W czwartek rano Sebastian
wparował z impetem do gabinetu prezesa.
- Pamiętasz? – machnął mu przed
oczami plikiem kartek. Dobrzański swój lekko rozbiegany wzrok za wszelką cenę
starał się skupić na przyjacielu i papierach. Średnio udało mu się odzyskać
jasność umysłu.
- O czym? – zapytał marszcząc
brwi. Fakt, w ostatnich dniach bardziej się skupiał na rozmyślaniach o pani
dyrektor, niż o własnej firmie, ale starał się, by nic mu nie umknęło.
- No jak to o czym? Stary, w
niedzielę lecisz do Brukseli. Wszystkie papiery już mam, potwierdziłem wszystko
u organizatorów, pozostaje tylko kwestia lotu. I właśnie nie wiem, czy chcesz
lecieć rano, czy wieczorem?
- Ustal to z Ulą – rzucił od
niechcenia i wrócił do przeglądania maili na laptopie. Seba parsknął śmiechem.
- Z Ulą? A od kiedy ona
organizuje ci życie?
- Nie organizuje, po prostu leci
tam za mnie.
- Słucham? – Olszański nie krył
swojego zaskoczenia – Ty sobie żartujesz?
- Dlaczego?
- Jeszcze kilka tygodni temu
miałeś ochotę wywalić ją z firmy i udusić gołymi rękami. Już zapomniałeś, jakie
kwiatki nawypisywała w raporcie na zarząd? Marek, ogarnij się, to ważna
konferencja. Nie możemy pozwolić sobie na żadną wtopę – nakręcił się kadrowy
- Nie będzie żadnej, jak to
określiłeś, wtopy – odparł znudzony tą bezproduktywną dyskusją - Ja muszę
dopiąć kontrakt z Millerem. Poleci Ula. Zmień wszystko u organizatorów i
przygotuj dla niej wszelkie pełnomocnictwa.
- Ale sprawa z Niemcami jest
prawie dograna. Ja się mogę tym zająć. Ty powinieneś lecieć do Brukseli – Marka
ta rozmowa zaczęła irytować
- Poleci Ula! – powiedział
ostrzej niż zamierzał – I koniec dyskusji – obrzucił przyjaciela gniewnym
spojrzeniem – za dwie godziny mam mieć na biurku wszystkie dokumenty na jej
nazwisko.
- Jak chcesz – wzruszył ramionami
i pospiesznie opuścił biuro.
‘Prezes prosi do siebie’ – tylko
tyle usłyszała, gdy odebrała telefon. Najwyraźniej Violetta nie była dzisiaj w
najlepszym humorze. Niechętnie podniosła się z miejsca i ruszyła w stronę jego
gabinetu.
- Dziękuję, że przyszłaś tak
szybko – odparł, gdy tylko pojawiła się w jego drzwiach – Siadaj proszę –
wskazał na sofę. Chwycił dokumenty w dłoń i usiadł w fotelu. Sam się
zastanawiał, czemu nie wybrał miejsca tuż obok niej… Chyba poniedziałkowa
sprawa wciąż nie dawała mu spokoju. Czyżby się asekurował? Uważnie go
obserwowała. Coś się w jego zachowaniu zmieniło, ale jeszcze nie bardzo
wiedziała co. W każdym razie był inny. Spoglądał na nią, ale nie patrzył już
tak bezczelnie w oczy, prowadząc z nią dziwną grę, kto pierwszy odpuści –
Będziesz reprezentowała Febo&Dobrzański podczas Forum Firm Modowych w
Brukseli w przyszłym tygodniu – rzekł spokojnym tonem, co chwilę zerkając na
plik trzymanych kartek
- Ja? – wydukała, gdy pierwszy
szok minął. Zaśmiał się lekko.
- Tak, ty.
- Nie ma mowy – pokiwała
przecząco głową – Mogę tam jechać razem z tobą, mogę być numerem dwa, ale na pewno nie pojadę sama –
zaczęła wpadać w panikę
- Pojedziesz – odparł tonem
nieznoszącym sprzeciwu, co jeszcze bardziej pogłębiło jej strach - Ja ciebie nie proszę o zgodę. To jest
polecenie służbowe. Wylatujesz w niedzielę. Forum będzie trwało od poniedziałku
do środy włącznie. Tu są wszelkie pełnomocnictwa na oficjalne występowanie w
imieniu firmy, a tu plan konferencji – wyciągnął w jej kierunku kartki, ale ich
nie wzięła. Obrzucił ją pytającym spojrzeniem i położył plik tuż przed nią na
stoliku.
- Robisz to specjalnie? – rzuciła
z pretensją w głosie.
- Co? – zapytał z błyskiem w oku.
Zastanawiała się czy naprawdę nie wie, czy po prostu chce ją wkurzyć jeszcze
bardziej.
- Rzucasz mnie na pożarcie
rekinom –niemal krzyknęła - Chcesz, żebym się
przejechała na tym forum, żebym zaliczyła kolejną wpadkę, a ty będziesz
miał mocny argument, by mnie wywalić z pracy - przyjrzał się jej uważnie.
Naprawdę była przerażona. Zrozumiał, że swoją stanowczością niewiele zdziała.
Wydawanie oficjalnych poleceń i nieustępliwość mogą tylko pogorszyć sytuację.
Postanowił zmienić taktykę
- Pozbycie się ciebie z tej firmy
jest ostatnią rzeczą, której teraz chcę – posłał jej ciepłe spojrzenie
- To dlaczego? Wiesz, że nie mam
doświadczenia. Nigdy nie byłam na takiej konferencji. Nie mam pojęcia jak
wygląda takie forum, jak nawiązać korzystne umowy. Jestem ekonomistką – podkreśliła
– Mój świat to cyferki, a nie uśmiechanie się i robienie dobrego wrażenia. Sam
powiedziałeś, że nie znam branży. Nie wiem z kim wchodzić w układy, a kogo
unikać. Marek, obawiam się, że rzucasz mnie na zbyt głęboką wodę.
- Dasz sobie radę – zapewnił ją
wpatrując się jej głęboko w oczy. Musiał zrobić wszystko, by uwierzyła w siebie
i uwierzyła, że on mocno wierzy w nią. Westchnęła.
- Do tej pory ci towarzyszyłam,
ale to ty reprezentowałeś firmę. Ja zawsze byłam z boku. Sam wiesz, że firma ma
teraz problemy. Co będzie, jak jakiś intratny kontrakt przejdzie nam koło nosa?
Nie stać nas na takie błędy.
- Uwierz mi, że gdybym wiedział,
że sobie nie poradzisz, nigdy bym cię tam nie wysłał samej. Jesteś mądra i
piękna – spojrzała wprost w jego oczy. Jeszcze nigdy nie zdobył się na takie
słowa pod jej adresem - Twój urok osobisty może wiele zdziałać i jestem
przekonany, że przywieziesz dla firmy lepsze wieści, niż mógłbym przywieźć ja.
Byłaś ze mną na wielu spotkaniach. Czas się odważyć. Jeszcze dwa miesiące temu
nie wahałabyś się. Byłaś pewniejsza siebie, odważniejsza.
- I nie zawsze dobrze na tym
wychodziłam – szepnęła cicho
- Gdyby nie twój upór i odwaga
nigdy nie zaszłabyś tak daleko – odparł z uśmiechem – dasz sobie radę. A w
razie jakichkolwiek pytań, ja cały czas jestem pod telefonem i chętnie służę
radą i wskazówką – uśmiechnęła się blado – wrócisz z tarczą. Jestem o tym
przekonany.
Coraz mniej go rozumiała. Były
takie momenty, że opieprzał ją bez powodu, za wszelką cenę starał się ustawić
ją do pionu, pokazywał swoją wyższość i bezwzględność. A były też takie, gdy
był po prostu fajnym, ciepłym i miłym facetem. Zaczynała się w tym gubić. Z
jednej strony intrygowała ją ta jego niejednoznaczność, ale z drugiej, po
prostu męczyła. Praca z nim, obcowanie z nim, to nieustanne zastanawianie się,
czym jeszcze ją zaskoczy. Miał wiele twarzy. ‘Może właśnie w tym tkwi jego
urok?’. Odgoniła od siebie te myśli i postanowiła skupić się na pracy. Musi jak
najszybciej i jak najlepiej przygotować się do tego wyjazdu. Nie może po raz
kolejny zawieźć jego zaufania.
W piątek około czternastej pojawiła
się w bufecie. Unikała ścisłej pory lunchu. Wolała ciszę, spokój i mniejsze
kolejki. Oprócz kilku informatyków, księgowej i Daniela z recepcji, przy jednym
ze stolików dostrzegła Anię. Dosiadła się do niej z uśmiechem. Mimo, że
wpracowała w FD dość krótko zdążyła się zaprzyjaźnić z asystentką Marka. Bardzo
ją ceniła. Była sumienna, kompetentna, a co najważniejsze w przeciwieństwie do
Violki nie była plotkarą. Zaczęły rozmowę na luźne tematy. Niebawem zbliżał się
ślub brata Banaszyk, a ona pilnie poszukiwała odpowiedniej sukienki. Ula
poleciła jej kilka sklepów z eleganckimi, ale niezbyt drogimi ciuchami.
Dyskutowały w najlepsze, śmiejąc się co chwila wesoło, aż wreszcie temat zszedł
na pracę i Marka. Ula postanowiła wykorzystać okazję i zaspokoić swoją
ciekawość. Miała pewność, że Ania, w przeciwieństwie do Violki, nie uraczy jej
żadnymi niesprawdzonymi plotkami, czy pomówieniami. Poza tym była najbliżej
Marka. Lepiej orientowała się w jego życiu niż Alicja, która niegdyś broniła
go, tłumacząc, że jest świetnym managerem.
- Nie wiesz dlaczego jest sam? –
zapytała wprost. Banszyk obrzuciła ją uważnym spojrzeniem
- A co ty się tak o niego
dopytujesz, co? – zaśmiała się lekko
- Kobieca ciekawość.
- Tak naprawdę nie wiem. Nie
jesteśmy aż tak zaprzyjaźnieni, by rozmawiać na takie tematy. Pracuję w tej
firmie łącznie pięć lat. Od dwóch jestem jego asystentką. Przez ten czas nie
był z nikim związany na stałe. Zdarzały mu się krótkie przygody z kilkoma
modelkami. Niejedna twarz kolekcji miała na niego chrapkę, ale z żadną nie
pokazywał się oficjalnie. Zresztą te znajomości szybciej się kończyły, niż
zaczynały. Z plotek wiem, że na początku swojej pracy w FD ostro imprezował,
ale odkąd ja tu jestem jest maksymalnie skupiony na firmie.
- Trochę się dziwię, że taki
facet, jak on, jest sam. Jest przystojny, inteligentny, jest prezesem jednej z
najlepszych firm modowych w tym kraju – zaczęła wyliczać, odpływając na chwilę
myślami – przyciąga uwagę kobiet. Fakt, bywa wkurzający, ale… - Ania obserwując
ją szczerze się roześmiała i weszła jej w słowo
- Ula, on ci się coraz bardziej
podoba – te słowa automatycznie sprowadziły Cieplak na ziemię
- Daj spokój. Chyba coraz
bardziej mnie irytuje. Kompletnie nie potrafię go rozgryźć.
- Ponoć to dobry początek
- O czym ty mówisz? – pokiwała
głową z dezaprobatą – Zdecydowanie za dużo kofeiny. Idę, bo twoje historie
zaczynają mnie przerażać – rzuciła puszczając koleżance oko i po chwili
zniknęła za drzwiami.
Znów pokłóciła się z Tomkiem.
Jego zazdrość zaczynała wyprowadzać ją z równowagi. Sądziła, że po ostatniej
sprzeczce z bukietem odpuści. Ale on po raz kolejny zaczął dopatrywać się
spisku w jej wyjeździe do Brukseli. Nie docierało do niego, że jedzie tam sama,
do pracy. Ubzdurał sobie, że leci na trzy dni razem z Dobrzańskim. Bardzo się
zmienił, a jej bardzo się to nie podobało. Była zestresowana tą delegacją, a on
zamiast ją wspierać i dodawać otuchy, jeszcze jej dokładał. Kiedyś odnajdywała
w nim wsparcie, dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Ostatnio denerwował ją
niepotrzebnie i wzmagał jej irytację.
W niedzielny wieczór, tuż po
przylocie, z lampką wina stanęła na balkonie hotelowego pokoju. Obserwowała
panoramę miasta. Nagle jej telefon zawibrował, informując o otrzymanej
wiadomości. Uśmiechnęła się do siebie, widząc na ekranie imię ‘Marek’.
‘Jak lot? Mam nadzieję, że hotel
przyzwoity i nie spotkała cię powtórka z krakowskiej rozrywki’.
‘Na szczęście bardzo krótki. Nie
znoszę latać. Hotel świetny. Polecam ;)’
‘Całe szczęście. Nie będę musiał
interweniować. Dobrej nocy Pani Dyrektor :)’
Miło zaskoczyły ją te wiadomości.
Tomek nawet nie zapytał, czy dotarła na miejsce. Postanowiła nie odpuszczać i
nie odzywać się jako pierwsza. On uparcie milczał.
Pierwszy dzień minął bez problemu.
Panele dyskusyjne, prezentacja lokalnych firm i wspólna kolacja. Najważniejszym
dniem miał być wtorek. Wtedy miały nastąpić negocjacje i nawiązywanie
współpracy. Nie spała od piątej. Denerwowała się. Nie chciała zawalić. Nie
mogła sobie pozwolić na wpadkę. Z uwagi na siebie, ale również ze względu na
Marka. O siódmej rano postanowiła wysłać mu sma’a. Chciała zadzwonić, chciała
po raz kolejny usłyszeć, że da sobie radę, ale bała się go obudzić. Napisała
krótko ‘Czuję się, jak nastolatka przed maturą. Trzymaj kciuki’.
Nie minęły dwie minuty, a jej
telefon zaczął wibrować
- Dlaczego nie śpisz? Jest siódma
rano – usłyszała do drugiej stronie
- Nie śpię już od dwóch godzin.
Mam tak od dziecka. Zawsze przed klasówką z historii budziłam się w środku nocy
i nie spałam do rana. A później dochodził uścisk w żołądku – zaczęła opowiadać.
Na chwilę się rozluźniła
- Po raz trzeci powtarzam ci, że
dasz sobie radę – usłyszała jego ciepłe zapewnienie, którego teraz tak bardzo
potrzebowała – I przestań tak się tym przejmować. Od tego dnia nie zależy
przyszłość świata. Nic się nie stanie, jeśli nie przywieziesz żadnego
kontraktu.
- Wiem, ale… Lubię wygrywać –
szepnęła
- Gdybym wiedział, że tak to
będziesz przeżywać, to byśmy odpuścili to forum
- Dobrze wiesz, że firma
potrzebuje kontrahentów, a każda taka okazja jest ważna
- Niby tak – przyznał jej rację –
ale nie za wszelką cenę.
- Wezmę się w garść i stawię temu
czoła – rzekła – Choć nie ukrywam, że czułabym się pewniej, gdybyś był obok –
dodała po chwili milczenia. Szybko ugryzła się w język. Nie powinna była tego
mówić.
- Następnym razem będę – odparł miękko
– Będę obok, żebyś się tak nie stresowała i będę obok podczas lotów, żebyś
przestała się bać – deklarował – Obiecuję – szepnął. Oboje zamilkli
zastanawiając się nad słowami, które padły z ich ust chwilę wcześniej. Nie
wiedziała, jak wybrnąć z tej sytuacji, co powiedzieć. Zdobyła się jedynie na
krótkie –
- Trzymaj kciuki. Miłego dnia.
Wieczorem
nie odezwała się już. Miała napisać mu sms'a o wynikach pertraktacji,
ale bała się kolejnej rozmowy i tego, co mogłaby powiedzieć, a przede
wszystkim tego, co mogłaby usłyszeć. On także milczał. Środę
przeznaczyła na zwiedzanie miasta. Postanowiła porozmawiać z nim po
powrocie i zdać szczegółową relację z konferencji. Miała jeszcze
kilkanaście godzin na analizowanie ich relacji, tego, jak ona się
zmienia i do czego zmierza. Jej relacja z Markiem Dobrzańskim była coraz
większą niewiadomą. To już nie było zwykłe dyrektor-prezes i czuła to
coraz bardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz