B

piątek, 3 lutego 2017

'Wbrew całemu światu' XXII



Przysypiała zmęczona, gdy wsunął się pod kołdrę. Przez cienki materiał koszulki czuła, że jest nagi, że najwidoczniej jego piżama została w przylegającej do sypialni łazience. Przytulił się do jej pleców i zaczął składać krótkie pocałunki na jej ramieniu, szyi. Odsunęła się, przewracając na wznak. Spojrzała na jego twarz. Malowało się na niej zaskoczenie wymieszane z niepokojem.
- Co się dzieje? – szepnął niepewnie
- Po prostu nie mam ochoty
- Wciąż masz do mnie żal o ten mój pijacki wybryk? – zapytał przypominając sobie sytuację sprzed dwóch dni.
Poszedł z Sebastianem uczcić wiadomość o swoim ojcostwie. Przyjaciel szczerze mu gratulował, sam zaczął myśleć o stabilizacji odkąd zaczął po pracy spotykać się z Violettą Kubasińską. Rozmawiali o związkach, dzieciach. Miało skończyć się na dwóch drinkach. Skończyło na… Nawet nie pamiętał na ilu. Wrócił do domu w środku nocy ledwie trzymając się na nogach. Nie pamiętał, jak dotarł na górę, jak znalazł się w łóżku. Obudził się rano w sypialni w samych bokserkach i koszuli. Otworzył ważące tonę powieki i lekko przytroczony bólem głowy rozejrzał się po pomieszczeniu. Uli nie było obok. Najwidoczniej to ona go rozebrała, bo wątpił, czy był w stanie dokonać tego samodzielnie. Na nocnej szafce dostrzegł butelkę wody. Dorwał się do niej łapczywie. Podniósł się do pozycji półleżącej i spojrzał na stojący obok budzik. Wskazywał dziesiątą. Przeczesał dłonią włosy i zwlekł się z łóżka. Naciągnął spodnie i wyszedł z sypialni. W domu nie było ani Uli, ani dzieci. Zauważył jakiś karton w rogu pomieszczenia. W środku znajdowały się resztki lampy, która zdobiła półkę w przedpokoju. Najpewniej musiał ją w nocy zwalić, a cienkie szkoły rozbiło się w drobny mak. Zaklął w myślach. Postanowił wziąć prysznic i pojechać do firmy. Chwilę przed dwunastą, zmarnowany wjechał windą na piąte piętro i swoje korki od razu skierował do gabinetu pani dyrektor. Dzierżąc w dłoni bukiet tulipanów zapukał do szklanych drzwi. Od progu obrzuciła go karcącym spojrzeniem.
- Przepraszam – szepnął, stając przed jej biurkiem jak uczeń przed dyrektorem – Nie powinienem był tyle wczoraj pić – położył kwiaty na blacie biurka i obszedł je przysiadając na kancie, tuż obok jej fotela
- Nie powinieneś – rzekła chłodno
- Chciałem uczcić to, że będziemy mieli dziecko, jednak teraz wiem, że powinien był świętować przy użyciu nieco mniejszej ilości alkoholu. Obiecuję ci, że to się więcej nie powtórzy – zapewnił
- Mam nadzieję – spojrzała na niego wymownie - Maja się w nocy rozpłakała ze strachu, gdy zacząłeś rozbijać się w przedpokoju. Zresztą Damiana też zerwałeś na równe nogi. Dzieci potrzebują bezpieczeństwa, a nie pijanego ojczyma rozwalającego w nocy wszystko, co napotka na swojej drodze.
- Przepraszam – szepnął spuszczając głowę. Czuł się głupio, bo zachował się kompletnie nieodpowiedzialnie. Ma być ojcem, nie może sobie pozwalać na takie wybryki. A na dodatek zdawał sobie sprawę, że nie powinien jej denerwować. Niezauważalnie uśmiechnęła się pod nosem. Postanowiła przestać się już nad nim znęcać.
- Jak głowa? – zapytała z troską
- Lepiej. Dziękuję za wodę i za to, że przyjęłaś mnie w nocy do swojego łóżka.
- Naszego – poprawiła go – Idź już do siebie. Na biurku czeka na ciebie plik dokumentów do podpisania. Będę wdzięczna, jak zajmiesz się tym szybko. Chcę to jeszcze dziś przesłać do szwalni.
- Przepraszałem – westchnął – Mogę przeprosić jeszcze raz.
- Daj już z tym spokój – spojrzała w jego oczy i czule pogładziła policzek
- Pragnę cię. Nie kochaliśmy się prawie od dwóch tygodni – jęknął
- Wiem. Przepraszam cię, ale dziś wybitnie nie mam ochoty na seks – spojrzała na niego, szukając w jego oczach zrozumienia – Jestem wykończona, bolą mnie piersi. Zwykle tak mam w pierwszym trymestrze. To typowe. Obiecuję, że ci to wynagrodzić niebawem. A teraz mogę.. – zaczęła, ale nie dał jej dokończyć wpijając się zachłannie na krótką chwilę w jej usta.
- Nie – szepnął – Poczekam tyle, ile będzie trzeba – zapewnił i gwałtownie wstał – Idę się ubrać, żeby dzieciaki nie były rano zaskoczone – puścił jej oczko i po chwili wrócił już w piżamie. Przyciągnął ją do siebie i utulił do snu.
- Kocham cię  - szepnęła zasypiając.

- Co rysujesz? – zapytała córkę, która od kilku chwil przy kuchennym stole wykonywała zamaszyste ruchy kredką
- Naszą rodzinę – odparła, nawet na chwilę nie przerywając pracy. Dobrzański krojąc pieczywo z zainteresowaniem obrzucił rysunek spojrzeniem.
- Strasznie liczna ta nasza rodzina – z uśmiechem rzekła Ula przyglądając się kilku postaciom nakreślonym na kartce. Dziewczynka niechętnie przerwała pracę i odkładając zieloną kredkę świecową zaczęła objaśniać
- To tata – zaczęła od lewej strony – Tu jestem ja i Damian. To ty mamusiu – wskazała na ludka w środku – namalowałam ci czarne włosy, bo zgubiłam brązową kredkę – rzekła rozkładając ręce w geście bezradności – Tutaj jest Marek i mały dzidziuś – Ula z miłością pogłaskała córkę po głowie i uśmiechając się delikatnie spojrzała na Dobrzańskiego. W jego oczach malowało się szczęście. Tą zwykłą kartką papieru Maja dała wyraz pełnej akceptacji dla Dobrzańskiego i dziecka, które miało przyjść na świat. Ona traktowała go jak prawdziwego członka rodziny. Tego właśnie pragnął.

- Masz jakieś plany na weekend? – zapytała w jeden z ostatnich dni kwietnia
- Nie, raczej nie – odparł odrywając wzrok od tableta – A co? Masz jakąś propozycję dla mnie? – zapytał z zaczepnym uśmieszkiem 
- Moi rodzice zapowiedzieli się z wizytą – spojrzała na niego niepewnie. Na krótką chwilę uśmiech zniknął z jego twarzy. Trochę obawiał się tego spotkania
- Wreszcie poznam teściów. Może będą bardziej tolerancyjni od moich rodziców – posłał jej blady uśmiech – Widzą już? – sugestywnie spojrzał na jej brzuch
- Nie. Chciałam powiedzieć mamie, ale wyprzedziła mnie i wprosiła się. Pomyślałam, że będzie lepiej, gdy powiemy im tutaj, skoro już przyjeżdżają.

Kilka dni później Józef Cieplak wraz z żoną Magdą pojawił się u drzwi swojej pierworodnej.
- Miło was widzieć. Stęskniłam się za wami – rzekła przytulając się z mamą, by chwilę później paść w ramiona ojca.
- Babcia, dziadek – piszczały dzieciaki, wieszając się na szyjach Cieplaków. Dobrzański stał z tyłu, czekając na koniec tych czułych powitań. Był wyraźnie zestresowany. Co prawda Ula mówiła mu, że jej rodzice dość dobrze przyjęli wiadomość o ich związku, ale nie widzieli, że po raz kolejny zostaną dziadkami.
- Mamo, tato – rzekła oficjalnym tonem Ula – To jest właśnie Marek – Magda obrzuciła go badawczym spojrzeniem, Cieplak uśmiechnął się przyjaźnie i pierwszy podszedł z wyciągniętą ręką
- Cieszę się, że mogę wreszcie państwa poznać – rzekł do potencjalnego teścia
- My również. Ula jeśli chodzi o pana jest dość tajemnicza
- Będzie mi bardzo miło, jeśli będą mi państwo mówić po imieniu – uśmiechnął się uroczo, ukazując dołeczki – Już wiem po kim Ula odziedziczyła urodę – rzekł całując panią Cieplak w rękę. Ten gest i te słowa spowodowały, że Magda spojrzała na niego z nutą sympatii. Bardzo uważnie go obserwowała. Każdy jego gest w stosunku do Uli i dzieci, każde spojrzenie. Musiała przyznać, że jej córka kwitła przy tym chłopaku.
- Chodźcie, pokażę wam mój nowy puchar – ekscytował się Damian – wygrałem turniej tenisowy. Marek nauczył mnie tak dobrze grać
- A ja wam pokażę rysunki – zadeklarowała Maja. Dobrzański znacząco spojrzał na ukochaną. Widzieli, że muszą najpierw powiedzieć rodzicom o ciąży, a nie czekać, by zrobiły to za nich dzieci, gdy Maja pokaże jedno ze swoich ostatnich dzieł
- Dajcie dziadkom chwilę odpocząć. Napijemy się teraz kawy i przed obiadem pokażecie dziadkom wszystko to, co będziecie chcieli, zgoda? – zaproponował Marek.
- Ale ja chciałam pokazać dziadkom dzidzię – rzekła z pretensją. Cieplaki spojrzeli najpierw na córkę, później na jej partnera
- Dzidzię? – jak echo powtórzył Józef
- Spodziewamy się dziecka- przyznała Ula
- Będę miała siostrzyczkę! – wtrąciła się Maja
- Chyba brata – poprawił ją Damian, który chwilę wcześniej w geście zrezygnowania pacnął się ręką w czoło
- Siostrę – pokazała mu język
- Nie znasz się – rzekł i ignorując wszystkich odwrócił się i poszedł do swojego pokoju. Ta słowna sprzeczka dzieci pozwoliła Cieplakom oswoić się z rewelacjami, które chwilę wcześniej usłyszeli. Spojrzeli na Dobrzańskiego, później na córkę w oczach której malowała się miłość i szczęście i większość obaw, które mieli jadąc tutaj zniknęły. Z tyłu głowy wciąż pojawiały się myśli, że to się nie uda, że Ula znów zostanie sama, ze złamanym sercem i kolejnym małym dzieckiem, ale woleli teraz się nad tym nie zastanawiać, tylko cieszyć szczęściem swojego najstarszego dziecka.
- Gratulujemy – rzekli zgodnie i szczerze.

1 komentarz:

  1. Maja wymiata. I najważniejsze, że chociaż Cieplakowie potrafią się zachować. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń