Do pokazu zostało kilka dni.
Niemal nie wychodziła z firmy. Wracała do domu w zasadzie tylko po to, by się
wykąpać i przebrać. Józef widział, że jest w coraz gorszej kondycji. Mało snu,
nieregularne posiłki i ciągły stres. Wykańczało ją to. Ona sama zastanawiała
się, czy bardziej wykańcza ją praca, to szaleńcze tempo, czy to, co działo się
w jej środku. Uciekła w swoje obowiązki by nie myśleć, ale i tak niespecjalnie
jej to wychodziło. Tłumaczyła sobie, że po pokazie wszystko wróci do normy. W
firmie sytuacja się uspokoi, a z jej życia wreszcie zniknie Marek. Z jednej
strony miała nadzieję, że gdy się od niego odetnie, łatwiej będzie jej się
pozbierać. Jak to mówią ‘Co z oczu, to z serca’. Ale z drugiej… Z drugiej
strony była pewna, że będzie tęsknić. Mogła go zatrzymać, mogła go poprosić,
żeby został, ale nie chciała tego robić. Przecież wyjeżdża z Pauliną, wrócili
do siebie. Nie może po raz kolejny wchodzić w ich życie z butami.
Szła korytarzem pochylona nad wyliczeniami
budżetu. Mijała właśnie gabinet Pauliny, gdy przez uchylone drzwi usłyszała
głos Marka.
- Zgodziłem się z Tobą jechać do
Włoch, ale na przyjacielskich zasadach. Mamy wspólnych znajomych, przyjaciół,
sądziłem, że możemy jechać tam razem tak po prostu, bez żadnych podtekstów.
- Marek, przecież ten wyjazd to
może być dobra okazja, by wszystko odbudować
Wiedziała, że nie powinna
podsłuchiwać, ale to było silniejsze od niej. Słowa, które padały w tym
pomieszczeniu utwierdzały ją w przekonaniu, że się myliła, że powrót Marka do
Pauliny to jej nadinterpretacja.
- Paula, co ty chcesz
odbudowywać? – w głosie Marka można było dostrzec irytację – Sądziłem, że
zrozumiałaś….
- Marco… - przerwał jej
gwałtownie
- Czy ty naprawdę nie potrafisz
zrozumieć tego, że ja ją kocham!? – niemal krzyknął. Febo doprowadzała go
niemal do furii. Sądził, że się z tym pogodziła, że zrozumiałam, że ich
ostatnia rozmowa dotycząca ślubu ostatecznie rozwiązała te kwestie. Ula stała
tuż za drzwiami i nie mogła uwierzyć w słowa, które przed chwilą padły z jego
ust.
- A ty nie widzisz tego, że ona
cię nie chce, że gardzi tobą? Biegasz za nią jak piesek, łasisz się, a ona
nawet nie chce na ciebie spojrzeć! – pierwszy raz słyszała, by panna Febo,
kobieta z klasą, podniosła głos. W gabinecie nastała cisza – Przepraszam. Nie
powinnam była tak mówić. Marco, wszyscy tak bardzo liczyli na nasz ślub… - nie
wierzył w to, co słyszy
- To ty chciałaś wyjść za mnie z
miłości, czy dla ludzi?
- Marco, oczywiście, że z
miłości. Ja cię wciąż kocham. Ty na razie jesteś zagubiony, ten romans
kompletnie wywrócił cię z równowagi, ale zobaczysz… - przerwał jej, nie mógł
dłużej tego słuchać
- Czy ty słyszysz, co ty mówisz?
Paula, ja się zakochałem… - musi jej to wyjaśnić raz na zawsze, by wreszcie
zrozumiała i pochodziła się z faktem, ze już nigdy nie będą razem - Czy ty
naprawdę chciałabyś być substytutem? Naprawdę chciałabyś, żebym wracał do domu,
do ciebie, a w biurku trzymałbym jej zdjęcia…żebym przytulał ciebie, a myślał o
niej, żebym się z tobą kochał, a oczami wyobraźni widział ją, żebym w chwili
uniesienia szeptał jej imię, a nie twoje. Naprawdę tego chcesz? – stała na
środku korytarza, a po jej policzkach spływały łzy. Wiedziała, że mówi o niej,
wiedziała, że mówi szczerze. Dlaczego tak długo nie dała mu szansy wyjaśnić?
Przecież wiedziała, że ją kocha. Widziała to w każdym jego geście, w każdym
spojrzeniu, a jednak za każdym razem starała się przekonać samą siebie, że to
tylko wymysł jej wyobraźni, że chce to wiedzieć. Zastanawiała się czy płynące
łzy są efektem radości czy rozpaczy, że tak wiele czasu straciła przez własną
dumę. Całe szczęście, że była pora lunchu i firmowe korytarze świeciły
pustkami. Nikt nie widział tego, co się z nią teraz dzieje - Chcesz, żebym na
tym palcu nosił obrączkę, a w sercu jej obraz? Tego chcesz? Chcesz żeby tak
wyglądało nasze życie, żebyśmy byli razem, a żebym ja wciąż marzył o niej?
Byłabyś w stanie tak żyć? Bo ja nie. Już nie. Może w to nie uwierzysz, ale za
bardzo mi na tobie zależy, by zrobić z ciebie substytut. Mogę ci jedynie
zaoferować moją przyjaźń. Wierzę, że spotkasz jeszcze mężczyznę, który pokocha
cię tak, jak na to zasługujesz.
- A ty? - zapytała już spokojnym
tonem Paulina. Chyba wreszcie zrozumiała, że już nigdy nie będą razem.
- Ja… albo będę z nią, albo sam.
Paula – usłyszała kroki, domyśliła się, że podszedł do Febo – wiem, że jeszcze
kiedyś będziesz szczęśliwa. To co było między nami, to nie była prawdziwa
miłość. Ja nie kochałem ciebie i myślę, że ty tak naprawdę nie kochałaś mnie.
Życzę ci, żebyś kiedyś poznała smak tej prawdziwej miłości. Tej, w której
kochasz każdą komórką ciała. Ponoć taka miłość zdarza się tylko raz w życiu. To
między nami, to nie było to, więc ta miłość jest jeszcze przed tobą. Dbaj o
siebie. – dodał i skierował się do wyjścia.
Szybko zniknęła za rogiem. Niemal
biegiem udała się do łazienki. Musi chwilę odetchnąć, poukładać sobie w głowie
to, co przed chwilą usłyszała, poprawić makijaż i pójść do konferencyjnej. Musi
iść, stanąć z nim twarzą w twarz i wszystko sobie wyjaśnić. On kocha ją, ona
kocha jego. Muszą być razem.
super opowiadania! dziękuję :)))
OdpowiedzUsuń