Nie
wiedział jak to wszystko się
ułoży. Czy w ogóle się ułoży. Sara wyraźnie była mu niechętna. Wiedział,
że to
dziecko, że to dla niej nowa sytuacja, że dopiero co go poznała, ale nie
zapowiadało się najlepiej. Wiedział, że przed nim długa i trudna droga
nim
zyska jej zaufanie i sympatię. Siedział w swoim pokoju i sączył drinka.
Ula
poszła przeczytać małej bajkę. Czekał na nią. Miał dla niej kilka
propozycji
mieszkań i domów. Chciał, by wreszcie coś ustalili. Nie zamierzał cały
czas
mieszkać w hotelach. U rodziców tym bardziej nie miał czego szukać. Nie
najlepiej zareagowali na wiadomość o rozwodzie. I na dodatek jeszcze
Paulina,
która wyraźnie szła z nim na wojnę. Całe szczęście, że miał
zaprzyjaźnionego
prawnika. Cieplakówna przyszła do niego godzinę później. Mówiła, że
rozmawiała z Sarą, że
dziewczynka się boi, że nie zna Marka, nie ma do niego zaufania, że z
Simonem
też miało być fajnie. Mieli nadzieję, że jakoś się dogadają. Wiedzieli,
że mała potrzebuje czasu. Przeszli do kwestii domu. Wspólnie wybrali
dwupoziomowy apartament na Sadybie. Cztery sypialnie, duży salon z
kominkiem,
kuchnia połączona z jadalnią, gabinet, trzy łazienki i taras mający
blisko
piętnaście metrów kwadratowych. Osiedle strzeżone, z garażem podziemnym,
placem
zabaw. Atutem tej lokalizacji była również niewielka odległość dzieląca
osiedle
i podstawówkę oraz gimnazjum dwujęzyczne. Byli pod wrażeniem tego
miejsca, ale
ustalili, że zapytają jeszcze Sarę o zdanie. Chcieli by poczuła się
ważna.
Chcieli by wiedziała, że liczą się z jej zdaniem. Ula widziała, że Marek
bardzo
przejmuje się tymi trudnościami w kontaktach z jej podopieczną. Chciała
poprawić
mu nastrój. Chciała zostać na noc. Wbrew sobie powiedział, że będzie
lepiej jak
wróci do małej. Może Sara będzie ją wołać w nocy, przestraszy się,
poczuje się
nieswojo w nowym miejscu. Tęsknił za nią, tęsknił za jej bliskością, ale
w tym momencie on nie
był najważniejszy. Była zawiedziona, a jednocześnie dumna, że jej
mężczyzna nie
jest egoistą, że zależy mu na tej słodkiej blondyneczce. Żegnając go
żarliwym
pocałunkiem wróciła do swojego pokoju. Został sam. Pełen wątpliwości i
nadziei.
Kolejny dzień przyniósł przełom.
Sara zachowywała się dużo swobodniej. Rozmawiała z nim. Nawet opowiadała mu o
swojej dublińskiej szkole. Odebrał tą zmianę zachowania z wielką radością.
Podobały jej się zdjęcia nowego domu. Marek obiecał, że będzie mogła urządzić
swój pokój jak tylko będzie chciała. Zażyczyła sobie zielone ściany, białe
meble i wielki pomarańczowy fotel podwieszany pod sufitem. Obiecał spełnić
wszystkie jej życzenia. Ku zaskoczeniu nie tylko Marka, ale i Uli poprosiła go,
by zabrał ją na diabelski młyn. Odetchnęli. Reszta pobytu w Sopocie upłynęła im
w zdecydowanie lepszej atmosferze. Mała zaczęła się do niego przekonywać, a oni
przestali się pilnować na każdym kroku i również w jej obecności okazywali
sobie uczucia choćby przez przytulanie, czy krótkie całusy.
Było dobrze.
Dość szybko udało mu się
sfinalizować kupno mieszkania. Miał szczęście. Na tym nowym osiedlu kupił
przedostatni apartament z takim rozkładem, jaki pasował im najbardziej. Zajął
się urządzaniem ich nowego domu. Zaczął od ich sypialni i pokoju Sary. Co do
pokoiku dziewczynki miał dokładne wytyczne. W sypialni skupił się na zbudowaniu
przestronnej garderoby i wygodnym łóżku. Wysłał Uli mailem kilka projektów
kuchni. Miała wybrać odpowiadającą jej aranżację. Na ich przyjazd miała zostać
złożona. Nie mógł się doczekać, kiedy będzie miał ją już obok siebie.
Wreszcie udało jej się pozamykać wszystkie
sprawy, porozumieć się z prezesem i uzgodnić swoje przenosiny do Polski.
Wysłała prawie wszystkie rzeczy na ich nowy adres. Trochę drobiazgów i resztę
ubrań miała spakować w trzy walizki. Simon już dawno ją spłacił. Z czystym
sumieniem mogła się z nim pożegnać i wsiąść na pokład samolotu LOT’u Dublin-Warszawa.
Wiedziała, że zamyka pewien etap swojego życia. Wiedziała również, że otwiera
nowy, lepszy.
Nie pracowała. Miała objąć nową
posadę w kolejnym miesiącu. Cieszyła się z takiego obrotu spraw. Mogła skupić
się na dopieszczeniu ich gniazdka. Odprowadziła Sarę do szkoły. Marek pojechał
do sądu. Wrócił do niespełna godzinie. Od progu widziała, że jest wściekły.
- Co tak szybko? – przyjrzała mu
się uważnie.
- Nie przyszła! – krzyknął zirytowany wymachując rękami
– Robi mi na złość!
- Kochanie, nie denerwuj się –
podeszła i przytuliła go. Chciała dodać mu otuchy. Uspokoić go nieco.
- Jak mam się nie denerwować?- zapytał
ostrzej niż zamierzał. Po chwili się zreflektował, że jego ton był nieodpowiedni.
Przecież to nie jej wina, ze Paulina chciała wyprowadzić go z równowagi – To się
może ciągnąć w nieskończoność. Kolejny termin jest za miesiąc. Ona znów nie
przyjdzie. Później będzie następny i następny. Nigdy się od niej nie uwolnię. A
my nigdy nie będziemy razem – mówił zrezygnowany. Zmarszczyła czoło nie bardzo
rozumiejąc o co mu chodzi.
- Przecież jesteśmy razem.
- Owszem. Nieformalnie – podkreślił
– A ja się chcę tobą chwalić, rozumiesz. Chcę pokazywać wszystkim w koło, że
wybrałaś właśnie mnie – wzruszyły ją jego słowa. Ledwo powstrzymywała łzy – Już
sobie wyobrażam, jaka zacznie się na nas nagonka. Co te pismaki będą o nas
wypisywać, jak będą śledzić każdy nasz krok. Od dzisiejszej rozprawy moje nazwisko
będzie na okładce wszystkim plotkarskich gazet. A jak będą pisać o mnie to siłą
rzeczy również o tobie i Sarze. Chciałem jak najszybciej to zakończyć, by was
chociaż w niewielkim stopniu ochronić. Dopóki rozwód się będzie ciągnął, oni
nie dadzą nam spokoju.
- Może nie będzie tak źle –
starała się czarne scenariusze zepchnąć na bok
- Będzie Ula. Jej właśnie o to
chodzi. Ewidentnie idzie ze mną na wojnę! – znów się wzburzył – Pewnie teraz
siedzi w moim domu ze swoim adwokatem i knuje jak pozbawić mnie firmy. Zaczyna
spełniać wszystkie swoje obietnice.
- Co? – spytała zaskoczona –
Dlaczego mi nie powiedziałeś? – zapytała z pretensją w głosie
- Nie chciałem cię martwić.
Zresztą udziały dostałem od rodziców. Teoretycznie nic mi nie może zrobić.
- Teoretycznie – zauważyła – A co
jeśli rzeczywiście stracisz firmę? Jeśli namówi twoich rodziców, żeby jej
pomogli przejąć udziały. Przecież sam mówiłeś, że oni stoją po jej stronie – westchnęła-
Marek, może nie było warto poświęcać
firmy dla... - urwała
- Dla?- powtórzył, chcąc zmusić ją do dokończenia swojej myśli
- Dla mnie - dodała cicho
- Dla?- powtórzył, chcąc zmusić ją do dokończenia swojej myśli
- Dla mnie - dodała cicho
- Słucham? Czy ty słyszysz co ty
mówisz? Miałem zrezygnować z rozwodu, miałem zrezygnować z ciebie, żeby nie
mieć problemów z utrzymaniem firmy? Chyba zwariowałaś! Jak będzie trzeba, to
jej ją oddam – chwycił jej twarz w swoje dłonie – jesteś dla mnie
najważniejsza. Nie zrezygnuję z ciebie, rozumiesz? Już raz cię straciłem. Drugi
raz bym tego nie zniósł. Jestem gotowy poświęcić wszystko, byleby tylko się
przy tobie zestarzeć – szepnął i zachłannie wpił się w jej usta.
Nie przestając się całować
ruszyli w stronę sypialni. Położył ją na łóżku i zawisł nad nią. Stopniowo ją
rozpalał. Pieścił jej ciało, pozbywał się kolejnych elementów garderoby. Tuż
przed połączeniem się z nią w jedno ciało, tradycyjnie sięgnął w kierunku
nocnej szafki. Chwycił w dłoń prezerwatywę i jakby na chwilę zamarł intensywnie
się nad czymś zastanawiając. Postanowił zaryzykować.
- Ula, czy ty…. – nie pozwoliła mu
dokończyć. W lot pojęła o co mu chodzi. Ona także tego pragnęła. Wyjęła mu z
ręki malutki pakunek i rzuciła w kąt pokoju. Przyciągnęła go bliżej siebie.
Czuła, jak się uśmiecha podczas kolejnych pocałunków. Odpłynęli.
Leżeli wtuleni w siebie. Bawiąc się
wzajemnie swoimi dłońmi.
- Tak strasznie się cieszę, że
chcesz mieć ze mną dziecko – odparł szeptem, by nie burzyć tej atmosfery
spokoju, która panował w ich domu
-
Tylko z tobą mogę je mieć. Nigdy,
nawet przez moment, nie przyszło mi do głowy by zajść w ciąże z Simonem.
Od lat
tylko ty wydawałeś mi się odpowiednim kandydatem na ojca moich dzieci.
Gdy się rozstaliśmy, sądziłam, że nie dane mi będzie zostać matką –
uśmiechnął się do niej szeroko, ukazując dołeczki, które tak w nim
uwielbiała
- Wiesz, marzę o dwójce. Chłopiec
i dziewczynka
- Ja też. Paweł i Zosia.
- Absolutnie – odparł z udawanym
oburzeniem – Grześ i Ola
- Będziemy negocjować – złożyła pocałunek
na jego torsie
- Grześ i Zosia? – wyszeptał
drażniąc ustami poduszeczkę jej ucha. Wiedział, że to uwielbia
- Zgoda – oplotła go rękami i przytuliła
głowę do jego klatki piersiowej. Słyszała bicie serca. Wiedziała, że bije tylko
dla niej.
- Myślisz, że Sara będzie zadowolona, gdy w naszym domu pojawi się dziecko? - zapytał szeptem. Dopiero co udało mu się poukładać kontakty z tą małą, a teraz zdecydowali się na kolejny krok, który być może znów wprowadzi zamęt w ich relacjach.
- Myślę, że tak. Kiedyś wspominała, że chciałaby mieć rodzeństwo. Zazdrościła koleżankom ze szkoły, że mają braciszka czy siostrzyczkę. Zaakceptowała nasz związek, chyba się nawet zaprzyjaźniliście - spojrzała z miłością w jego oczy - Sądzę, że wiadomość o mojej ewentualnej ciąży przyjmie dobrze. Zresztą porozmawiam z nią o tym przy najbliższej okazji. Nie martw się - cmoknęła jego policzek i ponownie wtuliła się w jego tors.
- Myślisz, że Sara będzie zadowolona, gdy w naszym domu pojawi się dziecko? - zapytał szeptem. Dopiero co udało mu się poukładać kontakty z tą małą, a teraz zdecydowali się na kolejny krok, który być może znów wprowadzi zamęt w ich relacjach.
- Myślę, że tak. Kiedyś wspominała, że chciałaby mieć rodzeństwo. Zazdrościła koleżankom ze szkoły, że mają braciszka czy siostrzyczkę. Zaakceptowała nasz związek, chyba się nawet zaprzyjaźniliście - spojrzała z miłością w jego oczy - Sądzę, że wiadomość o mojej ewentualnej ciąży przyjmie dobrze. Zresztą porozmawiam z nią o tym przy najbliższej okazji. Nie martw się - cmoknęła jego policzek i ponownie wtuliła się w jego tors.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz