Poszli na lunch. Musi teraz o nich dbać. Musi wziąć na
siebie więcej obowiązków, odciążyć ją, a przede wszystkim się nią zaopiekować.
Będzie zabierał ją na lunche. O stałych porach i z dużą ilością warzyw i
owoców. Zero kawy i zostawania po godzinach w pracy. Musi być dla niej ostoją.
Musi dojrzeć i być odpowiedzialny.
Siedzieli w ogrodzie jednej z mokotowskich restauracji.
Czekając na sałatkę owocową, którą Marek zamówił na deser, rozpoczęli rozmowę.
- Odwiozę cię zaraz do domu. Musisz odpocząć – powiedział z
troską
- Taaak – westchnęła - Ja wrócę do Rysiowa, a ty do
narzeczonej – szepnęła
- Ula, wiesz przecież, że musimy to przetrzymać do
posiedzenie zarządu.
- Wiem – odparła krótko, ale doskonale zdawał sobie sprawę
jak jest jej ciężko
- Ula – przysunął się do niej
bliżej – musimy wytrzymać jeszcze te kilka dni. Wiesz, że gdybym teraz odwołał
ślub ona mnie nie poprze. Ja wiem, że to jest podłe z mojej strony, ale jej
głos jest teraz dla mnie najważniejszy – spojrzała na niego smutno – Zrozum,
nie mogą mnie teraz odwołać. Po naszym rozstaniu zostawię jej dom. Jestem jej
to winien. Niebawem pojawi się dziecko, musimy gdzieś mieszkać. Będziemy
potrzebować pieniędzy. Muszę wam zapewnić odpowiednie warunki. Pensja prezesa
jest dużo wyższa niż dochody członka zarządu. Przy najbliższej okazji Aleks i
taki zrobi wszystko by mnie odwołać, ale ważne jest nawet te kilka miesięcy –
kciukiem pogładził jej policzek – za osiem dni będzie po wszystkim
- Tylko, że to osiem długich dni
– westchnęła ciężko – i osiem długich nocy – dodała ciszej
Spojrzał na nią zaskoczony. ‘Ona
chyba nie myśli, że… ‘
- Kochanie – chwycił jej
podbródek by na niego spojrzała – nie sypiam z nią od kilku tygodni. Chyba nie
sądzisz, że mógłbym kochać się z tobą w biurze, a później wrócić do domu i być
z Paulą - przytulił ją. Odsunął się od niej po chwili i zmarszczył brwi.
Widziała, że intensywnie się nad czymś zastanawia.
- Ula, a gdybym tak przesunął
zebranie na piątek. Dałabyś radę skończyć raport do czwartku?
- Raport jest już gotowy. Muszę
dopisać tam jeszcze wnioski końcowe. Zajmie mi to maksymalnie godzinę.
Jego twarz rozbłysła szerokim
uśmiechem.
- Świetnie! – powiedział
uradowany i wyciągnął z kieszeni telefon
- Aniu, poinformuj zarząd, że
zwołuję zebranie na środę na dwunastą – wypowiadając te słowa widział szczęście
w oczach swojej towarzyszki
- ….
- Tak, na najbliższą. Dzięki.
- Jak im wytłumaczysz to
przyspieszenie? – zapytała Cieplak
- Lekarz kazał ci odpocząć,
prawda? Zrzucę wszystko na ciebie – rzekł z miną, która za każdym razem ją
rozśmieszała – Jesteś przemęczona, musisz wziąć kilka dni wolnego. A ja dbam o
zdrowie moich współpracowników. Raport będzie gotowy, nie ma przeszkód, by
zarząd odbył się wcześniej, skoro ty jesteś gotowa. I oto całe moje tłumaczenie
– musnął jej usta.
Po skończonym posiłku poszli na
długi spacer. Gdy wracali w stronę srebrnego Lexusa dochodziła osiemnasta.
- Pojedziemy teraz do Rysiowa, a
później wrócę jeszcze do firmy
- Chcę jechać z tobą
- Nie – stanowczo zaprotestował –
miałaś odpoczywać, wysypiać się. Ja muszę posiedzieć trochę nad papierami i
koncepcją rozwoju firmy
- Marek, proszę cię. Prześpię się
w gabinecie, a później ci pomogę – spojrzała na niego błagalnie. Zatonął w jej
oczach i dostrzegł w nich pewien rodzaj strachu, niepokoju i niepewności. ‘Boi
się? Jest ze mną w ciąży, a ja miałbym wrócić do domu, do narzeczonej. Nie jest
pewna swojego miejsca w moim życiu…’ Wpadł na pewien pomysł.
- Zrobimy inaczej. Podjedziemy do
biura, wezmę dokumenty i laptopa, a później porywam cię. Zadzwoń do taty, że
zostajesz w pracy, niech się nie martwi.
Została w samochodzie. On poszedł
na górę. Po drodze zadzwonił do Pauli. Nie chciał by Ula była świadkiem jego
rozmowy z narzeczoną. Z coraz większym trudem wypowiadał słowo ‘kochanie’ w
stosunku do panny Febo. Powiedział, że zostaje z Ulą w firmie, będą pisać
raport i wróci nad ranem. Tym razem obyło się bez awantury. Po czterdziestu minutach znaleźli się pod
niewielkim, acz eleganckim hotelem w jednej z podwarszawskich miejscowości.
Wynajął pokój, zamówił kolację. Ula brała prysznic, a on usiadł nad papierami.
Miał ogromną ochotę do niej dołączyć, ale ostatecznie porzucił ten pomysł. Ten
dzień był bardzo emocjonujący. Stwierdził, że Ula w tym momencie nie potrzebuje
nic innego jak sen. Położył się przy niej, objął ramieniem i czekał aż zaśnie.
Odpłynęła niemal natychmiast. W myślach gratulował sobie pomysłu zabrania jej
tu. Potrzebowała odpoczynku. Wrócił do dokumentów. Siedział z laptopem całą
noc. Obudziła się nad ranem i z niepokojem zaczęła rozglądać się po pokoju.
Dostrzegła go na fotelu, w rogu pokoju. Drzemał. Podeszła i czule pogładziła
jego policzek. Ocknął się
- Kochanie – zaskoczyła go tym
zwrotem, pierwszy raz go tak nazwała. Uśmiechnął się – powinieneś się przespać
chociaż godzinę w trochę wygodniejszej pozycji – wyciągnęła rękę i zaprowadziła
go w stronę łóżka. Znów tulił ją w swoich ramionach. Przy nim czuła się
bezpiecznie. Przy nim czuła się szczęśliwa.
Odświeżyli się i zjedli solidne
śniadanie. Marek w między czasie streszczał jej główne punkty swojej
prezentacji. Popierała jego koncepcje i podpowiadała zmiany, które mógłby
wcielić w życie. Nim opuścili hotelowy pokój posadził ją przed laptopem i
pokazał kilka stron internetowych
- Co to jest? – zapytała
zaskoczona zdjęciami, jakie jej prezentował
- Mieszkanie na jednym z
niewielkich osiedli – spojrzała na niego zaskoczona – W nocy znalazłem kilka
fajnych lokalizacji. Chciałbym byś wybrała te, które ci się podobają. Jeszcze
dzisiaj chciałbym je z tobą obejrzeć.
- Ale – chciała coś powiedzieć,
ale przerwał jej
- W czwartek wyprowadzę się od
Pauliny, więc nie mamy zbyt wiele czasu na szukanie odpowiedniego miejsca. Na
razie wynajmiemy, później rozejrzymy się za czymś na stałe.
Nawet nie próbowała ukryć swojego
zdziwienia, ale i szczęścia. Myślał o ich związku poważnie, stał się odpowiedzialny,
planował przyszłość. Działał błyskawicznie. Wybrała dwupokojowe mieszkanie z
dużym tarasem na Bemowie i trzypokojowy apartament na warszawskiej Saskiej
Kępie, w bardzo przystępnej cenie. Obiecał umówić ich z pośrednikiem jeszcze
tego samego dnia.
Odwiózł ją do Rysiowa, by się
przebrała. Chciał przy okazji porozmawiać z Józefem. Muszą mu powiedzieć, że
zostanie dziadkiem. Ostatecznie ustalili, że przeprowadzą tą rozmowę, gdy już
będzie wolnym człowiekiem. Cieplak mógłby nie zrozumieć dlaczego mimo tego, że
kocha jego córkę, będzie miał z nią dziecko, nadal tkwi w starym związku.
Od godziny siedziała nad
raportem. Wszystko wyglądało idealnie. Wyniki były przeciętne. Nie mogła ich
korygować zbyt mocno, by nie wzbudzać podejrzeń. Ogromny wzrost w dobie kryzysu
byłby nierealny. Gotową wersję wysłała Dorocie z prośbą o wydrukowanie w pięciu
egzemplarzach. Na każdym złożyła swój podpis. Spojrzała na leżący przed sobą
plik dokumentów. ‘Nie mamy innego wyjścia’ przekonywała samą siebie. Zbliżała
się pora lunchu, postanowiła zejść na dół i poplotkować z dziewczynami.
Siedziała z dziewczynami na
środku bufetu i dyskutowała o wyjeździe Eli i Władka, gdy tuż obok ich stolika
pojawił się Marek.
- Tutaj jesteś. Wszędzie ciebie
szukam – cztery pary oczu skupiły się na
nim – A tak w ogóle to dzień dobry – dodał z uśmiechem
- Dzień dobry – odpowiedziały
chórem
- Za pół godziny mamy spotkanie –
spojrzała na niego lekko zdezorientowana – na Bemowie – dodał, spoglądając na
nią znacząco
- A tak, zapomniałam –
uśmiechnęła się do dziewczyn i już miała wstawać, gdy usłyszała pytanie Marka
- To twoja kawa? – wskazał na
stojącą przed nią filiżankę – Ula, na
coś się umawialiśmy – powiedział z nutą pretensji w głosie. Co miała mu
powiedzieć? Przecież doskonale zdawała sobie sprawę, że powinna unikać kawy.
Ale co miała zrobić, gdy nawet nie zdążyła zaprotestować, gdy Ela postawiła
przed nią parujący, czarny napój. Jakby miała się tłumaczyć, że wyjątkowo
wybiera herbatę? Dziecko było najważniejsze, dlatego wypiła tylko dwa łyki.
Marek wpatrywał się w nią intensywnie. Przyjaciółki spoglądały zaskoczone to na
nią, to na młodego Dobrzańskiego. – Nie powiedziałaś im? Dobrze, w takim razie
ja to powiem – spojrzała na niego przerażona, on zdawał się tego nie zauważyć –
Drogie panie, pani dyrektor zasłabła ostatnio. Wyniki nie są najlepsze i musi o
siebie dbać. Lekarz nie pozostawił złudzeń. Przez jakiś czas zero kawy, jedynie
woda i soki owocowe z dużą ilością witamin. Ja ze swojej strony zobowiązałem się
zapewnić naszej pani dyrektor odpowiednie lunche. Mam nadzieję, że będą mnie
panie wspierać w kwestii jej odżywiania i będziecie jej skutecznie zabraniać
kawy – odetchnęła.
- Oczywiście panie prezesie –
powiedziała bufetowa – od tej pory tylko świeżo wyciskane soki. Ula nic nam nie
powiedziała
- Cieszę się, że mam w pani
sojuszniczkę. A teraz wybaczcie, ale porywam Ulę na spotkanie – jakby nigdy nic
pomógł jej wstać podając rękę i wyprowadził z bufetu.
Dziewczyny były zaskoczone. Mina
Ulki była bezcenna, a zachowanie prezesa podejrzane. Iza rozpoczęła dyskusję i
snucie teorii, o troskliwym Dobrzańskim i dziwnej reakcji Cieplakówny. Milewska
była milcząca. Nadal wpatrywała się w drzwi wejściowe, za którymi zniknęli
przed chwilą. Miała złe przeczucia.
Marek nie krył swojego
rozbawienia. Początkowo był na nią zły za tą niewskazaną dawkę kofeiny i
postanowił nieco ją nastraszyć. Ona zarzucała mu, że nie wolno denerwować
ciężarnej. Koniec końców w świetnych nastrojach dotarli do pierwszego
mieszkania. Nie zachwyciło ich. W sieci prezentowało się zdecydowanie lepiej.
Druga lokalizacja okazała się strzałem w dziesiątkę. Gdy tylko przekroczyli
próg mieszkania na Saskiej spojrzeli na siebie znacząco. Dużo przestrzeni,
jasne barwy, niezbędne meble i sprzęty. I na dodatek ta ogromna wanna, która
tak bardzo przypominała im jacuzzi ze SPA. Było do wynajęcia od zaraz. Na
miejscu spisali umowę. Po trzech kwadransach
zostali w apartamencie sami, a na stole leżały klucze do ich mieszkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz