Zadzwonił do niej w środowe popołudnie
z pytaniem, czy ma jakieś plany na sobotę. Zaproponował, że przyjedzie po nią o
piętnastej. Ku jej zaskoczeniu polecił by wzięła ze sobą sportowe spodnie i
buty na płaskiej podeszwie. Próbowała dopytywać, co planuje, gdzie chce ją
zabrać, ale zasłaniał się niespodzianką.
- Przyznam, że to dość oryginalne
zabierać ze sobą na randkę leginsy i trampki – rzekła na przywitanie, gdy tylko
wsiadła do jego samochodu
- Ja też się cieszę, że cię widzę
– rzekł z uśmiechem i odpalił auto
- To dowiem się, dokąd mnie
zabierasz? – splotła ręce na piersiach
- Jesteś straszne niecierpliwa
wiesz?
- Po prostu obawiam się, że zaraz
usłyszę, że zaplanowałeś nam jogging na Polach Mokotowskich – rzekła z nutą
kpiny
- Pudło – roześmiał się – Ale dzięki
za podpowiedź. Nie będę się musiał zmuszać do wysiłku intelektualnego przed
następną randką – puścił jej oczko i skierował się na wylotówkę z Warszawy
- Zaczyna się robić ciekawie – z zaciekawieniem
obserwowała widoki za szybą - Prawie obcy facet wiezie mnie gdzieś w las.
Dobrze, że powiedziałam Patrycji, że jadę z tobą. Jak nie wrócę do jutra mam
nadzieję, że wezwie policję – starała się brzmieć poważnie
- Nie do końca taki obcy –
mruknął - Ok, wygrałaś! Jedziemy do stadniny koni – rzekł wyraźnie z siebie
zadowolony
- Nieee? – jęknęła – No ty chyba
żartujesz!
- A wyglądam?
- Mowy nie ma! Ja się nie
zgadzam! – zaczęła gorliwie protestować
- A jeździłaś kiedyś konno?
- Nie i nie zamierzam
- Ja też nie. Dlatego pomyślałem,
że fajnie będzie coś zrobić razem pierwszy raz.
- To trzeba mnie było zabrać na
lodowisko. W życiu nie miałam łyżew na nogach, a upadek przynajmniej byłby z
mniejszej wysokości.
- Ja za to świetnie jeżdżę, więc
chętnie cię nauczę. A teraz dajmy szansę koniom. Może ci się spodoba. Może
oprócz cotygodniowych randek będziemy się spotykać w stadninie w każdą
niedzielę, hmm? – jego entuzjazm ją nieco przerażał. Ona nie wyobrażała sobie,
że ma wsiąść na konia. Nie miała pojęcia jak to zwierzę na nią zareaguje.
- Coraz bardziej żałuję, że się
zgodziłam na te dziesięć randek – wywróciła oczami z miną naburmuszonej
pięciolatki
- A mnie się coraz bardziej
podoba – uśmiechnął się, skręcając do stadniny położonej tuż przy granicy
miasta. Niechętnie wysiadła z auta i rozejrzała się bez entuzjazmu. Dobrzański
w tym czasie wyciągał ich torby z tylnego siedzenia.
- Oooo – usłyszeli za sobą męski głos – Witam panie Marku –
podszedł do nich uśmiechnięty blondyn koło czterdziestki – Jednak pan przyjechał
- Przyjaciółka dała się namówić – uścisnął dłoń mężczyzny –
Pan Artur Jodłowiec, właściciel stadniny – przedstawił mężczyznę
- Ula Cieplak – z niewyraźną miną wyciągnęła do niego rękę
- Zapraszam państwa najpierw
tutaj – wskazał na nowoczesny budynek – Koniecznie musicie zmienić te jeansy na
wygodniejsze spodnie. Znajdziecie tam też toczki i rękawiczki. Proponuję też
kamizelki ochronne do jazdy, ale to wedle uznania. Upadków nie przewidujemy –
uśmiechnął się serdecznie – A później zapraszam do stajni. Obejrzycie konie.
Zajmie się dzisiaj wami Darek.
- Dziękujemy – odparł wyraźnie
podekscytowany Marek. Cieplak nie podzielała jego entuzjazmu – Naprawdę nie
będzie tak źle – szepnął jej do ucha i pociągnął za rękę w stronę budynku. Po
kwadransie byli już gotowi – Nawet do twarzy ci w tym nakryciu głowy
Młody instruktor już na nich
czekał. Ula widząc przystojnego, dobrze zbudowanego szatyna od razu się
ożywiła, upatrując w tej lekcji okazji do odegrania się na Marku za ten szalony
pomysł. Już podczas spaceru po stajni zadawała pytania i udawała wielkie
zainteresowanie słowami Darka. Marek był ewidentnie niezadowolony. Dla niej
wybrano karą klacz o imieniu Diana, Markowi przypadł gniady Avatar. Instruktor
zapewniał, że wybrał dla nich najspokojniejsze konie. Chwilę poopowiadał im o zwierzętach, o tym, jak należy o nie dbać.
- No dobra – uśmiechnął się do
Uli – darujemy wam dzisiaj czesanie i całą tę otoczkę związaną z przygotowaniem
konia do jazdy. Nasze praktykantki Ania z Hanią już się tym zajęły, więc macie
dzisiaj taryfę ulgową. Niemniej skoro nie popracowaliście i się jeszcze nie
zmęczyliście, to teraz kwadrans na małe rozciąganie – pokazał im kilka ćwiczeń,
by po kilkunastu minutach zaprowadzić wreszcie na plac, na którym mieli po raz
pierwszy wsiąść na konia. Oczywiście Darek nie omieszkał zaoferować Uli pomocy
przy wsiadaniu. Tłumacząc, jak mają wkładać stopę w strzemię oraz jaką
pozycję przybrać w siodle Marek miał wrażenie, że mężczyzna go ignoruje, a całą
swoją uwagę skupia na dziewczynie, której najwyraźniej się to podobało. Był na
siebie wściekły, że zabrał ją tutaj. Gdy oboje znaleźli się już w siodle
dołączyła do nich druga instruktorka, która prowadziła Avatara. Ulą osobiście
zajmował się Darek. Marka powoli zaczynał trafiać szlag. Typowo męska zazdrość,
gdy na horyzoncie pojawiła się potencjalna konkurencja. Modlił się w duchu, by
ta lekcja jak najszybciej się skończyła.
- Widzę, że ci się podobało –
rzekł, gdy zmierzali już w stronę Warszawy
- Przyznaję, miałeś rację. To nie
jest takie straszne. Może nawet zapiszę się na kilka lekcji
- Do Darka? – zapytał z nutą
kpiny, mocniej zaciskając ręce na kierownicy
- Czemu nie? To świetny
instruktor – drażniła go. Podczas jazdy doskonale wiedziała tę jego zaciętą
minę i baczne spojrzenie.
- I przystojny facet
- To prawda – przyznała
- Który ewidentnie na ciebie
leciał – burknął. Uśmiechnęła się pod nosem
- Nie zauważyłam – wzruszyła ramionami
- Jasne - prychnął
- Słuchaj, o co ci chodzi? –
miała z niego niezły ubaw - Najpierw upierasz się przy koniach, zaciągasz mnie
tam niemal na siłę, a teraz rzucasz jakieś aluzje i robisz wyrzuty
- Bo mi się kompletnie ten typ
nie podobał. Wyrywał mi dziewczynę kompletnie nie zwracając na mnie uwagi!
- Nie jestem twoją dziewczyną –
zaznaczyła
- Ale chciałbym, żebyś nią była –
rzekł zdecydowanie, patrząc jej przez moment prosto w oczy
-
Chyba jeszcze za wcześnie na
takie deklaracje – pokiwał głową na znak zrozumienia – A prawdę mówiąc
kompletnie mi się nie podobało. Zarówno Darek, jak i konie. Chciałam ci
nieco utrzeć nosa, że mnie tam zawiozłeś. Nie funduj mi więcej takich
atrakcji.
Takie sporty to nie dla mnie.
- Nie będę – wyraźnie odetchnął i
po raz pierwszy się uśmiechnął, odkąd wyjechali ze stadniny – Na przyszły
tydzień mam zaplanowane coś bardziej klimatycznego. Oby tylko nie padało
- No mam nadzieję, ze jakoś mi to
wynagrodzisz, bo za tę randkę masz dużego minusa. W ogólnym bilansie wychodzisz
na zero, więc jest słabo, panie Dobrzański – rzekła z poważną miną, by po
chwili oboje wybuchli śmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz