Od tej randki na dachu spotykali
się częściej, głównie tuż po pracy. Zgodnie stwierdzili, że nie chcą nigdzie
wychodzić razem wieczorami, by utrzymać rytuał jednej randki tygodniowo.
Wspólny lunch, spacer, kawę, traktowali w kategoriach zwykłego spotkania. Ich
piątkowo-sobotnie randki miały wciąż być otoczone tą magiczną atmosferą.
Niestety Markowi nie udało się jeszcze wyciągnąć ją na lunch w czasie pracy, a
tym bardziej zaprosić na krótką wizytę w firmie. Miała bardzo napięty grafik w
tym tygodniu z uwagi na trwającą w jej banku kontrolę. Trzykrotnie za to
umówili się po pracy i codziennie rozmawiali przez telefon lub choćby
wymieniali krótkie wiadomości tekstowe, którymi Marek cały czas akcentował, że
o niej myśli.
- A pojutrze zabieram cię do
klubu – snuł weekendowe plany, gdy odprowadzał ją do domu po wspólnym obiedzie.
Skrzywiła się lekko, co momentalnie zauważył – Ale nie do tego, w którym się
poznaliśmy. Nad Wisłą jest parę fajnych miejsc
- Wtedy w gruncie rzeczy nie było
tak tragicznie. Całkiem dobrze nam się tańczyło – ostatnie chwile ich wspólnego
wieczoru wolała wymazać z pamięci – Niemniej to nie moje klimaty. To była moja
pierwsza wizyta. Patrycja wciągnęła mnie niemal na siłę
- Ale to będzie klub innego
rodzaju. Bardziej miejsce z dobrą muzyką, fajnymi drinkami i miejscem do
posiedzenia i pogadania. Co chwila odbywają się fajne koncerty. Co prawda nie
wiem jeszcze, kto będzie grał w tym tygodniu, ale jutro to sprawdzę i wybiorę
konkretne miejsce. Więc bardziej zapraszam cię na koncert. Może trochę później
potańczymy, ale główny mój cel wizyty jest zgoła inny. Chciałbym, żebyś poznała
moich znajomych. Sebastiana już miałaś okazję poznać, ale będzie jeszcze dwóch
innych kumpli, z którymi od dawna planujemy wyjście. Jeden będzie z żoną, drugi
z narzeczoną, no i Seba z Patrycją – mile zaskoczył ją tym, że przyjaźni się z
poukładanymi prywatnie facetami. Najwyraźniej z tej całej paczki, to on z
Olszańskim wciąż szukali odpowiednich partnerek.
- Jeśli tak, to ok. Chętnie ich
poznam. I z pewnością będę się lepiej czuć skoro będzie tam Patrycja.
- No to jesteśmy umówieni –
uśmiechnął się, zatrzymując pod drzwiami właściwej klatki schodowej – Dam ci
jutro znać, o której dokładnie przyjadę. Już się nie mogę doczekać kolejnego
spotkania. Choć tego wyjścia klasyczną randką nazwać nie będzie można, bo nie
będziemy sami. A szkoda – szepnął i czule musnął jej usta – Miłego
wieczoru
Gdy tylko wdrapała się na
górę powitał ją dźwięk wydmuchiwanego
nosa. Patrycja rano czuła się dobrze, więc nie chodziło o zwykły katar. Z
niepokojem wymalowanym na twarzy zajrzała do jej pokoju. Gdy tylko uchyliła
drzwi ukazał jej się obraz nędzy i rozpaczy. Przyjaciółka siedziała na łóżku z
podkulonym nogami i ocierała cieknące po policzkach łzy.
- Co się stało? – niepewnie
przysiadła na brzegu materaca i pocieszająco pogłaskała blondynkę po nodze
- Rzucił mnie – szlochała w
najlepsze – Umówił się ze mną po pracy i zakomunikował, że nasz związek nie ma
przyszłości – pociągnęła nosem – Czekaj, jak on to powiedział… Przepraszam, ale
nic z tego nie będzie – rozłożyła ręce w geście bezradności
- Ciiii – przygarnęła Patrycję,
która wtuliła się w jej ciało niczym mała dziewczynka – Najwyraźniej nie był
ciebie wart. Wszystko się jakoś ułoży. Za jakiś czas będzie nic nieznaczącym
wspomnieniem.
- Mnie naprawdę na nim zależało. Było nam razem dobrze – łkała w jej bluzkę
- Wiem, wiem – uspokajająco
gładziła ją po głowie – Nie płacz już. On nie jest tego wart.
- Cześć Marek – zatelefonowała do
niego z samego rana – Już wiesz?
- O czym?
- O Patrycji i Sebastianie
- A co z nimi? Nie widziałem się
jeszcze dzisiaj z Sebą. Wczoraj praktycznie też nie gadaliśmy. Stało się coś? –
zaniepokoił się jej poważnym tonem
- Rozstali się. To znaczy
Sebastian ją zostawił.
- Nie miałem pojęcia
- Dzwonię w sprawie naszego
jutrzejszego spotkania. Chciałabym je odwołać – zaczął nerwowo spacerować po
swoim gabinecie
- Ale… - urwał na chwilę,
próbując zebrać myśli. Czuł, jakby tracił grunt pod nogami – Przykro mi, że się
rozstali. Ja wiem, że ja przyjaźnię się z Sebą, ty z Patrycją, ale… Między nami
nic się nie zmieni, prawda? – upewniał się
- Nie – odetchnął z ulgą – Po
prostu głupio mi wychodzić na randkę, gdy ona zużywa kolejne paczki chusteczek.
Chcę ten wieczór spędzić z nią. Posiedzieć, pocieszyć. Jestem jej przyjaciółką,
a ona teraz potrzebuje wsparcia.
- Jasne. Żałuję, że się jutro nie
zobaczymy, ale rozumiem. Umówmy się, że przekładamy to wyjście o tydzień, ok?
- Ok.
- A jutro może uda mi się ciebie
wyciągnąć wreszcie na lunch.
- Jeszcze nie tym razem.
Obiecuję, że się wybierzemy w przyszłym tygodniu. Będzie luźniej. Zobaczymy się
po weekendzie.
- No trudno – mruknął – Jakoś
będę musiał wytrzymać.
- Muszę wracać do pracy. Miłego
dnia.
- Ula…
- Tak?
- Mnie naprawdę na tobie zależy –
chciał, żeby to usłyszała
- Wiem – odparła krótko i się
rozłączyła
- Trochę głupia sytuacja –
chrząknął idąc z nią za rękę przez park - Rozmawiałem z Sebastianem, ale
niewiele się dowiedziałem – wzruszył ramionami – Generalnie był dość nerwowy,
gdy rozpocząłem temat Patrycji
- Pewnie poznał kogoś nowego –
mruknęła
- Być może. Chociaż z drugiej
strony nie wiem, kiedy i gdzie. Na pewno nie jest zainteresowany nikim z firmy,
bo bym wiedział. A po pracy? Do tej pory czas spędzał głównie w Pati. Na
dodatek przestaliśmy chodzić wieczorami do klubów, a to tam poznawaliśmy nowe
dziewczyny. Przecież dwa tygodnie temu byli na tym wspólnym weekendzie.
Sebastian wrócił zachwycony. Nie wiem, co mu strzeliło do głowy – nie dało się
ukryć, że czuł się trochę niezręcznie w tej sytuacji
- Spokojnie, nie musisz go
tłumaczyć. Przyjaźnimy się z nimi. Na początku będzie trochę drętwo, gdy ty
będziesz przychodził do naszego mieszkania, a ja będę spotykać Sebastiana, ale
nie przeskoczymy tego. To, co się między nimi wydarzyło, to nie jest nasza wina
i nie mamy na to wpływu.
- Masz rację
Wreszcie w sobotni wieczór
wybrali się do jednego z nadwiślańskich klubów. Marek pominął Sebastiana, nie
chcąc stawiać Uli w niezręcznej sytuacji. Umówił się tylko z Arkiem, kolegą z
czasów liceum, z którym starał się wciąż utrzymywać kontakt i Kubą, który
pracował w FD, jako informatyk.
- Julia, żona Arka i Ola,
narzeczona Kuby – dokonał prezentacji partnerek przyjaciół – A to Ula, moja
dziewczyna – rzekł najwyraźniej z siebie zadowolony. Obawy Cieplak, że
towarzystwo okaże się nieprzystępne okazały się nieuzasadnione. Gdy panowie
poszli po napoje, Ula szybko złapała dobry kontakt z Aleksandrą, z którą
łączyła ją podobna praca. Jak się okazało narzeczona Kuby pracowała w dziale
finansowym w sieci salonów obuwniczych. Koncert wschodzącego zespołu
alternatywnego przypadł wszystkim do gustu, a wieczór zaliczał się do naprawdę
udanych. Ula do tej pory wszystkie wieczory spędzała w domu, z książką i
dopiero znajomość z Markiem pokazała jej, jak wiele ma do zaoferowania Warszawa
nocą. Zespół opuścił scenę, a z głośników zaczęła płynąć muzyka zachęcająca do
tańca. Dobrzański szybko wyciągnął Ulę na parkiet. Tłumaczył, że przecież już
raz dobrze im się razem tańczyło. Trudno było jej się z tym nie zgodzić i po
chwili przytuleni tańczyli do utworu puszczanego często przez największe stacje
radiowe.
- Marek? – usłyszała za plecami
damski głos. Spojrzała na skonsternowanego Marka, by odwracając się zobaczyć
przed sobą niską blondynkę w wydekoltowanej sukience sięgającej ledwie za
pośladki – Nie przedstawisz nas – chrząknął nerwowo i odezwał się po chwili
- Sonia, moja znajoma… - nie dała
mu dokończyć
- Znajoma? – zapytała z kpiną –
Kochanie, chyba zapomniałeś, że regularnie ze mną sypiałeś przez dwa miesiące –
wyszczerzyła się w złośliwym uśmiechu – Jesteś jego nową zabawką? – spojrzała na
Cieplak z politowaniem – Widzę, że z wiekiem gust ci się pogorszył – prychnęła
- Dość! – zaprotestował i mocniej
ścisnął dłoń Uli
- Szybko się tobą znudzi – rzekła
w stronę brunetki i pożeglowała między tańczącymi parami w stronę baru
- Przepraszam cię za nią –
szepnął wprost do jej ucha. Wciąż wpatrywała się w stronę, w której zniknęła
kobieta. Wreszcie się odwróciła i spojrzała na niego ze smutkiem.
- Zamów mi taksówkę – ruszyła w
stronę stolika, który zajmowali. Chciała zabrać torebkę i jak najszybciej
opuścić to miejsce
- Ula, proszę – zawołał, idąc za
nią – Chyba nie pozwolimy, żeby jakaś wariatka zepsuła nam wieczór – próbował bagatelizować.
Sonia była ostatnią osobą, którą spodziewał się spotkać w tego typu miejscu.
- Przepraszam cię, ale straciłam
ochotę na zabawę – mruknęła – Sama zadzwonię – wyciągnęła z torebki telefon – Zostań
z przyjaciółmi. Dobranoc – rzuciła i nawet nie całując go na pożegnanie szybkim
krokiem poszła w stronę ulicy
- Fuck! – prychnął pod nosem,
odprowadzając ją wzrokiem. Przeszłość dała o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz