B

sobota, 23 kwietnia 2016

'Przeszłość' IX

- Kochanie, co ty na to, żebyśmy spędzili weekend z dala od Warszawy? Tylko ty i ja w jakimś spokojnym miejscu. Może mają jeszcze wolne pokoje w tym kompleksie SPA, w którym byłam z Grażyną – zaczęła podczas czwartkowej kolacji – Zaraz zadzwonię i zapytam, czy jest szansa coś zarezerwować

- Ale ja jutro wyjeżdżam i wracam dopiero w sobotę wieczorem – odparł całą swoją uwagę skupiając na zielonym groszku, który ganiał widelcem po talerzu

- Jak to wyjeżdżasz? – nie kryła swojego zdziwienia – Dokąd?

- Do szwalni. Mówiłem ci w ubiegłym tygodniu

- Gdybyś mówił, to bym pamiętała – syknęła poirytowana, że jej plany spaliły na panewce. Wzięła głęboki oddech i kontynuowała – Kompletnie nie mamy dla siebie czasu ostatnio. Albo jesteś z dziećmi, albo jesteś w pracy. Nie możemy nigdzie razem wyjechać, ba coraz rzadziej ze sobą rozmawiamy, jadamy posiłki. Marek, oddalamy się od siebie – przysunęła się bliżej i przykryła jego dłoń swoją

- Zauważyłem – spojrzał na żonę i dodał – Pozwolisz jednak, że o naszym małżeństwie porozmawiamy po moim powrocie. Muszę się jeszcze spakować – wytarł usta serwetką i udał się w kierunku garderoby. Wrzucając kolejne rzeczy do walizki wysłał jeszcze sms’a Uli – ‘jeszcze 18h i wreszcie Cię zobaczę’

Pod pretekstem spotkania na mieście urwał się z firmy już w południe. Violka przyglądała mu się dziwnie, ale postanowił tego nie komentować i nie drążyć tematu. Doskonale wiedział, że jego sekretarka jest specyficzna. Zaparkował pod swoim starym mieszkaniem i przeskakując po dwa stopnie ruszył na górę. Szkoda mu było czasu na windę.

- Cześć – rzucił wchodząc do środka – Kuba w szkole? – upewniał się, czy są sami. Zagryzając kokieteryjnie wargę potakująco kiwnęła głową.

- Ma jechać prosto do twoich rodziców i będzie u nich nocował – wyjaśniła. Przyciągnął ją do siebie, łapczywie wpijając się w jej wargi. Jej drobne palce szybko odnalazły guziki jego koszuli. Odsunął się lekko, zaskoczony, a jednocześnie szczęśliwy

- Mieliśmy jechać – przypomniał jej, wodząc niecierpliwie dłońmi po jej biodrach i pośladach

- Pół godziny nas nie zbawi – odparła i wróciła do przerwanej czynności. Nie ukrywał, że jej pomysł bardzo mu się podobał. Całując się namiętnie ruszyli w kierunku sofy.



- Jest tak, jak wtedy – szepnął jej do ucha, gdy z butelką wina siedzieli przytuleni na drewnianym pomoście. Wpatrzeni w gładką taflę jeziora oboje powracali pamięcią do swojego pierwszego wypadu w to miejsce. Siedemnaście lat temu, w zaciszu tego kompleksu SPA rodził się ich związek. To tutaj zrozumiał, że ją kocha.

- Wtedy było trochę cieplej – zaśmiała się, widząc zaskoczone spojrzenia mijających ich nastolatków. Młodzież najwyraźniej uważała, że w ich wieku nie wypada już tak ostentacyjnie okazywać sobie uczuć. Nie zwracali na to uwagi.

- Fakt. Wtedy była połowa czerwca. Ale i tak nie dałaś się namówić na wspólną kąpiel w jeziorze.

- Bo chciałeś się kąpać nago – odparła z nutą pretensji w głosie, na co roześmiał się serdecznie i mocniej przytulił się do jej pleców.

- Kocham cię – szepnął, licząc, że usłyszy to samo. Uparcie milczała w tej kwestii – Dobrze mi tu z tobą

- Mnie z tobą też – splotła palce ich dłoni

- Mój prawnik przygotowuje już pozew. Mam nadzieję, że w grudniu kwestie formalne będą już uregulowane – urwał na chwilę, by wrócić do tematu, który nie dawał mu spokoju. Nie znosił tej niewiedzy, na czym stoi, ale jednocześnie doskonale rozumiał swoją byłą żonę – Myślałaś o nas? Pozwolisz mi do siebie wrócić?

- Nie wiem – szepnęła po dłuższej chwili milczenia – Potrzebuję więcej czasu

- Ok. Nie będę naciskał – musnął ustami jej skroń – Wiem, że ta sytuacja jest dla ciebie trudna. Przejdziemy się kawałek?



- No witam w domu – rzekła kpiąco, gdy w niedzielny wieczór przekroczył próg ich mieszkania. Było im z Ulą tak dobrze, że postanowili ukraść jeszcze jeden dzień dla siebie. Walizkę od razu zostawił w aucie. Noszenie jej w tę i z powrotem nie miało sensu – Cieszę się, że wreszcie raczyłeś wrócić i mam nadzieję, że wyjaśnisz mi, czym byłeś tak zajęty, że przez całe trzy dni miałaś wyłączony telefon!

- Wejdźmy do salonu, musimy porozmawiać – rzekł poważnym tonem

- Odchodziłam od zmysłów! Miałeś być wczoraj i nawet nie dałeś mi znaku życia! – mówiła wzburzona, idąc za nim w kierunku sofy – I nie wmówisz mi, że szwalnie otwarte są również w niedziele, a ty miałeś spotkania biznesowe w dzień wolny!

- Nawet nie będę próbował, bo ja nie byłem w szwalni – chciała coś powiedzieć, ale ubiegł ją – Posłuchaj, między nami od dawna się nie układa…

- Od momentu powrotu twojej byłej żony – wtrąciła

- Proszę cię, nie zwalaj winy na Ulę. Wypaliło się to, co było na początku i…

- Zaraz, zaraz – zmarszczyła brwi – Co ty mi chcesz powiedzieć?

- Jutro składam pozew o rozwód. Nie chcę i nie potrafię dłużej z tobą być. Nie pasujemy do siebie

- Chyba sobie ze mnie żartujesz! Na żaden rozwód się nie zgadzam! – krzyknęła wściekła - Nie pasujemy do siebie? – prychnęła – I mówisz mi to po trzech latach małżeństwa? Każde małżeństwo przechodzi kryzys – nieco spuściła z tonu – Ale to nie powód, żeby się od razu rozwodzić.

- To jest powód. Pamiętasz, co mi mówiłaś, gdy byłem jeszcze z Ulą? Że tego się nie da uratować, że będzie coraz gorzej. U nas jest dokładnie tak samo. Skończyła się fascynacja, wygasła namiętność. A nasz związek tylko na tym był zbudowany. Chyba przede wszystkim zabrakło w nim miłości. Dwoje ludzi potrafi być ze sobą latami, gdy jest między nimi uczucie. Gdy go nie ma, związek nie ma przed sobą przyszłości.

- Chyba naczytałeś się za dużo poradników dla perfekcyjnych pań domu! Brakuje ci miłości, ale cały czas mnie odtrącasz! Jak mam do ciebie dotrzeć? – próbowała ratować sytuację. Nie spodziewała się, że ta ich dzisiejsza rozmowa będzie miała taki przebieg. Od dawna nie było między nimi dobrze, ale nie spodziewała się, że będzie chciał rozwodu

- Sandra, posłuchaj… To już nie ma sensu. Nie chcę już z tobą być

- Ale ja cię kocham – bąknęła nieco zaskoczona tym, co przed chwilą usłyszała.

- Chyba nie – pokręcił głową – A ja ciebie na pewno nie kocham. Przykro mi, że nasz związek ma taki finał, ale nie potrafię inaczej. Chcę wreszcie żyć w zgodzie sam ze sobą. Chcę być znowu szczęśliwy

- I kto ci niby da to szczęście, co? Wymieniasz kolejną żonę? – pytała oskarżycielsko. Milczał czekając, aż nieco ochłonie - To powiesz mi, gdzie byłeś przez te trzy dni? A w zasadzie nie gdzie, a z kim?

- Z Ulą – odpowiedział patrząc jej prosto w oczy. Roześmiała się nerwowo.

- Chcesz mi powiedzieć, że zostawiasz mnie dla byłej żony? Przecież to jest jakaś farsa!

- Zrozumiałem, że tylko ją kochałem naprawdę. I wciąż ją kocham.

- Nie, nie, nie – kręciła głową jak w amoku – To jakiś zły sen, z którego zaraz się obudzę

- Przepraszam – rzekł i po chwili wstał

- Przepraszasz mnie? Dobre sobie – zatrzymała go w połowie drogi – Miałam rację, to przez nią to wszystko. Ta dziwka wpieprzyła się w nasze życie z buciorami!

- Nigdy więcej nie waż się tak o niej mówić! – ostatnie zdanie podziałało na niego, jak płachta na byka.

- I co, zamierza się na mnie odegrać? – również wstała i nerwowo zaczęła krążyć po salonie – Na tobie chyba też! Chce cię ukarać! Pobawi się tobą i cię zostawi. Zostaniesz sam, jak palec, bo kobiety nie wybaczają zdrady! Jeszcze będziesz skomlał u moich drzwi, jak pies – rzuciła z pogardą

- Spakuje swoje rzeczy – zniknął w drzwiach sypialni darując sobie komentarz. Gdy znalazł się na dole, ze spakowanymi walizkami, wreszcie mógł odetchnąć z ulgą.

Wreszcie twoje życie wraca na właściwe tory – pomyślał jadąc w kierunku hotelu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz