W sobotni poranek wracała właśnie
ze sklepu, gdy dostrzegła, że ktoś siedzi na schodach, na wprost drzwi jej
mieszkania. Tym kimś, był nie kto inny, jak Marek Dobrzański. W jeansach i
szarej koszuli, z bukietem kwiatów oczekiwał jej powrotu. Gdy tylko ją
dostrzegł zerwał się na równe nogi. Naprawdę nie miała ochoty teraz z nim
rozmawiać. W ogóle nie miała ochoty z
nim rozmawiać.
- Cześć – rzekł jakby nieco
niepewnie
- Co ty tutaj robisz? – zapytała
mało przyjemnym tonem
- Przyszedłem cię przeprosić –
wyciągnął w jej kierunku kwiaty, ale ich nie przyjęła. Odstawiła tylko siatkę z
zakupami na wycieraczkę i w bojowej pozie splotła ręce na wysokości piersi.
- Skąd wiesz, gdzie mieszkam?
Pracujesz w policji albo wywiadzie? – tą złośliwą uwagą chciała zyskać nad nim
przewagę i dodać sobie pewności
- Nie – pokręcił głową. Naprawdę
wyglądał na zakłopotanego – Pracuję w domu mody. Z samego rana zadzwoniłem do
Sebastiana i wybłagałem wasz adres od Patrycji – kiwnęła na znak zrozumienia.
Tak myślała, że nieobecność przyjaciółki jest wynikiem nocy spędzonej z
Olszańskim. Pod tym kątem z Patrycją były przeciwieństwami.
- Aha i wpadłeś z nadzieją, że
rano dam się przelecieć – prychnęła – Przykro mi, pomyliłeś adres. Ale żeby nie
było szkoda twojej fatygi, to na czwartym piętrze, pod siedemnastką jest taka
chętna trzydziestolatka. O ile nie ma w łóżku nowego gacha to może cię przyjmie
– gorzko zaśmiał się pod nosem i spuścił głowę biorąc głęboki oddech
- Będziemy rozmawiać na
korytarzu, czy wpuścisz mnie do środka? – zapytał lekko poirytowany. Przyszedł się kajać, a ona traktowała go, jak intruza.
- Ale ja już skończyłam z tobą
rozmowę – sięgnęła do kieszeni po klucze
-
Wiem, że zachowałem się, jak
ostatni palant – zatrzymał ją w progu – Chcę to naprawić - fakt faktem,
była to dla niego sytuacja nowa, a ona w ogóle mu nie pomagała
- Ale ja kompletnie tego od
ciebie nie oczekuję. Udanych podbojów dzisiejszego wieczora ci życzę. Może
będziesz miał więcej szczęścia – zamknęła mu drzwi przed nosem. Zostawił kwiaty
na wycieraczce i zbiegł schodami na dół.
- No i zawaliłem stary – skończył
opowiadać przyjacielowi przebieg poprzedniego wieczoru i dzisiejszego poranka i wypuścił głośno
powietrze – Obraziła się, że potraktowałem ją, jak pierwszą lepszą. Nawet
kwiatów nie przyjęła. Kompletnie mnie olała. Ale pojadę tam jeszcze raz w
poniedziałek. Może da się zaprosić na kawę.
- Ale daj sobie spokój. Odpuść
ją. Nie ta, to inna. Tego kwiatu jest pół światu – machnął ręką Olszański
- Czuję, że nie mogę sobie
odpuścić – rzekł zdecydowany
- Co ty się tak na nią napaliłeś? – dziwił się
- Nie sądziłem, że takie dziewczyny w ogóle istnieją
- Aaaa, czyli jeśli nie zwraca na ciebie uwagi i kazała ci
spadać na szczaw to stanowi ciekawszą zdobycz i większe wyzwanie - zaśmiał się pod nosem
- Nie. Coś mnie do niej ciągnie.
Fascynuje mnie. Wszystkie zawsze ślinią się na mój widok i po piętnastu
minutach znajomości włażą do łóżka, a ona jest tego kompletnym przeciwieństwem.
Sądziłem, że takie bywają zakompleksionymi, pryszczatymi singielkami. Wiesz, takie w
za dużych spódnicach, które należą do kółka różańcowego. A ona jest śliczna,
inteligentna i inna niż wszystkie.
- Czyli efekt świeżości - zaśmiał się pod nosem
- Ma mnie za kompletnego łajdaka. Zamierzam jej udowodnić, że się myli - przyjaciel ze śmiechem kręcił głową
- Oj stary, włączyła ci się opcja 'wyzwanie'
- Nazywaj to sobie jak chcesz – wzruszył ramionami- Ważny jest efekt finalny
Zgodnie z zapowiedzią pojawił się
na Bemowie w poniedziałek, ale nie zastał Uli. Spędzała czas w kawiarni z
przyjaciółkami, czyli ‘kółkiem rozwódek i starych panien’, jak zwykła je
nazywać Patrycja. W domu była tylko Tumska, która chętnie podzieliła się z nim
adresem banku, w którym Ulka pracowała, a także informacją, o której koleżanka
kończy pracę. We wtorek chwilę przed osiemnastą pojawił się przed odpowiednią
placówką z bukietem kwiatów. Ula wydawała się szczerze zaskoczona jego
widokiem, ale postanowiła nie uciekać. Zresztą nie chciała robić sensacji na
oczach koleżanek i niechętnie do niego podeszła.
- Skąd wiedziałeś, gdzie pracuję?
– znów ta obronna poza
- Mam swoje źródło informacji
- No tak, czyli moja
przyjaciółeczka ma za długi język – mruknęła zrezygnowana – Czego chcesz? –
nawet się nie siliła na przyjazny ton
- Żebyś mi wybaczyła – tym razem
przyjęła kompozycję róż i tulipanów
- Ok, nie ma o czym mówić, bo
inaczej nie dasz mi spokoju – wywróciła oczami, czym szczerze go rozbawiła
- Nie dam ci spokoju, dopóki nie
dasz się zaprosić na kawę – spojrzał na nią maślanymi oczami
- Przyjąłeś sobie za punkt honoru
zaciągnąć mnie do łóżka?
- Nie mówię o łóżku, tylko o
kawie. Chcę cię lepiej poznać, zaintrygowałaś mnie – przyznał szczerze
- Zaintrygowałam cię, bo dałam ci
kosza? Żadna do tej pory nie odmówiła i
wszystkie dały się naciągnąć na te maślane oczy, czułe słówka i urocze
dołeczki?
- Mam urocze dołeczki? –
prowokował ją z uśmiechem
- Ok, pójdziemy na kawę, ale
później dasz mi spokój – westchnęła zrezygnowana
- A tego to już ci obiecać nie mogę
– spojrzał na nią triumfalnie – Zapraszam – wskazał na swój sportowy samochód
- Tu niedaleko jest całkiem fajna
kafejka
- Mam swoją ulubioną niedaleko
Łazienek. No nie daj się prosić. To tylko kawa. I obiecuję, że nie będę już
taki nachalny
- No nich ci będzie – wsiadła do
środka i pozwoliła, by zamknął za nią drzwi.
Całkiem dobrze im się rozmawiało.
Dopytywał o jej pracę, opowiadał o swojej. Jak się okazało był dyrektorem
promocji w rodzinnej firmie. Był ciekawym rozmówcą i dobrym słuchaczem.
Podczas tej godziny, którą spędzili w kawiarni poprawił nieco swój wizerunek w
jej oczach. Zanim poprosił o rachunek, upierał się przy tym, by zgodziła się
zjeść z nim któregoś dnia kolację.
- Dlaczego jesteś taki uparty? To
jakiś zakład? Skoro od razu nie dałam się zaciągnąć do łóżka, to dałeś sobie
dodatkowy tydzień?
- Co ty ciągle z tym łóżkiem?
Będziesz mi to wypominać do śmierci? Nie pomyślałaś, że po prostu jesteś
atrakcyjną kobietą, która mi się podoba? – splótł palce dłoni i oparł na nich
brodę, przyglądając jej się badawczo
- Nie wyglądasz na faceta,
którego kręcą te niedostępne. Raczej na takiego, co przychodzi i od razu bierze
swoje, jakby ci się to należało – zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową
-
W ogóle mnie nie znasz, więc
będziesz miała okazję poznać. Poza tym ja nigdy nie znałem takiego typu
kobiet,
jak ty. Rzeczywiście byłem przyzwyczajony do takich, których namawiać
nie trzeba. Nie sądziłem, że inne w ogóle istnieją. Jesteś miłą odmianą
- I spodobała ci się ta
niedostępność – doszukał się w jej głosie nuty kpiny, ale postanowił to
zignorować
- Najatrakcyjniejsza kobieta dla mężczyzny to ta trudna do
zdobycia. Ta, która na pierwszy rzut oka w ogóle nie jest tobą zainteresowana.
- Aha, czyli stanowię dla ciebie
wyzwanie
- Ująłbym to oględniej. Jesteś
kobietą, która od pierwszej chwili mnie zauroczyła, a później bardzo
zafascynowała. I dlatego zamierzam kontynuować tę znajomość. I nie wmówisz mi,
że ty nie masz na to ochoty i że cię się nie podobam - spojrzał na nią prowokująco
- Jesteś bardzo pewny siebie. Za
bardzo
- A ty niepotrzebnie uciekasz
przed czymś, co może okazać się najlepsze w twoim życiu
- Ach tak? Ciekawe. Zapomniałam
jeszcze dodać, że bardzo jesteś skromny. Wydaje mi się, że powodzenie u płci
przeciwnej za bardzo cię rozpuściło i sam nie wiesz do końca, czego w kobiecie
szukasz. Bo fajne są te uległe, przy których nie musisz się starać, a teraz
zamierzasz bawić się w łowcę, bo wreszcie stanęła na twojej drodze dziewczyna,
która nie wzdycha na twój widok, rozpaczliwie szukając drzwi twojej sypialni.
- A może właśnie odkrywam to, czego
szukam – odparł pewnie – Co powiesz na dziesięć randek?
- Bierzemy udział w jakimś
reality show? Gdzie są ukryte kamery? – zaczęła się ostentacyjnie rozglądać
-
Oj daj spokój. Dziesięć
spotkań. Ja będę miał okazję cię lepiej poznać, może nawet rozkochać w
sobie –
rzekł z tajemniczym uśmiechem - A ty będziesz miała okazję przekonać się
jaki
jestem naprawdę i że nie jestem do końca takim zepsutym palantem, za
jakiego
mnie masz. Nic nie tracisz. Dziesięć spotkań, dziesięć tygodni. W piątek
albo w
sobotę. I obiecuję, że przez te dwa i pół miesiąca nie będę dążył do
seksu. Możemy się umówić, że nawet cię nie pocałuję, jeśli to ty nie
wyjdziesz z inicjatywą
- Jasne. I mam uwierzyć, że przez
prawie trzy miesiące będziesz żył w celibacie i będziesz spotykał się tylko ze
mną
- Będę. Bo nie wiem dlaczego, ale
bardzo mi na naszej znajomości zależy. To co, zgoda? – wyciągnął w jej kierunku
dłoń, którą uścisnęła z pewnym zawahaniem
- No niech ci będzie – wywróciła oczami, a on posłał jej triumfalny uśmieszek.
- To zaczynamy w piątek
klasycznie, od kina.
- Widzę, że wspiąłeś się na
wyżyny kreatywności – zaśmiała się lekceważąco
- Ja się powoli rozkręcam –
zaznaczył - Poza tym to będzie dobra okazja, żebyś się ze mną oswoiła. Później
będzie ciekawiej, obiecuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz