B

sobota, 30 marca 2013

'Kocham Was' VI

Pojechał rano do firmy dzierżąc w ręku papierową teczkę zawierającą dwie rezygnacje. Jego z dzisiejszą datą, ona była na miesięcznym L4, więc wpisali dzień, w którym kończyło się jej zwolnienie. Dokumenty zostawił Ani. W dwa niewielkie kartony spakował osobiste rzeczy z ich gabinetów. Chciał opuścić firmę nie zbudzając sensacji. Nie miał ochoty tłumaczyć komukolwiek powodów swojego odejścia. Z Sebą umówił się na wieczór. Musiał się komuś wygadać. Liczył również  na to, że przyjaciel podpowie mu pewne rozwiązania. Wrócił do domu chwilę po jedenastej. Był małomówny, przygaszony. Ula robiła wszystko, by miał w niej wsparcie, by wiedział, że jest przy nim. Nie chciała na niego naciskać. Nie chciał opowiedzieć co się wydarzyło, a ona obiecała nie pytać. Starała się to zrozumieć. Po prostu była obok, a on był jej za to wdzięczny. Kończyli właśnie obiad, gdy zadzwonił jego telefon. Chwilę wpatrywał się w wyświetlacz. Ula uważnie obserwowała jego reakcje, uczucia malujące się na jego twarzy. W końcu wyszedł do przedpokoju i odebrał. Zachowywał się dziwnie. Nigdy nie unikał rozmów przy niej. W kuchni słyszała jego głos
- Tak mamo.
-…..
- Jeżeli chcesz go tłumaczyć, to tracisz czas
- ……
- Dobrze, możemy się spotkać jutro. Ale do domu nie przyjadę.
- ….
- Dobrze. Jedenasta?
- ….
- Do zobaczenia.
Wrócił do niej robiąc sztuczną minę, że wszystko jest w porządku. Starał się skupić jej uwagę na jakimś katalogu, zachwalając nowinki techniczne. Przyglądała mu się uważnie, licząc na jakieś wyjaśnienia. Sprytnie unikał tematu. Popołudniu odwiózł ją do kawiarni w Centrum. Umówiła się z Milewską, która od tygodnia próbowała się z nią skontaktować. Umówili się, że przyjaciółka ją odwiezie, albo wróci taksówką. On miał iść z Sebą na drinka.
- Dobry Boże, Ulka, co się z tobą dzieje? Od tygodnia nie ma cię w pracy, dzwonię, nie odbierasz. Twój tata powiedział, że się wyprowadziłaś. Nic więcej nie chciał powiedzieć. Możesz mi to wyjaśnić? – w momencie, gdy Cieplakówna się dosiadła, starsza koleżanka zasypywała ją gradem pytań
- Przepraszam, że się nie odzywałam. Wiele się w ciągu ostatniego tygodnia wydarzyło – uśmiechnęła się tajemniczo – To prawda, nie mieszkam od weekendu w Rysiowie. Wynajęliśmy z Markiem mieszkanie. Jesteśmy razem tak naprawdę – kolejny uśmiech rozpromienił jej twarz. Szczęście biło od niej na kilometr. Alicja w napięciu słuchała jej słów i obserwowała jej reakcje.
- Czyli te firmowe rewelacje okazały się prawdą. W poniedziałek aż huczało, że Paulina odwołała ślub
- To nie Paulina go odwołała, tylko Marek – sprostowała gwałtownie.
- A czemu ty zniknęłaś tak nagle po zarządzie? – zapytała i po chwili zadała kolejne pytanie, które zaskoczyło Cieplakównę – Ula, jesteś w ciąży?
- Skąd wiesz? Mój ojciec ci powiedział?
- Nie. Domyśliłam się. Zasłabłaś, później ta gwałtowna reakcja Marka na to, że pijesz kawę. Wiedziałam, że coś ukrywacie, ale nie chciałam pytać od razu, ze względu na dziewczyny. Już i tak zaczęły snuć domysły, dlaczego jest w stosunku do ciebie taki troskliwy. A gdy okazało się, że jesteś na zwolnieniu byłam już w stu procentach pewna.
- Tak, będziemy mieli dziecko - po raz kolejny się uśmiechnęła - W środę trafiłam do szpitala. Teraz jestem na miesięcznym zwolnieniu, ale do firmy już raczej nie wrócę.
- A to prawda, że Marek podał się do dymisji? Poszła dzisiaj taka plotka.
- Prawda. Podjął decyzję, że razem odchodzimy z Febo&Dobrzański
- Bo? – dociekała
- Nie wiem. Nie chciał mi powiedzieć. Zdecydował się na odejście po rozmowie z rodzicami. Chcieli z nim rozmawiać, gdy dowiedzieli się o odwołanym ślubie. Gdy wrócił od nich był jak w amoku. Ja jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Nie wiem, co tam się wydarzyło, ale nie trudno się domyślić, że jego rodzice nie akceptują naszego związku. Sądzę, że to chodzi o Krzysztofa. Marek nie chce na razie o tym rozmawiać, a ja nie zamierzam zmuszać go do zwierzeń.
- Wiesz, ja nie mogę uwierzyć, że on rzeczywiście się zmienił. Znam go od lat. Ta wiadomość od odwołanym ślubie, teraz potwierdzenie twojej ciąży. Jestem w szoku.
W tym samym czasie w jednym z mokotowskich pubów nad szklaneczkami whiskey siedziało dwóch przyjaciół
- Ty byłbyś w stanie nakłonić dziewczynę do aborcji?
- Co? – Olszański nie bardzo rozumiał w jakim celu Marek go o to pyta
- Pytam czysto teoretycznie. Poznajesz dziewczynę, zaliczasz wpadkę. Kazałbyś jej usunąć ciążę?- zapytał sącząc bursztynowy płyn
- Nie – zaprzeczył – Przecież to, że nie chciałbym być z jakąś panną nie znaczy, że nie mógłbym być ojcem. Są alimenty, odwiedziny w weekendy. Przecież ja już raz miałem być tatusiem. Z Violką teoretycznie też miała być wpadka – ostatnie słowo wziął w cudzysłów -  I nawet przez myśl mi nie przeszło, by kazać jej iść na skrobankę. Ale dlaczego ty mi zadajesz takie pytania? Marek, myślałem, że kochasz Ulkę… - uważnie przyjrzał się Dobrzańskiemu
- Bo kocham. Bardzo kocham. Ta ciąża była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Ja w pierwszym momencie nie wiedziałem co robić. Ale gdy to do mnie dotarło poczułem rozlewające się w środku szczęście. Teraz odliczam dni do narodzin. W lutym będę mógł wziąć na ręce człowieka, który powstał ze mnie i z Uli – powiedział rozmarzonym głosem
- To skąd te myśli o aborcji? – Seba wciąż dociekał
- Dostałem taką propozycję od własnego ojca – odparł gorzko – Mnie nawet coś takiego przez myśl nie przeszło. Sądziłem, że dlatego nie myślałem o tym, bo kocham Ulkę. Chciałem poznać twoje zdanie. Czy byłbyś w stanie zabić cząstkę siebie... I teraz widzę, że tylko mój ojciec widzi to inaczej.
- Ojciec ci kazał wysłać Ulkę na zabieg? – Olszańskiemu wierzyć się nie chciało w to, co słyszał. Znał seniora Dobrzańskiego blisko od dwudziestu lat. Marek pokiwał tylko smutno głową. – Nie wierzę.
- Też bym nie wierzył, gdybym nie słyszał tego na własne uszy. Powiedział,  że dziecko moje i Uli nigdy nie będzie jego wnukiem – każde jego słowo przepełniała gorycz – Dlatego ja nie jestem już jego synem.
- Stary nie łam się – poklepał przyjaciela po plecach – może się jeszcze wszystko ułoży. Może się jeszcze dogadacie.
- Ja nawet nie zamierzam z nim rozmawiać. Zamiast ojca mam nową rodzinę. Jest mi przykro, że nie potrafi zaakceptować tej sytuacji, ale trudno. Ulka to najlepsze, co mi się mogło w życiu przydarzyć. Tylko szkoda mi odchodzić z firmy, ale nie mam innego wyboru.
- No właśnie, bo ty złożyłeś dzisiaj rezygnację. Pół firmy plotkowało o powodach twojego odejścia. Tak zaraz po zarządzie…
- Nie będę się z nim spotykać na posiedzeniach zarządu. I nie pozwolę by Ula pojawiała się w firmie. Nie dość, że Paula z Aleksem cały czas by ją gnębili, to jeszcze on nie daj Boże powiedziałby jej coś przykrego. Teraz nie wie, co się wydarzyło, czemu odchodzę. Nie powiedziałem jej. Nie potrafiłem. I nie potrafię jej też oszukać. Zresztą obiecałem jej mówić prawdę. Ona potrzebuje spokoju. Już raz trafiła przeze mnie do szpitala. Więcej na to nie pozwolę.
- Ale przecież dalej jesteś udziałowcem. Będziesz przychodził na zarządy
- Nie będę – odparł krótko
- Jak to? – zapytał zaskoczony
- Muszę pomyśleć, jak to rozwiązać. Chcę oddać udziały pierwotnemu właścicielowi – słowo ‘ojciec’ nie chciało mu przejść przez gardło – tylko jest jeszcze kwestia kredytów. Na najbliższy zarząd będę musiał pójść. Ale to będzie ostatnie zebranie z moim udziałem.
- To za co wy będziecie żyć? Przecież jako udziałowiec masz spore wpływy
- Owszem, mam. Ale nie chcę tych pieniędzy. Nic od niego nie chcę. Muszę znaleźć jakąś pracę. Masz jakiś pomysł?
- Nie bardzo. Przecież ty od zawsze pracowałeś w FD.
- Co nie oznacza, że nie mogę pracować gdzieś indziej – w jego wzroku Olszański wyczytał wielką determinację
- Dobra, popytam
- Dzięki przyjacielu
Następnego dnia przy śniadaniu Ulka zaczęła temat pracy. Miała nadzieję, że Marek w rozmowie wygada się o powodach odejścia z pracy. On jednak sprytnie wynikał tematu. Nie mógł jej powiedzieć prawdy, a nie chciał również jej oszukiwać. Omijanie tego wątku było najlepszym wyjściem.
- A może zaangażowałbyś się w PROS? – zapytała nagle
- Ja? – zaśmiał się – Kochanie, to firma twoja i Maćka, ja znajdę pracę gdzieś indziej. Póki co mamy sporo oszczędności, więc nie ma pośpiechu
- Wszystkie oszczędności kiedyś się kończą – dodała poważnie  - A poza PROS nie funkcjonowałoby gdyby nie ty.
- Oj daj już spokój
- Marek, funkcjonujemy tylko dzięki Febo&Dobrzański. Dopóki czegoś nie znajdziesz mógłbyś pomóc nam rozwinąć się. Podpisać nowe umowy. Masz kontakty, znajomości. Rozszerzylibyśmy ofertę – zamyślił się. Fakt, odszedł z firmy i niebawem nie będzie miał na nią kompletnie wpływu. Wątpił, by Aleks chciał dalej współpracować z firmą Uli. Febo będą woleli stracić niż kooperować z PROS. Ma znajomości w innych firmach modowych, mógłby namówić zaprzyjaźnionych prezesów do zawarcia umowy z PROS. Uśmiechnął się do niej łagodnie, mocniej ściskając jej dłoń
- Dobrze, zastanowię się. A przede wszystkim muszę porozmawiać na ten temat z Maćkiem. On może nie chcieć ze mną pracować.
- I tu się zdziwisz. Ostatnio dość pochlebnie się o tobie wyraża – zaśmiał się radośnie
- Przekonałem do siebie Maćka Szymczyka. Punkt dla mnie! – jej również udzielił się jego dobry nastrój.
Marek już dobrą godzinę temu pojechał do Centrum. Miał iść z matką na kawę, później czekało go jeszcze spotkanie z notariuszem w sprawie domu Pauli i squash z Sebą. Miał wrócić wieczorem. Ona niecierpliwie wyczekiwała Alicji. Mielewska miała dzisiaj wolne i obiecała jechać z nią do ortodonty i na zakupy. Dziś miała się uwolnić od tego żelastwa. Nic nie mówiła Dobrzańskiemu. Chciała mu zrobić niespodziankę. Podjechały do kliniki na Bracką. Po godzinie opuściła gabinet uśmiechając się do przyjaciółki szeroko. Alicja przyjrzała jej się uważnie. Równe, białe zęby, piękne oczy zasłonięte ogromnymi okularami. Muszą coś z tym zrobić. Milewska wpadła na pewien pomysł. Opuszczając klinikę wzięła dziewczynę pod ramię i powiedziała
- Chodź, zabieram cię do centrum handlowego. Tam znajdziemy optyka i salon fryzjerski. Będziesz ślicznie wyglądać – Cieplakówna spojrzała na nią zaskoczona
- Ala, ja chciałam kupić sobie tylko dwie letnie sukienki
- Nie marudź. Już dawno miałam ci to zaproponować... Trzeba pokazać światu te niezwykłe oczy, a nie ukrywać je pod tymi okularami. A powiedz mi, kiedy ostatni raz byłaś u fryzjera?
- Dawno – odparła robiąc przy tym nietęgą minę
- Właśnie! Skarbie, jesteś piękną dziewczyną i musisz to wreszcie pokazać- widząc niezdecydowanie przyjaciółki dodała – Jesteś teraz kobietą Marka Dobrzańskiego. Inne będą ci zazdrościć. Spraw, by inni mężczyźni zazdrościli Markowi ciebie.
Ulka zamyśliła się. Fakt, od lat o siebie nie dbała. Zawsze było coś ważniejszego. Opieka nad Beatką, choroba ojca, brak pieniędzy. Alicja ma rację, czas by pomyślała o sobie. Ma u swojego boku przystojnego mężczyznę, który od lat otaczał się pięknymi kobietami. Chciała się zmienić, dla siebie, ale także dla niego. Kiwnęła twierdząco głową i ruszyła z Milewską do sklepu.
Okulary w delikatnych oprawkach, krótsze i modnie uczesane włosy, kilka nowych sukienek i trzy pary butów. Nie przesadzała z wysokością obcasa. Jest w ciąży i niebawem i tak będzie musiała zrezygnować ze szpilek. Była zachwycona. W pierwszej chwili nie dowierzała, że to właśnie siebie widzi w lustrze.  Ala nie mogła uwierzyć, że efekt końcowy jest tak imponujący. Wreszcie strój podkreślał jej urodę, dodawał uroku. Obie były ciekawe reakcji Marka.
Siedział wraz z matką w ogrodzie jednej z restuaracji nieopodal Pałacu w Wilanowie.
- Synku, pokłóciliście się z ojcem? - zapytała zmartwiona
- Nie, nie kłóciliśmy się. Ojciec ci nie opowiedział o naszej rozmowie? - pokiwała przecząco głową - No taaaak, w sumie nie ma się czym chwalić - powiedział gorzko
- Co się między wami wydarzyło, że nie chciałeś przyjechać do domu?
- Usłyszałem od niego coś, co... - westchnął - Zresztą nie ważne. Ja nie chcę o tym rozmawiać.
- Powinniście porozmawiać. Może ojciec powiedział ci coś w nerwach. Bardzo przeżył rozstanie twoje i Paulinki
- Nie mamo, powiedział coś, co chciał powiedzieć. Zresztą dwukrotnie. Ja już nie mam ojca i nigdy już nie przyjadę do domu - po twarzy Heleny spłynęły łzy - Nie płacz mamo. To bez sensu. Myślę, że gdybyś była na moim miejscu zachowałabyś się podobnie.
- Mareczku - chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej
- Daj spokój mamo.
- Wiem od Aleksa, że złożyłeś rezygnacje - nieco się uspokoiła.
- Już się cieszy na posadkę prezesa? - zaśmiał się - Tak, odeszliśmy z Ulą
- Z Ulą? A co pani Cieplak ma z tym wspólnego? - Marek spojrzał na nią zdziwiony. Sądził, że ojciec, a już  na pewno Paulina zdąrzyła donieść jego matce rewelacje o nim i Uli
- Uznaliśmy, że tak będzie lepiej. To ty nic nie wiesz? Jesteśmy razem
- To dlatego odwołałeś ślub? Marek, przekreślasz swój długoletni związek przez romans z kolejną asystentką
- Nie mamo. To nie jest kolejny romans. To miłość. Prawdziwa. Taka, która nie łączyła mnie nawet z Pauliną. Jestem z nią szczęśliwy. 
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz - przyjrzała mu się uważnie
- Po raz pierwszy w życiu jestem pewny czegoś w stu procentach. Muszę ci jeszcze coś powiedzieć. Spodziwamy się dziecka - obserwował twarz matki i ku swojej ogromnej radości dostrzegł na niej delikatny uśmiech
- Synku, naprawdę? - pokiwał głową z szerokim uśmiechem - Gratuluję. Muszę koniecznie spotkać się z Ulą. Chyba powinnyśmy lepiej się poznać. - odetchnął. Poczuł ulgę.
Zaparkował na podziemnym parkingu i ruszył windą na górę. Był zmęczony. Trening wykończył go fizycznie, psychicznie zmęczony był od kilku dni. Całe szczęście, że jego matka zareagowała pozytywnie na nowinę o wnuku lub wnuczce. Rzucił sportową torbę w kąt przedpokoju i nim rozsznurował buty krzyknął w głąb mieszknia
- Kochanie, już jestem - nie odpowiedziała. Wszedł do salonu i zamarł. Stał w szeroko otwartymi oczami. Jego spojrzenie wyrażało ogromną miłość i zachwyt. Widziała to ona, widziała to również Milewska.
- Przepraszam - wydukał - chyba pomyliłem mieszkania - mówiąc to na jego twarzy powoli wykwitał szeroki uśmiech. Pożerał ją wzrokiem - Ślicznie wyglądasz - podszedł do niej bliżej i złożył na jej policzku delikatny pocałunek, szepcząc do ucha - kocham cię.
- To ja wam nie będę przeszkadzać. Pójdę już - Alicja pośpiesznie zabrała torebkę i ruszyła w stronę drzwi. Uśmiechała się pod nosem. Widziała w oczach Dobrzańskiego prawdziwą miłość. Widziała, że nawet na Pauliną nigdy tak nie patrzył. Cieszyła się, że jej przyjaciółka wreszcie znalazła szczęście. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz