B

czwartek, 9 czerwca 2016

'Droga do kobiecego serca' VIII

Od tej randki na dachu spotykali się częściej, głównie tuż po pracy. Zgodnie stwierdzili, że nie chcą nigdzie wychodzić razem wieczorami, by utrzymać rytuał jednej randki tygodniowo. Wspólny lunch, spacer, kawę, traktowali w kategoriach zwykłego spotkania. Ich piątkowo-sobotnie randki miały wciąż być otoczone tą magiczną atmosferą. Niestety Markowi nie udało się jeszcze wyciągnąć ją na lunch w czasie pracy, a tym bardziej zaprosić na krótką wizytę w firmie. Miała bardzo napięty grafik w tym tygodniu z uwagi na trwającą w jej banku kontrolę. Trzykrotnie za to umówili się po pracy i codziennie rozmawiali przez telefon lub choćby wymieniali krótkie wiadomości tekstowe, którymi Marek cały czas akcentował, że o niej myśli.

- A pojutrze zabieram cię do klubu – snuł weekendowe plany, gdy odprowadzał ją do domu po wspólnym obiedzie. Skrzywiła się lekko, co momentalnie zauważył – Ale nie do tego, w którym się poznaliśmy. Nad Wisłą jest parę fajnych miejsc
- Wtedy w gruncie rzeczy nie było tak tragicznie. Całkiem dobrze nam się tańczyło – ostatnie chwile ich wspólnego wieczoru wolała wymazać z pamięci – Niemniej to nie moje klimaty. To była moja pierwsza wizyta. Patrycja wciągnęła mnie niemal na siłę
- Ale to będzie klub innego rodzaju. Bardziej miejsce z dobrą muzyką, fajnymi drinkami i miejscem do posiedzenia i pogadania. Co chwila odbywają się fajne koncerty. Co prawda nie wiem jeszcze, kto będzie grał w tym tygodniu, ale jutro to sprawdzę i wybiorę konkretne miejsce. Więc bardziej zapraszam cię na koncert. Może trochę później potańczymy, ale główny mój cel wizyty jest zgoła inny. Chciałbym, żebyś poznała moich znajomych. Sebastiana już miałaś okazję poznać, ale będzie jeszcze dwóch innych kumpli, z którymi od dawna planujemy wyjście. Jeden będzie z żoną, drugi z narzeczoną, no i Seba z Patrycją – mile zaskoczył ją tym, że przyjaźni się z poukładanymi prywatnie facetami. Najwyraźniej z tej całej paczki, to on z Olszańskim wciąż szukali odpowiednich partnerek.
- Jeśli tak, to ok. Chętnie ich poznam. I z pewnością będę się lepiej czuć skoro będzie tam Patrycja.
- No to jesteśmy umówieni – uśmiechnął się, zatrzymując pod drzwiami właściwej klatki schodowej – Dam ci jutro znać, o której dokładnie przyjadę. Już się nie mogę doczekać kolejnego spotkania. Choć tego wyjścia klasyczną randką nazwać nie będzie można, bo nie będziemy sami. A szkoda – szepnął i czule musnął jej usta – Miłego wieczoru 
Gdy tylko wdrapała się na górę  powitał ją dźwięk wydmuchiwanego nosa. Patrycja rano czuła się dobrze, więc nie chodziło o zwykły katar. Z niepokojem wymalowanym na twarzy zajrzała do jej pokoju. Gdy tylko uchyliła drzwi ukazał jej się obraz nędzy i rozpaczy. Przyjaciółka siedziała na łóżku z podkulonym nogami i ocierała cieknące po policzkach łzy. 
- Co się stało? – niepewnie przysiadła na brzegu materaca i pocieszająco pogłaskała blondynkę po nodze
- Rzucił mnie – szlochała w najlepsze – Umówił się ze mną po pracy i zakomunikował, że nasz związek nie ma przyszłości – pociągnęła nosem – Czekaj, jak on to powiedział… Przepraszam, ale nic z tego nie będzie – rozłożyła ręce w geście bezradności
- Ciiii – przygarnęła Patrycję, która wtuliła się w jej ciało niczym mała dziewczynka – Najwyraźniej nie był ciebie wart. Wszystko się jakoś ułoży. Za jakiś czas będzie nic nieznaczącym wspomnieniem.
- Mnie naprawdę na nim zależało.  Było nam razem dobrze – łkała w jej bluzkę
- Wiem, wiem – uspokajająco gładziła ją po głowie – Nie płacz już. On nie jest tego wart.

- Cześć Marek – zatelefonowała do niego z samego rana – Już wiesz?
- O czym? 
- O Patrycji i Sebastianie
- A co z nimi? Nie widziałem się jeszcze dzisiaj z Sebą. Wczoraj praktycznie też nie gadaliśmy. Stało się coś? – zaniepokoił się jej poważnym tonem
- Rozstali się. To znaczy Sebastian ją zostawił.
- Nie miałem pojęcia
- Dzwonię w sprawie naszego jutrzejszego spotkania. Chciałabym je odwołać – zaczął nerwowo spacerować po swoim gabinecie
- Ale… - urwał na chwilę, próbując zebrać myśli. Czuł, jakby tracił grunt pod nogami – Przykro mi, że się rozstali. Ja wiem, że ja przyjaźnię się z Sebą, ty z Patrycją, ale… Między nami nic się nie zmieni, prawda? – upewniał się
- Nie – odetchnął z ulgą – Po prostu głupio mi wychodzić na randkę, gdy ona zużywa kolejne paczki chusteczek. Chcę ten wieczór spędzić z nią. Posiedzieć, pocieszyć. Jestem jej przyjaciółką, a ona teraz potrzebuje wsparcia.
- Jasne. Żałuję, że się jutro nie zobaczymy, ale rozumiem. Umówmy się, że przekładamy to wyjście o tydzień, ok?
- Ok.
- A jutro może uda mi się ciebie wyciągnąć wreszcie na lunch.
- Jeszcze nie tym razem. Obiecuję, że się wybierzemy w przyszłym tygodniu. Będzie luźniej. Zobaczymy się po weekendzie.
- No trudno – mruknął – Jakoś będę musiał wytrzymać.
- Muszę wracać do pracy. Miłego dnia.
- Ula…
- Tak?
- Mnie naprawdę na tobie zależy – chciał, żeby to usłyszała
- Wiem – odparła krótko i się rozłączyła

- Trochę głupia sytuacja – chrząknął idąc z nią za rękę przez park - Rozmawiałem z Sebastianem, ale niewiele się dowiedziałem – wzruszył ramionami – Generalnie był dość nerwowy, gdy rozpocząłem temat Patrycji
- Pewnie poznał kogoś nowego – mruknęła
- Być może. Chociaż z drugiej strony nie wiem, kiedy i gdzie. Na pewno nie jest zainteresowany nikim z firmy, bo bym wiedział. A po pracy? Do tej pory czas spędzał głównie w Pati. Na dodatek przestaliśmy chodzić wieczorami do klubów, a to tam poznawaliśmy nowe dziewczyny. Przecież dwa tygodnie temu byli na tym wspólnym weekendzie. Sebastian wrócił zachwycony. Nie wiem, co mu strzeliło do głowy – nie dało się ukryć, że czuł się trochę niezręcznie w tej sytuacji
- Spokojnie, nie musisz go tłumaczyć. Przyjaźnimy się z nimi. Na początku będzie trochę drętwo, gdy ty będziesz przychodził do naszego mieszkania, a ja będę spotykać Sebastiana, ale nie przeskoczymy tego. To, co się między nimi wydarzyło, to nie jest nasza wina i nie mamy na to wpływu.
- Masz rację

Wreszcie w sobotni wieczór wybrali się do jednego z nadwiślańskich klubów. Marek pominął Sebastiana, nie chcąc stawiać Uli w niezręcznej sytuacji. Umówił się tylko z Arkiem, kolegą z czasów liceum, z którym starał się wciąż utrzymywać kontakt i Kubą, który pracował w FD, jako informatyk.
- Julia, żona Arka i Ola, narzeczona Kuby – dokonał prezentacji partnerek przyjaciół – A to Ula, moja dziewczyna – rzekł najwyraźniej z siebie zadowolony. Obawy Cieplak, że towarzystwo okaże się nieprzystępne okazały się nieuzasadnione. Gdy panowie poszli po napoje, Ula szybko złapała dobry kontakt z Aleksandrą, z którą łączyła ją podobna praca. Jak się okazało narzeczona Kuby pracowała w dziale finansowym w sieci salonów obuwniczych. Koncert wschodzącego zespołu alternatywnego przypadł wszystkim do gustu, a wieczór zaliczał się do naprawdę udanych. Ula do tej pory wszystkie wieczory spędzała w domu, z książką i dopiero znajomość z Markiem pokazała jej, jak wiele ma do zaoferowania Warszawa nocą. Zespół opuścił scenę, a z głośników zaczęła płynąć muzyka zachęcająca do tańca. Dobrzański szybko wyciągnął Ulę na parkiet. Tłumaczył, że przecież już raz dobrze im się razem tańczyło. Trudno było jej się z tym nie zgodzić i po chwili przytuleni tańczyli do utworu puszczanego często przez największe stacje radiowe.
- Marek? – usłyszała za plecami damski głos. Spojrzała na skonsternowanego Marka, by odwracając się zobaczyć przed sobą niską blondynkę w wydekoltowanej sukience sięgającej ledwie za pośladki – Nie przedstawisz nas – chrząknął nerwowo i odezwał się po chwili
- Sonia, moja znajoma… - nie dała mu dokończyć
- Znajoma? – zapytała z kpiną – Kochanie, chyba zapomniałeś, że regularnie ze mną sypiałeś przez dwa miesiące – wyszczerzyła się w złośliwym uśmiechu – Jesteś jego nową zabawką? – spojrzała na Cieplak z politowaniem – Widzę, że z wiekiem gust ci się pogorszył – prychnęła
- Dość! – zaprotestował i mocniej ścisnął dłoń Uli
- Szybko się tobą znudzi – rzekła w stronę brunetki i pożeglowała między tańczącymi parami w stronę baru
- Przepraszam cię za nią – szepnął wprost do jej ucha. Wciąż wpatrywała się w stronę, w której zniknęła kobieta. Wreszcie się odwróciła i spojrzała na niego ze smutkiem.
- Zamów mi taksówkę – ruszyła w stronę stolika, który zajmowali. Chciała zabrać torebkę i jak najszybciej opuścić to miejsce
- Ula, proszę – zawołał, idąc za nią – Chyba nie pozwolimy, żeby jakaś wariatka zepsuła nam wieczór – próbował bagatelizować. Sonia była ostatnią osobą, którą spodziewał się spotkać w tego typu miejscu.
- Przepraszam cię, ale straciłam ochotę na zabawę – mruknęła – Sama zadzwonię – wyciągnęła z torebki telefon – Zostań z przyjaciółmi. Dobranoc – rzuciła i nawet nie całując go na pożegnanie szybkim krokiem poszła w stronę ulicy
- Fuck! – prychnął pod nosem, odprowadzając ją wzrokiem. Przeszłość dała o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz