B

czwartek, 24 października 2013

'Dwa oblicza tego samego' VIII

W czwartek rano Sebastian wparował z impetem do gabinetu prezesa.
- Pamiętasz? – machnął mu przed oczami plikiem kartek. Dobrzański swój lekko rozbiegany wzrok za wszelką cenę starał się skupić na przyjacielu i papierach. Średnio udało mu się odzyskać jasność umysłu.
- O czym? – zapytał marszcząc brwi. Fakt, w ostatnich dniach bardziej się skupiał na rozmyślaniach o pani dyrektor, niż o własnej firmie, ale starał się, by nic mu nie umknęło.
- No jak to o czym? Stary, w niedzielę lecisz do Brukseli. Wszystkie papiery już mam, potwierdziłem wszystko u organizatorów, pozostaje tylko kwestia lotu. I właśnie nie wiem, czy chcesz lecieć rano, czy wieczorem?
- Ustal to z Ulą – rzucił od niechcenia i wrócił do przeglądania maili na laptopie. Seba parsknął śmiechem.
- Z Ulą? A od kiedy ona organizuje ci życie?
- Nie organizuje, po prostu leci tam za mnie.
- Słucham? – Olszański nie krył swojego zaskoczenia – Ty sobie żartujesz?
- Dlaczego?
- Jeszcze kilka tygodni temu miałeś ochotę wywalić ją z firmy i udusić gołymi rękami. Już zapomniałeś, jakie kwiatki nawypisywała w raporcie na zarząd? Marek, ogarnij się, to ważna konferencja. Nie możemy pozwolić sobie na żadną wtopę – nakręcił się kadrowy
- Nie będzie żadnej, jak to określiłeś, wtopy – odparł znudzony tą bezproduktywną dyskusją - Ja muszę dopiąć kontrakt z Millerem. Poleci Ula. Zmień wszystko u organizatorów i przygotuj dla niej wszelkie pełnomocnictwa.
- Ale sprawa z Niemcami jest prawie dograna. Ja się mogę tym zająć. Ty powinieneś lecieć do Brukseli – Marka ta rozmowa zaczęła irytować
- Poleci Ula! – powiedział ostrzej niż zamierzał – I koniec dyskusji – obrzucił przyjaciela gniewnym spojrzeniem – za dwie godziny mam mieć na biurku wszystkie dokumenty na jej nazwisko.
- Jak chcesz – wzruszył ramionami i pospiesznie opuścił biuro.

‘Prezes prosi do siebie’ – tylko tyle usłyszała, gdy odebrała telefon. Najwyraźniej Violetta nie była dzisiaj w najlepszym humorze. Niechętnie podniosła się z miejsca i ruszyła w stronę jego gabinetu.
- Dziękuję, że przyszłaś tak szybko – odparł, gdy tylko pojawiła się w jego drzwiach – Siadaj proszę – wskazał na sofę. Chwycił dokumenty w dłoń i usiadł w fotelu. Sam się zastanawiał, czemu nie wybrał miejsca tuż obok niej… Chyba poniedziałkowa sprawa wciąż nie dawała mu spokoju. Czyżby się asekurował? Uważnie go obserwowała. Coś się w jego zachowaniu zmieniło, ale jeszcze nie bardzo wiedziała co. W każdym razie był inny. Spoglądał na nią, ale nie patrzył już tak bezczelnie w oczy, prowadząc z nią dziwną grę, kto pierwszy odpuści – Będziesz reprezentowała Febo&Dobrzański podczas Forum Firm Modowych w Brukseli w przyszłym tygodniu – rzekł spokojnym tonem, co chwilę zerkając na plik trzymanych kartek
- Ja? – wydukała, gdy pierwszy szok minął. Zaśmiał się lekko.
- Tak, ty.
- Nie ma mowy – pokiwała przecząco głową – Mogę tam jechać razem z tobą, mogę być  numerem dwa, ale na pewno nie pojadę sama – zaczęła wpadać w panikę
- Pojedziesz – odparł tonem nieznoszącym sprzeciwu, co jeszcze bardziej pogłębiło jej strach  - Ja ciebie nie proszę o zgodę. To jest polecenie służbowe. Wylatujesz w niedzielę. Forum będzie trwało od poniedziałku do środy włącznie. Tu są wszelkie pełnomocnictwa na oficjalne występowanie w imieniu firmy, a tu plan konferencji – wyciągnął w jej kierunku kartki, ale ich nie wzięła. Obrzucił ją pytającym spojrzeniem i położył plik tuż przed nią na stoliku.
- Robisz to specjalnie? – rzuciła z pretensją w głosie.
- Co? – zapytał z błyskiem w oku. Zastanawiała się czy naprawdę nie wie, czy po prostu chce ją wkurzyć jeszcze bardziej.
- Rzucasz mnie na pożarcie rekinom –niemal krzyknęła - Chcesz, żebym się  przejechała na tym forum, żebym zaliczyła kolejną wpadkę, a ty będziesz miał mocny argument, by mnie wywalić z pracy - przyjrzał się jej uważnie. Naprawdę była przerażona. Zrozumiał, że swoją stanowczością niewiele zdziała. Wydawanie oficjalnych poleceń i nieustępliwość mogą tylko pogorszyć sytuację. Postanowił zmienić taktykę
- Pozbycie się ciebie z tej firmy jest ostatnią rzeczą, której teraz chcę – posłał jej ciepłe spojrzenie
- To dlaczego? Wiesz, że nie mam doświadczenia. Nigdy nie byłam na takiej konferencji. Nie mam pojęcia jak wygląda takie forum, jak nawiązać korzystne umowy. Jestem ekonomistką – podkreśliła – Mój świat to cyferki, a nie uśmiechanie się i robienie dobrego wrażenia. Sam powiedziałeś, że nie znam branży. Nie wiem z kim wchodzić w układy, a kogo unikać. Marek, obawiam się, że rzucasz mnie na zbyt głęboką wodę.
- Dasz sobie radę – zapewnił ją wpatrując się jej głęboko w oczy. Musiał zrobić wszystko, by uwierzyła w siebie i uwierzyła, że on mocno wierzy w nią. Westchnęła.
- Do tej pory ci towarzyszyłam, ale to ty reprezentowałeś firmę. Ja zawsze byłam z boku. Sam wiesz, że firma ma teraz problemy. Co będzie, jak jakiś intratny kontrakt przejdzie nam koło nosa? Nie stać nas na takie błędy.
- Uwierz mi, że gdybym wiedział, że sobie nie poradzisz, nigdy bym cię tam nie wysłał samej. Jesteś mądra i piękna – spojrzała wprost w jego oczy. Jeszcze nigdy nie zdobył się na takie słowa pod jej adresem - Twój urok osobisty może wiele zdziałać i jestem przekonany, że przywieziesz dla firmy lepsze wieści, niż mógłbym przywieźć ja. Byłaś ze mną na wielu spotkaniach. Czas się odważyć. Jeszcze dwa miesiące temu nie wahałabyś się. Byłaś pewniejsza siebie, odważniejsza.
- I nie zawsze dobrze na tym wychodziłam – szepnęła cicho
- Gdyby nie twój upór i odwaga nigdy nie zaszłabyś tak daleko – odparł z uśmiechem – dasz sobie radę. A w razie jakichkolwiek pytań, ja cały czas jestem pod telefonem i chętnie służę radą i wskazówką – uśmiechnęła się blado – wrócisz z tarczą. Jestem o tym przekonany.

Coraz mniej go rozumiała. Były takie momenty, że opieprzał ją bez powodu, za wszelką cenę starał się ustawić ją do pionu, pokazywał swoją wyższość i bezwzględność. A były też takie, gdy był po prostu fajnym, ciepłym i miłym facetem. Zaczynała się w tym gubić. Z jednej strony intrygowała ją ta jego niejednoznaczność, ale z drugiej, po prostu męczyła. Praca z nim, obcowanie z nim, to nieustanne zastanawianie się, czym jeszcze ją zaskoczy. Miał wiele twarzy. ‘Może właśnie w tym tkwi jego urok?’. Odgoniła od siebie te myśli i postanowiła skupić się na pracy. Musi jak najszybciej i jak najlepiej przygotować się do tego wyjazdu. Nie może po raz kolejny zawieźć jego zaufania.

W piątek około czternastej pojawiła się w bufecie. Unikała ścisłej pory lunchu. Wolała ciszę, spokój i mniejsze kolejki. Oprócz kilku informatyków, księgowej i Daniela z recepcji, przy jednym ze stolików dostrzegła Anię. Dosiadła się do niej z uśmiechem. Mimo, że wpracowała w FD dość krótko zdążyła się zaprzyjaźnić z asystentką Marka. Bardzo ją ceniła. Była sumienna, kompetentna, a co najważniejsze w przeciwieństwie do Violki nie była plotkarą. Zaczęły rozmowę na luźne tematy. Niebawem zbliżał się ślub brata Banaszyk, a ona pilnie poszukiwała odpowiedniej sukienki. Ula poleciła jej kilka sklepów z eleganckimi, ale niezbyt drogimi ciuchami. Dyskutowały w najlepsze, śmiejąc się co chwila wesoło, aż wreszcie temat zszedł na pracę i Marka. Ula postanowiła wykorzystać okazję i zaspokoić swoją ciekawość. Miała pewność, że Ania, w przeciwieństwie do Violki, nie uraczy jej żadnymi niesprawdzonymi plotkami, czy pomówieniami. Poza tym była najbliżej Marka. Lepiej orientowała się w jego życiu niż Alicja, która niegdyś broniła go, tłumacząc, że jest świetnym managerem.
- Nie wiesz dlaczego jest sam? – zapytała wprost. Banszyk obrzuciła ją uważnym spojrzeniem
- A co ty się tak o niego dopytujesz, co? – zaśmiała się lekko
- Kobieca ciekawość.
- Tak naprawdę nie wiem. Nie jesteśmy aż tak zaprzyjaźnieni, by rozmawiać na takie tematy. Pracuję w tej firmie łącznie pięć lat. Od dwóch jestem jego asystentką. Przez ten czas nie był z nikim związany na stałe. Zdarzały mu się krótkie przygody z kilkoma modelkami. Niejedna twarz kolekcji miała na niego chrapkę, ale z żadną nie pokazywał się oficjalnie. Zresztą te znajomości szybciej się kończyły, niż zaczynały. Z plotek wiem, że na początku swojej pracy w FD ostro imprezował, ale odkąd ja tu jestem jest maksymalnie skupiony na firmie.
- Trochę się dziwię, że taki facet, jak on, jest sam. Jest przystojny, inteligentny, jest prezesem jednej z najlepszych firm modowych w tym kraju – zaczęła wyliczać, odpływając na chwilę myślami – przyciąga uwagę kobiet. Fakt, bywa wkurzający, ale… - Ania obserwując ją szczerze się roześmiała i weszła jej w słowo
- Ula, on ci się coraz bardziej podoba – te słowa automatycznie sprowadziły Cieplak na ziemię
- Daj spokój. Chyba coraz bardziej mnie irytuje. Kompletnie nie potrafię go rozgryźć.
- Ponoć to dobry początek
- O czym ty mówisz? – pokiwała głową z dezaprobatą – Zdecydowanie za dużo kofeiny. Idę, bo twoje historie zaczynają mnie przerażać – rzuciła puszczając koleżance oko i po chwili zniknęła za drzwiami.
Znów pokłóciła się z Tomkiem. Jego zazdrość zaczynała wyprowadzać ją z równowagi. Sądziła, że po ostatniej sprzeczce z bukietem odpuści. Ale on po raz kolejny zaczął dopatrywać się spisku w jej wyjeździe do Brukseli. Nie docierało do niego, że jedzie tam sama, do pracy. Ubzdurał sobie, że leci na trzy dni razem z Dobrzańskim. Bardzo się zmienił, a jej bardzo się to nie podobało. Była zestresowana tą delegacją, a on zamiast ją wspierać i dodawać otuchy, jeszcze jej dokładał. Kiedyś odnajdywała w nim wsparcie, dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Ostatnio denerwował ją niepotrzebnie i wzmagał jej irytację.

W niedzielny wieczór, tuż po przylocie, z lampką wina stanęła na balkonie hotelowego pokoju. Obserwowała panoramę miasta. Nagle jej telefon zawibrował, informując o otrzymanej wiadomości. Uśmiechnęła się do siebie, widząc na ekranie imię ‘Marek’.
‘Jak lot? Mam nadzieję, że hotel przyzwoity i nie spotkała cię powtórka z krakowskiej rozrywki’.
‘Na szczęście bardzo krótki. Nie znoszę latać. Hotel świetny. Polecam ;)’
‘Całe szczęście. Nie będę musiał interweniować. Dobrej nocy Pani Dyrektor :)’
Miło zaskoczyły ją te wiadomości. Tomek nawet nie zapytał, czy dotarła na miejsce. Postanowiła nie odpuszczać i nie odzywać się jako pierwsza. On uparcie milczał.

Pierwszy dzień minął bez problemu. Panele dyskusyjne, prezentacja lokalnych firm i wspólna kolacja. Najważniejszym dniem miał być wtorek. Wtedy miały nastąpić negocjacje i nawiązywanie współpracy. Nie spała od piątej. Denerwowała się. Nie chciała zawalić. Nie mogła sobie pozwolić na wpadkę. Z uwagi na siebie, ale również ze względu na Marka. O siódmej rano postanowiła wysłać mu sma’a. Chciała zadzwonić, chciała po raz kolejny usłyszeć, że da sobie radę, ale bała się go obudzić. Napisała krótko ‘Czuję się, jak nastolatka przed maturą. Trzymaj kciuki’.
Nie minęły dwie minuty, a jej telefon zaczął wibrować
- Dlaczego nie śpisz? Jest siódma rano – usłyszała do drugiej stronie
- Nie śpię już od dwóch godzin. Mam tak od dziecka. Zawsze przed klasówką z historii budziłam się w środku nocy i nie spałam do rana. A później dochodził uścisk w żołądku – zaczęła opowiadać. Na chwilę się rozluźniła
- Po raz trzeci powtarzam ci, że dasz sobie radę – usłyszała jego ciepłe zapewnienie, którego teraz tak bardzo potrzebowała – I przestań tak się tym przejmować. Od tego dnia nie zależy przyszłość świata. Nic się nie stanie, jeśli nie przywieziesz żadnego kontraktu.
- Wiem, ale… Lubię wygrywać – szepnęła
- Gdybym wiedział, że tak to będziesz przeżywać, to byśmy odpuścili to forum
- Dobrze wiesz, że firma potrzebuje kontrahentów, a każda taka okazja jest ważna
- Niby tak – przyznał jej rację – ale nie za wszelką cenę.
- Wezmę się w garść i stawię temu czoła – rzekła – Choć nie ukrywam, że czułabym się pewniej, gdybyś był obok – dodała po chwili milczenia. Szybko ugryzła się w język. Nie powinna była tego mówić.
- Następnym razem będę – odparł miękko – Będę obok, żebyś się tak nie stresowała i będę obok podczas lotów, żebyś przestała się bać – deklarował – Obiecuję – szepnął. Oboje zamilkli zastanawiając się nad słowami, które padły z ich ust chwilę wcześniej. Nie wiedziała, jak wybrnąć z tej sytuacji, co powiedzieć. Zdobyła się jedynie na krótkie –
- Trzymaj kciuki. Miłego dnia. 
 Wieczorem nie odezwała się już. Miała napisać mu sms'a o wynikach pertraktacji, ale bała się kolejnej rozmowy i tego, co mogłaby powiedzieć, a przede wszystkim tego, co mogłaby usłyszeć. On także milczał. Środę przeznaczyła na zwiedzanie miasta. Postanowiła porozmawiać z nim po powrocie i zdać szczegółową relację z konferencji. Miała jeszcze kilkanaście godzin na analizowanie ich relacji, tego, jak ona się zmienia i do czego zmierza. Jej relacja z Markiem Dobrzańskim była coraz większą niewiadomą. To już nie było zwykłe dyrektor-prezes i czuła to coraz bardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz