B

niedziela, 15 września 2013

'Pozorne szczęście' III

Obudziła się sama w ich wielkim łóżku. Poduszka była nietknięta. Nie wrócił na noc do sypialni. Miała wyrzuty sumienia. Wiedziała, że nie powinna była się tak zachowywać, ale nie potrafiła inaczej. Miała do siebie żal. Zawsze pragnęła dużej rodziny. Takiej, jaką stworzyli jej rodzice. Trójka dzieci i szczęśliwe małżeństwo. Miała żal do siebie i całego świata, że jej marzenia nie mogą się spełnić. Wiedziała również, że nie może spełnić marzenia Marka. Byłby świetnym ojcem, była tego pewna. Miał dobre podejście do dzieci. Wciąż w pamięci miała sytuację, gdy wspólnie zajmowali się dziećmi Borubara. Śmiała się wtedy w duchu. Nigdy by nie przypuszczała, że ten bezdzietny panicz, wychuchany jedynak, w mig złapie świetny kontakt z dwójką małych chłopców. Był stworzony do ojcostwa. Ruszyła na jego poszukiwania. Powinni porozmawiać. Powinna go przerosić. Zastała go w salonie. Siedział na kanapie z kubkiem kawy w ręku. Był zmęczony. Musiał nie spać całą noc.
- Przepraszam – powiedziała siadając obok niego i wpatrując się w jego twarz. Nie patrzył na nią. W milczeniu obserwował jakiś punkt naprzeciw siebie – Marek, wybacz mi, to że… - nie pozwolił jej dokończyć
- Nie możesz mnie tak traktować – rzekł obrzucając ją wreszcie spojrzeniem – Nie możesz ode mnie uciekać. Dla mnie to też nie jest łatwe. Chciałbym ci pomóc, chciałbym, żebyśmy przeszli przez to razem, chyba właśnie po to siebie mamy… Pamiętasz, jak składaliśmy sobie przysięgę? W zdrowiu i w chorobie, na dobre i na złe. A ty się odgradzasz, uciekasz. Wiem, ile cię to kosztuje. Wiem, jak bardzo chcesz tego dziecka, ale Ula, nic na siłę i nic ponad wszystko. Nie pomyślałaś, że może tak właśnie ma być, że może mamy nie mieć dziecka? Ula, to się zdarza…
- Wiem – odparła cicho – Zawsze mi się wydawało, że gdy znajdę odpowiedniego człowieka, który będzie kroczył ze mną przez życie, wszystko pójdzie gładko. Wszystko pójdzie tak, jak sobie wymarzyłam. Mąż, dzieci, dom i szczęście do końca moich dni. A gdy zaczęły pojawiać się problemy, zaczęłam wariować. Kocham cię i chciałam, żebyś był szczęśliwy. Stąd ta moja wczorajsza prośba. Zasługujesz na kobietę, która da ci dziecko- pokręcił głową przecząco, by po chwili chwycić jej twarz w swoje dłonie.
- Ale czy ty nie rozumiesz, że ja potrafię być szczęśliwy tylko z tobą? Nie chcę dziecka z nikim innym. I nie chcę tego dziecka nawet z tobą, jeśli jego posiadanie wiąże się z tak wielkim kosztem. Kosztem twojego zdrowia, głównie tego psychicznego. Ula, to cię wykańcza.
- Dam radę – szepnęła – pozbieram się. Muszę być silna i cierpliwa.
- Ale umawiamy się, że nie będziemy walczyć o to dziecko, za wszelką cenę, dobrze? Pójdziemy do lekarza, w razie czego podejdziemy do in vitro. Ale tylko raz. Jeśli się nie uda, damy sobie spokój. Zgoda? – milczała – Ula, nie pozwolę ci się zadręczyć. To jak będzie? Zgoda? – ponaglał ją
- Zgoda – odparła wtulając się w jego ramię. Chciała wierzyć, że im się uda – Chociaż nie wiem, jak twoja matka przyjmie wiadomość o tym, że może jednak nie zostać babcią.
- Trudno, będzie musiała się z tym pogodzić – rzekł, bawiąc się kosmykami jej włosów
- Nie da mi żyć. Będzie naciskać – doskonale wiedział, że to, co mówi Ula jest prawdą
- Porozmawiam z nią. W razie czego ograniczymy z nią kontakty do minimum.
- Byłbyś do tego zdolny? – zapytała lekko zaskoczona jego deklaracją
- Żyję z tobą, a nie z nią. To na tobie mi najbardziej zależy, a jej gadanina w końcu kiedyś się skończy. A jeśli nie, trudno. Niech męczy Paulę i Pablo. W końcu Paulinka jest dla niej jak córka – ostatnie zdanie wypowiedział naśladując głos swojej matki, czym rozbawił ją do łez.
- Ale Mareczku, powinieneś być ojcem – dołączyła do niego
- Ona tak naprawdę nie powinna się wypowiadać na ten temat – rzekł już poważnie – Nie miałem w domu najlepszego przykładu, więc ciężko powiedzieć, czy sprawdzałbym się w tej roli. Ojciec zajmował się firmą, non stop go nie było. A dla mamy ważniejszy był nowy wazon w salonie, niż pójście ze mną na huśtawki. Wychowywałem się z nianią, a nie rodzicami. Sam nie wiem, czy potrafiłbym być takim ojcem, jakiego ja nigdy nie miałem – słyszała w jego głosie smutek. Wspomnienia z dzieciństwa nie były najlepsze. Zawsze było jej przykro, gdy słuchała jego opowieści
- Byłbyś świetnym ojcem… Będziesz świetnym ojcem- dodała po chwili.

- Ciszę się, że przyszli państwo oboje – uśmiechnął się mężczyzna koło sześćdziesiątki w idealnie skrojonym garniturze, z narzuconym na ramiona białym kitlem – To jak mniemam przyszły tatuś
- Marek Dobrzański – uścisnął dłoń lekarza
- Roman Dębowski. Zapraszam, proszę siadać – wskazał im krzesła naprzeciw biurka i zajął swoje miejsce. Marek zdążył już co nieco wyczytać w Internecie. I na temat in vitro i na temat lekarza, w gabinecie którego właśnie się znajdowali. Profesor Dębowski był warszawską sławą i jednym z najlepszych specjalistów w dziedzinie ginekologii i leczenia niepłodności w kraju. Wiele par chwaliło się w sieci, że to właśnie dzięki temu medykowi są dzisiaj rodzicami. Dobrzańscy wierzyli, że pomoże również im – Pani Urszulo, mam pani wyniki badań. To oczywiście tylko te najbardziej podstawowe. TSH w normie. Wręcz powiedziałbym idealne, by zajść w ciąże. Mówiąc krótko, tarczyca nam odpada, to nie po jej stronie leży przyczyna tego, że państwa starania kończą się fiaskiem. Progesteron i Estradiol też w normie. Prolaktyna mogłaby być nieco lepsza, ale nie sądzę, by to była główna przyczyna. Podamy pani odpowiednie leki, żeby osiągnąć właściwy poziom, a w między czasie będziemy prowadzić dalszą diagnostykę. Uzupełnię jeszcze wywiad i będziemy planować kolejne działania, dobrze? – posłał obojgu uprzejmy uśmiech. Zgodnie kiwnęli głowami. Marek widział, że jego żona bardzo stresuje się tą wizytą. Chcąc dodać jej otuchy, zamknął jej dłoń w swojej. Posłała mu wdzięczne spojrzenie. Lekarz zaczął przerzucać kolejne kartki i gdy wreszcie znalazł właściwą, zaczął zadawać pytania – Czy w pana rodzinie, dalszej, bliższej, był problem z poczęciem dziecka? Niepłodność? Albo jakieś poronienia u pana matki, ciotki, babci?
- Nic mi na ten temat nie wiadomo – odparł spokojnie
- Rozumiem. U pani nie było… – rzekł bardziej do siebie, niż do nich, analizując wcześniejsze zapiski – Dobrze, pani ma rodzeństwo?
- Tak. Młodsze. Brata i siostrę
- Yhymmm – mruknął notując – Pan?
- Jestem jedynakiem.
- Przechodził pan jakieś choroby zakaźne?
- W podstawówce chorowałem na odrę
- A świnka? – rzekł, obrzucając go badawczym spojrzeniem
- Nie – odparł zdecydowanie
- Na pewno? – dociekał
- Tak.
- Dobrze. A jakieś choroby przenoszone drogą płciową?
- Też nie.
- No dobrze. Papierki mamy uzupełnione – powiedział odkładając dokumentację na bok i przyglądając się im uważnie – Proszę się tak nie stresować – uśmiechnął się przyjaźnie – Pani Urszulo, chciałbym panią położyć na jakieś dwa dni do szpitala na resztę badań. Zrobimy dokładne USG, sprawdzimy poziom pozostałych hormonów. Mam przyjemność pracować w tej klinice na Sadybie, także zabrałbym panią do siebie na oddział ginekologii, dobrze? – Kiwnęła potwierdzająco głową – Świetnie. Pojutrze lecę do Amsterdamu na dwudniowe sympozjum, także umówmy się na przyszły tydzień – zerknął w kalendarz i dodał – zgłosi się pani we wtorek, koniecznie na czczo, o ósmej.
- Oczywiście
- A w trakcie pani pobytu, zrobimy także badania panu – chciał kontynuować, ale Marek mu przerwał
- Mnie? – w jego głosie słyszała lekkie zdziwienie, ale i podenerwowanie. Lekarz uśmiechnął się nieco pobłażliwie
- Tak. Proszę pana – westchnął - jeszcze kilkadziesiąt lat temu istniało przekonanie, zresztą jak dziś wiemy bardzo mylne, iż trudności lub niemożność zajścia w ciążę leżą po stronie kobiety. Wyłącznie po stronie kobiety – podkreślił – A tak nie jest. Z badań amerykańskich naukowców wynika, że przyczyna niepłodności tylko w czterdziestu procentach leży po stronie żeńskiej. Drugie czterdzieści to wina mężczyzny, a w dwudziestu procentach problem ma para. Coraz częściej problem leży po naszej stronie. A winny jest choćby niewłaściwy tryb życia – tłumaczył Dębowski – Stąd też aktywny udział partnera w diagnostyce jest niezbędny, a wykonane u pana badania mogą w znaczny sposób przyspieszyć ustalenie przyczyny niepłodności i skuteczne leczenie. Dlatego zgłosi się pan wraz z małżonką, również bez śniadania. Pobierzmy panu krew. Sprawdzimy poziom testosteronu i prolaktynę. A gdy zobaczymy się we wtorek, ustalimy kiedy wykonamy seminogram, czyli  badanie nasienia – Ula spojrzała na Marka, który był wyraźnie niezadowolony, ale nic nie mówił. - Tutaj dla pani recepta na leki stabilizujące prolaktynę i preparaty witaminowe. Do tego dokładnie rozpisana dieta. Dla pana również mam kartkę z wymienionymi produktami, których należy unikać oraz tych, których spożycie należy zwiększyć. Lepiej zacząć już teraz. Może będzie miało to jakiś wpływ, a z pewnością nie zaszkodzi - opuszczając gabinet usłyszeli jeszcze – Proszę być dobrej myśli – to typowo lekarskie stwierdzenie jakoś ich nie podniosło na duchu.
Opuścili budynek z milczeniu. Marek próbował w spokoju przetrawić te rewelacje, które usłyszał w gabinecie profesora. Dla Uli perspektywa szczegółowej diagnostyki też nie była łatwa i przyjemna, ale nie było to nic z kategorii wielkich problemów. Widziała, że w przypadku Marka jest inaczej. Zachowywał się jak typowy facet, który nie znosi badań, lekarzy i wszystkiego, co z medycyną związane. Ale wydawało jej się, że przede wszystkim chodzi o to, że on nie dopuszcza do siebie myśli, że to z nim może być problem. Faceci nigdy nie dopuszczali do siebie myśli, że mogą być bezpłodni. A i badania nie wzbudzały w Marku entuzjazmu.
- Kochanie, zrobisz badania, da sobie spokój i może bardziej skupi się na mnie - rzekła, gdy znaleźli się obok samochodu - Damy radę przez to przejść, prawda?
- Jasne, że tak – uśmiechnął się niewyraźnie – Choć nie ukrywam, że nie podoba mi się perspektywa robienia sobie dobrze, przy pomocy kolorowych pisemek, w pokoju przypominającym ekskluzywną wersję agencji towarzyskiej. W przypadku in vitro jakoś łatwiej byłoby mi się poświęcić – powiedział z miną cierpiętnika
- Kocham cię, wiesz – zbliżyła się i musnęła ustami jego wargi
- Ja ciebie też, ty moja przyszła mamuśko – odparł już w nieco lepszym nastroju i przytulił ją do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz