B

środa, 18 maja 2016

'Droga do kobiecego serca' III

- Wychodzisz gdzieś? – Patrycja nie kryła swego zdziwienia. Jej przyjaciółka piątkowe wieczory zwykle spędzała przed telewizorem lub z nosem w kolejnej, pasjonującej powieści. Tymczasem dochodziła dziewiętnasta trzydzieści, a ona stała przed lustrem, malując usta błyszczykiem
- Umówiłam się – wzruszyła ramionami
- Z Markiem – bardziej stwierdziła, niż zapytała – Widzisz, mówiłam, że Seba ma super kumpla. Powinnaś mi podziękować, że załatwiłam ci takiego przystojniaka
- Chyba powinnam ci podziękować za to, że nie mogę się  od niego uwolnić. Doczepił się i nie daje za wygraną
- To dobrze, jak facetowi zależy i się stara
- Może tak – mruknęła bez entuzjazmu
- Czyli rozumiem, że mam nie wszczynać alarmu, gdy nie wrócisz na noc – wyszczerzyła się do odbicia Uli w lustrze. Przyjaciółka tylko wywróciła oczami
- Umówiłam się z nim do kina, a nie na małe bzykanko
- Nie, no jasne – podniosła ręce w obronnym geście – Taaki facet zaprasza cię na randkę, a ty zamierzasz dać mu buziaka na dobranoc i iść grzecznie spać. Nie mam do ciebie zdrowia – udała załamanie
- Nie no oczywiście, powinnam od razu wskoczyć mu do łóżka, a w ogóle to być wdzięczną, że w ogóle chce, żebym rozłożyła przed nim nogi
- Ja mam nadzieję, że jednak się tam znajdziesz przed emeryturą – rzekła z nutą kpiny
- A co tam u Sebastiana? – udała zaciekawienie, chcąc się odgryźć – Jakoś od kilku dni się nie widujecie. Trafiona, zatopiona?
- Wyjechał do rodziców – pokazała jej język – Babcia mu zmarła – Cieplak chciała coś odpowiedzieć, ale zapiszczała jej komórka sygnalizująca nadejście sms’a.
- Marek czeka na dole – chwyciła torebkę
- Baw się dobrze!

Gdy tylko zeszła na dół zobaczyła go po drugiej stronie ulicy. Stał oparty o maskę sportowego samochodu i obracał w dłoni bukiecik konwalii.
- Cześć – stanęła przed nim, wyrywając go tym samym z zamyślenia
- Cześć – posłał jej swój zniewalający uśmiech i wcale się z tym nie kryjąc zmierzył od stóp do głów – Pięknie wyglądasz. Proszę – podał jej kwiaty – stwierdziłem, że będą mniej pretensjonalne niż róże. Zresztą na nie przyjdzie jeszcze czas
- O ile wytrzymasz ze mną więcej, niż jedno spotkanie. Usłyszałam kiedyś, że jestem nudna
- Próbujesz mnie zniechęcić – zauważył ze śmiechem – Ale ja się tak łatwo nie poddaję – puścił jej oczko i otworzył drzwi auta – Poza tym idiotą był ten, który stwierdził, że jesteś nudna. Spędziłem już z tobą trochę czasu i jesteś fascynująca – dodał zanim wsiadła do środka. Zaśmiała się radośnie
- Ale ci się bajera włączyła – stwierdziła, gdy znalazł się za kierownicą
- Robię co mogę – wyszczerzył się
- Zaraz polecisz ze tekstem mała, nie bolę cię nogi? Bo całą nocą biegałaś w moich snach – zmieniła głos, by choć trochę przypominać mężczyznę. Parsknął śmiechem
- Nie, to jest słabe – pokręcił głową, gdy nieco się uspokoił – Zapytałbym cię, czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia, bo jeśli nie to muszę przejść jeszcze raz – tym razem to ona się roześmiała – ale wiem, że to by nie przeszło, bo pierwsze wrażenie zrobiłem nienajlepsze
- Załóżmy czysto hipotetycznie, że zyskujesz przy bliższym poznaniu – przyjrzała mu się uważnie. W głębi duszy musiała przyznać, że był wybitnie przystojnym facetem. Dlatego też czuła się trochę speszona, gdy pojawili się w kinie, a Marek przyciągał wzrok wszystkich zgromadzonych kobiet. Starała się nie zwracać na to uwagi, zwłaszcza, że on zdawał się tego nie widzieć i skupiony był na niej.
Na szczęście wybrał kino studyjne. Choć nie przyznała mu się do tego, nie znosiła multipleksów, co gorsza w centrach handlowych. Wolała mniejsze kina, z bardziej intymną atmosferą. Zresztą do kin studyjnych przychodziła trochę inna widownia. Bardziej dojrzała, a nie bandy gimnazjalistów, które zamiast na filmie skupiały się na siorbaniu coli, chrupaniu naciosami i przemieszczeniu się w trakcie filmu z jednej sali do drugiej, tak by obejrzeć jak najwięcej filmów i pozostać niezauważonymi przez obsługę.

- Może wstąpimy jeszcze na lampkę wina? – zapytał, gdy opuścili budynek kina – Na placu Zbawiciela jest fajne miejsce
- Hipsterskie knajpy i kawiarnie dla lemingów?
- Nie tylko. Nie mam zamiaru zabrać cię do super modnego lokalu, bo zdążyłem zauważyć, że to kompletnie nie twoja bajka. Jest jedno fajne miejsce z pysznym winem, które mam nadzieję ci się spodoba. A te super modne, dla celebrytów, są dokładnie do drugiej stronie placu. To jak, zgoda?
- No niech ci będzie – delikatny uśmiech zagościł na jej twarzy i ruszyli wolnym krokiem. Mimo, że piątkowy wieczór był wyjątkowo ciepły, a plac Zbawiciela oblegany przez amatorów życia nocnego w Warszawie, znaleźli wolny stolik przed lokalem wybranym przez Marka i zamówili deskę przystawek składającą się z szynki Prosciutto, zielonych oliwek, suszonych pomidorów i kaparów, kilku rodzajów sera i winogron, a do tego karafkę białego wina
- Karafka nam wystarczy – tłumaczył – wypiję tylko kieliszek, bo chcę cię odwieźć do domu, a i w ciebie nie zamierzam wlewać dużo, żeby cię nie upić. Zresztą gdybym cię próbował upić na randce, to nie najlepiej by to o mnie świadczyło.
- Doceniam to, zwłaszcza, że mam dość słabą głowę
- Staram się zaprezentować jak najlepiej. W końcu to pierwsza randka
- W pierwszych randkach chyba nie chodzi o to, żeby się zaprezentować jak najlepiej, tylko żeby być po prostu sobą. Wraz z kolejnymi jest wtedy mniejsze rozczarowanie. Bo najgorzej, gdy z księcia na białym koniu po pierwszym razie, na trzecim spotkaniu pojawia się giermek.
- To prawda. I w tobie właśnie najlepsze jest to, że nikogo nie udajesz
- A ty udajesz? – przyjrzała mu się z zaciekawieniem
- Wiem, że przy tobie nie muszę – odparł tonąc w jej oczach. I nie wiadomo dokąd zaprowadziłaby ich ta rozmowa, gdyby przy ich stoliku nie pojawiła się kelnerka z zamówieniem
- Nie sądziłam, że jesteś miłośnikiem polskich komedii romantycznych – zaśmiała się upijając łyk wina
- Bo do końca nie jestem – zrobił śmieszną minę krzywiąc się nieznacznie – Trochę słabo by to wyglądało, gdybym cię zabrał na dramat wojenny albo horror. Bardzo lubię polskie produkcje, ale te z treścią. Chociaż trzeba przyznać, że akurat ten film był całkiem niezły
- I dość śmieszny, jak na polskie realia
- Fakt – przyznał jej rację i przez chwilę przyglądał jej się z cwaniackim uśmiechem - Jestem uratowany. Film na szczęście nie okazał się kompletną klapą, bo jeszcze byś się ze mną nie chciała umówić na przyszły piątek
- Powodzenia randki tylko w kilkunastu procentach zależy od filmu. Reszta to towarzystwo – stwierdziła przegryzając na pół winogrono. Marek z uwagą obserwował jej malinowe usta
- To jak wypadam? - przeniósł wzrok na jej błękitne tęczówki
- Póki co na plus – odparła po dłuższej chwili milczenia
- Bhawo ja! – naśladował ton prezydent Warszawy. Roześmiała się serdecznie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz