B

niedziela, 10 marca 2013

'Kocham Was' II

Poszli na lunch. Musi teraz o nich dbać. Musi wziąć na siebie więcej obowiązków, odciążyć ją, a przede wszystkim się nią zaopiekować. Będzie zabierał ją na lunche. O stałych porach i z dużą ilością warzyw i owoców. Zero kawy i zostawania po godzinach w pracy. Musi być dla niej ostoją. Musi dojrzeć i być odpowiedzialny.
Siedzieli w ogrodzie jednej z mokotowskich restauracji. Czekając na sałatkę owocową, którą Marek zamówił na deser, rozpoczęli rozmowę.
- Odwiozę cię zaraz do domu. Musisz odpocząć – powiedział z troską
- Taaak – westchnęła - Ja wrócę do Rysiowa, a ty do narzeczonej – szepnęła
- Ula, wiesz przecież, że musimy to przetrzymać do posiedzenie zarządu.
- Wiem – odparła krótko, ale doskonale zdawał sobie sprawę jak jest jej ciężko
- Ula – przysunął się do niej bliżej – musimy wytrzymać jeszcze te kilka dni. Wiesz, że gdybym teraz odwołał ślub ona mnie nie poprze. Ja wiem, że to jest podłe z mojej strony, ale jej głos jest teraz dla mnie najważniejszy – spojrzała na niego smutno – Zrozum, nie mogą mnie teraz odwołać. Po naszym rozstaniu zostawię jej dom. Jestem jej to winien. Niebawem pojawi się dziecko, musimy gdzieś mieszkać. Będziemy potrzebować pieniędzy. Muszę wam zapewnić odpowiednie warunki. Pensja prezesa jest dużo wyższa niż dochody członka zarządu. Przy najbliższej okazji Aleks i taki zrobi wszystko by mnie odwołać, ale ważne jest nawet te kilka miesięcy – kciukiem pogładził jej policzek – za osiem dni będzie po wszystkim
- Tylko, że to osiem długich dni – westchnęła ciężko – i osiem długich nocy – dodała ciszej
Spojrzał na nią zaskoczony. ‘Ona chyba nie myśli, że… ‘
- Kochanie – chwycił jej podbródek by na niego spojrzała – nie sypiam z nią od kilku tygodni. Chyba nie sądzisz, że mógłbym kochać się z tobą w biurze, a później wrócić do domu i być z Paulą - przytulił ją. Odsunął się od niej po chwili i zmarszczył brwi. Widziała, że intensywnie się nad czymś zastanawia.
- Ula, a gdybym tak przesunął zebranie na piątek. Dałabyś radę skończyć raport do czwartku?
- Raport jest już gotowy. Muszę dopisać tam jeszcze wnioski końcowe. Zajmie mi to maksymalnie godzinę.
Jego twarz rozbłysła szerokim uśmiechem.
- Świetnie! – powiedział uradowany i wyciągnął z kieszeni telefon
- Aniu, poinformuj zarząd, że zwołuję zebranie na środę na dwunastą – wypowiadając te słowa widział szczęście w oczach swojej towarzyszki
- ….
- Tak, na najbliższą. Dzięki.
- Jak im wytłumaczysz to przyspieszenie? – zapytała Cieplak
- Lekarz kazał ci odpocząć, prawda? Zrzucę wszystko na ciebie – rzekł z miną, która za każdym razem ją rozśmieszała – Jesteś przemęczona, musisz wziąć kilka dni wolnego. A ja dbam o zdrowie moich współpracowników. Raport będzie gotowy, nie ma przeszkód, by zarząd odbył się wcześniej, skoro ty jesteś gotowa. I oto całe moje tłumaczenie – musnął jej usta.
Po skończonym posiłku poszli na długi spacer. Gdy wracali w stronę srebrnego Lexusa dochodziła osiemnasta.
- Pojedziemy teraz do Rysiowa, a później wrócę jeszcze do firmy
- Chcę jechać z tobą
- Nie – stanowczo zaprotestował – miałaś odpoczywać, wysypiać się. Ja muszę posiedzieć trochę nad papierami i koncepcją rozwoju firmy
- Marek, proszę cię. Prześpię się w gabinecie, a później ci pomogę – spojrzała na niego błagalnie. Zatonął w jej oczach i dostrzegł w nich pewien rodzaj strachu, niepokoju i niepewności. ‘Boi się? Jest ze mną w ciąży, a ja miałbym wrócić do domu, do narzeczonej. Nie jest pewna swojego miejsca w moim życiu…’ Wpadł na pewien pomysł.
- Zrobimy inaczej. Podjedziemy do biura, wezmę dokumenty i laptopa, a później porywam cię. Zadzwoń do taty, że zostajesz w pracy, niech się nie martwi.
Została w samochodzie. On poszedł na górę. Po drodze zadzwonił do Pauli. Nie chciał by Ula była świadkiem jego rozmowy z narzeczoną. Z coraz większym trudem wypowiadał słowo ‘kochanie’ w stosunku do panny Febo. Powiedział, że zostaje z Ulą w firmie, będą pisać raport i wróci nad ranem. Tym razem obyło się bez awantury.  Po czterdziestu minutach znaleźli się pod niewielkim, acz eleganckim hotelem w jednej z podwarszawskich miejscowości. Wynajął pokój, zamówił kolację. Ula brała prysznic, a on usiadł nad papierami. Miał ogromną ochotę do niej dołączyć, ale ostatecznie porzucił ten pomysł. Ten dzień był bardzo emocjonujący. Stwierdził, że Ula w tym momencie nie potrzebuje nic innego jak sen. Położył się przy niej, objął ramieniem i czekał aż zaśnie. Odpłynęła niemal natychmiast. W myślach gratulował sobie pomysłu zabrania jej tu. Potrzebowała odpoczynku. Wrócił do dokumentów. Siedział z laptopem całą noc. Obudziła się nad ranem i z niepokojem zaczęła rozglądać się po pokoju. Dostrzegła go na fotelu, w rogu pokoju. Drzemał. Podeszła i czule pogładziła jego policzek. Ocknął się
- Kochanie – zaskoczyła go tym zwrotem, pierwszy raz go tak nazwała. Uśmiechnął się – powinieneś się przespać chociaż godzinę w trochę wygodniejszej pozycji – wyciągnęła rękę i zaprowadziła go w stronę łóżka. Znów tulił ją w swoich ramionach. Przy nim czuła się bezpiecznie. Przy nim czuła się szczęśliwa.
Odświeżyli się i zjedli solidne śniadanie. Marek w między czasie streszczał jej główne punkty swojej prezentacji. Popierała jego koncepcje i podpowiadała zmiany, które mógłby wcielić w życie. Nim opuścili hotelowy pokój posadził ją przed laptopem i pokazał kilka stron internetowych
- Co to jest? – zapytała zaskoczona zdjęciami, jakie jej prezentował
- Mieszkanie na jednym z niewielkich osiedli – spojrzała na niego zaskoczona – W nocy znalazłem kilka fajnych lokalizacji. Chciałbym byś wybrała te, które ci się podobają. Jeszcze dzisiaj chciałbym je z tobą obejrzeć.
- Ale – chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej
- W czwartek wyprowadzę się od Pauliny, więc nie mamy zbyt wiele czasu na szukanie odpowiedniego miejsca. Na razie wynajmiemy, później rozejrzymy się za czymś na stałe.
Nawet nie próbowała ukryć swojego zdziwienia, ale i szczęścia. Myślał o ich związku poważnie, stał się odpowiedzialny, planował przyszłość. Działał błyskawicznie. Wybrała dwupokojowe mieszkanie z dużym tarasem na Bemowie i trzypokojowy apartament na warszawskiej Saskiej Kępie, w bardzo przystępnej cenie. Obiecał umówić ich z pośrednikiem jeszcze tego samego dnia.
Odwiózł ją do Rysiowa, by się przebrała. Chciał przy okazji porozmawiać z Józefem. Muszą mu powiedzieć, że zostanie dziadkiem. Ostatecznie ustalili, że przeprowadzą tą rozmowę, gdy już będzie wolnym człowiekiem. Cieplak mógłby nie zrozumieć dlaczego mimo tego, że kocha jego córkę, będzie miał z nią dziecko, nadal tkwi w starym związku.  
Od godziny siedziała nad raportem. Wszystko wyglądało idealnie. Wyniki były przeciętne. Nie mogła ich korygować zbyt mocno, by nie wzbudzać podejrzeń. Ogromny wzrost w dobie kryzysu byłby nierealny. Gotową wersję wysłała Dorocie z prośbą o wydrukowanie w pięciu egzemplarzach. Na każdym złożyła swój podpis. Spojrzała na leżący przed sobą plik dokumentów. ‘Nie mamy innego wyjścia’ przekonywała samą siebie. Zbliżała się pora lunchu, postanowiła zejść na dół i poplotkować z dziewczynami.
Siedziała z dziewczynami na środku bufetu i dyskutowała o wyjeździe Eli i Władka, gdy tuż obok ich stolika pojawił się Marek.
- Tutaj jesteś. Wszędzie ciebie szukam – cztery pary oczu skupiły się  na nim – A tak w ogóle to dzień dobry – dodał z uśmiechem
- Dzień dobry – odpowiedziały chórem
- Za pół godziny mamy spotkanie – spojrzała na niego lekko zdezorientowana – na Bemowie – dodał, spoglądając na nią znacząco
- A tak, zapomniałam – uśmiechnęła się do dziewczyn i już miała wstawać, gdy usłyszała pytanie Marka
- To twoja kawa? – wskazał na stojącą przed nią filiżankę  – Ula, na coś się umawialiśmy – powiedział z nutą pretensji w głosie. Co miała mu powiedzieć? Przecież doskonale zdawała sobie sprawę, że powinna unikać kawy. Ale co miała zrobić, gdy nawet nie zdążyła zaprotestować, gdy Ela postawiła przed nią parujący, czarny napój. Jakby miała się tłumaczyć, że wyjątkowo wybiera herbatę? Dziecko było najważniejsze, dlatego wypiła tylko dwa łyki. Marek wpatrywał się w nią intensywnie. Przyjaciółki spoglądały zaskoczone to na nią, to na młodego Dobrzańskiego. – Nie powiedziałaś im? Dobrze, w takim razie ja to powiem – spojrzała na niego przerażona, on zdawał się tego nie zauważyć – Drogie panie, pani dyrektor zasłabła ostatnio. Wyniki nie są najlepsze i musi o siebie dbać. Lekarz nie pozostawił złudzeń. Przez jakiś czas zero kawy, jedynie woda i soki owocowe z dużą ilością witamin. Ja ze swojej strony zobowiązałem się zapewnić naszej pani dyrektor odpowiednie lunche. Mam nadzieję, że będą mnie panie wspierać w kwestii jej odżywiania i będziecie jej skutecznie zabraniać kawy – odetchnęła.
- Oczywiście panie prezesie – powiedziała bufetowa – od tej pory tylko świeżo wyciskane soki. Ula nic nam nie powiedziała
- Cieszę się, że mam w pani sojuszniczkę. A teraz wybaczcie, ale porywam Ulę na spotkanie – jakby nigdy nic pomógł jej wstać podając rękę i wyprowadził z bufetu.
Dziewczyny były zaskoczone. Mina Ulki była bezcenna, a zachowanie prezesa podejrzane. Iza rozpoczęła dyskusję i snucie teorii, o troskliwym Dobrzańskim i dziwnej reakcji Cieplakówny. Milewska była milcząca. Nadal wpatrywała się w drzwi wejściowe, za którymi zniknęli przed chwilą. Miała złe przeczucia.
Marek nie krył swojego rozbawienia. Początkowo był na nią zły za tą niewskazaną dawkę kofeiny i postanowił nieco ją nastraszyć. Ona zarzucała mu, że nie wolno denerwować ciężarnej. Koniec końców w świetnych nastrojach dotarli do pierwszego mieszkania. Nie zachwyciło ich. W sieci prezentowało się zdecydowanie lepiej. Druga lokalizacja okazała się strzałem w dziesiątkę. Gdy tylko przekroczyli próg mieszkania na Saskiej spojrzeli na siebie znacząco. Dużo przestrzeni, jasne barwy, niezbędne meble i sprzęty. I na dodatek ta ogromna wanna, która tak bardzo przypominała im jacuzzi ze SPA. Było do wynajęcia od zaraz. Na miejscu spisali umowę. Po trzech kwadransach  zostali w apartamencie sami, a na stole leżały klucze do ich mieszkania. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz