już. Umówiłam się z ojcem na zakupy. Przy okazji przekażę mu tę nowinę – ostatnie
słowo wypowiedziała z lekkim przekąsem – Miłego dnia, synku.
Zamiast do windy szybkim krokiem
skierowała się do gabinetu dyrektora finansowego
- Jesteś z siebie zadowolona? –
zapytała od progu. Ula zaskoczona jej wizytą ma moment zapomniała o oddychaniu.
Wiedziała, że szykuje się kolejne starcie z potencjalną teściową. Przez myśl
przemknęły jej słowa Marty ‘Mamuśkę miej w czterech literach’.
- Nie bardzo rozumiem, o czym pani
mówi – powoli odłożyła na bok trzymane dokumenty i w nerwowym geście splotła
dłonie na biurku
- Chcesz go zatrzymać przy sobie
dzieckiem? Sądziłam, że jesteś zbyt poważna i dojrzała na wpadki i klasyczne
łapanie chłopaka na ciążę – rzekła z pretensją stojąc nad dębowym biurkiem
- To nie była wpadka, tylko
zaplanowana ciąża – starała się zachować spokój. Wiedziała, że tylko zimna krew
może ją teraz uratować.
- Cieszę się, że chociaż uczciwie
się do tego planu przyznajesz – rzuciła z ironią
- Przyznaję się do tego, że
bardzo chciałam spełnić marzenie Marka. Bardzo chciał mieć ze mną dziecko, a ja
mu to dziecko postanowiłam dać. Mały człowiek to piękne ukoronowanie miłości –
rzekła pewnym siebie głosem
- Jesteś bezczelna – prychnęła –
Wybacz, ale nie będę ci gratulować – spojrzała na Sosnowską z pogardą i ruszyła
w kierunku wyjścia, lecz zatrzymały ją słowa Uli.
- Pani Heleno – wstała i podeszła
w stronę Dobrzańskiej kilka kroków – Ja naprawdę nie chcę prowadzić z panią
wojny. Za kilka miesięcy urodzę pani wnuka lub wnuczkę. Fajnie byłoby, gdyby
pani do zaakceptowała – starasz kobieta nawet nie raczyła się odwrócić i
obdarzyć jej spojrzeniem – Dla Marka – dodała po chwili Sosnowska. Helena
wyszła bez słowa.
Wracali samochodem Marka do domu.
Postanowiła, że tym razem nie będzie ukrywać, że Helena złożyła jej wizytę.
Miała niemal pewność, że Marka również odwiedziła. Był dziś wyjątkowo milczący
i zamyślony
- Była u mnie twoja matka –
obrzucił ją zaniepokojonym spojrzeniem – Nie jest zachwycona faktem, że będzie
babcią – westchnęła – Znaczy… może i by była, gdybym to nie ja miała zostać
matką twojego dziecka
- Przepraszam cię za nią.
Postaram się, żeby cię więcej nie nachodziła. Nie zasłużyłaś sobie na takie
traktowanie. Jesteś dla mnie najważniejsza – chwycił jej dłoń i pocałował jej
wnętrze
Odetchnęła. Postawa Marka ją
nieco uspokoiła. Była również dumna z siebie. Wiedziała, że dzisiaj jej spokój
i stanowczość bardzo pomogły jej przetrwać to starcie. Liczyła się z tym, że
Helena będzie miała do niej pretensje.
Na szczęście dzieciaki
zareagowały całkiem dobrze. Uśmiechnęła się do swoich myśli przypominając sobie
dzisiejsze popołudnie. Najpierw ich pierwsze USG. Dobrzański był podekscytowany
i wzruszony, gdy po raz pierwszy zobaczyli swoje dziecko na monitorze. Lekarka
ich uspokoiła, że wszystko przebiega prawidłowo. Mieli powitać nowego członka
rodziny w listopadzie. Po powrocie postanowili powiedzieć dzieciakom. Maja na
słowa Marka, że ‘jeszcze przed Wigilią będziecie mieć brata albo siostrę, bo w
brzuszku mamy rośnie małe dziecko’, zapiszczała radośnie, natomiast Damian
przyjął tę nowiną z nieco większym dystansem. Stwierdził, że będzie fajnie, gdy
będzie miał brata, bo jak określił ‘druga dziewczyna to słaby pomysł. Znów nie
będzie chciała grać w wyścigi’. Roześmieli się z Markiem radośnie.
Helena w tym opowiadaniu biła wszystkie rekordy podłości. Wredna baba jakich mało. Ania.
OdpowiedzUsuńHelena niezadowolona, ale to dało się przewidzieć. Jestem ciekawa jak na ciążę byłej żony zareaguje Piotr. Chociaż podejrzewam, że nie będzie szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jak zwykle świetny rozdział. A Helena złośliwością i podłością przechodzi w tym opowiadaniu samą siebie.Pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuń