Pokaz udał się wyśmienicie.
Pshemko brylował wśród blasku fleszy, zbierał pochwały krytyków. Ich kolekcja z
całą pewnością była w pierwszej piątce najlepiej ocenianych. Pani dyrektor
udało się nawiązać jeszcze kilka ciekawych kontaktów biznesowych. Miała
nadzieję, że chociaż połowa zakończy się podpisaniem intratnych kontraktów. Z
Markiem spędziła jeszcze trzy bardzo przyjemne dni. Lubiła gdy był obok.
Im bliżej go poznawała, tym bardziej musiała przyznać, że był uroczym facetem.
Potrafił dowartościować kobietę, a ona czuła się przy nim jak milion dolarów.
Zaszywali się w jej hotelowym pokoju lub wyjeżdżali na drugi koniec miasta by
tylko nikt im nie przeszkadzał. Madrycka bajka dobiegła końca. Nastał czas
powrotu. Zaproponował, by prosto z lotniska pojechali do niego. Zgodziła się.
Taksówka zatrzymała się pod apartamentowcem na warszawskim Powiślu. Wjechali
windą na ostatnie piętro. Mieszkanie było przestronne, nowocześnie urządzone, a
z ogromnego tarasu rozpościerał się widok na Wisłę i prawobrzeżną stronę
Warszawy.
- Piękne masz mieszkanie –
rozglądała się z zachwytem
- Nie moje. Wynajmuję. Na kilka
miesięcy nie opłacało się kupować – rzucił nie zastanawiając się nad tym, że
słowa, które padły spowodowały ścisk w okolicach jej serca. Czyżby zaczynało
jej zależeć? Przecież jeszcze kilka dni temu powtarzała sobie, że Marek jest na
chwilę. Spuściła wzrok i odwróciła się w kierunku stojaka z płytami. Zaczęła je
przeglądać, by skupić myśli na czymś innym. Obok telewizora rozstawionych było
kilka statuetek, a nad nimi wisiało kilkanaście zdjęć oprawionych w antyramy.
Marek zniknął w kuchni w poszukiwaniu wina. Ona z uwagą zaczęła oglądać jego prace. Znała je. Usłyszała za plecami
jego głos
- Nigdy się z nimi nie rozstaję –
zaśmiał się i podał lampkę czerwonego płynu. Najpierw zmarszczyła brwi by po
chwili obrzucić go zaskoczonym spojrzeniem.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? –
usłyszał w jej głosie nutę pretensji
- Nie chciałem, żebyś patrzyła na
mnie przez pryzmat mojego dorobku… Poza tym… Czy to coś by między nami
zmieniło? – odpowiedział pytaniem na pytanie
- Nie byłeś ze mną szczery
- Byłem. Nie oszukałem cię mówiąc,
że jestem fotografem. Jestem - rzucił i wyszedł na taras. Podążyła za nim
- Jesteś – podkreśliła i po
chwili dodała - jednym z najlepszych na świecie
- Mój ojciec tak nie uważa –
wzruszył ramionami
- Ale reszta świata tak
- Bez przesady
- Dwukrotna nagroda World Press
Photo nie wzięła się przez przypadek
- Te zdjęcia naprawdę były
przypadkowe. Udało mi się coś uchwycić, bo akurat miałem przy sobie aparat. Na
co dzień moja praca wygląda nieco inaczej
- To znaczy? – dociekała. Znała
kilka jego zdjęć za które dostał nagrody. Gdzieś czytała wzmiankę „Mark – The
Best One’, ale tak naprawdę nie była w temacie. Ba, do dzisiaj nie miała pojęcia,
że Mark jest Polakiem.
- Kampanie reklamowe – mówił
patrząc przed siebie. Widok zachodzącego nad Wisłą słońca był niezwykle
malowniczy – głównie samochody, perfumy, ostatnio okulary przeciwsłoneczne.
- To dlaczego nie chciałeś
fotografować ostatniej kolekcji Pshemko?
- Już o tym rozmawialiśmy –
powiedział ostrzejszym tonem niż zamierzał. Westchnął - Bo mój ojciec nigdy
tego nie chciał. Dlatego robiłem zdjęcia nowych perfum Diora i sportowego
modelu Jaguara niż sukienki Dobrzański Fashion – odparł z bólem – Chcesz
jeszcze wina? – zapytał, by zmienić temat.
- Nie. Pójdę już – zaczęła się
zbierać
- Myślałem, że zostaniesz –
powiedział zaskoczony jej zachowaniem
- Muszę się rozpakować,
zorganizować sobie jakieś zakupy. Od jutra czeka mnie intensywny tydzień.
Obawiam się, że nie będę wychodzić z firmy. Fashion Week był bardzo udany.
Zwykle jest po nim niezły kocioł – stanęła ze swoją walizką w przedpokoju
- Szkoda – westchnął – Odwiozę
cię – zaproponował szukając kluczyków
- Piłeś – odparła – Do jutra –
złożyła na jego ustach krótki pocałunek i wyszła
Czekając na taksówkę zdała sobie
sprawę, że dzisiaj, przez niecałą godzinę, dowiedziała się o nim więcej, niż
przez ostatnie półtora miesiąca. Nie tylko o jego przeszłości, ale również poniekąd podejściu do życia.
Wpadła w wir pracy. Telefony się urywały. Ona przeliczała kolejne zyski, kalkulowała kontrakty. Ania próbowała ogarnąć kalendarz spotkań w kontrahentami. Marek niewiele się wtrącał. Mimo, że orientował się już w wielu dziedzinach, to niestety wciąż było za mało, by przejął kontrolę nad firmą. Był figurantem. W pracy zachowywali dystans, chociaż drobna zmiana w ich zachowaniu nie umknęła uwadze Ani. Nie komentowała, nie wtrącała się. Wiedziała, że to nie jest jej sprawa. Ula pracowała na najwyższych obrotach. Wychodziła z firmy grubo po osiemnastej. Marek dzielnie jej towarzyszył. Starał się by po pracy spędzali jak najwięcej czasu razem. Zabierał ją na kolacje lub spacer by nieco rozprostowała kości po całym dniu za biurkiem. Ich relację można było określić mianem związku, chociaż z żadnej strony nie padły deklaracje. Nie mówili o uczuciach.
Pewnego dnia zapukał do jej
gabinetu w okolicach południa.
- Jeśli chcesz mnie wyciągnąć na
lunch to zapomnij – powiedziała, nim zdążył cokolwiek powiedzieć
- Lunch miał być przy okazji.
Chciałem z tobą porozmawiać o najbliższym tygodniu – oderwała wzrok od monitora
i przyjrzała mu się z uwagą – I tak niewiele robię, sytuacja w firmie powoli
się uspokaja, świetnie sobie radzisz – zaczął wyliczać
- Przejdź do sedna – ponagliła go
zaciekawiona i nieco zaniepokojona słowami, które mogą zaraz paść
- Dzwonił mój manager. Jest
bardzo dobrze płatna i prestiżowa propozycja. Jutro wylatuję na tydzień do RPA –
uniosła brwi w geście zaskoczenia. Lekko rozchyliła wargi, jakby chciała coś
powiedzieć, ale tak naprawdę nie wiedziała co. Postawił ją przed faktem
dokonanym. Poza tym nie miała nawet jak protestować. W końcu to jego życia. I
jego firma. Jakby nie patrzeć to on jest jej szefem, a nie ona jego. Nie miała
prawa wyrażać swojego protestu. A prywatnie… Przecież nie muszą się sobie
tłumaczyć i prosić o zgodę. I tak zrobił jej grzeczność, że poinformował ją wcześniej.
- Jasne – uśmiechnęła się
niewyraźnie – Przyjęłam do wiadomości – rzuciła i wróciła do analizy tabelek i
wykresów. Przyglądał jej się przez chwilę w skupieniu.
- Jesteś zła?
- Dlaczego? – zapytała nawet na
niego nie spoglądając – Po prostu mam dużo pracy. Za godzinę muszę wysłać pełne
zestawiania, a nie jestem nawet w połowie – mówiąc to dała mu jasno do
zrozumienia, żeby sobie poszedł.
- Spotkamy się wieczorem? –
zapytał, gdy był już przy drzwiach
- Wątpię – odparła dość
nieprzyjemnym tonem. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi ze złością zamknęła
klapę laptopa i nalała sobie szklankę wody. ‘No to szykuje mi się samotny
weekend’. Zaśmiała się gorzko. Było jej przykro.
Przyszedł do niej jeszcze raz po
siedemnastej. Chciał wyciągnąć na kolacje. Tłumaczyła się zaległościami, które
koniecznie musi nadrobić. Nie naciskał. Pożegnali się krótkim pocałunkiem.
Nastał długo wyczekiwany przez nią weekend. Sobotę spędziła samotnie z butelką
wina i dwoma dramatami na DVD. W niedzielę odwiedziła ją rodzina. Ojciec z najmłodszą
siostrą i brat z dziewczyną. Chciała im przedstawić Marka. Nie jako swojego
partnera, kochanka, ale po prostu jako przyjaciela. Miała nadzieję, że ten
niedzielny obiad będzie dobrą okazją do wzajemnego poznania. Nie powiedziała mu
wcześniej, bo do niedzieli było jeszcze kilka dni. A później miała świadomość,
że rodzinny obiad w zestawieniu z ‘prestiżową propozycją’ nie ma szans. Przez
ten tydzień nieobecności zadzwonił raptem trzy razy. Rozmowa jakoś się nie
kleiła. Przyleciał we wtorek wieczorem. Prosto z lotniska przyjechał do jej
mieszkania. Od progu zaatakował jej usta zachłannym pocałunkiem.
- Tęskniłem – szepnął i lekko na
nią napierając swoje kroki od razu chciał skierować do sypialni. Odsunęła się
nieznacznie hamując tym samym jego zapędy.
- Może jesteś głodny? – zapytała i
ruszyła w stronę salonu. Podążył za nią. Dostrzegł duży kosz kwiatów stojący
obok sofy.
- Nie, dzięki. Jadłem obiad w hotelu i całkiem przyzwoite kanapki w
samolocie – wciąż obserwował bukiet – Piękne kwiaty
- Dziękuję. Kawy, wina, wody? –
obrzucił ją lekko nieprzytomnym spojrzeniem
- Wody – miała wrażenie, że nawet
przez pół sekundy nie zastanowił się nad tym co wybiera – Mogę wiedzieć od
kogo? – dociekał. Myśl o tym, że jego zachowanie najprawdopodobniej jest
spowodowane zazdrością wywołała delikatny uśmiech na jej twarzy.
- Jesteś zazdrosny?
- Po prostu pytam. Więc? - ponaglił ją
- Bukiet urodzinowy od rodziny –
wyjaśniła i zajęła się nalewaniem wody z karafki
- Miałaś urodziny – szepnął bardziej
do siebie niż do niej. Poczuł się głupio. Teraz zaczynał rozumieć dlaczego
potraktowała go tak chłodno, gdy powiedział jej o wyjeździe – Powinienem spędzić
je z tobą. Nie miałem pojęcia… - zaczął się tłumaczyć – Dlaczego mi nie
powiedziałaś?
- Daj spokój. Prestiżowy kontrakt
przeszedłby ci koło nosa – przykleiła do twarzy uśmiech, ale słyszał ten żal w
jej głosie. Podszedł do niej i zamknął ją w swoich ramionach
- Przepraszam – szepnął wprost do jej ucha i zaczął
składać pocałunki na jej odsłoniętych ramionach.