B

środa, 27 kwietnia 2016

'Przeszłość' X

- Chcę rozwodu z orzeczeniem o winie – zadeklarowała, gdy tylko pojawił się w kawiarni.
- Czyli wyszło na moje – westchnął z nutą rezygnacji. Jej postawa wskazywała na to, że rozwód będzie się ciągnął miesiącami – Nigdy mnie nie kochałaś. Chodziło ci tylko o moje pieniądze, nazwisko, kontakty.
- Upokorzyłeś mnie – wycedziła – Sądzisz, że nad twoją zdradą przejdę do porządku dziennego? To ty rozwaliłeś nasze małżeństwo
- Nasze małżeństwo nigdy nie miało racji bytu. Nasz związek powinien zostać na etapie romansu, konkubinatu, ale upierałaś się przy urzędowych dowodach miłości. Naciągnęłaś mnie na ten ślub, a teraz jeszcze robisz trudności z rozwodem. Nie masz za grosz klasy w przeciwieństwie do Uli. Ona potrafiła się ze mną rozstać w pokojowej atmosferze, mimo że ją skrzywdziłem dużo bardziej. Ją i dzieci. Ty z tego związku wychodzisz tylko z urażoną dumą, a nie złamanym sercem. Chciałem ci zostawić mieszkanie i połowę oszczędności, ale jeśli chcesz, proszę bardzo, możemy się handryczyć w sądzie. Możemy wyciągać wszystkie brudy. Mogę opowiadać o tych wybuchach zazdrości, awanturach o kontakty z dziećmi. Żaden normalny facet by tego nie zniósł. Nie omieszkam wspomnieć o powodach dla których za mnie wyszłaś i jak sprytnie rozwaliłaś moje wcześniejsze małżeństwo. Ja też nie jestem bez winy, ale to ty najpierw dążyłaś do seksu, a później do zaobrączkowania mnie. Dzięki bogu, że nie dałem się wmanipulować w dzieci – nie czekając na jej reakcję wstał od stolika i wyszedł z lokalu.

Podjechała pod blok z numerem osiemnaście na warszawskiej Ochocie. Nie znała numeru mieszkania, więc musiała czekać aż Dobrzańska pojawi się w jej polu widzenia. Całe szczęście, że wzięła tydzień urlopu. Była tak wściekła i rozczarowana, że i tak nie potrafiłaby się skupić na pracy. Po trzech kwadransach wreszcie zobaczyła wychodzącą z klatki Ulę w towarzystwie Kuby. Wsiedli do auta i ruszyli w stronę Centrum. Pojechała ich śladem. Dobrzańska odwiozła syna do klubu sportowego, a sama udała się do centrum handlowego.
- Zadowolona z siebie jesteś? – zapytała idąc za Ulą w stronę wejścia. Dobrzańska wydawała się szczerze zaskoczona widokiem żony swojego byłego – Odbiłam ci męża, więc postanowiłaś się odegrać?
- Masz nauczkę, że nie buduje się szczęścia na cudzym nieszczęściu – uśmiechnęła się bezczelnie i ruszyła dalej
- Za parę miesięcy znowu wymieni cię na nowszy model – zawołała za nią. Ula zatrzymała się w pół kroku i zaśmiała się kpiąco.
- Póki co to ciebie wymienia na starszy model, bo najwidoczniej jest lepszy. Miłego dnia ci życzę – pomachała jej wciąż się śmiejąc z satysfakcją i zniknęła za rozsuwanymi, szklanymi drzwiami. Tylko Ula wiedziała ile ją ten spokój kosztował. Postanowiła, że nie da się sprowokować do ostrej wymiany zdań i udało jej się kilkoma trafnymi ripostami zamknąć usta Sandrze. Z satysfakcją pomyślała, że punkt dla niej.

- Cześć stary, co tam słychać? – Sebastian rozsiadł się na eleganckiej sofie w gabinecie prezesa
- Za nieco ponad tydzień przylatuje Zosia. Organizujemy małe przyjęcie z okazji rozpoczęcia wakacji, ale przede wszystkim dlatego, że mamy tak ambitną córkę, która będzie studiować na prestiżowej uczelni. Oczywiście jesteście z Violką i chłopakami zaproszeni
- Dzięki, chętnie wpadniemy. U was na Ochocie?
- Nie. Ula znalazła fajną knajpkę z ogrodem nad Wisłą. Przy Wale koło Mostu Łazienkowskiego. Niezbyt duża impreza. Tylko dla rodziny i najbliższych przyjaciół – wyjaśniał
- I zamierzasz przyjść z Sandrą? – zaciekawił się Olszański
- Nie – odparł szybko – rozwodzimy się
- Czas najwyższy. Już myślałem, że nie doczekam tego momentu – przyjaciel Dobrzańskiego był wyraźnie usatysfakcjonowany słysząc te rewelacje.
- No wiem, że nigdy za nią nie przepadałeś – zaśmiał się pod nosem – I żałuję, że cię kilka lat temu nie posłuchałem, gdy mówiłeś, że to nie jest kobieta dla mnie, że powinienem próbować ratować związek z Ulką
- A co się stało, że doszedłeś nagle do takich wniosków? – Sebastian był szczerze zainteresowany
- Zrozumiałem, że tak naprawdę kochałem i kocham tylko Ulkę. Chcę ją odzyskać – rzekł zdeterminowany
- I myślisz, że masz jeszcze u niej jakieś szanse? – Dobrzański obrzucił go smutnym spojrzeniem – Oczywiście mocno wam kibicuje, ale przyznasz, że bardzo ją wtedy zraniłeś
- Wiem – westchnął wstając z prezesowskiego fotela – Ale ten rok jej nieobecności z dzieciakami uświadomił mi, ile dla mnie znaczy. I że Sandra nigdy mi jej nie zastąpi. I wiem, że wciąż coś do mnie czuje, ale boi się zaufać. W sumie jej się nie dziwię – wzruszył ramionami – ale będę próbował do skutku
- W takim razie trzymam kciuki – poklepał przyjaciela po plecach – Byłoby fajnie, gdybyście się zeszli

Od dobrych dwóch minut natarczywie pukał do drzwi, które wreszcie ustąpiły. Bez chwili zawahania wparował do środka i krótko musnął usta żony, by po chwili zamknąć ją w swoich ramionach
- Już się bałem, że cię nie ma w domu – szepnął napawając się zapachem jej włosów. Delikatnie wyswobodziła się z tego uścisku i odsunęła dwa kroki
- Wybacz, nie mam ochoty – rzekła wprost. Zaśmiał się pod nosem, obrzucając ją lekko rozbawionym spojrzeniem
- Spokojnie, nie przyszedłem tutaj, by zaciągnąć cię do łóżka – wyjaśnił ściągając marynarkę – Od rana próbuję się do ciebie dodzwonić. Martwiłem się – z troską pogładził kciukiem jej policzek – Poza tym nie wiedzieliśmy się trzy dni. Pomyślałem, że fajnie byłoby wypić razem kawę. A może masz ochotę na lunch? Pójdziemy do tej gruzińskiej knajpki po drugiej stronie ulicy?
- Nie. Nie mam ochoty wychodzić z domu. Kawy zaraz ci zrobię – mruknęła smętnie i ruszyła w kierunku kuchni
- Ej, ej – zatrzymał ją splatając palce ich dłoni – Co się dzieje? Jesteś jakaś niewyraźna – czule pogładził jej policzek
- Nie wiem. Może coś mnie rozbiera. Zanim przyszedłeś ucięłam sobie małą drzemkę
- Poczekaj na mnie w salonie. Zrobię nam kawy – zaczął podwijać rękawy koszuli – Jeszcze pamiętam gdzie, co jest, a później pójdę do tej restauracji i wezmę coś na wynos. Zjemy w domu
- A ty nie powinieneś wracać do firmy?
- Chcę trochę czasu spędzić z tobą. Tęskniłem – szybko musnął jej usta i udał się w kierunku ekspresu

Siedzieli na sofie przytuleni, sącząc kofeinowy napój zabielony odrobiną mleka
- Wczoraj pod Klifem spotkałam twoją żonę. Chyba mnie śledziła – mruknęła
- Co? – bąknął zaskoczony. Wszystkiego się po Sandrze spodziewał, ale nie zabawy w detektywa Rutkowskiego – Czego chciała?
- Miała pretensję, że jej ciebie zabrałam
- Przepraszam cię za nią – musnął ustami jej skroń i mocniej przytuli do siebie – Nie może się pogodzić z naszym rozstaniem. W sumie tu nawet nie chodzi o nią. Bardziej o wstyd, co powie rodzicom, przyjaciółkom. W niedzielę wyprowadziłem się z domu. To przez nią masz taki podły humor, prawda?
- Nie – skłamała,  a on doskonale o tym wiedział – Od rana boli mnie głowa
- To może prześpij się jeszcze chwilę, a ja skoczę po obiad – szczelnie otulił ją kocem i zabierając z półki jej klucze wyszedł z mieszkania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz