Pojechał rano do firmy dzierżąc w
ręku papierową teczkę zawierającą dwie rezygnacje. Jego z dzisiejszą
datą, ona była na miesięcznym L4, więc wpisali dzień, w którym kończyło się jej
zwolnienie. Dokumenty zostawił Ani. W dwa niewielkie kartony spakował osobiste
rzeczy z ich gabinetów. Chciał opuścić firmę nie zbudzając sensacji. Nie miał
ochoty tłumaczyć komukolwiek powodów swojego odejścia. Z Sebą umówił się na
wieczór. Musiał się komuś wygadać. Liczył również na to, że przyjaciel podpowie mu pewne rozwiązania. Wrócił do domu chwilę po jedenastej. Był małomówny,
przygaszony. Ula robiła wszystko, by miał w niej wsparcie, by wiedział, że jest
przy nim. Nie chciała na niego naciskać. Nie chciał opowiedzieć co się
wydarzyło, a ona obiecała nie pytać. Starała się to zrozumieć. Po prostu była
obok, a on był jej za to wdzięczny. Kończyli właśnie obiad, gdy zadzwonił jego
telefon. Chwilę wpatrywał się w wyświetlacz. Ula uważnie obserwowała jego
reakcje, uczucia malujące się na jego twarzy. W końcu wyszedł do przedpokoju i
odebrał. Zachowywał się dziwnie. Nigdy nie unikał rozmów przy niej. W kuchni
słyszała jego głos
- Tak mamo.
-…..
- Jeżeli chcesz go tłumaczyć, to
tracisz czas
- ……
- Dobrze, możemy się spotkać
jutro. Ale do domu nie przyjadę.
- ….
- Dobrze. Jedenasta?
- ….
- Do zobaczenia.
Wrócił do niej robiąc sztuczną
minę, że wszystko jest w porządku. Starał się skupić jej uwagę na jakimś
katalogu, zachwalając nowinki techniczne. Przyglądała mu się uważnie, licząc na
jakieś wyjaśnienia. Sprytnie unikał tematu. Popołudniu odwiózł ją do kawiarni w
Centrum. Umówiła się z Milewską, która od tygodnia próbowała się z nią
skontaktować. Umówili się, że przyjaciółka ją odwiezie, albo wróci taksówką. On
miał iść z Sebą na drinka.
- Dobry Boże, Ulka, co się z
tobą dzieje? Od tygodnia nie ma cię w pracy, dzwonię, nie odbierasz. Twój tata
powiedział, że się wyprowadziłaś. Nic więcej nie chciał powiedzieć. Możesz mi
to wyjaśnić? – w momencie, gdy Cieplakówna się dosiadła, starsza koleżanka
zasypywała ją gradem pytań
- Przepraszam, że się nie
odzywałam. Wiele się w ciągu ostatniego tygodnia wydarzyło – uśmiechnęła się
tajemniczo – To prawda, nie mieszkam od weekendu w Rysiowie. Wynajęliśmy z
Markiem mieszkanie. Jesteśmy razem tak naprawdę – kolejny uśmiech rozpromienił
jej twarz. Szczęście biło od niej na kilometr. Alicja w napięciu słuchała jej
słów i obserwowała jej reakcje.
- Czyli te firmowe rewelacje
okazały się prawdą. W poniedziałek aż huczało, że Paulina odwołała ślub
- To nie Paulina go odwołała,
tylko Marek – sprostowała gwałtownie.
- A czemu ty zniknęłaś tak nagle
po zarządzie? – zapytała i po chwili zadała kolejne pytanie, które zaskoczyło
Cieplakównę – Ula, jesteś w ciąży?
- Skąd wiesz? Mój ojciec ci
powiedział?
-
Nie. Domyśliłam się. Zasłabłaś,
później ta gwałtowna reakcja Marka na to, że pijesz kawę. Wiedziałam, że
coś
ukrywacie, ale nie chciałam pytać od razu, ze względu na dziewczyny. Już
i tak
zaczęły snuć domysły, dlaczego jest w stosunku do ciebie taki troskliwy.
A gdy okazało się, że jesteś na zwolnieniu byłam już w stu procentach
pewna.
- Tak, będziemy mieli dziecko - po raz kolejny się uśmiechnęła - W środę trafiłam do szpitala. Teraz jestem na
miesięcznym zwolnieniu, ale do firmy już raczej nie wrócę.
- A to prawda, że Marek podał się
do dymisji? Poszła dzisiaj taka plotka.
- Prawda. Podjął decyzję, że razem
odchodzimy z Febo&Dobrzański
- Bo? – dociekała
- Nie wiem. Nie chciał mi
powiedzieć. Zdecydował się na odejście po rozmowie z rodzicami. Chcieli z nim
rozmawiać, gdy dowiedzieli się o odwołanym ślubie. Gdy wrócił od nich był jak w
amoku. Ja jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Nie wiem, co tam się
wydarzyło, ale nie trudno się domyślić, że jego rodzice nie akceptują naszego
związku. Sądzę, że to chodzi o Krzysztofa. Marek nie chce na razie o tym
rozmawiać, a ja nie zamierzam zmuszać go do zwierzeń.
- Wiesz, ja nie mogę uwierzyć, że
on rzeczywiście się zmienił. Znam go od lat. Ta wiadomość od odwołanym ślubie,
teraz potwierdzenie twojej ciąży. Jestem w szoku.
W tym samym czasie w jednym z
mokotowskich pubów nad szklaneczkami whiskey siedziało dwóch przyjaciół
- Ty byłbyś w stanie nakłonić
dziewczynę do aborcji?
- Co? – Olszański nie bardzo
rozumiał w jakim celu Marek go o to pyta
- Pytam czysto teoretycznie.
Poznajesz dziewczynę, zaliczasz wpadkę. Kazałbyś jej usunąć ciążę?- zapytał sącząc bursztynowy płyn
- Nie – zaprzeczył – Przecież to,
że nie chciałbym być z jakąś panną nie znaczy, że nie mógłbym być ojcem. Są
alimenty, odwiedziny w weekendy. Przecież ja już raz miałem być tatusiem. Z
Violką teoretycznie też miała być wpadka – ostatnie słowo wziął w cudzysłów - I nawet przez myśl mi nie przeszło, by kazać
jej iść na skrobankę. Ale dlaczego ty mi zadajesz takie pytania? Marek, myślałem,
że kochasz Ulkę… - uważnie przyjrzał się Dobrzańskiemu
- Bo kocham. Bardzo kocham. Ta
ciąża była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Ja w pierwszym momencie nie
wiedziałem co robić. Ale gdy to do mnie dotarło poczułem rozlewające się w
środku szczęście. Teraz odliczam dni do narodzin. W lutym będę mógł wziąć na
ręce człowieka, który powstał ze mnie i z Uli – powiedział rozmarzonym głosem
- To skąd te myśli o aborcji? –
Seba wciąż dociekał
- Dostałem taką propozycję od
własnego ojca – odparł gorzko – Mnie nawet coś takiego przez myśl nie przeszło.
Sądziłem, że dlatego nie myślałem o tym, bo kocham Ulkę. Chciałem poznać
twoje zdanie. Czy byłbyś w stanie zabić cząstkę siebie... I teraz widzę, że tylko
mój ojciec widzi to inaczej.
- Ojciec ci kazał wysłać Ulkę na
zabieg? – Olszańskiemu wierzyć się nie chciało w to, co słyszał. Znał seniora
Dobrzańskiego blisko od dwudziestu lat. Marek pokiwał tylko smutno głową. – Nie
wierzę.
- Też bym nie wierzył, gdybym nie
słyszał tego na własne uszy. Powiedział,
że dziecko moje i Uli nigdy nie będzie jego wnukiem – każde jego słowo
przepełniała gorycz – Dlatego ja nie jestem już jego synem.
- Stary nie łam się – poklepał przyjaciela
po plecach – może się jeszcze wszystko ułoży. Może się jeszcze dogadacie.
- Ja nawet nie zamierzam z nim
rozmawiać. Zamiast ojca mam nową rodzinę. Jest mi przykro, że nie potrafi
zaakceptować tej sytuacji, ale trudno. Ulka to najlepsze, co mi się mogło w
życiu przydarzyć. Tylko szkoda mi odchodzić z firmy, ale nie mam innego wyboru.
- No właśnie, bo ty złożyłeś
dzisiaj rezygnację. Pół firmy plotkowało o powodach twojego odejścia. Tak zaraz
po zarządzie…
- Nie będę się z nim spotykać na
posiedzeniach zarządu. I nie pozwolę by Ula pojawiała się w firmie. Nie dość,
że Paula z Aleksem cały czas by ją gnębili, to jeszcze on nie daj Boże
powiedziałby jej coś przykrego. Teraz nie wie, co się wydarzyło, czemu
odchodzę. Nie powiedziałem jej. Nie potrafiłem. I nie potrafię jej też oszukać.
Zresztą obiecałem jej mówić prawdę. Ona potrzebuje spokoju. Już raz trafiła
przeze mnie do szpitala. Więcej na to nie pozwolę.
- Ale przecież dalej jesteś
udziałowcem. Będziesz przychodził na zarządy
- Nie będę – odparł krótko
- Jak to? – zapytał zaskoczony
- Muszę pomyśleć, jak to rozwiązać.
Chcę oddać udziały pierwotnemu właścicielowi – słowo ‘ojciec’ nie chciało mu
przejść przez gardło – tylko jest jeszcze kwestia kredytów. Na najbliższy
zarząd będę musiał pójść. Ale to będzie ostatnie zebranie z moim udziałem.
- To za co wy będziecie żyć?
Przecież jako udziałowiec masz spore wpływy
- Owszem, mam. Ale nie chcę tych
pieniędzy. Nic od niego nie chcę. Muszę znaleźć jakąś pracę. Masz jakiś pomysł?
- Nie bardzo. Przecież ty od
zawsze pracowałeś w FD.
- Co nie oznacza, że nie mogę
pracować gdzieś indziej – w jego wzroku Olszański wyczytał wielką determinację
- Dobra, popytam
- Dzięki przyjacielu
Następnego dnia przy śniadaniu
Ulka zaczęła temat pracy. Miała nadzieję, że Marek w rozmowie wygada się o
powodach odejścia z pracy. On jednak sprytnie wynikał tematu. Nie mógł jej
powiedzieć prawdy, a nie chciał również jej oszukiwać. Omijanie tego wątku było
najlepszym wyjściem.
- A może zaangażowałbyś się w
PROS? – zapytała nagle
- Ja? – zaśmiał się – Kochanie,
to firma twoja i Maćka, ja znajdę pracę gdzieś indziej. Póki co mamy sporo oszczędności,
więc nie ma pośpiechu
- Wszystkie oszczędności kiedyś
się kończą – dodała poważnie - A poza
PROS nie funkcjonowałoby gdyby nie ty.
- Oj daj już spokój
- Marek, funkcjonujemy tylko
dzięki Febo&Dobrzański. Dopóki czegoś nie znajdziesz mógłbyś pomóc nam
rozwinąć się. Podpisać nowe umowy. Masz kontakty, znajomości. Rozszerzylibyśmy
ofertę – zamyślił się. Fakt, odszedł z firmy i niebawem nie będzie miał na nią kompletnie
wpływu. Wątpił, by Aleks chciał dalej współpracować z firmą Uli. Febo będą
woleli stracić niż kooperować z PROS. Ma znajomości w innych firmach modowych,
mógłby namówić zaprzyjaźnionych prezesów do zawarcia umowy z PROS. Uśmiechnął
się do niej łagodnie, mocniej ściskając jej dłoń
- Dobrze, zastanowię się. A
przede wszystkim muszę porozmawiać na ten temat z Maćkiem. On może nie chcieć
ze mną pracować.
- I tu się zdziwisz. Ostatnio dość
pochlebnie się o tobie wyraża – zaśmiał się radośnie
- Przekonałem do siebie Maćka
Szymczyka. Punkt dla mnie! – jej również udzielił się jego dobry nastrój.
Marek już dobrą godzinę temu
pojechał do Centrum. Miał iść z matką na kawę, później czekało go jeszcze
spotkanie z notariuszem w sprawie domu Pauli i squash z Sebą. Miał wrócić
wieczorem. Ona niecierpliwie wyczekiwała Alicji. Mielewska miała dzisiaj wolne
i obiecała jechać z nią do ortodonty i na zakupy. Dziś miała się uwolnić od
tego żelastwa. Nic nie mówiła Dobrzańskiemu. Chciała mu zrobić niespodziankę. Podjechały
do kliniki na Bracką. Po godzinie opuściła gabinet uśmiechając się do
przyjaciółki szeroko. Alicja przyjrzała jej się uważnie. Równe, białe zęby,
piękne oczy zasłonięte ogromnymi okularami. Muszą coś z tym zrobić. Milewska
wpadła na pewien pomysł. Opuszczając klinikę wzięła dziewczynę pod ramię i
powiedziała
- Chodź, zabieram cię do centrum
handlowego. Tam znajdziemy optyka i salon fryzjerski. Będziesz ślicznie
wyglądać – Cieplakówna spojrzała na nią zaskoczona
- Ala, ja chciałam kupić sobie
tylko dwie letnie sukienki
- Nie marudź. Już dawno miałam ci to zaproponować... Trzeba pokazać
światu te niezwykłe oczy, a nie ukrywać je pod tymi okularami. A powiedz mi,
kiedy ostatni raz byłaś u fryzjera?
- Dawno – odparła robiąc przy tym
nietęgą minę
- Właśnie! Skarbie, jesteś piękną
dziewczyną i musisz to wreszcie pokazać- widząc niezdecydowanie przyjaciółki
dodała – Jesteś teraz kobietą Marka Dobrzańskiego. Inne będą ci zazdrościć.
Spraw, by inni mężczyźni zazdrościli Markowi ciebie.
Ulka zamyśliła się. Fakt, od lat
o siebie nie dbała. Zawsze było coś ważniejszego. Opieka nad Beatką, choroba ojca,
brak pieniędzy. Alicja ma rację, czas by pomyślała o sobie. Ma u swojego boku
przystojnego mężczyznę, który od lat otaczał się pięknymi kobietami. Chciała
się zmienić, dla siebie, ale także dla niego. Kiwnęła twierdząco głową i
ruszyła z Milewską do sklepu.
Okulary w delikatnych oprawkach,
krótsze i modnie uczesane włosy, kilka nowych sukienek i trzy pary butów. Nie
przesadzała z wysokością obcasa. Jest w ciąży i niebawem i tak będzie musiała
zrezygnować ze szpilek. Była zachwycona. W pierwszej chwili nie dowierzała, że
to właśnie siebie widzi w lustrze. Ala
nie mogła uwierzyć, że efekt końcowy jest tak imponujący. Wreszcie strój podkreślał
jej urodę, dodawał uroku. Obie były ciekawe reakcji Marka.
Siedział wraz z matką w ogrodzie jednej z restuaracji nieopodal Pałacu w Wilanowie.
- Synku, pokłóciliście się z ojcem? - zapytała zmartwiona
- Nie, nie kłóciliśmy się. Ojciec ci nie opowiedział o naszej rozmowie? - pokiwała przecząco głową - No taaaak, w sumie nie ma się czym chwalić - powiedział gorzko
- Co się między wami wydarzyło, że nie chciałeś przyjechać do domu?
- Usłyszałem od niego coś, co... - westchnął - Zresztą nie ważne. Ja nie chcę o tym rozmawiać.
- Powinniście porozmawiać. Może ojciec powiedział ci coś w nerwach. Bardzo przeżył rozstanie twoje i Paulinki
- Nie mamo, powiedział coś, co chciał powiedzieć. Zresztą dwukrotnie. Ja już nie mam ojca i nigdy już nie przyjadę do domu - po twarzy Heleny spłynęły łzy - Nie płacz mamo. To bez sensu. Myślę, że gdybyś była na moim miejscu zachowałabyś się podobnie.
- Mareczku - chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej
- Daj spokój mamo.
- Wiem od Aleksa, że złożyłeś rezygnacje - nieco się uspokoiła.
- Już się cieszy na posadkę prezesa? - zaśmiał się - Tak, odeszliśmy z Ulą
- Z Ulą? A co pani Cieplak ma z tym wspólnego? - Marek spojrzał na nią zdziwiony. Sądził, że ojciec, a już na pewno Paulina zdąrzyła donieść jego matce rewelacje o nim i Uli
- Uznaliśmy, że tak będzie lepiej. To ty nic nie wiesz? Jesteśmy razem
- To dlatego odwołałeś ślub? Marek, przekreślasz swój długoletni związek przez romans z kolejną asystentką
- Nie mamo. To nie jest kolejny romans. To miłość. Prawdziwa. Taka, która nie łączyła mnie nawet z Pauliną. Jestem z nią szczęśliwy.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz - przyjrzała mu się uważnie
- Po raz pierwszy w życiu jestem pewny czegoś w stu procentach. Muszę ci jeszcze coś powiedzieć. Spodziwamy się dziecka - obserwował twarz matki i ku swojej ogromnej radości dostrzegł na niej delikatny uśmiech
- Synku, naprawdę? - pokiwał głową z szerokim uśmiechem - Gratuluję. Muszę koniecznie spotkać się z Ulą. Chyba powinnyśmy lepiej się poznać. - odetchnął. Poczuł ulgę.
Zaparkował na podziemnym parkingu i ruszył windą na górę. Był zmęczony. Trening wykończył go fizycznie, psychicznie zmęczony był od kilku dni. Całe szczęście, że jego matka zareagowała pozytywnie na nowinę o wnuku lub wnuczce. Rzucił sportową torbę w kąt przedpokoju i nim rozsznurował buty krzyknął w głąb mieszknia
- Kochanie, już jestem - nie odpowiedziała. Wszedł do salonu i zamarł. Stał w szeroko otwartymi oczami. Jego spojrzenie wyrażało ogromną miłość i zachwyt. Widziała to ona, widziała to również Milewska.
- Przepraszam - wydukał - chyba pomyliłem mieszkania - mówiąc to na jego twarzy powoli wykwitał szeroki uśmiech. Pożerał ją wzrokiem - Ślicznie wyglądasz - podszedł do niej bliżej i złożył na jej policzku delikatny pocałunek, szepcząc do ucha - kocham cię.
- To ja wam nie będę przeszkadzać. Pójdę już - Alicja pośpiesznie zabrała torebkę i ruszyła w stronę drzwi. Uśmiechała się pod nosem. Widziała w oczach Dobrzańskiego prawdziwą miłość. Widziała, że nawet na Pauliną nigdy tak nie patrzył. Cieszyła się, że jej przyjaciółka wreszcie znalazła szczęście.
Siedział wraz z matką w ogrodzie jednej z restuaracji nieopodal Pałacu w Wilanowie.
- Synku, pokłóciliście się z ojcem? - zapytała zmartwiona
- Nie, nie kłóciliśmy się. Ojciec ci nie opowiedział o naszej rozmowie? - pokiwała przecząco głową - No taaaak, w sumie nie ma się czym chwalić - powiedział gorzko
- Co się między wami wydarzyło, że nie chciałeś przyjechać do domu?
- Usłyszałem od niego coś, co... - westchnął - Zresztą nie ważne. Ja nie chcę o tym rozmawiać.
- Powinniście porozmawiać. Może ojciec powiedział ci coś w nerwach. Bardzo przeżył rozstanie twoje i Paulinki
- Nie mamo, powiedział coś, co chciał powiedzieć. Zresztą dwukrotnie. Ja już nie mam ojca i nigdy już nie przyjadę do domu - po twarzy Heleny spłynęły łzy - Nie płacz mamo. To bez sensu. Myślę, że gdybyś była na moim miejscu zachowałabyś się podobnie.
- Mareczku - chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej
- Daj spokój mamo.
- Wiem od Aleksa, że złożyłeś rezygnacje - nieco się uspokoiła.
- Już się cieszy na posadkę prezesa? - zaśmiał się - Tak, odeszliśmy z Ulą
- Z Ulą? A co pani Cieplak ma z tym wspólnego? - Marek spojrzał na nią zdziwiony. Sądził, że ojciec, a już na pewno Paulina zdąrzyła donieść jego matce rewelacje o nim i Uli
- Uznaliśmy, że tak będzie lepiej. To ty nic nie wiesz? Jesteśmy razem
- To dlatego odwołałeś ślub? Marek, przekreślasz swój długoletni związek przez romans z kolejną asystentką
- Nie mamo. To nie jest kolejny romans. To miłość. Prawdziwa. Taka, która nie łączyła mnie nawet z Pauliną. Jestem z nią szczęśliwy.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz - przyjrzała mu się uważnie
- Po raz pierwszy w życiu jestem pewny czegoś w stu procentach. Muszę ci jeszcze coś powiedzieć. Spodziwamy się dziecka - obserwował twarz matki i ku swojej ogromnej radości dostrzegł na niej delikatny uśmiech
- Synku, naprawdę? - pokiwał głową z szerokim uśmiechem - Gratuluję. Muszę koniecznie spotkać się z Ulą. Chyba powinnyśmy lepiej się poznać. - odetchnął. Poczuł ulgę.
Zaparkował na podziemnym parkingu i ruszył windą na górę. Był zmęczony. Trening wykończył go fizycznie, psychicznie zmęczony był od kilku dni. Całe szczęście, że jego matka zareagowała pozytywnie na nowinę o wnuku lub wnuczce. Rzucił sportową torbę w kąt przedpokoju i nim rozsznurował buty krzyknął w głąb mieszknia
- Kochanie, już jestem - nie odpowiedziała. Wszedł do salonu i zamarł. Stał w szeroko otwartymi oczami. Jego spojrzenie wyrażało ogromną miłość i zachwyt. Widziała to ona, widziała to również Milewska.
- Przepraszam - wydukał - chyba pomyliłem mieszkania - mówiąc to na jego twarzy powoli wykwitał szeroki uśmiech. Pożerał ją wzrokiem - Ślicznie wyglądasz - podszedł do niej bliżej i złożył na jej policzku delikatny pocałunek, szepcząc do ucha - kocham cię.
- To ja wam nie będę przeszkadzać. Pójdę już - Alicja pośpiesznie zabrała torebkę i ruszyła w stronę drzwi. Uśmiechała się pod nosem. Widziała w oczach Dobrzańskiego prawdziwą miłość. Widziała, że nawet na Pauliną nigdy tak nie patrzył. Cieszyła się, że jej przyjaciółka wreszcie znalazła szczęście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz