B

wtorek, 25 czerwca 2013

'Spotkanie po latach' IX

Nie wiedział jak to wszystko się ułoży. Czy w ogóle się ułoży. Sara wyraźnie była mu niechętna. Wiedział, że to dziecko, że to dla niej nowa sytuacja, że dopiero co go poznała, ale nie zapowiadało się najlepiej. Wiedział, że przed nim długa i trudna droga nim zyska jej zaufanie i sympatię. Siedział w swoim pokoju i sączył drinka. Ula poszła przeczytać małej bajkę. Czekał na nią. Miał dla niej kilka propozycji mieszkań i domów. Chciał, by wreszcie coś ustalili. Nie zamierzał cały czas mieszkać w hotelach. U rodziców tym bardziej nie miał czego szukać. Nie najlepiej zareagowali na wiadomość o rozwodzie. I na dodatek jeszcze Paulina, która wyraźnie szła z nim na wojnę. Całe szczęście, że miał zaprzyjaźnionego prawnika. Cieplakówna przyszła do niego godzinę później. Mówiła, że rozmawiała z Sarą, że dziewczynka się boi, że nie zna Marka, nie ma do niego zaufania, że z Simonem też miało być fajnie. Mieli nadzieję, że jakoś się dogadają. Wiedzieli, że mała potrzebuje czasu. Przeszli do kwestii domu. Wspólnie wybrali dwupoziomowy apartament na Sadybie. Cztery sypialnie, duży salon z kominkiem, kuchnia połączona z jadalnią, gabinet, trzy łazienki i taras mający blisko piętnaście metrów kwadratowych. Osiedle strzeżone, z garażem podziemnym, placem zabaw. Atutem tej lokalizacji była również niewielka odległość dzieląca osiedle i podstawówkę oraz gimnazjum dwujęzyczne. Byli pod wrażeniem tego miejsca, ale ustalili, że zapytają jeszcze Sarę o zdanie. Chcieli by poczuła się ważna. Chcieli by wiedziała, że liczą się z jej zdaniem. Ula widziała, że Marek bardzo przejmuje się tymi trudnościami w kontaktach z jej podopieczną. Chciała poprawić mu nastrój. Chciała zostać na noc. Wbrew sobie powiedział, że będzie lepiej jak wróci do małej. Może Sara będzie ją wołać w nocy, przestraszy się, poczuje się nieswojo w nowym miejscu. Tęsknił za nią, tęsknił za jej bliskością, ale w tym momencie on nie był najważniejszy. Była zawiedziona, a jednocześnie dumna, że jej mężczyzna nie jest egoistą, że zależy mu na tej słodkiej blondyneczce. Żegnając go żarliwym pocałunkiem wróciła do swojego pokoju. Został sam. Pełen wątpliwości i nadziei.
Kolejny dzień przyniósł przełom. Sara zachowywała się dużo swobodniej. Rozmawiała z nim. Nawet opowiadała mu o swojej dublińskiej szkole. Odebrał tą zmianę zachowania z wielką radością. Podobały jej się zdjęcia nowego domu. Marek obiecał, że będzie mogła urządzić swój pokój jak tylko będzie chciała. Zażyczyła sobie zielone ściany, białe meble i wielki pomarańczowy fotel podwieszany pod sufitem. Obiecał spełnić wszystkie jej życzenia. Ku zaskoczeniu nie tylko Marka, ale i Uli poprosiła go, by zabrał ją na diabelski młyn. Odetchnęli. Reszta pobytu w Sopocie upłynęła im w zdecydowanie lepszej atmosferze. Mała zaczęła się do niego przekonywać, a oni przestali się pilnować na każdym kroku i również w jej obecności okazywali sobie uczucia choćby przez przytulanie, czy krótkie całusy. Było dobrze.
Dość szybko udało mu się sfinalizować kupno mieszkania. Miał szczęście. Na tym nowym osiedlu kupił przedostatni apartament z takim rozkładem, jaki pasował im najbardziej. Zajął się urządzaniem ich nowego domu. Zaczął od ich sypialni i pokoju Sary. Co do pokoiku dziewczynki miał dokładne wytyczne. W sypialni skupił się na zbudowaniu przestronnej garderoby i wygodnym łóżku. Wysłał Uli mailem kilka projektów kuchni. Miała wybrać odpowiadającą jej aranżację. Na ich przyjazd miała zostać złożona. Nie mógł się doczekać, kiedy będzie miał ją już obok siebie.
Wreszcie udało jej się pozamykać wszystkie sprawy, porozumieć się z prezesem i uzgodnić swoje przenosiny do Polski. Wysłała prawie wszystkie rzeczy na ich nowy adres. Trochę drobiazgów i resztę ubrań miała spakować w trzy walizki. Simon już dawno ją spłacił. Z czystym sumieniem mogła się z nim pożegnać i wsiąść na pokład samolotu LOT’u Dublin-Warszawa. Wiedziała, że zamyka pewien etap swojego życia. Wiedziała również, że otwiera nowy, lepszy.
Nie pracowała. Miała objąć nową posadę w kolejnym miesiącu. Cieszyła się z takiego obrotu spraw. Mogła skupić się na dopieszczeniu ich gniazdka. Odprowadziła Sarę do szkoły. Marek pojechał do sądu. Wrócił do niespełna godzinie. Od progu widziała, że jest wściekły.
- Co tak szybko? – przyjrzała mu się uważnie.
- Nie przyszła! – krzyknął zirytowany wymachując rękami – Robi mi na złość!
- Kochanie, nie denerwuj się – podeszła i przytuliła go. Chciała dodać mu otuchy. Uspokoić go nieco.
- Jak mam się nie denerwować?- zapytał ostrzej niż zamierzał. Po chwili się zreflektował, że jego ton był nieodpowiedni. Przecież to nie jej wina, ze Paulina chciała wyprowadzić go z równowagi – To się może ciągnąć w nieskończoność. Kolejny termin jest za miesiąc. Ona znów nie przyjdzie. Później będzie następny i następny. Nigdy się od niej nie uwolnię. A my nigdy nie będziemy razem – mówił zrezygnowany. Zmarszczyła czoło nie bardzo rozumiejąc o co mu chodzi.
- Przecież jesteśmy razem.
- Owszem. Nieformalnie – podkreślił – A ja się chcę tobą chwalić, rozumiesz. Chcę pokazywać wszystkim w koło, że wybrałaś właśnie mnie – wzruszyły ją jego słowa. Ledwo powstrzymywała łzy – Już sobie wyobrażam, jaka zacznie się na nas nagonka. Co te pismaki będą o nas wypisywać, jak będą śledzić każdy nasz krok. Od dzisiejszej rozprawy moje nazwisko będzie na okładce wszystkim plotkarskich gazet. A jak będą pisać o mnie to siłą rzeczy również o tobie i Sarze. Chciałem jak najszybciej to zakończyć, by was chociaż w niewielkim stopniu ochronić. Dopóki rozwód się będzie ciągnął, oni nie dadzą nam spokoju.
- Może nie będzie tak źle – starała się czarne scenariusze zepchnąć na bok
- Będzie Ula. Jej właśnie o to chodzi. Ewidentnie idzie ze mną na wojnę! – znów się wzburzył – Pewnie teraz siedzi w moim domu ze swoim adwokatem i knuje jak pozbawić mnie firmy. Zaczyna spełniać wszystkie swoje obietnice.
- Co? – spytała zaskoczona – Dlaczego mi nie powiedziałeś? – zapytała z pretensją w głosie
- Nie chciałem cię martwić. Zresztą udziały dostałem od rodziców. Teoretycznie nic mi nie może zrobić.
- Teoretycznie – zauważyła – A co jeśli rzeczywiście stracisz firmę? Jeśli namówi twoich rodziców, żeby jej pomogli przejąć udziały. Przecież sam mówiłeś, że oni stoją po jej stronie – westchnęła-  Marek, może nie było warto poświęcać firmy dla... - urwała
- Dla?- powtórzył, chcąc zmusić ją do dokończenia swojej myśli
- Dla mnie - dodała cicho
- Słucham? Czy ty słyszysz co ty mówisz? Miałem zrezygnować z rozwodu, miałem zrezygnować z ciebie, żeby nie mieć problemów z utrzymaniem firmy? Chyba zwariowałaś! Jak będzie trzeba, to jej ją oddam – chwycił jej twarz w swoje dłonie – jesteś dla mnie najważniejsza. Nie zrezygnuję z ciebie, rozumiesz? Już raz cię straciłem. Drugi raz bym tego nie zniósł. Jestem gotowy poświęcić wszystko, byleby tylko się przy tobie zestarzeć – szepnął i zachłannie wpił się w jej usta.
Nie przestając się całować ruszyli w stronę sypialni. Położył ją na łóżku i zawisł nad nią. Stopniowo ją rozpalał. Pieścił jej ciało, pozbywał się kolejnych elementów garderoby. Tuż przed połączeniem się z nią w jedno ciało, tradycyjnie sięgnął w kierunku nocnej szafki. Chwycił w dłoń prezerwatywę i jakby na chwilę zamarł intensywnie się nad czymś zastanawiając. Postanowił zaryzykować.
- Ula, czy ty…. – nie pozwoliła mu dokończyć. W lot pojęła o co mu chodzi. Ona także tego pragnęła. Wyjęła mu z ręki malutki pakunek i rzuciła w kąt pokoju. Przyciągnęła go bliżej siebie. Czuła, jak się uśmiecha podczas kolejnych pocałunków. Odpłynęli.
Leżeli wtuleni w siebie. Bawiąc się wzajemnie swoimi dłońmi.
- Tak strasznie się cieszę, że chcesz mieć ze mną dziecko – odparł szeptem, by nie burzyć tej atmosfery spokoju, która panował w ich domu
- Tylko z tobą mogę je mieć. Nigdy, nawet przez moment, nie przyszło mi do głowy by zajść w ciąże z Simonem. Od lat tylko ty wydawałeś mi się odpowiednim kandydatem na ojca moich dzieci. Gdy się rozstaliśmy, sądziłam, że nie dane mi będzie zostać matką – uśmiechnął się do niej szeroko, ukazując dołeczki, które tak w nim uwielbiała
- Wiesz, marzę o dwójce. Chłopiec i dziewczynka
- Ja też. Paweł i Zosia.
- Absolutnie – odparł z udawanym oburzeniem – Grześ i Ola
- Będziemy negocjować – złożyła pocałunek na jego torsie
- Grześ i Zosia? – wyszeptał drażniąc ustami poduszeczkę jej ucha. Wiedział, że to uwielbia
- Zgoda – oplotła go rękami i przytuliła głowę do jego klatki piersiowej. Słyszała bicie serca. Wiedziała, że bije tylko dla niej.
- Myślisz, że Sara będzie zadowolona, gdy w naszym domu pojawi się dziecko? - zapytał szeptem. Dopiero co udało mu się poukładać kontakty z tą małą, a teraz zdecydowali się na kolejny krok, który być może znów wprowadzi zamęt w ich relacjach.
- Myślę, że tak. Kiedyś wspominała, że chciałaby mieć rodzeństwo. Zazdrościła koleżankom ze szkoły, że mają braciszka czy siostrzyczkę. Zaakceptowała nasz związek, chyba się nawet zaprzyjaźniliście - spojrzała z miłością w jego oczy - Sądzę, że wiadomość o mojej ewentualnej ciąży przyjmie dobrze. Zresztą porozmawiam z nią o tym przy najbliższej okazji. Nie martw się - cmoknęła jego policzek i ponownie wtuliła się w jego tors.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz