Od kilku dni siedział w domu.
Troskliwie się nią opiekował. Przygotowywał soki z warzyw i owoców, zabierał na
spacery. Na pytania Uli o jego plany zawodowe odpowiadał, że ma czas, że nie
musi się spieszyć, że mają oszczędności. Sam świetnie zdawał sobie sprawę, że
nie będą mogli żyć z nich w nieskończoność, ale nie bardzo wiedział, gdzie się
zatrudnić. Wiedział co dzieje się na rynku. Był kryzys. Pracodawcy nie pukali
do drzwi potencjalnych pracowników. Poza tym on tak naprawdę nie miał ogromnego
doświadczenia i na niewielu rzeczach się znał. Jego praca od samego początku
wiązała się z FD, a specjalistów od promocji było na rynku bez liku. Czekał na
wieści od Sebastiana. Miał popytać wśród znajomych. Sam również próbował
odnowić stare kontakty. Ulka naciskała, by zajął się PROS. Tłumaczyła, że
Maciek potrzebuje pomocy, a ona ze względu na ciąże nie będzie mogła go
odciążyć. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Maciek daje sobie radę sam.
Poprosił, by umówiła go z Szymczykiem w połowie przyszłego tygodnia. Nie
podejmie pracy w PROS, tego był pewny, ale pewny był również tego, że Aleks nie
będzie chciał kontynuować współpracy z firmą Uli. Musiał im pomóc i zabezpieczyć
ich nowymi umowami. W poniedziałek rano odebrał telefon od Ani. Poinformowała
go, że następnego dnia w południe ma się odbyć posiedzenie zarządu. ‘No tak,
bezkrólewie nie może trwać wiecznie’ pomyślał. Wiedział, że po raz ostatni
będzie uczestniczył w posiedzeniu udziałowców.
Zjawił się w firmie chwilę przed
dwunastą. Nie chciał z nikim rozmawiać, nikomu się tłumaczyć. Widział te
spojrzenia pracowników, słyszał szepty, które wyrażały nadzieję, że wróci, że
uchroni ich przed Aleksem. Świetnie zdawał sobie sprawę, że jego niedoszły
szwagier nie jest typem szefa, który zyska poparcie załogi. Nie miał wyjścia.
Podjął decyzję i będzie się jej konsekwentnie trzymał. Gdy ma wybierać między
firmą, a Ulą oczywistym było, że wybierze to drugie. Wszedł do konferencyjnej.
Wszyscy już czekali. Przywitał się ogólnym ‘dzień dobry’ i zajął swoje miejsce,
nawet nie spoglądając w stronę ojca. Zaczęło się
- Jak wiecie kilka dni temu
złożyłem rezygnację ze stanowiska prezesa…
- Doprowadziłeś firmę do ruiny, a
teraz uciekasz?- Aleks wszedł mu w słowo
- Słucham?- Marek był zaskoczony,
skąd Febo wysuwa takie wnioski, przecież raport mówił co innego
- Otóż nie wiem czy wiesz, twoja
protegowana Brzydula pisząc dla nas raport trochę się pomyliła w wyliczeniach.
Śmiem twierdzić, że celowo! – tego się nie spodziewał, jakim cudem on się do
tego dokopał… Trudno. Sto procent prawdy.
- Masz rację – przyznał otwarcie,
czym zaskoczył wszystkich zgromadzonych – poprosiłem Ulę o sfałszowanie raportu
– Krzysztof milczał, Paulina również.
- I teraz uciekasz jak szczur! –
Febo nie przestawał atakować
- Nie. Odchodzę z powodów
osobistych i wybacz, nie będę się nimi z tobą dzielił!
- Jasne! Ale z wyników firmy
będziesz się musiał wytłumaczyć! I ty i ta twoja sekretareczka. Proponuję zrobić
godzinną przerwę, żebyś mógł ją ściągnąć do firmy, bo z tego co wiem jest na
zwolnieniu
- Nikogo nie będę ściągał, sam
się mogę z tego wytłumaczyć – powiedział spokojnie
- Możesz, ale to ona podpisała
się pod raportem i to ona go napisała. Nie widzę powodu by miała uniknąć
konfrontacji z zarządem…
- A ja widzę. Jak słusznie
zauważyłeś Ula jest na zwolnieniu…
- Ale chyba nie jest obłożnie
chora, by nie mogła przyjechać do nas na godzinę, zwłaszcza, gdy ciążą na niej
zarzuty fałszerstwa!
- Ula jest w ciąży i potrzebuje
spokoju i ja zamierzam jej ten spokój zapewnić! – zapanowała cisza. Wszyscy
wpatrywali się w Dobrzańskiego juniora. Krzysztof nie sądził, że jego syn powie
to głośno. Aleks zaśmiał się tylko kpiąco, a wzrok Pauliny ciskał piorunami. Odezwała
się po raz pierwszy tego dnia
- No chyba nie chcesz powiedzieć,
że zrobiłeś Brzyduli bachora!? – wrzasnęła
- To właśnie chcę powiedzieć –
odparł spokojnie nie zważając na wyraz twarzy ojca – I trochę szacunku.
Przypominam, że mówisz o moim dziecku i mojej przyszłej żonie – powiedział
wpatrując się jej prosto w oczy beznamiętnym wzrokiem. Febo nie wytrzymała.
Poderwała się i pośpiesznie opuściła konferencyjną, trzaskając drzwiami.
- Jak to dobrze, że moja siostra
się w porę opamiętała z tym ślubem – rzucił Aleks – proponuję zrobić dziesięć
minut przerwy – wyszedł za Włoszką. Dobrzańscy zostali sami. Marek także ruszył
w kierunku drzwi
- Synu, zaczekaj – usłyszał za
plecami. Stanął w miejscu, wziął głęboki oddech i odwrócił się stając z
seniorem twarzą w twarz
- Ty już nie masz syna –
powiedział pełnym bólu głosem i wyszedł z zamiarem złapania oddechu w gabinecie
Olszańskiego
Przerwa się skończyła i znów
usiedli wokół podświetlanego stołu.
- To co z tym raportem? – odezwał
się Krzysztof – jaka jest sytuacja firmy?
- Wychodzimy na prostą, ale trwa
to niestety dłużej niż zakładałem. Potrzebne są jeszcze jakieś trzy miesiące,
byśmy osiągnęli zakładane zyski.
- Świetnie! – kpiąco odparł Febo
– to jak zamierzasz wyprowadzić firmę z kryzysu?
- Ja nie będę jej wyprowadzał.
Nie jestem już prezesem.
- Świetnie, to może od razu wybierzemy
nowego – powiedział ze sztucznym uśmiechem
- Już nawet wiem, kto będzie
najlepszym kandydatem – zaśmiał się złośliwie
- A żebyś wiedział, że
najlepszym. I na pewno takim, który nie ucieknie z tonącego okrętu. Robisz
uniki jako prezes, ale jako współwłaściciel również ponosisz odpowiedzialność!
– grzmiał Włoch
- Właśnie chciałem coś na ten
temat powiedzieć… Jest jeszcze jedna sprawa. Firma PRO-S wzięła dla nas dwa
kredyty. Pozwoliły one uratować kontrakt z reprezentacją i kilka innych
projektów. Spłata tych kredytów odbywa się płynnie. Raty nie są kolosalnie
duże. Pilnowałem spłaty jako prezes, teraz zobowiązania wobec pomocnej nam
spółki przejmie nowy prezes. Chciałbym, żeby zarząd podpisał się pod
dokumentem, który zabezpiecza spłatę tych kredytów. Zaprzyjaźniony prawnik
przygotował mi stosowne dokumenty. Wszyscy wiemy, że firma była wówczas w
trudnej sytuacji, a zaciągnięcie kredytu bankowego było niemożliwe.
- Ty zaciągnąłeś zobowiązania, to
może ty powinieneś je spłacać z dywidend, które firma przekazuje ci jako
współwłaścicielowi.
- Nie będę ich spłacał, bo nie
będę już współwłaścicielem. O ile podpiszecie ten dokument – mówiąc to
wyciągnął z teczki kartkę papieru – ja zrzeknę się udziałów w firmie.
- Słucham? – Krzysztof nie krył
swojego zdumienia
- Ty zwariowałeś? – Aleks również
był zaskoczony, ale przebiegły uśmieszek zagościł na jego twarzy. Jak się
pozbędzie Mareczka urobi Krzysztofa i przejmie pełną kontrolę nad firmą.
- Nie, taką decyzję podjąłem.
Interesuje mnie tylko spłata tych kredytów.
- A co ty się tak martwisz o
jakąś pierwszą lepszą firmę, która pożyczyła nam kasę? – dociekał Febo
- Bo jak sam słusznie zauważyłeś,
pożyczyli nam pieniądze, chociaż wcale nie musieli.
- Dobrze, ja mogę to podpisać
nawet teraz – mówić to Włoch chwycił za długopis. Podpis, bez słowa, złożyła
również jego siostra. Teraz kartka papieru wylądowała przed Krzysztofem.
Przyjrzał jej się uważnie i strapiony spojrzał na syna. Marek ani drgnął.
- Marek, przecież to twoje jedyne
źródło dochodów – powiedział cicho
- Nie potrzebuję twoich pieniędzy
– odparł nawet na niego nie spoglądając i podsunął mu udziały i akt notarialny.
Dobrzański nie miał wyboru. Podpisał dokument, który Marek szybko schował do
teczki i pośpiesznie pakując swoje rzeczy opuścił gabinet, rzucając w drzwiach
jedynie ‘powodzenia’.
Szybkim krokiem przemierzył
korytarz. Stanął w windzie i nie ukrywał, że było mu żal. Opuszczał budynek, w
którym wszystko się zaczęło. Tu była jego jedyna praca, kolejne stanowiska,
awanse, pierwsze sukcesy i… Ula. To dzięki FD się spotkali. Przed firmą spotkał
Sebę. Nawet nie miał ochoty z nim rozmawiać. Chciał jak najszybciej znaleźć się
w domu i najzwyczajniej w świecie przytulić się do Ulki.
- Idziesz już? – zapytał
Olszański, gdy jego przyjaciel pakował się do samochodu
- Tak. Nic mnie już nie łączy z
tą firmą oprócz nazwiska – odparł smutno. Sebastian poklepał go po plecach.
- Stary, głowa do góry. Chyba
załatwiłem ci robotę – rzekł dumnie
- Jaką robotę?
- Rozmawiałem z Mariuszem –
Dobrzański zrobił zdezorientowaną minę nie mogą sobie przypomnieć o kogo może
chodzić – Mariusz Konarzewski, nie pamiętasz? Studiowaliśmy razem.
- A tak, pamiętam! No i co z nim?
- Prowadzi firmę reklamową. Duże,
małe kampanie, sklepy, szampony, imprezy. Potrzebuje ludzi od promocji, a
przecież ty przez lata zajmowałeś się promocją FD. Tu masz do niego namiary –
podał mu wizytówkę – W tym tygodniu jest w Madrycie, ale obiecałem, że odezwiesz
się do niego w przyszłą środę.
- Dzięki stary – uśmiechnął się
blado – jesteś prawdziwym przyjacielem – uścisnął dłoń kumpla. Wsiadł do auta i
ruszył w kierunku Saskiej Kępy.
Ula właśnie brała kąpiel, gdy
Dobrzański wrócił do domu. Zastała go siedzącego na kanapie. Od razu zauważyła,
że jest w innym świecie. Obok niej był ciałem. Duchem gdzieś daleko, w miejscu
o którym nie chciał jej powiedzieć. Widziała, że się męczy, wiedziała, że się
coś stało. Chciała mu pomóc, a on milczał. Trochę było jej smutno, że nie chce
dzielić się z nią swoimi problemami. A przecież to już nie były tylko jego problemy.
Byli razem, więc jego problemy były ich problemami. Powinni się wspierać i
przeżywać wspólnie chwile szczęścia ale i smutku. Obiecała jednak nie pytać i
starała się słowa dotrzymać. Wierzyła, że kiedyś sam się otworzy i powie jej
otwarcie co się wydarzyło tamtego popołudnia, od kiedy wszystko się zmieniło. Dostrzegł
ją stojącą w progu salonu. ‘Chodź tu do mnie’ padło z jego ust i już po chwili
siedziała obok niego, wtulona w jego ciało. Chłonął jej ciepło, jej zapach i
odnajdywał ukojenie. Po tym ciężkim dniu nie potrzebował niczego innego, jak
jej obecności. Była przy nim i był szczęśliwy. Milczeli. Ważne, że byli razem.
Następnego dnia spotkał się z
Maćkiem. Od tamtej pamiętnej rozmowy kilkanaście dni temu Szymczyk faktycznie
zaczął go lepiej traktować. ‘Kto wie, może się jeszcze kiedyś zaprzyjaźnimy’
przebiegło przez głowę Marka. Pamiętał początki ich znajomości. Te wrogie
spojrzenia. Najpierw w osobie Maćka doszukiwał się pomywacza, który chce go
okraść i steruje Ulką jak samochodzikiem. Później brał go za konkurencję.
Wiedział, że Szymczyk ma go za lowelasa, który łamie serca niewinnym
dziewczynom. W końcu obaj potrafili się dogadać. Zrozumieli, że obu chodzi o szczęście
Uli. Jeden był i zawsze będzie jej przyjacielem. Drugi był jej szefem,
przyjacielem, ojcem jej dziecka i życiowym partnerem. Każdy znalazł swoje
miejsce w jej życiu.
Wspólnie z Szymczykiem ustalili,
że PRO-S powinno rozszerzyć działalność i swoim zasięgiem objąć również inne
firmy. Kontrakt z FD wygasał w przyszłym roku, a poza tym obaj nie mieli
pewności, czy Febo nie będzie chciał rozwiązać umowy wcześniej. Marek
postanowił zadzwonić do kilku firm modowych. Z dwoma prezesami był w bardzo
dobrych relacjach. Kolejnych trzech poznał całkiem niedawno. Charytatywne
turnieje tenisowe i targi mody na coś się zdały. Podzwonił i wykorzystując
kontakty i urok osobisty umówił szereg spotkań na najbliższe trzy dni. Głównym
kontrahentem był tutaj Maciek występujący w imieniu pani prezes. Marek był
tylko osobą, która otwiera różne drzwi, która swoim nazwiskiem potwierdza
rzetelność tej niewielkiej, acz prężnie działającej firmy. Dobrze, że Szymczyk
załatwił miesiąc temu większy magazyn. Dzięki Markowi PRO-S miało rozszerzyć
ofertę o ubrania Fox Fashion, Prima Moda,
Luka&Basten i Karizma Fashion. Te cztery kontrakty gwarantowały im
ogromne zyski i spokojną przyszłość. Maciek był wdzięczny Dobrzańskiemu.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby nie były prezes, nigdy nie udałoby mu
się podpisać tak lukratywnych kontraktów. Nikt nie chciał by rozmawiać z
człowiekiem, który reprezentuje jakąś firmę, o tajemniczo brzmiącej nazwie
PRO-S. Dobrzański spisał się na medal i był w siebie dumny.
Wszystko powoli zaczynało
wychodzić na prostą. Z nadzieją i optymizmem czekał na zbliżający się tydzień.
Liczył, że uda mu się nawiązać współpracę z Mariuszem. A oprócz spraw
zawodowych, czekał również na ważne wydarzenie w ich życiu prywatnym. Na piątek
byli umówieni z jego matką. Pierwsze spotkanie dwóch najważniejszych kobiet w
jego życiu. Miał nadzieję, że znajdą wspólny język, że się polubią, a przede
wszystkim, że matka w pełni zaakceptuje jego wybór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz