Wesoło gawędząc wsiedli do windy.
- Ja się zgodziłam, ale wiesz, że nie ma
nic za darmo
- Tego się właśnie obawiałem – westchnął
teatralnie - Słucham
- Przynajmniej raz w tygodniu śniadanie
do łóżka, w każdy piątek pączki z mojej ulubionej cukierni – zaczęła wyliczać,
idąc korytarzem w stronę odpowiednich drzwi - no i oczywiście wyrzucasz śmieci.
- Wszystko oprócz tych śmieci z
największą przyjemnością – oboje się roześmiali. Dopiero teraz dostrzeli, że
przygląda im się wprawiony w osłupienie Szymczyk. Przerzucał swój wzrok z
przyjaciółki na Dobrzańskiego, który ciągnął dwie niewielkich rozmiarów
walizki.
- Cześć – odezwała się wreszcie. Brunet
wyciągnął do chłopaka dłoń, a ten uścisnął ją automatycznie, jakby wciąż
przebywając w innym świecie – Co ty tutaj robisz? – chrząknęła, wyciągając z
torebki klucze. To pytanie sprowadziło Macieja na ziemię.
- Od wczoraj nie mogę się do ciebie
dodzwonić. Wspominałaś, że wracasz dzisiaj – wymownie spojrzał na walizki,
które stały obok Dobrzańskiego – Przyjechałem godzinę temu i czekam. Martwiłem
się
- Wejdź - gestem dłoni zaprosiła go do
środka
- Nie sądziłem, że wy razem…. – urwał
najwyraźniej nie bardzo wiedząc, jak dokończyć
- Przepraszam, że tyle tygodni cię
oszukiwałam, ale nikt nie wiedział. Długo się ukrywaliśmy
- Ale już nie musimy – splótł palce ich
dłoni - Rozwodzę się z Pauliną
- To stąd ta umowa dla nas – Dobrzański
pokiwał głową
- Chciałem was zabezpieczyć. Może
chcecie porozmawiać? – spojrzał na dwójkę przyjaciół – Mogę was zostawić samych
- Daj spokój. Upewniłem się, że Ula
wróciła cała i zdrowa, mogę wracać do domu – zaczął się zbierać do wyjścia
- Zostań. Napijemy się kawy. Opowiesz mi
co z tymi ubraniami od Kaszuby
- Wszystko w porządku. Zdzwonimy się
jutro. Dziś pewnie jesteście zmęczeni po podróży. Cieszę się, że jesteś
szczęśliwa – przytulił ją i podał rękę brunetowi – Trzymajcie się
- Narzeczonego to ci można pogratulować
– rzekł od progu, stawiając pod ścianą swoją teczkę i rozwiązując krawat – Bez
mieszkania, bez pracy, z nieuregulowaną sytuacją osobistą.
- Czyli rodzice nie zareagowali
najlepiej – mruknęła pod nosem, bardziej do siebie, ale usłyszał. Nerwowo
przemierzał salon w tę i z powrotem
- Bingo. A wiesz, co w tym wszystkim
jest najlepsze? – zaśmiał się nerwowo - Że Paulina stanęła po mojej stronie.
Próbowała im to wszystko jakoś wytłumaczyć, ale oni w ogóle nie chcieli słuchać.
Zwłaszcza ojciec. Stwierdził, że mnie wydziedzicza i woli przekazać swój
majątek na cele charytatywne niż dla syna, który kompromituje go w środowisku.
Przecież rozwód rok po ślubie to skandal wśród warszawskiej śmietanki. A brak
wnuka z prawowitego łoża to już w ogóle hańba – kręcił głową, wyraźnie
rozgoryczony – Zerwanie zaręczyn przed ślubem też miało być haniebne. No trzeba
przyznać, że moim rodzicom syn się kompletnie nie udał – odrzucił marynarkę i
zamaszystymi ruchami zaczął podwijać rękawy błękitnej koszuli - Taka dobra
rodzina, a tu skandal goni skandal. Ze mnie to taka zakała rodziny. Im by się na
syna przydał ktoś taki, jak Aleks. Wyciszony, z ponurą facjatą, stary kawaler.
Bezdzietny, za to z uroczym psem. Ideał. Starzy kawalerowie ze zwierzątkami
zwykle zachodzą daleko. Zamieszkałby w firmie i od rana do nocy knuł, jak
powiększyć rodzinne imperium – zaśmiał się ze swojej wizji, by szybko
spoważnieć - Matka się nawet nie
odezwała. Patrzyła tylko na mnie współczującym wzrokiem i kompletnie poddała
się woli ojca – westchnął ciężko. Już miała się odezwać, ale dostrzegła, że
będzie kontynuował - Podałem się do dymisji. Nie było sensu tego ciągnąć.
Zresztą i tak by mnie odwołali na najbliższym posiedzeniu zarządu. O ile Paula
by mnie poparła, to Aleks tym razem z dziką satysfakcją sprzeciwiłby się
siostrze. Trudno, znajdę jakąś pracę. Może wrócę do reklamy. A żeby zakończyć
ten dzień równie optymistycznym akcentem kwadrans temu dzwonił do mnie prawnik.
Warszawski sąd jest zawalony robotą i o ile dobrze pójdzie, co sprawa odbędzie
się najwcześniej za sześć miesięcy. Pół roku – podkreślił dobitnie – przecież to
jest skandal. To jest do cholery sprawa rozwodowa, a nie operacja na kolano.
- Mnie się nigdzie nie spieszy – skupił na
niej swój rozbiegany dotąd wzrok – Zamierzam się przy tobie zestarzeć. Pół roku
nie robi mi już różnicy.
- Dobrze, że chociaż ty tak do tego
podchodzisz.
- I też powinieneś. Nakręcanie się nic
tu nie pomoże. Są sprawy, których nie przeskoczymy. Chodź tu do mnie – usiadł obok,
by po chwili w pozycji półleżącej ułożyć głowę na jej brzuchu – Wszystko się
powoli ułoży.
- Muszę coś wymyślić. Może jakiś biznes.
Zaraz za mną poleci Sebastian. Aleks go nie toleruje. A oni mają kredyt na dom.
Może we dwóch coś rozkręcimy.
- Jest jeszcze PRO-S
- O nie! – podniósł się gwałtownie – To jest
wasza firma. Twoja i Maćka. I jedyne, co jeszcze zrobię to umówię cię na dwa
spotkania. A ja muszę sam zarobić na rodzinę
- Jaki ty jesteś staromodny – zaśmiała się,
mierzwiąc mu włosy
- Przepraszam bardzo, ty chcesz założyć
dom mody? – dopytywała z niedowierzaniem – I co zamierzasz konkurować z
Febo&Dobrzański? Na złość chcesz im zrobić?
- Ale spokojnie, nie powinnaś się teraz
denerwować – chciał położyć rękę na jej zaokrąglonym brzuchu, ale się odsunęła –
Nie chcę nikomu robić na złość. To nie moja wina, że Aleks w pół roku rozwalił
firmę.
- Ale to nie jest agencja PR’owa tylko
duże przedsiębiorstwo. Dopiero co założyliście z Sebastianem agencję, która
ledwo zaczyna na siebie zarabiać. Jednego jeszcze w pełni nie zacząłeś, a
chcesz ładować pieniądze w coś nowego.
- To tak naprawdę nie jest mój pomysł
tylko Pshemko. Nie potrafi dogadać się z Aleksem. Z ojcem zresztą też. Sam do
mnie zadzwonił.
- To niech sobie sam założy dom mody –
rzekła stanowczo – Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz? Ja już pomijam kwestie
finansowe. Mamy PRO-S, agencję, dziecko w drodze i teraz jeszcze zaczniemy
otwierać dom mody. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że sama organizacja potrwa
kilka miesięcy. Nie ogarniemy tego logistycznie, a ja zostanę ze wszystkim
sama. Ty będziesz od rana do nocy siedział w domu mody, agencja będzie na
głowie Seby, a naszym dzieckiem może się zajmie Pshemko – prychnęła - Nie tak
się umawialiśmy!
- Wiem – westchnął – wiem. Po prostu nie
chcę go zostawiać na lodzie. Kwestie finansowe w dużej mierze wziąłby na
siebie. Chciałby zostać wspólnikiem.
- Świetnie. I będzie szukał biura,
kupował sprzęt, rekrutował pracowników, jeździł po szwalniach?
- No nie
- Właśnie. Szuka kogoś, kto będzie
myślał za niego. Kogoś, kto stworzy mu warunku do tego, by mógł w spokoju
projektować. I to nie ty zostawiasz go na lodzie, a Aleks i twój ojciec. Sam
byłeś kilka miesięcy temu na lodzie i musieliście z Sebastianem sobie poradzić
i zorganizować życie na nowo. Teraz nie możesz wziąć na siebie takiej
odpowiedzialności. Bo ta firma powstanie kosztem naszej rodziny i ja się na to
nie piszę. Lubię Pshemko i naprawdę mu współczuję, że nie może porozumieć się z
Aleksem, ale to jest za duże przedsięwzięcie.
- Już dobrze, nie złość się – posadził ją
sobie na kolanach – Porozmawiam z nim.
- Ja się nie złoszczę. Po prostu z
niepokojem zaczynam obserwować, że z wiekiem stajesz się pracoholikiem. Jeszcze
dwa lata temu cię wołami nie można było zaciągnąć do pracy, a teraz chcesz się
stać w jednym czasie, mężem, ojcem i przedsiębiorcą roku.
- Przede wszystkim mężem i ojcem – złożył
pocałunek na jej szyi - to są dwie wyczekane role
- A co zrobić z Pshemko pomyślimy na
spokojnie. Jutro jak przyjdzie twoja mama podpytam, jak to jest z tymi
fundacjami. Może nasz mistrz mógłby założyć swoją, promującą młodych
projektantów. Coś na zasadzie ułatwienia
im startu. Albo jakąś szkołę, w której mógłby być mentorem. Uczyłby
projektowania, kroju. Z pewnością to będą dużo mniejsze logistycznie wyzwania niż dom mody.
- Mam genialną narzeczoną – uśmiechnął się
szeroko
- A ja mam narzeczonego, który ma dobre
serce, ale za to jest w gorącej wodzie kąpany. Oby nasza córka była mniej
narwana – pocałowała jego usta
- Oby - przyznał - Jestem cholernym szczęściarzem - szepnął wprost do ucha, zahaczając czubkiem języka o jego poduszeczkę
- No nie da się ukryć - roześmiała się radośnie, przytulając się do niego.
Świetne zakończenie opowiadania. Nic na początku nie wskazywało, że Ula i Marek mogą jeszcze być szczęśliwi razem, na szczęście Ulka zawalczyła za nich oboje, zmotywowała Marka i teraz oczekują na dziecko, wspólnie budują nową rodzinę, planują inwestycje i przyszłość. I nawet Maciek zareagował pozytywnie mimo zaskoczenia na ich widok. Tylko Krzysztof pozostaje stały w swoim bezsensownym uporze i żyje we własnym świeci, gdzie w samotności niszczy swój dorobek. Ale najważniejsze że Ulka i Marek są razem. Pozdrawiam, Ania.
OdpowiedzUsuńdzięki za komentarz. Pozdrawiam :)
UsuńSuper zakończenie, oby takich więcej. Ula i Marek są razem, oczekują na dziecko i mają akceptację otoczenia. Z tego co zrozumiałam to Helena nie odsunęła się od syna i nadal utrzymuje z nim kontakty a to oznacza że jedyną osobą która nie akceptuje tego związku jest Krzysztof. 'Zakazany owoc' dobiegł końca, czyli teraz 'Umowa'?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
'umowa' za chwilę. Będzie mały przerywnik w postaci short story. Bo już dawno niektórzy się dopytywali o mini. Pozdrawiam
UsuńŚwietna była ta historia. Zwłaszcza ich łóżkowe przygody ;) To teraz czekamy na Umowę? Dobrego weekendu
OdpowiedzUsuńumowa w marcu! pozdrawiam
UsuńSzkoda, że firma nie wypaliła. Krzysztofa szlag by trafił gdyby dobrze prosperowała.
OdpowiedzUsuńDzięki za szczęśliwe zakończenie i pozdrawiam miło.
nie można mieć wszystkiego ;) pozdrawiam
UsuńSuper, że dobrze się skończyło! Prawdziwe uczucie wygrało. Brawo TY.
OdpowiedzUsuńbrawo ja! i brawo Wy, że cierpliwie doczekaliście finału ;) pozdrawiam
UsuńSzkoda że to już koniec. Wszystko szczęśliwie się zakończyło a to najważniejsze. Też żałuję że ten dom mody nie wypalił bo fajnie by było utrzeć nosa Krzysztofowi i Aleksowi. Tylko wtedy trzeba by napisać jeszcze parę część. G ;-)
OdpowiedzUsuńudana firma, szczęśliwa rodzina, miłość, pieniądze i jeszcze Krzysztof by poszedł po rozum do głowy - to już by było przegięcie. I tak wyszło zbyt słodko. Pozdrawiam
UsuńJa tam lubię jak jest słodko. :-*
UsuńUwielbiam tego bloga. Uwielbiam te opowiadania. Uwielbiam Twoje opisy scen seksu. Czekam na nowe historie.
OdpowiedzUsuń:) dzięki!
UsuńSprawdziła się stara prawda, że mężczyzna jest tam mądry jak mądra jest przy nim kobieta! Odkąd Ulka zaczęła troszczyć się o Marka ten jakby doznał olśnienia, wziął się w garść i wyprostował swoje pogmatwane życie. Oby się teraz nie pogubił i wytrwał, bo wreszcie osiągnął stabilizację i spokój. Zdeterminowana Ulka doprowadziła ich historię do happy endu biorąc sprawy w swoje ręce. Gratulacje za determinację i wytrwałość. KaEm.
OdpowiedzUsuńcoraz częściej to właśnie kobiety biorą sprawy w swoje ręce. W wielu dziedzinach.
UsuńGratulacje dla Was, że doczekaliście do finału ;) Pozdrawiam
Nie wiem czy ma to jakieś znaczenie i czy to funkcja zamierzona ale nie działa od kilku tygodni newsletter.
OdpowiedzUsuńnic mi na ten temat nie wiadomo.
UsuńRzeczywiście w dwóch sprawach zdecydowanie miałaś rację. Po pierwsze, "Z Archiwum X" to nie było mimo, że tak się zapowiadało (dawno temu). Chociaż tajemnic w tym opowiadaniu było mnóstwo. W zasadzie to całe było jedną wielką tajemnicą. A po drugie, faktycznie Cię nie znam. Masz zdecydowanie rację. Kończy się szczęśliwie - Ulka i Marek są wreszcie razem, spodziewają się dziecka, odnajdują się w nowej sytuacji. Jeśli to właśnie jest szczęście i jeśli oboje tego chcieli, to tak są szczęśliwi. Ale nadal twierdzę, że w tym związku to Ulka lepiej wie czego chce i jak to osiągnąć. Zdecydowanie to ona podejmuje decyzje i jest tą stroną dominującą. W sumie znak czasów, sytuacja wymogła na niej wzięcie załatwienia wszystkich spraw na siebie. Była przekonana, że tylko z Markiem może być szczęśliwa, że tylko z nim może założyć rodzinę do tego dążyła i to osiągnęła. Mimo, że ją perfidnie skrzywdził i zranił znalazła w sobie olbrzymie pokłady miłości i postanowiła zawalczyć o siebie i o nich. Podziwiam jej determinację i mimo wszystko spokój jaki potrafiła zachować w tej beznadziejnej miejscami sytuacji. Dzielenie się facetem, którego się kocha z jego żoną, patrzenie jak po każdym namiętnym spotkaniu wraca do innej nie było zapewne łatwe. Jak ona to przetrwała nie wiem. Nigdy nic na Marku nie wymuszała, żadnych deklaracji czy obietnic. Zdawała sobie sprawę, że musi dać mu czas żeby sam dojrzał do pewnych decyzji. A jak wiemy czego jak czego, ale czasu i bodźca to Marek potrzebował jak kania dżdżu! Dobrze, że ten czas potrafił wykorzystać, że Ulka w pewnym momencie zaczęła dostrzegać minusy tej relacji, bo pewnie nadal lataliby po świecie, niby w sprawach służbowych, jak niektórzy politycy. To teraz w sumie modne. Nadal uważam, że gdyby nie jej telefon do Marka, jej zaproszenie na kawę i w konsekwencji zaciągnięcie Dobrzańskiego do łóżka, nigdy by się nie spotkali, a już na pewno nigdy nie byliby razem. Marek nadal tkwiłby w związku z Febo, spłacał kredyty i dzielnie odgrywał rolę kochanego męża i syna, spełniając wszelkie rozkazy Seniorów, nie próbując Ulki odnaleźć i jej wszystkiego wytłumaczyć. Chociaż co tu tłumaczyć, może to i lepiej że dał jej spokój. Swoją drogą zabawne, Marek ma żal do Matki, że ta całkowicie poddała/poddaje się woli ojca. Krótką ma pamięć, szybko zapomniał jak rok czy półtora roku temu sam pięknie tańczył tak jak mu Krzysztof z Heleną zagrali. Sam spełniał ich zachcianki, nie miał na tyle wolnej woli, że nawet przed ołtarz dał się zaciągnąć. Więc sorry, ale niech teraz nie ma pretensji do Heleny, sam nie był lepszy. Ale przynajmniej wiemy po kim odziedziczył stanowczość i samodzielne myślenie. Po prostu wszystkiemu winne są geny Heleny. Dzięki Ulce i jej determinacji Dobrzański się zmobilizował i zaczął wreszcie kombinować jak uwolnić się spod opiekuńczych skrzydeł Pauli i rodziców. Jak się okazuje bardzo trudne to nie było. Jasne, że udało się dzięki temu że pozostawał na stanowisku prezesa. Ale tym prezesem był już wcześniej i wcześniej nie zrobił nic żeby odzyskać Ulkę i jej zaufanie. Widocznie potrzebował bodźca i czasu. Dobrze, że się w końcu doczekał. Zdecydowanie miał więcej szczęścia niż rozumu. Ale teraz ma mądrą kobietę przy boku, która umie go odpowiednio sprowadzić na ziemię i powstrzymywać jego pomysły, których masz aż nadto. Ważne, że Ulka trzeźwo myśli w tym związku jest nadzieja, że teraz im się uda. We troje. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOd początku mówiłam, że to nie będzie z 'Archiwum X'. Czerpałam z filmu o zupełnie innej tematyce! :P
UsuńZazwyczaj w większości opowiadań jest tak, że to Ula jest tą, która do końca nie wie, czego chce. Tutaj była bardzo zdecydowana i to ona dała impuls. I jak sama słusznie zauważasz, coraz częściej tak jest w normalnym życiu.
No patrz, jednak mogłam ich, zgodnie z obietnicą Marka z początku opowiadania, zabrać na Maderę! :D Może by tam spotkali Ryśka! Może dzięki nowej znajomości zdecydowali się na założenie domu mody? ;D
Prosiła żeby dał jej spokój, odcięła się. Nie szukał kontaktu, bo sądził, że gdy ma obrączkę na palcu Ulka nie będzie chciała z nim rozmawiać. I gdyby to on doprowadził do spotkania kilka miesięcy wcześniej, to zapewne Ulka zamknęłaby mu drzwi przed nosem. On dojrzał do pewnych spraw, ale i Ulka bardzo się zmieniła. Czy ta, którą znamy z innych historii zdecydowałaby się na romans z żonatym mężczyzną? W większości przypadków zdecydowanie nie.
Pozdrawiam
Swietne zakonczenie tak jak i cale opowiadanie. Kiedy mozemy spodziewac sie czegos nowego? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
II połowa przyszłego tygodnia. Pojawi się pierwsza cześć short story. Pozdrawiam
UsuńTa historia od początku była intrygująca i nieprzewidywalna .Na początku przypuszczałam ,że to nie skończy się dobrze ,ale potem wiedziałam już ,że zmierza to ku szczęśliwemu zakończeniu.Świetne opowiadanie. czekam na kolejne. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńŚwietnie zakończone ;) Fajnie że w końcu są razem i że oczekują córki ;) Ale podobało mi się też zachowanie Pauli gdy Marek jej powiedział że odwołuje ślub. Myślałam że, będzie wściekła, a tu miłe zaskoczenie. ;) Nie spodziewałam się że Dobrzańscy tak się zachowają, ale dobrze że teraz starają się naprawić stosunki z synem i polubić jego żonę. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*