Zaparkował pod niewielkim budynkiem. Obrzucił hotel sceptycznym
spojrzeniem i niechętnie wysiadł. Otwierając jej drzwi rzucił jedynie
- Ja mam nadzieję, że albo mój GPS kłamie, albo im się coś pomyliło –
rzekł zniechęcony. Niestety GSP się nie mylił. Przed budynkiem pojawił się
przedstawiciel ‘Best Moda’.
- Dobry wieczór, Michał Wielicki – przywitał się z nimi uprzejmie – Mam
nadzieję, że mieli państwo udaną podróż – uśmiechnął się życzliwie – Zapraszam
– wskazał na budynek o wątpliwym standardzie
- To jest jakiś żart? – odezwał się chłodno Dobrzański
- Nie rozumiem… - zdziwił się mężczyzna
- Państwo naprawdę zarezerwowali nam nocleg w tej ruderze? – z
niedowierzaniem pokręcił głową – To jest jakiś skandal! Nie przywykłem do
zatrzymywania się w hotelu, który nie ma przynajmniej trzech gwiazdek –
powiedział z pogardą – A tym bardziej nie pozwolę, by w takich warunkach
przyszło nocować damie, która mi towarzyszy – spojrzał na Ulę – Pani dyrektor,
zbieramy się stąd – otworzył jej drzwi auta
- Ale… - usłyszeli za plecami przeciągły jęk zaskoczonego pracownika
‘Best Moda’ – Co z jutrzejszym spotkaniem?
- Pojawimy się w siedzibie firmy, choć nie ukrywam, że ta dzisiejsza
pomyłka – ironicznie zaakcentował ostatnie słowo – niezbyt dobrze rokuje naszej
współpracy. Kto by pomyślał, że jesteście państwo firmą na światowym poziomie. Żegnam
– rzucił i z piskiem opon ruszył z parkingu.
- Matoł! – mruknął wściekły, gdy zmierzał już w kierunku Hotelu
Starego, mieszczącego się nieopodal krakowskiego rynku.
Z jednej strony mogłaby
powiedzieć, że zachował się jak rozkapryszony panicz, ale z drugiej… Fakt,
wtedy w bufecie zachował się nieelegancko, ich utarczki słowne też były
charakterystyczne, ale… Już dawno to zauważyła, że miał w sobie coś z
dżentelmena z dawnych czasów. W swoim zachowaniu, sposobie bycia i traktowaniu
wszystkich kobiet w firmie, niezależnie od zajmowanego stanowiska, różnił się
od większości współczesnych mężczyzn. Musiała przyznać, że jej się to podobało.
Maniery z poprzedniego wieku w połączeniu z jego elegancją i dostojnością
idealnie współgrały. Był inny, a przez to ciekawy.
Później było tylko gorzej.
Następnego dnia była kolejna niemiła sytuacja, podczas której, pozytywnie ją
zaskoczył. Potrafił panować nad emocjami. To, co działo się w jego środku, nie
ujawniał w nieodpowiednich momentach. Potrafił zachować kamienną twarz, nawet
jeśli coś wyprowadzało go z równowagi. Posiadał też umiejętność, która chyba
swoje zakorzenienie miała w inteligencji. Potrafił powiedzieć coś dosadnie, tak
żeby poszło w piąty, ale nikt nie mógł zarzucić mu chamstwa. Pojechali na te
negocjacje. Wszystko przebiegało bez zarzutu. Z nieukrywanym zachwytem
obserwowała, jak umiejętnie prowadził negocjacje, by dla FD zyskać jak
najkorzystniejsze warunki. Był świetnym negocjatorem i musiała przyznać, że
wiele mogła się od niego nauczyć. Miał wtedy rację mówiąc, że siedzi w tej
branży bardzo długo i zna się na swojej pracy. Rzeczywiście tak było. Nawet się
trochę dziwiła, że krakowski właściciel senior przystał na propozycje
Dobrzańskiego, przecież Marek nie miał o nim najlepszego zdania. I gdy przyszło
podpisywać umowę, okazało się, że to wszystko to tylko gra. Chciano ich
oszukać. Tuż przed podpisaniem umowy Marek wnikliwie ją przeglądał. I dopatrzył
się nieścisłości. Nieścisłości, które wiele by ich kosztowały. Zrozumiała, że
niekiedy przecinek w niewłaściwym miejscu lub jedno zero mogą przesądzić o
przyszłości ogromnej firmy. Gdyby nie jego ostrożność, wnikliwość i ograniczone
zaufanie, podczas tego wyjazdu, doprowadziliby FD do bankructwa. Dobrzański się
wściekł i miał rację. W dość dosadnych słowach powiedział krakowskiemu
biznesmenowi co o nim sądzi i wyprowadził ją z firmy. Te wyjazd nie przyniósł
korzyści ich firmie, ale z pewnością przyniósł wiele dobrego dla samej dyrektor
Cieplak. To była dla niej cenna lekcja. Teraz wiedziała, że w biznesie trzeba
być czujnym. Mówią jedno, robią drugie i tylko od twojego zaangażowania i
skupienia zależy czy dasz się nabić w butelkę, czy nie. Czasem jedno słowo
przesądza o przyszłości. W tej sytuacji przesądzałoby o przyszłości FD. Na
szczęście wyszli z tej próby obronną ręką.
- I jak? – zapytał Tomek od progu
- Dobrze – odparła, odkładając
książkę na stolik – Co prawda kontrakt okazał się jednym wielkim oszustwem,
który miał pogrążyć firmę, ale za to Marek w drodze powrotnej cierpliwie wysłuchał
kilku moich propozycji – uśmiechnęła się szczęśliwa
- Marek? – blondyn zmarszczył
brwi
- Przeszliśmy na ‘ty’, a to milowy krok w naszych relacjach. Chyba
doszedł do wniosku, że nie jestem największym przekleństwem jego firmy.
Oczywiście kilka pomysłów od razu spiorunował, że niby w FD to nie przejdzie,
ale dwie postanowił od razu wdrożyć w życie. Dzięki nim jeszcze do czasu pokazu
zaoszczędzimy jakieś pięćdziesiąt, może siedemdziesiąt tysięcy.
- Widzisz, mówiłem ci, że się na
tobie pozna. Moja ty zdolna pani dyrektor – musnął jej usta i zmęczony zniknął
za drzwiami łazienki. Uśmiechnęła się pod nosem.
Zaczął ją zabierać na wszystkie spotkania.
Chciał, by jak najlepiej i jak najszybciej poznała biznesowe realia i wdrożyła
się w ten negocjacyjny klimat. Powoli zaczynała się odnajdywać. Wciąż śmiał się
pod nosem na wspomnienie spotkania w konferencyjnej z Pawłem Kierpińskim z
firmy ‘Świat tkanin’, który miał dla FD sprowadzać najwyższej jakości materiały
z Bliskiego Wschodu.
Od początku zauważył, że Ula
wpadła Pawłowi w oko. Znał go doskonale. Wiedział jaki jest i wiedział, że
zrobi wszystko, by się z nią umówić i by ją zdobyć. Ona najwyraźniej nie była
zainteresowana. Widział jej zdegustowaną minę, gdy tylko dołączył do nich w
konferencyjnej. Posłała mu wdzięczne spojrzenie, że wreszcie się pojawił.
Najwyraźniej miała dość zalotów i jednoznacznych aluzji Kierpińskiego. Ustalili
szczegóły współpracy, terminy przelewów i dostaw. Spotkanie powoli dobiegało
końca. Mężczyzna wciąż bacznie obserwował każdy ruch Cieplakówny, gdy zaczęła
zbierać swoje dokumenty niespokojnie poruszył się na miejscu.
- Pani Urszulo, może jednak
zgodzi się pani – zaczął brunet po trzydziestce, ale Marek nie pozwolił mu
dokończyć i gwałtownie wszedł mu w słowo spoglądając wymownie na Ulę
- Kochanie – obrzuciła go
zaskoczonym spojrzeniem i przez chwilę zapomniała o oddychaniu – Dorota prosiła,
bym ci przypomniał, że o trzynastej masz spotkanie w banku – posłał jej uroczy
uśmiech. Kierpińskiego zamurowało i nieco speszony spuścił wzrok. Ula
uśmiechnęła się pod nosem obserwując reakcję nowo poznanego mężczyzny
- Na śmierć zapomniałam – odparła
nieco teatralnie – Uciekam w takim razie. Do widzenia panie Pawle – rzuciła i
skierowała się w stronę drzwi. Nim wyszła Dobrzański zdążył jeszcze zapytać kolegę
- Na co niby miała się zgodzić
moja narzeczona, co? – obrzucił go złowrogim spojrzeniem. Kierpiński zakrztusił
się własną śliną
- Nie wiedziałem, że jesteście
razem – odparł unikając wzroku Marka
- To teraz już wiesz i dobrze ci
radzę, żebyś nieco pohamował swoje zapędy. Ciebie i Ulę będą łączyć wyłącznie
sprawy zawodowe, jasne?
- Jasne – mruknął
- Cieszę się – uśmiechnął się
złośliwie. Uścisnął jego dłoń i wyszedł, kierując się do gabinetu pani
dyrektor.
Zapukał i wolnym krokiem wszedł
do środka.
- Mam nadzieję, że nie masz mi za
złe – zaczął
- Nie – odparła – w zasadzie to
powinnam ci podziękować. Nie znoszę takich namolnych facetów, którzy nie
rozumieją słowa ‘nie’ – odpadła na fotel
- Paweł niestety taki jest. Byłby
gotowy wystawać całymi dniami pod firmą, byś tylko zgodziła się z nim umówić. A
ja wiem, że przecież jesteś w związku – dodał mrużąc lekko prawe oko i uważnie
ją obserwując
- Właśnie – szepnęła – tym bardziej
dziękuję – uśmiechnęła się uroczo
- Ale dzięki temu, że ma do
ciebie słabość udało nam się uzgodnić korzystniejsze dla nas terminy wypłat –
spojrzał na nią rozbawiony
- Jeszcze się okaże, że będę
twoją tajną bronią
- Już nią jesteś – oboje się
roześmieli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz