Jej telefon tego popołudnia
dzwonił jeszcze kilkakrotnie. W końcu zirytowana wyłączyła urządzenie.
- Co ty jesteś taka niewyraźna? –
Patrycja weszła do kuchni zastając przyjaciółkę wpatrzoną w kubek herbaty –
Ktoś cię wkurzył w robocie, że wyszłaś wcześniej? Jest dopiero piętnasta –
spojrzała na zegar wiszący na ścianie
-
Widziałam Marka pod firmą z
jakąś kobietą – odparła wciąż lekko nieobecna, zamyślona. Wciąż
powracała pamięcią do tej sceny, analizując ją po raz setny i
zastanawiając się, jak ją zinterpretować. Próbowała przekonać się w
myślach, że to była zwykła znajoma. Jednak zaraz z tyłu głowy pojawiał
się głos, że taki mężczyzna, jak on, nie ma zwykłych znajomych.
- Żartujesz? No proszę, widzę, że
idzie w ślady swojego pożal się boże przyjaciela. Obaj są siebie warci –
prychnęła, wyciągając z szafki butelkę nalewki Józefa Cieplaka. Nalała dwa
kieliszki i postawiła jeden przed brunetką – Pewnie od początku grali na dwa fronty.
Spotykali się z nami, a w między czasie wciąż urządzali łowy w klubie. Dwóch
pieprzonych ruchaczy – nalała drugą kolejkę – Czy na tym świecie nie ma już
normalnych facetów? Takich, którzy nie zdradzają, wykorzystują i porzucają? Ciekawe
jak długo Mareczek zamierzał to ciągnąć? Całe szczęście, że zorientowałaś się
zanim się z nim przespałaś. Casanova z Ursynowa – rzekła z pogardą i ponownie
sięgnęła po butelkę
- Ja już dziękuję – odstawiła na
bok swój kieliszek – Nie zamierzam się przez niego upijać. Przepraszam cię, ale
pójdę do siebie. Mam ochotę na drzemkę – ociężałym krokiem ruszyła w stronę
pokoju. Zwinęła się na łóżku w kłębek, a łzy jedna po drugiej zaczynały cieknąć
po jej policzku. Najwyraźniej znowu źle trafiła.
W mieszkaniu rozległ się dźwięk
dzwonka. W drzwiach ukazała się Patrycja, stając oko w oko z Dobrzańskim.
- A ty w jakiej sprawie? –
splotła ręce na piersiach w bojowej pozie
- Szukam Uli. Byliśmy umówieni,
ale nie przyszła, nie odbiera – tłumaczył – Byłem pod bankiem, ale nie wychodziła
z pracy. Jest w domu?
- Może jest, może nie ma. Dla
ciebie raczej ta pierwsza opcja – zmarszczył brwi nie rozumiejąc, o co chodzi. Wreszcie
w korytarzu pojawiła się Cieplak.
- Ula, jesteś – wyraźnie się
ucieszył. Chciał wejść do środka, ale drogę skutecznie zagradzała mu blondynka
- Pati, zostaw nas proszę –
rzekła obrzucając bruneta uważnym spojrzeniem. Nie czekając na zaproszenie
wszedł do przedpokoju.
- Miałaś mnie odwiedzić w firmie.
Nie przyszłaś, nie było z tobą kontaktu. Martwiłem się
- Doprawdy? – w jej głosie na
kilometr słychać było ironię. Kątem oka zobaczyła stojącą po środku kuchni
przyjaciółkę, która przysłuchiwała się ich rozmowie – Przejdźmy się – wskazała
na drzwi i chwytając w dłoń klucze wyszła za Dobrzańskim na klatkę schodową
- Zrobiłem coś nie tak, czymś cię
uraziłem? – dopytywał, gdy tylko wyszli przed blok
- A jak myślisz? – ta rozmowa
powoli zaczynała go wkurzać. Nie miał pojęcia o co jej chodzi, a zgadywanie go
irytowało.
- Myślę, że masz do mnie o coś
pretensję, tylko że ja nie wiem, o co? I dużo łatwiej by było, gdybyś
powiedziała wprost, o co chodzi.
- Długo zamierzałeś grać na dwa
fronty? – zatrzymał się i spojrzał na nią zaskoczony – Myślałeś, że się nie
dowiem? Jesteś z nią dlatego, że ze sobą nie sypiamy?
- O czym ty mówisz? – pokręcił
głową z niedowierzaniem – Z jaką nią?
- Marek, ja was widziałam – westchnęła.
Jego pytające spojrzenie skłoniło ją do kontynuacji – Byłam dzisiaj po firmą,
gdy odprowadzałeś ją do taksówki – jego twarz momentalnie pojaśniała. Odetchnął
z wyraźną ulgą wyciągając z kieszeni smartfona. Podał jej aparat, na ekranie
którego widniało zdjęcie Dobrzańskiego obejmującego ramieniem piękną szatynkę
- O nią chodzi? – kiwnęła głową.
Zaśmiał się lekko - To Paulina Febo. Współwłaścicielka firmy. Moja przyszywana
siostra – spuściła głowę zażenowana. Policzki jej płonęły.
- Przepraszam – szepnęła – Znowu
się wygłupiłam – wciąż wyglądała na zmieszaną. Dobrzański czule pogładził
kciukiem jej policzek
- Nie szkodzi. W gruncie rzeczy,
to twoja reakcja bardzo mnie cieszy. Jesteś zazdrosna – stwierdził z uśmiechem
– A to oznacza, że trochę ci na mnie zależy – podniósł jej podbródek by
spojrzeć prosto w te błękitne oczy.
- Nawet trochę bardziej –
spojrzała mu w oczy. Przytulił ją do siebie
- W moim życiu jesteś tylko ty. Zakochałem się w tobie – zatonęła w jego spojrzeniu z mieszaniną zaskoczenia i radości. Nie była w stanie odpowiedzieć mu tym samym. Jeszcze nie teraz. W odpowiedzi pocałowała go czule. Nie naciskał na nią - Zjemy jutro kolację u mnie? Randka numer osiem. Uczcimy tak małą rocznicę. Jutro mijają dwa miesiące odkąd się spotykamy – zaproponował i spojrzał na jej twarz. Stała z zagryzioną wargą, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiając – Po prostu chcę coś ugotować. No dobra, może się lekko popisać kulinarnie. Wiesz, takie przez żołądek do serca. Będzie spokojnie, kameralnie – przekonywał – Ja byłem u ciebie kilkakrotnie. Czas, byś wreszcie ty zobaczyła, gdzie mieszkam.
- W moim życiu jesteś tylko ty. Zakochałem się w tobie – zatonęła w jego spojrzeniu z mieszaniną zaskoczenia i radości. Nie była w stanie odpowiedzieć mu tym samym. Jeszcze nie teraz. W odpowiedzi pocałowała go czule. Nie naciskał na nią - Zjemy jutro kolację u mnie? Randka numer osiem. Uczcimy tak małą rocznicę. Jutro mijają dwa miesiące odkąd się spotykamy – zaproponował i spojrzał na jej twarz. Stała z zagryzioną wargą, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiając – Po prostu chcę coś ugotować. No dobra, może się lekko popisać kulinarnie. Wiesz, takie przez żołądek do serca. Będzie spokojnie, kameralnie – przekonywał – Ja byłem u ciebie kilkakrotnie. Czas, byś wreszcie ty zobaczyła, gdzie mieszkam.
- To o której mam być? – zapytała
z delikatnym uśmiechem
- O dziewiętnastej. Madalińskiego
dwanaście, mieszkania trzydzieści osiem.
W bordowej sukience przed kolano
i cielistych szpilkach prezentowała się zjawiskowo. Wiedziała, że z pewnością
spodoba się Markowi. Chciała mu się podobać. Przez te dwa miesiące stał się
naprawdę ważnym elementem jej życia. Coraz bardziej była przekonana, że mimo
niezbyt udanego początku ich znajomości, spotkała wreszcie właściwego faceta.
Mężczyznę, który potrafił się zmienić dla niej. Doskonale wiedziała, że kiedyś taki
nie był. Znała jego przeszłość, wiedziała, jak żył. Teraz postępował inaczej,
bo starał się dla niej, chciał zyskać jej przychylność.
W popielatej koszuli z podwiniętymi
rękawami, jednodniowym zarostem, nastroszonymi włosami i filmowym uśmiechem
wyglądał dziś wyjątkowo pociągająco. Przywitał ją krótkim pocałunkiem i
zaprosił do środka.
- Pomyślałem, że zjemy na
tarasie. Jest świetny widok o zachodzie słońca. Wina? – kiwnęła potakująco
głową – Ja potrzebuję jeszcze dwudziestu minut żeby podać kolację. Możesz w tym
czasie zwiedzić mieszkanie. Czuj się, jak u siebie – z zaciekawieniem rozejrzała
się po pomieszczeniu. Wnętrze minimalistyczne, utrzymane w tonacji bieli i szarości
z niewielkimi, pomarańczowymi akcentami. Wyjrzała na ogromny taras, pośrodku
którego stał elegancko nakryty stół. Nie miała jeszcze pojęcia, co będą jedli,
ale zapachy roznoszące się po domu wskazywały, że będzie to coś pysznego.
Najwyraźniej pan Dobrzański bardzo się starał, by ten wieczór był wyjątkowy. I
miał rację twierdząc, że będzie piękny widok. Warszawa z perspektywy
dziesiątego piętra prezentowała się bardzo atrakcyjnie o tej porze dnia. Ruszyła
w dalszą drogę, napotykając najpierw jego gabinet, później łazienkę, aż
wreszcie stanęła w progu sypialni. Trzy ściany w grafitowym kolorze, jedna
pomarańczowa, naprzeciw łóżka. Wielkie okno, zajmujące prawie dwie trzecie z
jednej ze ścian, wprowadzające do środka dużo światła. Biały fotel w rogu, białe
szafki nocne i białe, ogromne łóżko. To ten element sypialni skupił na sobie
całą jej uwagę. Zastanawiała się, jak wiele kobiet w nim już spało. Potrząsnęła
głową odganiając od siebie natrętne myśli. Rozwodzenie się nad przeszłością do
niczego dobrego nie prowadziło. Powinna się skupić na ich wspólnej przyszłości,
a nie jego przeszłości. Wczoraj dał jej jasną deklarację. Ich uczucia powinny
być dla niej najważniejsze.
W kontekście jego wczorajszego
wyznania czuła się trochę spięta. Niby nie naciskał, niby niczego nie
oczekiwał, ale ona doskonale wiedziała, że niecierpliwie czeka na jej kolejny
krok. A jej samopoczucie pogarszał dzisiejszy wieczór. Powinna czuć się
szczęśliwa, swobodna i zrelaksowana, że czeka ich romantyczna randka. Ale tak
się nie czuła. Bała się tego, co może się wydarzyć. Nie była pewna, czy jest na
to gotowa. Warunki sprzyjały. Byli sami, w jego mieszkaniu. Nie było
zagrożenia, że Patrycja wróci wcześniej.
- Mam nadzieję, że ci się podoba –
usłyszała jego szept tuż przy uchu. Wzdrygnęła się, nieruchomiejąc – czy mi się
wydaje, czy jesteś spięta? – jego zręczne palce zaczęły masować twarde mięśnie
karku. Wciąż stała do niego plecami, wpatrzona w jego łóżko sypialniane.
Dopiero teraz dotarło do niego, o co mogło jej chodzić – Spokojnie, to nie ma
być kolacja ze śniadaniem – jego głos działał na nią uspokajająco – Nawet nie
zmieniłem pościeli, ani jak widzisz, nie obsypałem łóżka płatkami róż. Zjemy,
napijemy się wina, a później zamówię ci taksówkę – obróciła się, stając z nim
twarzą w twarz.
- Wiem, że chciałbyś czegoś
więcej… - szepnęła, głaszcząc go po karku
- Pragnę cię, to prawda. Od dawna
mam ochotę się z tobą kochać. Choćby na dachu tego wieżowca – zaśmiał się pod
nosem - Brakuje mi kobiety, to też jest prawda. Ale na coś się umawialiśmy i
zamierzam się tego trzymać. Kocham cię i nie będę do niczego zmuszał.
Potrzebujesz więcej czasu i ja to szanuję. Żadnej kobiety tak bardzo nie
pragnąłem i na żadną tak długo nie czekałem, ale – urwał na chwilę spoglądając
na nią z cwaniackim uśmiechem – Wyczekana nagroda lepiej smakuje – pocałował ją
namiętnie
- Dziękuję, że jesteś taki cierpliwy - przytuliła go
- Sam zaproponowałem dziesięć randek bez seksu. Wiedziałem na co się decyduję - puścił jej oczko i chwytając za rękę poprowadził w stronę tarasu - Swoją drogą już mam dla ciebie propozycję na weekendowe wyjście numer jedenaście - zmarszczyła brwi, jasno dając mu do zrozumienia, że oczekuje szczegółów - W sobotę za trzy tygodnie odbędzie się premiera jesiennej kolekcji Febo&Dobrzański. Chciałbym, żebyś mi towarzyszyła tego wieczoru. Przy okazji chciałbym cię przedstawić rodzicom.
- Zabrzmiało poważanie - rzekła z uśmiechem.
- Bo traktuję ciebie poważnie - dolał jej wina - Wspominałem im, że się spotykamy. Bardzo chcą cię poznać. Są ciebie ciekawi.
- Ja również bardzo chętnie ich poznam. Za dzisiejszy wieczór - wzniosła toast
- Za nas - stuknął kieliszkiem o jej szkło
- Dziękuję, że jesteś taki cierpliwy - przytuliła go
- Sam zaproponowałem dziesięć randek bez seksu. Wiedziałem na co się decyduję - puścił jej oczko i chwytając za rękę poprowadził w stronę tarasu - Swoją drogą już mam dla ciebie propozycję na weekendowe wyjście numer jedenaście - zmarszczyła brwi, jasno dając mu do zrozumienia, że oczekuje szczegółów - W sobotę za trzy tygodnie odbędzie się premiera jesiennej kolekcji Febo&Dobrzański. Chciałbym, żebyś mi towarzyszyła tego wieczoru. Przy okazji chciałbym cię przedstawić rodzicom.
- Zabrzmiało poważanie - rzekła z uśmiechem.
- Bo traktuję ciebie poważnie - dolał jej wina - Wspominałem im, że się spotykamy. Bardzo chcą cię poznać. Są ciebie ciekawi.
- Ja również bardzo chętnie ich poznam. Za dzisiejszy wieczór - wzniosła toast
- Za nas - stuknął kieliszkiem o jej szkło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz