B

poniedziałek, 16 maja 2016

'Droga do kobiecego serca' II

W sobotni poranek wracała właśnie ze sklepu, gdy dostrzegła, że ktoś siedzi na schodach, na wprost drzwi jej mieszkania. Tym kimś, był nie kto inny, jak Marek Dobrzański. W jeansach i szarej koszuli, z bukietem kwiatów oczekiwał jej powrotu. Gdy tylko ją dostrzegł zerwał się na równe nogi. Naprawdę nie miała ochoty teraz z nim rozmawiać. W ogóle nie miała ochoty z  nim rozmawiać.
- Cześć – rzekł jakby nieco niepewnie
- Co ty tutaj robisz? – zapytała mało przyjemnym tonem
- Przyszedłem cię przeprosić – wyciągnął w jej kierunku kwiaty, ale ich nie przyjęła. Odstawiła tylko siatkę z zakupami na wycieraczkę i w bojowej pozie splotła ręce na wysokości piersi.
- Skąd wiesz, gdzie mieszkam? Pracujesz w policji albo wywiadzie? – tą złośliwą uwagą chciała zyskać nad nim przewagę i dodać sobie pewności
- Nie – pokręcił głową. Naprawdę wyglądał na zakłopotanego – Pracuję w domu mody. Z samego rana zadzwoniłem do Sebastiana i wybłagałem wasz adres od Patrycji – kiwnęła na znak zrozumienia. Tak myślała, że nieobecność przyjaciółki jest wynikiem nocy spędzonej z Olszańskim. Pod tym kątem z Patrycją były przeciwieństwami.
- Aha i wpadłeś z nadzieją, że rano dam się przelecieć – prychnęła – Przykro mi, pomyliłeś adres. Ale żeby nie było szkoda twojej fatygi, to na czwartym piętrze, pod siedemnastką jest taka chętna trzydziestolatka. O ile nie ma w łóżku nowego gacha to może cię przyjmie – gorzko zaśmiał się pod nosem i spuścił głowę biorąc głęboki oddech
- Będziemy rozmawiać na korytarzu, czy wpuścisz mnie do środka? – zapytał lekko poirytowany. Przyszedł się kajać, a ona traktowała go, jak intruza.
- Ale ja już skończyłam z tobą rozmowę – sięgnęła do kieszeni po klucze
- Wiem, że zachowałem się, jak ostatni palant – zatrzymał ją w progu – Chcę to naprawić - fakt faktem, była to dla niego sytuacja nowa, a ona w ogóle mu nie pomagała
- Ale ja kompletnie tego od ciebie nie oczekuję. Udanych podbojów dzisiejszego wieczora ci życzę. Może będziesz miał więcej szczęścia – zamknęła mu drzwi przed nosem. Zostawił kwiaty na wycieraczce i zbiegł schodami na dół.

- No i zawaliłem stary – skończył opowiadać przyjacielowi przebieg poprzedniego wieczoru i dzisiejszego poranka i wypuścił głośno powietrze – Obraziła się, że potraktowałem ją, jak pierwszą lepszą. Nawet kwiatów nie przyjęła. Kompletnie mnie olała. Ale pojadę tam jeszcze raz w poniedziałek. Może da się zaprosić na kawę.
- Ale daj sobie spokój. Odpuść ją. Nie ta, to inna. Tego kwiatu jest pół światu – machnął ręką Olszański
- Czuję, że nie mogę sobie odpuścić – rzekł zdecydowany
- Co ty się tak na nią napaliłeś? – dziwił się
- Nie sądziłem, że takie dziewczyny w ogóle istnieją
- Aaaa, czyli jeśli nie zwraca na ciebie uwagi i kazała ci spadać na szczaw to stanowi ciekawszą zdobycz i większe wyzwanie - zaśmiał się pod nosem
- Nie. Coś mnie do niej ciągnie. Fascynuje mnie. Wszystkie zawsze ślinią się na mój widok i po piętnastu minutach znajomości włażą do łóżka, a ona jest tego kompletnym przeciwieństwem. Sądziłem, że takie bywają zakompleksionymi, pryszczatymi singielkami. Wiesz, takie w za dużych spódnicach, które należą do kółka różańcowego. A ona jest śliczna, inteligentna  i inna niż wszystkie.
- Czyli efekt świeżości  - zaśmiał się pod nosem 
- Ma mnie za kompletnego łajdaka. Zamierzam jej udowodnić, że się myli - przyjaciel ze śmiechem kręcił głową 
- Oj stary, włączyła ci się opcja 'wyzwanie'
- Nazywaj to sobie jak chcesz – wzruszył ramionami- Ważny jest efekt finalny

Zgodnie z zapowiedzią pojawił się na Bemowie w poniedziałek, ale nie zastał Uli. Spędzała czas w kawiarni z przyjaciółkami, czyli ‘kółkiem rozwódek i starych panien’, jak zwykła je nazywać Patrycja. W domu była tylko Tumska, która chętnie podzieliła się z nim adresem banku, w którym Ulka pracowała, a także informacją, o której koleżanka kończy pracę. We wtorek chwilę przed osiemnastą pojawił się przed odpowiednią placówką z bukietem kwiatów. Ula wydawała się szczerze zaskoczona jego widokiem, ale postanowiła nie uciekać. Zresztą nie chciała robić sensacji na oczach koleżanek i niechętnie do niego podeszła.
- Skąd wiedziałeś, gdzie pracuję? – znów ta obronna poza
- Mam swoje źródło informacji
- No tak, czyli moja przyjaciółeczka ma za długi język – mruknęła zrezygnowana – Czego chcesz? – nawet się nie siliła na przyjazny ton
- Żebyś mi wybaczyła – tym razem przyjęła kompozycję róż i tulipanów
- Ok, nie ma o czym mówić, bo inaczej nie dasz mi spokoju – wywróciła oczami, czym szczerze go rozbawiła
- Nie dam ci spokoju, dopóki nie dasz się zaprosić na kawę – spojrzał na nią maślanymi oczami
- Przyjąłeś sobie za punkt honoru zaciągnąć mnie do łóżka?
- Nie mówię o łóżku, tylko o kawie. Chcę cię lepiej poznać, zaintrygowałaś mnie – przyznał szczerze
- Zaintrygowałam cię, bo dałam ci kosza? Żadna do tej pory  nie odmówiła i wszystkie dały się naciągnąć na te maślane oczy, czułe słówka i urocze dołeczki?
- Mam urocze dołeczki? – prowokował ją z uśmiechem
- Ok, pójdziemy na kawę, ale później dasz mi spokój – westchnęła zrezygnowana
- A tego to już ci obiecać nie mogę – spojrzał na nią triumfalnie – Zapraszam – wskazał na swój sportowy samochód
- Tu niedaleko jest całkiem fajna kafejka
- Mam swoją ulubioną niedaleko Łazienek. No nie daj się prosić. To tylko kawa. I obiecuję, że nie będę już taki nachalny
- No nich ci będzie – wsiadła do środka i pozwoliła, by zamknął za nią drzwi.  

Całkiem dobrze im się rozmawiało. Dopytywał o jej pracę, opowiadał o swojej. Jak się okazało był dyrektorem promocji w rodzinnej firmie. Był ciekawym rozmówcą i dobrym słuchaczem. Podczas tej godziny, którą spędzili w kawiarni poprawił nieco swój wizerunek w jej oczach. Zanim poprosił o rachunek, upierał się przy tym, by zgodziła się zjeść z nim któregoś dnia kolację.
- Dlaczego jesteś taki uparty? To jakiś zakład? Skoro od razu nie dałam się zaciągnąć do łóżka, to dałeś sobie dodatkowy tydzień?
- Co ty ciągle z tym łóżkiem? Będziesz mi to wypominać do śmierci? Nie pomyślałaś, że po prostu jesteś atrakcyjną kobietą, która mi się podoba? – splótł palce dłoni i oparł na nich brodę, przyglądając jej się badawczo
- Nie wyglądasz na faceta, którego kręcą te niedostępne. Raczej na takiego, co przychodzi i od razu bierze swoje, jakby ci się to należało – zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową
- W ogóle mnie nie znasz, więc będziesz miała okazję poznać. Poza tym ja nigdy nie znałem takiego typu kobiet, jak ty. Rzeczywiście byłem przyzwyczajony do takich, których namawiać nie trzeba. Nie sądziłem, że inne w ogóle istnieją. Jesteś miłą odmianą
- I spodobała ci się ta niedostępność – doszukał się w jej głosie nuty kpiny, ale postanowił to zignorować
- Najatrakcyjniejsza kobieta dla mężczyzny to ta trudna do zdobycia. Ta, która na pierwszy rzut oka w ogóle nie jest tobą zainteresowana.
- Aha, czyli stanowię dla ciebie wyzwanie
- Ująłbym to oględniej. Jesteś kobietą, która od pierwszej chwili mnie zauroczyła, a później bardzo zafascynowała. I dlatego zamierzam kontynuować tę znajomość. I nie wmówisz mi, że ty nie masz na to ochoty i że cię się nie podobam - spojrzał na nią prowokująco
- Jesteś bardzo pewny siebie. Za bardzo
- A ty niepotrzebnie uciekasz przed czymś, co może okazać się najlepsze w twoim życiu
- Ach tak? Ciekawe. Zapomniałam jeszcze dodać, że bardzo jesteś skromny. Wydaje mi się, że powodzenie u płci przeciwnej za bardzo cię rozpuściło i sam nie wiesz do końca, czego w kobiecie szukasz. Bo fajne są te uległe, przy których nie musisz się starać, a teraz zamierzasz bawić się w łowcę, bo wreszcie stanęła na twojej drodze dziewczyna, która nie wzdycha na twój widok, rozpaczliwie szukając drzwi twojej sypialni.
- A może właśnie odkrywam to, czego szukam – odparł pewnie – Co powiesz na dziesięć randek?
- Bierzemy udział w jakimś reality show? Gdzie są ukryte kamery? – zaczęła się ostentacyjnie rozglądać
- Oj daj spokój. Dziesięć spotkań. Ja będę miał okazję cię lepiej poznać, może nawet rozkochać w sobie – rzekł z tajemniczym uśmiechem - A ty będziesz miała okazję przekonać się jaki jestem naprawdę i że nie jestem do końca takim zepsutym palantem, za jakiego mnie masz. Nic nie tracisz. Dziesięć spotkań, dziesięć tygodni. W piątek albo w sobotę. I obiecuję, że przez te dwa i pół miesiąca nie będę dążył do seksu. Możemy się umówić, że nawet cię nie pocałuję, jeśli to ty nie wyjdziesz z inicjatywą
- Jasne. I mam uwierzyć, że przez prawie trzy miesiące będziesz żył w celibacie i będziesz spotykał się tylko ze mną
- Będę. Bo nie wiem dlaczego, ale bardzo mi na naszej znajomości zależy. To co, zgoda? – wyciągnął w jej kierunku dłoń, którą uścisnęła z pewnym zawahaniem
- No niech ci będzie – wywróciła oczami, a on posłał jej triumfalny uśmieszek.
- To zaczynamy w piątek klasycznie, od kina.
- Widzę, że wspiąłeś się na wyżyny kreatywności – zaśmiała się lekceważąco
- Ja się powoli rozkręcam – zaznaczył - Poza tym to będzie dobra okazja, żebyś się ze mną oswoiła. Później będzie ciekawiej, obiecuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz