- Cześć Marek – usłyszał jej głos
w telefonie w poniedziałkowy poranek
- Cześć. Cieszę się, że dzwonisz –
nie chciał się narzucać, dlatego całą niedzielę milczał. Nie chciał na nią naciskać.
Pozostawił jej otwartą furtkę. Najwyraźniej się opłacało, skoro sama się do
niego odezwała.
- Jesteś dziś bardzo zajęty? –
odruchowo spojrzał w kalendarz wypełniony spotkaniami – Szefa nie ma, mam
wolniejszy dzień i tak pomyślałam, że może zjedlibyśmy razem lunch
- Koło której chciałabyś iść? –
analizował, które spotkanie uda mu się bez problemu odwołać – Trzynasta?
- Pasuje. Może w tym bistro na
Wilczej? Będziesz miał blisko z biura
- Ok, to do zobaczenia.
Gdy tylko odłożył komórkę na blat
biurka, chwycił w dłoń telefon stacjonarny, wybierając numer swojej sekretarki.
- Grażyna, przełóż na jutro
spotkanie z Krzemińskim. Wypadło mi coś ważnego i będę musiał na godzinę wyjść
z biura. Dzięki.
Gdy weszła do środka już na nią
czekał, popijając wodę z cytryną i kostkami lodu przy jednym ze stolików.
- Cześć – na sekundę połączyła
ich wargi w lekkim pocałunku – Tak naprawdę ten lunch to był tylko pretekst.
Chciałam cię przeprosić. Zachowałam się dziecinnie, uciekając w sobotę z tego
klubu – skrzywiła się nieznacznie, spuszczając głowę
- Miałaś prawo poczuć się mało
komfortowo. Ta sytuacja była dosyć niefortunna.
- To prawda – przyznała – Ale nie powinnam
pozwolić, by ta kobieta zepsuła nam wieczór. Nie powinnam cię karać za
przeszłość. W stosunku do mnie jesteś w porządku i tylko to powinnam brać pod
uwagę.
- Cieszę się, że tak do tego
podchodzisz – odetchnął i pogładził ją po dłoni. Odpowiedziała mu uśmiechem -
Zaskoczyła mnie. Nie sądziłem, że kogoś z dawnego życia spotkam w takim
miejscu. Sonia jest modelką. Pracowała kiedyś dla FD. Mieliśmy romans i… -
przerwała mu
- Nie Marek – zaprotestowała
gwałtownie – Nie musisz mi się tłumaczyć. Ja naprawdę tego od ciebie nie
oczekuję. To co było, dokładamy na bok. Skupmy się na teraźniejszości – z
uśmiechem puściła mu oczko – Na początek zobaczmy, co mają w menu
W środowe popołudnie trzymając
się za ręce spacerowali alejkami parku Arkadia na warszawskim Mokotowie.
- Wielkimi krokami zbliża się
nasza kolejna randka
- To prawda. Mam nadzieję, że
będzie bardziej udana, niż ostatnia – mruknął
- Daj spokój. Ten nieprzyjemny
incydent zamierzam wykreślić z pamięci. Poza tym wieczór był bardzo udany. Masz
sympatycznych przyjaciół
- Cieszę się, że przypadliście
sobie do gustu. Oni też cię polubili – cmoknął jej skroń
- Trochę żałuję, że nie
zastrzegłam sobie jednego spotkania
- Co masz na myśli? – obrzucił ją
pytającym spojrzeniem
- Inicjatywa leży zawsze po
twojej stronie, a ja też mogłabym coś zorganizować. Chciałabym – doprecyzowała
- No wiesz – teatralnie wypuścił
powietrze – Ewentualnie mógłbym się na to zgodzić. To co planujesz?
- Zapraszam cię na grecki wieczór
– w jego oczach pojawiło się zaciekawienie – Bank kiedyś zorganizował kolację
dla pracowników w knajpce przy Grzybowskiej. Świetnie jedzenie, fajna
atmosfera. Dobrze się tam czułam. A poza tym widziałam, że weekendami grają
muzykę na żywo. Może być fajnie.
- Chcesz mnie namówić, do
tańczenia Zorby? Ok, podejmuję wyzwanie – dumnie wypiął pierś – Zgadzam się na
twoją koncepcję randki, ale mam dwa warunki – zastrzegł – Ja rezerwuję stolik i
ja płacę
- Gentlemen w każdym calu –
złożyła pocałunek na jego policzku
- Swoją drogą byłaś kiedyś w
Grecji?
- Nie, ale chciałabym. Może
kiedyś wybiorę się tam na urlop. Kuchnię mają wyśmienitą.
- Mam nadzieję, że pojedziemy tam
razem – rzekł tonąc w jej błękitnym spojrzeniu. Odpowiedziała mu uśmiechem.
Grecki wieczór okazał się
strzałem w dziesiątkę. Zjedli pyszną kolację, a Marka długo nie trzeba było
namawiać do tańczenia Zorby. Śmiała się do rozpuku obserwując jego poczynania.
Wieczór był ciepły i pogodny, dlatego postanowili, że do jej mieszkania urządzą
sobie spacer. Oboje lubili Warszawę nocą.
- Generalnie to fajni ludzie.
Tworzymy zgrany zespół, ale to chyba cecha wszystkich firm rodzinnych –
zakończył swoją opowieść o współpracownikach – Masz bardzo zajęty tydzień? Może
byś wpadła któregoś dnia? Ja co prawda we wtorek z samego rana lecę do Berlina,
ale w środę w południe będę już w Warszawie.
- Poniedziałek i wtorek odpada.
Zapomniałam ci powiedzieć, że jadę na szkolenie do Jachranki.
- To się nawet dobrze składa, bo
we wtorek i tak bym nie mógł się z tobą spotkać. Będę zajęty, to będę mniej
tęsknił – wymruczał jej do ucha. Cmoknęła go w usta. Nie chciał na tym
poprzestać. Zatrzymał się na środku chodnika i zachłannie wpił się w jej wargi.
Jego wagi wprawnie pieściły jej usta. Rozchyliła je, zapraszając go do środka. Od
dawna na to czekał. Ich języki wirowały w namiętnym tańcu. Zatraciła się
kompletnie. Czuła się wspaniale poddając się temu obezwładniającemu uczuciu.
Jego dłonie centymetr po centymetrze zsunęły się na pośladki. Nie protestowała.
Wreszcie się do niej odsunął, gdy obojgu zaczęło brakować tchu. Z palcami
wplecionymi w jego włosy i czołem opartym o jego czoło, oddychała ciężko,
próbując wyrównać oddech.
- Uwielbiam cię całować –
usłyszała jego szept
- Uwielbiam, jak mnie całujesz –
ostatni raz musnęła jego usta i pociągnęła za rękę w dalszą drogę
W środę po jego powrocie zjedli
razem obiad po pracy. Umówili się, że następnego dnia w ramach lunchu wpadnie
do jego biura. Szef wyleciał na trzy dni do Genewy. Najważniejsze sprawy jej
dział załatwił jeszcze w środę i dwa dni mieli luźniejsze. W czwartkowe
południe postanowiła urwać się na nieco dłuższą przerwę lunchową. Co prawda z
Markiem była umówiona dopiero na trzynastą, ale bank opuściła kilka minut po
dwunastej. Postanowiła, że zrobi mu niespodziankę i odwiedzi wcześniej, to może
uda im się jeszcze coś wspólnie przekąsić. Jeśli będzie zajęty, grzecznie na
niego zaczeka w recepcji. Spacer z siedziby placówki, do firmy
Febo&Dobrzański zajął jej niewiele ponad kwadrans. Stała właśnie przy
przejściu dla pieszych, czekając na zmianę światła, na zielone, gdy z
nowoczesnego budynku firmy, po przeciwległej stronie Lwowskiej wyszedł Marek w
towarzystwie atrakcyjnej kobiety. Nie zważając na zmianę światła i innych
przechodniów, którzy ruszyli przed siebie, stała nieruchomo, obserwując
rozgrywającą się pod drugiej stronie scenę. Wyraźnie rozbawiona para podeszła
do stojącej na kopercie taksówki. Wymienili jeszcze kilka zdań, po czym kobieta
wtuliła się w oplatające ją ramiona mężczyzny. Stali tak dłuższą chwilę, najwyraźniej
delektując się swoją bliskością, aż wreszcie towarzyszka cmoknęła policzek Dobrzańskiego
i wsiadła do czarnej Skody. Brunet roześmiany, powiedział coś jeszcze do niej,
nim zamknął drzwi pojazdu i nerwowo spoglądając na zegarek szybkim krokiem wrócił
do budynku firmy. Ula nie miała pojęcia kim była ta kobieta i co łączyło ją z
Markiem. W myślach próbowała się przekonać, że to pewnie zwykła znajoma, albo
kuzynka. I wtedy przypomniała sobie słowa Soni. ‘Szybko się tobą znudzi!’. Może
rzeczywiście zaczęła go nudzić? Doskonale wiedziała, jak żył wcześniej. Nikt
nie zmienia się tak z dnia na dzień. Nie był typem faceta, który miesiącami
potrafi się zadowolić pocałunkami i trzymaniem za ręce. Nie sypiali razem, więc
może postanowił znaleźć taką, która da mu to, czego chce? Słona kropla spłynęła
po jej policzku. Zamiast do jego firmy, wolnym krokiem ruszyła w stronę
pobliskiego parku. Kilkanaście minut po trzynastej jej telefon zaczął wibrować.
Odrzuciła połączenie. Wróciła do banku i tłumacząc się złym samopoczuciem
wyszła wcześniej do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz