- Wychodzisz gdzieś? – Patrycja
nie kryła swego zdziwienia. Jej przyjaciółka piątkowe wieczory zwykle spędzała
przed telewizorem lub z nosem w kolejnej, pasjonującej powieści. Tymczasem
dochodziła dziewiętnasta trzydzieści, a ona stała przed lustrem, malując usta
błyszczykiem
- Umówiłam się – wzruszyła
ramionami
- Z Markiem – bardziej
stwierdziła, niż zapytała – Widzisz, mówiłam, że Seba ma super kumpla. Powinnaś
mi podziękować, że załatwiłam ci takiego przystojniaka
- Chyba powinnam ci podziękować
za to, że nie mogę się od niego uwolnić.
Doczepił się i nie daje za wygraną
- To dobrze, jak facetowi zależy
i się stara
- Może tak – mruknęła bez
entuzjazmu
- Czyli rozumiem, że mam nie
wszczynać alarmu, gdy nie wrócisz na noc – wyszczerzyła się do odbicia Uli w
lustrze. Przyjaciółka tylko wywróciła oczami
- Umówiłam się z nim do kina, a
nie na małe bzykanko
- Nie, no jasne – podniosła ręce
w obronnym geście – Taaki facet zaprasza cię na randkę, a ty zamierzasz dać mu
buziaka na dobranoc i iść grzecznie spać. Nie mam do ciebie zdrowia – udała
załamanie
- Nie no oczywiście, powinnam od
razu wskoczyć mu do łóżka, a w ogóle to być wdzięczną, że w ogóle chce, żebym
rozłożyła przed nim nogi
- Ja mam nadzieję, że jednak się
tam znajdziesz przed emeryturą – rzekła z nutą kpiny
- A co tam u Sebastiana? – udała
zaciekawienie, chcąc się odgryźć – Jakoś od kilku dni się nie widujecie.
Trafiona, zatopiona?
- Wyjechał do rodziców – pokazała
jej język – Babcia mu zmarła – Cieplak chciała coś odpowiedzieć, ale
zapiszczała jej komórka sygnalizująca nadejście sms’a.
- Marek czeka na dole – chwyciła
torebkę
- Baw się dobrze!
Gdy tylko zeszła na dół zobaczyła
go po drugiej stronie ulicy. Stał oparty o maskę sportowego samochodu i obracał
w dłoni bukiecik konwalii.
- Cześć – stanęła przed nim,
wyrywając go tym samym z zamyślenia
- Cześć – posłał jej swój
zniewalający uśmiech i wcale się z tym nie kryjąc zmierzył od stóp do głów –
Pięknie wyglądasz. Proszę – podał jej kwiaty – stwierdziłem, że będą mniej
pretensjonalne niż róże. Zresztą na nie przyjdzie jeszcze czas
- O ile wytrzymasz ze mną więcej,
niż jedno spotkanie. Usłyszałam kiedyś, że jestem nudna
- Próbujesz mnie zniechęcić –
zauważył ze śmiechem – Ale ja się tak łatwo nie poddaję – puścił jej oczko i
otworzył drzwi auta – Poza tym idiotą był ten, który stwierdził, że jesteś
nudna. Spędziłem już z tobą trochę czasu i jesteś fascynująca – dodał zanim
wsiadła do środka. Zaśmiała się radośnie
- Ale ci się bajera włączyła –
stwierdziła, gdy znalazł się za kierownicą
- Robię co mogę – wyszczerzył się
- Zaraz polecisz ze tekstem mała,
nie bolę cię nogi? Bo całą nocą biegałaś w moich snach – zmieniła głos, by choć
trochę przypominać mężczyznę. Parsknął śmiechem
- Nie, to jest słabe – pokręcił
głową, gdy nieco się uspokoił – Zapytałbym cię, czy wierzysz w miłość od
pierwszego wejrzenia, bo jeśli nie to muszę przejść jeszcze raz – tym razem to
ona się roześmiała – ale wiem, że to by nie przeszło, bo pierwsze wrażenie
zrobiłem nienajlepsze
- Załóżmy czysto hipotetycznie,
że zyskujesz przy bliższym poznaniu – przyjrzała mu się uważnie. W głębi duszy
musiała przyznać, że był wybitnie przystojnym facetem. Dlatego też czuła się
trochę speszona, gdy pojawili się w kinie, a Marek przyciągał wzrok wszystkich zgromadzonych
kobiet. Starała się nie zwracać na to uwagi, zwłaszcza, że on zdawał się tego
nie widzieć i skupiony był na niej.
Na szczęście wybrał kino
studyjne. Choć nie przyznała mu się do tego, nie znosiła multipleksów, co
gorsza w centrach handlowych. Wolała mniejsze kina, z bardziej intymną
atmosferą. Zresztą do kin studyjnych przychodziła trochę inna widownia.
Bardziej dojrzała, a nie bandy gimnazjalistów, które zamiast na filmie skupiały
się na siorbaniu coli, chrupaniu naciosami i przemieszczeniu się w trakcie
filmu z jednej sali do drugiej, tak by obejrzeć jak najwięcej filmów i pozostać
niezauważonymi przez obsługę.
- Może wstąpimy jeszcze na lampkę
wina? – zapytał, gdy opuścili budynek kina – Na placu Zbawiciela jest fajne
miejsce
- Hipsterskie knajpy i kawiarnie
dla lemingów?
- Nie tylko. Nie mam zamiaru
zabrać cię do super modnego lokalu, bo zdążyłem zauważyć, że to kompletnie nie
twoja bajka. Jest jedno fajne miejsce z pysznym winem, które mam nadzieję ci
się spodoba. A te super modne, dla celebrytów, są dokładnie do drugiej stronie
placu. To jak, zgoda?
- No niech ci będzie – delikatny
uśmiech zagościł na jej twarzy i ruszyli wolnym krokiem. Mimo, że piątkowy
wieczór był wyjątkowo ciepły, a plac Zbawiciela oblegany przez amatorów życia
nocnego w Warszawie, znaleźli wolny stolik przed lokalem wybranym przez Marka i
zamówili deskę przystawek składającą się z szynki Prosciutto, zielonych oliwek,
suszonych pomidorów i kaparów, kilku rodzajów sera i winogron, a do tego
karafkę białego wina
- Karafka nam wystarczy – tłumaczył
– wypiję tylko kieliszek, bo chcę cię odwieźć do domu, a i w ciebie nie
zamierzam wlewać dużo, żeby cię nie upić. Zresztą gdybym cię próbował upić na
randce, to nie najlepiej by to o mnie świadczyło.
- Doceniam to, zwłaszcza, że mam
dość słabą głowę
- Staram się zaprezentować jak
najlepiej. W końcu to pierwsza randka
- W pierwszych randkach chyba nie
chodzi o to, żeby się zaprezentować jak najlepiej, tylko żeby być po prostu
sobą. Wraz z kolejnymi jest wtedy mniejsze rozczarowanie. Bo najgorzej, gdy z
księcia na białym koniu po pierwszym razie, na trzecim spotkaniu pojawia się
giermek.
- To prawda. I w tobie właśnie
najlepsze jest to, że nikogo nie udajesz
- A ty udajesz? – przyjrzała mu
się z zaciekawieniem
- Wiem, że przy tobie nie muszę –
odparł tonąc w jej oczach. I nie wiadomo dokąd zaprowadziłaby ich ta rozmowa,
gdyby przy ich stoliku nie pojawiła się kelnerka z zamówieniem
- Nie sądziłam, że jesteś
miłośnikiem polskich komedii romantycznych – zaśmiała się upijając łyk wina
- Bo do końca nie jestem – zrobił
śmieszną minę krzywiąc się nieznacznie – Trochę słabo by to wyglądało, gdybym
cię zabrał na dramat wojenny albo horror. Bardzo lubię polskie produkcje, ale
te z treścią. Chociaż trzeba przyznać, że akurat ten film był całkiem niezły
- I dość śmieszny, jak na polskie
realia
- Fakt – przyznał jej rację i
przez chwilę przyglądał jej się z cwaniackim uśmiechem - Jestem uratowany. Film
na szczęście nie okazał się kompletną klapą, bo jeszcze byś się ze mną nie
chciała umówić na przyszły piątek
- Powodzenia randki tylko w
kilkunastu procentach zależy od filmu. Reszta to towarzystwo – stwierdziła przegryzając
na pół winogrono. Marek z uwagą obserwował jej malinowe usta
- To jak wypadam? - przeniósł
wzrok na jej błękitne tęczówki
- Póki co na plus – odparła po
dłuższej chwili milczenia
- Bhawo ja! – naśladował ton
prezydent Warszawy. Roześmiała się serdecznie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz