B

poniedziałek, 2 maja 2016

'Przeszłość' XI

Przed przyjazdem córki na wakacje zdążył jeszcze wynająć mieszkanie. Miał już dość nocowania w hotelu. Znalazł przytulną kawalerkę w bliskiej odległości mieszkania Uli. Tłumaczył, że chce być blisko, że Kuba będzie mógł do niego wpadać w drodze ze szkoły.
Leżeli przytuleni na sofie w jego mieszkaniu. Chwilę wcześniej Ula z zaciekawieniem rozglądała się po tym pokoju połączonym z aneksem kuchennym. Zsunął ze stóp pantofle i przekręcił się na bok, by mieć lepszy widok na twarz żony.
- Cieszę się, że czujesz się już lepiej. Bałem się, że to jakaś infekcja – czule pogładził jej policzek, schodząc palcami na szyję
- To chyba przez tą pogodę. Raz muszę chodzić w prochowcu, a po dwóch dniach przychodzą tropikalne upały. Źle znoszę taką huśtawkę. Pocałuj mnie – mnie musiała go dwa razy prosić. Powoli, wręcz leniwie zaczął muskać jej wargi, by stopniowo pogłębiać pocałunek – Dobrze mi z tobą
- To pozwól mi wrócić na stałe – spuściła wzrok i szybko zmieniła temat
- Rozmawiałeś z rodzicami? Będą?
- Tak – westchnął – Będą. Kilka dni temu rozmawiałem też z Sebastianem. Wpadną z chłopakami.
- No to dobrze. Wczoraj do mnie dzwonili z tej knajpki potwierdzić ostateczną liczbę gości. Myślę, że Zosia się ucieszy. Pojedziemy po nią razem na lotnisko?
- Pewnie – ucieszył się, że to zaproponowała – Już się nie mogę doczekać. I muszę wreszcie się dowiedzieć co to z William – zaśmiał się – I powiem im o rozwodzie z Sandrą. Rodzicie już wiedzą. Mama nie kryła swojego zadowolenia – spojrzał na nią z miłością – Jesteś jej ulubioną synową. Przebiłaś nawet Paulinę
- Chciałam cię prosić – chrząknęła jakby lekko zakłopotana - żebyś się pilnował podczas tej kolacji. Póki co nie chcę, żeby ktokolwiek o nas wiedział. I mam nadzieję, że nie powiedziałeś rodzicom?
- Nie, spokojnie. Będzie tak, jak zechcesz.
- Dziękuję – złożyła krótki pocałunek na jego szorstkim policzku
- I mam nadzieję, że Sandra cię już nie nachodzi
- Nie. Wtedy pod Klifem widziałyśmy się po raz ostatni
- Całe szczęście. Nie chcę, żeby cię nękała. Wystarczy, że ja będę miał z nią krzyż pański – uniósł oczy do góry i pokręcił z rezygnacją głową
- O czym ty mówisz?
- Nie ważne. To są moje problemy i muszę sobie poradzić z nimi sam, żebym mógł na ciebie czekać z czystym kontem
- Chce orzeczenia o winie, a powodem rozpadu waszego małżeństwa jestem ja, prawda?
- Po prostu chce mnie oskubać z kasy. No trudno, za kryzys wieku średniego trzeba płacić – mruknął i wtulił się w nią

Jesteś coraz bliżej celu. Coraz bliżej połączenia przeszłości z przyszłością. Doskonale wiesz, że ona się boi, że się asekuruje. To, że nie powiedziała ci jeszcze ‘kocham cię’ nie jest efektem tego, że nie jest pewna, co do ciebie czuje. Po prostu boi się, że te słowa będą wiążące, że później nie będzie się mogła wycofać, a ona jeszcze nie wie, czy chce ponownie chodzić w ten związek. Boi się ponownie ci zaufać. Boi się, że ponownie ją zawiedziesz, zdradzisz i zostawisz. Ale ty dobrze wiesz, że drugi raz nie popełniłbyś tego błędu. Nie potrafiłbyś od niej odejść. Wreszcie się przekonałeś, że twoje miejsce jest tylko przy niej, że ona jest całym twoim światem. Z każdym dniem żałujesz coraz bardziej, że byłeś taki głupi. Teraz już wiesz, że twój romans z Sandrą, a później małżeństwo było największym błędem twojego życia. Co za ironia, że twoja druga żona była tak bardzo podobna do byłej narzeczonej, kobiety od której uciekłeś. Dobrze, że wreszcie zrozumiałeś, że to nie jest kobieta, z którą potrafisz być szczęśliwy. Szkoda, że tak późno przekonałeś się, jaka jest naprawdę. Byłeś naprawdę zaślepiony, że kupowałeś każdy kit, który ci wciskała, że pozwoliłeś sobą manipulować. Żałujesz, że w czasie próby nie walczyłeś o swoje małżeństwo. Przecież Ula była tego warta. Wasza przeszłość była tego warta. Spędziliście przecież wiele wspólnych, ociekających szczęściem lat. Macie cudowne dzieci, z których jesteś dumny. Jak dobrze, że teraz wreszcie nikt ci nie będzie robił wyrzutów o kontakty z dziećmi. Znów będziesz mógł być ojcem na cały etat. Już i tak nie nadrobisz tego, co straciłeś. Zosia jest już kobietą, ale Kuba wciąż był nastolatkiem, który potrzebował kontaktu z ojcem. Postanowiłeś całą uwagę skupić teraz na żonie i synu. Po raz kolejny przekonujesz się, że twoja żona jest prawdziwym aniołem. Mimo tego, że ją zraniłeś, że nie ma się co oszukiwać, złamałeś jej serce, ona wciąż cię kocha. Bo kocha. Nie potrafi i chyba nie chce tego ukryć. Teraz musisz zrobić wszystko, by ponownie ci zaufała, by uwierzyła, że nigdy już jej nie zostawisz, że już zawsze będziesz obok, że będziesz jej wierny. I będziesz na nią czekał tyle, ile zechce.

Usiedli przy jednym ze stolików ustawionych w ogrodzie, nieco oddaleni od bawiącego się towarzystwa.
- Cieszę się, że wreszcie przyjechałaś na dłużej – pogładził ją po ramieniu – Masz jakieś plany na wakacje? Może jakaś wycieczka? Co by ci sprawiło radość? Ja wiem, że już pytałem, ale ostatnio nie miałaś sprecyzowanych planów.
- Najbliższe dwa, trzy tygodnie chciałaby spędzić w Warszawie. Później będę chciała wrócić na dwa tygodnie do Londynu – Dobrzański zmarszczył brwi
- Czyżby z powodu Williama? – Zosia wydawała się lekko zaskoczona – Mama coś wspominała. Ale bez szczegółów, dlatego pytam ciebie. To jakiś porządny chłopak? Mam się o co martwić?
- Nie, raczej nie. William to mój chłopak. Nie chciałam ci mówić przez skypa bo nie wiedziałam, jak zareagujesz. Porządny facet, który wie, czego w życiu chce. Jestem z nim szczęśliwa. Bardzo się o mnie troszczy
- To może zamiast jechać do niego do Londynu zaprosisz go do Polski? Chętnie bym go poznał. Mama z pewnością też. A ty pokazałabyś mu kawałek swojej ojczyzny. Moglibyście jechać do Krakowa, Trójmiasta. W czasie roku akademickiego nie będziecie mieć szans na takie wycieczki. Ja chętnie pokryję koszty.
- Dzięki tatusiu – przytuliła się do niego – Jesteś najlepszy – cmoknęła jego policzek – Porozmawiam z Williamem. Myślę, że będzie zachwycony. I dziękuję za to przyjęcie. Mama wspominała, że to twój pomysł
- Ale jej organizacja – zaznaczył
- I dziękuję, że przyszedłeś sam, bez Sandry
- Rozstaliśmy się. Złożyłem już pozew o rozwód – spojrzał na córkę – Widzę, że jesteś zaskoczona
- Bo wydawało mi się, że ona tak łatwo nie odpuści – rzekła szczerze – Ale cieszę się – posłała ojcu szeroki uśmiech – Nigdy za nią nie przepadałam i dziwiłam się, jak ty z nią wytrzymujesz. I dzięki, że nigdy ani mnie, ani Kuby nie zmuszałeś do kontaktów z nią
- Daj spokój. Ten związek to mój największy błąd. Żałuję, że rozbiłem naszą rodzinę
- Odpowiesz mi szczerze na jedno pytanie? – zapytała z nutą niepewności
- No jasne
- Czy twój rozwód z Sandrą ma coś wspólnego z tym, że cały dzisiejszy wieczór wodzisz tęsknym wzrokiem za mamą? – zaskoczony był jej spostrzegawczością. Dostrzegła to, co bardzo starał się ukryć
- Poniekąd. Tak naprawdę zrozumiałem, że mój związek z Sandrą nie ma sensu i nie ma co tego ciągnąć. Co nie oznacza, że mama do mnie wróci. Bardzo bym chciał wszystko naprawić, ale nie wiem, czy to jeszcze możliwe. Czasami mam nadzieję, że tak, ale czasami dociera do mnie, że zbyt wiele złego się wydarzyło.
- Chciałabym, żeby mama znów była szczęśliwa. A chyba tylko z tobą potrafi być. Bo przecież gdyby potrafiła żyć bez ciebie, już dawno znalazłaby sobie jakiegoś faceta. Trzy lata to kupa czasu. A ona na dobrą sprawę nawet nie zaczęła szukać
- Obyś miała rację córeczko – objął ją ramieniem i przytulił do swego boku – Za przyszłość – uniósł w górę swój kieliszek.
- Za przyszłość. Moją na Oxfordzie i waszą wspólną – stuknęła swoim kieliszkiem w jego szkło.
 

Pojawiła się w jego kawalerce w jeden z lipcowych wieczorów. Zaskoczyła go swoją wizytą, ale ucieszył się widząc ją w progu. Zaprosił do środka, zaproponował herbatę lub wino, ale odmówiła. Widział, że jest spięta. Przysiadła na brzegu sofy i nerwowo bawiła się palcami
- Przepraszam cię Marek, ale ja chyba nie dam rady. Dobrze wychodzi nam przyjaźń, jest nam fajnie w łóżku, ale ja chyba nie potrafię do ciebie wrócić w stu procentach – słuchał jej w napięciu – O ile serce jest pewne, to nie potrafię sobie poradzić z rozumem. Boję się i nie potrafię tego strachu przezwyciężyć. I coraz mocniej uświadamiam sobie, że nie poradzę sobie z tym ani za tydzień, ani za miesiąc, ani za rok. Ja cały czas będę się bała. A nie można ciągle żyć w strachu. Każdy twój służbowy wyjazd będzie napawał mnie strachem. Każda głupia kłótnia będzie potęgować rozterki, czy aby nie pójdziesz na skróty, czy nie będziesz szukał czegoś innego, gdzie będzie łatwiej. Marek – widział, jak jej było ciężko. Miała to wymalowane na twarzy – chciałabym, ale chyba nie potrafię.
- Błagam cię – klęknął u jej stóp – dajmy sobie więcej czasu
- Nie wiem, czy to ma sens – pokręciła głową – Czy cokolwiek da
- Proszę cię, nie odgradzaj się ode mnie
- To się nie uda. Przykro mi – nie czekając na jego reakcję, szybko wyszła z mieszkania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz