B

sobota, 2 marca 2013

Miniaturka I

Do pokazu zostało kilka dni. Niemal nie wychodziła z firmy. Wracała do domu w zasadzie tylko po to, by się wykąpać i przebrać. Józef widział, że jest w coraz gorszej kondycji. Mało snu, nieregularne posiłki i ciągły stres. Wykańczało ją to. Ona sama zastanawiała się, czy bardziej wykańcza ją praca, to szaleńcze tempo, czy to, co działo się w jej środku. Uciekła w swoje obowiązki by nie myśleć, ale i tak niespecjalnie jej to wychodziło. Tłumaczyła sobie, że po pokazie wszystko wróci do normy. W firmie sytuacja się uspokoi, a z jej życia wreszcie zniknie Marek. Z jednej strony miała nadzieję, że gdy się od niego odetnie, łatwiej będzie jej się pozbierać. Jak to mówią ‘Co z oczu, to z serca’. Ale z drugiej… Z drugiej strony była pewna, że będzie tęsknić. Mogła go zatrzymać, mogła go poprosić, żeby został, ale nie chciała tego robić. Przecież wyjeżdża z Pauliną, wrócili do siebie. Nie może po raz kolejny wchodzić w ich życie z butami.
Szła korytarzem pochylona nad wyliczeniami budżetu. Mijała właśnie gabinet Pauliny, gdy przez uchylone drzwi usłyszała głos Marka.
- Zgodziłem się z Tobą jechać do Włoch, ale na przyjacielskich zasadach. Mamy wspólnych znajomych, przyjaciół, sądziłem, że możemy jechać tam razem tak po prostu, bez żadnych podtekstów.
- Marek, przecież ten wyjazd to może być dobra okazja, by wszystko odbudować
Wiedziała, że nie powinna podsłuchiwać, ale to było silniejsze od niej. Słowa, które padały w tym pomieszczeniu utwierdzały ją w przekonaniu, że się myliła, że powrót Marka do Pauliny to jej nadinterpretacja.
- Paula, co ty chcesz odbudowywać? – w głosie Marka można było dostrzec irytację – Sądziłem, że zrozumiałaś….
- Marco… - przerwał jej gwałtownie
- Czy ty naprawdę nie potrafisz zrozumieć tego, że ja ją kocham!? – niemal krzyknął. Febo doprowadzała go niemal do furii. Sądził, że się z tym pogodziła, że zrozumiałam, że ich ostatnia rozmowa dotycząca ślubu ostatecznie rozwiązała te kwestie. Ula stała tuż za drzwiami i nie mogła uwierzyć w słowa, które przed chwilą padły z jego ust.
- A ty nie widzisz tego, że ona cię nie chce, że gardzi tobą? Biegasz za nią jak piesek, łasisz się, a ona nawet nie chce na ciebie spojrzeć! – pierwszy raz słyszała, by panna Febo, kobieta z klasą, podniosła głos. W gabinecie nastała cisza – Przepraszam. Nie powinnam była tak mówić. Marco, wszyscy tak bardzo liczyli na nasz ślub… - nie wierzył w to, co słyszy
- To ty chciałaś wyjść za mnie z miłości, czy dla ludzi?
- Marco, oczywiście, że z miłości. Ja cię wciąż kocham. Ty na razie jesteś zagubiony, ten romans kompletnie wywrócił cię z równowagi, ale zobaczysz… - przerwał jej, nie mógł dłużej tego słuchać
- Czy ty słyszysz, co ty mówisz? Paula, ja się zakochałem… - musi jej to wyjaśnić raz na zawsze, by wreszcie zrozumiała i pochodziła się z faktem, ze już nigdy nie będą razem - Czy ty naprawdę chciałabyś być substytutem? Naprawdę chciałabyś, żebym wracał do domu, do ciebie, a w biurku trzymałbym jej zdjęcia…żebym przytulał ciebie, a myślał o niej, żebym się z tobą kochał, a oczami wyobraźni widział ją, żebym w chwili uniesienia szeptał jej imię, a nie twoje. Naprawdę tego chcesz? – stała na środku korytarza, a po jej policzkach spływały łzy. Wiedziała, że mówi o niej, wiedziała, że mówi szczerze. Dlaczego tak długo nie dała mu szansy wyjaśnić? Przecież wiedziała, że ją kocha. Widziała to w każdym jego geście, w każdym spojrzeniu, a jednak za każdym razem starała się przekonać samą siebie, że to tylko wymysł jej wyobraźni, że chce to wiedzieć. Zastanawiała się czy płynące łzy są efektem radości czy rozpaczy, że tak wiele czasu straciła przez własną dumę. Całe szczęście, że była pora lunchu i firmowe korytarze świeciły pustkami. Nikt nie widział tego, co się z nią teraz dzieje - Chcesz, żebym na tym palcu nosił obrączkę, a w sercu jej obraz? Tego chcesz? Chcesz żeby tak wyglądało nasze życie, żebyśmy byli razem, a żebym ja wciąż marzył o niej? Byłabyś w stanie tak żyć? Bo ja nie. Już nie. Może w to nie uwierzysz, ale za bardzo mi na tobie zależy, by zrobić z ciebie substytut. Mogę ci jedynie zaoferować moją przyjaźń. Wierzę, że spotkasz jeszcze mężczyznę, który pokocha cię tak, jak na to zasługujesz.
- A ty? - zapytała już spokojnym tonem Paulina. Chyba wreszcie zrozumiała, że już nigdy nie będą razem.
- Ja… albo będę z nią, albo sam. Paula – usłyszała kroki, domyśliła się, że podszedł do Febo – wiem, że jeszcze kiedyś będziesz szczęśliwa. To co było między nami, to nie była prawdziwa miłość. Ja nie kochałem ciebie i myślę, że ty tak naprawdę nie kochałaś mnie. Życzę ci, żebyś kiedyś poznała smak tej prawdziwej miłości. Tej, w której kochasz każdą komórką ciała. Ponoć taka miłość zdarza się tylko raz w życiu. To między nami, to nie było to, więc ta miłość jest jeszcze przed tobą. Dbaj o siebie. – dodał i skierował się do wyjścia.
Szybko zniknęła za rogiem. Niemal biegiem udała się do łazienki. Musi chwilę odetchnąć, poukładać sobie w głowie to, co przed chwilą usłyszała, poprawić makijaż i pójść do konferencyjnej. Musi iść, stanąć z nim twarzą w twarz i wszystko sobie wyjaśnić. On kocha ją, ona kocha jego. Muszą być razem.

1 komentarz: