Przysypiała zmęczona, gdy wsunął
się pod kołdrę. Przez cienki materiał koszulki czuła, że jest nagi, że
najwidoczniej jego piżama została w przylegającej do sypialni łazience.
Przytulił się do jej pleców i zaczął składać krótkie pocałunki na jej ramieniu,
szyi. Odsunęła się, przewracając na wznak. Spojrzała na jego twarz. Malowało
się na niej zaskoczenie wymieszane z niepokojem.
- Co się dzieje? – szepnął
niepewnie
- Po prostu nie mam ochoty
- Wciąż masz do mnie żal o ten
mój pijacki wybryk? – zapytał przypominając sobie sytuację sprzed dwóch dni.
Poszedł z Sebastianem uczcić wiadomość o swoim ojcostwie. Przyjaciel
szczerze mu gratulował, sam zaczął myśleć o stabilizacji odkąd zaczął po pracy
spotykać się z Violettą Kubasińską. Rozmawiali o związkach, dzieciach. Miało
skończyć się na dwóch drinkach. Skończyło na… Nawet nie pamiętał na ilu. Wrócił
do domu w środku nocy ledwie trzymając się na nogach. Nie pamiętał, jak dotarł
na górę, jak znalazł się w łóżku. Obudził się rano w sypialni w samych
bokserkach i koszuli. Otworzył ważące tonę powieki i lekko przytroczony bólem
głowy rozejrzał się po pomieszczeniu. Uli nie było obok. Najwidoczniej to ona
go rozebrała, bo wątpił, czy był w stanie dokonać tego samodzielnie. Na nocnej
szafce dostrzegł butelkę wody. Dorwał się do niej łapczywie. Podniósł się do
pozycji półleżącej i spojrzał na stojący obok budzik. Wskazywał dziesiątą.
Przeczesał dłonią włosy i zwlekł się z łóżka. Naciągnął spodnie i wyszedł z
sypialni. W domu nie było ani Uli, ani dzieci. Zauważył jakiś karton w rogu
pomieszczenia. W środku znajdowały się resztki lampy, która zdobiła półkę w
przedpokoju. Najpewniej musiał ją w nocy zwalić, a cienkie szkoły rozbiło się w
drobny mak. Zaklął w myślach. Postanowił wziąć prysznic i pojechać do firmy.
Chwilę przed dwunastą, zmarnowany wjechał windą na piąte piętro i swoje korki
od razu skierował do gabinetu pani dyrektor. Dzierżąc w dłoni bukiet tulipanów
zapukał do szklanych drzwi. Od progu obrzuciła go karcącym spojrzeniem.
- Przepraszam – szepnął, stając przed jej biurkiem jak uczeń przed
dyrektorem – Nie powinienem był tyle wczoraj pić – położył kwiaty na blacie
biurka i obszedł je przysiadając na kancie, tuż obok jej fotela
- Nie powinieneś – rzekła chłodno
- Chciałem uczcić to, że będziemy mieli dziecko, jednak teraz wiem, że
powinien był świętować przy użyciu nieco mniejszej ilości alkoholu. Obiecuję
ci, że to się więcej nie powtórzy – zapewnił
- Mam nadzieję – spojrzała na niego wymownie - Maja się w nocy
rozpłakała ze strachu, gdy zacząłeś rozbijać się w przedpokoju. Zresztą Damiana
też zerwałeś na równe nogi. Dzieci potrzebują bezpieczeństwa, a nie pijanego
ojczyma rozwalającego w nocy wszystko, co napotka na swojej drodze.
- Przepraszam – szepnął spuszczając głowę. Czuł się głupio, bo zachował
się kompletnie nieodpowiedzialnie. Ma być ojcem, nie może sobie pozwalać na
takie wybryki. A na dodatek zdawał sobie sprawę, że nie powinien jej
denerwować. Niezauważalnie uśmiechnęła się pod nosem. Postanowiła przestać się
już nad nim znęcać.
- Jak głowa? – zapytała z troską
- Lepiej. Dziękuję za wodę i za to, że przyjęłaś mnie w nocy do swojego
łóżka.
- Naszego – poprawiła go – Idź już do siebie. Na biurku czeka na ciebie
plik dokumentów do podpisania. Będę wdzięczna, jak zajmiesz się tym szybko.
Chcę to jeszcze dziś przesłać do szwalni.
- Przepraszałem – westchnął – Mogę
przeprosić jeszcze raz.
- Daj już z tym spokój –
spojrzała w jego oczy i czule pogładziła policzek
- Pragnę cię. Nie kochaliśmy się prawie od dwóch tygodni – jęknął
- Wiem. Przepraszam cię, ale dziś
wybitnie nie mam ochoty na seks – spojrzała na niego, szukając w jego oczach
zrozumienia – Jestem wykończona, bolą mnie piersi. Zwykle tak mam w pierwszym
trymestrze. To typowe. Obiecuję, że ci to wynagrodzić niebawem. A teraz mogę..
– zaczęła, ale nie dał jej dokończyć wpijając się zachłannie na krótką chwilę w
jej usta.
- Nie – szepnął – Poczekam tyle,
ile będzie trzeba – zapewnił i gwałtownie wstał – Idę się ubrać, żeby dzieciaki
nie były rano zaskoczone – puścił jej oczko i po chwili wrócił już w piżamie.
Przyciągnął ją do siebie i utulił do snu.
- Kocham cię - szepnęła zasypiając.
- Co rysujesz? – zapytała córkę,
która od kilku chwil przy kuchennym stole wykonywała zamaszyste ruchy kredką
- Naszą rodzinę – odparła, nawet
na chwilę nie przerywając pracy. Dobrzański krojąc pieczywo z zainteresowaniem
obrzucił rysunek spojrzeniem.
- Strasznie liczna ta nasza
rodzina – z uśmiechem rzekła Ula przyglądając się kilku postaciom nakreślonym
na kartce. Dziewczynka niechętnie przerwała pracę i odkładając zieloną kredkę
świecową zaczęła objaśniać
- To tata – zaczęła od lewej
strony – Tu jestem ja i Damian. To ty mamusiu – wskazała na ludka w środku –
namalowałam ci czarne włosy, bo zgubiłam brązową kredkę – rzekła rozkładając ręce w geście bezradności –
Tutaj jest Marek i mały dzidziuś – Ula z miłością pogłaskała córkę po głowie i
uśmiechając się delikatnie spojrzała na Dobrzańskiego. W jego oczach malowało
się szczęście. Tą zwykłą kartką papieru Maja dała wyraz pełnej akceptacji dla
Dobrzańskiego i dziecka, które miało przyjść na świat. Ona traktowała go jak
prawdziwego członka rodziny. Tego właśnie pragnął.
- Masz jakieś plany na weekend? –
zapytała w jeden z ostatnich dni kwietnia
- Nie, raczej nie – odparł
odrywając wzrok od tableta – A co? Masz jakąś propozycję dla mnie? – zapytał z
zaczepnym uśmieszkiem
- Moi rodzice zapowiedzieli się z
wizytą – spojrzała na niego niepewnie. Na krótką chwilę uśmiech zniknął z jego
twarzy. Trochę obawiał się tego spotkania
- Wreszcie poznam teściów. Może
będą bardziej tolerancyjni od moich rodziców – posłał jej blady uśmiech – Widzą
już? – sugestywnie spojrzał na jej brzuch
- Nie. Chciałam powiedzieć mamie,
ale wyprzedziła mnie i wprosiła się. Pomyślałam, że będzie lepiej, gdy powiemy
im tutaj, skoro już przyjeżdżają.
Kilka dni później Józef Cieplak
wraz z żoną Magdą pojawił się u drzwi swojej pierworodnej.
- Miło was widzieć. Stęskniłam
się za wami – rzekła przytulając się z mamą, by chwilę później paść w ramiona
ojca.
- Babcia, dziadek – piszczały
dzieciaki, wieszając się na szyjach Cieplaków. Dobrzański stał z tyłu, czekając
na koniec tych czułych powitań. Był wyraźnie zestresowany. Co prawda Ula mówiła
mu, że jej rodzice dość dobrze przyjęli wiadomość o ich związku, ale nie
widzieli, że po raz kolejny zostaną dziadkami.
- Mamo, tato – rzekła oficjalnym
tonem Ula – To jest właśnie Marek – Magda obrzuciła go badawczym spojrzeniem,
Cieplak uśmiechnął się przyjaźnie i pierwszy podszedł z wyciągniętą ręką
- Cieszę się, że mogę wreszcie
państwa poznać – rzekł do potencjalnego teścia
- My również. Ula jeśli chodzi o
pana jest dość tajemnicza
- Będzie mi bardzo miło, jeśli
będą mi państwo mówić po imieniu – uśmiechnął się uroczo, ukazując dołeczki –
Już wiem po kim Ula odziedziczyła urodę – rzekł całując panią Cieplak w rękę.
Ten gest i te słowa spowodowały, że Magda spojrzała na niego z nutą sympatii.
Bardzo uważnie go obserwowała. Każdy jego gest w stosunku do Uli i dzieci,
każde spojrzenie. Musiała przyznać, że jej córka kwitła przy tym chłopaku.
- Chodźcie, pokażę wam mój nowy
puchar – ekscytował się Damian – wygrałem turniej tenisowy. Marek nauczył mnie tak
dobrze grać
- A ja wam pokażę rysunki –
zadeklarowała Maja. Dobrzański znacząco spojrzał na ukochaną. Widzieli, że
muszą najpierw powiedzieć rodzicom o ciąży, a nie czekać, by zrobiły to za nich
dzieci, gdy Maja pokaże jedno ze swoich ostatnich dzieł
- Dajcie dziadkom chwilę
odpocząć. Napijemy się teraz kawy i przed obiadem pokażecie dziadkom wszystko
to, co będziecie chcieli, zgoda? – zaproponował Marek.
- Ale ja chciałam pokazać
dziadkom dzidzię – rzekła z pretensją. Cieplaki spojrzeli najpierw na córkę,
później na jej partnera
- Dzidzię? – jak echo powtórzył
Józef
- Spodziewamy się dziecka- przyznała Ula
- Będę miała siostrzyczkę! –
wtrąciła się Maja
- Chyba brata – poprawił ją
Damian, który chwilę wcześniej w geście zrezygnowania pacnął się ręką w czoło
- Siostrę – pokazała mu język
- Nie znasz się – rzekł i
ignorując wszystkich odwrócił się i poszedł do swojego pokoju. Ta słowna
sprzeczka dzieci pozwoliła Cieplakom oswoić się z rewelacjami, które chwilę
wcześniej usłyszeli. Spojrzeli na Dobrzańskiego, później na córkę w oczach
której malowała się miłość i szczęście i większość obaw, które mieli jadąc
tutaj zniknęły. Z tyłu głowy wciąż pojawiały się myśli, że to się nie uda, że
Ula znów zostanie sama, ze złamanym sercem i kolejnym małym dzieckiem, ale
woleli teraz się nad tym nie zastanawiać, tylko cieszyć szczęściem swojego
najstarszego dziecka.
- Gratulujemy – rzekli zgodnie i
szczerze.
Maja wymiata. I najważniejsze, że chociaż Cieplakowie potrafią się zachować. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń